• Nie Znaleziono Wyników

CZEŚĆ TRZECIA Z SZABLĄ W DŁONI

Karol Zbyszewski - NIEMCEWICZ OD PRZODU I TYŁU

CZEŚĆ TRZECIA Z SZABLĄ W DŁONI

72.

NA EMIGRACJI

Wszyscy pozostający w kraju musieli do 15-go sierpnia podpisać, iż uznają sejm

czteroletni i wszelkie jego czyny za despotyczne, bezprawne łotrostwo, a przełaskawą Katarzynę i konfederację targowicką za zbawienne. Wszyscy więc dobrzy patrioci spotkali się już na początku sierpnia za granicą.

Niemcewicz szwendał się po Lipsku, Dreźnie i Berlinie. Spotykał Potockiego, Kołłątaja, którego usługi odrzucił Szczęsny, Weyssenhoffa, Zajączka, Piattolego, Małachowskiego...

błąkali się bezczynnie jak on, przygnębieni i zrezygnowani. Nie myśleli na razie o żadnej akcji; nie chodziło im o siebie, lecz o Polskę; niech Targowica rządzi... byli pewni, że rządy te będą fatalne dla kraju, ale póki nie okaże się to dowodnie nie chcieli knuć i

przeszkadzać. Cisi, smutni chodzili na dalekie spacery za miasto, czytali starożytników.

W Lipsku Weyssenhoff zaciągnął raz Niemcewicza na jakieś poddasze, do lektora języka polskiego na lipskim uniwersytecie - Samuela Bogumiła Lindego.

23-letni młodzieniec, rodem z Torunia, sposobił się na orientalistę gdy mu nagle

zaproponowano katedrę polskiego; przyjął, choć o polskim języku mniejsze miał pojęcie niż o perskim. Czytanki dla niemowląt Vogla, zły słownik i marna gramatyka stanowiły cały jego kontakt z polską literaturą. Wpadł mu w ręce Powrót Posła, dla oswojenia się z

językiem zaczął go tłómaczyć na niemiecki.

Właśnie przy tej pracy zastali go ex-posłowie inflanccy.

- Znacie wy może personalnie dowcipnego autora tej świetnej sztuki, tak mianowanego Niemcewicza? zapytał Linde.

- Jam to napisał, odparł uradowany Niemcewicz i od razu zapłonął wielką sympatią do chudego, brzydkiego młodzieńca.

Widywali się odtąd często; przerobili razem Powrót Posła, który wkrótce wyszedł z druku.

Zachwycony systematycznością i pracowitością Lindego Niemcewicz namawiał go usilnie, by pojechał do Polski, przetrząsł tam archiwa, biblioteki, zebrał materiał do gruntownego słownika języka polskiego.

- Tak, ja będę to zrobić! - wołał zapalony Linde. Przez Niemcewicza poznał całą

emigrację. Ignacy Potocki dał mu gramatykę Kopczyńskiego - studiował ją w uniesieniu.

Wciągnął się w to polskie środowisko i polubił je.

Niemcewicz zaczął pisać paszkwil na Szczęsnego; szło mu niesporo - jak zawsze gdy miał dużo czasu. Nudził się potężnie, Prusacy mierzili go, nie mógł im darować

obrzydliwej zdrady, zapomnieć, że te butne chamy to dawni hołdownicy Polski...

We wrześniu wyjechał do Wiednia. Popasając w przydrożnej karczmie usłyszał jak furmani rozprawiają o polityce:

- A ten król polski, no, ten Poniatowski, to dopiero bydlak...

- To jest król? To menda!

- Głupi ci Polacy, że go nie powieszą. Zobaczycie, że on sprawi, iż Polski wcale nie będzie.

Dawniej Niemcewicz urządziłby furmanom awanturę - teraz siedział cichutko, pełen

wstydu, że nawet szwabscy woźnice trafnie ocenili Stanisława Augusta, pełen strachu, że może spełni się ich przepowiednia.

W Wiedniu poczuł się od razu lepiej. Poza Polską najwięcej kochał na świecie

Czartoryskich. Obecnie, gdy ojczyznę stracił, widok księcia i jego synów sprawiał mu podwójną radość.

Książę Adam był w bardzo złym humorze. Większość jego olbrzymich dóbr znajdowała się pod władzą Targowicy, za karę, że nie zgłosił do niej akcesu - skonfiskowano je. W Austrii miał zaledwie kilkanaście tysięcy morgów - z czego więc żyć?

Wystawił cesarzowi Lepoldowi cyrograf, że nie będzie się mieszać do polityki - dopiero z tym dokumentem dwór wiedeński rozpoczął w Petersburgu starania o restytucję.

Wiedeń roił się od cudzoziemców; arystokraci francuscy co uciekli przed rewolucją hałasowali, absorbowali opinię znacznie więcej niż Polacy. Całe współczucie

wiedeńczyków skupiało się na nich. Niemcewicz mówił z goryczą:

- Oni emigrowali, bo nie chcieli przystać na przerobienie swej absolutystycznej monarchii na konstytucyjną - my bo chcieliśmy z naszej anarchicznej monarchii zrobić

konstytucyjną! O sromotne nonsensa! Czyż może być lepsza forma rządu od angielskiej?

A przecie Anglia ma właśnie monarchię konstytucyjną.

Pewna baronowa, mieszanka hiszpańsko-austriacko-szkocka, zakochała się w Niemcewiczu bez pamięci. Miała wielkie czarne oczy, potężny temperament i 10-cioletniego syna, którego starannie relegowała aż do Edynburga. Podobnież jak ongiś rozłożysta doboszowa, później koścista Lucchesiniowa sama narzuciła się

Niemcewiczowi, omotała, wciągnęła do swej alkowy. Daremne pałanie do młodych, ślicznych dziewcząt i owocne romanse ze starymi, rutynowanymi grzmotami było

widocznie życiowym przeznaczeniem Niemcewicza. Spełniał więc funkcję kochanka ze zwykłą sumiennością, a że baronowa piszczała po wszystkich salonach: - ce cher Orsini!

cały Wiedeń wiedział o ich tapczanowych igraszkach. Ukończył też wreszcie Niemcewicz broszurę: "Fragment Biblii Targowickiej - księgi Szczęsnowe". Przedstawiał jak pycha, nienawiść i fenomenalna głupota stworzyły Targowicę. Uosobieniem tych cech jest Szczęsny smażyć się za to będzie w piekle i w męce wiecznie żałować swych zbrodni.

Nie ma w tej broszurze ognia i miażdżącego dowcipu z "Formy Wolnego Rządu"... ale było dość, by doprowadzić hersztów targowickich do gryzienia odcisków z wściekłości.

Biblię wydrukowano w Wiedniu, ze względu na majątki Czartoryskich oczywiście anonimowo. Młodzi książę Richelieu i hrabia Langeron, będący na służbie rosyjskiej i często jeżdżący z Austrii do Petersburga jako kurierzy, uczynnie zabierali paki tej bibuły, niby wstążki - przewozili nie rewidowani do Warszawy, gdzie składali je u księżnej

Jabłonowskiej. Stamtąd rozchodziła się broszura po całej Polsce. Szczęsny ryczał z furii i zamykał wszystkie drukarnie w kraju.

73.

NIEPEWNY WIDEŃ

Dochodziły do Widnia odgłosy niebywałego powodzenia Kościuszki we Lwowie. Obcinano mu guziki i pukle włosów na pamiątkę, mężczyźni nosili na rękach, a kobiety na wyprzódki ofiarowywały swą rękę; widziano w nim bohatera ostatniej wojny, wołano: - przewódź nam! wszędzie za Tobą pójdziemy!

Przestraszeni tym zapałem Austriacy kazali Kościuszce wyjechać. W grudniu był już we Wrocławiu.

Lwowskie uniesienia mocno dziwiły Niemcewicza. Mówił do ks. Adama:

- Kościuszko to prawy, solidny generał, ale skąd bohater, wódz zwycięski?

I opowiedział jak to było pod Dubienką.

- Proszę cię bardzo, mój panie Julianie, nie rozgłaszaj swych wiadomości, odparł żywo książę, kto wie jeszcze jaka rola czeka Kościuszkę?

Jak wszyscy realni patrioci Niemcewicz rozumiał, że Polskę może uratować tylko czyn zbrojny. Marzył o nim. Paść albo uwolnić ojczyznę! Ale by walczyć trzeba mieć wodza.

Gdzie ten wódz? Kto mógłby nim zostać? Nie widział stosownego człowieka, więc zalewając łzami ołówek pisał w elegii - Wiosna:

Czemuż nieba nie raczą bohatera wskazać Co by śmiał kraj uwolnić i wstyd jego zmazać!

Głupie dzieweczki lwowskie przeczuły wodza w Kościuszce;

Niemcewiczowi, jego krewnemu i najbliższemu przyjacielowi, ani to powstało w głowie.

Ciężko wlokła się dla emigrantów zima 93-go roku. Musieli patrzeć bezsilnie jak tam Polska ginie. W drugim rozbiorze Rosja zabrała 4500 mil kwadratowych, Prusy 1060;

Polska została z 3850 milami kwadratowymi i 4 milionami ludności - była teraz malutką, hołdowniczą, rosyjską prowincją.

Rozbiór złamał zupełnie Niemcewicza. Śmierć Urszuli była dla Kochanowskiego w porównaniu - wesołym epizodem. Entuzjasta, optymista, zawsze pierwszy do wszelkiej akcji politycznej - teraz zwątpił we wszystko. Myślał: Padły i zginęły na zawsze takie potęgi jak Babilon, Egipt, Ateny, Rzym - może i Polska tak sczeźnie z mapy świata; może wkrótce - jak w Szkocji - tylko gdzieś, w ciemnym chłopskim zakątku usłyszeć będzie jeszcze można mowę ojczystą...

Tymczasem kacapy wyśledziły, że Biblię Targowicką wydrukowano w Wiedniu.

Nadchodziły z Petersburga wyrazy niezadowolenia z tego powodu. Rząd austriacki był tak słaby, iż obawiano się, że wyda Niemcewicza, jeśli tego zażąda Katarzyna. Książę Adam i przyjaciele namówili go, by wyjechał gdzieś dalej.

Choć Gazeta Narodowa nie była rewolwerowym czerwoniakiem dała piękne zyski, z zarobionych na niej pieniędzy miał jeszcze Niemcewicz 700 dukatów, w maju 93-go roku wyruszył do Włoch.

74.

Powiązane dokumenty