• Nie Znaleziono Wyników

DO DRUGIEJ WIESZCZBY

W dokumencie Poezye Lucyana Siemieńskiego (Stron 69-73)

Ojciec Marek z zakonu Karmelitów berdyczowskich, pó­ źniej przeor w Barze, jest osobą najpoetyczniejszą z całej konfe- deracyi Barskiej. Patryota, jakich mało; w rzeczach obchodzą­ cych sprawę kościoła, gorliwy do fanatyzmu; wiary najwznioślej­ szej i najczystszej, posuniętej do przepowiadania przyszłości, uzdrawiania chorych, wskrzeszania umarłych. W życiu codzien- nem surowość klasztorna ustępowała przed jego wrodzoną do­ brocią serca i towarzyskością; był bowiem wesoły, pobłażający, i nigdy nie usuwał się z hucznych szlacheckich zgromadzeń, gdzie między wiwaty umiał zawsze wmięszać mądre słówko przypominające o obowiązkcah względem ojczyzny lub religii. Dla tego też noszony na rękach od drobnej szlachty, od panów ruskich obdarzony zaufaniem i używany do działań konfedera- cyjnych; w ciągu wszystkich prac swoich i wypraw, gotowy

zawsze do poniesienia korony męczeńskiej, pojawia się nam jak drugi Piotr Eremita, z tajstrą na plecach i kosturem w ręku, zagrzewający do tej nowej krucyaty przeciw scliyzmatyckiej Mo­ skwie. Mąż z tak silną wolą i wiarą, z tak niespracowaną czynnością, byłby niewątpliwie podniósł w opinii narodu dzieło konfederacyi Barskiej, byłby zfanatyzował całą Polskę; ależ jakie to żywioty składały tę wielką opozycyę narodu przeciw gwałtownemu wdzieraniu się Moskwy? Oto na czele stali Kra­ sińscy (biskup i podkomorzy) z głową nabitą dumnemi planami wsadzenia na tron królewicza kurlandzkiego, męża Krasińskiej. Oto Radziwiłły, Potoccy, Pułascy, sprzysięgli na poniżenie króla i familii, bez obszerniejszych widoków ratowania Rzeczpospoli­ tej. Oto drobniejsza szlachta, służąca jednej lub drugiej partyi: i lubo wszystkich ogrzewała równa nienawdść do R osyi, jednak wewnętrzna niezgoda, brak jednej głowy, nigdy nie dopuściły silnego zaśrodkowania władzy. Zwyciężali Pułascy, Zaręba, Sawa, Morawski, ale poróżnie i w niepoczesnych walkach; ni­ gdzie stanowczego kroku; wszędy kupy, nigdzie armii. Dodaj­ my do tego między możnymi obudzoną chętkę naśladownictwa cudzoziemców, rozpowszechniające się wyobrażenia szkół filozo­ ficznych francuzkich; ztąd ostyganie w wierze, pogarda oby­ czajów narodowych. Nie dziwno nam będzie, dla czego fana­ tyczne kazania księdza Marka nietylko nie wywierały wpływu tak stanowczego, jak np. w czasie wojny hiszpańskiej kazania mnichów idących z krzyżem do boju; ale nawet gorszyły tych, co materyalnem okiem rozważali słabość sił konfederackich. Człowiek jak on , udając się z podobną misyą między lud jedno- go z nim wyznania, byłby niezawodnie obudził ogromnego du­ cha; ale pod godłem złotych wolności szlacheckich, możnaż było wówczas coś takiego pomyśleć? Nie sądząc zatem człowie­ ka podług pojęć rozwiniętych w życiu historycznem narodu, nie mogę jak tylko hołd oddać wysokiemu poświęceniu się, i widzieć w nim uosobionego ducha konfederacyi Barskiej. Wszyscy, którzy pisali o tej epoce nie oddali mu sprawiedli­ wości ; owszem skrzywdzili naród, obdzierając go z tak poetycznej, tak szczytnej figury męczennika za ojczyznę i wiarę.

Rulhiere podający to co od emigrujących usłyszał, stawia go w» daleko poetyczniejszem świetle niż W ybicki i Kitowicz.

Mówi bowiem: Ojciec Marek miał około lat 45, obyczajów nadzwyczaj surowych i czystych, wyobraźni egzaltowanej, słynął z największej świątobliwości. Wyszedłszy z klasztoru na czele procesyi z chorągwiami i szkaplerzami, przebiegał wsie i mia­ steczka ogłaszając i zachęcając do powstania. Przy oblężeniu Baru, kiedy oddział wojska miał zrobić wycieczkę, ksiądz Marek z innymi księżmi ubranymi w komże, uzbrojonymi w relikwie i przenajświętszy Sakrament, stanął w pierwszym szeregu. W y­ cieczka skończyła się z największą stratą dla konfederatów; lecz ojciec Marek użył tej sposobności do wyrzucenia dowód­ com, iż ich niezgody nie dopuszczają błogosławieństwa niebios. I w rzeczy samej, nikt nie chciał słuchać, a każdy rozkazywał. Po kilku dniach oblężenia, Bar zdobyty został. 1200 konfederatów okuto w łańcuchy i zagnano w Sybir. Ojciec Marek wpadł w ręce zwycięzców. Postać jeg o święta i natchniona wzbudzała uszano­ wanie w żołnierzach. Jenerałowie skazali go na śmierć, żoł­ nierze padli mu do nóg prosząc o błogosławieństwo. Wtedy zaczął im prorokować, iż ze śmiercią jego przyjdzie koniec na carstwo moskiewskie; z obawy by się to nie sprawdziło, zam­ knięto go do więzienia, gdzie, jak wieść niesie, miał wielkie p o­ kazywać cuda.

Kitowicz mówi oziębłej, więcej jak polityk, niż swojego czasu kronikarz. «Miała też ta konfederacya i proroka, nieja­ kiego Marka Karmelitę, z pobożności prawdziwej czy obłudnej (sam Bóg wie) wziętego wielce u panów ruskich, który tej kon- federacyi pomyślny obiecywał skutek, i na dowód swej obietni­ cy pioruny i grzmoty, jako niegdyś Samuel p rorok , sprowadził, albo też gdy z naturalnej przyczyny oburzone powietrze pioru­ nem wystrzelić miało, w tym punkcie mu ordynans swój do wystrzelenia dał, i tym sposobem zaufanie swemu proroctwu zjednał. Lecz nie sprawMził, bo konfederacya zniszczoną zosta­ ła; sam zaś prorok Marek schwytany od Kosyan, batożkami ocięty i gdzieś do klasztoru wtrącony, z oczu ludzkich zniknął.»

Wybicki jeszcze lżej go traktuje w swoich pamiętnikach, mówiąc, iż wcale nie miał miny surowego proroka, owszem, podług przysłowia ruskiego, był cokohviek hulaka.

wnikające w ducha, umieściło ojca Marka w poczet wielkich swoich męczenników.

— M ia łe m o b j a w i e n i e , i t. d.

Prawdziwy szczegół o proroctwie znalazłem w pewnym starym zbiorze aktów konfederackich, i takowe umieszczam w wiernym odpisie:

Profesya pobożnego Marka Karmelity, który gotując się na kazanie, zamiast notaty pisma świętego, te wiersze prophetico spiritu napisał, o które gdy był od przełożonego strofowany, że się w takie rzeczy wdaje, które mogą klasztorowi szkodzić, z pokorą wymawiał się, że nie wie co pisał; który ex consilio starszych, przysiądz na to musiał że nie wiedział co pisał; i tak po egzaminowanym juramencie, te wiersze i publicum wydać kazano, których kopia tenoris seąuentis:

Dotąd jest Polska berło niekwitnące, Dotąd nie będzie wstępnie działające, Ale jak tylko na wstępnem zostanie: Drgną strachem lutrzy, moskwa i poganie! Pierwsi dwaj swojej krnąbrności przypłacą, A drudzy prawo wraz z państwem utracą. Kościół na skale stanie się wspaniały: Dwóch-głowny, kolor zamieny swój w biały. Natenczas pielgrzym wielkie swoje śluby Złoży przy grobie, Bogu trybut luby. Niewolnik wolny będzie bez okupu, Strzelec pozbędzie łakomego łupu — Róża natury chłód w ciepło zamieni, Kogut z chytrości jak wąż się wyleni, Tak nasze runo znowu w swoje wieki. Wieszcz opowiada czas już niedaleki. Ale ty Polsko! po czasu niewiele

W smutnym się musisz wprzód pogrześć popiele! Chytrzy sąsiedzi twoi ciebie zdradzą

I z wielkim ciebie mocarzem powadzą; Z tak strasznych wojen będzie tortur wiele, Miecz krwi niewinnej obficie w yleje; Wiele niewinnych marnie zginie braci. Wstyd poświęcony Bogu panna straci, Kapłan z ofiarą przy ołtarzu lęże — W toż licho z mnichem zakonnicę sprzęże. Cna góra złotem otoczona kołem , Niech ufa w B ogu, nizko bije czołem , Bowiem najbliższą będzie strasznej burzy: Dym ją z innemi zarówno okurzy. Kościoły z ozdób obdarte zostaną, Dni zgoła wszystkie płaczliwe się staną:

Lecz się Najwyższy tej krzywdy użali, Na nich się samych to nieszczęście zwali. Więc czyń twojemu wieczne dzięki B ogu, Bo on im przytrze wyniosłego rogu.— A ty, jak fénix z popiołów powstaniesz, Całej Europy ozdobą się staniesz!

D a b it u r v o x , f u g i e t n o s , eto. eto.

Te słowa wyjąłem z bardzo osobliwego listu ojca Marka, w odpowiedzi na list Branickiego, łowczego litewskiego.

« W awantury się nie wdaję, bo dekretem bozkim wygrana integritas fidei, libertatis et integritas graniciarum etiam in avulsis i od Trójcy Przenajświętszej podpisana, a ty siedź cicho do czasu; co mi doniesiono z góry, ja tobie donoszę. Dabitur vox, fugiet n ox, veniet lux, et miserabit Deus super regnum Mariae Reginae Poloniarum. To ci z niebieskich ciekawości do­ noszę, które żadnym sposobem odrzucone być nie mogą. Ja tam będę, ty teraz bądź.»

W dokumencie Poezye Lucyana Siemieńskiego (Stron 69-73)

Powiązane dokumenty