• Nie Znaleziono Wyników

Lotos : miesięcznik poświęcony rozwojowi i kulturze życia wewnętrznego, 1938, R. 5, z. 5

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Lotos : miesięcznik poświęcony rozwojowi i kulturze życia wewnętrznego, 1938, R. 5, z. 5"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

TREŚĆ Z E S Z Y T U :

Sir.

M ayow ie, ra sa tajem nicza — T om ira Z o r i ... 137

P rze w ro ty w poglądach na w szechśw iat — Adam Abdank . . . . 141

M ichał N ostradam us - K. C h o d k i e w i c z ... 146

B ad ajm y m agnetyzm — Józef Ś w i t k o w s k i ... 150

N ow oczesna m uzyka — K. C h o d k i e w i c z ... 152

In sty tu t T erap ji Psychicznej — L. G i b s o n ... 154

A strologia e zo tery czn a — K. C h o d k i e w i c z ... 156

C harak tero lo g ja astro lo g iczn a — A dam ar . . . 161

P rze g lą d bibliograficzny — H elena W itkow ska, J. D. i T. Z. . . . 163

K r o n i k a ...167

W a r u n k i p r e n u m e r a t y „ L o t o s u“: ro czn ie 10 zl (w U. S. A. 3 d o la ry );

p ó łro czn ie 5.50; k w a r ta ln ie 3 zł; zeszy t p o jed y n czy 1 zł. K onto P. K. O. 409.940 (w ażne je s t ró w n ież d a w n e n asze k o n to 304.961).

A d r e s r e d a k c j i : J. K. H a d y n a , W isła, Śl. Ciesz. S. P. 22.

W szy stk ie w y d a w n ic tw a „L o to su “ n a b y w a ć m o żn a:

w K r a k o w i e : F -a T eo d o r T o m aszk iew icz, ul. F lo r ja ń s k a 30 (w ejście w sieni), telefo n 118-35, lu b w K się g a rn i S. A. K rzy żan o w sk i. R y n ek Gł. 36;

w e L w o w i e : K się g a rn ia „Mól K siążk o w y “, ul. B ato reg o 18;

w W a r s z a w i e : K się g a rn ia S ro czy ń sk i i H o fm an , ul. M arszałk o w sk a 91;

w W i l n i e : K się g a rn ia G eb eth n er i W olf, ul. M ick iew icza 16 a.

K om unikaty i odpow iedzi Redakcji.

Z au w ażo n e w ażn iejsze b ł ę d y d r u k a r s k i e : N a s tr . 113, w iersz 14 od d o łu — z a m ia s t „V an H o ffie“ w in n o być: V an t’H offie. S tr. 116, w iersz 21 od g ó ry — z a m ia s t „ lu b “ m a być: l e c z o d d y ch a m y . S tr. 118, w iersz 19 o d gó ry — z a m ia s t „w p ły w “ cz asu m a być: „ u p ł y w “ czasu.

Ju ż po z ła m a n iu n in . n u m e r u o trz y m a liśm y in te re s u ją c y a r t y k u ł M. W ik to ra p. t. „Czy h is to r ja się p o w ta rz a “, w k tó r y m a u to r n a p o d staw ie dzieł M. Kem - m e ric h a — szczególnie jego „Die B e re c h n u n g d e r G esch ich te“ — ciek aw ie n a ­ św ie tla rozw ój w y d a rz e ń w N iem czech w o s ta tn ic h la tach . U m ieścim y go w n a s t.

nu m erze.

C ykl a rty k u łó w „W ielcy M yśliciele In d y j W sp ó łc zesn y ch “, d ru k o w a n y w p o ­ p rzed n ich n r ach L o to su , w y jd zie w c ią g u b. m . w o so b n ej bro szu rze, pop rzed zo n ej w stęp em W . Logi. B ro s z u ra ta, w y k o n a n a n a p ię k n y m p a p ierze ilu stra c y jn y m , za w ierać będzie ta k ż e podobizny: R a m a k risz n y , V iv ek a n an d y , R a m a n a M ah arsh i, G an d h i’ego, R a b in d r a n a th a T a g o re i S ri A u ro b in d y . — C en a 1 zł w raz z p rzesy łk ą.

W y sy ła m y ty lk o n a zam ó w ien ie.

Z a n a d e sła n e n a m ży czen ia św iąte czn e serd ecz n ie d z ię k u je m y w sz y stk im n a s z y m C zy teln ik o m i P rzy ja cio ło m .

(3)

- S L / / I L O II O b / / _ s

M iesięcznik p o św ięco n y ro z w o jo w i i k u ltu rz e życia w e w n ę trzn e g o , o ra z w a rto ścio m tw ó rc z y m p o lsk ie j m yśli tra n s c e n d e n tn e j.

S Y N T E Z A W I E D Z Y E Z O T E R Y C Z N E J O r g a n Tow. P a ra p s y c h ic z n e g o im . J u lja n a O chorow icza w e Lw ow ie

R e d a g u je J. K. H ad y n a, W isla, Ś lą sk C ieszyński.

T o m ira Z o ri ( Besarabja ).

„P orw ać ogień s trze żo n y, z a n ie ść w o jc z y s te stro n y to c e l. . . “

S ł. Wyspiański

Mayowie, rasa tajemnicza

P a rę d n i te m u o trz y m a ła m z H o n d u ra su n iezw ykle ciekaw e fotograf je i w iadom ości, dotyczące odkryć, p oczynionych przez a m e ry k a ń sk ą ek sp e ­ dycję n a u k o w ą n a teren ie p ó łw yspu Ju k ata ń sk ie g o , zam ieszkałego niegdyś przez ta je m n ic zy lu d Inków . W iad o m o ściam i te m i p ra g n ę podzielić się z C zytelnikam i „L otosu", d o rz u c ając g arść zn an y c h m i szczegółów ezoterycz­

nych o zw y czajach i re lig ji ra sy Maya, p rzech o w u jącej n a jw ie rn ie j w spom ­ n ie n ia i tra d y c je lą d u alian ck ieg o i p am ięć o K ró lach -A d ep tach , W ielk ich Sy n ach Słońca.

T a je m n ic e dżungli.

W sam y m ś ro d k u olb rzy m iej, zasty g łej w b e zru ch u dżungli, leży m iasto dziw ne, ro zrzu co n e n a p rz e strze n i 12 m il k w ad rato w y ch . O dnalezione n ie ­ daw no i n iesp o d ziew an ie p rzez L in d b erg h a — leży m a rtw e i ciche, otoczone zew sząd n iep rzeb y ty m m u re m p ra s ta ry c h drzew , ja k ty le in n y c h m ia st k ró ­ lew skiej ra s y Inków . Po b iały ch , ro zp alo n y ch od ż aru słonecznego k a m ie ­ niach, p rz e su w a ją się, ja k b łęk itn o -zielo n e płom yki, ja sz c z u rk i niew ielkie, zw ane ignana, o m ą d ry c h , tró jk ą tn y c h łebkach. P raw d z iw y m cu d em je st gród ten, pośw ięcony bogu S k rzydlatego W ęża: K u -k u l-k a n . W dużej o d le­

głości rozrzu ciły się w ieńcem : C ozum el, M erida, B eliza, D żita — w ielkie niegdyś ośrodki c y w ilizacji M ayów . W śro d k u — w sp a n ia łe i p otężne m e tro ­ polis Synów Słońca — C hicken Itza.

W ielk a, ścięta u góry p ira m id a C hicken Itzy g o reje b la d e m złotem n a d m a rtw e m m iastem . L as k o lu m n w kształcie gig an ty czn y ch w ężów o w ysoko w zniesionych g ło w ach otacza ją dookoła.

Przy w iezio n o tu, do w y k o n y w an ia p ra c archeologicznych, potom ków potężnej n ieg d y ś ra sy , M ayów z Belizy i Cuzko. P o d rozpalonem , ja k k u la ognista, słońcem ro z c ie ra ją oto z iarn o w „ m etale" — przecu d n ie rzeźbionych k a m ien iach , w y rw a n y ch z m u ró w św iąty ń lu b pałacó w ; cienkie p lack i p sze n -

(4)

n e — „ to rtilla s“ p ie k ą n a ro zżarzo n y ch ark u sza c h blachy. P o k o rn i i s m u tn i — sied zą u stóp p ira m id y , ja k cienie d alek iej przeszłości.

S k ą d p rzy szli M ayow ie? Bez n arzęd zi m etalo w y ch , bez zw ierząt d o m o ­ w ych, bez żad n y ch śro d k ó w lokom ocji; — w ja k i sposób w znosili te bu d o w le olbrzym ów , w y k o n y w ali cu dow ne rzeźby, p rzep ięk n e u rn y , w azy, posągi z ja sp isu i złota?

S k ą d p rz y n ie śli k u lt Z b a w iciela R asy, n a w iele w ieków p rzed C h ry s tu ­ sem ? K u lt H ero sa jasnow łosego, o złocistej brodzie — oni, ra s a ciem n a i sm agła, o skórze bronzow ej, g ra n a to w o -c za rn y c h w łosach, p o zbaw iona ś la ­ d u zarostu?

Ma UocolJ — Nie w chodzić! W szędzie rozm ieszczono ta b lic e z n ap isem w języ k u M ayów , z a b ra n ia ją c w e jśc ia do tych, czy in n y ch ru in , gdyż z a ­ rów no In d ja n ie , ja k i E u ro p ejczy cy niszczą p ię k n e rzeźby i w y d o b y te z z azd ro sn y ch ra m io n dżu n g li budow le. Na sto m il w okół C hicken Itzy w znoszą się kościoły m isy jn e, stu d n ie i h a n g a ry , b ia łą serp en ty n ą w iją się drogi —• w szystko b u d o w an e i u k ła d a n e z bezcennych, k u n szto w n ie rzeźbio­

n y ch p ły t k a m ie n n y ch , w y d o b y w an y ch z pałacó w i św iąty ń stolicy. D ziw ne — że się jeszcze ty le ostało. Gród, po p ro ś tu, b y ł zbyt olbrzym i, by n o w o ­ czesny człow iek m ógł go ta k od ra z u zniszczyć.

M iasto na piedestale.

M ayow ie — ciem ne, szczupłe cienie, o w ylękłych, bro n zo w y ch oczach, d u m n i są i te raz jeszcze ze w sp an iało ści sw oich m ia st i sztuki. „M agnifico“

p o w ta rz a ją ciągle jed n o z n ie w ie lu zn an y c h sobie h iszp a ń sk ic h słów. Czyż m o żn a sobie w yobrazić, że lu d zie tej rasy, p o siad a ją c y k a m ie n n e n a rz ęd z ia je n o i sm u k łe m ięśn ie pod je d w ab istą , cie m n ą skórą, p o tra fili w ykarczow ać w ielk ie o bszary d żu n g li, b u d u ją c ro d zaj olbrzym iego w zniesienia, znosząc p ły ty k a m ie n n e z m iejsc o setki m il odległych — ja k ? w koszach, n a w ła ­ sn y ch ra m io n a c h ? N a J u k a ta n ie ziem ia n a w e t je st luksusem . N asu w a się przypuszczenie, że c h y b a, po d o b n ie ja k w Egipcie, w ielcy „ tla p a n " — k a p ła n i M ayów, p o siad ali m oc d e m a terializo w a n ia przed m io tó w fizycznych i p rzen o szen ia ich ta m , gdzie to było p o trzeb n e; lu b też — zgęszczania en erg ji

— w m a t e r j ę --- M ówią o tern stare p o d a n ia M ayów...

Skąd tu — w ty m k r a ju bezw o d n y m i p o zb aw io n y m rzek, czerp an o wodę? „C hicken Itz a “ oznacza: „U sta źródeł Itzy “ . P e łn o tu o k rąg ły ch

„cenotes“ — stu d zień żłobionych, o z aw ro tn ej głębokości. N iedaleko c en tru m m ia s ta z n a jd u je się s tu d n ia o lbrzym ia, z w an a X to lo c, o 200 stopow ej śre d ­ nicy. Słow o to w języku M ayów je st w y m a w ian e : „Sztolök“ .

„N asze cenotes n ig d y n ie w y sy c h a ją “, z d u m ą m ó w ią M ayow ie. Ileż tu m u sia ło b yć n iegdyś g w a ru i rozm ów , ile flirtó w i śm iechu, tu w tern m iejscu , gdzie te ra z p ra s ta re , olb rzy m ie d rz e w a „C hicle“ z a n u rz a ją w ciem ną, do oliw y p o d o b n ą w odę, s p lą ta n e fren d zle sw ych czerw o n aw y ch k o rzen i.

W o d a w cenotes je s t zaw sze n a p oziom ie g ru n tu , a p ro w a d z ą do n iej ścieżki w y d e p tan e setk a m i tysięcy stóp, ob u ty ch w c h arak tery sty c z n e, d re w n ia n e s a n d a ły M ayów.

B łęk itn o -zielo n e ignana g rz e ją się tu n a słońcu, zło to-bronzow e kobiety o czarn y ch , lśn iący ch w łosach, u ję ty c h w m etalo w ą p rzep ask ę, szczupłe, g ib ­ kie, czerp ią c en n ą w odę dżungli. W odległych d n ia c h — n a m ały ch , p ię k n ie o sad zo n y ch głów kach, n o siły w odę w złotych, b ezcennych dzbanach.

138

(5)

N a o lbrzym im , rzeźbionym p ied estale zb u d o w an o C hicken Itz a — po d o ­ bne z d alek a do b ia łe j, lśn iącej w słońcu, czary k w ia tu . N a tysiące m il wokoło w m ilczen iu zasty g łe s to ją ścięte, b iałe p ira m id y M ayów, k olum ny, św iątynie, grobow ce podziem ne, p e łn e m u m ij, dziedzińce do g ry w piłkę, w ieże astronom iczne. C hicken Itza — to jed n o ze stu m ia st rasy M ayów.

P rof. S ilv an u s Mozley z In s ty tu tu C arn eg ie‘go o d n a la zł n ie d a w n o cu d n ąą, b ia łą św iąty n ię w o jo w n ik ó w , ozdobioną ty siącem ko lu m n w kształcie o lb rz y ­ m ich wężów. N a w ie lk ie j p iram id zie, tu ż obok, w znosi się o d n ow iony obec­

n ie C h ram S krzy d lateg o W ęża — n a 150 stóp p o n a d szczytem p iram id y . N ic zy ja kraina.

D ziw n y m n a ro d e m b y li M ayow ie: opuszczali często sw e osied la i w ęd ro ­ w ali w głąb puszczy n ie p rz e b y tej, by zak ład ać now e. Z a g a d k ą jest, w ja k i sposób o d b y w ali te w ęd ró w k i, n ie p o siad a ją c w cale zw ierząt ju cznych.

N a m a p a ch A m eryki m ie js c a n ieg d y ś p rzez M ayów zam ieszk ałe znaczą się p o p ro stu b iałem i p la m a m i. W ielkie, n ie z b ad a n e połacie k ra ju : Q u in ta n a Roo, C am peche, M erida, Cayo, Y axa, H o n d u ras. P rze d «Lindberghiem — n ik t tu n ie był. W Y ax a w znosi się je d n a z n a jw ię k sz y c h p ira m id n a 200 stóp w ysoka. Nosi nazw ę T ik a l = „m iejsce głosów “ . M ayow ie o p o w ia d ają, że d aw ni m ieszk ań cy tego g ro d u p o w ra c ają tu , ile razy zap rag n ą ; że dość tylko posłuchać, ja k w d u szn e noce ju k a ta ń sk ie w chodzą po szerokich sto p n iach — k a p ła n i i w o jo w n icy — n a szczyt tik a b u . I ta m ra d z ą i ro z m a w ia ją o losach potężnego n ieg d y ś p a ń stw a . S tą d n a zw a „M iejsce głosów “ .

Nieco d alej położone je s t U a xa ctu m — je d n a ze stolic (M ayow ie zm ie­

niali je często). G ru p a p ira m id w y n u rz a się pośró d ciem n ej zielen i dżungli.

N a je d n e j z n ic h — o b serw a to rju m astronom iczne. T u w y k o n y w ali k a p ła n i sw oje zad z iw ia ją ce w y liczen ia m atem aty czn e, w y k re ślają c czas zaćm ień z ta k ą sa m ą ścisłością, ja k now ocześni astronom ow ie.

Z w o ln a o tw ie ra sw e ta je m n ic e z am arłe serce k ra in y M ayów . K ry je je dżu n g la i p u s ty n ia B acalar i sk ały T u lu m i N akum , w znoszące się m iędzy ru in a m i K oba i C h icken Itza.

P rze c ię tn a w ysokość bu d o w li w Itz a ró w n a się w ysokości 10-p iętrow ych gm achów . Ileż tu się m u sia ło o d byw ać ig rzy sk i festynów , uroczystości i ob­

chodów! I j a k n iesk o ń czen ie głęboką je s t tra g e d ja tego n aro d u , k tó ry u ch o ­ dzić m u sia ł w g łąb dżu n g li p rzed h iszp a ń sk im i n ajeźdźcam i.

W szędzie, w pobliżu m a rtw y c h m ia st M ayów z n a jd u ją się szerokie aąuados — zb io rn ik i w ody deszczow ej, w yłożone p ły ta m i k am ien n em i.

W dżungli ju k a ta ń sk ie j — poza ignanas — n ie m a żad n y ch zgoła zw ierząt, ale za to bogactw o niezm ierzo n e b a rw n y c h p tak ó w i m il jo n y olb rzy m ich motyli.

Is tn ie ją p rzypuszczenia, że szczep T Iav atlo w pierw szy p rz y w ę d ro w ał do A m eryki P o łu d n . po w ielk iej k a ta stro fie a lia n ck ie j. W sk a z u ją n a to n a j ­ starsze n a zw y m iejscow ości: T lalp a m , T lax a la , T lac h a p a, T lap aco y a i t. d.

T lav atlo w ie je d n a k poszli d a le j n a Północ, podczas gd y em ig ran ci z ra s y M aya osiedli n a P o łu d n iu , z a k ła d a ją c o sied la i grody o a rc h ite k tu rz e śm ia łej i p ięk n ej.

N ajciek aw szy m m o ty w e m o rn a m e n ta c y jn y m M ayów je st sty lizo w an a* ) tw arz ludzka. Szczegółem z a s ta n a w ia ją c y m je st długa, dość szeroka t r ą b a

*) Z obacz ry s u n e k n a s tro n ic y 160.

(6)

w m iejsce n osa. T en sam m o ty w ta je m n ic zy sp o ty k am y n a ry su n k a c h dw óch n a jsta rsz y c h k siąg M ayów, które k o n k w istad o rzy h iszp ań scy p rzy w ieźli ze sobą do E uropy. J e d n a — to „Codex P e re s ia n u s “ , z n a jd u ją c a się w P a ry sk ie j

„B ibliotece N a ro d o w ej“ ; d ru g a — je s t w D reźnie. P o z a c ały m szeregiem z u p ełn ie nieo d g ad n io n y ch , a k u n szto w n ie w y k o n a n y ch ry su n k ó w — są ta m szem atyczne w y k resy stra sz liw e j b ro n i M ayów: tu n k ie l — b roń z a b ija ją c a nap ięciem w ib ra c ji dźw iękow ej, i b ro ń u ś m ie rc a ją c ą b arw ą. W y ja śn ie ń i n a p isó w w ję z y k u M ayów, w k tó re zao p atrzo n e są obie księgi — n ik t d o tąd n ie odcyfrow ał.

W ie rze n ia M ayów.

A te ra z — słów p a rę o ezoterycznych w ie rz en iac h M ayów, p rzech o w y ­ w a n y ch w a rc h iw ac h ty b e ta ń sk ic h ośrodków ezoterycznych, a zw łaszcza j e d ­ nego z n ich, czynnego i n a teren ie Europy.

Księgi M ayów (p isa n e n a je d n y m o o lb rzy m iej długości ark u szu , s k ła ­ d a n y m n a k szta łt w a ch la rz a ) m ów ią, iż p rzy szli oni z odległego i pośród w ód położonego k ra ju A tl po stra sz liw e j k atastro fie, k tó ra k ra j ten dotknęła.

Że p rzed osied len iem się n a J u k a ta n ie z atrz y m ali się i spędzili dłu g ie la ta w „K rain ie N iskiego S ło ń ca“. Z ach o w ali w sp o m n ien ia o W odzu, k tó ry n a u cz y ł ich p ism a i bu d o w n ictw a, i d a ł relig ję S ło ń ca i G w iazd a W ta je m ­ n ic zo n y ów, o słonecznej brodzie i w łosach, o ź ren icach „ b arw y n ie b a “ nosił im ię Itza m n a . M ayow ie w ierzą głęboko, że w róci jeszcze, by w yzw olić lu d Synów S ło ń ca i w znow ić ich d a w n ą potęgę.

P o d zielen i n a k asty , tw orzyli je sam i n a p o d staw ie b a d a ń p s y c h o a n a li­

ty czn y ch i astrologicznych. K ap łan i u z n aw a li cztery po d staw o w e ty p y lu d z ­ kie. C echy c h arak tery sty c z n e każdego z ty ch ty p ó w zasilali i ro z w ija li w sp o ­ sób sztuczny. J e d n y m ze sposobów , k tó ry m i się p o słu g iw ali — było sp e ­ c ja ln e k szta łto w a n ie czaszek, n a d a ją c e im form ę w łaściw ą d a n em u typow i.

M um je M ayów w y k a z u ją cztery ty p y czaszek: stożkow ate, k w ad rato w e, po d łu żn e i okrągłe.

J a k w iem y, H iszp a n ie niszczyli w szystkie z ab y tk i k u ltu ry M ayów , s ta ­ ra ją c się jed n o cześn ie o całk o w ite w yniszczenie n aro d u . A le p ra s ta re t r a ­ d y c je ezoteryczne M ayów i w iedza p rz e trw a ła do n a sz y c h czasów , dzięki ośrodkow i o k u lty sty czn em u , zn an e m u a d ep to m pod n a zw ą IB EZ . Słowo to je s t k ry p to g ram em .

I te ra z jeszcze n ęd zn i p o tom kow ie w ielk iej rasy , M ayow ie z C am peche i U oxum , u rz ą d z a ją co cztery la ta św ięto k u czci Słońca, zw an e J n tiza ya n i.

R ozpoczyna się św ięto z c h w ilą w schodu Słońca, zap alająceg o o g ień św ięty n a złotym o łtarzu . Z podziem i p rz y n o szo n ą z o staje m u m ja ostatn ieg o k ró la - m ęczen n ik a A ta h u a lp y — ostatn ieg o sy n a Słońca, i o d czy tan y frag m e n t ze sta re j księgi św iętej. U stęp ten b rz m i: „W szóstym ro k u K an, 11-go Muląc, w m iesiącu Zac, zaszło stra sz liw e trz ę sien ie ziem i w k ra in ie M u-A tl. P o d w u - k ro tn e m w y n u rz a n iu się, p o ch ło n iętą z o stała w ko ń cu p rzez w ody. Zatonęło w ów czas 10 k ra jó w rozległych n a 8060 la t p rzed n a p isa n ie m te j księgi.“ *)

*) Z obacz w „ E w o l u c j i l u d z k o ś c i “ K. C ho d k iew icza ro zd ział 10 części I I I p. t. „Z m ierzch A tla n ty d y i e m ig ra c ja A tla n tó w “, s tr. 188 i dalsze. (Przyp.

red.) 140

(7)

Adam A bdank (K raków ).

Przewroty w poglądach na wszechświat

D okończenie.

Trzydzieści lal, k tó re m a za sobą te o rja w zględności, nie s ą w y s ta r­

czający m ok resem d la je j rozbudow y. M ożna m ieć po d ziw d la ogrom u p racy , ja k a pod je j w p ły w em z aw rza ła w e w szy stk ich p o w ażnych środow iskach nau k o w y ch św iata, m o ż n a się zd u m iew ać n a d p o stępam i, k tó ry ch ju ż doko­

nała, lecz p ra c ę tę n ależy uw ażać zaledw ie za rozpoczętą.

P rzed ew szy stk iem p o w stała m e c h an ik a falow a, o p a rta n a te o rji k w antów , op raco w an ej w sw ej pierw szej p ostaci p rzez P la n c k a jeszcze p rzed końcem X IX w ieku. XV r. 1917 E in ste in zw rócił u w ag ę n a je j doniosłość a zarazem zgodność z w y m a g an iam i te o rji względności.

W przeciw ień stw ie do poglądów m ech an isty czn y ch , k tó re u w a ża ły atom za n a jm n ie jsz ą i ju ż niezło żo n ą cząstkę m a te rji, m e c h an ik a falo w a p rz y jm u je , że w a to m ie je s t ją d ro , złożone z p ro to n ó w i są elek tro n y , o b iegające to ją d ro po dro g ach z am k n ięty ch , po d o b n ie ja k p la n e ty o b ieg ają słońce. T e elek tro n y i p ro to n y n ależy uw ażać za cząsteczki podobne p ęcherzykom m gły i p o d d an e ru ch o m falow ym .

M echanika falo w a b a d a ru c h y falow e tych cząsteczek m g ły i oblicza zm ia n y gęstości w różn y ch m iejscach . Nie u w a ża więc e le k tro n u z a p u n k t- cząstkę, lecz za zgęszczenie i m iejsce zgęszczenia o kreśla p raw d o p o d o b ień ­ stw em , a więc w a rto ścią śre d n ią. W obec tego p ra w a m e c h an ik i falow ej są p ra w a m i ru c h ó w m gły, je j zgęszczeń, ro zrzed zeń i p rzesu n ięć a w d alszym ciągu nap rężeń , p ędów i ciśnień.

W e w szy stk ich a to m a ch elek tro n y są je d n a k o w e co do sw ej n a tu ry , lecz różne co do ilości. N a to m ia st ją d ra ato m ó w ró ż n ią się w ielkością ład u n k ó w elektrycznych i te różnice stan o w ią o w łasn o ściach ch em icznych p ie rw ia st­

ków i zw iązków chem icznych.

Ilość e lek tro n ó w obieg ający ch ją d ro ato m u n a zy w a m y liczba atom ow ą.

T e liczby atom ow e o k re ś la ją w szy stk ie w łasności każdego p ierw iastk a.

W a to m ie w o d o ru ty lk o je d e n elek tro n obiega około je d n e g o p ro to n u sta n o ­ wiącego całe ją d ro . W o d ó r m a więc liczbę ato m o w ą = 1. W o statn ich la ta ch odkryto ciężki w odór, n a zw a n y diplogenein, gdzie je d e n elek tro n o b ieg a ją d ro złożone z dw óch cząsteczek. J e d n ą z n ic h je s t p ro to n m a ją c y ła d u n e k elek ­ tryczny d o d atn i; d ru g ą cząsteczkę n a zw a n o „ n eu tro n e m “ , gdyż la cząsteczka jest elek try czn ie o b o ję tn ą (n e u tra ln ą ). A tom h e lu m a liczbę ato m o w ą = 2.

XV n im d w a elek tro n y k rą ż ą około ją d r a złożonego z dw óch p ro to n ó w i dw óch neutronów .

W ato m ie w ęgla, p ie rw ia stk a tak w ażnego d la życia ro ślin i zw ierząt, sześć elek tro n ó w obiega ją d ro , w k tó ry m oprócz 6 p rotonów je st jeszcze 6 n eutronów .

B udow a ją d e r ato m o w y ch dalszy ch p ie rw ia stk ó w p rz e d sta w ia się w sp o ­ sób podobny. M ianow icie p e w n a, ściśle o k reślo n a d la każdego p ie rw ia stk a ilość p ro to n ó w o ła d u n k u elek try czn y m d o d atn im , ró w n o w aży się z ta k ą sam ą ilością k rą ż ąc y c h koło ją d r a e lek tro n ó w n ała d o w a n y c h u je m n ie . Obok

(8)

p ro to n ó w je s t w ją d rz e p e w n a ilość n e u tro n ó w , k tó ra w p ły w a n a ciężar ato m o w y p ie rw ia stk a, lecz n ie b u rz y jeg o ró w now agi elek try czn ej.

N ajw ięk szy m try u m fem now oczesnej fizyki je s t zdobycie m ożności ro z b i­

ja n ia ato m u . B ad an ia C urie-S k ło d o w sk iej, je j m ęża i in n y c h fizyków (R u th e rfo rd i S oddy) w y k azały , że ato m y n ajcięższe ro z p a d a ją się w sposób sam o rzu tn y n a ato m y prostsze, a ro zp a d ten d o k o n y w a się ja k o p ro m ien io ­ w anie. Isto tą tego p ro m ien io w a n ia je s t w y rzu can ie z w n ę trz a a to m u bądź p ro to n ó w bądź n e u tro n ó w , lu b też je d n y c h i dru g ich . W o sta tn im w y p ad k u w y rzu can e cząstk i są ją d ra m i helu.

O prócz tego ro z p a d u „ sam o rzu tn eg o “ m ożna do p ro w ad zić ato m y d o ro z­

p ad u p rzym usow ego p rzez b o m b a rd o w a n ie ich cząstk am i o w ielkiej p rę d ­ kości. By rozbić ją d ro , d ziała n a ń fizyk p ro m ien ia m i R o en tg en a lu b p ie r­

w iastk ó w siln ie pro m ien io tw ó rczy ch : ra d u , u ra n u , toru. D z iałają te p ro m ie ­ n ie ja k b y n iosły pociski w y rzu can e z k a ra b in u m aszynow ego, przyczem n ie k tó re z n ic h tra fia ją w ją d ro ato m u i ro z b ija ją je. R ozbity ato m s ta je się in n y m p ie rw ia stk iem , zw ykle n ie trw a ły m , gdyż p o szu k u ją c sw ej now ej rów now agi, w y rzu ca ju ż sam o istn ie dalsze cząsteczki z siebie.

Czas takiego s z u k a n ia n ow ej ró w n o w ag i m oże b yć b ard zo długi. C iała p rom ieniotw órcze, a w ięc ro z p a d ając e się sam o rzu tn ie, zaczęły te n proces p raw d o p o d o b n ie jeszcze wów czas, gdy m a sa k u li ziem skiej o d e rw a ła się o d słońca. T y c h p rz e m ia n dotychczas nie skończyły.

M ater ja je s t energją.

O d k ry cia pro m ien i R o entgena i p rom ieniotw órczości n ie k tó ry c h p ie r­

w iastk ó w d a ły n a m ja k b y now e oczy do p a trz e n ia n a to, co zow iem y m a te rją i no w e sposoby je j po zn an ia. M ikroskop, z k tórego ta k d u m n ą b y ła m ech a- n isty k a , o k azał się p rz y rz ą d em b a rd zo n ie p o ra d n y m , gd y idzie o atom y.

W sz a k n a jm n ie jsz y p rzed m io t w id zialn y przez m ik ro sk o p b y ł jeszcze ta k o grom ny, że z aw ie ra ł m ilia rd y atom ów . P ro m ie n ie R o en tg en a o raz p ro m ie ­ n ie w y d zielan e p rzez ra d , u ra n , tor, sk iero w an e do ro z b ija n ia atom ów , p o zw oliły n a m p o zn aw ać s k u tk i ty c h d z ia ła ń a tern sam e m pośred n io zbadać sam e atom y.

W y n ik ła stąd z m ia n a z a p a try w a ń n a b u d o w ę m a te rji i w niosek, że je st o n a n a tu ry elek try czn ej. M aterję n ależy uw ażać z a zb ió r cząsteczek n a ła d o ­ w a n y ch elektrycznością. T em sam e m cała m a te rja je s t sk u p ien iem en erg ji, zaś poszczególne s k u p ie n ia p rz e d sta w ia ją się n a m ja k o bardzo, w ielce i n ie ­ z m ie rn ie złożone g ru p y , począw szy od d ro b in aż do c ia ł n iebieskich. K ażdy a to m w ty ch g ru p a c h p rz e d sta w ia zaś sk u p ien ie en erg ety czn e sw oich cząste­

czek, k tó re d ąży do ró w now agi, jeżeli n a to p o z w a la ją ła d u n k i elektryczne, lu b też n ie je s t w rów now adze, gdy zac h o d z ą z m ia n y w u k ła d z ie p rotonów n eu tro n ó w i elektronów .

P rz y ty c h z m ia n ac h u k ła d ó w w e w n ą trz atom ów w y zw ala się e n erg ja w e w n ę trzn o -ato m o w a i choć m a le ń k a d la poszczególnego ato m u , to jed n ak , zw ażyw szy ilości atom ów , s u m u ją c a się n a w ielkości olbrzym ie. Obliczono, że p rzy zam ian ie ty ch a to m ó w w odoru, k tó re się m ieszczą w 1 cm sześciennym n a ato m y h elu , w y z w a la się (teo rety czn ie) ta k a ilość en erg ji, ja k a — w y ra ­ ż o n a w je d n o stk ac h p ra c y — d a ła b y 193.000 K ilow at-g o d zin . N iestety, n ie

142

(9)

doszliśm y jeszcze do sposobów , ażeby tę e n erg ję ekonom icznie w yzw olić i zużytkow ać. C hociaż o n a w p ie rw ia stk ac h p ro m ieniotw órczych w y zw ala się sam a, to je d n a k z pow olnością trw a ją c ą m ilja rd y lat, a n a razie n ie z n a ­ m y m etod, k tó reb y p ozw oliły zw iększyć prędkość tego w y zw alan ia.

K ażdem u w y zw o len iu e n e rg ji z a to m u o d p o w iad a z m ia n a jego m asy i w tern tylko znaczen iu d a w n e p ra w a z ac h o w a n ia m asy i z ac h o w a n ia en erg ji są w ażne, jeżeli je złączym y w jed n o p ra w o z ac h o w a n ia m a sy + en erg ji.

W y n ik a z tego, że su m y w yzw olonej en erg ji i zm n iejszo n ej m a sy w ato m ie są ilościam i stałem i, zaś e n erg ja i m a sa są dw iem a częściam i lu b od łam am i tej sam ej w ielkości.

Z w iązki te s ta j ą się ja sn e , jeżeli w y o b razim y sobie całość ato m u ja k o cyrk, w którego śro d k u la ta ją c a pszczoła p rz e d sta w ia ją d ro , zaś bliżej ścian obiegające robaczki św ięto jań sk ie b ęd ą elek tro n am i. Z bliżenie się robaczków do pszczoły będzie rów n o zn aczn e z w yro b ien iem en erg ji i zm n iejszen iem inasy. P ie rw ia stk i pro m ien io tw ó rcze s ą n a w et ta k b o gate w ow e robaczki ś w ięto jań sk ie — elek tro n y , że m a ją c ich w a to m ie po 83 do 92, w y rz u c ają je sam o czy n n ie n a z ew n ą trz c y rk u i to n ie sam e, lecz w to w arzy stw ie cząste­

czek, o d ry w a n y c h od pszczoły. T a k ie m a rn o traw stw o m ści się je d n a k n a nich i oto z biegiem czasu s u b sta n c ja ra d u zam ien ia się n a sk u p ien ie atom ów ołow iu, podczas gdy w y rzucone cząstki tw o rz ą hel.

S treszczając pow yższe w y n ik i dochodzim y do p rz e k o n an ia, że m a te rja taka, ja k ie j w ra ż en ia o d b ie ra m y w um yśle, a więc złożona z b ry ł w ciałach stałych lu b też ze szty w n y ch p u n k tó w w cieczach i gazach, n ie istn ieje w rzeczyw isto ści. T a k ie w ra ż en ia b y ły źródłem szeregu złu d zeń tern s iln ie j­

szych, że dziedziczonych od po czątk u is tn ie n ia ludzkości, k tó ra zaw sze u siło ­ w ała w tłoczyć „rzeczy“ w p rzestrzeń i czas, to znaczy n a d ać rzekom ej m a te rji stan y rozciągłości i trw a n ia .

P o jm u ją c obecnie d a w n ą m a te rję ja k o energję, o d rzu cam y „ sta n y “ , a p rz y jm u je m y szeregi zdarzeń. Tern sam em zn ik a p o d ział a n a w e t p rz e ­ paść m iędzy „ zd arzen iam i poza n a m i“ a procesam i, k tó re się d z ie ją w n a ­ szych u m y słach , g dyż te procesy, id en ty czn e z m yśleniem , s ą także zd arze ­ n iam i.

T ak i w y n ik , o d rz u c ając y d a w n y ś w ia t m a te rji, je st isto tn ą cech ą now ego p oglądu n a w szechśw iat. O dtąd św ia t m a te rji i św ia t d u cha jed n o czą się w w szech św iecie energji. T o n ow e p o jęcie en erg ji n ie d a je się je d n a k że w tłoczyć w d a w n e ok reślen ie m e c h an isty k i, gdzie e n e rg ja b y ła tylko zd o l­

nością do w y k o n a n ia pracy, lecz p o siad a daleko szersze i głębsze znaczenie.

P ro m ien io w a n ie.

W y zw o lo n a z ato m u e n e rg ja m oże o d d ziałać n a in n y ato m i w yw ołać w n im od p o w ied n ie z m ia n y . Jeżeli n ie d z ia ła n a in n y atom , w ta k im razie je st e n e rg ją sw obodną, b ieg n ącą p rzez w szechśw iat ja k o p ro m ien io w a n ie.

C ząstki p ro m ien io w a n ia n a zy w a m y fo to n a m i i p rz y z n ajem y im p e w n ą d łu ­ gość, podobnie ja k k u lo m p ęd zący m m o ż n a p rzy zn ać p ew n e średnice. F o to n y o w spólnem źródle w y jścia i zbliżonej długości p o s ia d a ją cechy ru c h ó w fa lo ­ wych, w któ ry ch ciągi fotonów p ęd zą z p ręd k o ścią 300.000 k m n a sekundę.

T a prędkość p ę d u fotonów je st w sp ó ln ą d la w szy stk ich ro d zajó w p ro m ie -

(10)

n io w ań . O bliczono ją (R öm er i F ire a u ) d la tych pro m ien i, k tó re d z ia ła ją n a n asze oko ja k o św iatło.

P ro m ie n ie św iatła stan o w ią ty lk o d ro b n ą część d o tąd p rzez fizykę o d k ry ­ ty c h i po zn an y ch p ro m ien io w ań . N ie w id zim y tak ich , któ ry ch fale s ą zbyt krótkie, a w ięc p ro m ien i R oentgena, lecz m ożem y odczuć ich d z ia ła n ie jak o ro d zaj b o m b a rd o w a n ia bardzo szkodliw ego d la organizm ów . N ie w id zim y tak że p ro m ien i o d łu g ich falach , lecz o d b ie ra m y o d n ic h w rażen ie ciepła.

P ro m ie n ie o b ard zo dłu g ich fa la c h w y tw a rz am y d la celów ra d jo fo n ji.

P o jęcie p ro m ien io w a n ia ja k o en erg ji fotonów w y k lu cza istn ien ie e teru , którego h ip o te ty c zn a konieczność d o m in o w a ła w d a w n iejsz e j fizyce. G dyby bow iem p rom ienie, p o ję te ja k o en erg ja , p rzech o d ziły p rzez eter, to e n erg ja ta m u sia łab y p rzejść do eteru. A w ięc c ia ła gorące, w y sy łają c e p ro m ien ie cieplne, m u sia ły b y oddać tę e n erg ję n a o g rzan ie eteru . Tern s am e m ich te m p e ­ r a tu ra sp ad ła b y do absolutnego zera = — 273», co je st sprzeczne z d o św iad ­ czeniam i.

E n e rg ję fotonów m ierzy m y częstością ich d rg a ń w je d n e j sek u n d zie i w y ­ ra ż am y w edle P la n c k a ilością k w antów . P rzy ro z m a ity c h fa la c h ta ilość je s t ró żn a i p rz e d sta w ia m y ją ja k o iloczyn czynników , z k tó ry ch pierw szy je s t stałym . O k reślam y go sy m b o lem h, ja k o s ta łą P la n c k a dla p ro m ien io w ań w e w szechśw iecie. Jeżeli częstość d rg a ń = v, to o trz y m a m y elem en t e n erg ji e, z w an y k w a n tem z zw o ru e = hv. K w an ty s ą więc sk u p ien iam i en erg ji o p ew ­ n y c h o k resach d rg ań . P ro m ie n io w a n ia pozafiołkow e, do k tó ry ch n a le żą p ro ­ m ien ie R oentgena, m a ją z n aczn ie w ięk szą en erg ję, n iż p ro m ien ie św ietlne, te zaś w iększą, n iż p ro m ien ie pozaczerw one, cieplne. D latego p ro m ien ie R o entgena p rz e n ik a ją przez lu źn iejsze tk a n k i, a w ięc p rzez ciało ludzkie.

U żyte zaś do b o m b a rd o w a n ia atom ów , sp ro w ad z a ją w n ic h z m ia n y ją d ra i elektronów .

P ro m ie n io w a n ie kosm iczne.

P ocząw szy od r. 1912 fizycy: H ess i K olhörster, w znosząc się b a lo n a m i d o w ysokości k ilk u tysięcy m etrów , zau w aży li, iż n a elek tro m ierze d z ia ła ją b ard zo p rz e n ik liw e p ro m ien ie, k tó re n ie pochodzą a n i z ziem i a n i w y łącznie ze słońca, g dyż w nocy ich d z ia łan ie je s t ró w n ie silne, ja k w dzień. D alsze b a d a n ia fizyków M illikana, C om erona, A n d erso n a, R eg en era i i. w y kazały, iż źródeł ty c h p ro m ien io w a ń n ależy szu k ać w e w szechśw iecie i stą d p o w stała n a zw a p ro m ien i kosm icznych.

P rzen ik liw o ść ich je st ta k w ielką, że przech o d zą jeszcze p rzez sześcio­

m e tro w ą w a rstw ę ołow iu i ć w ierćk ilo m etro w ą g łąb w ody. N ie są jed n ak o w e, raczej sk ła d a ją się z g ru p p ro m ien i o różn ej p rzen ik liw o ści, a tern sam em różn ej en erg ji. W iele z n ic h zo staje p o ch ło n ięty ch przez a tm o sferę ziem ską, lecz te, k tó re s p a d a ją n a ziem ię, m a ją jeszcze e n erg ję o lbrzym ią. W k ażd ej sek u n d zie ro z b ija ją po k ilk a ato m ó w w k a żd y m cen ty m etrze sześciennym naszego p o w ie trz a i m il jo n y ato m ó w w o rg an izm ach ż y ją cy c h a w ięc i lu d z ­ kich. W te n sposób uleg ły ju ż p rz e m ia n ie i zniszczeniu olb rzy m ie ilości m a te rji w e w szechśw iecie.

P ró b y obliczeń e n erg ji, z ja k ą p ro m ien ie kosm iczne d z ia ła ją n a p o ­ w ierzch n ię ziem i, d a ją w y n ik i im p o n u ją c e, albow iem w 1 sek u n d zie 2,5 m iljo - n a koni m ech an iczn y ch .

144

(11)

P ro m ien io w a n ie biologiczne.

G u r w itsch i in n i fizjologow ie rozpoczęli od r. 1923 b a d a n ia n a d p ro m ie ­ n io w an iem org an izm ó w ży jący ch : ro ślin i zw ierząt. Istn ie je ju ż szereg d o ­ św iadczeń, że ro z m a ite ży jące tk an k i w y sy ła ją n ie w id z ialn e pro m ien ie, które m a ją c h a ra k te r kró tk o falo w y ch a więc n a le żą do tego sam ego d ziału, co p ro ­ m ien ie pozafiołkow e, R o entgena i kosm iczne. B ad a n ie ty ch p ro m ien i n a p o ­ ty k a je d n a k n a o g rom ne tru d n o ści, stoi bow iem n a g ran icy tego, co m ogą w y k ry ć d otychczasow e m eto d y fizykalne. N a ra z ie is tn ie n ie ty ch pro m ien i, ich źródeł i biologicznych d z ia łań d a je się w yśledzić sposobam i biologicznym i, k tó re ty lk o s tw ie rd z a ją fakty. N ie u le g a w ątpliw ości, że rozw ój ty ch b a d ań może rzucić zu p ełn ie now e św iatło n a ta k w a żn ą a ciągle n ie ro z w ią za ln ą zagadkę życia.

Jeżeli p ro m ie n iu ją atom y, jeżeli w szech św iat w y p ełn ia p ro m ien io w an ie kosm iczne, jeżeli p ro m ie n iu ją o rg a n iz m y żyjące, to u o g ó ln ia ją ca m yśl lu d zk a dochodzi do w niosku, że w szystko, co się d a w n iej zw ało m a te rją a co dziś n azw iem y sk u p ien iem energetycznem , d ąży do przeisto czen ia się w tę form ę en erg ji, k tó rą stan o w i p ro m ien io w an ie. K ońcow ym stan em , do którego d ąży w szechśw iat, byłoby zatem p ro m ien io w a n ie rozłożone ró w n o m iern ie w czaso­

p rzestrzen i. T a k i końcow y sta n w szech św iata będzie stan e m doskonałego spokoju, w y k lu czająceg o istn ie n ie życia. T a k w y g ląd a zrew id o w an e przez teorję w zględności pojęcie e n tro p ji.

S u m u ją c w y n ik i, do k tó ry c h doszła te o rja w zględności, w idzim y, że je j o d k ry cia i zdobycze id ą w dw óch k ie ru n k a c h . P ierw szy : to d zied zin a cząste­

czek a więc b u d o w a w n ę trz a atom ów , ro z b ija n ie tychże, z m ia n y p o w stałe i b a d a n ia en erg ji d z ia łają c y c h i u ja w n io n y c h . T ą d zied zin ą z a ję ła się m e c h a ­ n ik a falo w a o p a rta o te o rję k w an tó w i tra k tu ją c a d a w n ą m a te rję , ja k o e n er- gję. T reść ty ch w szy stk ich do ciek ań stan o w i szczególną teorję w zględności a je j p rzed m io tem je s t m ikrokosm os', czyli św iat m aleńkości.

D ru g ą dziedzinę b a d a ń stan o w i w szechśw iat. E in ste in d a ł p o czątek r e ­ w izji pojęć czasu i p rzestrzen i i z szeregiem u czonych u s ta lił n ow e pojęcie czasoprzestrzeni, ja k o cztero w ym iarow ego i zakrzyw ionego k o n tin u u m . T reść takich dociekań stan o w i ogólną teorję w zględności, k tó rej p rzed m io tem je st m akrokosm os, czyli w szechśw iat. P rzeg ląd w iadom ości o w szechśw iecie z tego now ego stan o w isk a dopro w ad ził do w ażn ej zdobyczy, k tó rą stan o w i te o rja o ciągłem ro zszerzan iu się w szechśw iata.

Ł ączn ik m iędzy szczególną a ogólną te o rją w zględności stan o w ią b a d a n ia n a d en erg ją , m a ją c ą postać p ro m ien io w an ia.

Z w ażm y bow iem , że o kres an tro p o m o rficzn y w dziedzinie p o z n aw a n ia ograniczał się do ro zw ażań czterech żyw iołów : ziem i, ognia, po w ietrza, w ody.

O kres m e c h an isty c zn y p o zn ał ato m y c ia ł stały ch , ciekłych i gazów , b a d a ł ich połączenia w ziem sk ich w a ru n k a c h te m p e ra tu r i c iśn ień i ro zw ażał w iele ro d zajó w en erg ji, k tó re b a d a ł i stosow ał ja k o „siły “ .

O kres dzisiejszej fizyki cech u je b a d a n ie p ro m ien io w ań i w tej d zied zin ie obiecuje sobie ludzkość o d k ry cia, o ja k ic h n ie m arzo n o w u biegłym , ta k b o g a­

ty m w postępy, w ieku. W ells p o w ia d a: „B a d a n ia n a d p ro m ien io w a n ie m stan o w ią św it now ego d n ia w d z ie jac h ludzkości“ . B ragg kończy sw ą p ię k n ą książkę „Św iatło “ z d an iem : „M am y z aiste p ra w o pow iedzieć, że w szechśw iat

(12)

u tk a n y je st ze św iatła, jeżeli słow u — św iatło — przy p iszem y jeg o p ełn e zn aczen ie“ .

Zakończm y p y ta n ie m : Czy n o w a fizy k a p rz e k re śla i o d rz u c a d aw n ą?

T a k ie bow iem ra d y k a ln e sąd y w y ra ż a ją n iektórzy. O d p o w ia d a n a to M illikan:

„W n a u ce n ie m a rew o lu cji, są ty lk o ew olucje, a więc p rzew ro ty pow olne.

E in ste in n ie w y k lu cza N ew tona, tylko go dopełnia. M echanika N ew to n a b y ła o d zw iercied len iem faktów do św iad czaln y ch i w ty ch g ra n ic a ch będzie o na w iecznie p raw d ziw ą. C ałokształt teo rji N ew tona z o sta ł w cielony do teo rji E in s te in a “ .

K. C hodkiew icz (L w ów ).

Michał Nostradamus

4. J ę z y k c e n t u r y j.

Jeśli się bez odpow iedniego p rzy g o to w an ia zaczniem y w czy ty w ać w c en ­ tu rie N ostradam usa, doznam y z początku niem iłego zdziw ienia a m oże naw et dużego rozczarow ania. M iędzy poszczególnym i k w atrjenam i (zw rotkam i) nie ma żadnej łączności a całość w y g ląd a — ja k pow iada jeden z kom en tato ró w 1) — jak m row isko, k tó re ktoś paro k ro tn ie kijem p rzeo rał, albo ja k p o g ruchotana na drobne kaw ałki m ozaika. Pod w zględem chronologii opisyw anych zdarzeń m am y ten sam obraz. Obok przepow iedni w spółczesnych N ostradam usow i um ieszczone są przepow iednie odnoszące się do czasów i zdarzeń, k tó re m iały m iejsce w dwieście, trz y s ta i więcej lat po śm ierci w ieszcza a tak że i do zd a­

rzeń z dalekiej przyszłości, k tó ry ch praw dziw ość będą m ogli dopiero spraw ­ dzić nasi potom kow ie. T a k sam o sam języ k działa z po czątk u o d straszająco , tak, że bez dobrego ko m en tarza szkoda się w ogóle zab ierać do czy tan ia cen- tu ry j. Jęz y k ten je st ty lk o napozór starofrancuskim . Z aw iera on ty le w yrazów obcych, łacińskich, greckich, hebrajskich, że często fran cu szczy zn a praw ie się zatra ca . B udow a zdania, składnia je st przew ażnie łacińska, dlaczego — zoba­

czym y później. U żyw a N ostradam us tak ulubionych w ty ch czasach przenośni, przestaw ień zgłosek, p rzestaw ień liter, odw rócenia słów i posługuje się bardzo często obrazam i z m itologii klasycznej i w schodniej, k tó rą z n ał i doskonale opanow ał, tak , że każde w y rażen ie m oże m ieć dw a lub n aw et więcej znaczeń i bez głębokiej znajom ości tego ję z y k a i sposobów jego użycia, tłum aczenie kw atrjenów p rzed staw ia w ielkie ry zy k o . P rzy c z y n ia się do teg o rów nież lako­

niczność sty lu i jego, że ta k pow iem , sten o g raficzn y układ. C zasem jedno lub dw a słow a w y ra ż ają całą m yśl lub zdanie, które w innym i now oczesnym języku m ożna o ddać ty lk o p rzez szerokie opisanie. P o d am p rzy k ład y , które zestaw iam w edług Le P e lle tie ra (rok 1867) i innych późniejszych kom enta­

to ró w 1) :

Le G rand-Chiren — oznacza w dan y ch k w atrjen ach H en ry k a IV-go. C h i - r e n je st an ag ram em od „H enri“, k tó re to imię w ty c h czasach pisane było H e n r i c , z łacińskiego H enricus.

') C. L o o g: Die W e issa g u n g e n des N o stra d a m u s, s tr. 9.

*) P rz y s tu d io w a n iu N o s tra d a m u s a — w y d an ie 2-tom ow e c e n tu r y j A n ato la Le P e lle tie ra z r. 1867 je s t n a jle p s z y m i w sz e c h stro n n y m k o m e n ta rz e m . N owi k o m e n ta to ro w ie m a ło tu ju ż d o rzu cili n o w y ch szczegółów .

146

(13)

Aem athien — oznacza Ludw ika XlV-go. Co to znów za określenie i skąd się w zięło? M usim y tu sięgnąć do m itologii staro ży tn ej. Em ation b y ł synem K efalosa i A urory (jutrzenki), k tó ry otw ierał bram ę O limpu Apollinowi, w y jeż­

dżającem u rano na sw ym ognistym wozie, by o g rzać i oświetlić pogrążoną w m rokach nocy ziem ię. Em ationem musi w ty c h k w atrjen ach b yć ktoś, kto w praw dzie sam nie je st bogiem słońca, ale g rzeje się w jego blasku i słońce m a jak o sw ą dewizę. W iem y, że Ludw ig XIV n azy w ał się sam „królem słońca“

(łe roi Soleil) i do niego się p rzy ró w n y w ał — i ciekaw em jest, że w szystkie k w atrjen y , w któ ry ch główną osobą je st Em atjon, odnoszą się do czasów i osoby Ludw ika XIV-go.

Słowo C apet-esleu oznacza zw ykle Ludwika XVI-go. C apet je st to p rz y ­ dom ek Hugona, założyciela d y n a stii francuskich K apetyngów . Esleu je st to słowo staro fran cu sk ie (rom ańskie) rów noznaczne ze słowem eto, tj. w ybrany.

O znacza zatem to pojęcie kró la dziedzicznego, k tó ry ponadto jeszcze został

„w y b ran y “ i m oże się odnosić we Fran cji tylko do Ludw ika X V l-go, k tó ry był z początku absolutnym i dziedzicznym m onarchą a p rz y końcu panow ania m onarchia stała się k o n sty tu cy jn ą. I znów we w szystkich k w atrjen ach odno­

szących się do w ielkiej rew olucji francuskiej i Ludw ika XVI-go sp o tykam y określenie C a p e t - e s l e u .

La T e te rase oznacza N apoleona. O kreślenie je st jasne. „O strzy żo n a gło­

w a“ to k o n tra st now ej d y n astii cesarsk iej, k tó ra odrzuciła długie w łosy i pe­

ruki, które by ły udziałem poprzedniej d y n a stii królew skiej K apetyngów . L e B o iteu x oznacza w przepow iedniach — księcia B ordeaux. 1 tu znów trzeba sięgnąć do h istorii. Książę B o rd eau x spadł z konia pod K irchbergiem w A ustrii w r. 1841 i w skutek tego upadku okulał. B o i t e u x zn aczy kulaw y, chrom y. O kreślenie to stale je st używ ane, gdy chodzi o osobę teg o księcia.

Jest to jeden z b ard zo dobitnych dow odów jasnow idzenia w p rzy szło ść i o ka­

zuje, że N ostradam us w i d z i a ł osoby, o któ ry ch mówi w kw atrjenach.

R ozpiętość la t od 1555 do 1841 nie g ra tu zupełnie roli. Zobaczym y to z re sz tą jeszcze później w ielokrotnie.

P o d słow am i L e G rand-N eveu (lub N e p v e u ) oznacza we francuskim b ratan k a, synow ca lub sio strzeń ca. N ietrudno tu ro zstrzy g n ąć, że określenie G rand-N eveu odnosi się do N apoleona Ill-go, cesa rz a F ran c ji (1852— 1870, syna Ludw ika B o n ap arte, k tó ry był rodzonym bratem N apoleona I-go, osadzonym przez niego na tronie holenderskim . J e s t to zatem b ra ta n e k N apoleona, a „W ielki“, bo był te ż cesarzem Francji.

Poil-crespe sto su je N ostradam us na określenie włoskiego króla W ik to ra Em anuela Ii-go. B yt to faktycznie m onarcha, k tó ry m iał kęd zierzaw ą brodę.

I znów jasnem jest, że N ostradam us m usiał tę brodę w i d z i e ć , jeśli o niej tak w y raźn ie pisze a p rzy tem nie n ależy zapom inać, że król ten panow ał w latach od 1861— 1878, zatem p rezszlo 300 lat po pierw szem w ydaniu centuryj.

G aribaldiego n azy w a N ostradam us, w k w atrjen ach , w k tó ry ch o nim Pisze, zaw sze L'A spre. I właśnie, gd y w ielki włoski rew olucjonista w r. 1862 podjął pochód n a R zym , zo stał pod A s p r o m o n t e ro zbity p rzez rządow e w ojska włoskie i ciężko we w alce raniony. B ył p rzez w spółczesnych n a zy ­ w any „człow iekiem z A sprem onte“. — I co na to p rzeciw nicy jasnow idzenia w czasie? 1

(14)

Ta niezrozum ialość i dw uznaczność określeń, ten ciem ny i z ag m atw an y sty l, nieraz całkiem na w zór zn anych w różb p y ty jsk ich , nie je st w cen tu rjach p rzypadkow ym , ale leżał w zam iarach i planach N ostradam usa. Mówi o tern sam wieszcz w jednem m iejscu’) w ty m sensie, że „w zabaw ce ty się cy ciem ­ nych rym ów o d k ry w a i z a ta ja przy szłe zdarzen ia z życia wielkich potentatów i długi szereg innych zdarzeń, k tó re to jed n ak przepow iednie z o sta n ą od k ry te dopiero w tedy, g d y d an y w ypadek u zew nętrzni się w świecie fizycznym .“

W spom inałem już poprzednio, że N ostradam us przepow iedniam i swemi chciał w spółczesnym i potom nym ok azać i udowodnić, że ew olucja św iata i ludzkości nie je s t w ypadkow a nieskoordynow anych p rzy czy n i faktów zew nętrznego ży cia i działania, ale podlega m ądrem u kierow nictw u w yższych p o tęg i odb y w a się w edług planu B ożego, ustalonego na wieki naprzód dla tej ewolucji. I on ten plan w i d z i a ł w sw em jasnow idzeniu p rzyszłości i obwie­

szcza nam jego szczegóły. Z drugiej stro n y znów, jak sam p rzy zn aje, n i e- d o b r z e je st zn ać p rzyszłość we w szy stk ich szczegółach, bo jednostki nie­

odpow iedzialne m ogłyby się p rzeciw staw iać tej planow ej ew olucji i utrudniać jej postęp — i d lateg o c e l o w o z a c i e m n i a w ieszcz sw e przepow iednie dw uznacznością i stylem języ k a i p rz e rz u ca um yślnie chronologiczny porządek kw atrjenów . P rzy p u szczam również, że obaw iał się N ostradam us trochę i o w łasną osobę. W ow ych c za sac h nie było zb y t bezpiecznem p rzepow iadać królom c zy dostojnikom państw ow ym fa k ta niem iłe! W ieszcz m ógł się szybko sam znaleźć na szafocie lub pod szubienicą. T o w sz y stk o razem spowodow ało tak i języ k i układ cen tu ry j, że niezm iernie tru d n ą, poza m ałym i w yjątkam i, je st id en ty fik acja z d arze ń om aw ianych w centurjach, a k tó re m ają dopiero nadejść — a całkiem jasn o p rzed staw ia się d an a przepow iednia, gd y fakt om a­

w iany zajdzie — w tedy widzi się, że z o sta ł on p rzez w ieszcza z najdrobniej­

szym i szczegółam i o d tw orzony i opisany.

B ad an ia p rzeprow adzone p rzez sze re g kom en tato ró w daw nych i now szych z d a ją się w sk azy w ać, że N ostradam us w sz y stk ie sw e przepow iednie p isał n a j­

pierw p ro zą i to w po rząd k u chronologicznie odpow iadającym biegow i zdarzeń.

N aturalnie już i w tej red ak cji p ro zą używ ał staro fran cu sk ieg o ję z y k a (n arze­

cze langw edockie), k tó ry m się posługiw ał w codziennej m ow ie i ty ch w sz y st­

kich słów z obcych języków , obrazów z m itologji i figur językow ych, o k tó ry ch m ówiliśm y. P o d e jrz e w ają n iek tó rzy kom entatorow ie, że pew ne u stęp y tłum a­

c z y ł z francuskiego na łacinę i p rzerab iał znów potem na fran cu sk i z zacho­

w aniem b rzm ień w y razó w i składni łacińskiej. W eźm y w iersz n a stę p u ją c y :

„Voięi la m o rt qui s ‘approche.

C eci e st m on cad eau ro y al e t m on testam en t.“

W przeróbce n a łacinę m usiało to zdanie b rzm ieć: „Adhuc m ors ap p ro ­ pinquat, donum reg ale legatum que“ — zaś w ory g in aln y m kw atrjen ie o trz y ­ m ał ten w iersz form ę fran cu sk ą: „Encore la m o rt s‘approche, don ro y a l et leg at.“ (P re sa g e s, k w a trje n 137.) J e s t to jed n a z tajem nic zaciem nionego celo­

wo ję z y k a c en tu ry j N ostradam usa.

P raw dopodobnie z form y prozaicznej przerobił potem N ostradam us te przepow iednie w form ę w ierszow aną, a poszczególne k w a trje n y p o przerzucał

*) L ist do s y n a C ezara, § 11.

148

(15)

w czasie, rozbijając ich chronologiczny p o rząd ek i w te d y dopiero uznał, że dość ju ż zaciem nił p rz e jrz y sto ść przepow iedni, by uniknąć niebezpieczeństw , o k tó ry ch poprzednio pisałem .

Zachodzi te ra z p y tan ie, czy to celowe pom ieszanie ow ych p raw ie ty siąca zw ro tek zostało dokonane na ślepo, na los szczęścia, c zy też zo sta ły one poprostu zaszy fro w an e w edług pew nego ustalonego klu cza? D aw niejsi kom en- tatorow ie sądzili, że pom ieszanie zostało dokonane na los szc z ęśc ia ; z now szych kom entatorów je d y n y C. L o o g staw ia bard zo śm iałą tezę, że k w atrjen y z o sta ły zaszyfrow ane. P rzep ro w ad za na to bardzo ciekaw y i b y s try dowód, ba naw et tw ierdzi, że o d k r y ł t e n s z y f r i może z całą pew nością ustalić chronologję k w atrjenów od początku cen tu ry j do ich końca. O o d kryciu tern pom ówim y w jed n y m z późniejszych rozdziałów .

Na zakończenie m uszę jeszcze zazn aczy ć, że id en ty fik acja kw atrjenów je st o ty le ułatw iona, że N ostradam us na pew ne osoby w y stęp u jące w przepo­

w iedniach, na dane k raje, m iasta, okolice a n aw et na pew ne pojęcia ogólne używ a stale jednych i ty chsam ych określeń. I tak np. F ran cję n azy w a stale

„L e T e m p i e “ — pochodzi to od łacińskiego t e m p l u m , co w staro łaciń - skiem oznaczało ho ry zo n t nieba a poniew aż N ostradam us, ja k sam podaje, spi­

sy w ał swe przepow iednie siedząc p rz y oknie w porze nocnej i p a trz ą c w gw iaź­

dziste niebo F ran cji — n azy w a tę F ran c ję niebem. P a ry ż określa m ia n a m i:

La G rande Cite, B abylone, M esopotam ie, albo Le 48e degre. P ierw sza i dru g a nazw a w yw odzi się od w ielkości stolicy, M ezopotam ią nazy w a P a ry ż przez analogję położenia geograficznego: m esos potam os == m iędzy dw om a rzekam i, lak M ezopotam ja leżała m iędzy E ufratem a T y g ry sem , ta k i P a ry ż leży m ię­

dzy Sekw aną i M arną. O statnie określenie odpow iada położeniu P a ry ż a pod 48° szerokości geograficznej północnej. F rancuzów n a z y w a : Le G ran d Peuple, les G allots (od łać. G allus — kogut) i les C eltes.

W łochy n azy w a L e C i e l (w łoskie niebo) albo l a B a l a n c e (od astrologicznego znaku W agi, którem u W łochy m ają podlegać. R zym zwie l a C i t e S o l a i r e (m etropolja ch rześcijań stw a, w k tó rej sk u p iają się p ro ­ mienie w iary ) lub l e M i l i e u d u m o n d e (centrum kościoła u n iw ersal­

nego). W łochów określa jak o l e s L i g u r i e n s (od Ligurji) albo T r o y e n s (T rojanie — E neasz p rzy w ęd ro w ał do Italji z Troji).

C iekaw e są określenia Anglji. M am y tu n a zw y : l e P a n p o t e n t d e s m e r s (pan — potens = potężna na m orzu), N e p t u n , l e s I s l e s (w yspy tj. A nglja i Irlan d ja). A rcyciekaw em je st to, że w czasie, gdy N ostradam us pisał sw e przepow iednie, nikomu w Europie się jeszcze nie śniło o potędze m or­

skiej A nglji — w ładczynią m órz była w ted y flota hiszpańska. Anglików nazyw a l e s T a m i n s , je st to sk ró t z T a m i s i e n s , tj. m ieszkających nad Tam izą.

B ard zo ciekaw e je st określenie Polski. N azyw a P olskę l a G r a n d ę P e s c h e . G reckie słowo pessikos, lub pesseu tiko s oznacza k ostkę do gry.

Nazwa ta je st m etafo rą z am iast l a G r a n d e J o u e u s e , tj. „W ielki G racz“.

Jest to aluzja do w ybieralności n aszy ch królów , do w ielkiej g ry , ja k ą w tym kierunku prow adziliśm y. P o zatem jednak o P olsce mówi bard zo m ało i zajm uje się nią zaledw ie w kilku k w atrjenach.

P rz y k ła d y te d ad zą czytelnikom dość dokładny o b raz języ k a i układu cen­

tu ry j, k tó ry ch w iarogodnością zajm iem y się w następ n y ch rozdziałach.

(16)

J ó z e f Św itko w ski (Lwów)

Badajmy magnetyzm

Leczenie m ag n ety zm em z aczy n a v— w espół z leczeniem ziołam i — w cho­

dzić znow u w „m odę“ . Z a jm u j? się n ie m coraz pow szech n iej n iety lk o ludzie p ry w a tn i — ch o rzy i zdrow i — lecz także d o ktorow ie m edycyny, k tó ry ch nie z ad o w a la leczenie now oczesne śro d k a m i chem icznym i i z astrzy k am i. M am y zatem „ re n e sa n s“ m a g n e ty zm u żyw otnego, czyli m esm ery zm u , a g o dne uw agi je s t to, że m im o u p ły w u n iem al dw óch w ieków od czasów M esm era do dziś n ie w iem y, czem je s t m agnetyzm .

Z a ją ł się tern z ag ad n ien iem m . i. L. D eu tm a n n , lek arz p ra k ty k u ją c y w H adze, i u m ieścił w czasopiśm ie „ Z e itsch rift fü r P a ra p sy ch o lo g ie “ (1932, str. 250) w yniki sw y ch b a d ań . Jak k o lw ie k — m cm z d an iem — sp ra w y nie ro zstrzy g n ął, b a d a n ia jeg o z a s łu g u ją n a p rzy to czen ie ja k o w sk azan ie drogi, po k tó re j dalsze b a d a n ia pójść m ogą. P rzy ta c z am tu szczegóły n a jw aż n ie jsze z jego sp ra w o z d a n ia :

„... W z ią łe m la sk ę la k u i w ręk aw iczce g u m o w ej p ró b o w ałem , czy p rz y ­ c iąg a d w ie ig ły , je d n ą w iszącą n a n itc e ln ia n e j, d ru g ą n a je d w a b n e j; igły po zo sta ły n ie ru ch o m e. P o ło ży łem p o te m la sk ę la k u n a p ła tk u jed w ab iu , z d jąłem ręk aw ic zk i i m a g n e ty z o w a łe m j ą g ła sk a m i rą k bez d o ty k a n ia . U ją łe m n a s tę p n ie la sk ę przez ręk aw ic zk ę i zb liży łem do zaw ieszo n y ch ig ieł;

p rz y c ią g a ła obie, a n a w e t p rz y c ią g a ła w olny k o n iec n itk i ln ia n e j, ilek ro ć la sk ę zbliżyłem , n itk i je d w a b n e j je d n a k n ie p rzy ciąg ała.

„G dyby tu d z ia ła ła elek try cz n o ść , p o w in n ab y po p rzy ciąg n ię ciu o d p y ­ ch a ć ig ły i n itk ę ; a ta k n ie było... P o w tó rzy łe m te sam e d o św iad cze n ia z k u lk a m i z rd z e n ia bzowego, zaw ieszo n em i n a n itk a c h z a m ia s t igieł. L a sk a la k u po n a m a g n e ty z o w a n iu p rz y c ią g a ła te k u lk i, ale ich p o tem n ie o d p y ­ ch a ła . S zy b a s z k la n a , w su w a n a m ięd zy la sk ę la k u a k u lk i, o s ła b ia ła p rz y ­ ciąg an ie , a n a w e t je n iszc zy ła; p o d o b n ie d z ia ła ł p a p ie r. J e s t tu za tem elek try czn o ść, gdyż la sk a la k u , n a t a r ta w ełn ą , w y w ie ra ta k ie sam o d zia-

L a s k a eb o n ito w a w y m a g a ła aż k ilk u d n io w eg o m a g n ety zo w an ia, n im zaczęła słab o k u lk i p rzy ciąg ać . L a sk a s z k la n a n ie d a ła się n am ag n ety z o w a ć;

g d y je d n a k p rzez g o d zin ę p o trz y m a łe m j ą w ręce bez ta rc ia , p rz y c ią g a ła k u lk i te m i m iejsca m i, k tó re p rz e d te m s ty k a ły się z d ło n ią. J e d n a k ż e m a g n e ­ ty z m szybko ze sz k ła u ciek ał.

„Jeżeli to b y ła elek try cz n o ść , k tó r ą w la k u w zb u d ziłem m a g n ety zo w a- n ie m , to w idocznie m u s ia ła m ieć cząsteczk i d ro b n ie jsze, n iż elek try cz n o ść zw y k ła , sk o ro u c ie k a ła po n itk a c h i n ie o d p y c h a ła k u le k po zetk n ięc iu . A by to w y p róbow ać, ro z k rę c iłe m n itk ę je d w a b n ą n a p o je d y n cze w łó k n a i n a je d n em z n ic h z a w iesiłem trz e c ią k u lk ę z rd z e n ia bzowego. K u lk a ta w is ia ła z a te m n a w łó k ie n k u d w a d z ie śc ia ra z y cień szem n iż n itk a je d w a b n a, a g d y zb liży łem do niej n a m a g n e ty z o w a n ą la sk ę la k u , o k az ało się, że la sk a k u lk ę p rzy ciąg a, ale po z e tk n ię c iu o d p y ch a . W y n ik a z tego, że to w łókien- ko je s t z a c ien k ie n a to, żeby e lek try cz n o ść z k u lk i po n ie m u jś ć m o g ła.

„G dy z a m ia s t g ła sk ó w w p o w ie trz u p o cierałe m la sk ę la k u w p ro st rę k ą . w y n ik b y ł ta k i sam , m u s ia łe m je d n a k trz eć b ard zo d łu g o . Jeżeli n a to m ia st p o cierałe m la sk ę c h u s tk ą je d w a b n ą, k u lk i p ie rw sza i trz e c ia o d s k a k iw a ły po p rz y c ią g n ię c iu i ze tk n ię c iu się z la sk ą , a ty lk o k u lk a n a n itc e ln ia n e j p o zo sta w ała p rzy cz ep io n a do la sk i. A w ięc m a g n ety zm , czy li elek try cz n o ść lu d z k a, n ie zdoła p rzejść p rzez n itk ę n a jc ie ń s z ą (z jed n eg o w łó k ie n k a je d w ab n eg o ), p o d czas g dy z w y k ła n ie przech o d zi n a w e t p rzez g ru b s z ą n itk ę je d w a b n ą .“

150

(17)

W edle tego D e u tm a n n o dkrył, czem je s t m esm ery zm : je s t elek try cz­

nością staty czn ą, ró żn iącą się od z n an e j n a m ju ż z fizyki tern, że m a cząstecz­

k i zn aczn ie m n iejsze, n iż elektrony, będące isto tą zw y k łej elektryczności.

J e d n a k to, co D e u tm a n n m ów i o elektryczności, je st dość b a ła m u tn e, czem u tru d n o się dziw ić, jeżeli e k sp e ry m e n ta to r n ie b y ł fizykiem , lecz lekarzem p ra k ty k u ją c y m . N ie idzie tu z resztą o z ap a try w a n ia , lecz o stw ierd zan ie faktów ; gd y b y d o św iad czen ia jego d a ły się po tw ierd zić e k sp e ry m e n ta m i in n y c h badaczów , zb liży lib y śm y się znaczn ie do ro z w ią za n ia zag ad n ien ia, czem je st m ag n ety zm .

N ie w iem , czy fizykom zn an y je st fakt, że elektryczność staty cz n ą w zb u ­ dzać m o żn a w złych p rz ew o d n ik ach n iety lk o tarciem *), lecz także „m ag n e- ty zo w an iem “ ich g łask am i, w y k o n y w an y m i rę k ą w p o w ietrzu ; w k ażd y m razie próby, ja k ie sam p o d jąłem , z d a ją się to potw ierdzać. Jeżeli także in n i badacze p rz e p ro w a d zą podobne d o św iad czen ia i d o jd ą do tak ich sam y ch w y ­ ników , nie rozw iąże to m oże jeszcze k w estji, czem je st m ag n ety zm , ale w zbo­

gaci n a u k ę fizyki o n ow e obserw acje.

Do m oich d o św iad czeń służyły m i n iety lk o kulki z rd z e n ia bzowego, lecz także elektroskop B en n e t‘a ; n ie zd o łałem ty lk o n itk i je d w ab n e j rozdzielić n a 20 w łókienek, p o słu g iw ałem się zatem d w ie m a k u lk a m i, zaw ieszonem i n a n itc e je d w a b n e j i ln ia n e j. L ask ę la k u k ła d łe m n a stole, n a k ry ty m d la izo lacji p łó tn em g um ow em , poczem m ag n ety zo w ałem ją przez k ilk a m in u t, p o ru sz ają c rę k ą w zd łu ż n ie j w p ow ietrzu, bez d o ty k a n ia lask i palcam i.

N astęp n ie o słan iałe m rękę k a w ałk iem p łó tn a gum ow ego i u jm o w ałem laskę laku, z b liżając j ą do elektroskopu i do k u le k n a n itk a c h ; otóż tu w yniki b y w a ły b a rd zo różne. N ieraz listk i elek tro sk o p u ro zch y lały się gw ałtow nie ju ż za zbliżeniem laski n a k ilk a n a śc ie cm , in n y m razem ledw ie się p o ru szały niezn aczn ie, a k ie d y in d z iej znow u n ie było n a jm n ie jsz e g o d z ia łan ia . P o d o b ­ n ie z m ien n e by ło d z ia łan ie n a k u lk i z rd z e n ia bzow ego: czasem u leg ały p rz y ­ c ią g an iu ju ż zd alek a, czasam i ledw ie zb lisk a z d o łał je la k poruszyć, a w in ­ n y ch w y p a d k ac h — gdy i elektroskop n ie d z ia łał — pozo staw ały w spokoju.

Ja k ie b y ły pow ody tej zm ienności w yników , tru d n o m i określić; p rz y p i­

su ję je p rzed ew szy stk iem ró żn y m stan o m a tm o sfery czn y m (ciśn ien ie p o ­ w ietrza, zasób w ilgoci, jo n iz a c ja ), a po zatem g ra tu zapew ne ro lę także sta n fizjologiczny m ego o rg an izm u , chociaż różnic w n im stw ierdzić n ie zdołałem ; m ożebne je s t także, że g ra tu ro lę g a tu n e k laku, n ie w e w szy stk ich bow iem dośw iad czen iach uży w ałem tej sam ej laseczki.

N a po d k reślen ie n a to m ia st z asłu g u je to, że w b rew tw ierd zen io m D eu t­

m a n n a n ie zau w aży łem n ig d y ż ad n e j różnicy w d zia łan iu n a ku lk i zależnie o d m a te rja łu n itk i, n a k tó rej b y ły zaw ieszone. Z aw sze dotychczas — jeżeli la sk a lak u w ogóle d z ia łała — z aró w n o k u lk a n a n itce ln ia n e j, ja k i na je d w ab n e j u le g a ła p rz y c ią g an iu , ale o d p y c h an ie po n ie m n ie n astęp o w ało — p rz y n a jm n ie j p rzez p ierw szy ch k ilk a n a śc ie sekund.

D o św iad czen ia te p o w ta rz ał w m e j obecności także je d e n ze zn ajo m y ch , siln y m ag n ety zer; w y n ik i b y w a ły ta k ie sam e, to znaczy, w d n iach , w k tórych d ziałał jego m ag n ety zm , d z ia łał i m ój tak że; w in n y c h d n ia c h obaj n ie z d o ła­

*) W d ziele sw e m „ P sy ch o lo g ja i m e d y cy n a" w sp o m in a J. O chorow icz (str. 211), że „p o c ieran iem rę k i m o ż n a elek try zo w ać u je m n ie c ia ła m a rtw e , i w ted y n. p.

k a r t k a p a p ie ru b ęd zie p rzez ręk ę o d p y c h a n a " ; a le tu idzie n ie o p o cieran ie , lecz o m a g n ety zo w an ie w p o w ietrzu .

151

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dzięki w łaśnie symbolom, przedstaw ionym na ty ch tablicach, udało się ustalić jeg o p rzynależność do różokrzyżow ców.. Nie od rzeczy więc będzie

Jeżeli bowiem losy n asze zależą od czynników charakterologicznych, oraz psycho-fizycznych, to jednakże są to czynniki p lastyczne, k tó re w pew nych granicach

mieni na cerę stw ierdziła, że działanie to rzeczyw iście istnieje. O tóż uczeni postanow ili zap y tać się tu kwiatów, jak d ziałają różne prom ienie św

Nie znać także zajęcia się francuską m yślą.. Piszę to poprostu, obrazow o, może dziecinnie i niedołężnie, ale to nie frazesy, tylko w yrażenie elem

D oznałem potem trzech uczuć, chociaż nie m ogę określić, czy rów nocześnie, c zy też kolejno: Jednego b ard zo miłego, trudnego do opi­.. san ia uczucia

Święto żniw ne to niem al obrzęd religijny. Chroń siew y nasze od nieszczęścia, opiekuj się plonem. W szystkie te posądzenia są oszczerstwem. Polska Piastow a —

Środki ane- stety czn e, stosow ane p rzez m edycynę oficjalną, nie rozw iązują w cale tego zagadnienia.. Znak ten daje energię, śm iałość i

Jeszcze Newton, ja k dow odzą jego pośm iertne papiery, poświęcił w iele sw ego cennego czasu bezpłodnym poszukiw aniom alchem