• Nie Znaleziono Wyników

Demityzacja Paryża

W dokumencie Z wdzięcznością i miłością (Stron 37-45)

Przedstawiona powyżej prezentacja nie tylko ulega dalszej zmianie, ale, biorąc pod uwagę proporcje, okazuje się, iż była ona jedynie wprowadzeniem: tyleż nie-zbędnym, ile niepełnym i wymagającym modyfi kacji. Ich ostatecznym rezultatem jest wizja dokładnie przeciwstawna, dlatego projekt mityzacyjny zostaje zanego-wany i zdekonstruozanego-wany. W ten sposób Lalka wpisuje się w wąski nurt polskiej literatury XIX wieku, która wobec problematyki urbanistycznej wykonuje – jak stwierdza Elżbieta Rybicka – gest demityzacyjny6.

Podstawowa strategia Prusa polega na uzupełnieniu pierwotnego perspekty-wizmu: Paryż nadal będzie pokazywany z jednostkowego punktu widzenia, który jednakże stanie się o wiele bardziej refl eksyjny, w szczególności zaś – autorefl ek-syjny. Wokulski bowiem wnikliwie analizuje własną sytuację egzystencjalną, dla-tego staje się także bardziej uważny – a nawet dociekliwy – postrzegając miejskie realia.

W refl eksjach pana Stanisława wyraźnie przeplatają się dwa wątki. Pierwszy zawiera krytyczną ocenę jego przeszłego i poniekąd aktualnego położenia; dru-gi natomiast podejmuje kwestię szukania pozytywnych rozwiązań dotyczących najbliższej przyszłości. Każdy z tych nurtów kształtuje się przy współudzia-le dwóch ewspółudzia-lementów: obserwacji Paryża oraz spotkań z przebywającymi w nim ludźmi.

Oba te elementy były obecne już w początkowym etapie, jednak teraz zmienia się ich kolejność. Przestrzeń miejska jest bowiem wyraźnie eksponowana, peł-niąc funkcję swoistego katalizatora, który wyrywa z apatii i pobudza zarówno do zewnętrznych, jak i wewnętrznych dociekań. Ludzie natomiast pojawiają się później, kiedy Wokulski dysponuje już pewnym zasobem przemyśleń, który za-mierza skonfrontować. Odwrócenie tego następstwa (w stosunku do poprzedniej fazy) pokazuje nie tylko wzrost roli samego miejsca, ale przede wszystkim fakt, iż teraz obraz francuskiej stolicy okaże się bardziej bezpośredni. Percepcja nie jest już kształtowana przez spotykane osoby, które dodatkowo wykazują uderzające podobieństwo z tymi, których Wokulski zostawił w Warszawie.

Wątek pierwszy: krytyczny

Penetrując Paryż, Wokulski trzykrotnie doznaje nieprzyjemnych, a nawet boles-nych wrażeń. Scenka w bulwarowym teatrzyku „Variétés” przyprawia bohatera o utratę przytomności; występ kawiarnianego śpiewaka wywołuje oburzenie,

6 E. Rybicka, Modernizowanie miasta. Zarys problematyki urbanistycznej w nowoczesnej literaturze polskiej. Kraków 2003, s. 76–77.

a spektakl magnetyzera Palmieriego w hotelowym salonie wprowadza w stan przerażenia.

Efekt ten nie jest przypadkowy: przestrzeń mała i ograniczona pozwala Wo-kulskiemu na koncentrację, natomiast licznie wypełniający ją ludzie zapewniają mu anonimowy charakter. Najważniejsze jest jednak to, iż miejsca te wiążą się z działaniami teatralnymi (lub parateatralnymi), posługującymi się słowem, ge-stem i muzyką. Ich silny wpływ polega na tym, iż dokonują obiektywizacji: Wo-kulski, oglądając i słuchając tych przedstawień, odkrywa w nich swoje własne problemy, wobec których teraz zajmuje perspektywę zewnętrznego obserwatora.

Ów moment rozpoznania i identyfi kacji jest dotkliwy, niemniej ból zostaje opanowany, dzięki czemu pan Stanisław przystępuje do krytycznej refl eksji. Jej wynikiem jest wniosek o dalece niewłaściwej relacji, jaka łączy go z panną Iza-belą. Konkluzja ta wynika z dwóch przesłanek; w pierwszej stwierdzone zostaje, iż Łęcka z premedytacją otacza się tłumem adoratorów, wzbudzając między nimi rywalizację. Wokulski zdał sobie sprawę, iż tkwi już w tym układzie, ale zrozumiał również, jak bardzo destrukcyjnie wpływa na niego stan permanentnej zazdrości.

Drugie założenie dotyczy wzajemności, którą pan Stanisław obserwuje w Paryżu, a której nie odnalazł u Izabeli. Ich więź nie jest zatem obustronna, ale opiera się na ślepym – być może magnetycznym – zauroczeniu, któremu tylko on jeden uległ.

Tego rodzaju rozpoznanie w Warszawie było zupełnie niemożliwe, dlatego narrator słusznie podkreśla rolę francuskiej metropolii: „Każdy zresztą dzień w Paryżu przynosił mu nowe idee albo rozjaśniał tajemnice jego własnej duszy”

(II, 145). Zwieńczenie tego procesu następuje podczas pożegnalnego śniadania z Suzinem, kiedy to obaj przyjaciele rozmawiają w hotelowym pokoju. Rosyjski kupiec także unaocznia Wokulskiemu, jaką rolę odgrywa on wobec ukochanej i jej amantów. Rada, której Suzin udzielił przyjacielowi, nie należy wprawdzie do najtrafniejszych, gdyż nie zaleca opuszczenia układu, a jedynie zmianę zachowa-nia, w którym powinno znaleźć się więcej dumy i pogardy. Jednakże dla pana Stanisława najważniejszy okazał się fakt, iż Suzin bezbłędnie odkrył przyczynę jego trudnej sytuacji. To, co było najbardziej mrocznym doświadczeniem, zostało rozpoznane i nazwane już nie tylko „od środka”, ale także przez kogoś z zewnątrz, kto ma do dyspozycji jedynie obserwację. Do tej pory Wokulski ujmował swe problemy w kategoriach indywidualnego fatum, które zostało oswojone, ale przed którym ostatecznie nie sposób uciec; po rozmowie zaś jest przekonany, iż skoro jego przypadek okazał się rozpoznawalny, to pojawia się nadzieja na wyleczenie.

Wątek drugi: pozytywny

Dotąd percepcja Paryża dokonywała się w skali mikroskopowej, dlatego jej zmia-na ma charakter radykalny. Niewątpliwie polega ozmia-na również zmia-na przejściu:

39 ...od początkowej perspektywy wewnętrznej do ujęcia panoramicznego, które buduje nie-jako historyczną i topografi czną mapę przestrzeni miejskiej, jakkolwiek synteza ta nie wy-nika bezpośrednio z wszechwiedzy narracyjnej, ale uwierzytelniona jest poznawczą posta-wą Wokulskiego7.

Problem polega na tym, iż uprzedni obraz Paryża także był zależny od per-spektywy epistemologicznej pana Stanisława. Jej modyfi kacja nie jest zatem oczy-wista; nie jest bowiem tak, iż różnica między tymi ujęciami jest tylko kwestią skali, która niejako automatycznie w mniejszym wymiarze przynosi chaos, a w szer-szym – porządek.

Istota nowego oglądu polega na tym, iż staje się on bezpośredni, oparty wy-łącznie na relacji między percypującym podmiotem i niezależnym od niego obiektem. Podwójna mediatyzacja, w jakiej dotąd tkwił Wokulski, zostaje bowiem usunięta; znika zarówno prześladujące go widmo Izabeli i jej kochanków, jak jego tutejsze „wcielenia”, w postaci spotykanych na ulicy kobiet i mężczyzn. Swoistą odmianą tych ostatnich byli „przewodnicy”, którzy – jak np. Jumart – wtajem-niczali w chaos Paryża. Dlatego ich także Wokulski się pozbędzie, i to nie tylko w „formie” ludzkiej, ale także książkowej.

Pozycja bedekerów była już wówczas utrwalona, chociaż zapewne niewielu zdawało sobie sprawę z ograniczeń i stereotypów, jakie zawierają. Prus postano-wił unaocznić te wady, pokazując, iż paryski przewodnik nie przedstawia urba-nistycznej organizacji, a zatem odpowiada pierwszej, bezładnej fazie zwiedzania.

Gest odrzucenia bedekera przez Wokulskiego nie jest jednak czysto negatywy;

przypomina raczej doświadczenie, o którym później pisał Jan Błoński:

Można więc powiedzieć, że i w Sienie, i w Wenecji kleciłem powoli własną mapę i włas-ny przewodnik, jak gdybym chaosowi miasta, który w okamgnieniu pokonał ubogi (choć sprawdzalny) porządek planu, pragnął nadać ład własny. Miałem przed oczami mało zro-zumiały tekst: kluczem, którym chciałem go rozłamać, był oczywiście przewodnik. Ceni-łem go więc i szanowaCeni-łem. Zarazem jednak – nieświadomie czy półświadomie –pracowa-łem nad tym, aby zastąpić go przez inny, trafniejszy, przynajmniej w moim rozumieniu8. Zamiar Wokulskiego był analogiczny: nadać miastu ład wbrew przewodniko-wi, tym bardziej iż ten wcale go nie zawiera. Różnica polega zaś na tym, że Prus pokazuje ten proces w kategoriach obiektywnych. Perspektywa niezmediatyzowa-na pozwala bowiem odsłonić to, co pozostaje ukryte i rzeczywiste zarazem. Kie-dy zatem Wokulski jest w stanie dokonać „czystej” konfrontacji, Paryż odkrywa przed nim sekrety swej budowy.

Rezultaty swych obserwacji pan Stanisław sformułuje za pomocą metafor, któ-re nie tylko nie osłabią potencjału poznawczego, ale także go rozszerzą, ponieważ

7 Ibidem, s. 110.

8 J. Błoński, Miasta. „Teksty” 1972, nr 1, s. 88.

dzięki nim zjawiska z zakresu urbanistyki zostaną połączone z procesami społecz-nymi i antropologiczspołecz-nymi.

Wokulski dokonuje trzech zasadniczych odkryć związanych z porządkiem Pa-ryża. Pierwsze dotyczy ogólnego planu, na jakim miasto zostało założone. Przy-pomina on półmisek, a zatem jest układem prostym i zamkniętym (pominąwszy Sekwanę). Ludzka egzystencja też jest w pewnym sensie prosta, ponieważ składa się z pracy, dzięki której paryżanie osiągają pozostałe cele. Ich aktywność zawo-dowa jest nie tylko intensywna i ma nowoczesny charakter, ale także obejmuje wszystkie grupy społeczne (z wyjątkiem arystokracji, ale jej rola jest już marginal-na), dlatego też wszyscy – niczym w obiegu zamkniętym – czerpią profi ty z wy-twarzanych dóbr.

Drugie odkrycie Wokulskiego koncentruje się na wewnętrznej logice miasta.

Okazuje się, iż jego przestrzeń nie jest jednorodna, ale posiada strefę nadrzędną („oś krystalizacji”), względem której zorientowane zostały pozostałe dzielnice, mające wyraźnie zaznaczone granice. W paryskiej urbanistyce istnieje zatem za-sada hierarchii oraz różnicy, dzięki którym uporządkowano ten pozorny chaos domów i ulic.

Pan Stanisław natychmiast zauważa, iż podział ten pokrywa się ze struktu-rą paryskiego społeczeństwa. Poszczególne dzielnice są bowiem zamieszkiwane przez ludność, którą łączy identyczna profesja lub – ewentualnie – pochodzenie.

Wynika to z założenia antropologicznego, zgodnie z którym wszyscy pracują zgodnie z odmiennymi uzdolnieniami i predyspozycjami, jakie zdołali w sobie rozwinąć.

Trzecie odkrycie – w przeciwieństwie do pozostałych – dotyczy elementów dynamicznych. Wokulski zauważa, że historia Paryża ma charakter progresywny:

jest bowiem procesem, który prowadzi do osiągnięcia coraz pełniejszych i wyraź-niejszych struktur urbanistycznych. Zatem rozwój miasta też nie jest przypadko-wy, ale odbywa się zgodnie z regułą ulepszania i doskonalenia.

Analogiczne zjawisko pojawia się na poziomie socjologicznym. Grupy są od-rębne, ale nie zamknięte, zatem możliwe jest przejście z niższej do wyższej (a nawet najwyższej – arystokratycznej). Łączy się to ze zmianą dzielnicy, dlatego bohater stwierdza, iż w Paryżu: „Topografi a miasta odpowiada historii jego mieszkańców”

(II, 145). Tego rodzaju zmiany mają charakter ewolucyjny i angażują kilka poko-leń. Jeśli jednak są wykonalne, to dlatego iż we francuskiej metropolii efekty pracy nie są marnowane, ale gromadzone i powiększane, tak iż dostarczają materialnych podstaw do społecznego rozwoju.

Wszelako Wokulski nie ulega tu pokusie idealizacji. Zauważa bowiem, iż w ob-rębie każdej z grup toczy się – niekiedy brutalna – rywalizacja, która gwarantuje sukces jedynie jednostkom odpowiednio silnym i wytrwałym. Niemniej jednak ci, którym udało się wiele osiągnąć, są doceniani, dlatego ich kariera przebiega

41 proporcjonalnie do zasług. Klasy wyższe czerpią zresztą wiele korzyści z nowych ludzi, zatem w Paryżu nie stosuje się kastowego separatyzmu.

Obserwacje te ponownie prowadzą pana Stanisława do krytycznej autorefl ek-sji. Jednakże zarzucając sobie marnowanie energii i środków, niemal natychmiast dostrzega on wyjście z tego położenia. Przykładu dostarczają mu paryżanie, dla-tego ich wzorem Wokulski zamierza przede wszystkim pracować, a także uzupeł-niać braki w wykształceniu. Ten projekt niekoniecznie, jak stwierdza, uczyni go szczęśliwym, niemniej dostarczy minimum sensu, bez którego droga do samobój-stwa stanęłaby otworem.

Remityzacja

W tym stanie pan Stanisław jest już oczyszczony i gotowy, aby rozpocząć nowe życie, na czym zresztą usilnie mu zależy. Niestety, już pierwsza próba, jaką w tym celu podejmuje, niweczy cały zamiar. W Paryżu bowiem mieszkają ludzie rozma-ici; wszyscy ciężko pracują, ale jedni liczą na to, iż rezultaty ich wysiłku dokonają ewolucyjnych zmian w warunkach, jakie zastali, inni natomiast – przeciwnie – dążą do radykalnego, rewolucyjnego przewrotu. Do tych ostatnich należy profe-sor Geist.

Pod wpływem jego wizyty, a następnie własnej rewizyty Wokulski utracił we-wnętrzną równowagę, którą z takim trudem uzyskał. Geist umiejętnie bowiem wzbudza zainteresowanie czymś niezwykłym, a następnie ogranicza dostęp; gor-liwie namawia adepta do rozpoczęcia wspólnej pracy, zarazem jednak wyrzuca go za drzwi, każąc samemu podjąć decyzję. W ten sposób już nie tylko zainteresowa-nie, ale i emocje pana Stanisława znowu osiągają wysoki poziom, co nie pozwala na rzeczową ocenę sytuacji. Ostatecznie nawet to one zdają się dominować, gdyż będąc o krok od pozytywnego rozstrzygnięcia, Wokulski już przeczuwa przyszłą sławę, jaka spadnie na genialnego wynalazcę. Zatem nawet gdyby laboratorium Geista okazało się punktem docelowym, jest bardzo prawdopodobne, że w nim pan Stanisław popadłyby w kolejne uzależnienie: od aktualnego przełożonego oraz własnych marzeń o światowym rozgłosie.

Niepokój Wokulskiego jest zresztą uzasadniony, ponieważ Geist przypomina mu innych interesantów, a raczej doświadczenia związane z ich obecnością. Jego niedoszłych klientów charakteryzuje bowiem – jak wspomniałem – dziwne po-mieszanie ról i tożsamości. W wypadku profesora proces ten osiąga apogeum.

Dystynkcje zacierają się już w nim samym: nie wiadomo, ile ma lat, a przede wszystkim czy jest geniuszem czy szaleńcem, bogaczem czy nędzarzem. Jego po-glądy dotyczące natury zakładają zniesienie barier między tym, co ciężkie, i tym,

co lekkie; jego prace dążące do odkrycia pierwotnej materii tożsamej z substancją duchową są zatem zapowiedzią doskonałego niezróżnicowania.

Analogicznie przedstawiają się poglądy profesora w dziedzinie antropologii:

granica między człowiekiem a zwierzęciem nie jest absolutna, dlatego „ludzie”

budzą w nim pogardę. Stąd już blisko jest do zastosowania przemocy, która będzie nie tylko uzasadniona, ale i nowoczesna, by nie rzec masowa. Geist przypomina tych wizjonerów, którzy chcieliby stworzyć „nowego człowieka” za pomocą siły, usuwającej wszystkie wybrakowane egzemplarze.

Fiasko paryskiego etapu pokazuje Prus za pomocą tej samej metody, od ja-kiej rozpoczął prezentację pobytu Wokulskiego. Tyle tylko, iż proces ten odbywa się w „przestrzeni” interpersonalnej, zatem elementy urbanistyczne zostaną po-minięte. Remityzacja dotyczy przede wszystkim Geista oraz tego, co w związku z nim przeżywa pan Stanisław.

Jego dusza została opanowana przez dwie walczące ze sobą wizje: z jednej stro-ny pojawia się profesor, z drugiej – piękna arystokratka. Problem polega na tym, iż ta psychomachia jest pozorna: obie postacie są tak samo utopijne, a ich projekty pozostają równie dalekie od wolnej egzystencji.

W tej sytuacji wybór nie jest wyborem, ale grą przypadku, w której wygrywa ten, komu na moment silniej uda się pobudzić emocje. Szale zwycięstwa ważą się do ostatniej chwili i kiedy wydawałoby się, że niekwestionowana przewaga Gei-sta znajdzie swe potwierdzenie, jeden krótki, banalny liścik, w którym prezesowa donosi o rumieńcach Izabeli na wspomnienie Wokulskiego, przesądza o decyzji.

* * *

Prezentacja Paryża w Lalce stanowi swoisty przyczynek do fenomenologii per-cepcji. Kiedy miasto sprawia wrażenie chaosu, wówczas jego konstytucja odby-wa się za pomocą zabiegów mityzacyjnych; i odwrotnie: dostrzeganie porządku w przestrzeni urbanistycznej powoduje, iż jej reprezentacja uzyskuje hierarchię i różnicę.

Prus był przekonany, iż właściwy czy prawdziwy ogląd miasta zawsze odsłoni w nim ukrytą logikę, która porządkuje i wyznacza kierunki orientacyjne. Takie

„czytanie miasta” zapewne bliskie jest metodzie strukturalnej, jednakże w konklu-zji nie zamierzam dojść do wniosku, iż Prus był „pierwszym strukturalistą przed wszystkimi”.

Przesłanie fragmentu paryskiego polega bowiem na tym, że pokazuje on uwa-runkowania, jakie stoją za oboma – mityzacyjmym i demityzacyjnym – procesa-mi. Jedno i to samo miasto może być odbierane zupełnie inaczej, w zależności od tego, w jakiej kondycji znajduje się podmiot dokonujący obserwacji.

Jeśli zatem przyjąć, iż ów moment demityzacyjny jest ważniejszy, to uzasad-nienie takiego przekonania tkwić będzie już nie w samym fragmencie, ale w całej

43 powieści. Tylko bowiem w Paryżu Wokulski osiągnął stan osobistej niezależności i wewnętrznej równowagi, którego nigdzie indziej nie udało mu się zaznać. Mo-ment ten był wprawdzie krótki, ale jego funkcja ma charakter prefi guracji, która zapowiada przyszłe wydarzenia. W Paryżu było jeszcze za wcześnie, niemniej to właśnie we francuskiej metropolii okazało się, że wyzwolenie jest osiągalne.

W dokumencie Z wdzięcznością i miłością (Stron 37-45)