• Nie Znaleziono Wyników

381 diego i jego ruch negatywnie, nie ukazując zaś wcale społecznego

i narodowego tła buntu sugeruje, iż powstanie inspirowali Anglicy 58. Dopiero S m irn o w 59 w obszernej, opartej na źródłach pracy rzucił nowe św iatło na te sprawy. W naszej publicystyce postać Mahdiego zrehabilitowali obecnie Andrzej K lom in ek60 i Marian Brandys. Brandys pow ołał się na nieznany w Polsce cykl wykładów, w ygło­ szonych w Collège de France (1885) przez Jamesa Darmesietera, który stanowczo odparł zarzut, jakoby mahdyzm inspirowany był w interesie handlarzy niew olników 61.

Sienkiew icz nie ukazał również społeczno-ekonomicznych sprę­ żyn rewolucji, a te były już współcześnie dobrze znane. N ie umiał też odmalować — nie tylko pod względem historycznym, ale i arty­ stycznym — konsekwentnie postaci jej wodza. Zarzuty stawiane przez Prusa w stosunku do Ogniem i mieczem mogą się w ięc odno­ sić i do powieści „afrykańskiej“, jednakże inna będzie ich waga. Pomijając naw et fakt, że afrykański Chmielnicki ma więcej rysów zbliżonych do prawdy i jest poza tym postacią bardziej epizodycz­ ną — należy pamiętać, iż W pustyni i w puszczy nie stanowi książki historycznej, ani — tym więcej — książki o dziejach Polski. Trzeba tu zatem przykładać inną miarę krytyczną. Ta powieść dla młodzie­ ży nie pretenduje do ukazywania historii. Sprawy Mahdiego tworzą w niej jedynie tło, a sama postać — egzotyczna i mało znana, szcze­ gólnie młodemu czytelnikowi — pełni w łaściw ie tylko rolę baśnio­ wego smoka, złej siły grożącej życiu bohaterów.

Zrobiwszy to ważne zastrzeżenie wróćmy jeszcze na chwilę do polityki. Akcja pow ieści rozgrywa się w okresie podziału Afryki m iędzy kolonialne potęgi. Anglia opanowała Kanał Sueski i Egipt; następnie przyszła kolej na Sudan, bogaty w kość słoniową, gumę arabską i bawełnę. Wkrótce po tym zaborze w zaciekłej walce z Boe- rami zajęto południową Afrykę. Słynny podróżnik Stanley urzą­ dzał w Kongo belgijską kolonię, kiedy zaś powieść Sienkiewicza wychodziła z druku, Włosi prowadzili z Turkami wojnę o Trypolis.

Impreza włoska doczekała się aprobaty Sienkiewicza (D 53, 187— 190), zaś na ankietę paryskiej gazety L e J o u r n a l w spra­ wie Boerów pisze, że to szczęście dla nich, iż „zostaną zwyciężeni

■'** J. M a k a r c z y k , S u d a n — r e t o r ta n ie is tn ie ją c y c h n a ro d ó w . T w ó r ­ c z o ś ć , IV, 1948, nr 7/8, s. 82— 107.

59 С м и р н о в, op. cit.

"° A. K l o m i n e k , W p u s t y n i i w p u s z c z y . P r z e k r ó j , 1951, nr 346. fil M. B r a n d y s , N a d g r o b e m M ahdiego. Ś w i a t , VI, 1956, nr 39.

przez Anglo-Saksonów, a nie na przykład przez Prusaków “ (D 53, 185). Następująca dalej pochwała angielskiej „honorowej polityki“ jest tym bardziej godna uwagi, że prasa polska — w ślad za fran­ cuską — oburzała się w tym czasie na okrucieństwa A nglików i na brutalny zabór Transwaalu i Oranii.

Sienkiewicz -nie był przeto przeciwnikiem kolonializmu. Przed­ staw iciele jego w powieści — pan Rawlison, doktor Clary i kpt. Glen — potraktowani są z pełną sympatią. Ci Anglicy wypowiadają w powieści podziw dla potęgi swego kraju i dumę z jego polityki. Pan Rawlison w długim wywodzie tłum aczy Stasiow i, że podbój Sudanu, Darfuru i Kordofanu jest dobrodziejstwem dla tych krain. Wprawdzie aprobatę brytyjskiego kolonializmu głoszą w utworze Anglicy, ale też autor nigdzie ich sądów nie podważa.

W Listach z A fr y k i znajdziemy już bezpośrednio przez Sienkie­ wicza uczynioną próbę uzasadnienia i pochwały władania nad kolo­ niami. „Biała skóra jest [...] w tych krajach nie lada rekomendacją“ (D 43, 88) — pisze wcale nie ironicznie i usprawiedliwia panowanie białej rasy cywilizacją, porządkiem i prawem, które ona przynosi. Prócz tego spotykamy jeszcze uzasadnienie, że tak powiem , klima­ tyczne: „W klimacie, w którym biały człowiek nie m oże pracować, wszelka grubsza robota na nich musi się opierać“ (D 43, 83). Tak brzmi zdanie o Murzynach w Zanzibarze, żyjących w potwornej nędzy, wyzyskiwanych przez Anglików, Niemców, Arabów i Hin­ dusów.

Za mądrą politykę kolonialną najwyżej ceni Sienkiew icz An­ glików:

O A n g lii m ów ią, że m a ona żelazną ręk ę przybraną w a k sa m itn ą ręk a­ w iczk ę. T a ręka n ie obdziera n ig d y z zew n ętrzn eg o b lask u , gładzi, sy p ie dary, ale sw oją drogą w porcie zan zib arsk im sto ją na o d leg ło ść strzału dw a pan cern ik i: stra szn y „M arathon“ i „R edbreast“, g o to w e w danym razie poprzeć g rzeczn e słó w k o k o n su la ogn iem i żela z em [D 43, 98].

Z „Redbreastem“, opancerzonym stróżem potęgi kolonialnej Anglii, spotykam y się jeszcze raz dość nieoczekiwanie. W korespon­ dencji pisarza do Wandy Ulanowskiej znajduje się żartobliwy liścik (D 56, 226) podpisany słowami:

S ta n i s l a w T a r k o w s k i

K ap itan p a n cern ik a „R edbreast“

Z powieści wiemy, że Staś chciał zostać m arynarzem lub inży­ nierem — ostatecznie w epilogu zrealizował autor drugą możliwość.

„ W P U S T Y N I I W P U S Z C Z Y “ H E N R Y K A S I E N K I E W I C Z A 383

Z żartów pisarza nie można wyciągać dalekich wniosków, zdaje się jednak, że oddanie bohaterskiego Stasia w służbę „żelaznej ręki przybranej w aksamitną rękawiczkę“ — nie napotkałoby w ideolo­ gii Sienkiew icza na jakieś poważniejsze trudności.

5. ,,W pustyni i w puszczy“ jako powieść podróżnicza

Na okładce książeczki Kazimierza .Laskowskiego pt. Sienkiewicz

jako m y ś l iw y widzim y głośnego pisarza w tropikalnym hełmie,

białym ubraniu, długich butach i z belgijskim sztucerem w ręku. Jest to jedno z m yśliw skich zdjęć Sienkiewicza, robionych w cza­ sie jego niezliczonych wycieczek i podróży. Doprawdy, niewielu m ieliśm y pisarzy, którzy zwiedziliby taki kawał świata. Sienkie­ wicz jeździł wciąż z m iejsca na miejsce, gnany ową wrodzoną żyłką podróżniczą, która nigdy nie pozwoli na spokojny domowy żywot.

Podróże niezm iernie rozszerzają horyzonty: nie tylko jednostek, lecz całych społeczeństw. Sienkiew icz rozumiał to dobrze, gdy po­ pierał lekkim piórem kronikarza i poważnym autorytetem^ członka- założyciela Kasy im. M ianowskiego ekspedycję Stefana Szolca Ro­ gozińskiego do jezior Liba w Afryce. Sprawa ważna ze względu na cele naukowe i patriotyczne rozbijała się o brak funduszów. Prus, Nałkowski, a przede wszystkim właśnie Sienkiewicz gorąco apelo­ wali do społeczeństwa, które przecież powinno interesować coś w ię­ cej niż tylko „bruki na Nowym S wiecie lub trakt z Miechowa do K ońskowoli“. W obozie przeciwnym stała P r a w d a Świętochow­ skiego. Śmiała wypraw a Rogozińskiego doszła jednak do skutku i dobrze się zapisała w naszej tradycji naukowej i podróżniczej. Dziś, po latach przypomniał ją m łodzieży Bolesław Mrówczyński w ciekawej książce pt. W poszukiwaniu tajemniczego Bajongu 62.

Zamiłowanie do podróży, m yśliwskich wypraw, zżycie się z ludź­ mi i przyrodą w ielu dalekich krajów w yw arły duży w pływ na twór­ czość Sienkiewicza. Plonem wypraw y za ocean były L isty z podróży do Am eryki i now ele. Konfrontacja z innym światem pozwoliła na rozszerzenie społecznego i artystycznego widnokręgu pisarza. Poza tym zachwyciło Sienkiew icza życie wśród pionierskich trudów w walce z dziką przyrodą. W tym czasie z entuzjazmem pisze do Lubowskiego:

82 B. M r ó w c z y ń s k i , W p o s z u k i w a n i u t a j e m n i c z e g o B ajo ngu. W ar­ szaw a 1955. Por. także: J. C h u d z i k o w s k a i J. J a s t e r , O d k r y w c y K a ­

R ozkochałem się tu w ludziach, w n atu rze i w ty m ży c iu zd row ym , p o ­ tężnym , a tak w o ln y m , że nieraz m i się zd aje, że je s te m ptak iem . [...] w y n a la złem rzadką w św ie c ie stronę, w k tórej na p ien ią d ze p atrzą ja k na coś, co n ie w iem , do czego służy. Są to b ia łe lu b żó łte krążki, k tórych k ilk a leży w m ojej k ieszen i, i — t h a t ’s all! — zresztą d o n iczeg o w ięcej n ie służą, jak do zak u p ien ia w m ieście p roch u i k u l [D 55, 436].

Późniejsze o lat 15 L isty z A fryki nie przynoszą podobnego tam­ tym młodzieńczego entuzjazmu i publicystycznej żarliwości. Nieco inny jest też stosunek do przyrody. Starszy i schorowany już pisarz odbywa tę podróż w odmiennych warunkach — jak panowie Rawli­ son i Tarkowski. Urządzony wygodnie przez kompanię Cooka, spo­ gląda na okolice z okien wagonu jako biały sidi-turysta, widząc w niej tylko malowniczy pejzaż podobny do obrazków Biblii, a nie pole ludzkiej pracy, odkryć i twórczego w ysiłku. Dopiero w czasie m yśliwskiej wyprawy w puszczę odżyło w Sienkiew iczu dawne, niesłychanie bliskie i niekonwencjonalne spojrzenie na przyrodę. Z tych też wspomnień pochodzą najlepsze partie Listów.

Zapowiadano, że pisarz przywiezie z afrykańskiej podróży nową powieść. W pustyni i w puszczy powstało jednak dopiero 20 lat później. Podziwiajm y artystyczną pamięć Sienkiewicza. Ileż w tej książce pochodzi z autopsji! Dotyczy to zwłaszcza drugiej części po­ wieści, a więc — puszczy, którą Sienkiew icz poznał najbliżej. Na karty książki powrócił cały szereg doznanych wrażeń, słuchowych i wzrokowych, doświadczenie m yśliwego, zachwyt nad bujną natu­ rą egzotyczną.

Febra Nel, opisana z taką dokładnością, jest osobistym, niezbyt przyjemnym wspomnieniem Sienkiewicza, utrwalonym już w Listach

z Afryki. W Listach znajdziemy także m nóstwo szczegółów wyko­

rzystanych potem w powieści. Trzeba zaliczyć do nich przede wszystkim realia murzyńskie. ,,Miałem 20 porterów — poczciwych Murzynisków z kościami“ (D 55, 447) — pisał Sienkiew icz do Lu- bowskiego z Kairu.

Dobrze ich też zapamiętał, bo W pustyn i i w puszczy powtarza wiele epizodów i cech Murzynów, wspomnianych w Listach. A więc zwyczaje, upijanie się piwem pombe, sposoby wyrażania podziwu (np. „ w i e l k i św iat“), przerażone okrzyki: „akal aka\“, dziecinną radość i niesłychany zachwyt na widok filtru z wodą. W Listach

z A fry k i spotykamy pierwowzory murzyńskich postaci z powieści.

Odnajdziemy więc tam N a s i b o u, m ałego dwunastoletniego Mu­ rzynka z Zanzibaru, który cieszył się wielką sympatią pisarza.

„ W P U S T Y N I I W P U S Z C Z Y “ H E N R Y K A S I E N K I E W I C Z A 385

W czasie w ycieczki m yśliw skiej z Bagamojo ulubieńcem Sienkiew i­ cza b ył kucharz M’Sa — pierwowzór К a 1 e g o. On to właśnie z lubością powtarza: ,,nyam a msuri“ (dobre mięso), a w wolnych chwilach jest osobliw ym pieśniarzem:

po n ocach [...] d o sia d u je do B óg w ie której god zin y przy o gn isk u i w sp a rł­ sz y ło k c ie n a k olan ach , śp ie w a przez nos z a w sze w k ółk o: „ М ’Ъиапа kuba,

т ’Ъиапа ndogo, B a g a m o j o , w e n g i r u p i a “ itd., co w e d le przek ład u F ran ­

ciszk a znaczy: „P an sta rszy i pan m łodszy dadzą w B agam ojo m n óstw o r u p ii“ [D 43, 200].

„W pustyn i i w p u szczy powstało z miłości do naszych dzieci i ze wspom nień podróżniczych“ — pisał Sienkiewicz. Trzeba tu do­ dać jeszcze jeden czynnik: lekturę. „Od dawna czytuję dużo pod­ róży“ — pisał nasz autor do brukselskiego księgarza Henryka Merz- bacha, prosząc go o „jakieś nowe dzieła zawierające opisy miejsc, sposobów podróżowania etc.“ (D 55, 479). W Listach z A fry k i znaj­ dziemy zaś następujące zdanie: „czytam mniej więcej wszystko, co się pisze o krajach mało znanych“ (D 43, 107).

Sienkiew icz często wspomina Kiplinga. Wandzie Uianowskiej donosi, że czytał bardzo dużo książek tego pisarza. Na W pustyni

i w puszczy istotniejszy w p ły w tej lektury znać chyba tylko w sto­

sunku bohaterów do zwierząt. Zażyłość małej N el z Kingiem bardzo przypomina podobną przyjaźń w now elce Toomai od słoni. Większy w pływ na ukształtow anie powieści w yw arły niewątpliwie inne książki. Zacznijmy cd najstarszej z nich: od Robinsona Kruzoe. W liście do Ignacego Balińskiego, redaktora W i e c z o r ó w R o ­ d z i n n y c h , pisarz w ym ienia tę książkę w e wspomnieniach z naj­ dawniejszej lektury dzieciństwa:

N ie w ie m i n ie p a m ięta m , c zy u m iałem już czytać, gdy uczono m nie

Ś p i e w ó w h is t o r y c z n y c h N iem cew icza [...] p otem rozp alił m oją w yob raźn ię

R ob in son C ruzoe i S zw a jca rsk i. M arzeniem m oim b y ło osiąść na bezludnej w y sp ie . T e w ra żen ia d ziecin n e zm ien iły się z czasem w chęć i za m iło w a ­ n ie do podróży. P o r y w y te zd ołałem w części u rzeczy w istn ić w życiu [D 40, 129].

W pow ieści znów odezwały się echa tej dziecinnej lektury. Staś rzucony w dzikie okolice, jak Robinson, radzi sobie tysiącznymi po­ mysłami, jak Robinson w alczy ze zwierzętam i i zdobywa środki do życia w nieustannym zmaganiu się z przyrodą. Z konieczności jest botanikiem, zoologiem, geografem, znakomitym m yśliwym i m ajstrem do wszystkiego. „Staś poradzi“ “(D 38, 202) — m ówi o nim z ufnością Nel. Ten Robinson występuje jednak od razu w towa­

rzystwie Piętaszka-Kalego, na którego w m yśl założeń autora spada wszelka cięższa praca: oprawianie zwierzyny, budowanie „zeriby“ itp. W powieści znajdziemy m nóstwo sposobów radzenia sobie i zdo­ bywania środków do życia. Wspomnijmy choćby w ym yślony przez Kalego oryginalny system łowienia ryb przy pomocy słonia. Podob­ nie wreszcie jak Robinson pojmuje Staś swą m isję cywilizacyjną, ucząc swego dobrego dzikusa pracy i posłuszeństwa i wpajając w niego zasady wiary. Kapitalna lekcja religii udzielona Piętaszkowi powtórzyła się w powieści Sienkiewicza, gdy Kali posługując się przykładem z krowami wyjaśnia, jakie uczynki są złe, a jakie dobre.

W okresie tym nie brakło zresztą wzoru Robinsonów nieco bar­ dziej nowoczesnych. B yli nimi liczni odważni podróżnicy, których przygody i odkrycia w e wnętrzu „czarnego lądu“ pasjonowały Eu­ ropę. Nazwiska Livingstone’a i Stanley a znali wówczas wszyscy, skoro Sienkiewicz używa ich zarówno w kronikach, jak i w powieści bez żadnego komentarza. Ich drukowane relacje z podróży rozchwy­ tywano. In the darkest Africa Stanleya w yszło od razu w dziesięciu językach. Sienkiewicz znał niew ątpliw ie tego rodzaju publikacje, a badaczom afrykańskich tajemnic złożył w powieści hołd w osobie Szwajcara Lindego. O Stasiu zaś, aby dać miarę jego bohaterstwa, rriówi: „Stanley, naw et sam Stanley nie w yżyłby w tych warunkach przez trzy dni“ (D 38, 193). Jest to oczywiście zgodne z prawdą. Przeczytajm y fragment opisu wypraw y tego podróżnika w relacji Czernego:

w yp raw a w k roczyła w niep rzejrzan y, d ziew iczy las, w sp a n ia ły w p ra w d zie jak o okaz bujnej trop ik aln ej przyrody, a le ty m stra szn iejszy dla tych , co z k om p asem i siek ierą w ręk u m ieli przez jego g ę stw in y i m oczary po raz p ierw szy torow ać so b ie drogę. D od ajm y do tego c ią g łe p ra w ie a n adzw yczaj u le w n e deszcze, p o w ietrze przeciążon e w ilg o c ią przy te m ­ p eratu rze 22— 24°, ogrom n y p ro cen t chorych, w r e sz c ie n iep rzy ja zn e za ch o ­ w a n ie się k rajow ców , w yp u szczających z d ala na obcych p rzy b y szó w sw e zatru te strza ły [...]63.

Trzeba zaznaczyć, że Stanley m iał 720 tragarzy i znajdował się w towarzystwie trzech dorosłych Europejczyków. Powieść, i to po­ wieść dla młodzieży, ma jednak prawo do opiewania czynów prze­ kraczających zwykłą miarę.

Z książek sław nych podróżników zaczerpnął Sienkiew icz głównie realia, opisy zjawisk przyrody, zwyczajów ludzi, zachowania się

63 F. C z e r n y , O s ta tn ia p o d r ó ż S ta n le y a . (Od m arca 1887 do grudnia 1889). K ra k ó w br., s. 455. N adb. z P r z e g l ą d u P o l s k i e g o .

,W P U S T Y N I I W P U S Z C Z Y “ H E N R Y K A S I E N K I E W I C Z A 387

zwierząt. W przypisach, jak wiem y, często odwołuje się nie tylko do własnego doświadczenia, ale i do znakomitych autorów. Znajo­ mość podróżniczych publikacji potwierdza u Sienkiewicza Antoni Zaleski. Pisze: „Jedną z najulubieńszych jego lektur są też opisy podróży: Stanley, Livingstone itp.“ (D 57, 189). Warto zatem przy­ toczyć jeszcze jedną książkę Stanley a — tym razem powieść Z ziemi

Powiązane dokumenty