• Nie Znaleziono Wyników

S ł o ń c e w Z n a k u B y k a . ( O w B od 20 IV do 21 V.)

T ak ja k we w szystkich znakach ziem n y c h (b n ależy do try gonu ziem nego:

y ^ n%) je st tu w ielka skłonność do reagow ania na jeden ty lk o główny bodziec i zrozum ienie ty lk o dla jednej idei, k tó ra zdolna je st w tedy tak głęboko w siąk­

nąć w istotę, ż e nie da się już w ykorzenić, bowiem cała siła woli zo staje po­

święcona w y trw ałej p ra c y w ra z o b ranym kierunku.

S i ł a w o l i , s t a ł o ś ć i w y t r w a ł o ś ć są tu rozw inięte w bardzo w ysokim stopniu, okazują się jednak dopiero w tedy, kiedy zainteresow anie w danym kierunku i am bicja zo sta ły wzbudzone. Zauw ażyć należy, że nie jest to sp ra w a zb y t łatw a w obec stałości M. Kiedy jednak raz jakieś w y raźn e i okre­

ślone zadanie m ają już p rzed oczym a, w ted y nie szczędzą czasu, energji i n aj­

w iększego wysiłku, aby cel osiągnąć. Koniecznem w arunkiem jednakże je st s p o k o j n e i h a r m o n i j n e otoczenie. W atm osferze gonitw y i pośpiechu nie są w stan ie zebrać m yśli i rosnące zniecierpliw ienie odbiera im w szelką ochotę do pracy .

Z drugiej stro n y istnieje u ludzi ty ch pewien zm y sł h u m o r u , k tóry w n a jg o rszy c h chw ilach nie pozw ala im upaść na duchu, ukazując lepszą lub kom iczną stro n ę w ypadku. Jest to rodzaj optym izm u, w y p ły w ający z poczucia pewności, że k ierują nam i moce w yższe, które w iedzą lepiej, co dla n as je st dobrem lub pożytecznem .

Ludzi ty ch cechuje b ard zo często wielkie zam iłow anie do s z t u k p i ę k ­ n y c h , szczególnie jednak do sztuki stosow anej. Spokojna, św iadom a siebie siła, w k tó rej płonie ś w ię ty ogień, oto n a jw y ższ y ideał zarów no w sztuce, jak i w życiu. P r z y niedostatecznej kontroli m oże jednak ta pew ność w yrodzić się w pew ne fleg m aty czn e i ograniczone zadow olenie, k tó re p a trz y na sw ą oso­

bow ość nie jak o n a m ałą, czy n n ą cząstk ę Kosm osu, lecz uw aża się za jednostkę niezależną, o p a rtą na sobie sam ej. D latego należy zaw sze m ieć na uw adze, że człowiek, jak o taki, nie w iele znaczy, a w artości nabiera dopiero jako narzędzie sił w yższych, k tó re p rzez niego działać m uszą, jeśli coś m a być dokonanem . Kiedy ludzie ci dobrze to zrozum ieją i odczują, w ted y otw iera się przed nimi nieograniczone bogactw o możliwości, któ re — p rz y d o stateczn ej pracow itości i oddaniu — m ogą m ieć nieocenioną w arto ść w m niejszym lub szerszy m z ak re­

sie ich działania.

S tresz cz a ją c się, m ożem y pow iedzieć, że ludzi u rodzonych w tej konste­

lacji cechuje spokój, siła woli, stałość i w ytrw ałość. P o sia d ają oni b ard zo rze­

czow e poglądy, o raz dużą w iarę we w łasne siły i potęgę pieniądza. Są kon­

serw aty w n i, pracow ici, o d zn aczają się uporem przekonań i niezłomnością, k tó ra dopom aga im często do osiągnięcia pow odzenia, z drugiej jednak stro n y nie p rz y s p a rz a wielu przyjaciół. W duszy ich płoną silne nam iętności, chociaż naogół tru d n o ich w yprow adzić z rów n o w ag i; ra z jednak podrażnieni w padają w furję b a rd zo niebezpieczną i tru d n ą do załagodzenia. P o z a te m są to ludzie mili w obejściu i dość to w a rz y sc y , choć pow ściągliw i i nieco tajem niczy.

O d zn aczają się też dużą zm ysłow ością, lubią dobrze zjeść i wypić. In teresu ją się g o spodarstw em w iejskiem i spraw am i finansow em i i zw ykle też są dobrze sytuow ani m aterjaln ie. Nie brak im też zainteresow ań a rty sty c z n y c h (głównie sztu k a stosow ana) o ra z m uzykalnych (śpiew). Życie ty ch ludzi je st naogół szczęśliw e, choć niezaw sze wolne od pew nych nieporozum ień fam ilijnych lub procesów spadkow ych. Silna zm ysłow ość popycha ich czasam i do ekscesów , w skutek czego w pożyciu m ałżeńskim m ogą się z d arzy ć m niej lub więcej pow ażne konflikty. — K obiety m iew ają nieco p rzy k ro ści w skutek chorób i cier­

pień m ałżonka.

Znak y daje zazw y czaj dobrą pozycję socjalną. Sp o ty k a się tu dobrych finansistów i dyrek to ró w , w łaścicieli ziem skich, w iększych przedsiębiorców , lekarzy.

O w U d aje człowieka „w ypróbow anego“, trochę jednak nieruchaw ego, k tó ry musi się „ w y sp ać nad rzeczą“, zanim ru szy do celu. Po tem jednak p ra ­ cuje już w iernie i bez spoczynku. T y p ten skłonny je st do czci dla złotego cielca, i czuje się ogrom nie szczęśliw ym , kiedy interes, około k tórego zabiega, uda m u się zrealizow ać. J e s t „p rzew id u jący m “ i na w yp ad ek ew entualnych, nieoczekiw anych trudności, s ta ra się m ieć ty ln e d rzw i otw arte.

P rz y nieharm onijnych asp ek tach ujaw nia się często u p ó r i zniecierpli­

wienie, k tó re z g ru n tu zm ieniają tę spokojną naogół istotę. B y k sta je deba i m oże w y s k o c z y ć z e skó ry , jeśli n a tra fi n a przeciw nika rów nież krew kiego.

U rodzeni w pierw szej dekadzie m aja są dobrym i ekonom istam i i kupcam i.

D ruga d ekada daje budow niczych i w olnom ularzy; w śród ty ch ostatn ich nie­

rzad k o w ybitnych filantropów .

P r z y j a c i ó ł n ało ży sz u k a ć w śró d osób u ro d zo n y ch m ięd zy 24/V III i 24/IX (P a n n a ) i m ięd zy 23/XII i 20/1 (Koziorożec), a n a s tę p n ie ta k że od 22/VI do 24/VII (R ak) i od 19/11 do 21/III (Ryby).

C h o r o b y a t a k u ją głó w n ie szyję, a w ięc: za p alen ie g a rd ła , ch o ro b y m ig- d a łk ó w i s tr u n głosow ych, c h ry p k a , s u c h y k aszel, k ru p , d y fte ry t, p o lip y w nosie.

G w ałto w n e w z ru sz e n ia i w y siłk i fizyczne o d b ija ją się n ie k o rz y s tn ie n a d z ia ła l­

n o ści s e rc a (D ,0 ) - Z b y tn ie fo lg o w an ie p o p ęd o m zm y sło w y m m oże w y w o łać z a b u ­ rz e n ia m ózgow e i p ad aczk ę. W 29° b z a p a le n ie oczu.

Ze 0 w U u ro d zili się: W ł. R ey m o n t, St. P rzy b y szew sk i, H e n ry k Sienkiew icz, B alzac H., J a n K iep u ra, J. B ra h m s, F r. L e h ar. C zajk o w sk i) P io tr, S h a k e sp e a re , R. V ale n tin o , Is a d o ra D u n can , A lb rech t D ü rer, J. K an t, K ris h n a m u rti, F. R ü ck e rt, N o v alis, M arco n i, M orse, d r Z. F re u d , v on F e u c h te rs ie b e n , A u g u st II, C ar M iko­

ła j II, R o b esp ie rre, H itle r A dolf, gen. W . S ik o rsk i, d r M ich ał G raży ń sk i.

Z eślij m i P a n ie s w ą is k rę Bożą, Daj głębię p raco m , w y o b raźn i d ar, N iec h aj się one n a ch w ałę T w ą złożą, N iech w y k a z u ją n ie o d p a rty czar...

I n ie c h a j m a ją d a r u s z la c h e tn ia n ia , J a k k aż d e p ię k n o p o w stałe z T w ej ła sk i, I n ie c h a j m a ją d a r w y k azy w an ia , Że cu d e m ś w ia t T w ój, cu d e m sło ń ca blaski...

Pozw ól m i P a n ie d ać im w szy stk o z siebie Co ty lk o m ogę, co m i w s e rc u d rg a.

Co ty lk o zd o łam w y b la g a ć u Ciebie, Co ty lk o w y śn ię, co m i w d u sz y łka...

O ła sk ę tw o rz e n ia b ła g a n i Cię B oże!

Fragment z dziennika artysty. (Edmund Z.)

„Les T h ib a u lt.“

S ły n n a to w św iecie ca ły m p ow ieść tegorocznego la u r e a ta N obla, R o g e r a M a r t i n d u G a r d . W y ra z ty tu ło w y o zn acza n az w isk o m ieszcza ń sk iej ro d zin y fra n c u s k ie j, za m ie sz k a łe j w P ary ż u . W o b szern em tern, 10-tom owem d ziele1) n a p o ty k a się m y śli, u w ag i, o b razy, m ogące za in tere so w ać p o szu k iw aczy i m iło ś ­ n ik ó w w i e d z y d u c h o w e j . S ą one ro zrzu co n e, ja k o b y fra g m e n ty w całem dziele, w p lec io n e w w ą te k pow ieściow y, w c h a ra k te r y s ty k ę po staci, w y su w a ją ­ cych się n a p la n p ierw szy.

W to m ie I-szym k r e ś li a u to r s y lw etk ę św iętobliw ego ascety , p a s to r a G r e ­ g o r y , w y zn aw cy z a sa d „W iedzy c h rz e śc ija ń sk ie j“ ( C h r i s t i a n s c i e n c e ) , z w alczającej m n ie m a n ie , ja k o b y zło i choroby is tn ia ły rzeczyw iście. G łębokie p rześw iad c zen ie w ew n ętrzn e , n ie z a c h w ia n a w ia ra p a s to r a o d n o szą zw ycięstw o, u z d r a w ia ją d ziew czy n k ę, k tó re j s ta n był b ez n ad zie jn y w edle w ied zy o fic jaln ej, w edle o rzeczeń w ielu w y b itn y c h le k arzy . P ię k n ą , w z ru szają cą, p o d n io s łą je st s cen a u z d r o w i o n a p r z e z w i a ir ę, w obec zbo lałej i ro zm o d lo n ej m atk i...

W in n e m m ie jsc u a u to r p rzez u s ta sły n n eg o le k a rz a w y ra ż a p rzek o n a n ie, że m e d y c y n a ju ż w n ajb liż sz y m czasie zw raca ć się będzie i ro zw ijać w d z i e d z i ­ n i e p s y c h i c z n e j , że ta m m oże u ch w y ci i rozw iąże ta je m n ic e lu d zk ieg o o rg an izm u , lu d z k ie j n ie m o cy i c ierp ien ia.

W czynne, u ży teczn e, p o św ięco n e całk o w icie słu żb ie c ierp iąc y ch życie d o k ­ to r a A nto n ieg o T h ib a u lta , je d n ej z g łó w n y ch p o stac i pow ieści, w k ra d a się n ie ­ pokój w o w y ch rz a d k ic h c h w ilach , k ie d y m ięd zy je d n y m a d ru g im p a c je n te m m a g o d zin ę w y tc h n ie n ia , m y śleć może sw obodnie, sp o jrze ć o b je k ty w n ie n a sam eg o sieb ie, w n ik n ą ć w s w ą w ła s n ą isto tę. O dczuw a w ted y , że poza le k a rz e m p rzy tło czo n y m n a d m ia r e m zaw odow ej p racy , w cią g n ięty m w w ir p ię trz ą c y c h się za d a ń bez k r e s u a n i w y tc h n ie n ia , je s t w n im człow iek, je s t osobowość, n ie m o g ą ca w p ełn i ro z w ija ć się a n i p rzejaw iać . D laczego ta k ży je? D laczego bez w iary r e li­

g ijn ej a n i filozoficznej c z y n i d o b r z e i p ra c u je b ezm iern ie, śpieszy z p o m ocą w szy stk im , k tó rz y je j p o trz e b u ją ? R ozum ow o n ie u w aża się do życia tak ieg o z o b o w iązan y — m ó g łb y żyć in aczej, m a po te m u w sz y stk ie ze w n ętrzn e śro d k i i w a ru n k i.

P ro w a d z ą go i p c h a ją ja k o b y p o d św iad o m e, ta je m n ic z e siły, jasn o w id z en ie, n a k a z w e w n ę trz n y w y r a s ta ją c y z p r a w a m o r a l n e g o . Gzem je st p raw o m o ra ln e, k tó re n a r z u c a m u się z n ie p r z e p a r tą siłą... trz y m a , w ięzi, n ie d a je sp o ­ k o ju , z m u sz a do n ie u s ta n n e j, w y tężo n ej p ra c y w o tc h ła n n y c h d zied zin a ch lu d z ­ kiego c ie rp ie n ia ? W n a sz y c h cz asa ch b u rzliw y ch , za g ro żo n y ch w id m e m g w a ł­

to w n y ch p rz e m ia n dziejow ych, żyw e za in te re so w a n ie w zbudzić m o g ą trz y o s ta tn ie tom y pow ieści, k tó ry c h w ą te k ro z w ija się w le tn ic h m ie s ią c a c h 1914 r., w p rz e d e ­ d n iu w o jn y św iato w ej i w p ie rw szy m je j o kresie. S ta ją tu n ap rze ciw k o siebie d w a ró żn e ś w ia ty : je d e n w ładczy, p o tężn y , uzb ro jo n y , k tó ry w y w o łu je i p ro w ad zi w ojnę, i ś w ia t d ru g i, p o d ziem n y , rew o lu cy jn y , u k r y ty w c ie n ia c h k o n s p ira c ji, co w szelk iem i d o stęp n e m i d la ń ś ro d k a m i ra d b y w o jn ie zapobiec, p rzeszkodzić, ') B ra k d o tą d zap o w ied zian eg o epilogu. C ztery to m y tłu m ac zo n e s ą z f r a n ­ cuskiego n a języ k p o lsk i, d a ls z e d r u k u je w o d cin k u „G azeta P o ls k a “.

p o w strzy m a ć je j w ybuch. W y s tę p u je on w im ię p r z y r o d z o n e g o b r a ­

Ekonom ja polityczna a m aterializm .

W ta k im o św ietlen iu b ogactw o i w a rto ść s u b lim u ją się, id e a liz u ją — w d a l­

szej sw ej ew o lu cji zd ą żać m oże b ę d ą d o u m o r a 1 n i e n i a, do sto so w a n ia w sw ych fu n k c ja c h spo łeczn y ch w yższych n o rm etycznych.

W sp o łec zeń stw ie n aszem p rz e ja w ia s ię n a m ię tn e p ra g n ie n ie w zbogacenia się — g o sp o d arstw o n a s ta w io n e je s t racz ej n a zysk niż n a o d d a w a n ie u sług.

N ie zaw sze ta k się działo — b y w ały o k resy , ja k śred n io w iecze, w k tó ry c h lu d zie m a ło u w ag i zw raca li n a bogactw o, n ie b udziło też ono ta k ic h ja k d zisiaj uczuć zazdrości i n ien aw iści. W k r a ja c h m a h o m e ta ń s k ic h n ie u m ie ją w p raw d zie w y­

trw a le p raco w ać, n a to m ia s t o d d a ją się g o rliw ie m o d litw ie i m a rzen io m . E w a n ­ g elia p o tę p ia n ie n asy co n e p r a g n ie n ie bogactw , m ó w i o „p ta k a c h i lilia c h p o ln y c h ' ży w ionych p rzez O patrzność... Może k ie d y ś n a d e jd z ie ów d zień u p rag n io n y , w k tó ry m lu d z ie z n a jd ą w ięcej cz asu n a k o n te m p la c ję „lilij p o ln y c h “, a życie ich n ie będzie p a sm e m n ie u s ta n n y c h w y siłk ó w , p o d ejm o w an y ch d la zd o b y cia ch leb a pow szedniego.

S k o ro g w ałto w n e p ra g n ie n ie bogactw w y g a śn ie w d u s z a c h lu d z k ich , n ie o b a ­ w ia jm y się p u s tk i — z a s tą p ią je in n e u czu cia i n am iętn o śc i. B ogactw o będzie w ted y m n ie j p o żą d an e, lecz l e p i e j u ż y w a n e , nie będzie celem , lecz śro d k iem .

Tyle m ów i w te j s p ra w ie w y b itn y i cen io n y ek o n o m ista. W n a s z y c h czasa ch co raz częściej z ró ż n y c h s tr o n o d z y w a ją się głosy p o k rew n e. P o stęp n a u k i i te ch ­ n ik i w y p rzed ził o w iele w o ln iej n a r a s ta ją c y p o stęp sp o łeczn y i ety czn y . P o w ró cić tu trz e b a z a c h w ia n ą ró w n o w ag ę, źródło w ielu c ie rp ie ń i nied o li, w ielu zgrzytów i sprzeczności, w k tó ry c h s z a rp ie się i m ęczy w sp ó łczesn a ludzkość, d u m n a ze sw o ich zdobyczy n a p olu o p a n o w a n ia p rzy ro d y , a b ez siln a i z d e zo rien to w a n a w s p ra w a c h w s p ó ł ż y c i a ta k p o szczególnych je d n o stek , ja k p a ń s tw i n a r o ­ dów , w s p ra w a c h p o d z i a ł u b o g a c t w , k tó ry c h is to tn e m z a d a n ie m je st za sp o k o jen ie p o trz eb społeczeń stw a, zw iązan eg o ze s o b ą w ęzłam i n ie ro zerw aln e j so lid a rn o śc i. W p ro w ad ze n ie w d zied zin ę tę id e a ln ie js z y c h elem en tó w , ja k ie w p ełn i u w zg lę d n ia ju ż te o ria n a u k o w a , u ła tw i m oże ro zw iąz an ie gospodarczo- sp o łeczn y ch za g a d n ie ń , k tó re ja k g ro ź n a c h m u r a ciążą n a d w spółczesnością.

H e le n a W itk o w sk a .

„Bengali." F r a n c is Y eats B ro w n — w yd. G ollauer. L o n d y n , s tr . 290.

E g zem p larz, k tó ry m a m p rzed sobą, no si liczbę 73-go ty s ią c a z w y d a n ia 19-go!

K sią ż k a ta , p rz e ło ż n a n a w sz y stk ie ję zy k i ś w ia ta , o sią g n ę ła p raw d ziw y re k o rd w y d aw n iczy , p rzy n o sząc o lb rz y m ie zy sk i, z a ró w n o a u to ro w i, ja k i w ydaw com . N ib y w zo rzy stą tk a n in ę w sc h o d n ią ro z w ija a u to r fa b u łę sw ej p o w ieści, lś n ią ­ cej m n o g o ścią b arw , cz aru jąc ej w d zię k iem u ję cia, p r o s to tą s ty lu , n ie zw y k ło ścią ak cji. Z s u ro w y c h nieco r a m w y su w a się fa s c y n u ją c y o b raz p ra s ta ry c h In d y j, In d y j Joginów i b a ja d e re k św iątynnych, fa k iró w i k u ltó w o d w iecznych, dziw ów i ta je m n ic n ie z b a d a n y c h .

G łębia tę s k n o t m e tafizy czn y c h a u to ra , sz u k a ją c e g o P ra w d y Jed y n ej, b ły sk o t­

liw e życie p u łk u S trzelcó w B en g a lsk ich , d o k tó reg o n ależy , p ię k n ie u ję te ty p y

„ c h e la s “ (u czn ió w Jogi), k tó rz y po u k o ń c z e n iu u n iw e rs y te tó w eu ro p e js k ic h w r a ­ c a ją do stó p sw y ch M istrzó w ; za k lin ac ze kobr, ś w ię ta d ziw n e k u czci C zarn ej B o g in i i J a g a n a th a , s ta n o w i to tło n a p r a w d ę czaro d ziejsk ie, lecz i tę tn ią c e rz e ­ czy w isto śc ią zarazem .

K ilk a ro zd ziałó w zw łaszcza p o s ia d a d la ez o te ry sty w a rto ść b ard zo głęboką.

To: „D roga do D elhi“, „L udzie i żółw ie“, „Ś w ięto bog in i o ry b ic h o cz ach “, „ Ja g a - n a th , w ła d c a ś w ia ta “, „Ś w ią ty n ia m y ś li cz y stej“.

Może n ajciek a w sze m i s ą d w ie p o sta c ie : M a h a tm y B is s u d h a n a D asa, z d zie­

cięcą p ro s to tą d o k o n u ją ceg o cudów w y d o b y w a n ia za p ach ó w k w ie tn y c h z p ro ­ m ien i słonecznych, o ra z G u ru B h a g a v a n a , n au c z a ją c e g o o Jodze m iłości.

„ B e n g a li“ u k a ż e s ię n ie b a w e m w p rzek ład zie p o lsk im T o m iry Zori.

T . Z .

166

Odczyty o Indjach.

W o s ta tn ic h d n ia c h m a rc a g o ściliśm y w K rak o w ie p. P a s c a lin ę M allet, k tó ra sp ę d z iła w I n d ja c h 10 m iesięcy, a p rzeż y cia m i sw e m i i w ra ż e n ia m i c h c ia ła się z n a m i podzielić. P. M allet je s t ju ż po raz d ru g i w P olsce, gdzie z je d n a ła sobie w ielu życzliw y ch i s e rd ecz n y ch p rzy jació ł. W y g ło siła d w a p ięk n e i z a jm u ją c e w y k ła d y : w S to w arzy szen iu k o b ie t z w yższem w y k sz ta łc e n ie m m ó w iła o „ In d ja c h i g łę b iach ży cia h in d u s k ie g o “1, w T o w arzy stw ie m e ta p s y c h ic z n e m “ o „ H in d u sk im m ę d rc u w sp ó łczesn y m S ri H a m a n a M a h a ris h i“.*) B e z p o śred n ią p o b u d k ą d alek iej p o d ró ży był u d z ia ł p. M allet w k o n g resie teo zo ficzn y m w Ad ja rze. P o d ró żu ją c po In d ja c h , u n ik a ła m ia s t w ielk ich o ty p ie e u ro p e js k im i ze tk n ięc ia z k o lo n ista m i z E u ro p y , o b co w ała p ra w ie w y łąc zn ie z k ra jo w c a m i, m ie s z k a ła u n ich , b a d a ła ic h zw yczaje, p o jęcia i sto s u n k i, w io sk i i m iastec zk a, szk o ły i zab aw y , życie ro ­ d zin n e i u k ła d sił go sp o d arczy ch , p rz e ra ż a ją c ą nędzę m a s sp ołecznych. W życiu tern i w s to s u n k a c h za c h o d z ą w cz asa ch o s ta tn ic h szy b k ie i za sad n icze p rz e m ia ­ n y , p od w p ły w em p rąd ó w id ą cy ch z Z ach o d u . M ożna ta m żyć d zisiaj w ed le fo rm i zw yczajów eu ro p e jsk ic h , k tó re o d d z ia ły w u ją też n a w y ch o w an ie m iejsco w ej m łodzieży. P a n u ją c y m w s z k o ła c h je s t ję zy k an g ielsk i.

W In d ia c h z a zn acz a się s iln ie p r z e w a g a c z y n n i k ó w d u c h o w y c h n a d m a t e r i a l n y m i . P o w sze ch n y m zw y czajem je st, że H in d u s koło 50-go r o k u życia, po s p e łn ie n iu sw y ch z a d a ń ro d z in n y c h i zaw odow ych, u s u w a się od życia, o d d aje m e d y tacji, po św ięca całk o w icie p o s z u k iw a n iu B oga i k o n te m p la c ji p ra w d w ieczn y ch . W m n ie m a n iu ta m te js z e m g ro m a d y n ęd zarzy , k tó re w pogoni z a św ięto ścią z a n ie d b u ją w szelk ie ziem sk ie s p ra w y i ż y ją z ja łm u ż n y , n ie są ciężarem , lecz b o g ac tw em sp o łec zeń stw a, co je u trz y m u je .

P ię k n ie c h a ra k te r y z u je p r e le g e n tk a trz y drogi*) w io d ące do zjed n o czen ia i do n io słe zn aczen ie, ja k ie w ie rz e n ia te i p r a k ty k i o d g ry w a ją w In d ia ch .

O trz ech ty g o d n ia c h s p ęd zo n y ch w a s h r a m i e S ri H a m a n a M ah arish i* ) m ów i z en tu z ja z m e m , p o w ra c a ła ta m też k ilk a k ro tn ie . P o b y t te n u w a ż a za sw e n a j­

w ażn iejsze i n ajg łęb sze przeżycie, w y n io sła zeń n ie z a p o m n ia n e w sp o m n ien ia, k tó re m i p ra g n ie dzielić się z d ru g im i. O p isu je a s h r a m i osobę M ęd rca, w pływ jego obecności n a śro d o w isk o , m oc d u ch o w ą p ro m ie n ie ją c ą o d eń d o k o ła — p rz e ­ n ik a o n a, u k a ja tro sk i, ro z p ra sz a w ątp liw o śc i, n a p e łn ia b ło g o sła w io n ą błogością, ra d o ścią, spokojem ... O p o w iad a o jego s to s u n k u do zw ierząt*) i lu d zi, do m o żn y ch i m a lu c z k ic h , k tó ry c h je d n o ść is to tn ą w idzi p o za u łu d n y m i, p rz e m ija ją c y m i k s z ta ł­

ta m i. C zy ta u ła m k i rozm ów z M istrzem , w k tó ry c h m ą d ro ść n a jw y ż sz a w iąże się z u jm u ją c ą p ro sto tą ,

zła a n i szk o d y “.

*) „L T nde e t le cóte p ro fo n d d e la v ie h in d o u e '.

*) „U n g r a n d S ag e d e IT nde co n tem p o rain e S ri H a m a n a M a h a rish i“.

) D ro g i: m iło ści, czynu, p o zn an ia.

4) »O ile n ie s k rzy w d ziłem żad n eg o żyjącego s tw o rzen ia, n ie z a z n a m o d eń

*) Zobacz a r t y k u ł J a n a H e rb e rta o H am a n ie M ah arsh i, „ L o t o s" 3/38, str. 89.

(przyp. red.)

W y k ła d y p. M allet w zb u d ziły w ze b ra n y c h żyw e z a in tere so w an ie, do czego, p oza w a rto śc io w ą tre śc ią, p rz y c z y n iła się p e łn a w d zięk u p o s ta w a p re le g e n tk i, m iły głos, p ię k n a dy k cja. W id o czn em było, że u s iło w a ła m ożliw ie n a jw ięcej d ać słu ch a czo m ze sk arb ó w z e b ra n y c h w d a le k ie j p odróży. P o sia d a o n a n a d to n ie ­ p rzec iętn y ta le n t m a la rs k i, o czem św iad czy zb ió r w y k o n an y ch p rzez n ią

obrazków . .

T rzeci w ieczór, ja k i z n a m i sp ęd ziła p. M allet, pośw ięco n y b y ł w y św ie tla n iu i w y ja ś n ia n iu o b razó w p rzy w iezio n y ch z In d y j. P rz e d oczam i n aszem i p rz e s u n ę ła się w sp a n ia ła , p o d zw ro tn ik o w a p rz y ro d a od szczytów H im a la jó w po p rzy ląd ek K o m o rin : św ią ty n ie i o sad y lu d zk ie, życie codzienne, d o m y ro d zin n e, w a rs z ta ty PraCiw ie tln y te n p o k az za k o ń czy ła w iz ja cu d n y c h k w iató w lo to su , w y ra s ta ją c y c h z to n i w ód i h y m n re lig ijn y k u czci ży c io d ajn ej p rzy ro d y .

H ele n a W itk o w sk a .

P rzeszło d w a la ta te m u u k a z a ła się k s ią ż k a p is a n a po a n g ie ls k u p rzez R o s ja n in a A. B o n c z - T o m a s z e w s k i e g o p. t. „Doktryna planetarna. — Droga rozw iązania k ryzysu św iatow ego“. (S za n g h aj 1935 r.)

D la o k u lty stó w , z n a ją c y c h lite r a tu r ę o W i e l k i e m B i a ł e m B r a c t w i e i o ta je m n ic z e j k r a in ie S z a m b a l i i (Shamba.Ua), gdzie owo B ractw o A deptów p rzeb y w a, tre ść k s ią ż k i n ie w y d a się d ziw n ą , je s t je d n a k w n ie j p e w n a n u ta , d o tą d n ie sp o ty k a n a w o k u lty sty c z n e j lite r a tu r z e , k tó r a nieco d z i w i i z a sta n a w ia . T ą n o w ą n u t ą k siąż k i T o m aszew sk ieg o je st u ltim a tu m , p o chodzące podobno z S zam b ali, a z w ra c a ją c e s ię do w sz y stk ich rząd ó w ś w ia ta . T reść tego u ltim a tu m je s t n a ty le n ie zw y k ła, że j ą tu p o k ró tc e streszcz ę:

U l t i m a t u m P l a n e t y .

„W im ię bosk ieg o D u ch a n aszej P la n e ty ! „ . N in ie jsze u ltim a tu m p la n e ty w y d a n e je s t w celu za ło żen ia O gólnośw iatow ego P a ń s tw a n a ziem i, o p a rte g o n a ogó ln em d o b ru , n a d u ch o w y ch p o d s ta w a c h b r a ­ te rs tw a lu d zk o ści, by w sz y stk ie p a ń s tw a p ię ciu k o n ty n e n tó w bez sp rzeciw u u z n a ły je i u s ta n o w iły .

1. W n a jp rę d s z y m czasie w y b ra n y być m u s i R ząd ś w iato w eg o P a ń s tw a , k tó ry b y s trz e g ł in teresó w w sz y stk ic h n a ro d ó w p la n e ty , w p ro w a d z ił rów ność i s p ra w ie d liw o ść w u d z ia le rząd ó w P a ń s tw a .

2. W ła d z a bosk ieg o Im p e r a to r a ziem i p o w in n a być b ez ap ela cy jn ie u z n a n a i w o la Jego ściśle sp e łn ia n a , gd y ż w ieźć O n będzie lu d z k o ść k u w ielk iem u d u ch o ­ w em u rozw ojow i.

3. W sz y stk ie n o ty now ego R zą d u p o w in n y być o p u b lik o w a n e w e w sz y stk ich k r a ja c h przez n a c jo n a ln y c h p rz e d s ta w ic ie li n ie pó źn iej ja k d o 15 s i e r p n i a 1938 r o k u !

N aro d y , k tó r e n ie p o s łu c h a ją w ezw an ia K o s m i c z n e g o O l i m p u i bo­

sk ieg o I m p e r a to r a P la n e ty , z o s ta n ą zm iecio n e z p o w ierzc h n i ziem i.“

P rz e d te k ste m u ltim a tu m n a ry s o w a n y je s t w iz e ru n e k go łęb ia, trz y m a ją c e g o w d zio b ie p ie rśc ie ń z n a p ise m — „D eli“.

W trz ecie j części k s ią ż k i z n a jd u je m y is tn e a p o k a lip ty czn e sa n k c je , k tó re s p a ś ć m a ją n a głow y ty ch , co n a w ezw an ie n ie z w ró cą u w ag i.

N a k o ń c u k s ią ż k i z n a jd u je się s c h e m a t p o lity czn o -ek o n o m iczn ej o rg an izacji przyszłego p a ń s tw a p la n e ty , k tó re zw ać się m a „Z jed n o czo n em i S ta n a m i Z i e m i '.

S c h e m a t ów n a p is a n y k o n se k w e n tn ie , logicznie i plan o w o , a p ro w ad zić m a do ra d y k a ln e j z m ia n y w sz y stk ich p rzy cz y n z a k o rz e n ia ły c h jad ó w i tr u c iz n n aszej w sp ó łczesn ej cyw ilizacji.

C złow ieka o szerszy ch h o ry zo n tach , p rzy zw y czajo n eg o do o d erw an y ch idej i m y śli, k s ią ż k a ta z a stan o w i —- zdziw i ty lk o ra d y k a ln o ś ć i śm ia ło ść tw ie rd z e ń a i k ateg o ry czn o ść w y m a g a ń , o ra z zb y t k ró tk i te r m in d la d o k o n a n ia ta k w iel­

k ic h p rzew ro tó w . (J. D.) 168

Już w yszła z druku książka

M A R JI FLO R K O W E J p. t.:

TAJEMNICE

S Z L A C H E T N Y C H KAMIENI

(ilu stro w a n a ) z p rzed m o w ą TOM IRY ZORI.

Część I. o b ejm u je ro z d ziały : Życie k ry sz ta łó w — K u lt k le jn o tó w i ta je m n ic a

Powiązane dokumenty