• Nie Znaleziono Wyników

C o le tte d e J o u v e n e l

Colette nieobce były dylem aty kobiety wyzwolonej: p isa rk a p rag n ęła jednocześnie być osobą wolną, ale i kochaną przez mężczyzn. P otrzebo­

w ała uczucia i akceptacji ze strony mężczyzny, ale nie chciała pow tórnie wiązać się n a stałe. Kiedy w jej życiu pojawił się A ugustę H erio t1, k tó re­

go szczere oddanie i determ inacja pochlebiały pisarce, w ybrała niezależ­

ność.

A utorka L a Vagabonde - kobieta ak tyw na i dynam iczna, pochłonięta pracą zawodową - od 1910 roku zajęła się rów nież d ziennikarstw em . W tym obszarze d ziałania cechował ją „niezawodny d a r obserw acji oraz wrażliwość n a rzeczywistość”2. P isa rk a w spółpracow ała jako kierow nik działu literackiego ze znanym , cieszącym się wówczas prestiżem , dzien ­ nikiem „Le M atin”, dla którego p isała opow iadania, a potem - w czasie pierwszej wojny światowej - reportaże, kroniki i recenzje te a tr a ln e 3.

Przebyw ając w mom encie francuskiej ofensywy w 1914 roku w V erdun, Colette znalazła się w środku w ydarzeń wojennych. W te n sposób z jej artykułów , nap isan ych dzięki bezpośrednim obserwacjom, pow stał dzien­

nik czasu wojny, opublikow any w 1917 roku jako Les Heures longues (Długie godziny). S praw ozdania z pól bitew nych zaw ierały tak że utw ory Les E nfants dans les ruines (Dzieci wśród ruin), a pobyt p isark i w

Wene-1 J. Chalon, Colette Ueternelle apprentie, Paris Wene-1998, s. Wene-122-Wene-123. Heriot prawdopodobnie wy­

stępuje w La Vagabonde jako Maks. Por. J. Kristeva, Le genie feminin, P aris 2002, s. 151.

2 G. Bauer, cyt. za: Colette, Mes uerites. Entretiens avec Andre Parinaud (1949), P aris 1996, s. 11. Por. także E. Gilet, Colette journaliste. 1935-1954, „Cahiers Colette” 1997, n° 19, s. 205-217.

3 Por. L. Forestier, Critiąue dramatiąue et creation litteraire, „Cahiers Colette” 1981, n°s 3-4, s. 119-135; H. Hofer, Colette critiąue musicale, [w:] Colette, nouuelles approches criti- ques, Paris 1986, s. 95-106.

cji i w Rzym ie zaowocował w ydaniem rep ortaży Im pressions d lta lie ( Włoskie impresje). W arto zauważyć, że w u zn an iu zasług za spraw ozda­

n ia z fro n tu i za opiekę n ad ran n y m i żołnierzam i Colette została odzna­

czona Legią Honorową w 1928 roku.

Dodajmy, że od 1924 roku Colette pracow ała rów nież dla tak ich dzien­

ników, jak: „Le F igaro”, „Le Q uotidien”, „L’E clair”, „Le Jo u rn a l”, „Paris- -Soir”, .do których pisyw ała felietony. P racując dla „Le M atin ”, Colette poznała jednego z jego redaktorów naczelnych - b aro na H enry’ego de Jou- venela des U rsins. Znajomość z „pięknym, eleganckim [mężczyzną], przyjacielem przyjem ności, nam iętnie zakochanym w kobietach”4, p rze­

kształciła się w praw dziw e uczucie. P isa rk a w yszła za m ąż za Jouvenela - zwanego przez przyjaciół „Siui” lub „Władca Kot”5 - w 1912 roku. D ru­

gie m ałżeństw o C olette było ukoronow aniem pewnej m etam orfozy, k tó ra dokonała się w osobowości au to rk i L a Vagabonde - z uległej i posłusznej żony s ta ła się odw ażną, niezależną kobietą, cenioną w tow arzystw ie, św iadom ą swoich aspiracji i swojej w artości. O swoim drugim m ężu pi­

s a rk a pow iedziała, że był „czuły, zazdrosny, nietow arzyski i nieuleczal­

nie uczciwy” (LV, 55, tłum . A.L.). W arto przy tym zauważyć, że „dała się udomowić”6. Colette zawsze bowiem interesow ała się spraw am i zw iąza­

nym i z u trzy m an iem domu, bardzo lubiła gotować7, m iała swoje ulubione potraw y, tw orzyła n aw et przepisy k u lin arne. Nie bojąc się nowych wyz­

w ań, otw orzyła w 1932 roku gabinet kosm etyczny w P aryżu, przy ulicy M irom esnil 6, w którym u piększała znane kobiety ze św iata k u ltu ry i sztuki. Dodajmy, że sam a zawsze była kobietą niezwykle zadb an ą i ele­

gancką, przyjm ującą n aw et w podeszłym w ieku gości w nienagannym stroju, m akijażu i fryzurze, uchodząc za wyrocznię mody8. Owocem d ru ­ giego m ałżeń stw a a u to rk i była córka - Colette.

Czy p isa rk a była wzorową i oddaną m atką? J a k trak to w ała m acierzyń­

stwo — jako biologiczną konieczność, cel życia czy świadomy i indyw idual­

ny wybór? Czy Colette p otrafiła pogodzić obowiązki w ynikające z bycia m a tk ą z p racą zawodową? Odpowiedzi n a te p y ta n ia pozw alają dokład­

niej poznać i zrozum ieć tę fascynującą kobietę.

4 Por. H. Lottm an, Colette. Największy skandal Belle Epoąue, przeł. J. Addeo-Bratkiewicz, Warszawa 1999, s. 167.

3 J. Sauerwein, Trente ans a la une, Paris 1962, s. 33.

6 C. Francis, F. Gontier, Colette, Paris 1997, s. 258.

7 Por. M.-Ch. Clement, Colette gourmande, Paris 1990; idem, Les Recettes de Colette, Paris 1997.

8 Por. N. Ferrier, Colette et la mode, Paris 1991, s. 11-30.

88

D o ś w ia d c z e n ie m a c ie r z y ń s t w a

W arto zauważyć, że n a początku XX w ieku tradycyjny model rodziny powoli trac ił rację bytu, utrzym yw ał się jedynie tam , gdzie m ałżonkow ie uzupełniali się w zajem nie9. M acierzyństw o zaczęło zajmować nieco mniej miejsca w życiu kobiety. Pew ne funkcje i zadania, spoczywające n a rodzi­

nie, przejęły szkoły, szpitale oraz państw o. Funkcja ekonom iczna kobiety m atki, gospodyni domowej uległa redukcji. N iekw estionow ane zap o trze­

bowanie n a pracę kobiet, w zrost ich aktyw ności zawodowej, podobnie jak ich niezależność ekonom iczna zm ieniły w znaczący sposób tradycyjny układ kobieta - mężczyzna. Zachowania i postawy n a początku m arg in al­

ne i prowokujące (spadek liczby urodzin, liczby zaw ieranych m ałżeństw , w zrost liczby rozwodów i wolnych związków) staw ały się elem entem oby­

czajowości epoki. P raca kobiety, stanow iąc fak t nieodw racalny, w płynęła na zm ianę modelu roli m atki. K obieta w ykształcona, pracująca, re a li­

zująca swoje aspiracje, nie była ograniczona do pracy w dom u i w ychow a­

nia dzieci. O dtąd jej m acierzyństw o m usiało w spółgrać z k a rie rą zawo­

dową10.

Doświadczenie m acierzyństw a było wyjątkowym novum w życiu a u to r­

ki, któ ra nie była modelową m atk ą, w sensie, w jakim rozum ie się n a ogół to pojęcie11. Poród zaskoczył ją podczas podlew ania ogrodu. Córka pisarki - „m ała M yszka” (LV, 94, tłum . A.L.), jak n a p isa ła 12 - przyszła na św iat, po trzy d ziestu godzinach porodu, 3 lipca 1913 roku. A utorka nazw ała ją C olette, a pieszczotliwie przezw ała Bel-Gazou (Piękny Szcze­

biot, P taszy n k a)13. Po porodzie m iała powiedzieć: „Jest rzeczą n ap raw d ę przyjem ną czuć się lekko, płasko, móc grać w tenisa, jeździć sam ochodem i stwierdzić, że nie poniosło się naw et najm niejszego u szczerbku”14. Co­

lette nie odczuw ała in sty n k tu m acierzyńskiego, który u w ażała za „wielki b an ał istn ien ia” (Nd, 17), a swojego sto su n k u do córki zapew ne nie n a ­ zwałaby m iłością15. O baw iała się, że nie będzie zbyt dobrą m atk ą, co ilu ­ struje um ieszczony w zbiorze opow iadań Paysages et Portraits (1958) te k st pt. „M acierzyństw o” („La m a te rn ite ”). P isa rk a tw ierd ziła także, że nie należy za dużo myśleć o dziecku, zaś podczas pierw szych miesięcy ciąży zachowyw ała się w ta k i sposób, jakby bycie m a tk ą jej nie dotyczyło.

9 Por. K. Modrzejewska, Postać kobieca we francuskim dramacie X X wieku, Opole 1999, s. 64.

10 Ibidem.

11 Por. E. Badinter, Historia miłości macierzyńskiej, przeł. K. Choiński, W arszawa 1998, s. 9.

12 H. Dufour, Colette, la uagabonde assise, Monaco 2000, s. 239.

13 Por. G. Ducrey, L ’ABCdaire de Colette, Paris 2000, s. 27.

14 Colette, cyt. za: Lottm an, op. cit., s. 181.

13 Idem, Romans, recits, souuenirs, Paris 1989, t. 3, s. 680.

W iadomość o ciąży w praw iła ją w zdziwienie i zakłopotanie. Jak o żona b aro na de Jou ven el w okresie ciąży nie u k ry w ała swojego stan u , biernie oczekując rozw iązania, była bardzo ak tyw na zawodowo i często pokazy­

w ała się publicznie16. Nie p rzesta ła pracować, w ystępow ała n a scenie, grając w pantom im ach do szóstego m iesiąca ciąży, kończyła także po­

wieść L ’E ntrave. N astępn ie byw ała w te a trz e w ch ara k terze krytyka i obserw atora, czym gorszyła m ieszczańskie środowisko, zbulwersow ane jej niekonw encjonalnym zachowaniem.

P is a rk a była pełna rezerw y wobec swojego m acierzyństw a, a jej miłość do w łasnej córki pozostaw iała wiele do życzenia. Po urodzeniu dziecka wciąż pisała, podróżowała, uczestniczyła w konferencjach, zajm ow ała się kry ty k ą te a tra ln ą i filmową — w 1918 roku w szedł n a ek ran y w P aryżu film La Vagabonde, nakręcony w Rzymie na podstaw ie powieści pod tym sam ym ty tu łem i w edług jej scen ariu sza17. Z tego powodu nie m iała czasu na wychowywanie Bel-Gazou. Zachowanie autorki mogło uchodzić za skandaliczne, chociaż chłód uczuciowy czy wręcz skłonność do porzucania dziecka, uznaw ane za patologie, były już w XVIII w ieku zjawiskiem po­

wszechnym we Francji, zwłaszcza w środowisku bohemy i św iata arty sty ­ cznego. Dziewczynka m iała nianię do ósmego roku życia, potem została w ysłana n a pensję (do Saint-Germ ain-en-Laye) jak „panienka z dobrego domu”. W arto dodać, że niania - Angielka, „nieprzyjemna, zrzędząca cudzo­

ziem ka 18 — była nie tylko opiekunką dziecka, ale także jej lekarzem i k u ­ charzem . Oboje rodzice, ludzie o silnych osobowościach, zajęci byli k arierą i trak to w ali córkę dosyć surowo, nie okazując specjalnie swoich uczuć.

P otrzeba było czasu i wiele cierpliwej obserwacji, by podziw, jak i pi­

sa rk a żywiła dla dziecka, zm ienił się w głębokie uczucie: „rezerwuję so­

bie praw o — n a p isa ła Colette - bym mogła w sadziw szy do jednego worka, trzym ać ta m w całkowitym ukryciu wszystko to, co dotyczy mojej miłości do [...] dziecka, które w ydałam na świat” (Nd, 37). Kochała w córce wszyst­

ko, co odziedziczyła po ojcu: „Moja córka je st jak Eros, elegancki, silny”19.

D ziew czynka była ładnie zbudow ana, m iała duże oczy. P isa rk a często ją podziwiała: „Moja córka je st urocza - zapew niała przyjaciela Leona Ha- m ela - trochę łobuzuje, lecz je st ta k sp ry tn a n a swój w iek”20. Po latach

16 Por. Chalon, op. cit., s. 145.

17 Por. A. Ledwina, Ekstrawagancka modernistka. O powieściach Colette i ich ekranizacjach, Acta U niversitatis W ratislaviensis: „Studia Filmoznawcze”, red. S. Bobowski, Wrocław 2000, s. 143-144. Zob. także Musidora, Colette scenariste, „Lettres franęaises”, 12-19 aout 1954;

A. i O. Virmaux, Colette au cinema, Paris 1975.

18 Por. Lottman, op. cit., s. 182.

19 Colette, Lettres a Marguerite Moreno, Paris 1959, s. 50, tłum. A.L. Dalej oznaczana LMM.

Por. Ducrey, op. cit., s. 27.

20 Colette, cyt. za: Lottm an, op. cit., s. 182.

90

w spom inała: „Z każdym dniem [Bel-Gazou] oddala się od pierw otnej pełni swego życia, kiedy to by stra, wciąż nieufna, gardziła z w ysoka do­

świadczeniem, dobrym i radam i, m ądrością naw yków ” (DK, 141—142) i dodała, że m ała C olette posiadała „dziecięcą przenikliw ość i wyższość dziecięcych zmysłów” (DK, 142). W edług H erb erta L o ttm a n a21 au to rk a nigdy nie p rzesta ła jej chwalić, naw et w burzliw ym okresie dojrzew ania:

„Ona [Colette de Jouvenel] je st ja k owoc n a drzewie, ja k zwierzę n a wy­

pasie. Trochę za piękna, z pew nym n adm iarem siły i zmysłowości w całej swojej w spaniałej osóbce”22. A kiedy Colette upom inała córkę, k tó ra za ­ niedbyw ała swoje obowiązki szkolne (choć m iała książki, jak ie chciała, chodziła do te a tr u i muzeów), mówiła: „Masz skłonność do lekcew ażenia nauczycielek i współuczniów. Czujesz w sobie młodego dem ona, który z wysokości twoich trz y n a stu la t osądza, ocenia, pochw ala lub sk azuje”23.

Bel-Gazou była jedyną osobą, której p isark a nie u m iała dać gotowej od­

powiedzi: „Stanowczość je st niezbędna w postępow aniu z tobą, moje ko­

chanie - tłum aczyła cierpliwie. - Nie chcę innego dowodu n a to niż u czu­

cie, którym m nie darzysz, mnie, k tó ra psuje cię n ajm niej”24.

Doświadczenie m acierzyństw a było bardzo w ażne dla Colette, pozwo­

liło jej zrealizować się w nieznanej dotąd dla siebie roli. J a k o przew od­

niczka duchowa Bel-Gazou - podobnie jak przed la ty Sido - uczyła córkę sztuki obserwacji, pragnąc przekazać jej swoją w rażliwość i miłość do n a ­ tury. Gdy przyłapano młodą Colette n a paleniu, p isa rk a m iała stw ier­

dzić:

Przyzwyczajenie spraw ia, że stajem y się tchórzliw i i kłam liw i. Żywię ta k wiele am bicji w odniesieniu do ciebie, kochanie moje! Nie ambicji, byś osiągnęła pozycję, ale w odn ie­

sieniu do twojego c h a ra k te ru . Czy to rozum iesz? Nie mogę inaczej kw itn ąć ja k poprzez ciebie25.

A po latach w liście do przyjaciółki M arg uerite M oreno p is a rk a stw ier­

dziła: „[...] m nie niezręcznie je st okazywać gniew: w łaśnie w sto su n k u do mnie to dziecko żywi najszczerszą, n ajsk ry tszą czułość i najlepsze uspo­

sobienie” (LMM, 249-250, tłum . A.L. )26.

Dodajmy, że w łaśnie zachowanie Colette de Jouvenel, „kochającej wieś, pływanie, luksusow e samochody, fonografy, taniec...”27, posłużyło pisarce do n ak reśle n ia p o rtre tu młodej kobiety, do u k a z a n ia w izerunku

21 Por. Lottman, op. cit., s. 181.

22 Colette, Lettres a Annie de Pene et Germaine Beaumont, Paris 1995, s. 29, tłum . A.L.

23 Ibidem.

24 Z. Martinez, cyt. za: Lottman, op. cit., s. 280.

25 Colette, cyt. za: C. Pichois, A. Brunet, Colette, Paris 1999, s. 288.

26 Por. Chalon, op. cit., s. 146.

27 Ibidem.

ówczesnej młodzieży, zm ian w wychowywaniu dzieci, w obyczajowości na początku XX w ieku. Było niew yczerpanym źródłem inspiracji do n ap isa­

nia w ielu powieści28. Bel-Gazou (postać o tym sam ym im ieniu) pojawia się w niektórych opow iadaniach wchodzących w skład D om u K laudyny.

Nocny gość, Wiosna m inęła, Przy szyciu, P usty orzech:

Kiedy czyta, pow raca [...] z wyspy skarbów [...] Kiedy rysuje albo koloruje obrazki, do­

byw a się z niej śpiew ne półm ruczenie, nieprzerw ane ja k brzęczenie pszczół, którym rozbrzm iew a lig u str. [...] ale kiedy szyje, Bel-Gazou milczy i [...] myśli. Dałby Bóg, aby Bel-Gazou była dzieckiem skłonnym do zachw ytu i szczerym [...] Ale za blisko je st p ra ­ wdy i zbyt bhsko n a tu ry , by nie odczuwać, że in sty n k t n ajbardziej m ajestatyczny i n a j­

w iększy przynoszący zam ęt każdego w praw ia w popłoch i że każdem u, gdy się z nim zetknie, przystoi zadrżeć, zam ilknąć i kłam ać (DK, 138-139).

T ak więc uczucia m acierzyńskie rodziły się i rozw ijały stopniowo. N aj­

pierw C olette odczuw ała zachw yt i euforię, dum ę z bycia m atk ą, „dumę z dysponow ania życiem, którego była sk rom ną w ierzycielką”29. P isark a w yznała przyjacielowi: „Przyjeżdżam sobie całkiem spokojna, widzę m ałą w salonie i w ybucham łzam i” (LV, 99, tłum . A.L.). Nigdy je d n ak nie po­

zwoliła sobie n a przesadę i zbytnią miłość, była odrobinę „szorstka”. Ko­

chała córkę i m artw iła się o nią, ale nie okazyw ała jej tego otwarcie. M at­

k a Colette — Sido — stw ierdziła naw et, że jej córka „zawsze była tylko pi­

sarzem , któ ry m a dziecko”30. Po latach M aurice G oudeket podkreślał, że au to rk a K la u d yn była dobrą m atką, uw ażała jedynie, że do pewnego w ie­

ku dzieci lepiej się wychowują poza rodziną. O ddany przyjaciel pisarki utrzym y w ał także, że m a tk a i córka były szczęśliwe, gdy były razem , chociaż w yrażały to - ja k powiedział - w sposób nieco opieszały: „Znowu razem szukały k o n ta k tu , który się nie odnaw iał”31. W edług L ottm ana Colette de Jouvenel oceniała siebie jako istotę nieśm iałą, przytłoczoną osobowością m atki, obawiającej się nadm iernego m anifestow ania uczuć rodzicielskich, i żałowała, że nie były sobie bliższe32. N a te n asp ek t zwró­

cił rów nież uw agę J e a n Cocteau:

m a tk a [Colette] — m o n stru m — onieśm ielała jedyną córkę do tego stopnia, że nie pozwo­

liło jej [Colette de Jouvenel] to pisać. Choć ów kom pleks nieśm iałości w ym ykał się m a t­

ce, w idziałem zaw sze m atk ę i córkę, naw ołujące się z daleka, szukające się po omacku, jakby baw iły się w ciuciubabkę lub w chowanego33.

28 Por. Ducrey, op. cit., s. 27.

29 Cyt. za: Lottm an, op. cit., s. 181.

30 Colette, L ’Etoile Vesper (1946), Paris 1986, s. 76, tłum. A.L. Dalej oznaczana EV.

31 M. Goudeket, Pres de Colette, Paris 1956, s. 185-186.

32 Por. Chalon, op. cit., s. 340.

33 J. Cocteau, Colette. Discours de reception a 1'Academie royale de Langue et de Litterature franęaises de Belgigue, Paris 1955, s. 29, tłum. A.L.

92

Dodajmy, że córka p isa rk i jako dorosła osoba z tru d em rad ziła sobie z tym problem em , szukając ucieczki w podróżach, burzliw ych zw iązkach (także z kobietam i). Chciała poprawić swoje sto su nk i z C olette n aw et po jej m ałżeństw ie z M auricem G oudeketem 34. D ram at pomiędzy m a tk ą i córką był ta k znany, że gdy „New York Tim es” przeprow adził w 1970 roku w ywiad z C olette de Jouvenel, dziennikarz zauw ażył, że nie odpo­

w iadała n a p ytania, gdyż „nie w ierzyła, że ktoś mógłby się n ią in tereso ­ wać, i żyła w cieniu znanej n a całym świecie m a tk i”35.

Colette de Jouvenel, spraw iająca w rażenie osoby zagubionej i biernej, po śm ierci m atk i sta ła się jed n ak jej żarliw ą obrończynią. Z w ielkim zapałem broniła tak że ojca, sądząc, że pam ięć o nim doznała uszczerbku na sk u tek n ieustającej kry ty k i pisarki. Chociaż nie publikow ała i nie m yślała nigdy zawodowo o pisarstw ie (interesow ała się kinem ), była n a j­

lepszym rzecznikiem m atk i we F rancji i za granicą, sta ra ją c się mieć wgląd przed opublikow aniem w rękopisy pozycji jej poświęconych, udo­

stępniając dokum enty w zam ian za praw o do akceptacji tekstów krytycz­

nych. Córka a u to rk i K la u d yn prow adziła tak że k am p an ie n a rzecz n a d a ­ nia im ienia Colette jednej z paryskich ulic, co miało miejsce ostatecznie w 1966 roku, kiedy ulicę w okolicach Komedii F rancuskiej nazw ano p la ­ cem Colette.

C o le tte G o u d e k e t

Ciągłe wyjazdy oraz k a rie ra polityczna Jouvenela (senatora, posła, m i­

n istra edukacji narodowej) przyczyniały się do coraz w iększych nieporo­

zum ień między a u to rk ą K la u d yn a jej mężem. N iezrozum ienie, poczucie niższości i b ra k praw dziw ego uczucia rodziły zazdrość, fru stracje, a je d ­ nocześnie chęć uw olnienia się spod wpływu męża, który zdaw ał się dom i­

nować w zw iązku36. Decyzja ta podyktow ana była rów nież w iadom ością o niewierności H en ry ’ego i jego rom ansach (z w łaścicielką domu mody G erm aine P a ta t oraz ru m u ń sk ą księżniczką M arth e Bibesco). Tym cza­

sem potrzeba odczuw ania obecności mężczyzny i bycia kochaną pro w a­

dziła Colette do poszukiw ania męskiego tow arzystw a. L atem 1920 roku pisark a n aw iązała ro m an s z synem Jouvenela z pierw szego m ałżeństw a, kilk un asto letnim B ertrand em . Związek te n wywołał publiczny skandal.

O kazał się rów nież przyczyną jej ro zstan ia z mężem i drugiego rozwodu (1925 r.). P isa rk a po la tach w yznała: „Zostawił [Jouvenel] m nie bez

34 Por. Ducrey, op. cit., s. 27.

35 V. Lee, „New York Times”, 28 kwietnia 1970, s. 40, tłum A.L.

36 Por. Chalon, op. cit., s. 178, 183, 188.

słowa, gdy jeździłam z odczytami. Rozwodzę się” (LV, 171, tłum . A.L.). Po tym zdarzeniu C olette odeszła z „Le M atin ”, n aw iązała w spółpracę z in ­ nym i czasopism am i, w dalszym ciągu w ystępow ała n a scenie i pisała.

W tym czasie spotkała M aurice’a G oudeketa, o szesnaście la t od niej młodszego p isarza pochodzenia żydowskiego, który staje się szybko „naj­

lepszym przyjacielem ”37 i - w 1935 roku - zostanie jej trzecim m ężem 38.

K ochana, otoczona opieką i tro sk ą au to rk a nareszcie czuje się napraw dę szczęśliw a i niezależna. Dopiero te n zw iązek z „pięknym chłopcem”39

„o w ystudiow anym sposobie zachow ania”40 okazał się ud an y i stabilny, pozwolił jej odnaleźć równowagę w ew nętrzną. M aurice - „często m il­

czący, pełen aktyw ności i nonszalancji” (LMM, 116, tłum . A.L.) - nie n a ­ rzu cał swojego p u n k tu w idzenia, ale przeciw nie, jako praw dziw y przyja­

ciel i rów norzędny p a rtn e r w spierał p isark ę i zaw sze jej pom agał, był z n ią do o statn ich chw il41. P isa rk a m iała powiedzieć, że u boku G oudeke­

ta, z którym przeżyła przeszło dw adzieścia la t, „prow adziła n ie p ra­

wdopodobne życie” i że była to „piękna przygoda”42, poniew aż jej „partner n ad aw ał n a tej samej fali”43. W ypowiadając się n a te m a t swojego zw iązku z G oudeketem - „S zatanem ”44, „przeuroczym chłopcem o m ę­

skim w dzięku” (LMM, 101, tłum . A.L.) - Colette w liście do przyjaciółki (M arguerite Moreno) m iała wyznać, że „w pakow ała się w piękne, przyje­

m ne kłopoty” (LMM, 108, tłum . A.L.).

D zięki M auriceow i Colette odzyskuje spokój i radość życia. Sytuacja ta sprzyja również rozwojowi jej talen tu . P ełna sił w italnych i weny tw ór­

czej pisze swoje najlepsze powieści, przyjm ow ane przez krytykę z p raw ­ dziwym en tuzjazm em 45. Znowu je st o niej głośno - przychodzi sława, a za nią pieniądze.

Odczuw ając szczęście przy boku kochanego i kochającego mężczyzny, au to rk a cieszyła się pełnią życia. Zrozum iała bowiem p rzesłanie Sido, w edług której „wyrzeczenie je st posiadaniem ” (Nd, 21). Porozum ienie z m ężczyzną oznaczało zap rzestan ie walki, w której zaw sze czuła się po­

konana, chroniło ją także przed wyobcowaniem ham ującym pełny rozwój nowoczesnej kobiety.

37 Ducrey, op. cit., s. 57.

38 Por. M. Raaphorst-Rousseau, Colette, sa vie et son art, Paris 1964, s. 114.

39 Colette, Lettres a Moune et au Toutounet, Paris 1985, s. 94, tłum. A.L.

40 Goudeket, op. cit., s. 11.

41 O trzecim mężu pisze autorka w L ’Etoile Vesper (1946).

42 Cyt. za: Lottman, op. cit., s. 265.

43 Ibidem.

44 Ibidem.

45 Por. Ducrey, op. cit., s. 57.

94

W tym miejscu potrzebn a je st refleksja n ad literackim p rzed staw ie­

niem jednego z głównych problem ów w twórczości pisarki: zazdrości i z a ­ leżności płci oraz relacji istniejących między kobietą i mężczyzną. Spo­

strzeżenia te prow adzą n astęp n ie do postaw ienia dodatkow ych p y tań 0 aspiracje bo haterek Colette, ich pozycję i miejsce w zw iązku oraz chęć dominacji i oddziaływ ania n a brzydszą płeć. W tle tych an aliz pojawi się obraz życia uczuciowego młodzieży francuskiej n a początku XX w ieku.

W twórczości a u to rk i K la u d yn niezwykle in teresu jące są relacje s ta r ­ sza kobieta - młodszy mężczyzna, relacje oparte n a dom inacji s e k su a l­

W twórczości a u to rk i K la u d yn niezwykle in teresu jące są relacje s ta r ­ sza kobieta - młodszy mężczyzna, relacje oparte n a dom inacji s e k su a l­

Powiązane dokumenty