KŁAMSTWA EKOLOGICZNE ECOLOGICAL MISINFORMATION
10. EKOWOJOWNIKÓW ŚWIĘTA W OJNA Z CHLOREM Ekowojownicy, na wielu frontach prowadzący swoją wojnę z postępem
naukowym i technicznym, w 1991 r. wyruszyli do boju z chlorem. Organizacja Greenpeace oficjalnie postanowiła, że jedyną bezpieczną formą chloru jest chlorek sodu, a wszystkie jego związki organiczne i sam chlor w postaci wolnej są niebezpieczne dla życia i niezwłocznie powinny być wyeliminowane z powie rzchni Ziemi. W broszurach wydawanych przez Greenpeace znajdujemy np. takie śmiało wypowiadane twierdzenia [78]:
„Nauka popełniła dwa grzechy śmiertelne. Jednym z nich było rozszczepienie atomu, a drugim rozszczepienie soli kuchennej.
Przyroda starannie unika wykorzystania chloru do syntezy składników żywych komórek”.
Są to absurdalnie nonsensowne twierdzenia, zawierające jedno z najwięk szych kłamstw, jakie zostały kiedykolwiek wypowiedziane na tematy chemicz ne. Do zrozumienia całego ogromu nonsensu zawartego w tych cytatach po trzeba jednak kilku wyjaśnień.
Dzięki kontrolowanemu rozszczepieniu atomu w elektrowniach atomo wych ludzkość pierwszy raz w swojej historii uzyskała dostęp do nieograniczo nych ilości energii. Ekowojownicy widzą jednak tylko grozę atomowych wybu chów i niebezpieczeństwa powodowane przez materiały radioaktywne. Uznając rozszczepienie atomu za jedno z największych zagrożeń, połączyli je w jednym zdaniu z mniej znanym ogółowi rozszczepieniem soli kuchennej, aby w ten sposób stworzyć atmosferę grozy także wokół rozszczepienia soli. Spróbujmy jednak wyjaśnić, o co tu chodzi.
Właściwości pierwiastków chemicznych zależą od formy ich występowa nia. Chlor w stanie wolnym, czyli gdy nie jest połączony z żadnym innym
pierwiastkiem, jest trującym gazem, który zabija wszelkie życie. Dlatego właś nie podczas I wojny światowej był używany jako gaz bojowy. W soli kuchennej chlor jest połączony z sodem i w tej formie nie tylko nie jest trujący, ale jest niezbędnym składnikiem naszej diety. Rozszczepieniem soli kuchennej ekowo jownicy nazywają wydzielenie wolnego chloru. Rzekomo groźne dla ludzkości
skutki mają wynikać stąd, że wolny chlor jest potrzebny w przemyśle chemicz nym do produkcji licznych związków tego pierwiastka, które, według ekologi cznych wierzeń, wszystkie bez wyjątku są niezwykle trujące. Ekowojownicy są przekonani, że gdyby nie było wolnego chloru, to nie byłoby jego trujących związków organicznych i wszystkich nieszczęść, jakie według nich związki te sprowadzają na świat.
Przytoczone uprzednio twierdzenie, że przyroda unika zastosowania chlo ru do syntezy składników żywych komórek, nie odpowiada prawdzie. Z or ganizmów roślinnych i zwierzęcych wydzielono dotychczas ponad 1500 róż nych organicznych związków chloru. Są one niezbędne do życia roślin i zwie rząt, a niektóre z nich są antybiotykami stosowanymi do leczenia ludzi (chloro- mycyna, aureomycyna, wankomycyna). Niektóre organiczne związki chloru są przez przyrodę wytwarzane w kolosalnych ilościach, znacznie przekraczających wielkość produkcji w fabrykach chemicznych [79, 80]. Ekowojownicy zapewne znają prawdę o naturalnych związkach chloru, aleją przemilczają ze względów taktycznych, żeby nie osłabiać propagandowej argumentacji, za pomocą której chcą zmusić świat do rezygnacji z chloru i jego związków.
Walka z chlorem jest w rzeczywistości walką z przemysłem chemicznym, który automatycznie zmniejszyłby się co najmniej o połowę, gdyby zakazano produkcji związków zawierających chlor. Zwycięstwo ekowojowników w tej sprawie byłoby zwycięstwem filozofii nawołującej do eliminacji przemysłu i po wrotu ludzkości do stanu pierwotnego. Tak więc zwalczanie chloru jest tylko jednym z przejawów ekofilozofii w działaniu praktycznym. Ekofilozofia wydaje się jedynym uzasadnieniem wojny z chlorem, bo oskarżanie związków chloru
0 stwarzanie śmiertelnie niebezpiecznych zagrożeń nie wytrzymuje naukowej krytyki ani próby zdrowego rozsądku.
Stanowisko organizacji ekologicznych wobec chloru i wobec przemysłu opartego na tym pierwiastku jest opisywane w licznych ulotkach i broszurach, rozpowszechnianych przez Greenpeace i inne ekowojownicze organizacje. Bez miar kłamstw tam zawartych jest wprost przerażający. Szczegółowe ich omó wienie wymagłoby obszernego tomu, jednak w wielu wypadkach wystarcza kilka zdań, by przeciwstawić prawdę nieprawdzie. W celu uporządkowania dyskusji zagrożeń rzekomo wywoływanych przez chlor i jego związki posłuży my się ulotką pt. Globalny kryzys spowodowany przez chlor, rozpowszechnianą w Internecie przez organizację Greenpeace [67].
„Zanieczyszczaniu środowiska związkami chloru można skute cznie zapobiec tylko przez całkowite zaniechanie produkcji chloru i jego stosowania w przemyśle chemicznym” [67].
Za tym twierdzeniem kryje się przekonanie, że stworzony przez człowieka przemysł chemiczny jest jedynym źródłem organicznych związków chloru. Tymczasem, jak już wspomniano, przyroda wytwarza tych związków więcej ni? człowiek we wszystkich swoich fabrykach.
„W pierwszej kolejności należy zrezygnować z polichlorku winylu, znanego pod skrótową nazwą PCW, ze względu na wyjątkową szkod liwość tego tworzywa. Pilną sprawą jest też rezygnacja z używania chloru do wybielania celulozy w przemyśle papierniczym” [67], Są tu poruszone dwie całkowicie różne sprawy. Najmniej ważny jest pro blem stosowania chloru w przemyśle papierniczym. Głównym argumentem ekowojowników przeciwko wybielaniu celulozy chlorem jest powstawanie dio- ksyny. Jest to prawda, dioksyna powstaje w tym procesie, ale prawdziwą wagę tego problemu można ocenić dopiero wtedy, gdy się wie, że fabryki celulozy 1 papieru na całym świecie wytwarzają zaledwie kilka kilogramów dioksyn w ciągu roku [82]. Jest to ilość tak mała, że nie może zaszkodzić ludzkości. Aby właściwie ocenić problem emisji dioksyn z fabryk celulozy, trzeba wie dzieć, że o wiele większe ilości tej trucizny pochodzą z innych źródeł, nad którymi człowiek nie ma kontroli.
Problem PCW jest znacznie poważniejszy, bo jest to tworzywo powszech nie stosowane. Polichlorek winylu zawiera dużo chloru i dlatego jest ze szcze gólną gwałtownością atakowany przez ekowojowników. Nie ma drugiego pro duktu przemysłowego, który byłby zwalczany z równą zajadłością i to od wielu już lat. Jednym z zarzutów jest to, że PCW obecny w śmieciach jest największym źródłem dioksyny powstającej w spalarniach śmieci. Problem ten został szczegółowo zbadany i okazało się, że zwiększenie ilości PCW w spala nych śmieciach nie wpływa na ilość wytwarzanych dioksyn [42]. Jest to sprze czne z poglądami, jakie ciągle są lansowane w publikacjach ekologicznych.
„Chlorowane pestycydy są istotnym źródłem zanieczyszczenia środowiska niebezpiecznymi związkami chłoroorganicznymi. Stoso wanie pestycydów nie jest potrzebne, bo nowoczesne metody rolnic twa ekologicznego, polegające wyłącznie na naturalnych sposobach ochrony roślin, zapewniają wysokie plony” [67].
Pestycydy są stosowane w rolnictwie do ochrony roślin uprawnych przed owadami, chwastami i chorobami. We współczesnym rolnictwie stosuje się pestycydy, które są skuteczne w bardzo małych stężeniach i nie zalegają w śro dowisku, ponieważ ulegają szybkiemu rozkładowi. Dlatego pestycydy obecnie nie zanieczyszczają środowiska, jak to czyniły dawniej. Rozpowszechniane przez ekowojowników poglądy w tej sprawie są oparte na sytuacji sprzed trzy dziestu lat i nie odpowiadają współczesnej rzeczywistości.
Ekowojownicy rozpowszechniają pogląd, że świat może się wyżywić bez chemicznych środków ochrony roślin. Jest to pogląd równie naiwny jak ten, że świat mógłby się wyżywić bez nawozów sztucznych. Wysoka wydajność współ czesnego rolnictwa i jakość produktów rolnych byłyby niemożliwe do utrzyma nia bez środków ochrony roślin. Taka jest powszechna opinia ekspertów od spraw rolnictwa, a lepiej chyba wierzyć ekspertom niż niewykształconym zwo lennikom „zdrowej żywności” [71].
„Liczne związki chloru powodują niebezpieczne zaburzenia hormonalne. Jednym z objawów jest zmniejszenie liczby plemników w spermie przez chloroorganiczne trucizny wprowadzone do środowi ska przez przemysł. Najwięcej obaw budzi jednak fizyczny i umysłowy rozwój dzieci, narażonych w łonie matki na działanie związków chloru występujących w środowisku” [67].
Wypowiadając takie twierdzenia, ekowojownicy podchwytują pojedyncze doniesienia w naukowych czasopismach, które były później odwoływane przez ich autorów. Tak było m.in w wypadku bardzo nieudanej pracy duńskich uczonych, którzy w 1992 r. spowodowali światowy alarm o malejącej zdolności mężczyzn do reprodukcji [65, 85, 86].
Wojna z chlorem przybrała już takie rozmiary, że zmusza uczonych do zabierania głosu. Niestety, głosów uczonych nie słychać w środkach prze kazu, a ponadto ich opinie nie są dostępne zwykłym ludziom, bo są wyra żane technicznym językiem, łatwo zrozumiałym tylko dla speqałistów. Ta kie są np. artykuły I. Amato w „Science” [87] i B. Hileman w „Chemical Engineering News” [88]. Uczeni powinni wzorować się na ekowojownikach, których wypowiedzi są radykalne, jasne i dla każdego zrozumiałe. Najwyż szy czas, żebyśmy zaczęli przemawiać w podobny sposób, bo inaczej zosta niemy zakrzyczani i pozbawieni wszelkiego wpływu na rozwój naszej cywi lizacji.