• Nie Znaleziono Wyników

W recenzjach i różnego ro d zaju „rozbiorach” pow ieści w okresie m iędzypow staniow ym n ajw ięcej uw agi poświęcono analizie idei p r z e w o d ­ niej poszczególnych u tw orów . Je śli znaczną część typow ej recenzji p rzed p ow staniem listopadow ym w yczerp yw ały p re te n s je ję z y k o w e " , to w om aw ianym okresie n ajisto tn iejszą jej częścią było zrefero w an ie idei u tw o ru i ustosu n kow an ie się do niej, tzn. udzielenie pisarzow i pochw ały lub n ag any (w zależności od tego, czy k ry ty k zgadzał się z ideą p r z e ­ wodnią recenzow anej powieści, czy też nie). Ta cecha k ry ty k i m iała sw oje źródło w łączeniu pow ieści z prozą m oralizatorską przeszłości. Ju ż K ra ­ sicki pisał:

W ielorakie są rodzaje romansów: pierwsze m iejsce takow ym dać należy, które ku cnocie i obyczajności wiodą 10°.

Podobne stanow isko zajął G olański w dziele O w y m o w ie i p o e z j i 101, S tan isław Potocki — O w y m o w ie i s ty lu 102, w reszcie anonim ow y a u to r ro zp raw y O romansach 103; ta k ie zap atry w an ia, m an ifestu ją c e się w sposób m niej lub b ardziej w y raźny , m n iej lub bardziej jednoznaczny, o d c z y tu je ­ m y zarów no w a rty k u ła c h o podstaw ow ych w łaściw ościach pow ieści jako g a tu n k u literackiego, jak i w recenzjach dotyczących poszczególnych u tw o rów na przestrzeni całego okresu m iędzy pow staniow ego.

Idea przewodnia, ta k jak m y ją dzisiaj rozum iem y 104, b yła dla k r y ­ tyk i k rajo w ej „ideą” bardzo rzadko; k ry ty k a ta stanow czo w olała w ty m m iejscu inne w yrazy, a było ich niem ało: m y ś l główna, duch, zasada, tem a t, n aw et — morał (co p raw d a sporadycznie); a d alej: zadanie, cel, dążność, tendencja. T ak szeroki w achlarz sty listycznych m ożliw ości w y ­ rażenia tego pojęcia dow odnie św iadczy o słabej precy zacji jego treści. Św iadczy o ty m rów nież fak t, że jakkolw iek pojęciu idei p rzew o d niej n a jle p ie j odpow iadała m y ś l główna k ry ty k i k rajo w ej, to jed n a k n ie ona uzyskała najw iększą popularność, a w ieloznaczny, m n iej od m y ś li g łó w ­ nej p recy zy jn y cel. W ystępow ał on w om aw ianej fu n k cji przede w szy st­ kim na początku okresu:

99 M. R. M a y e n o w a , M ickiewicz a tradycje stylistyczne. „Pam iętnik L iterac­ k i”, 1956, zeszyt M ickiew iczow ski, s. 271.

100K r a s i c k i , Uwagi, s. 536.

101 F N. G o l a ń s k i , O w y m o w i e i poezji. Wilno 1808, s. 136.

10:! S. P o t o c k i , O w y m o w i e i stylu. T. 4, cz. 2. Warszawa 1815, s. 202. 1IU O romansach. „Ćwiczenia N aukow e”, 1818, nr 7, s. 153, 160 n.

10'' Zob. S. S i e r o t w i ń s k i , Sło wnik te rm in ó w literackich. K raków 1960, s. 70: „Myśl przewodnia (idea przewodnia). Główny nurt m yślow y ujm ujący zasadni­ czo sens w szystkich przedstaw ionj^h treści; oś, w okół której krystalizuje się pom ysł twórczy; stanowi zasadę organizującą dzieła”.

Cóż począć z uczuciem [chodzi o uczucie miłości], którego znieść ani przy­ tłum iać nie należy i nie jest w naszej mocy? — Oto nic nie pozostaje, jak tylko je uczynić, jeżeli można, tak czystym, tak szlachetnym i w yniosłym , iżby odjąwszy mu możność szkodzenia, jego szczęśliw ych skutków nie tamować, owszem je pomnażać i wzmagać. I to w łaśnie powinno być istotnym celem w szystkich rom ansowych utw orów [...]. Nie masz dla piszących w jakim kolw iek rodzaju szlachetniejszego celu nad cel poprawy obyczajów, i to w łaśnie powinni sobie zamierzać pisarze romansów. Cel ten m ają oni w spólny z pisarzam i dra­ m atycznym i 105.

Z chw ilą gdy zaczęło się k ształtow ać pojęcie tend ency jno ści (m niej w ięcej w latach czterdziestych), cel zaczął służyć za nazw ę i dla tego pojęcia:

Kilka scen z romansu Spindlera pt. Ż yd p osłużyły autorowi za tło do tej powieści, która ma za cel w ystaw ić, że w każdej klasie i religii są ludzie, w których życiu cnota jest podstawą w szelkich uczynków 106.

Całkiem inne jest piękno sztuki. Ona nie ma innego celu nad piękno, płody jej mają być t y l k o piękne i nic w ięcej. Sztuka nadto z natchnienia płynie i nic nie oblicza, nie przewiduje. W dziele sztuki jest m yśl poświetlająca z m ateriału, jest harmonia zupełna treści i formy, i tylko o tę harmonią, a nie o cel żaden sztukm istrzow i chodzi. Ta harmonia jedynie podoba się w dziełach sztuki, to, a nie co innego jest p i ę k n e m 107.

Sztuki w cale nie mają celu, by pomagały rozszerzeniu m oralności w św ię­ cie, to do nich w cale nie należy. Pow ieść m alująca ohydną barw ę zbrodni w c e ­ lu jedynie, by była odstrachem od złego, chybia powołania swojego, zbacza ze sw ej drogi, bo jej cel jest jedynie artystyczny. Po architekturze, po m uzyce, po rzeźbie nawet nikt nie wym aga, by m iały cel moralny; jedna tylko poezja budująca, grająca, m alująca wyrazam i ma m ieć jeszcze cel dobrego obyczaju, choć ona ani mniej, ani w ięcej nie jest sztuką, jak architektura lub muzyka.

Sztuki piękne nie służą i nie mają obcych celów, i same sobie są celem l08.

Z a p am iętajm y ten tek st K rem era, jeszcze doń w rócim y. K re m e r u ż y ­ w a tu celu dość jednoznacznie (podobnie ja k w poprzedzającym jego w y ­ pow iedź u ry w k u K arol Libelt), a to zdarzało się· w latach czterdziestych raczej rzadko — duże tru d n ości spraw iało ów czesnej k ry ty c e zwłaszcza odróżnienie idei p rzew o d niej od tendencji, co w idać ze szczególną do b it­ nością w n a stęp u jący m frag m en cie recenzji Tyszyńskiego:

k i .> o romansach, s. 152 162, passim.

1(Ki Rozmaitości. „Przegląd W arszawski”, 1840, t. 1, s. 96.

107 K. L i b e l t , Estetyka czyli u m nictw o piękne. Wyd. 2 poprawione. T. 1. Petersburg 1854, s. 53.

108 J. K r e m e r , L isty z Krakowa. T. 1. Kraków 1843, s. 153, 152. To stanow isko Krem era w sprawie „celu sztu ki” zakw estionow ał A. T y s z y ń s k i w obszernej, nasyconej erudycją filozoficzną recenzji L is tó w z K rakow a („Biblioteka W arszaw­ sk a”, 1844, t. 1). Nie zgadza się z Kremerem także E. D e m b o w s k i (Pisma. T. 3. W arszawa 1955, s. 256).

Mówiąc o W it oldow ych bojach, poemacie p. Kraszewskiego, uw ażaliśm y, iż autor w utworach sw ych już celuje odbiciem natury zew nętrznej, już znowu w ew nętrznej (nauk spółczesnych); że jednak jak w jednych, tak w drugich nie dostrzegamy w łasnego stanowiska autora — c e l u i s ą d u . Uw agi tej nie m oglibyśm y jednak już powtórzyć po Sfinksie. P. Kraszewski [...] w pow ieści tej nie dał nam wprawdzie obrazów wykończonych ani odbicia nauk sp ółczes­ nych; lecz co cechuje od pierwszej do ostatniej stronicy pismo autora, jest to w łaśnie cel, sąd. Skutek taki był naturalnie następstw em dobrej w oli autora, nie w iem y w ięc, dlaczego się użala w przedmowie na wym agania: „Powieść, dawniej dziecko tylko fantazji, dzisiaj obowiązaną jest, m ówi autor, jak tra­ garz dźw igać w ypadki teorii”. Autor nie dodał jednak, iżby m iał przynosić szkodę dla sztuki ten obowiązek.

T u n a stę p u je fra g m e n t n a jb ard ziej nas in te resu jąc y :

Każda piękność już przez to samo wprawdzie celową (utylitarną) jest, że jest pięknością. Ale piękność jest skutkiem p r z y z n a n i a , a warunki tego przyznania w w ieku rozw iniętego p o z n a n i a zbiegają się w łaśnie z w arunka­ m i u ty lita r n o śc i109.

Cel jako te rm in literack i pełni tu ta j (w połączeniu: ,,cel i s ą d ”) fu n k cję podw ójną: idei p rzew o d n iej i tendencji. Na fu n k cję idei w sk azu je synonim iczność celu w sto su nk u do „w łasnego stan o w isk a” pisarza jako podstaw ow ej zasady o rganizującej głów ny n u rt m yślow y u tw oru, a na fu n k cję tendencji — u tożsam ienie celu z utylitarnością (ut y lit ar no ść dzieła sztuk i łączy się w ty m u jęciu ze szczególną koncepcją piękna, tak ą m ian o ­ wicie, w k tó rej głów ną rolę o d g ry w ają w ładze poznawcze człow ieka); w tym że znaczeniu używ a T yszyński term in u cel w recenzji z książki T y tu sa Szczeniow skiego Bigos hultajski:

„Cechą zewnętrzną pióra jego są: jasność, ozdobność, siła; w ew nętrzną zaś: pewna niezależność w kreśleniu rysów, staw ianiu m yśli, nieraz lot poetyczny, a głów nie i przede w szystkim zawsze m yśli i pióru przytomny c e l , tj. w zgląd na ogół rozwicia, społeczność, znaczenie każdej jednostki, i odnoszenie obra­ zów i rozumowań do tego względu lin.

T yszyński ilu s tru je swe teo rety czn e sform ułow ania zestaw iając dw ie powieści K raszew skiego m ające za przedm iot „życie p rak ty c zn e a r ty s ty ” , m ianow icie powieść Poeta i świat z powieścią S fin k s, a zestaw ia je po to, żeby w ykazać, że pierw szy u tw ó r, w olny od fu n k cji „trag arza te o rii” (św iadom ie użył sform ułow ania K raszew skiego ze w stęp u do S fin k s a — to sform ułow anie określa k sz ta łtu ją c e się zjaw isko tend ency jno ści po­ wieści) je s t „m niej p ię k n y ” niż S f in k s — „ tra g a rz te o rii” , i to „ tra g a rz ” ze św iadom ego, poniekąd, założenia au to ra . Tak rozum ianą „ te o rię ” tej pow ieści o d czytu je Tyszyński poprzez analizę k rea c ji a rty s ty i sztuki

^ T y s z y ń s k i , Rozbiory i k r y ty k i , t. 3, s. 373—374. 110 Ibidem, s. 501.

w utw orze: widzi w postaci Ja n a u n iw ersaln y ty p a rty s ty — „ J a n w sw ym zawodzie św iatow ym jest ty p em (lubo z n iejak im i zm ian od­ cieniam i) w szystkich, rzec m ożna, poetów , w szystkich a rty s tó w ” 111 — ty p a rty s ty przedstaw io n y praw dziw ie. D latego w łaśnie uznał Tyszyński S fin k sa za pow ieść z celem, a je st to pod jego piórem pochw ała, nie n a ­ gana 112. T ym bardziej w a rto zwrócić uw agę na fak t, że T yszyński oddzie­ lał cel od a rty z m u powieści:

Nie chcielibyśm y, m ówiąc o sztuce, m ówić o czym innym jak o sztuce. Lecz pojm owanie przez autorkę w ten a nie inny sposób jej celu, to jest tego, co cnota, tak jest w jej powieściach w yraźnym [...], że nie odstąpim y zapewne zbyt od przedmiotu, m ówiąc o samym tym celu słów parę 113.

A nalizę używ alności celu w pierw szym tekście Tyszyńskiego nieco m ąci zestaw ienie „cel i sąd”. A by wzm ocnić konkluzje, do jakich w w y ­ n ik u tej analizy doszliśm y, posłużym y się jeszcze jed n y m p rzy k ła d em zaczerp n ięty m z recen zji Listopada:

Cel głów ny zadania autora: przedstaw ienia w artystycznym obrazie ostat­ niej krajowej epoki, przejścia od cyw ilizacji jednej do drugiej, dwóch w jednej narodowości, z całym blaskiem tu osiągnięty.

I dalej:

Co do opinii głów nej, przewodniczącej autorowi w układzie, objawiającej się w akcji i będącej zapewne przede w szystkim celem powieści, to jest: spół- czucie autora dla obyczajów i zw yczajów krajowych z początku w ieku zeszłego i nieprzyjaźń dla nadeszłych następnie w nich odmian m .

T yszyński w przew ażającej ilości w y padków używ a celu w ten sposób, ja k w przytoczonych cytatach , a w ięc niep recy zyjn ie; w p raw dzie zdarza się w jego języ k u rów nież sem antyczna jednoznaczność celu („Ż aden w reszcie cel jak iś jaw ny , dobitny, św iatow y lu b zaśw iatow y nie cechuje pow ieści” — o Em erycie K o rz e n io w sk ie g o 115), ale zdarza się raczej rzadko, na ogół cel jest u Tyszyńskiego term in e m w ieloznacznym . W ynika to zarów no z dw oistości fu n k cji term inologicznej tego słow a, ja k rów nież z fa k tu , że było ono — już tra d y c y jn ie — znaczeniow o zm ienne i za­ m ienne.

111 Ibidem, s. 364.

112 Ibidem, s. 379: „Pani Sztyrm er zam ierzyła w sw ych pow ieściach mieć c e l ,

jest to cecha, której nie tylko zarzucać, lecz którą owszem dorzucać chcielibyśm y do każdej powieści; różnica pomiędzy powieścią, która ma cel, a powieścią, która celu nie ma, jest zdaniem naszym taka, jaka jest m iędzy słońcem i fajerw erkiem ”.

11:1 Ibidem, s. 380.

"4 Ibidem, s. 328, 331—332.

Te w łaściw ości celu w idać doskonale w n astęp u jącej w ypow iedzi K ra ­ szewskiego :

Od S alam an dry do Martina, mój Boże, jak ogromna przestrzeń, jaki upadek! Od tej p ow ieści na pozór bezm yślnej, która tak żyw o odtwarza św iat i życie (co jest i w inno być pierwszym c e l e m artysty), do p o w i e ś c i c e l o w e j , do rom ansu socjalnego, jakie znużenie, jaki w ysiłek, jaka talen tu utrata 116.

T erm in powieść celowa nie w yod rębn ia się w yraźnie, skoro w zesta­ w ieniu ze znaczeniem celu, jak ie w y stę p u je w przytoczonym tekście o dw a w y razy w cześniej, m ożna by uznać każdą powieść za celową. Z resz­ tą w innej, późniejszej w ypow iedzi K raszew ski ta k w łaśnie cel rozum ie:

W każdej niem al lepszej powieści tk w i m yśl jakaś głów na, dusza jej, bez której najpiękniejsza forma jest zim nym trupem. Nazw ijm y to tem atem , celem, jak zechcem y, i choćbyśm y zw olennikam i byli teorii sztuki dla sztuki, nie potrafim y się bez niej obyć. [...] Ten duch, cel, ta głów na m yśl w p ow ieści jest w niej niezbędną [...]. [...] celem, tem atem może być w iele zadań: na przy­ kład odwzorowanie społeczeństw a, jednej jego klasy, jakiego typu całą cha­ rakteryzującego epokę, lub tym podobnie w .

Tak p o jm ow any cel uw aża K raszew ski za niezbędny elem ent zw ła­ szcza pow ieści: „ Jeśli gdzie, to w ty m ro d zaju [w powieści] znow u og lęd ­ ność na d ą ż n o ś ć, n a c e 1, na ostateczną m yśl u tw o ru jest n iezb ędn ą” , a to dlatego, że „pow ieść będąc chlebem pow szednim dla w ielu, pow inna ja k chleb być zd ro w ą ” ii8. W przytoczonych w ypow iedziach K raszew skie­ go nacechow anie term inologiczne celu rozpłynęło się całkow icie w śród term in ó w u znany ch za sem antycznie rów now ażne. Nie u d ała się też próba w p row adzenia powieści celowej.

M om ent w yk ry stalizo w an ia się zjaw iska tendency jno ści r e je s tr u je w ypow iedź K raszew skiego z ro k u 1846:

Piszą, że W alter Scott, jak sam zeznaw ał, siadał i poczynał romanse swoje, nie w iedząc nigdy, jak je skończy. Wątpimy bardzo, żeby to prawdą być miało, ale i w takim razie nawet, m iasto m yśl główną każdej dać powieści, jedną potężną m yślą odtworzenia przeszłości żył w e w szystkich sw ych towarach [!].

Dla dzisiejszej krytyki cel, taki na przykład, jakiśm y W alter Scotta rom an­ som naznaczyli, już nie wystarcza. Wymagania, z których krytyka zdać sobie sprawy nie umie lub nie chce, nie ograniczają się celem, ale celem pew nego rodzaju.

Gdy w ięc zarzucają pisarzom, czemu celu im brakuje, nie chcą tylko w y ra ­ zić jasno, jak by powinni, że cel już istniejący uważają za niedostateczny dla ożyw ienia utworu i nie tego rodzaju, jak by go m ieć żądali.

110 K r a s z e w s k i , W y b ó r pism, t. 10, s. 526. Podkreślenia A. B. 117 Ibidem, s. 715.

C e l e m z o w i e k r y t y k a d z i s i e j s z a n i e m y ś l j u ż j a k ą k o l ­ w i e k , a l e m y ś l k o n i e c z n i e s p o ł e c z n e j u ż y t e c z n o ś c i . Cele dzisiejsze powieściopisarzy odtworzenia przeszłości, teraźniejszości, pew nych charakterów, pewnych założeń towarzyskich, analizy uczucia itp., dziś u w a­

żają się za m ałe i niedostateczne 119. _

T erm inem literack im na oznaczenie tego nowego celu pow ieści s ta je się dążność, kalka obcojęzycznej tendencji. Dążność w y stę p u je początkow o obok celu, a pod koniec la t czterdziesty ch zdecydow anie go w y p iera. W a r­ to podkreślić, że podobnie jak cel — je st początkow o o k reślen iem ogól­ nym , pełni i fu n k cję idei p rzew odniej, i tendencji:

Jak w każdej powieści, tak i w Kollokacji są dwie strony: dążnościowa i artystyczna 120.

W obecnym utworze K orzeniowskiego [Spekulant] dążność autora rozbija się na dwa równie żyw otne tętna, widoczne m niej więcej w e w szystk ich jego dziełach m .

N ajw cześniejsze bodaj o bjaśnienie te rm in u dążność, a jednocześnie i zagadnienia, któ rego jest on znakiem , dał Leszek D unin B orkow ski w to k u polem iki z teo rią powieści M ichała G rabow skiego:

Nie dość, że zestaw ienie w ypadków rzeczyw istych jest historycznie

prawdziwe, że zestaw ienie zm yśleń jest rozumowo prawdziw e, trzeba jeszcze, aby piszący dopinał w łaśnie tym zestaw ieniem pewnych zamierzeń. Trzeba, aby życie, które przedstawia, położenia, jakie wprowadza, nie były same przez się celem, tylko zręcznie użytym i środkami do dopięcia pew nych w yższych celów. To się zowie dążnością, jakiej wym aga teraźniejsza krytyka w p ow ieś­ ciach, po jakiej przede w szystkim należy sądzić powieści, a której G rabowski nie chce rozumieć.

D unina Borkow skiego nie zadow alał realizm szczegółów, sta w ia n y zaw sze na pierw szym m iejscu przez jego antagonistę. D om agał się a k ty w ­ nego uczestnictw a powieści w przebudow ie świadom ości społecznej:

Chcąc m oralnym i środkami zw alczać zepsucie, zastarzałe przesądy, uprze­ dzenia i przywary czasu, trzeba się starać przez przekonanie, przez w yokazanie w czynnym życiu ich złych skutków, ich ohydności i brzydoty, zw iększać liczbę ich nieprzyjaciół, zm niejszać liczbę zw olenników . W ten sposób p ow ieść staje się organem tworzącym i przetwarzającym zdanie publiczne, przechodzi w głos narodu, wraca do swoich początków. Cnoty, zalety, przesądy, wady, śm ieszności objaw iają się wprawdzie rozmaicie w różnych prowincjach, rodzinach i osobach, ri‘J Ibidem, s. 520. Podkreślenie A. B.

12(1 Au. Wi. [A. W i 1 k o ń s k i], Kollokacja. Powieść J. Korzeniowskiego. „Dzwon L iteracki”, 1846, t. 4, s. 247.

121 J. B. D z i e k o ń s k i, Spekulant, pow ieść Józefa Korzeniowskiego. „Dzwon L iterack i”, 1846, t. 2, s. 159.

to jest m ają znam iona m iejscowości i indyw idualności, ale i w tychże sam ych prow incjach i rodzinach są różne, snadź zatem ich źródło nie tak jest po­ w ierzchnie jak m iejscowość. Pow ieściarzow i w olno głębszym być dostrzega- czem 122.

Dążność w ięc była w u jęciu D unina Borkow skiego n iejak o narzędziem realizow an ia zadań d y d ak tyczn y ch o sp ecjaln y m ch arak terze, zadań w y ­ n ik ający ch z a k tu a ln e j p ro b lem aty k i rozw oju społecznego, i to w łaśn ie różni go od K raszew skiego. D la obu potrzeba dążności w e w spółczesnym p ow ieściopisarstw ie była oczyw ista, dla obu nie podlegała dysku sji. Ale w w ypow iedziach K raszew skiego dążność m a in n ą treść, w y n ik ającą z od­ m ien n y ch zadań, jak ie on w yznacza powieści: powieść m a w pływ ać na d o skonalenie się w e w n ę t r z n e czytelnika.

W podobny sposób, ja k D u n in B orkow ski, po jm u je dążność głośny w sw oim czasie k ry ty k , F ry d e ry k H e n ry k L ew estam , ale inaczej ocenia tę w łaściw ość pow ieści:

R om ans tedy dążnościowy w idocznie do jakiegoś z góry założonego celu skierow any, dzieło, w którym autor rozsiada się szeroko jak profesor w sw ej katedrze i w którym z w ysokości trójnoga ciem nym czytelnikom w ykłada głęboko pom yślane, po w iększej części kradzione teorie: romans taki zarówno jest nam antypatyczny, jak owa pow ieść obyczajowa, która w yrw ane z życia k ilk u oryginałów sceny lub obrazki podaje za typ wieku, w którym żyjem y, za typ ludzi, którzy w nim się obracają 123.

T u dążność m a przede w szystkim inne zabarw ienie uczuciow e niż u B orkow skiego, zab arw ien ie ujem ne. Powieść dążnościowa, tzn. pow ieść p o d e jm u ją c a tem a ty k ę społeczną, p o tra k to w a n ą rew izjonistycznie w sto ­ su n k u do ustalo n y ch n o rm w spółżycia ludzi w społeczeństw ie, je st u L e- w estam a synonim em powieści złej, społecznie szkodliw ej, jak ą należy b ezw zględnie zwalczać. Pow yższe stanow isko z ajm u je L ew estam w całym szereg u a rty k u łó w i recenzji.

Leszek D un in B orkow ski postaw ił zagadnienie dążnościowości w spo­ sób ogólny, nie a n alizu jąc w zajem nych stosunków m iędzy tend encją a p ro b le m aty k ą fo rm aln ą powieści, jed n a k do takiej analizy dojść m usiało. Dość szczególną rolę odegrał w ty m zakresie w k ry ty c e k rajo w ej W isarion B ieliński: oto w ydaw ca „P am iętn ik a N aukow o-L iterack iego ” , R om uald P o d b ereski, p rzetłu m aczy ł pew n e fra g m e n ty a rty k u łu Bielińskiego P r z e ­ gląd lite r a tu r y rosyjsk ie j 1847 roku, dołączając gdzieniegdzie w łasne re ­ fle k sje i nie podając, że to je st tłum aczenie. Zw raca uw agę fra g m e n t do­ ty czący om aw ianego zagadnienia:

122 L. D u n i n B o r k o w s k i , Powieściarstw o polskie. W: Polska k r y t y k a

literacka (1800— 1918), t. 2, s. 160— 161.

123 F. H. L e w e s t a m , „Laokoon” A leksan dra Niewiarowskiego. „Gazeta Co­ dzienn a”, 1854, nr 18.

Dzisiaj dla w ielu ma czarowny pociąg słow o d ą ż n o ś ć ; sądzą, że już tu kres w szystkiego, i nie pojmują, ze w sferze sztuki naprzód każda dążność niew arta szeląga, kiedy nie w ypływ a z talentu, a po wtóre każda dążność po­ w in na być nie w głow ie, lecz przede w szystkim w sercu, w e krw i piszącego, przede w szystkim powinna być uczuciem, instynktem , czyli w ew nętrzną po­ budką, a potem dopiero już wyrozum owaną m yślą: dla takiej dążności trzeba się urodzić, jako rodzi się artysta dla swej sztuki. [...] M alujcie najw ierniej z natury, ukraszajcie najusilniej w asze kopie ideam i i poczciw ym i t e n ­ d e n c j a m i , lecz jeżeli nie będziecie m ieli poetycznego talentu, kopie wasze nikom u nie przypomną oryginałów, a idee i dążnoście pozostaną retorycznym i p osp olitościam i124.

P rzeciw nicy dążnościowości w k ry ty c e i estety ce k rajo w e j w idzieli w pisarzu — inaczej niż Bieliński i ci z polskich k ry ty k ó w , k tó rz y w y zn a­ w ali podobne poglądy — ty lko a rty stę , całkow icie ignorow ali ideologa.

Powiązane dokumenty