• Nie Znaleziono Wyników

Dyjaryjusz od podstąpienia nieprzyjaciela pod fortecę Jasnej Góry die 31 grudnia 1770 roku

R p sA JP 540 s. 421-429, 8 3 0 -833

P odstąpił nieprzyjaciel o g odzin ie 9 z rana, gdzie w ró żn y m o gniu trw ały stro n obyd w ó ch utarczki k o n n e d o godzin y drugiej z p o łu d n ia . N ieprzyjaciel stanął w starym m ieście C z ę ­ stochow y, gdzie p o w y d an y m trzy razy o gniu z arm at z fortecy nieprzyjaciel p o d n io s[ł]sz y szkodę cofał się przez gorę za tym że m iastem leżącą, i tam je d n y m w y strze len iem arm aty d o się żo n y u trzy m ać się nie m ógł, przeg n an y od naszej utarczki usarów, bośniaków , u ła n ó w i o ch o tn ik a z dragoniji le jb reg im e n tu . W tych g o nitw ach zginęło kozaków dziesiąciu, oficyjer je d e n , plezero w an y ch w ielu w iedzieć nie m ożna. Z stro n y k o n fed e ra tó w żaden nie zginął, p ró cz k o n n y je d e n zabity. P lezero w an y ch oficyjerów 3 od le jb reg im e n tu , to je s t kapitan C zyżew ski i chorąży B urczyński, d ragon je d e n nazw iskiem B urczka, b o ś n ia k je d e n K raczyn

114 ^

[?] ; dragon, p o d k tó ry m k o ń zabity, schw ytany przez kozaków, ale za o d w ró c e n ie m się k o n fed e ra tó w su k u rso w an y i w całości o b ro n io n y został. N ieprzyjaciel cofnął się m ila od fortecy do w si R ęd zin y nazw anej. To rzecz uw agi godna, że kapitan C zyżew ski od k ilk u d zie-siąt kozaków obsk o czo n y b ro n ił się więcej d w ó ch m in u t; za w ez w a n ie m p o m o c y M atki Boskiej, kilkadziesiąt razy popchnięty, raz tylko letko ran io n y o b ro n n ą ręką od su k u rsu następującego rejterow ał się.

D ie l.Ia n u a rii 1771 anno o g odzinie siódm ej z rana w yszedł podjazd w k o m e n d z ie m [o ś]ci

115 . . .

k [o m e n d a n ta ] do w si K am ionki ćw ierć m ili leżącej od fortecy, gdzie z n ieprzyjacielem n astępującym m o c n o ucierał [się], żadnej nie p o d n io s[ł]sz y szkody; w p orządnej rejteradzie cofnął się k u fortecy, pod któ rą g od zin siedm w p o lu trw ała bitw a. N ieprzyjaciela, co w idzieć m o ż n a było, legło na placu 60, k o n fed e ra tó w zaś śm ierteln ie p lejzerow any je d e n chorąży n azw iskiem B orzew ski. N ieprzyjaciel cofnął się pod św. Barbarę, gdzie ulo k o w ał sw oję p iech o tę i h arm a tę, z ja z d y zaś częścią w Starej C z ęsto ch o w ie stanął. W całej tej bitw ie nieprzyjaciel do sto pięćdziesiąt razy w ydał z h arm a ty ognia; z fortecy zaś najwięcej p ięćd zie­ siąt razy. Z a k o ń c z o n y ogień, nieprzyjaciel położył się po d św. Barbarą, w ojsko k o n fed e ra tó w lokow ało się w fortecy. Tegoż d n ia spalone m iasteczko C z ęsto ch ó w k a o g n ie m ja k sądzić m o ż n a h a rm a tn im .

D ie 2. Ianuarii noc spokojnie zeszła, z rana o siódm ej zaczął się ogień, w yszła kaw aleryja

i infanteryja w pole o godzinie dziew iątej, trw ała utarczka d o godzin y drugiej, po której ściągniona k o m e n d a do fortecy. N ieprzyjaciel w te m zaczął b om bardow ać, ale po w y p u szc zo

-114 O d czytan ie nazw iska przypuszczalne.

nych 3 b o m b a c h bez najm niejszej szkody dla fortecy nieprzyjaciel uciszył się z ogniem . Z sz e d ł zatem d z ie ń cały, szkody u nieprzyjacielów trzydziestu, z stro n y zaś k o n fed e ra tó w tylko je d e n d rag o n w nogę nieszkodliw ie p o strzelo n y w naciśnieniu na infanteryją, i k o ń pod

116

u ła n em . Po w y d an y m retrecie czapstrzyk zabity p rzy kapeli graniu. D alszy sk u te k ja k o w y by nastąpił, obydw ie stro n y n a ń się do b rze zapatrują.

D ie 3. Ianuańi od p ó łn o cy zaczęte b o m b a rd o w a n ie fortecy, któ re w p rę d ce ustało za

w y strze len iem h a rm a ty konfederackiej na nieprzyjaciół m oździerza, znać tyło, że trafiła, z niego gdy dalej u cich ł ogień. P rzeszła noc zatem , nieprzyjaciel z rana zaczął b o m b a rd o w a n ie o godzinie dziew iątej, gdzie cud Bożej M atki pokazał się, gdy w tak d łu g im [czasie] n ik t z ludzi szkody nie p o n ió sł. B o m b y je d n e przenosiły, d ru g ie nie donosiły, in n e, chociaż trafiały w m iejsca ró żn e , p rzecież bez szkody. W yszła p o ty m infanteryja i ja z d a z fortecy, zaczęła się w p o lu utarczka, w której kilk u n astu nieprzyjaciela zginęła gim ejna, oficyjer je d e n śm iertel­ nie postrzelony, zgoła w szystkiego tru p a liczyć m o ż n a i od h arm a tn ie g o [ognia] do 40; z stro n y konf]ed erack iej] i je d e n nie zginął, dw ó ch tylko od infanteryi letko ranionych, bo w tych postrzałach jeszcze niejaki czas trzym ali ogień. G o d n e i to w sp o m n ie n ia , że w tym o g n iu dw ie w ielk ich szm igow nic rozerw ało się, arm ata sam a w n abijaniu w ypaliła żadnej nie uczyniw szy szkody. C h c ia ł też tego d n ia D erew icz k o m e n d a n t w ojska m o sk ie w sk ie g o ] użyć kon cep tu . P rzysłał d o m arsz [ałka] łom żyńskiego z k o m p le m e n te m i propozycyją, aby się zdał na dyskrecyją je g o i że g o tó w dać szlachcie paszporta do sw oich dom ów . O d p o w ie d ź na to o debrał, ażeby sam , je że li chce być p rzy życiu, uczynił rekognicyją w ojska R zeczypospolitej ułożyw szy b ro ń p rze d fortecą, odbierze paszport, za któ ry m bezpiecznie do sam ego zajedzie P etersburga.

D ie 4. lanuarii z p ó łn o cy b o m b a rd o w a n ie zaczęte nie trw ało godziny, gdyż odpow iadająca

z fortecy arm ata m o ź d zie rz ich ry ch to w a n iem zepsuła. N astąp ił dzień, gdzie, c z y -li dla o b ch o d z en ia W igiliji swojej, c z y -li z przyczyny bateryi sw oich, żadnego od M o sk w y nie słychać było ognia d o g odziny trzeciej, p o której nastąpiło m o c n e b o m b a rd o w a n ie, które najw ięcej d o m o m szkodziło, w je d n e j zaś stajni kilka k oni zabito, kobieta je d n a i puszkarz ran io n y w rękę. U c ic h fł] ogień o godzinie piątej, czapstrzyk zabity, o godzinie dziew iątej w nocy b o m b a rd o w a n ie nastąpiło, o której w yszedłszy z fortecy m arszałek u d erz y ł na szaniec najbliższy, gdzie stały i m oździerze i arm aty; w y p ęd zo n a M oskw a z szańców, arm aty zagw oż- d żo n e , M o sk w y 70 zginęło pró cz plezerow anych. Z a nadeszłym zaś su k u rse m od M o sk w y cofnął się d o fortecy, sw oich nad trzech nie zgubiwszy, ran io n y ch zaś je d y n a stu , d rag o n je d e n śm ierteln ie, k tó re n u m a rł nazajutrz; kapitan C zyżew ski i chorąży S zarchw icz od dragoniji p o d k łu c i b ag n etem , ale nieszkodliw ie. Tym sposobem o godzinie 12 cała zakończona akcyja. D n ia tego zabitej M o sk w y liczyć sto m o żn a, w ty m ataku n o cn y m D erew icz zastraszony ujechał aż d o p ro c h o w n i ćw ierć m ili leżącej od fortecy.

86 D ia riu sz e o b lę ż e n ia Ja sn e j G ó ry w r o k u 1771

D ie 5. Ianuarii ju ż nie tak m o c n e było b o m b a rd o w a n ie, w n o sić m o ż n a, że nie z innej

przyczyny, tylko przez stratę am unicyi i arm a t zagw ożdżonych w szańcu, z fortecy także arm ata n ieczęsty ogień trzym ała. D z ie ń przeszedł, w M oskw ie straty do dziesiąciu liczyć się m ogło, w k o n fed eratach zaś najm niejszej nie było.

D ie 6. Ianuarii z rana do godziny ósm ej nieprzyjaciel w uciszen iu zostaw ał, p o ty m zaczął

bo m b ard o w ać, ale słabo dosyć. W y k o m en d ero w an a w pole ja z d a i p iech o ta z fortecy o god zi­ nie drugiej po p o łu d n iu w stąpił [a], feldw achy nieprzyjacielskie rozpędziw szy, d re w do fortecy z m iasta C z ęsto ch ó w k i przysposobiła. Straty dn ia tego kilkunastu w M oskw ie, w k o n f e d e ra ta c h ] zaś je d e n tylko bośn iak letko raniony. O p ó łn o c y kilkanaście b o m b rzucił nieprzyjaciel d o fortecy.

D ie 7. Ianuarii d zień z rana przeszed ł bez żadnego sz tu rm u , po p o łu d n iu o godzinie

drugiej p ie ch o ty w ym aszerow ało sto czterydziestu, gdzie p o ru c z n ik kom p an iji łom żyńskiej za o rd y n a n se m w kilkudziesiąt lu d zi pom aszerow ali w m iasteczko dla zapalenia, kozacy atakow ali, w k tó ry m [ataku] kilkudziesiąt tru p e m na placu zostało, z k o n fe d e ra tó w ] stro n y piej zero w an y ch 4. W k ró tce ja śn ie w ielm o żn y m arszałek łom żyński p iech o tą z dragoniją w ym aszerow ał, gdzie cała forsa nieprzyjacielska n atar[ł]sz y m o c n y atak przypuściła; w p o ­ czątkach p rzy m u sz o n y był d o rejterady nie dalej ja k o k ro k ó w sto, naty ch m iast obróciw szy się p lu to n a m i ognia kazał daw ać, i tak nieprzyjaciel nazad się cofnął z zn aczn ą stratą ludzi, zostało na placu tru p a 30, piej zerow anych kilku z k o n fe d e ra tó w ],

D ie 8. Ianuarii z rana o w y d an y m z oby d w u stro n z arm a t na p o b u d k ę o g n iu d o p o łu d n ia

zszedł czas spokojnie, o drugiej zaś p rzed w iec zo rem p iech o ty 50 w yszło z fortecy do znoszenia d re w z spalonego m iasteczka. C o zobaczywszy, nieprzyjaciel d w o m a szw ad ro n am i zza kościoła św. Ja k u b a w y p ad [ł]szy chciał p iech o tę konf[ederacką] atakow ać zostaw iw szy w zasadce [tak w rpsie] piech o ty swojej sto, ale piech o ta k o n fe d e ra c k a ] p o d rogatkam i zastanow iw szy się, p lu to n a m i ognia dając nie d opuściła d o siebie tych szw adronów , zabiw szy w n ic h kilku. N ie m ogąc w ytrzym ać, te szw adrony poszły za górę aż ku K łobuckow i; n aty ch m iast in n e 4 szw ad ro n y z m iasta starego wyszły, k tóre przez arm a tn i ogień w y trzy m a n e za g roblą ukry ły się do w ieczora tam że stojąc, aby pow racającym w d zień d o m iasta arm a tn i nie szkodził ogień. Tego d n ia oczyw istej straty w nieprzyjacielu liczy się 78 p ró cz koni, k o n f[e d e ra t] żaden n aw et nie raniony.

D ie 9. Ianuarii w p ó ł do trzeciej podstąpił nieprzyjaciel sz tu rm e m d o fortecy, ze czterech

stro n atak przypuszczony, p iech o ta zrazu przy palach ro z[s]taw io n a m o c n y ogień trzym ała, na ostatku cofnęła się do bramy, s z tu rm od nieprzyjaciela przypuszczony, po d staw io n e drabiny, rz u c o n a faszyna, forteca zaś w zw ykłej o b ro n ie rzucała z w ie rz c h u kagańce, granaty, i ogień z a rm a t szedł nieprzestanny. P orażony w te m nieprzyjaciel u ch o d z ić zaczął, straciw szy k o m e n d a n ta sw ego nazw iskiem M orsztyna. T rw d te n sz tu rm g o d zin 3, tru p a różn eg o z oficyjeram i liczyć m o ż n a d o pięciu set prócz piejzerow anych, któ ry ch liczby zgadnąć nie m o żn a. S koro zaś św it nastąpił, w yszła k o m e n d a z fortecy w cale nieprzyjaciela odpędziła, schw ytaw szy je d n e g o zdrow ego, 5 ranionych; m iędzy tru p e m znalazła k o m e n d a n ta sz tu rm u ,

kapitana od karab in ijeró w p o strzelo n eg o w nogę; ci p rzyprow adzeni do fortecy. N a p o d zię­ kow anie zaś P an u B ogu po zakończonej w otyw ie o d praw iona procesyja, w ojsko odeb rało b łogosław ieństw o, śpiew ane Te D eum laudamus z w y d an ie m ognia z arm at. D z ie ń cały po ty m spokojnie p rzeszedł.

D ie 10. Ianuarii nie w ięcej szkody nieprzyjaciel pon o w ił, ja k d w ó ch zabitych robiących

faszynę. A rm ata nieprzyjacielska przeszkadzała fortecy regulow ać, z ty m w szystkim bez w szelkiego dla ro b o tn ik ó w uszkodzenia. To także cu d o w i M atki Boskiej przyznać należy, że w padłszy granat m ię d zy g m in robo tn ik a, ja k ręką w y rz u co n y w fosę roztrzasł się bez szko­ dzenia; także d rag o n je d e n popraw ując drzew a na w ale w p ad ł w fosę na sam ę skałę, za p o m o c ą M atki B oskiej b ez w szelkiego szw anku p o d n ió sł się zdrowy. Te i cu d o w n y c h w iele rzeczy na ty m m iejscu dośw iadczało w ojsko k onf[ederackie].

D ie 11. Ianuarii dzień cały szedł spokojnie, m ała tylko utarczka za w yjściem p iechoty

z fortecy p o drw a, której gdy kozacy chcieli przeszkodzić i ruszyło się od m iasta dw a szw ad ro n y karabinijerów , arm atą z fortecy p rzerażeni cofnąć się m usieli. W tenczas w idzieć m o ż n a b yło d w ó ch zabitych z M oskw y i d y ze rter je d e n postrzelony, k tó re n u c h o d z ił do M oskwy. N o c nadeszła, z zw ykłą była [forteca] strzeżo n a pilnością, nieprzyjaciel bez w szel­ kiego p o ru sze n ia stał na sw oim m iejscu.

D ie 12. Ianuarii z rana d o p o łu d n ia zszedł spokojnie, do podjeżdżających nieprzyjaciel­

skich pikiet z fortecy kilkanaście razy i ręcznej strzelby ogień, po p o łu d n iu od szylw achów i chodzących po w ałach oficyjerów słyszany był razy kilka arm atn i o gień od O lsztyna, k tó re n tłum acząc ró żn ie w n o siło się, iż albo dyw izyje k o nf[ederackie] ku fortecy idące, albo nieprzyjacielski fortel dla jak o w eg o w ym y słu to czynił, gdyż szw ad ro n y karabinijerów , kozaków i ze sto m niej lub w ięcej piechoty, tak k u O lsztynow i, ja k o też i K łobuckow i zaczęły w ychodzić; z przyczyny w ięc takowej nieprzyjacielskiego m ajaku 6 razy z arm at w ydany ogień do szań có w dla u czynienia hasła, je ślib y ja k o w e k o n f[ederackie] m iały podstępow ać kom endy. N o c nadeszła p rzy zw ykłym w yd an iu ognia arm aty na u d e rz o n y czapstrzyk. W nocy p o d ch o d z ąc a pod rogatki nieprzyjacielska piechota od szylw achów za d an iem ognia

o d p ęd z o n a była.

-D ie 13. Ianuarii z rana ku K łobuckow i w ychodząc w ięcej ja k 60 p o d w ó d z ciężarem , za

któ ry m i szw a d ro n y ja z d y i p ie ch o ty niew iele idącej, ja k w nosić m o ż n a, że dla m ajaku dały się w idzieć. Z nadeszłą n ocą zn o w u p o d słu c h y nieprzyjacielskie podch o d zące po d rogatki od szylw achów z fo rtecy za w ydaniem ognia razy 3 o d p ęd z o n e były.

D ie 14. Ianuarii p o ra ranna zeszła w spokojności, z p o łu d n ia w yszła z fortecy infanteryja

i kaw aleryja, feldw achy nieprzyjacielskie spędzone i kursujące szw ad ro n y k arabinijerów p rzep ęd zo n e. W tej całej u tarczce do kilku zginionych nieprzyjaciela liczy się, z k o n f e d e r a ­ tów ] zaś po d je d n y m u ła n e m ko ń zabity, i te n że u ręid praw ej d w ó ch palców od kuli arm atniej postradał. N o c nadeszła, nieprzyjaciel starał się atakow ać fortecę, ale raczej sam zatrw ożony, w cichości n o c dalszą przebył.

88 D ia riu sz e o b lę ż e n ia Ja sn ej G ó ry w ro k u 1771

D ie 15. lanuarii po zw ykłym z rana na p o b u d k ę w y d an y m z arm at o gniu w y k o m e n d e ro -

w ani z fortecy p rzed god zin ą dziew iątą d o fosy sto infanteryi, ja zd y i reg im en t z ułan am i i b ośniakam i; w yszli zaraz w ięc za rogatki ku szańcow i w p o lu będącem u, o c h o tn ik z piechoty i ja z d y w ysłany z nieprzyjacielskim zaczął się strzelać o ch o tn ik ie m , gdy zaś reszta infanteryi w p o rzą d k u i szyku reg u la rn y m postępow ali do tychże szańców m arszem , zaczął się n ie p rz y ­ jaciel cofać, ko n f[ed eraci] uw ażając odebrali też szańce. W yszedł zatem reg im e n t za palisa­ d am i będący i szw ad ro n am i ku o k o p o m św. B arbary aw ansując u kryte tam że 7 szw ad ro n ó w k arabinijerów m oskiew skich za spadłym z N ajw yższego w oli na tychże strach em w ypędzili, szańce św. B arbary odebrali, niew o ln ik a tam że złapali, zapędzone też szw adrony aż d o o b o zu pod p rzep raw ą ku Siew ierzow i stojącem u były. O d k o m e n d ero w an y ch kozaków ze Starej C z ęsto ch o w y w sparci, za k tó ry m i nie m ogąc w ystarczyć p o d w o d y z fu rażem idące w polu spalonym i zostali, zaczął się o bóz nieprzyjacielski przez p rzepraw ę ku Siew ierzow i p rze p ra­ w iać, na ta m ty m m iejscu, choć dość odległym , z arm at fortecznych rażony, ju ż o god zi­ nie 3 sam ze w szystką forsą poszedł, w Starej C z ęsto ch o w ie w e d w ó ch m iejscach furaż popaliwszy. P o strzeżo n e w ty m z w ieży fortecznej było w w ojsku nieprzyjacielskim jak o w eś zam ięszanie, bagażów ru szan ie od św. Barbary, faszyn, drab in , furażu etc. popalanie, na koniec p iech o ty i am onicyi z w o zam i i arm atam i ku Starej C z ęsto ch o w ie w yciąganie.

Powiązane dokumenty