• Nie Znaleziono Wyników

Sidonie-Gabrielle Colette - kobieta i pisarka wyprzedzająca swoją epokę

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Sidonie-Gabrielle Colette - kobieta i pisarka wyprzedzająca swoją epokę"

Copied!
160
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

S id o n ie - G a b r ie lle C o le tte - k o b i e t a i p is a r k a w y p r z e d z a j ą c a s w o j ą e p o k ę

(3)

B i l u s a i ą i

(4)

UNIWERSYTET O PO LSK I

O PO LSK IE TOWARZYSTWO PR ZY JA C IÓ Ł NAUK STUDIA I M ONOGRAFIE NR 370

A nna L edw ina

S id o n ie - G a b r ie lle C o le t te - k o b i e t a i p is a r k a

w y p r z e d z a j ą c a s w o ją e p o k ę

O PO LE 2006

(5)

RECENZENCI

Józef Heistein, Krystyna Modrzejewska

REDAKTOR Henryk Kubicki

REDAKTOR TECHNICZNY Halina Szczegot

SKŁAD KOMPUTEROWY Jolanta Kotura

KOREKTA Anna Płaskoń-Sokołowska

PROJEKT OKŁADKI Jolanta Brodziak-Rajfur

Na okładce fotografia Colette autorstwa Rogera-Violleta, [w:] G. Ducrey, LABC daire de Colette, Hammarion, Paris 2000

Wydanie publikacji dofinansowane przez M inistra Nauki i Szkolnictwa Wyższego

ISSN 1233-6408

ISBN 978-83-7395-178-5

Wydawnictwo U niw ersytetu Opolskiego, 45-037 Opole, ul. H. Sienkiewicza 33 Składanie zamówień: tel. (077) 441 08 78; e-mail: wydawnictwo@uni.opole.pl Druk: D rukarnia Wydawnictwa Świętego Krzyża, 45-007 Opole, ul. Katedralna 4

(6)

Moim Rodzicom

(7)

(8)

Spis treści

W s t ę p ... 9

O kreślenie celów i obszaru b a d a ń ... 9

R o z d z ia ł I. D z ie c iń s tw o ... 15

Rodzina C o l e t t e ... 15

Rola m a t k i ... 21

Dom r o d z i n n y ... 36

R o z d z ia ł II. M ł o d o ś ć ... 47

Colette W i l l y ... 47

Początek kariery p i s a r s k i e j ... ... . 54

W poszukiw aniu n ie z a l e ż n o ś c i ... 73

R o z d z ia ł III. W ie k d o j r z a ł y ... 87

Colette de J o u v e n e l ... 87

Doświadczenie m a c i e r z y ń s t w a ... 89

Colette G o u d e k e t ... 93

O statnie la ta życia p i s a r k i ... ... 119

U w a g i k o ń c o w e ... 131

A neks - Recepcja Colette w P o l s c e ... 135

Wykaz skrótów ... 141

B ib l i o g r a f ia ... 143

R e s u m e ... 155

(9)

I ''!- >

(10)

W stęp

O k r e ś le n ie c e ló w i o b s z a r u b a d a ń

Celem niniejszej rozpraw y je st u k azan ie sylw etki Sidonie-G abrielle Colette jako odważnej i oryginalnej kobiety, a także w yprzedzającej swoją epokę au to rki, k tó ra odegrała w ażną rolę w recepcji lite ra tu ry feministycznej i w yw arła ogromny wpływ n a obyczajowość swoich cza­

sów. Zam iarow i uzy sk an ia pełnego jej w izerunku tow arzyszy jed n ak świadomość koniecznego ograniczenia badanej m aterii. W ybrane więc zostały utw ory Colette (powieści, opow iadania) w ydane we Francji;

uwzględniono tak że w szystkie przekłady, które dotychczas u k azały się w Polsce, oraz te k sty pomocnicze uzupełniające p o rtre t autorki. M ateriał badawczy stanow ią głównie powieści o ch arak terze autobiograficznym , w których postać kobiety p isark i należy do pierwszoplanowych; pozw ala to przyjrzeć się stylowi bycia au to rk i N arodzin dnia, dostrzec specy­

ficzną rolę kobiety żyjącej pod koniec XIX i n a początku XX stulecia. Na tle tego głównego problem u w rozpraw ie podjęta zostanie próba u k a z a ­ nia now atorskiego i fem inistycznego c h a ra k te ru p isarstw a C olette, osza­

cowania rów nież w w ym iarze estetycznym w artości jej dokonań.

P rzedstaw iona p roblem atyka pracy omówiona zostanie w dwóch p e r­

spektyw ach badaw czych — życia i twórczości pisarki. Zaznaczm y, że kw e­

stia zależności m iędzy osobą twórcy a dziełem, rów nież zw iązane z tą za­

leżnością sporne problem y, stanow ią przedm iot zaintereso w ania w ielu teoretyków lite ra tu ry . Tradycyjna m onografia typu „życie i twórczość”, jak pisze M aria Żm igrodzka1, oficjalnie p raktykow ana, a jednocześnie trak to w a n a przez niektórych krytyków jako niem odna, uchodząca n aw et za anachroniczny wzorzec p isarstw a naukowego - nie je st co do zasady kw estionow ana przez żaden z kierunków XX-wiecznej metodologii n au k i o literatu rze. O kazuje się form ą wielce użyteczną, niezbędną w nauce

1 M. Żmigrodzka, Osobowość i życie pisarza w monografii historycznoliterackiej, [w:] Proble­

my metodologiczne współczesnego literaturoznawstwa, red. H. Markiewicz, J. Sławiński, K ra­

ków 1976, s. 81.

(11)

o lite ra tu rz e , wciąż rozw ijaną2. W spółczesna m onografia, odcinając się od swojej poprzedniczki, m usi jed nak przejąć po niej kłopotliwe dziedzic­

two: konieczność nowego przem yślenia jednego z n ajtrudniejszych i n a j­

bardziej kontrow ersyjnych problemów współczesnej teorii literatury: prob­

lem u relacji w iążących dzieło i jego twórcę. M usi rozstrzygnąć zasad ­ niczą kw estię n au k i o lite ra tu rz e - kw estię „au to ra realnego”, k tó ra s ta ­ nowi jedno z proponow anych rozw iązań problem u osobowości pisarskiej.

Koncepcja ta odgryw a cen traln ą rolę w k ie ru n k ach badaw czych, których rodowód wyprowadzić m ożna z antypozytyw istycznie zorientowanego psychogenetyzm u. Przy czym, ja k zauw aża Żm igrodzka, k ieru n k i o pro­

w eniencji psychogenetycznej, przyw iązujące wagę do pojęcia osobowości pisarskiej, w ystępujące w zasięgu oddziaływ ania k u ltu ry francuskiej czy anglo-am erykańskiej, nie w ykraczają n a ogół poza kategorie psychologii indyw idualnej.

Z p u n k tu w idzenia niniejszych rozw ażań n a uw agę zasługuje w prow a­

dzenie perspektyw y historycznej. Model m onografii dom inujący w tym kręgu to nie opis, ale diachroniczna prezentacja p araleln ych i wzajem nie n a siebie oddziałujących ciągów życia i twórczości. Trudności, które n a ­ stręcza m onografia historycznoliteracka, spraw iają, że w praktyce b a d a ­ wczej p rzew ażają rozw iązania kompromisowe, za jak ie uznać należy za­

biegi zm ierzające do w yodrębnienia p a rtii poświęconych życiu pisarza w form ie osobnych rozdziałów lub biograficznych aneksów o ch arak terze dokum entalnym , niestroniących od w yraźnych su gestii in terp reta cy j­

nych3.

P rzydatność w m iarę pełnego dokum entalnego opisu życia pisarza wy­

daje się niekw estionow ana. Dla monografii — stanow iącej g atun ek p isa r­

stw a historycznoliterackiego przeciw staw ionego biografii - w ażne jest je d n ak u k aza n ie „życia w perspektyw ie twórczości” oraz „twórczości w perspektyw ie życia”. S ta ra się ona utrzym ać rów nowagę między tym, co w twórczości daje się scharakteryzow ać w k atego riach ekspresji indy­

w idualnej, a tym , co spraw ia, że dzieło je st obiektyw nym tw orem k u ltu ­ rowym. P u n k t w idzenia m onografisty opiera się n a prześw iadczeniu, że twórczość interesującego go au to ra nie je st sum ą części pow iązanych je­

dynie zew nętrznym i okolicznościami ich pow stania, ale je st bądź ciągiem ewolucyjnym, którego ogniwa wiąże uk ład w zajem nych zależności, bądź całością o cechach system u, upraw n iającą do w ypow iadania wniosków uogólniających.

Isto tn a dla niniejszej rozpraw y będzie rów nież próba w ykazania, na ile twórczość p isarza ad ap tu je się do zastanego re p e rtu a ru schematów

2 Ibidem, s. 94.

3 Ibidem , s. 87.

10

(12)

światopoglądowych, problemowych i tem atycznych oraz reg uł i konw en­

cji gatunkow ych czy stylistycznych, n a ile zaś je p rzekracza i m odyfiku­

je4. Postaw a ta k a, zm ierzająca do refleksji n a tem at, mówiąc najogólniej, pow iązań między życiem a twórczością au to rk i N arod zin dnia, sk łan ia do zastanow ienia się n ad w izerunkiem Colette jako niezależnej kobiety i p isark i oraz jej funkcjonow ania w społeczeństwie.

Dwa plany percepcji - twórczość Colette i jej życie — pozw alają lepiej, dogłębniej zrozum ieć autorkę, ponieważ m a te ria ł poznawczy z dw u źró­

deł, w zajem nie się przenikając i uzupełniając, stanow i bogatsze tw orzy­

wo do p o rtretu pisarki, rozwijającej rów nież w łasn ą legendę. Ze swojego długiego i burzliwego życia uczyniła bowiem au to rk a k anw ę w łasnych utworów. Aby zrozum ieć Colette jako nowoczesną kobietę i pisarkę, ko­

nieczne wydaje się prześledzenie jej twórczości w porządku chronologicz­

nym. W yraźnie widać w tedy ewolucję ta le n tu pisarskiego i artystycznego autorki, jej dojrzew anie in telek tu aln e i em ocjonalne. Zwrócił n a to u w a­

gę T hierry M aulnier, podkreślając jednocześnie niezależność pisarki, jej wolność przek onań 5.

W życiu i twórczości Colette wyróżnić można cztery okresy dośw iad­

czeń, poszukiw ań i twórczych odpowiedzi:

- la ta dzieciństw a i wczesnej młodości (1873-1891);

- okres narodzin p isarstw a (1892-1910);

- okres k arie ry dziennikarskiej i pow ieściopisarskiej (1910-1923);

- la ta triu m fu au to rk i (1924-1954)6.

N iew ielka liczba prac naukow ych poddających analizie ew oluujący ob­

raz Colette jako kobiety i p isark i inspiruje do zbad an ia tego zagadnienia.

Monografie V eronique A nglard, M adeleine R aap horst-R ousseau, Nicole F errier-C averiviere potw ierdzają potrzebę podjętego w yzw ania7. In te re ­ sująca wydaje się próba zestaw ienia wizji kobiety w w ybranych utw o ­ rach Colette z pozaliterackim obrazem F rancuzki w okresie Trzeciej R e­

publiki (1870-1940) i później - do la t pięćdziesiątych XX w ieku. Takie ujęcie problem u daje okazję do przed staw ien ia szeroko rozum ianej rz e ­ czywistości w twórczości a u to rk i oraz ewolucji sam ośw iadom ości kobiety, która dokonała się w dw udziestym wieku. N akreślony w izerunek p rzed ­ staw icielki płci pięknej w Trzeciej Republice pozw ala lepiej zrozum ieć sy­

tuację, w której k ształtow ała się osobowość Colette, kobiety wyzwolonej.

4 Ibidem, s. 90.

5 Por. Th. Maulnier, Introduction a Colette, Paris 1954, s. 9.

6 Por. V. Anglard, Colette: des reperespour situer l ’auteur et ses ecrits, P aris 1997, s. 10 i 17.

7 Por. M. Raaphorst-Rousseau, Colette, sa vie et son art, Paris 1964; N. Ferrier-Caveriviere, Colette l’authentique, Paris 1997; J. Dupont, Colette ou l’univers concentre, P aris 1995; E. H ar­

ris, LApprofondissement de la sensualite dans l ’oeuvre romanesąue de Colette, P aris 1973;

G. Ducrey, L ’ABCdaire de Colette, Paris 2000.

(13)

Pod tym kątem również zostanie omówiona twórczość au to rk i N arodzin dnia. W trzech rozdziałach - Dzieciństwo, Młodość, Wiek dojrzały - spró­

bujem y uporządkow ać obfity i zróżnicowany m a te ria ł badawczy. Życie i tworczość Colette in sp iru ją do u k a z a n ia jej jako a u to rk i i kobiety wy­

przedzającej swoją epokę, postaw ienia p ytań o jej świadomość przynależ­

ności do w łasnej płci, świadomość swojej w artości, p rag n ień i możliwości oraz p y ta ń o źródła n ieustan nej potrzeby m anifestow ania w łasnej au to ­ nomii. Im p lik ują tak że analizę relacji kobieta — m ężczyzna w dziełach a u to rk i Ulubieńca, zwłaszcza aspiracji kobiet, ich m iejsca w rodzinie i społeczeństw ie oraz stopnia satysfakcji z istniejącego u k ład u społeczno- -kulturowego.

N iniejsza p raca s ta ra się ukazać oryginalność Colette, ewolucję ta le n ­ tu au to rki, k tó ra cieszyła się w ielkim szacunkiem w sferach in te le k tu a l­

nych Francji, skupiając wokół siebie w ielu najśw iatlejszych ludzi epoki (M arcela P ro u sta, A ndre Gide’a, J e a n a Cocteau), k tó ra zdobyła takie uznanie, że w ybrano ją do Belgijskiej A kadem ii Królewskiej, do A kade­

mii Goncourtów i przyznano jej order Wielkiego Oficera Legii Honorowej.

In tere su jąca wydaje się odpowiedź n a pytanie, kim była kobieta chw aląca zalety ud aw ania?8 Kim była ta p isark a, k tó ra dzisiaj u traciła być może nieco ze swojej charyzm y, ale której daleko do bycia p rz e sta ­ rzałą czy niem odną? J a k podkreśla Rosa Laisne, za praw dziw e oblicze Colette przez długi czas uw ażano jed ną z dwóch schem atycznych m asek9

— postrzeg an a była jako gorszycielka fin de siecle’u 10 albo a u to rk a orygi­

nalnie u k azująca przyrodę, szczególnie zw ierzęta. Czy rzeczywiście jest to praw dziw y w izerunek autorki K la u d y n ?

N asze ko n statacje prow adzą do wniosku, że ta „niepokorna” i kontro­

w ersyjna a u to rk a i kobieta - szokująca (przez swoje zachow anie, styl ży­

cia i twórczość) opinię publiczną z przełom u wieków - nolens uolens wpi­

sała się w n u r t rewolucji obyczajowej n a początku XX stulecia; że była osobą niezależną, św iadom ą swojej kobiecej specyfiki, wolności i poczucia w łasnej w artości, w które to cechy wyposażyła tak że swoje bohaterki.

W arto zauważyć, że z ważniejszych prac poświęconych Colette w języ­

ku polskim u k aza ła się dotychczas tylko jedna. J e s t to tłum aczenie k siążki H erb e rta L o ttm an a Colette-, polskie w ydanie pt. Colette. N ajw ięk­

szy sk a n d a l Belle Epoąue w przekładzie Jo a n n y A ddeo-Bratkiew icz11.

8 Por. Ph. Heriat, La Femme cachee, „La Revue de P aris”, juillet 1954, s. 9.

Por. R. Laisne, Colette femme et ecrwain, „L’Express”, 14 au 20 aout 1978, s. 24.

S. Sierotwiński, Słownik terminów literackich, Wrocław 1986, s. 83. Por. także Grand dic- tionnaire des lettres, t. 3, P aris 1989, s. 1955; Ch. Charle, Paris fin de siecle, culture et politiaue P aris 1998, s. 21-89.

11 H. Lottm an, Colette. Największy skandal Belle Epoąue, przeł. J. Addeo-Bratkiewicz, War­

szawa 1999.

12

(14)

M onografia ta dla czytelnika nieznającego języka francuskiego pozostaje jedynym źródłem wiadomości n a te m a t życia i twórczości pisarki.

N iniejsza rozpraw a nie rości sobie preten sji do w ypełnienia luki, ja k ą stanow i słaba znajomość twórczości Colette w Polsce i b rak studiów na jej tem at. S ta ra się jedynie przybliżyć w sposób obiektyw ny i w m iarę pełny sylwetkę autorki, której cały olbrzymi dorobek literacki je st w pew ­ nym sensie św iadectw em jej życia. P raca ta je st próbą w yjaśnienia, n a czym polegała nowoczesność Colette - au to rk i bulw ersującej opinię pu b ­ liczną, przekraczającej ogólnie przyjęte norm y - oraz próbą odpowiedzi na pytanie, dlaczego postrzegana je st ona jako symbol kobiety w yprze­

dzającej epokę, w której żyła.

W jak i sposób z prow incjonalnej dziewczyny, co sam a w ielokrotnie podkreślała, sta ła się pew ną siebie, świadom ą swojej w artości i swoich aspiracji pisark ą? Co stanow iło przełomowy m om ent w tej przem ianie?

Tego rodzaju p y tan ia d eterm in u ją w n a tu ra ln y niejako sposób c h a ra k te r rozprawy, ponieważ an aliza poruszonych problemów doprow adzi do u k a ­ zania wzajemnego p rzen ik an ia się życia i twórczości a u to rk i K laudyn, której utw ory odzw ierciedlały obraz epoki - sytuację kobiety w p a tria r- chalnym społeczeństw ie, jej postaw ę wobec mężczyzny, m ieszczańskiego środowiska, opinii publicznej i konwenansów.

(15)

---

eiftf & ^óq--'«ge;jf8CW SM t f:ilVK'y{ n a o e rs iś fis a łr •. j*& ół«tfy śo alfa ■.< • rfarsa. i j f r f

'-wye| W jg ; k - w t i rfl d c o l - in, . •$*;. rmst*; ! .rakwtMyŁ.eał ■ yi :h ■

*

'

«al» ofe fśł»a% ■ ■ a w t o b . -»• •rcioI4ky! 4 ż v $ v s t i i J ' M , ą s iis iffi :ś$v, ;;utpq. ,y.v<sęigiMi

<«T.htó.3’H &t: tłui . -rm .nbw: wj^hmH^:^ą:pjg^amy \ - • .:

.

.

(16)

R ozdział I

D z iec iń stw o

R o d z in a C o le tte

O pracow ania biograficzne i stu d ia krytyczne inform ują, że Colette urodziła się 28 stycznia 1873 roku w m ałym mieście S ain t-S auv eur- -en-Puisaye w B urgundii, w departam encie Y onne1. U w ażana za prowin- cjuszkę, nie w stydziła się tego2, stale pow racała do rodzinnego Saint-Sau- veur w swoich w spom nieniach, opiewając szczęśliwe dzieciństwo i piękno swej burgundzkiej m ałej ojczyzny. Colette nigdy n ap raw d ę nie opuściła B urgundii, pozostała w iern a jej obyczajom, dialektow i, n aw et wymowie.

Przez całe życie odczuwa tęskn otę do rodzinnego kraju. L e k tu ra utw orów pisarki, podobnie ja k m ateriały źródłowe, uk azu ją w ielkie przyw iązanie pisarki do prowincji i do domu rodzinnego3.

W tym miejscu choć przez chwilę w arto zastanow ić się n ad rolą rodzi­

ny w życiu człowieka w ogóle, by zrozum ieć znaczenie, ja k ie o degrała ona w życiu i w twórczości au to rk i K laudyn. W edług socjologów i antropolo­

gów rodzina jako e lem en tarn a s tru k tu ra każdego społeczeństw a stanow i podstaw ę biologiczną i psychologiczną człowieka. P rezen tu jąc m.in.

poglądy C laude’a L evy-S traussa n a te n tem at, pisze K ry styn a M odrzeje­

wska, że rodzina je st jąd rem i opoką każdej organizacji społecznej. S ta ­ nowi źródło emocji, miejsce, gdzie tw orzy się jed n o stk a fizycznie i gdzie kształtuje się jej osobowość. Rodzina to rodzaj osnowy społecznej, ponie­

waż jednoczy kolejne pokolenia. J e s t zjaw iskiem u niw ersalnym , skoro każdy wychował się w jakiejś rodzinie, ulegał jej wpływom, je s t z nią

1 M. Raaphorst-Rousseau, Colette, sa vie et son art, Paris 1964, s. 9; H. Lottm an, Colette.

Największy skandal Belle Epoąue, przeł. J. Addeo-Bratkiewicz, Warszawa 1999, s. 15.

2 Por. S.-G. Colette, Ma Bourgogne pauure, [w:] idem, En pays connu (1949), P aris 1986, s. 41-44.

3 Por. M.-C. Bellosta, Colette, [hasło w:] J.-P. Beaumarchais, D. Couty, A. Rey, Dictionnaire des litteratures de langue franęaise, Paris 1984, t. 1, s. 487-491 oraz Lottm an, op. cit., s. 15.

(17)

zw iązany4. Rodzina je st jednocześnie zjaw iskiem bardzo skom plikow a­

nym, poniew aż nie daje się w pełni wyjaśnić an i p rzesłan k am i n a tu ra l­

nymi, an i in sty n k tem m acierzyńskim , ani in sty n k tem prokreacji, ani w ięziam i uczuciowymi między kobietą i mężczyzną. J e d n a k bazuje ona n a zw iązku kobiety i mężczyzny, którzy zakład ają gospodarstw o domo­

we, m ają dzieci. Taki model jest powszechnie aprobow any i obecny w zde­

cydowanej większości krajów. W społeczeństw ie tradycyjnym , w którym ogół determ inow ał los jednostki, znaczenie rodziny zależało od pozycji jej głowy, mężczyzny, od jego um iejętności, wiedzy, urodzenia. M ałżeństwo w zm acniało dodatkowo tę pozycję. S ytuacja zm ieniła się na przełomie XIX i XX w ieku, kiedy mocna ingerencja p ań stw a zrów nała szanse edu­

kacyjne chłopców i dziewcząt, otworzyła dziewczętom drogę do zawodów uznaw anych wcześniej za m ęskie. Tym zjawiskom tow arzyszyła zm iana m entalności polegająca na um ocnieniu emocjonalnej więzi między m ał­

żonkam i i dziećm i5. Rodzina sta ła się p rzestrzen ią pryw atn ą, ale nie in ­ dyw idualną, bowiem indyw idualność zanikła n a korzyść grupy rodzin­

nej. Mimo coraz większej presji uw arun ko w ań społeczno-obyczajowych rodzina pozostała miejscem przygotow ania do życia, pierw szą i najw aż­

niejszą nauczycielką, u stalając ą podstawowy kanon zachowań. Jaw i się ona jako n iezastąp io n a form a w rozwoju .współczesnego człowieka. Św ia­

domość pełn ien ia w ażnych zadań przez rodzinę pozw ala postawić p y ta ­ nie o miejsce kobiety w rodzinie.

J a k i wpływ w yw ierają rodzice n a życie i rozwój dziecka? Przywołajm y choćby stanow isko E richa From m a, który uw ażał, że miłość rodziców, świadomość bycia kochanym przez nich, je st niezw ykle w ażna dla p ra ­ widłowego rozwoju dziecka, dla jego rów nowagi w ew nętrznej6. P rzy­

w iązanie do rodziców stanow i podstaw ę zdrowia psychicznego i doj­

rzałości. Niemowlę potrzebuje bezw arunkow ej miłości m atk i i jej opieki.

K ilkuletnie dziecko odczuwa tak że potrzebę miłości ojca, jego autorytetu . M atk a nie pow inna jed n ak stać na przeszkodzie rozwojowi dziecka ani przesadnie się o nie niepokoić. Przeciwnie, m usi pozwolić m u odejść, kie­

dy stan ie się ono w pełni niezależne. Miłość ojcowska pow inna nato m iast kierować się pewnymi zasadam i i wymaganiami, być raczej cierpliwa i wy­

rozum iała, nie ograniczać się do gróźb i n arzu c an ia swojej woli7.

Skoro wiadomo, ja k w ażne zadania pełni rodzina w życiu i w rozwoju współczesnego człowieka oraz w społeczeństwie, w arto te ra z postawić py­

ta n ie o model, ja k i reprezentow ała rodzina Colette. Czy rodzice p isarki

4 K. Modrzejewska, Postać kobieca we francuskim dramacie X X wieku, Opole 1999, s. 61.

5 Ibidem, s. 63.

0 Por. E. Fromm, O sztuce miłości, przeł. A. Bogdański, Warszawa 1973, s. 51-53.

7 Ibidem, s. 54—56.

16

(18)

■3

1. Colette z Saint-Sauveur. G. Beaumont, 2. Colette aktorka. Collection particuliere, A. Parinaud, Colette par elle-meme, Seuil, DR [w:] Agenda 2001 Colette, Mille et une

Paris 1958, s. 90. nuit, Paris 2001, s. 77.

3. Colette z Palais-Royal. Archives Flammarion, [w:] G. Ducrey, L ’ABCdaire de Colette, Flam- marion, Paris 2000, s. 82-83.

(19)

4. Colette, jej rodzice i bracia. G. Beaumont, A. Parinaud, Colette par elle-rneme, Seuil, Paris 1958, s. 44.

5. Colette z pierwszym mężem Willym.

G. Beaumont, A. Parinaud, Colette par el- le-meme, Seuil, Paris 1958, s. 82.

6. Colette z trzecim mężem Mauricem Goudeketem. Archives Flammarion, [w:] G. Ducrey, L ’ABCdaire de Colette, Flamm arion, Paris 2000, s. 56-57.

(20)

przedstaw iali model tradycyjnej rodziny w społeczeństwie Trzeciej R epub­

liki? Odpowiedź n a to pytanie im plikuje n astęp n e - o wzorzec w ychow a­

nia, edukację pisarki, a także znaczenie dzieciństw a w jej życiu i tw ó r­

czości.

W studiach poświęconych Colette czytamy, że jej m a tk a - Adele-Sido- nie Landoy, poufale zw ana „Sido” - urodziła się w P aryżu, a dziadek jej m ieszkał z żoną we francuskiej części Ardenów. K ilka tygodni po poro­

dzie u m arła m a tk a Sido i dla małej Adele trze b a było, zgodnie z obo­

wiązującym zwyczajem, znaleźć m am kę n a w si8. Adele-Sidonie d o ra sta ła w Belgii (we francuskojęzycznej części), u w ykształconych krew nych, w środowisku artystycznym . M atk a p isark i - ja k pisze Colette - „spę­

dziła młodość wśród m alarzy i muzyków”9, wychow ywana przez s ta r ­ szych braci E ugene’a i P a u la - dziennikarzy. W tym fakcie doszukać się można w ytłum aczenia erudycji Sido, k tó ra choć żyła n a wsi, nie była ty ­ pową prow incjuszką. Po powrocie na prowincję w yszła za m ąż za J u le s ’a Robineau-Duclosa, w łaściciela ziemskiego z S aint-S auveur.

W powieściach Dom K la ud yn y (1922) i Sido (1929) - fikcji literackiej z elem entam i autobiograficznym i10, znajdujem y mnóstw o szczegółów do­

tyczących pierwszego m ałżeństw a Sidonie Landoy. Ju le s R obineau zako­

chał się w niej od pierw szego w ejrzenia, od razu spodobała m u się „nie­

zbyt ładna, ale pełna w dzięku blondynka o dużych u stach i delik atn ym podbródku, z nisko upiętym węzłem m iękkich włosów [...] w iotka w pasie i krągła w ram ionach, nieduża i mocna”11. Kiedy Robineau-D uclos - „po­

tom ek szlacheckiej rodziny fabrykantów szkła, posiadającej rozległe do­

bra i [...] brzęczącą gotówkę” (DK, 14) - zaproponow ał Sido m ałżeństw o, ona zgodnie z obowiązującym i zwyczajami zgodziła się. M łoda dziewczy­

n a nie m iała bowiem an i posagu, an i zawodu, była ciężarem dla braci, którzy ją utrzym yw ali. J a k zauw aża Colette, jej m a tk a „bez szem ran ia przyjęła niebyw ałą szansę i dziękowała Bogu” (DK, 15). W D om u K la u ­ dyny czytamy, że m ąż Sido, zw any „D zikusem ” (DK, 14), m iał pogardli­

wy stosunek do ludzi, odznaczał się bru taln ością i skąpstw em , był p o st­

rachem służby. Całe dni spędzał poza domem. Również c h a ra k te r jego

8 Por. J. Chalon, Colette leternelle apprentie, Paris 1998, s. 13.

9 Colette, Sido, [w:] idem, Dom Klaudyny, przel. K. Dolatowska, W arszawa 1988, s. 159.

Dalej oznaczana S. Por. także N. Ferrier-Caveriviere, Colette l ’authentique, Paris 1997, s. 12.

10 F. Dugast-Portes, Cercles et intersections dans La Maison de Claudine, [rozdział w:] Co­

lette. Les pouuoirs de l ’ecriture, Rennes 1999, s. 165—173. W niniejszej rozprawie zakładam znaczną przystawalność fikcji do biografii twórcy (o czym szerzej - w trzecim rozdziale), zdając sobie sprawę z niebezpieczeństw tkwiących w tej relacji; kiedy to możliwe, przytaczam świadec­

two Colette potwierdzające postawioną tezę o podobieństwie postaci z jej dzieł do niej samej i do osób z jej otoczenia.

11 Colette, Dzikus, [w:] idem, Dom Klaudyny, s. 14. Dalej oznaczana DK.

(21)

pozostaw iał wiele do życzenia. P an domu bowiem był aw an tu rn ik iem i alkoholikiem . Po ośm iu latach nieudanego zw iązku m łoda wdowa zo­

sta ła z dwójką dzieci: Achillem i Ju lie tte o „długich w łosach” (DK, 59).

W arto zaznaczyć, że o ile au to rk a bardzo dobrze czuła się w tow arzy­

stw ie przyrodniego b rata , nazyw anego „starszym bez ryw ali” (S, 189), o tyle nie darzyła zbytnią sym patią sio stry12 - isto ty zagadkowej i sam o­

tniczej, „o czarnych, mongolskich oczach, nieobecnych i przesłoniętych m głą”13, z „tw arzą o pociągającej brzydocie, w ystających kościach policz­

kowych i sarkastycznych u stach hożej K ałm uczki” (DK, 60).

N iedługo po śm ierci Robineau Sido wyszła za m ąż za Jo sep h a Ju le s ’a C olette14. Ich ślub wywołał powszechne zgorszenie. N iektórzy uw ażali, że m a tk a p isa rk i była kochanką J u le s ’a C olette15 jeszcze w czasie trw a ­ n ia pierw szego m ałżeństw a. K ap itan Colette był człowiekiem opanow a­

nym, in telig en tn y m i w rażliwym . J a k przeczytać możemy w dostępnych opracow aniach, po ukończeniu prestiżowej A kadem ii Wojskowej Saint- -Cyr b ra ł udział w wojnie krym skiej oraz walczył w A lgierii16. W 1859 roku stracił nogę i m usiał opuścić arm ię, co było dla niego praw dziw ą trag ed ią. C olette w spom ina, że jej ojciec bardzo cierpiał z powodu inw ali­

dztw a, „niew yczerpany w żartach, try skający w erw ą nosił w sobie głębo­

ki sm u tek ludzi kalekich” (S, 174). Przechodząc w s ta n spoczynku, jako k aw aler Legii Honorowej został poborcą podatkow ym w S aint-Sauveur, otrzym ując re n tę wojskową. Ten egzaltow any człowiek nigdy nie um iał przystosow ać się do osiadłego try b u życia:

Był p o etą i człow iekiem m ia sta — stw ierdza p isa rk a . — Życie n a wsi, gdzie moja m a tk a zdaw ała się czerpac soki i nab ierać sił [...], gasiło mojego ojca, który zachowywał się ta m ja k w ygnaniec (S, 171).

A utorka Sido, w ypowiadając się n a te m a t K ap itan a, zauw aży także:

G orszyliśm y się czasem jego potrzebą k o n ta k tu z ludźm i [...]. M ieliśm y m u - niesłusz­

nie - jak b y za złe, że nie je s t do n a s w ystarczająco podobny, do nas, którzy rozkw itali­

śm y dopiero z d ala od ludzi (S, 171-172).

L e k tu ra D om u K la ud yn y sugeruje, że przyw iązanie K ap itan a do m ias­

ta w ynikało praw dopodobnie z jego aspiracji. Ju le s C olette próbował bo­

w iem swoich sił w polityce, chciał zostać radcą generalnym :

12 Por. Lottman, op. cit., s. 25.

13 Ibidem, s. 25.

14 Chalon, op. cit., s. 14.

15 Ibidem.

16 C. Pichois, A. Brunet, Colette, Paris 1999, s. 21.

18

(22)

Od chwili, gdy w uszach zadźwięczał m u zgubny zgiełk słowa „polityka”, któ re stało się jego obsesją, [...] począł rozmyślać: „Pozyskam lud, nauczając go, głosić będę dobrą no­

winę młodzieży i dzieciom” (DK, 36).

W ykształcony filantrop Ju le s Colette, „im prow izator i gaw ędziarz”,

„stworzony, by się podobać i walczyć” (DK, 36), p isał tak że i deklam ow ał wiersze. Nie powiodło m u się jed n ak ani w polityce, ani w lite ra tu rz e . Wiele la t później Colette wyzna, że jako dziewczynka zn alazła w bibliote­

ce „serię d w u n astu opraw nych w k arto n tomów po dwieście, trzy sta, sto pięćdziesiąt stronic niezapisanych” (S, 181), „przez długie la ta w zg ard li­

wie niedostrzegany sek ret [...], dzieło zmyślone, m iraż k a rie ry p isarsk iej”

(S, 182). A utorka Sido w spom ina, że jako dziecko była zafascynow ana przygotow aniam i ojca i starann ością, z ja k ą rozkładał przybory do p isa ­ n ia 17:

Mój ojciec, stw orzony do pióra, zostaw ił po sobie niewiele zapisanych stron. W chwili, gdy siadał do p isa n ia [...], rozkładał naokoło w szystko, co konieczne i co zbyteczne.

Z jego powodu i ja [Colette] nie jestem w olna od pewnych m anii [...], do dziś zacho­

w ałam w ym agania b iu ralisty k i (G, 243).

Po ojcu, prawdopodobnie, odziedziczyła ona „zbytkowne upodobanie do pięknych, gładkich arkuszy, których nie zwykła oszczędzać” (S, 182).

F akt ten znajduje swoje odzw ierciedlenie w stw ierdzeniu pisark i, k tó ra po latach zauw ażyła: „w w ielu cechach mojego c h a ra k te ru mógł [kap itan Colette] był dojrzeć samego siebie” (S, 176). K apitan był roztargniony, niezdolny do skoncentrow ania się n a codziennych spraw ach. Obok tych nielicznych w ad p isa rk a często podkreślała jego w ielką, chociaż n ie ­ śmiało okazyw aną, dobroć dla dzieci - dla starszego b ra ta Leopolda, Leo, nazywanego „starym sylfem” (DK, 189)18, a zw łaszcza dla niej, dla

„Małej” (S, 171), ja k ją pieszczotliwie nazyw ał, „przyw iązując do niej n a j­

więcej uw agi” (S, 167) i zachęcając ją do sam odzielnego m yślenia - oraz bezgraniczną miłość do Sido19.

Colette jako dziecko zachowa głęboko w pam ięci obraz wielkiego uczu ­ cia i wzajemnego szacunku rodziców. Tłem tej miłości był spokojny ogród, w którym „przez trzydzieści la t m ąż i żona nigdy nie podnieśli na siebie głosu” (S, 150). W edług p isark i cała uw aga K ap itan a skupiona

17 Colette, Zielony wosk, [w:] idem, Gigi i inne opowiadania (1945), przeł. K. Dolatowska, Warszawa 1977, s. 234. Dalej oznaczana G.

18 Brat Colette był dla pisarki modelem do stworzenia postaci Leona, b rata Julii — głównej bohaterki powieści Julie de Carneilhan (1941). Por. E. H arris, L ’Approfondissemenł de la sensualite dans l'oeuure romanesąue de Colette, Paris 1973, s. 170.

19 Colette pokazała m atkę z pewną ironią, ale był to opis pełen czułości. Po latach pisarka miała stwierdzić, że Dom Klaudyny była to książka „najbardziej prawdomówna, gdzie było naj­

mniej zniekształceń”. Por. Lottman, op. cit., s. 234.

(23)

była n a żonie, k tó rą „kochał bez m iary i zrujnow ał ją, chcąc ją wzbogacić”

(S, 166), a „kiedy [Sido] zachorowała, długi czas nie mógł otrząsnąć się z lęku, że mogłaby um rzeć przed nim ” (S, 177). Sido rów nież „kochała nieodm iennie” (S, 166) K apitana. W N arodzinach d nia (La Naissance du jour, 1928) Colette ta k się w yraziła o głębokiej miłości m atki do ojca:

Nie śm iała wyznać, jakie miejsce zajm ował w jej sercu, lecz dow iedziałam się tego z jej listów [...], a ta k że z nagłego wybuchu łez n a z a ju trz po pogrzebie. [...] „Ach kochany Co­

lette! Tydzień tem u, ja k jeszcze mógł mówić, powiedział, że zostaw ia mi tylko czterysta franków !” Ł k ała z wdzięczności i tego dnia zw ątpiłam , czy rzeczywiście kochałam kie­

dykolw iek...20

A utorka, opisując po latach relacje łączące m atkę i ojca, wyzna:

I dobrze się stało dla m nie, że poznałam w tedy i m ogłam przywołać później n a pam ięć te n pełny w izerunek miłości: głowę starego ju ż mężczyzny schyloną w kornym pocałunku n ad drobną dłonią kobiecą, zniszczoną od robót domowych, pełną wdzięku i pom arszczoną (S, 177).

We w spom nieniach Colette postać m atki - dobrze zbudow anej kobiety, o silnej osobowości - u ra s ta do ran gi symbolu, podczas gdy rola ojca ograniczała się do bycia jej tow arzyszem . M atka, posiadająca tw ard e za­

sady, siln a psychicznie i fizycznie, m ająca w łasną filozofię życiową, prze­

ciw staw iona je st ojcu, który nie spełnił swoich aspiracji politycznych ani literackich. Nie je st on bohaterem , to epizodyczna postać w powieści Co­

le tte - m arzyciel całkowicie zależny od Sido, pozostający w jej cieniu.

Ten w izerunek przedstaw ia relacje kobieta - m ężczyzna w rodzinie pi­

sarki: u k azuje m atk ę trochę w ładczą i nadopiekuńczą w stosu nk u do dzieci, tra k tu ją c ą z lekką wyższością ojca.

Odwołując się do modelu m ałżeństw a rodziców Colette, możemy stw ierdzić, że szczególnie ciepłe stosunki łączą kobietę z dziećmi, nie z mężczyzną, k tóry znajduje się n a dalszej pozycji, wobec którego kobieta zachowuje pew ien dystans. Przyczyn tego zjaw iska u patryw ać można w zachow aniu mężczyzny, w jego em ocjonalnym sto su n k u do dzieci21, które wówczas wychowywane były głównie przez m atkę. K apitan Colette kochał dzieci, ale nie okazywał im uczuć. Colette w obecności ojca czuła się nieswojo, trochę obco, brakowało jej czułości: „Tak, my, dzieci, przeszkadza­

liśmy - wszyscy czworo - naszem u ojcu. K apitan Colette nie całował swoich dzieci” (DK, 167). W ten sposób wykrystalizował się w umyśle pisarki obraz mężczyzny - chłodnego, pełnego rezerwy, oraz kobiety - troskliwej i ko­

chającej. Wydaje się, że z tej wizji dominującej i wszechobecnej m atki zro­

20 Colette, Narodziny dnia, przeł. K. Dolatowska, W arszawa 1975, s. 24-25. Dalej oznaczana Nd.

21 Por. M. Biolley-Godino, L ’Homme-objet chez Colette, P aris 1972, s. 83.

20

(24)

dziło się instynktow nie jej prześw iadczenie o wyższości kobiety n ad m ęż­

czyzną.

R o la m a tk i

L ektu ra utworów p isark i - rów noległa z przeglądem jej biografii - do­

wodzi, że n a szczycie rodzinnego p an teon u królow ała m a tk a 22. W arto za­

tem zastanow ić się głębiej n ad rolą, ja k ą odegrała Sido w życiu i w tw ó r­

czości Colette. A naliza tego problem u sk łan ia do ogólnej refleksji na tem at znaczenia m atk i i miłości m acierzyńskiej.

Obecność sym boliki m acierzyństw a we w szystkich k u ltu ra c h p otw ier­

dza znaczenie roli m atki w życiu człowieka, a szczególnie w życiu kobie­

ty. Naszym pu n k tem odniesienia w przed staw ian iu roli m atk i u Colette będzie stanow isko E lisab eth B adinter. W H istorii m iłości m acierzyńskiej francuska badaczka pisze, ja k od XVIII w ieku przekonyw ano kobiety, że m acierzyństwo je st cudowne, oraz w jak i sposób stało się ono sw oistą ideologią i program em wychowawczym23. M acierzyństw o było celem ko­

biety, jej przeznaczeniem 24. Przez w ieki uw ażano, że kobiety w tej s p ra ­ wie nie m ają nic do powiedzenia, że istn ieją jedynie po to, by rodzić.

Tymczasem rozpoczęty sto la t tem u proces odzyskiw ania przez kobiety wolności i godności zakw estionow ał ten dogmat. J a k pisze M odrzeje­

wska, m acierzyństw o rozum iane jako biologiczna czy obyczajowa k onie­

czność, a także jako sk u tek ideologicznego nacisku, było dla coraz w ię­

kszej liczby kobiet nie do przyjęcia25. D latego kobiety śm iało i coraz bardziej świadomie dążyły, by m acierzyństw o uczynić przedm iotem wol­

nego, indyw idualnego wyboru.

Zdaniem B ad in ter zdolności m acierzyńskie, podobnie ja k ta le n ty m u­

zyczne, nie są rozdzielone po równo. I tylko część kobiet p ragn ie m acie­

rzyństw a i może się w nim bez reszty spełnić. P rag n ien ie to przypisuje się jednak w szystkim kobietom bez w yjątku. Czy kobieta m a tk a to b a r ­ dziej kobieta niż kobieta niem atka? Często uw aża się, że tak . Ale w isto ­ cie kw estia kobiecości i m acierzyństw a nie daje się sprow adzić do liczby urodzonych dzieci. W arto zaznaczyć, że bycie m a tk ą to odpow iedzialna praca w ykonyw ana przez znaczną część kobiet z w iększą lub m niejszą

22 Por. M. Le Hardouin, Colette, P aris 1956, s. 17—47; M. Crosland, Colette ou la difficulte daimer, Paris 1973, s. 15-21; P. d’Hollander, Colette, ses apprentissages, Paris 1978, s. "36-38;

D. Jourlait, „La Maison de Claudine" de Colette, Paris 1972, s. 16; M. Sardę, Sido, Colette po- rtraits croises, „Magazine L itteraire” 1989, n° 266, s. 30—32.

23 Por. E. Badinter, Historia miłości macierzyńskiej, przeł. K. Choiński, W arszawa 1998.

24 Por. Modrzejewska, op. cit., s. 134.

25 Ibidem.

(25)

w praw ą, zaangażow aniem i satysfakcją, k tó ra sam a przez się nikogo nie nobilituje26. A utorka H istorii miłości m acierzyńskiej uw aża, że dzisiaj nie dla w szystkich je st oczywiste, że m acierzyństw o i tow arzysząca mu miłość są od zawsze w pisane w n a tu rę kobiecą27. K obieta bowiem nie zo­

sta ła stw orzona do roli m atki, jest bytem historycznym , obdarzonym zdol­

nością tw orzenia symboli, który doznaje różnych uczuć. B ad in ter wycho­

dzi z założenia, że miłość m acierzyńska je st niezbędna do przetrw an ia rodzaju ludzkiego, istnieje ona od najdaw niejszych czasów, ale nie w ystę­

puje u w szystkich kobiet. Obecnie przyjm uje się, że każd a kobieta stan o ­ wi odrębny przypadek i odm iennie reaguje n a potrzeby dziecka - mo­

żemy mówić n aw et o przypadkow ym ch arak terze miłości m acierzyńskiej, k tó ra wywołuje w n as lęk, dezaprobatę czy przerażenie. W edług badacz­

ki h isto ria zachow ań m acierzyńskich F rancuzek w ciągu m inionych czte­

rech stuleci w skazuje na ogrom ną różnorodność postaw i n atężenia miłości, ale tak że n a długie okresy m ilczenia n a te n tem at. „Miłość m a­

cierzyńska to ludzkie uczucie i jak każde uczucie je st niepew na, krucha i niedoskonała”28.

Erich From m tw ierdzi, że miłość m atki do dziecka je st chyba n a jtru d ­ niejszą form ą miłości, a jednocześnie najbardziej zwodniczą z powodu łatwości, z ja k ą m atce przychodzi kochać dziecko. W łaśnie dlatego kobie­

ta może być n apraw d ę kochającą m a tk ą tylko w tedy, kiedy potrafi rze­

czywiście kochać ludzi. J e s t szczęśliwa, kiedy daje, a nie bierze. Fromm podkreśla, że jedynie praw dziw ie kochająca kobieta, o silnej osobowości, może być troskliw ą m a tk ą n aw et wtedy, kiedy dziecko zaczyna się odda­

lać. Pozw ala m u ona bowiem odejść, gdy dorośnie, i w dalszym ciągu ko­

cha je 29. M atk a to jed n a z tradycyjnych ról, w jakich p rzed staw ian a jest kobieta. J e s t opiekuńcza, je st „ciepłem, pokarm em , pełnym błogości s ta ­ nem zadow olenia i bezpieczeństw a”30. Miłość m atk i je st bezw arunkow a, ale fak t te n m a też negatyw ną stronę: n a tę miłość nie tylko nie można zasłużyć, ale ta k że nie m ożna jej zdobyć, wywołać an i nią kierować. Pisze Fromm: „M atka je st domem, z którego wychodzimy, je st n a tu rą , ocea­

nem ”31, a miłość m acierzyńska to uczucie w ym agające um iejętności ko-

26 Por. W. Eichelberger, M atka musi być kobietą, kobieta nie musi być matką, „Wysokie Ob­

casy”, tygodniowy dodatek do „Gazety Wyborczej”, 2 czerwca 2001, s. 48-49.

27 Badinter, op. cit., s. 7—12. Por. także L. Irigaray, Ciało w ciało z matką, Kraków 2000;

A. Rich, Zrodzone z kobiety. Macierzyństwo jako doświadczenie i instytucja, W arszawa 2000.

28 Badinter, op. cit., s. 17.

29 Por. E. Fromm, Miłość, płeć i matriarchat, przeł. B. Radomska, G. Sowiński, Poznań 1999, s. 60.

30 Ibidem, s. 48.

31 Ibidem, s. 55.

22

KJ

(26)

chania w ogóle, dojrzałości psychicznej, bezinteresow ności, odpow iada jednej z najgłębszych tę sk n o t każdej ludzkiej istoty.

Przytoczone opinie sk łan iają do p y tan ia o w izerunek Sido jako m atk i i jej stosunek do miłości m acierzyńskiej. Czy tra k to w a ła m acierzyństw o jako kobiece posłannictw o, życiową konieczność? Czy, będąc m atk ą, po­

trafiła zachować jednocześnie niezależność? W ja k i sposób m an ifesto ­ w ała swoją miłość do Colette?

J a k podkreśla p isark a, obecność m atki, jej miłość były dla niej niezw y­

kle ważne. Zacytujm y fragm ent, w którym a u to rk a N a ro d zin d nia uśw iadam ia sobie ten specyficzny związek łączący ją z m atką:

M ała [Colette] siedzi w traw ie i nie spuszcza oczu z lam py, k tó rą coś przesłoniło n a chwilę: czyjaś dłoń p rzesu n ęła się przed n ią [...]. I ruch tej dłoni w ystarczył, żeby M ała poderw ała się z ziem i i oto stoi te ra z [...] trochę drżąca, [...] bo czuje i u św ia d am ia so­

bie, że ta dłoń i te n płom ień lam py, i ta z a tro sk an a tw arz, pochylona obok, to je s t sam rdzeń, sam środek tajem nicy, k tó rą [...] otacza ciepły salon ze swoją florą ściętych gałązek i fau n ą niepłochliw ych zw ierząt; dom dźwięczny, suchy, ch ru p k i ja k chleb je sz­

cze ciepły; ogród, m iasteczko... Dalej wszystko je st ju ż niebezpieczeństw em , wszystko je st sam otnością (DK, 24—25).

Sido jaw i się jako główne źródło szczęścia Colette, dziecka, k tó re b a r ­ dzo kochała i którem u poświęcała wiele uwagi: „Moja m a tk a u w ażała za rzecz n a tu ra ln ą , żeby nie powiedzieć nieuniknioną, że w ydane przez n ią dzieci są cudowne” (S, 187). O braz tego uczucia przedstaw iony je s t w po­

wieści Sido, z której dow iadujem y się, że życie rodzinne całkowicie zale­

żało od m atk i „obarczonej ciężarem dzieci, uczepionych u jej rą k i boków”

(S, 178). Ta w estalk a domowego ogniska odpow iedzialna była za każde ze swoich dzieci. Kiedy rodzina spędzała dzień poza domem,

jedynie m atk a, siedząca n a d staw em w otoczeniu m ęża i swoich dzikusów [...] ona je d ­ n a zdaw ała się m elancholijnie uradow ana, że może doliczyć się w szystkich sercu najbliż­

szych... Z dala od niepożądanych dzwonków do drzwi, od dostawców [...] idealny k rąg brzóz i dębów sk u p ia ł wokół niej to w szystko, co było jej dziełem i u d rę k ą (S, 172).

Na początku D om u K laudyny, w pierw szym opow iadaniu „Gdzie są dzieci?” Sido u k a z a n a została jako m atk a, k tó ra „zjaw iała się nagle, zdy­

szana od nieustan nego trop ienia śladów dzieci, jak psia m atk a, n azby t czuła, z podniesioną głową” (DK, 12). Kiedy Colette m iała p iętnaście lat, Sido czekała niecierpliw ie n a jej powrót ze szkoły, po ślubie starszej cór­

ki, Ju lie tte , Sido nie była już tą sam ą roześm ianą kobietą, poniew aż „ra­

chunek się jej nie zgadzał, m iała o jedno dziecko za m ało” (DK, 27). Sido przez cały czas niepokoiła się o w szystkie swoje dzieci, „pow tarzała z myślą o Ju lie tte : «Ach, ja wiem, że to dziecko nie je st szczęśliwe... Ach, ja wiem, że ona cierpi...» I nasłuchiw ała - strw ożona o starszego syna [Achille’a] - tu rk o tu lekarskiej bryczki n a drodze i odgłosu kopyt szarej klaczy” (DK, 13).

(27)

A naliza relacji emocjonalnych Sido - C olette prow adzi do wniosku, że miłość m atk i była szczera, ale nie sta ła n a przeszkodzie rozwojowi dziec­

ka, nie n a g rad z ała bezradności. Nie było to uczucie, o którym pisze B a­

d in ter jako o przeznaczeniu kobiety, poświęceniu osoby m atk i (lub jej ży­

cia) dla dziecka32. Sido ufała życiu i córce, nie była lękliw a, przeciwnie — pozwoliła C olette odejść, kiedy w w ieku 20 la t w yszła za mąż. Przez cały czas Sido była dobrym duchem córki, „opiekuńczym bóstw em ”, m artw iła się jeJ problem am i, cieszyła się z jej sukcesów. Jej miłość m acierzyńska była dojrzała, akceptująca samodzielność dzieci. Sido była kochającą m atk ą, tę sk n iła za Colette, ale nie zatrzym ała córki przy sobie, trosz­

czyła się o nią w racjonalny sposob, u m iała zachować w łasną kobiecość, nie była zniewolona przez m acierzyństwo.

P is a rk a w spom ina, że jako m ała prow incjuszka, w ychow ana n a bur- gundzkiej wsi, w rażliw a i bystra, opierała swoją wiedzę o świecie na zn a­

jomości domu rodzinnego, szkoły i lasów Puisaye:

Wpół do czw artej była to godzina, kiedy u św iad am iałam sobie moją w artość, te n jakiś niew ypow iedziany sta n łaski tajem nego porozum ienia z każdym tchnieniem , które m nie owiewało, z każdym przelatującym ptakiem , z ledwo rozkw itającym , owalnym je ­ szcze słońcem ... (S, 152).

Sidonie-G abrielle w yróżniała „dziecięca przenikliw ość i wyższość dzie­

cięcych zmysłów” (DK, 142). Jej przem ożne p ragn ien ie przeniknięcia św iata n atu ry , bycia „św iadkiem powszednich rzeczy cudownych” (S, 153) pochodziło od m atki. To ona przekazała dziewczynce wrażliwość na zapachy, kolory i m uzykę, ponieważ w edług niej „pożądanie św iata było jedyną siłą, k tó ra nie pokornieje z czasem ”33. C olette w spom ina, że jej m a tk a „strojna w dzieci, kw iaty i zw ierzęta, ja k ziem ia k arm icielka”

(DK, 102) każdego dnia m anifestow ała miłość do w szystkich form życia:

W jej w zroku zam igotało n a chwilę jak ieś roześm iane szaleństw o, ja k a ś wszechobej- m ująca w zgarda ta n ec zn ą stopą depcząca wszystko. [...] Trw ało to tylko chwilę, [...] ale nie była to ta jed y n a chwila. Teraz, kiedy poznałam ją lepiej, um iem wyjaśnić sobie te nagłe rozbłyski (S, 159).

Owe „przebłyski i ulubione zdanie „Popatrz!” streszczają cały „pro­

gram edukacji pisarki. Rozważając z perspektyw y la t problem ciekawo­

ści św iata, p isa rk a stw ierdzi:

W iedziała [Sido], że - nieśw iadom a w praw dzie naszego podobieństw a - je ste m jej nie­

odrodną córką i, choć dziecko jeszcze, pożądam ju ż tego w strząsu , tego przyspieszonego bicia serca, tej u tr a ty tchu, że pragnę przeżyć tę chwilę sam otnego upojenia, jakiej do­

św iadcza poszukiw acz sk a rb u (S, 157).

32 Badinter, op. cit., s. 325.

33 Colette, Niebieska latarnia (1949), przeł. K. Dolatowska, Warszawa 1984, s. 210. Dalej oznaczana NI.

24

(28)

Utwory p isa rk i oraz opracow ania biograficzne jej poświęcone pro ­ wadzą do wniosku, że Sido nauczyła córkę przede w szystkim sztuki obser­

wacji, pokazała jej piękno i bogactwo n atu ry , przekazała ogrom ną w raż­

liwość estetyczną. Ten model w ychow ania naw iązuje w specyficzny spo­

sób do filozofii J e a n a -Ja c q u e s’a R ousseau i jego sztandarow ego dzieła w tej dziedzinie E m ila (1762). Rousseau, długo przed odkryciam i psycho­

logii i psychoanalizy, u k azał decydującą rolę dzieciństw a w k ształto w a­

niu się osobowości. Twierdził, że dzięki pamięci z dzieciństw a można czer­

pać radość z upływ ającego czasu, poznanie siebie n a to m ia st i w łasnej przeszłości w yjaśnia teraźniejszość. Wydaje się, że dla Sido ta k i wzorzec postępow ania m iał rów nież fun d am en taln e znaczenie.

Refleksje n a te m a t w ychow ania i modelu postępow ania, jak i Colette wyniosła z domu za sp raw ą m atki, to dobry p u n k t wyjścia do z a sta n o ­ w ienia się nad edukacją au to rk i D om u K laudyny, dzięki której s ta ła się ona w przyszłości niezależną, pew ną siebie i nowoczesną kobietą.

L ektu ra zarówno utw orów Colette, ja k i studiów n a jej te m a t dowodzi, że dzięki Sido p isark a nauczyła się bardzo wcześnie czytać. M ając osiem lat, czytała już p am iętn ik i Saint-Sim ona, dom jej zresztą zaw sze był pełen książek. A u to rk a pisze o tym w opow iadaniach: K ap ita n oraz M oja m atka i książki, w spom inając k u n szt p isarsk i rodziców oraz n ie n a tu ­ raln ą nam iętność do k siążek siostry, k tó ra „potrafiła czytać bez końca i bez w ytchnienia [...], nieporuszona, nieobecna” (DK, 11), „blada ja k z a ­ wsze, pochłonięta le k tu rą, z tw arzą nieruchom ą” (DK, 61). Ja k o dziew ­ czynka m iała swoich ulubionych pisarzy, do których należeli: E ugene La- biche, A lphonse D audet, P rosper M erim ee, Victor Hugo, W illiam Szekspir. Jej bezkonkurencyjnym faw orytem był H onore de Balzac, k tó ­ rego czytała całe życie34. Colette wspom ina, że nie czytała k siążek dla dzieci. W ielokrotnie je d n ak pow racała do tych sam ych pozycji: powieści, słowników L arou sse’a, encyklopedii, Biblii. W jej biblioteczce nie znajdo­

wały się „złe książki” (DK, 33), do których należały w edług m atk i powieści Em ila Zoli. Tym czasem przeko rna cztern asto latk a przeczytała „nieodpo­

w iednie” tomy Rougon-M acąuartów, z których „na długo przedtem zanim n a sta ła dla niej pora miłości, dowiedziała się, że miłość je st czymś skom ­ plikowanym i tyranicznym , a może naw et tylko zaw adą” (DK, 32).

Edukacja młodej Sidonie-G abrielle była świecka i prosta. Nie o g ran i­

czała się jed n ak do lek tu ry , lekcji katechizm u, zabaw z rodzeństw em , dyskusji z m a tk ą czy obcowania z przyrodą. Sidonie-G abrielle uczęsz­

czała również do szkoły podstawowej, k tó ra znajdow ała się niedaleko domu. Była to w iejska szkoła publiczna. J a k inform ują opracow ania bio­

34 Idem, Moja m atka i książki, [w:] Colette, Dom Klaudyny, s. 31-32. Por. Chalon, op. cit., s. 21.

(29)

graficzne i krytyczne, Colette rozpoczęła n au k ę w roku 1878, w czasie gdy szkoła podstaw ow a jako in stytucja sta ła się jednym z filarów T rze­

ciej Republiki, trium fem laickiego ducha, a w trak cie jej edukacji szkol­

nictwo średn ie stało się obowiązkowe tak że dla dziew cząt35.

W tym miejscu w arto podkreślić, że jednym z istotniejszych czynników określających sytuację kobiety w społeczeństw ie francuskim było jej wy­

kształcenie. K ształcenie kobiet, dostępność ośw iaty n a poziomie p od sta­

wowym i śred nim dla całego społeczeństw a, oderw anie szkolnictw a od Kościoła to bardzo w ażne kw estie w XIX wieku. P am iętajm y, iż na początku XIX w ieku edukacja chłopców m iała długą tradycję, a kształce­

nie dziew cząt było spraw ą pryw atną rodziców i opiekunów. Dopiero w lo k u 1880 poseł repu blik ański Cam ille See zgłosił u staw ę dotyczącą n au k i dziew cząt n a poziomie średnim . W praw dzie wcześniej podejmowa­

no próby uczynienia kw estii edukacji kw estią publiczną, nie udało się je d n ak tego projektu zrealizować. Szkoła pow szechna s ta ra ła się wpoić uczniom rep u b lik ań sk i system w artości. W brew gw ałtownej opozycji na praw icy ograniczono rolę Kościoła w sferze oświaty; tow arzyszyły tem u restrykcje wobec zakonów. Rozszerzono szkolnictwo średnie dla dziew­

cząt, ale liceum pozostaw ało n ad al monopolem burżuazji; tym bardziej niedostępne dla niezam ożnych były szkoły wyższe (ok. 50 tys. studentów , w większości p raw a i medycyny). Przełom em w powszechnej edukacji dziew cząt n a poziomie średnim była decyzja m in istra V ictora D uruy z 1867 roku, k tó ra um ożliw iała stw orzenie n au czan ia n a szczeblu wyż­

szym bez dodatkowych kosztów. Bezprecedensow a inicjatyw a m in istra wywołała agresję klerykałów , którzy zorganizow ali przeciwko niem u o strą kam panię. O dtąd kształcenie dziewcząt stało się w yzw aniem poli­

tycznym . Pojawiło się n auczanie w formie kursów , bez konieczności pozo­

staw an ia w in tern acie czy na pensji. E dukacja dziew cząt odbywała się przede w szystkim w zakonach, instytucjach katolickich, n a pensjach36.

W ażnym problem em było zapew nienie jakości kształcenia, a przede w szystkim k ad ry nauczającej o odpowiednich kw alifikacjach. W arunki ekonom iczne, zm uszające do zam ykania placówek świeckich, przyczyniły się znacznie do obniżenia poziomu nauczania. W efekcie śred ni poziom nau czan ia nie różnił się od podstawowego. Mimo trud no ści ekonomicz­

nych dziew częta z wyższych sfer zabiegały o jakość kształcenia. W tre ś ­ ciach n au czan ia modelem proponow anym dziewczętom było jedynie m ałżeństw o i m acierzyństw o, utożsam iane ze szczęściem i k a rie rą kobie­

33 Por. G. Duby, R. Mandrou, Historia kultury francuskiej. Wiek X-XX, Warszawa 1965, s. 520-521; D. Lejeune, La France des debuts de la Ule Republiąue 1870-1896, Paris 1994.

36 J. Baszkiewicz, Historia Francji, Wrocław 1999, s. 491. Por. także Ch. Bard, Les femmes dans la societe franęaise au 20 siecle, Paris 2003, s. 77-79.

26

Cytaty

Powiązane dokumenty

Obowiązkowe ubezpieczenie AC oraz Bezpieczny Kredyt lub GAP oraz zawarcie umowy odkupu przez dealera.. Przedstawione parametry nie uwzględniają

Okazało się, że dziewczęta w swoich wypowiedziach użyły większej liczby przymiotników, a także udowodniono, że stosowane przez nie części mowy są bar- dziej

O suw iska są więc przyśpieszonym czynnikiem rzeźbotw órczym

a) przekazuj dzieciom przekonanie, Ŝe zdolności intelektualne mogą być nabyte, a mózg jest jak mięsień, który staje się silniejszy wskutek treningu. Za kaŜdym razem,

H226 – Łatwopalna ciecz i pary. H304 – Połknięcie i dostanie się przez drogi oddechowe może grozić śmiercią. H315 – Działa drażniąco na skórę. H318 – Powoduje

38. Wykaszanie traw i chwastów z pasa drogowego dróg powiatowych na terenie gminy Wilczyn oraz Kleczew za kwotę 10 000,00zł. Wykaszanie krzewów i odrostów z pasa drogowego

Ceny mogą ulec zmianom bez uprzedniego zawiadomienia w przypadku zmian cen przez producenta, zmian podatkowych, przepisów celnych lub innych przyczyn.. Wyposażenie seryjne i

Rada Stanu ma ustalić, jaki stosunek ma być podległych jej organizacyi do niej, ale nie zjazd tych organizacyi, które rzekomo »oddają się całkowicie na rozkazy Rady Stanu«.. W