• Nie Znaleziono Wyników

cych jest ważną jej częścią

W dokumencie Śląsk, 2013, R. 19, nr 1 (Stron 47-50)

Czy nie jest godzien pogardy? Ani ja ani inni potomkowie powstańców nie możemy się z tym pogodzić. Wtedy to napisałem list otwarty do marszałka województwa śląskiego, bardzo tym wszystkim zaniepokojony. Nikogo nie atakowałem, nie obrażałem, tylko wyra­

żałem swój głęboki niepokój.

- A dzisiaj, ponieważ upłynęły dwa lata, nie powiedziałby pan już, że śląski szow inizm m a charakter antypolskiej konfrontacji?

- Może przybierać taki wymiar, nie­

stety m oże... B yłbym nieuczciw y, gdybym tem u przeczył. Szow inizm nie je s t tylko zw iązan y z h itle ry ­ zmem, III Rzeszą, z faszystowskimi W łochami, czy stalinizmem. Szowi­

nizm może istnieć pom iędzy dwiema wioskami, dzielnicami. I w tym kontek­

ście ja to podtrzymuję.

- Tylko podtrzymuję?

- Nie jestem aż tak wielki, żeby ostrze­

gać, nie mam żadnej władzy, bo jestem już teraz wolnym człowiekiem. Po pro­

stu nie mogę milczeć. Nie wdaję się w po­

litykę, zresztą nikogo nie wymieniłem z nazwiska, w przeciwieństwie do moich utytułowanych adwersarzy. Nawiasem mówiąc najbardziej znaczącym dowodem na to, jak Ślązacy dążyli do macierzy, jest film Kazimierza Kutza Sól ziemi czar­

nej. I nie ukrywam, że to właśnie ten film w swoim czasie wywołał moje wręcz bał­

wochwalcze uwielbienie Kutza i dawa­

łem temu wyraz w różnych pozytywnych formach.

- Ałe czy to znaczy, że teraz nie rozumie pan Kazimierza Kutza?

- Powiedziałem już, że chciałbym na wyczyny publicystyczne Kazim ierza Kutza spuścić zasłonę milczenia, ale skoro pani drąży, to powiem, że dzisiaj z pewnym dystansem patrzę na ewolucję niektórych ludzi. Ponieważ po trochu jestem psychologiem, a i studiowałem nieco psychiatrii, to chyba zaczynam ich bardziej rozumieć, biorąc pod uwagę osobowość i kształtowanie się pewnych cech w miarę upływu lat. Nie akceptuję degradowania albo inaczej - obrażania innych ludzi, zwłaszcza, jeśli czyni to intelektualista, człowiek kultury. Skoro docieram tam w Warszawie do różnych osób, przedstawicieli elit i pragnę, aby i oni uczyli się Śląska, to staram się pokazać, że jednak Ślązacy nie są tacy, jak określił to tenże twórca. Ja domagam się szacunku dla Ślązaków i chcę, aby oni nie obrażali innych w tym też braci Ślązaków. N ie chcę, żeby w Polsce m yślano, że w ulgaryzm y, których człowiek kultury publicznie używa, to gwara śląska.

- Zwłaszcza, że w gwarze śląskiej nie były tolerowane przekleństwa.

- Kiedy przyjechałem dawno temu do Warszawy, to poruszyło mnie jak ma­

ło stolica wie o Śląsku. Zakładając pra- wie 25 lat temu Towarzystwo Przyjaciół Śląska w Warszawie miałem nadzieję tro- chę to zmienić.

- Tak jednak jest zdaje się do dziś, skoro powiedział pan, że „elity władzy w Warszawie wykazują wprost niewy­

obrażalną ignorancję na temat całej skomplikowanej historii Śląska”?

- Tak i to podtrzymuję, choć przyznaję że wiele się już zmieniło, niekoniecznie w kręgach ludzi władzy. Warszawiacy są ciekawi historii i skomplikowanych losów Ślązaków. To budzi ich szacunek. Nagra­

dzając wybitne osobistości ze Śląska do­

roczną nagrodą, przyznawaną zawsze na przełomie kwietnia i maja, w rocznicę wybuchu trzeciego powstania śląskiego, Towarzystwo przypomina, że to powstanie było zwycięskie. Przecież nie dali nam Niemcy tego Górnego Śląska na łopacie.

Każdy z laureatów nagrody Towarzystwa Przyjaciół Śląska w Warszawie to najlep­

sza część Śląska i - moim zdaniem - o wie­

le lepszy dowód na to jaka jest ta ziemia, niż różne uczone dysertacje!

- Henryk Mikołaj Górecki, a i Ka­

zimierz Kutz, Stanisław Hadyna, Jan Miodek, Gerard Cieślik, Franciszek Pieczka, poeta Jan Goczoł, Tadeusz Ki- jonka, Piotr Paleczny, by wymienić tyl­

ko niektórych.

- Dorota Simonides, Andrzej Jasiński, Lidia Grychtołówna, Antoni Wicherek, Zygfryd Warzynek „śląski Judym”, filan­

trop Karol Cebula, Adam Makowicz i wie­

le innych znakomitych nazwisk.

- Jak wspomniałam ta rozmowa jest szkicem do portretu Honorowego Ślą­

zaka, ale pan sam również szkicuje por­

trety swoich bohaterów. „Jako typowy Ślązak jest zamknięty w sobie, nie lu­

bi się rozczulać i obnosić ze swoim bo­

haterstwem. Podchodziłem go wiele razy, a po rozmowie skrzętnie zapisy­

wałem każde słowo” - tak wspomina pan swoje spotkania z Józefem Zdzie- bło z Pochwacia - dzielnicy Jastrzębia Zdroju, żołnierzem AK i gefreitrem We­

hrmachtu, kuzynem „Kordiana”. Al­

bo profesor Rudolf Ranoszek z Mosz­

czenicy.

- Rudolf Ranoszek zapomniany przez wszystkich świętych. Znany wyłącznie specjalistom z zakresu hetytologii, sume- rologii, akadystyki. Twórca polskiej, szko­

ły filologii starożytnego Wschodu. Ślązak z krwi i kości. Starałem się, aby otrzymał godność doktora honoris causa Uniwer­

sytetu Śląskiego. Było to w 1985 roku i nie ukrywam, że długo musiałem prze­

konywać tego wybitnego naukowca i za­

razem bardzo skromnego człowieka, aby zechciał przyjąć ten tytuł również dla pod­

niesienia rangi ciągle jeszcze wtedy mło­

dego Uniwersytetu. Miałem też problem z ówczesną władzą, bo pan Profesor co­

dziennie chodził do kościoła.

- Bohaterowie książek Józefa Musio- ła - Ludzie tej ziemi, by przypomnieć jeden z tytułów, to ludzie poprzez któ­

rych pokazuje pan skomplikowane śląskie losy. Licząca ponad 600 stron praca zatytułowana Od Wallenroda do Kordiana: dramatyczne Ślązaków wy­

bory, to również bardzo wym ow­

ny tytuł w pana biografii publicystycz- no-literackiej.

- Proszę zważyć, że tę publicystyczno- -literacką drogę, jak pani mówi, rozpoczą­

łem - obok swojej pracy zawodowej, na początku lat sześćdziesiątych. Ci ludzie

46

byli zamknięci w sobie i nieufiii. To, co po­

magało mi otworzyć ich szuflady, ale też ich serca, to było to, że patrzyli na mnie jak na swojego. -A h a , to pan je st od te­

go Fnmcka Musioła - mówili, a poza tym jednak byłem sędzią, co też budziło zaufa­

nie. Pewne pokolenie już odeszło, ale to nie znaczy, że mamy o tych ludziach za­

pomnieć. Miałem to szczęście, że wielu z nich jeszcze spotkałem. Na przykład Ja­

na Wyglendę - Traugutt trzeciego powsta­

nia, niesamowita postać. A Henryk Sławik, powstaniec, który był podczas II wojny na Węgrzech w tej samej grupie, co mój ojciec. Wielka osobowość, uratował 5 ty­

sięcy Żydów. Niedawno dowiedziałem się od ambasadora Węgier, że to było nawet około 10 tysięcy. Postać nie tylko na mia­

rę Europy! Polacy powinni zabiegać o to, aby w samym jej centrum stanął pomnik Henryka Sławika. W Ameryce ostatnio od­

naleziono dokumenty dotyczące jego eg­

zekucji. Więc pokazujmy, przypominajmy, bo właśnie to integruje. Poza tym nie moż­

na pozbawiać Ślązaków pewnej dumy.

Przedstawiajmy łych ludzi, dlatego że oni swoim zachowaniem ukazywali pewną po­

nadczasową wartość - wierność walce o wolność, przeciwstawiali się złu, niespra­

wiedliwości. Stanowią wzór dla współcze­

snego młodego pokolenia. A spójrzmy na ruch oporu na Śląsku w czasie okupa­

cji. Na Związek Walki Zbrojnej, a później AK - ilu ludzi zginęło tutaj na terenie wcielonym do III Rzeszy? To trzeba do­

cenić, nie wolno tego lekceważyć, bo to o nas świadczy jako o ludziach i obywa­

telach. Młodzi mają prawo być dumni z bohaterstwa praojców. Nie wolno ogra­

biać ich z tej dumy czy nawet tylko z le­

gendy.

- Pan na pewno wie o tym, że Ślązak myśli sercem, a kocha rozumem, jak to w XVII w. powiedział poeta.

- W pewnym sensie jestem tego pokło­

siem czy tworem. Gdyby nie to, na pew­

no nie byłbym w tym miejscu, w którym jestem. Być może byłbym znacznie da­

lej, gdybym wyłączył kierowanie się ser­

cem. Byłbym może partyjnym dygnita­

rzem ? B yłem je d n a k zakorzeniony mocno w obyczajach i religii katolickiej.

Nie demonstruję nieustannie swojej ka- tolickości, ale pamiętam, że moja m at­

ka chodziła codziennie do kościoła, mo­

że sobie to pani wyobrazić? Miała 11 dzieci i wychowywała je sama w najbar­

dziej tragicznym okresie II wojny. Pamię­

tam jak nam nakazywała - znajdziesz guzik z polskim orzełkiem masz go p o ­ całować ja k krzyżyk. Nie wyobrażam so­

bie, żebym mógł nie być wierny temu, co wyssałem z mlekiem matki. Muszę to szanować, mogę mieć pewne wątpliwo­

ści, wadzić się z samym sobą, to jest nor­

malne dla człowieka, ale nie mogę lek­

ceważyć tej spuścizny. Dziękuję Bogu, że tego nie utraciłem. To jest wielka si­

ła, która pomagała mi niejedno prze­

Nauczycielka Roku 2012 Z okazji Dnia Edukacji Narodowej, w dniu 15 października 2012 na Zamku Królewskim w Warszawie tytułem N a­

uczyciela Roku 2012 uhonorowano Ma­

rzenę Kędrę nauczycielkę nauczania zintegrowanego i dyrektorkę Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Moszczance woj. opolskie. Wyróżnienie to nagradza nauczycieli szczególnie cenionych przez uczniów, rodziców i społeczności lo­

kalne. Jego laureatów wyłania konkurs, zorganizowany w bieżącym roku już po raz jedenasty, przez „Głos Nauczyciel­

ski” i Ministerstwo Edukacji Narodowej.

I Kongres Języka Urzędowego Słynne są od lat dyktanda języka pol­

skiego w Katowicach, których pomysło­

dawczynią była św. pamięci Krysty­

na Bochenek, wielkim zainteresowa­

niem cieszą się od ponad dwudziestu lat konkursy gwary śląskiej prowadzone przez senator Marię Pańczyk Pozdziej, w bieżącym roku doszła kolejna inicja­

tywa językowa. W dniach 30 i 31 paź­

dziernika 2012 r. odbył się w gmachu Se­

natu R P 1 Kongres Języka Urzędowego, który wywołał wielkie zainteresowanie gromadząc bardzo liczne grono języko­

znawców, prawników, przedstawicieli administracji rządowej i samorządowej, mediów oraz tłum aczy dokumentów Unii Europejskiej. W czasie dwudnio­

wych obrad, którym przew odniczyli na zmianę: prof. Jerzy Bralczyk, prof. Jan Miodek oraz prof. Andrzej Markowski- przewodniczący Rady Języka Polskiego, zastanawiano się, co należy robić aby ję ­ zyk urzędowy stał się przyjazny obywa­

telom i sprzyjał dobrej kom unikacji władz z obywatelami, gdyż spora część obywateli ma problemy ze rozumieniem języka jakim posługują się liczne urzędy, sądy i banki. Uczestnicy Kongresu doko­

nali przeglądu stanu rzeczy jednocześnie wskazując działania jakie należy podjąć w celu poprawy stanu polskiego języka urzędowego. W przyjętej na zakończenie deklaracji apeluje się o podjęcie licznych i pilnych działań, bo bez poprawy stanu polskiego języka urzędowego, trudno jest budować państwo prawa i społeczeń­

stwo obywatelskie, tak aby Polacy mo­

gli świadomie uczestniczyć w rządzeniu swoim krajem.

W ścisłym gronie pomysłodawców Kon­

gresu są wywodzące się ze Śląska rzecznik praw obywatelskich, dr hab. prof. UKSW Irena Lipowicz oraz wicemarszałek Sena­

tu Maria Pańczyk-Pozdziej, które wspól­

nie z innymi współorganizatorami: Radą Ję­

zyka Polskiego przy Prezydium PAN, Na­

rodowym Centrum Kultury, Służbą Cywil­

ną i Fundacją Języka Polskiego zorganizo­

wały ten pierwszy i - jak podkreślano - nie

szawa w koprodukcji z Theatre de la Vil- le w Paryżu i Instytutem Adama Mickie­

wicza oraz we współpracy z Teatrem Dra­

matycznym w Warszawie, polską premie­

rę Miasta snu, według powieści Alfreda Kubina Po tamtej stronie, która odbyła się w hali Transkoloru w podwarszawskich Szeligach. Następne spektakle mają być grane w TR w Warszawie. Pierwotnie spektakl miał powstawać równolegle w Starym Teatrze w Krakowie (gdzie Kry­

stian Lupa przed trzema dekadami doko­

nał po raz pierwszy legendarnej już insce- nizacji tej powieści) i w W arszawie w koprodukcji z Teatrem Dramatycznym i TR Warszawa.

Spektakl ten stanowi nie lada wyzwa­

nie dla widza, trwa on bowiem sześć i pół godziny.

Złote i Małe Berło

Nagrodę Fundacji Kultury (110 tys. zł) i statuetkę Złotego Berła podczas gali w Teatrze Stanisławowskim w Łazien­

kach Królewskich w dniu 13 listopa­

da 2012 r. w Warszawie odebrał jak naj­

bardziej zasłużenie znakomity aktor, re­

żyser i pedagog Jerzy Stuhr, który do ukończenia szkoły średniej mieszkał z rodzicami w Bielsku-Białej, po latach zaś był wykładowcą Uniwersytetu Ślą­

skiego i został uhonorowany w 2007 r.

doktoratem honoris causa tej uczelni.

Uroczystość w ręczenia mu Złotego Berła m iała sporo śląskich akcentów.

Statuetkę Złotego Berła wykonał wybit­

ny rzeźbiarz i m edalier prof. Krzysztof Nitsch (ur. w 1948 w Zabrzu), galę pro­

w adziła Grażyna Torbicka zaś laure­

at Złotego Berła skorzystał z uhonoro­

w ania M ałym Berłem, swego byłego studenta na Wydziale Radia i Telewizji UŚ w K ato w icach , k o n ty n u a to ra w twórczości filmowej dzieła Krzysz­

tofa Kieślowskiego - Marka Lechkie- go, autora filmów M oje miasto oraz Er- ratum , które zdobyły w iele nagród na festiwalach filmowych krajowych i zagranicznych

Bajor i Soyka u Jandy

Krystian Lupa (ur. w 1943 r. w Ja­

strzębiu Zdroju) wybitny reżyser i

refor-Soyka kolektyw koncertował 16 listo­

pada 2012 r. w Och Teatrze. Stanisław Soyka z towarzyszącymi mu muzykami zagrali m. in. standardy Czesława Nieme­

na: Sen o Warszawie, Jednego serca, Dziwny je st ten świat. Był to koncert pro­

mujący najnowszą jego płytę zatytułowa­

ną W hołdzie Mistrzowi.

M ichał Bajor wystąpił 30 listopa­

da 2012 w Teatrze Polonia, z piosenka­

mi francuskimi, które znalazły się na je ­ go płycie Od P ia f do Garou.

Koncert Piotra Beczały Jakimś cudem Teatrowi Wielkiemu w Warszawie udało się zorganizować w dniu 24 listopada 2012 roku koncert jednego z najwybitniejszych tenorów świata Piotra Beczały (ur. 28 grud­

nia 1966 roku w Czechowicach Dziedzi­

cach), którego kalendarz występów wy­

pełniony jest na kilka lat do przodu. Oka­

zją do tego koncertu był jubileusz 20-le- cia pracy artystycznej Piotra Beczały, ab­

solwenta Akademii Muzycznej w Kato­

wicach, który w swych repertuarze pre­

zentowanym na najznaczniejszych sce­

nach operowych świata, ma już po­

nad 30 ról.

W warszawskim koncercie zaprezen­

tował m.in. arie z: Fausta C. Gounoda, Manon i Wethera J. Masseneta, Rusałki A. Dworzaka, Legendy Bałtyku F. Nowo- w iejskiego, Janka W. Żeleńskiego i Strasznego dworu S. Moniuszki. Jak można było przewidywać biletów na ten koncert brakowało już w chwilę po roz­

poczęciu ich sprzedaży.

Dyrygenci w Filharmonii Narodowej W Filharmonii Narodowej w Warsza­

wie w dniu 26 listopada 2012 r. odbył się Koncert laureatów IX Międzynarodowe­

go Konkursu Dyrygentów im. Grzego­

rza Fitelberga, którego organizatorem była Filharmonia Śląska im. Henryka Mikołaja Góreckiego w Katowicach. In­

nowacją IX Konkursu, odbywanego co pięć lat, którego przewodniczącym jury był Antoni Wit, jest zaproszenie laure­

atów z Orkiestrą Filharmonii Śląskiej na koncert do Warszawy. Warto zauwa­

żyć, że w Filharmonii Narodowej w kon­

cercie z okazji Święta Niepodległości w dniu 10 listopada 2012 r. Polska Orkie­

stra Radiowa pod dyrekcją Jakuba Chre- nowicza ze skrzypaczką Kają Danczow- ska, wykonała m. in. Mikołaja Góreckie­

go Concerto-Nokturno na skrzypce i or­

kiestrę smyczkową.

... Kiełbasa i sznurek

Któż z nas nie pamięta z dzieciństwa wierszyka ze słowami: Jurek ogórek kiełbasa i sznurek! Tymczasem dwóch do­

rosłych, do tego powszechnie znanych lu­

dzi: polski językoznawca prof. Jerzy Bralczyk (Jurek) oraz urodzony 22 lip- ca 1955 roku w Stalinogrodzie (czyli w ówczesnych Katowicach) dzienni­

karz, krytyk filmowy i satyryk Michał Ogórek (Ogórek) wydało książkę pt...

Kiełbasa i sznurek, którą Wydawnictwo Agora, wietrząc dobry interes, określa starciem tytanów inteligencji, ironii i fi- nezj i j ęzykowej. Obaj uj awniaj ą w książ- ce wiele nieznanych, i niewygodnych

prawd o sobie. C/'"'

JAN COFAŁKA

Fot. TomaszGrabowski

W

yłączali prąd. B yły niedobory mocy. Komunikaty w programie pierwszym polskiego radia: „Stopień zasilania trzeci. Stopień zasilania piąty”.

Nie rozumieliśmy ich, ale wiedzieli­

śmy, że prądu je st za mało.

Gdy wracało się ze szkoły, lawirując między blokami, myślało się z nadzie­

ją - może dziś wyłączą. Bloki wygląda­

ły jak gigantyczne, powtykane w czarną ziemię, brudne kartki z zeszytu w linie.

N a tych monotonnych, ciągnących się w głąb osiedla liniach - balkonach wisia­

ły chude, powykrzywiane kulfony anten.

Wyłączali niespodziewanie. Jadło się kolację, albo gapiło bezmyślnie w skom­

plikowane matematyczne wzory, a tu na­

gle - trach! W pół gestu, w pół kroku.

Gorzej, jeśli w trakcie „Zwierzyńca”.

Najgorzej - jeżeli w trakcie emocjonu­

jącej sceny z Klossa lub Stirlitza. Ale złość błyskawicznie ustępowała miejsca ekscytacji.

Najpierw całkowita ciemność (wyłą­

czali najczęściej w zimie, po zapadnię­

ciu zmierzchu) i szuranie mamy w kuch­

ni, przerzucanie gratów w szufladzie kredensu w poszukiwaniu świeczki. Cie­

pła, dom ow a ciem ność oblepiająca szczelnie człowieka. Szuranie, człapanie, stęknięcia i westchnienia irytacji rodzi­

ców - z różnych, często zaskakujących stron - określały przestrzeń, stawały

W dokumencie Śląsk, 2013, R. 19, nr 1 (Stron 47-50)

Powiązane dokumenty