• Nie Znaleziono Wyników

Dobry lekarz – dobry człowiek

REDAKCJA: – W latach 2010-2016 pełnił Ksiądz funkcję krajowego duszpasterza służby zdrowia. Na czym polegała Księdza rola?

KS. STANISŁAW WARZESZAK: – Tak, byłem kra-jowym duszpasterzem służby zdrowia.

Do nazwy tej funkcji w ostatnim czasie, zgodnie z sugestią Papieskiej Rady, doda-jemy także: „i chorych”. Zatem precyzując:

pełniłem posługę krajowego duszpasterza służby zdrowia i chorych. Kiedy weźmie-my pod uwagę te dwa punkty odniesienia:

służbę zdrowia i osoby chore, wówczas perspektywa duszpasterskiej działalności i odpowiedzialności mocno się rozszerza.

Zespołowi Konferencji Episkopatu Polski ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia i Cho-rych przewodniczy ks. biskup Stefan Reg-munt, a ja miałem szczęście przez sześć lat pełnić funkcję dyrektora w tym zespole, co jest równoznaczne z funkcją krajowe-go duszpasterza. Na początku zupełnie nie wiedziałem na czym ta praca polega, ale – jak to w życiu bywa – wszystkiego trzeba się uczyć. Zaangażowanie w orga-nizację duszpasterstwa służby zdrowia w ciągu roku jest wielostronne. Przez rozmaite działania pragniemy dać temu

środowisku możliwość formacji i oddy-chania duchem wiary. To duszpasterstwo od lat jest realizowane w wielu formach.

Do najważniejszych z nich z pewnością można zaliczyć rekolekcje, pielgrzymki, liczne konferencje naukowe i duszpaster-skie, formację księży kapelanów i die-cezjalnych duszpasterzy służby zdrowia oraz różne uroczystości środowiskowe czy rocznicowe. Oczywiście niezwykle ważne i chyba najcenniejsze są indywidu-alne kontakty z lekarzami, pielęgniarkami i całym medycznym personelem. Nic tego bezpośredniego kontaktu z człowiekiem nie zastąpi.

– Istotnym zadaniem wspomnianego przez Księdza Zespołu jest także co roku promo-cja papieskiego orędzia na Światowy Dzień Chorego.

– Jest to każdorazowo duże przed-sięwzięcie. Najpierw – zwykle w drugą niedzielę lutego – sprawowana jest Msza święta radiowa, a potem ma miejsce kon-ferencja prasowa odbywająca się albo w siedzibie Episkopatu albo w wybra-nym środowisku związawybra-nym z osobami Rozmowa z ks. Stanisławem Warzeszakiem, proboszczem parafii Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Warszawie oraz Krajowym Duszpasterzem Służby Zdrowia i Chorych w latach 2010-2016.

APOSTOLSTWO CHORYCH

40

chorymi i służbą zdrowia. Jej bezpo-średnim celem jest promocja treści pa-pieskiego orędzia. Jest to o tyle ważne, że media, zwłaszcza katolickie, potrze-bują rzetelnego materiału dotyczącego obchodów Światowego Dnia Chorego i my staramy się ten materiał dostarczać.

Każdego roku na promocję papieskiego orędzia zapraszamy znamienitych gości, którzy z chęcią „dają twarz” temu wyda-rzeniu. Naszymi gośćmi byli np. minister zdrowia Konstanty Radziwiłł czy prof.

Bogdan Chazan.

– Co według Księdza jest istotą lekarskiej profesji?

– Profesja lekarska jest według mnie powołaniem. Wiem, że brzmi to jak slo-gan, ale w przypadku zawodu lekarza na-prawdę nie wystarczy być tylko wybitnym specjalistą. Owszem, to bardzo ważne i konieczne, by być sprawnym operato-rem, mieć zgrabne ręce, świetnie znać skomplikowaną aparaturę medyczną czy posiadać ogromną wiedzę. Ale wówczas jest się jedynie – przepraszam za okre-ślenie – znakomitym rzemieślnikiem.

By jednak być lekarzem w pełnym tego słowa znaczeniu, trzeba mieć w sobie coś, co absolutnie leży u podstaw lekarskiego fachu – zdolność do ludzkiego kontaktu z osobą chorą. To jest zawsze pierwsze i najważniejsze.

– W czym ten ludzki kontakt powinien się przejawiać? Bo w tej akurat kwestii zdania wśród znawców tematu są podzielone…

– Ważne, by w pacjencie zobaczyć partnera. Relacja lekarz-pacjent po-winna być uczciwa, oparta na rzetelnej

Ksiądz Stanisław Warzeszak jest profesorem zwyczajnym Papieskiego Wydziału Teologicznego w Warszawie.

Szczególnym obszarem jego naukowych zainteresowań jest bioetyka.

RENATA KATARZYNA COGIEL

41

APOSTOLSTWO CHORYCH

K A P Ł A N W Ś R Ó D C H O R Y C H

informacji. W kontakcie lekarza z pacjen-tem kluczową rolę może odegrać wiele czynników: dotyk, życzliwy gest, słowo pocieszenia albo cierpliwa obecność i po-święcony choremu czas. To wszystko jest zawsze dowodem zainteresowania i troski ze strony lekarza. Musi on jednak pa-miętać, że każdy chory ma indywidualne potrzeby i jednym z jego ważnych zadań jest te potrzeby właściwie rozpoznać i im zaradzić. Nie schematycznie i „z automa-tu”, ale empatycznie i konkretnie. Słowem:

dobry lekarz to jest po prostu dobry czło-wiek. I z duszpasterskiego doświadczenia wiem, że chorzy najbardziej ufają właśnie takiemu lekarzowi, w którym rozpoznają dobrego człowieka.

– Środowisko lekarskie jest Księdzu bliskie i dobrze znane. Z jakimi problemami się ono boryka?

– Z pewnością o wszystkich proble-mach nie wiem i nie sposób też o wszyst-kich powiedzieć. Mogę jedynie podzielić się tym, co płynie z moich duszpasterskich obserwacji. Myślę, że trzeba wyjść od tego, że lekarz to przede wszystkim człowiek jak każdy inny. Ma swoje ograniczenia i problemy. Jego także może dotykać cho-roba, cierpienie, nieszczęście. Trzeba mieć to na uwadze, przychodząc do lekarza.

Lekarz w pracy może być nie w formie, bo akurat przeżywa coś bardzo trudnego, z czym nie potrafi sobie poradzić albo coś mu dolega. To, że lekarz czasem oschle potraktuje pacjenta lub okaże mu znie-cierpliwienie, nie zawsze wynika z jego złej woli. Wchodząc w indywidualny kontakt z lekarzami jako duszpasterz, miałem okazję poznawać ich problemy

i towarzyszyć im. Spotykałem się z wie-loma problemami natury osobistej, za-wodowej a także duchowej. Proszę mi wierzyć, to są normalni ludzie, których nie omija całe zło świata.

Na pewno środowisko lekarskie zma-ga się ze zjawiskiem przepracowania.

Często bywa tak, że lekarz specjalista pracuje jednocześnie w kilku miejscach, w efekcie czego kilkanaście godzin na dobę przebywa poza domem. Nie starcza mu już czasu na życie rodzinne i wła-sne sprawy. To z pewnością nie służy efektywności jego pracy i generuje ko-lejne problemy. Zdarza się, że lekarze nie wytrzymując napięcia i obciążenia, uciekają w alkohol albo nawet wymagają leczenia psychiatrycznego. Istnieje tak-że szereg problemów systemowych czy administracyjnych w służbie zdrowia, które również dotykają lekarzy, ale jako przede wszystkim duszpasterz, nie będę się w nie zagłębiał.

– Myślę, że to, o czym Ksiądz powiedział będzie dla chorych zachętą, by także oni starali się traktować lekarzy życzliwie i z wyrozumiałością. Tak to już jest, że zwy-kle apeluje się do środowiska medycznego o empatię i ludzkie traktowanie chorych.

Tym razem jednak kierunek się odwraca i mamy okazję przypomnieć, że serdeczność w kontaktach lekarz-pacjent powinna być praktykowana obustronnie.

– Tak, to bardzo ważne.

– Wspomniał Ksiądz, że organizacja duszpa-sterstwa służby zdrowia służy formacji tego środowiska. Na czym ta formacja polega i do czego jest potrzebna?

APOSTOLSTWO CHORYCH

42

– To bardzo dobre pytanie. Sami je sobie stawiamy jako duszpasterze.

Formacja ta obecnie przebiega niejako dwutorowo. Z jednej strony dotykamy kwestii bioetycznych, po to, by oświetlać praktykę lekarską. Lekarze mają wiele dylematów natury etycznej związanych ze swoją pracą. Dylematy te dotyczą głównie zagadnień prokreacji i granic podtrzymywania życia ludzkiego. Stara-my się więc służyć im wsparciem i radą w tym zakresie. Z drugiej strony forma-cja środowiska medycznego skupia się na duchowym wsparciu konkretnego człowieka. Z naszego duszpasterskie-go doświadczenia wynika, że potrzeby duchowe są w środowisku medycznym bardzo realne. Oczywiście o tych potrze-bach dowiadujemy się w indywidualnych kontaktach, w atmosferze zaufania. Dużo częściej spotykamy się w duszpasterstwie z prośbą o spowiedź, modlitwę czy kie-rownictwo duchowe niż o jakieś rozstrzy-gnięcie w kwestiach etycznych. Ale to ma zawsze miejsce poza oficjalnymi spotka-niami, poza strukturami zawodowymi, w bezpośrednich kontaktach. Warto za-znaczyć, że praca duszpasterska wśród lekarzy nie jest działalnością masową. De facto mamy kontakt tylko z niewielkim ich odsetkiem. Docieramy głównie do tych, którzy zrzeszeni są w stowarzyszeniach lekarzy katolickich. Jesteśmy świadomi, że do zdecydowanej większości nie mamy dostępu, a przecież z pewnością także i wśród pozostałych lekarzy mielibyśmy wiele do zaproponowania i zrobienia.

Chciałbym wspomnieć w tym miej-scu o jeszcze jednej istotnej kwestii, o której coraz częściej mówią – co nas

duszpasterzy bardzo cieszy – sami le-karze i pozostały medyczny personel.

Chodzi mianowicie o dostępność posłu-gi księdza kapelana w szpitalu także dla nich. Nieraz pracownicy szpitala proszą o możliwość chwili adoracji Najświętszego Sakramentu, o spowiedź, o modlitwę we wspólnocie. To czasem ze względów or-ganizacyjnych może być trudne, ale zapo-trzebowanie na takie praktyki jest faktem.

Krótko mówiąc: kapelan w szpitalu jest nie tylko dla chorych. On jest, a przynajmniej powinien być do dyspozycji wszystkich.

Kapłan staje przy łóżku chorego ramię w ramię z lekarzem, pielęgniarką, psy-chologiem, logopedą. Ta jego współpraca z medykami może służyć zbliżeniu się nie tylko do samych osób chorych ale także do tych, którzy im zawodowo pomagają.

Ufam, że z czasem uda się wypracować status kapelana w szpitalu – bo póki co jeszcze go nie ma – i że będzie on częścią zespołu terapeutycznego, którego zada-niem jest wszechstronna i całościowa pomoc chorym.

– Jest Ksiądz nie tylko doświadczonym duszpasterzem służby zdrowia i chorych w wymiarze krajowym, ale również bliska jest Księdzu posługa w duszpasterstwie parafialnym. Tutaj, w dużej warszawskiej parafii również ma Ksiądz kontakt z osoba-mi choryosoba-mi i ze środowiskiem medycznym.

– Moje parafialne doświadczenie z osobami chorymi i ze strukturami służby zdrowia buduję głównie w opar-ciu o kontakt z Zakładem Opiekuńczo--Leczniczym, który odwiedzam. Przebywa w nim obecnie 100-120 osób, w tym także moi parafianie. Pozostali podopieczni,

43

APOSTOLSTWO CHORYCH

K A P Ł A N W Ś R Ó D C H O R Y C H

którzy pochodzą spoza parafii, teraz również przez fakt pobytu w Zakładzie stali się jej częścią. Bardzo mi zależy na żywym kontakcie osób przebywających w ZOL-u z parafią. Dlatego odwiedzam te osoby jako ten, który troszczy się o parafię, a ZOL przecież do tej parafii przynależy.

Opowiadam podopiecznym ZOL-u o tym, co aktualnie dzieje się w parafii: że było Boże Ciało z uroczystą procesją, że kupi-liśmy nowe organy, które pięknie brzmią, że młodzież przyjęła sakrament bierz-mowania, że potrzeba modlitwy w wielu intencjach itd. To ich każdorazowo bar-dzo interesuje i cieszy. Myślę, że kontakt pomiędzy parafią, w której życie prze-biega bardzo dynamicznie, a ZOL-em, gdzie wszystko jest bardziej wyciszone i statyczne ma wielką wartość. Można powiedzieć, że obecnie staramy się tam wraz z księżmi wikarymi oraz z zespo-łem duszpasterskim nieco ożywić życie religijne. Być może uda się przygotować przestrzeń na kaplicę albo oratorium, by podopieczni i pracownicy ZOL-u mieli okazję zatrzymać się na chwilę osobistej modlitwy. Głosimy Słowo Boże, modli-my się, proponujemodli-my nabożeństwa, które są podopiecznym znane – prowadzimy zwyczajne duszpasterstwo, które ma być wyraźnym znakiem jedności ze wspólnotą parafialną. Oczywiście oprócz osób cho-rych swoją duszpasterską troską staramy się także objąć pracowników i personel medyczny ZOL-u. Cieszymy się, bo kilka osób udało się przyprowadzić do Pana Boga.

– W lipcu tego roku zmarł ks. arcybiskup Zyg-munt Zimowski, przewodniczący Papieskiej

Rady ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia i Chorych. Znał go Ksiądz bardzo dobrze, przez wiele lat współpracowaliście. Proszę na koniec o słowo wspomnienia na jego temat.

– Tak, znaliśmy się bardzo dobrze. I co ciekawe, pamiętam, że po jego śmierci zadzwonił do mnie dziennikarz z Kato-lickiej Agencji Informacyjnej i zadał mi podobne pytanie, a ja nie wiedziałem od czego zacząć… Wśród wielu szlachetnych cech księdza arcybiskupa Zygmunta Zi-mowskiego chciałbym dzisiaj wydobyć i podkreślić jedną, według mnie niezwykle ważną. On się nigdy nie uchylał od swo-ich obowiązków, także od posługi w śro-dowisku związanym ze służbą zdrowia i chorymi. Zauważmy, że zanim ksiądz arcybiskup został watykańskim ministrem zdrowia i niejako światowym duszpaste-rzem służby zdrowia i chorych, nie miał większego kontaktu i doświadczenia w tej posłudze. Owszem, pracował w różnych dykasteriach, ale nie był specjalistą w dzie-dzinie chorych i medyków. Tymczasem kiedy został wezwany do tej posługi, zaangażował się w nią naprawdę całym sercem, z wielką otwartością i odpowie-dzialnością. Można nawet powiedzieć, że to było jego powołanie w powołaniu. On się nigdy nie skarżył na tę pracę, ona mu nigdy nie ciążyła. Był zawsze znakomicie przygotowany i zorganizowany. Ponadto miał fantastyczne poczucie humoru, które pozwalało mu integrować to środowisko i zjednywać sobie ludzi.

– Serdecznie dziękuję Księdzu za rozmowę.

rozmawiała: RENATA KATARZYNA COGIEL

APOSTOLSTWO CHORYCH

44

Chorzy piszą

Powiązane dokumenty