1. Powiedziano, że wobec tak stanowczego ataku na pozy
cję metodologiczną im plikowaną przez każde tw ierdzenie swo
iste filozofii praw a nie można podjąć próby jej uprawomocnie
nia inaczej jak .tylko w naw iązaniu dyskusji z głównym jej przeciwnikiem. Zwróćmy przeto uwagę na powody, dla któ
rych kw estionuje się możliwość poznania praw a naturalnego, w szczególności zaś na logiczną prawidłowość i m erytoryczną trafność interpretacji źródeł, granic i w artości ludzkiego poz
nania. Zacznijm y od pu n k tu pierwszego: od spraw y
zakwestio-152 Ks. T. S ty czeń [32]
nowania możliwości koniecznej wiedzy ogólnej o rzeczywi
stości. Czy teza neopozytywizmu, tę negatyw ną ocenę w y ra
żająca, jest rezultatem analizy ' faktycznych uzdolnień i możli
wości poznawczych człowieka, adekw atną w ykładnią ich funk
cji, zasięgu i w artości dostarczanych przez nie inform acji, czy też — przeciwnie' — u podstaw tego „naukowego” sceptycyz
m u stoi w gruncie rzeczy jakiś dogmat, tajem nicze (bo zazwy
czaj nie ujawniane) bożyszcze? Otóż w omawianym przypadku sedno problem u możliwości, a więc i prawomocności ogólnych i koniecznych a zarazem rzeczowych tw ierdzeń sprowadza się do pokazania, że u podstaw tej dyskw alifikacji tkwi rzeczy
wiście pozostające w zupełnej niezgodzie z odnośnym stanem rzeczy aprioryczne uprzedzenie, swoista w iara. „W iara” ta ka
że albo w prost przeczyć pew nym faktom, albo przynajm niej tak je w yinterpretow ać, by ocalić doktrynę. Dogmatem tym jest z góry założone uprzedzenie co do możliwości poznaw
czych ludzkiego um ysłu. Otóż doktryna każe neopozytywiście uznać, że um ysł ludzki nie pełni funkcji poznawczych stricto sensu, nie dostarcza człowiekowi wiedzy o świecie, O1 rzeczy
wistości. Jego rola sprowadza się do tw orzenia konstrukcji, dzięki którym porządkuje on wiedzę o świecie. Przykładem takich konstrukcji to m atem atyka i logika. Wiedzy natom iast m ateriału faktycznego dla operacji porządkow ania dostarczają zmysły. Wszelka wiedza o rzeczywistości jest dlatego wiedzą ściśle em piryczną, spostrzeżeniową. Założywszy to, dalszy ciąg jest już prosty. Wiedza dostarczana przez zm ysły ma oczy
wiście charakter konkretny, jednostkowy. Człowiek jednak chce wiedzy ogólnej. Tworzy ją też uogólniając poprzez indu
kcję wiedzę em piryczną zaw artą w spostrzeżeniach w łasnych i cudzych. Uzyskana jednak tą drogą wiedza staje się niepew na. Jest to zresztą zupełnie zrozumiałe. Uogólniając orzekamy bowiem o w szystkich przypadkach danej klasy, a nie tylko o „doświadczonych”. Zdania ogólne to przecież dużo więcej niż prosty rap o rt z dotychczasowego doświadczenia. Istnieje zatem większa lub mniejsza, ale zasadniczo nieusuw alna dy- proporcja pomiędzy zakresem, o którym orzeka uogólnienie
[33] P ro b lem p ozn an ia p ra w a n a tu ra ln eg o 153
(zdanie ogólne), a zakresem, k tó ry został poddany kontroli doświadczenia, czyli podstawą tego uogólnienia. Orzeka się przecież o wszystkich, a więc nie tylko o przeszłych i teraź
niejszych, lecz także przyszłych przypadkach, nie poddanych jeszcze kontroli spostrzeżeń, doświadczenia. Ogólne orzeka
n i0 zaw iera więc w sobie ryzyko pomyłki, i to z dw u powo
dów: 1° w n aturze doświadczenia zaw iera się, iż nie podlegają m u i podlegać nie mogą aktualnie przypadki w yprzedzające teraźniejszość. Wszak nie można już teraz doświadczać tego, czego jeszcze nie ma. 2° Nic nam nie może zaręczyć, że te przyszłe doświadczenia dadzą te same w yniki co dotychczaso
we, czy je potwierdzą. Oto powody, dla których —- zdaniem neopozyt y w istów -— w szelka wiedza o rzeczywistości może być tylko prawdopodobna. Nie osiągnie nigdy stopnia pewności, która zresztą jest tylko pragm atycznym , subiektyw nym odpo
w iednikiem konieczności tw ierdzenia. Oto także racja, dla któ
rej tyip w iedzy im plikow any przez teorię praw a naturalnego jest nieosiągalny. Jeśli więc ktoś uznaje jej propozycje, to czy
ni to — świadomie lub częściej nieświadomie — na podsta
wie w iary, nie wiedzy. Tak przedstaw ia się tok m yśli n aj
bardziej zdecydowanych przeciwników praw a naturalnego (za
w arty m. in. przynajm niej im plicite również w wywodach H. Kelsena w Salzburgu).
Nie można oczywiście nic zarzucić tem u rozumowaniu z pun k tu widzenia form alnej poprawności. Jeśli więc nie po
dzielam y jego· w yniku, to nie z powodu błędów form alnych — trudno byłoby uczyć logiki neopozytywistów! ·— lecz z powo
du rzeczowego błędu, tkwiącego u podstaw tego wywodu. Jako przesłankę tego wywodu p rzyjęto mianowicie zupełnie bezza
sadnie pogląd przeczący możliwościom poznawczym ludzkiego um ysłu jako um ysłu (jako osobnej instancji poznawczej obok em pirycznych spostrzeżeń). W yłączywszy zupełnie arb itraln ie tę instancję „z obiegu” można już było· uzyskać dokładnie taki wynik, jaki uzyskano i... jaki uzyskać z góry chciano: przekreś
lenie możliwości koniecznej wiedzy o rzeczywistości. Co· jed
nak upoważniło neopozyt y wistów do takiego „cięcia” ?
154 K s. T. S ty czeń [34]
Musimy się oczywiście zgodzić z neopozytywistami, że w oparciu o doświadczenie zmysłowe — ze względu na samą jego n atu rę — niepodobna rozstrzygnąć w sposób a p o d ykty
czny., koniecznościowy, zachowania się odnośnych przypad
ków w przyszłości i w konsekw encji nie możemy zagwaranto
wać ogólnym tw ierdzeniom rzeczowym charakteru konieczne
go·. Czy jednak z tego, że niepodobna tego rozstrzygnąć w oparciu o. doświadczenie wynika, że niepodobna w ogóle w żaden inny sposób? Byłoby tak pod jednym ty lko w aru n kiem. Istotnie, w arunek ten stanowi im plikację metodologicz
ną całej doktryny em piryzm u logikalnego·. Można go sform u
łować następująco: doświadczenie ty p u spostrzeżeniowego sta
nowi j e d y n e kry te riu m w szelkiej wartościowej w iedzy o rzeczywistości. Czy jednak w yrażone w ty m w arunku prze
konanie jest prawdziwe, zgodne z rzeczywistością? Czy prze
konanie to jest — innym i słowy — adekw atną relacją z obie
ktyw nej sytuacji poznawczej czy też po prostu ignorującym faktyczne możliwości poznawcze człowieka przesądem, pocho
dzącym ze zbytniej, w yrafinow anej i „przew idującej” („roz
tro p n ej”) ostrożności? Jak to rozstrzygnąć? Chyba tylko po
przez konfrontację konkurujących ze sobą tez z obiektywną sytuacją poznawczą. Oto zdanie: „Wszyscy ludzie są śm iertel
ni”. Jeśli w ogóle czegokolwiek, to właśnie tego jesteśm y n a j
bardziej pewni. Zanalizujm y ■ jego wartość metodologiczną z punktu widzenia w ym agań doktryny neopozytywistycznej.
Pozytyw ista m a zasadniczo dwie możliwości... Może uznać to tw ierdzenie bądź za zdanie analityczne, bądź za zdanie em pi
ryczne. W pierwszym przypadku będzie ono — zgodnie z ro zumieniem analityczności przez em piryzm logikalny ■— tau to logią. Będzie ogólne i konieczne, lecz przy tej interp retacji — w brew wszelkim pozorom — nie będzie tw ierdzeniem rzeczo
wym. A to z tego powodu, że układ i w ybór cech składających się na znaczenie użytych w nim term inów pochodzi od um y
słu, a nadto nie m a i być nie może żadnego na to dowodu, że rzeczone konstrukcje są „odbiciem” jakimkolwiek, a tym b ar
dziej adekw atnym obiektyw nych stanów rzeczy, w tym w
y-[35] P ro b lem p ozn an ia p ra w a n a tu ra ln eg o 155
padku jakiejś ludzkiej natury. Jako więc zdanie analityczne, tw ierdzenie „Wszyscy ludzie są śm iertelni”, jest tw ierdzeniem koniecznym i ogólnym, ale dokładnie dlatego nie m am y praw a odnosić go do rzeczywiście istniejących ludzi.
Pozytyw ista m a jeszcze inną możliwość zinterpretow ania powyższego zdania w ram ach przyjętego schem atu i zapewne tę drugą w ziąłby w danym przypadku pod uwagę. Twierdze
nie: „Wszyscy ludzie są śm iertelni” w tej drugiej in terp reta
cji będzie zdaniem empirycznym. Przedm iotem jego orzekań są rzeczywiście istniejący ludzie, podlegli kontroli doświadcze
nia. Otóż całe dotychczasowe doświadczenie potw ierdza praw dziwość rzeczonego zdania. Wszelako naw et tak rozległa skala doświadczenia nie usuwa zasadniczej dysproporcji pomiędzy zakresem orzekania a jego podstawą — zakresem doświadcze
nia. Nie znając i nie mogąc już teraz znać wyników przyszłych doświadczeń dla orzekanej dziedziny (kompletu) może on zda
nie to uznać za jedynie prawdopodobne!
Otóż nie tylko zdrowy rozsądek ale i pogłębiona refleksja nad charakterem naszej wiedzy protestuje ■— w imię realiz
mu — przeciw takiej interpretacji, która — jak to w yraźnie widać — w ew identny sposób upraw ia apostolstwo doktryny, zam iast w yjaśniać fakty. W róćmy do naszego przykładu, do sui generis faktu, elem entu obiektywnej sytuacji poznawczej, jakim jest metodologiczny charakter zdania: „Wszyscy ludzie są śm iertelni” . Zapewne nie znam y i znać nie możemy w tej chwili rezultatów przyszłych doświadczeń co do śm iertelności ludzi. Czy jednak ich brak musi nam koniecznie przeszkodzić w uznaniu nieobalalnej prawdziwości tego zdania? Czy przyszłe doświadczenia w jakikolw iek sposób mogą w płynąć na zmia
nę metodologicznego charakteru tego zdania? Czy więc z tego powodu, że nie znam y przyszłych doświadczeń m usim y po
przestać na uznaniu tego zdania za co najw yżej prawdopodob
ne? Na każde z tych pytań narzuca się nam z całą siłą jedna odpowiedź: „Nie!” Co nas do tej odpowiedzi upoważnia? Na mocy jakiego k ry teriu m uznajem y w sposób konieczny ·— rze
czowy i powszechny ch arakter tego zdania, skoro
doświadczę-156 K s. T. S ty czeń [36]
nie jest dla tych celów· — co zresztą najsłuszniej w świecie zauw ażyli neopozytywiści! ■— ,,za k ró tk ie”? Na mocy tego, że RO ZU M IEM Y czym lub kim jest dany nam w kontaktach do
świadczalnych człowiek, że — innym i słowy — jesteśm y zdolni do naw iązania głębszych kontaktów poznawczych niż kon
ta k ty spostrzeżeniowoi-empiryczne z tkw iącą w człowieku czy w ludziach w ew nętrzną ich stru k tu rą (przynajm niej pew nym i jej elementami), czyli potrafim y intelektualnie dotrzeć do n a
tu ry człowieka. Nawiązując z nim kontakt empiryczny, się
gam y spontanicznie dalej, do transem pirycznych s tru k tu r da
nych nam w doświadczeniu przedmiotów. Nie tylko nie za
trzym ujem y się na em pirycznych danych, przeciwnie, m y nie umiemy się :na nich zatrzymać. Potrzeba poznania u człowieka jest przede w szystkim potrzebą (z)-rozumienia empirycznie danej rzeczywistości. Czysto em piryczne poznanie, jak gdyby w yfiltrow ane ze stru k tu r intelektualnych, jest dlatego jedy
nie produktem fantazji czy im prow izacji „em piriokrytyków ” i ich necpozytyw istycznych następców. Umysł wcale nie
„stw arza” — w rezultacie operacji porządkow ania —· tych stru k tu r, lecz je „w yczytuje” w em piryzm ie przedstawionych mu przedm iotach, np. cielesną śm ertelność człowieka „widzi”
jako wpisaną w jego integralną stru k tu rę na rów ni z jego zmiennością, cielesną materialnością... „W idząc” te spoidła w ew nętrznej budowy i dynam iki człowieka, nie musi czekać na potw ierdzenie em piryczne rezultatów poznawczych tego·, co w ten sposób „w ypatrzy”. Dostrzegając te wew nętrzne, stru k turalne, a więc konieczne przyporządkow ania i związki cech w przedstaw ionych mu przez zm ysły przedm iotach może w y
powiadać treść w ten sposób poznaną w postaci tw ierdzeń, których prawdziwość jest już nie do· obalenia przez żadne przyszłe doświadczenie. Horyzont, granice i w artość ludzkiej wiedzy, ludzkiego poznania są więc daleko bardziej rozległe i — odpowiednio — daleko wyższej rangi metodologicznej — (uznania tego wymaga po prostu szacunek dla faktycznej sy
tuacji w poznaniu) — niż to „w ynika” z doktryny em piryzmu logikalnego. Umysł dostarcza więc stricto sensu wiedzy o
rze-[37] P r o b le m p ozn an ia p ra w a n a tu ra ln eg o 157
czywistości, stanowiąc drugą obok doświadczenia, a naw et do
piero specyficznie ludzką, ludzką par excellence, instancję poznania rzeczywistości, Sięgając głębiej w rejony rzeczy
wistości niż „czyste doświadczenie” dostarcza nam też innego niż ono „gatunku” wiedzy, wiedzy w zględnie niezależnej od doświadczenia czyli legitym ującej swą prawdziwość wobec k ry teriu m i au to ry tetu wyższej rangi aniżeli spostrzeżenie zmysłowe. Skoro bowiem um ysł dostrzeże w dostarczonym mu em pirycznie jednostkow ym przedmiocie jakieś w ew nętrzne przyporządkow anie stru k tu raln e jego elementów składowych, to uchwycona w te:n sposób przezeń prawidłowość jest już nie
zależna od doświadczenia w ty m sensie, że wszelkie przyszłe doświadczenie nie będzie już mogło podważyć, ani też zasad
niczo potwierdzić, wcale to bowiem nie jest potrzebne, — a co najw yżej stanowić dla niej now y m ateriał ilustracyjny. Mogę np. przyjrzeć się tej oto kartce papieru, zapisywanej od góry ku dołowi drukiem , i na ty m poprzestać. Mogę się jej jednak przyjrzeć jeszcze nieco inaczej, w taki mianowicie sposób, że dla w yrażenia tego, co teraz oto w niej „widzę”, potrzeba mi aż dwu różnych typów konstatacji: że mianowicie czym in
nym jest w stosunku do niej stwierdzić, że JEST, a czym in
nym, je st TAKA oto w łaśnie a nie inna. Ale to „intelektualne przyjrzenie się” te j kartce w ystarcza, by niezależnie od jakich
kolwiek przyszłych kontaktów doświadczalnych z jakim ikol
w iek już przedm iotam i, wiedzieć, że w każdym z nich jest i m usi być tak samo: że w szystko co jest, musi być jakieś, ja
kąś określoną treścią, k tó rą można tak czy inaczej, z tej czy owej stro n y opisać, i że równocześnie jakakolw iek by była ta treść, jest ona rzeczywistą, a nie urojoną, fantazją czy fikcją, konstrukcją wyobraźni, itp. ty lko wówczas, gdy jest, gdy ist
nieje. Ten. oto proces poznawczy rów nie n atu ra ln y jak bezpo
średni, z pewnością daleko bardziej pro sty niż na to w skazuje wielość słów użytych dla jego opisu, chw yta więc w prost pew
ną w ew nętrzną relację stru k tu raln ą rzeczy jako rzeczy cho
ciaż stało się to w te j oto — em pirycznie m i danej rzeczy, ujm uje bezpośrednio elem enty, bez których żadna rzecz w
ogó-158 Ks. T. S ty czeń [38]
le nie mogłaby istnieć, być sobą, a następnie być poznaną, zrozumiałą. Poznanie to „chw yta” więc elem enty kpnieczne, w tym w ypadku konieczne przyporządkowanie dwu elem en
tów składowych, dla rzeczy, a więc zachodzące w każdej rze
czy (ogólność, powszechność), jakkolw iek dla dokonania tego
„w glądu” w rzecz niezbędny jest kontakt poznawczy — ini
cjuje go doświadczenie! — z samą rzeczą (rzeczowość). Ogólna i konieczna prawidłowość jest czymś w samej rzeczy i jako taka może być i b y w a . intelektualnie — ale też tylko intele
ktualnie!!! — „dostrzeżona” czyli poznana. Czy opis tego· pro
cesu jest jakim ś wymysłem , czy też po prostu tym czym jest:
o p i s e m , raportem z obiektyw nej sytuacji poznawczej, którą każdy zasadniczo' maże, gdy tylko zechce, n;a sobie odpowiednio dowolną ilość razy powtórzyć? Czyż zatem poznanie intelek tu alne nie spełnia rygorów intersubiektyw nej komunikowalności?
A zatem poznanie ogólne i konieczne, a zarazem rzeczowe, jest możliwe, ponieważ jest faktem. A b esse ad posse valet consequential Odrzucić je można tylko przyjąw szy przesadnie dogmat, jakoby jedyną instancją ludzkiego poznania było doświadczenie. Trudno tu nie ulec pokusie i nie powiedzieć, że odrzucenie to dokonuje się u em pirystów logi'kalnych nie w im ię szacunku dla faktów, lecz — w brew tem u co głoszą i co przeciwnej stronie zarzucają — w łaśnie w imię w ymagań doktryny, a więc w imię jakiejś w iary. K onstatacja ■— rzecz jasna — dla pozytyw isty niezbyt przyjem na. Nawiasem mó
wiąc przytoczone co dopiero tw ierdzenie — urzeczywistniające sobą samym możliwość koniecznej wiedzy o rzeczywistości — jest znaną tezą m etafizyczną o złożoności każdej rzeczy z isto
ty (treści) i istnienia. Jego powszechna w artość poznawcza jest — jak widnieliśmy — nie do zakwestionowania. Jakiekol
wiek nowe dziedziny nam nauka w przyszłości odsłoni, m a
kro- czy m ikro- obiekty, jakkolwiek by niezwykła i ciekawa była ich n atu ra — jedno można z góry, a priori cd wszelkiego przyszłego doświadczenia .powiedzieć o nich: w stosunku do każdego z nich czym innym będzie opisać ich treść, a czym in nym stwierdzić że są. Być może t e z a ta wyda się praw dą nad
[39] P r o b le m p o zn a n ia p ra w a n a tu ra ln eg o 159
w yraz błahą, banalną. Lecz to tylko pozór. W rzeczywistości jej płodność jest nader bogata. M. in. niepodobna konsekw ent
nie przyjąć tego tw ierdzenia, — a nie przyjąć go, to — jak widzieliśmy — ignorować rzeczywistość, — i dorzecznie u trzy mywać, że podstawowa teza — (przesłanka praw a naturalnego:
teza o istnieniu Boga, nie może być przedm iotem wiedzy, lecz tylko w iary. Szkoda chyba, że o tym n ik t Kelsenowi w Salz
burgu, w sposób na jaki spraw a zasługuje, nie powiedział.
Jeśli z kolei zwrócę uwagę na jakąkolw iek rzecz, przedmiot, od strony jej zachowania się czy działania (lub ulegania dzia
łaniu), to cokolwiek bym nie zauważył ciekawego w sposobie jej działania, jedno mogę stw ierdzić o niej, a zarazem o. wszys
tkich: że żadna z ,nich w swym zachowaniu „nie przeskoczy samej siebie”, że fa k t i sposób (rodzaj, jakość) działania są określone przez to czym ona jest, (lub jak i że jest), M etafizyk w yrazi to mówiąc, że działanie jest proporcjonalne do istnie
jącej istoty owszem, jest tejże istoty manifestacją. Intelektu
alny „w gląd” w dynam ikę ludzkiego bytu, w sposób, w jaki człowiek jest człowiekiem, i w spo*sób jak (sposób bycia czło
wiekiem) — nietrudno się domyśleć — będzie szczególnie in te
resował etyka czy filozofa praw a гз. Oto' inna znów praw idło
wość bezpośrednio uchwycona przez um ysł w konkretnie, em pirycznie danej rzeczy. Nie trzeba indukcji, starczyłoby w za
sadzie jednego kontaktu, a przecież uchwycona w nim p raw i
dłowość w yraża w ew nętrzne powiązanie czyli konieczne przy
porządkowanie sposobu bycia i sposobu działania, lub n atu ry przedm iotu i sposobu jego działania, a więc coś ogólnego· i ko
niecznego zarazem w samej rzeczywistości, co jednak przez swe „w ym iary” wym yka się zmysłowej percepcji. Oto inny przypadek, wobec którego- jest bezradny pozytywista. Przyszły rozwój nauk em pirycznych może szalenie wzbogacić naszą w ie
dzę o rzeczywistości, wszystko to jednak nie stanie i nie może
33 B ęd zie g o zresztą in te r e so w a ła n ie ty lk o p rzed m io to w a treść tego, co tam zd oła „ w y p a trzeć”, a le ta k że ep isto m o ło g iczn a i m eto d o logiczn a stron a te g o „ w y p a tr y w a n ia ”.
160 K s. T. S ty czeń [40]
stanąć w poprzek tego, co um ysł dostrzega w pew nych jej koniecznych w ym iarach i strukturach. Treść tych „wglądów”
jest więc niezależna od doświadczenia.
Poprzednio· użyliśm y w yrażenia „względnie niezależna od doświadczenia” n a oznaczenie omawianego· ty p u wiedzy, in te
lektualnej. Przytoczone przykłady pozw alają nam bliżej okre- lić znaczenie tej przydaw ki. Przez słowo „względnie” chcemy podkreślić, że naw et specyficznie intelektualne poznanie rze
czywistości, w yrażające się w tw ierdzeniach ogólnych, ko
niecznych i rzeczowych nie jest oderw ane od empirycznego ko ntak tu zmysłowego z poznaw aną rzeczywistością. Zazna
czano to· raz po raz stw ierdzając, że um ysł „czyta” głębszą treść rzeczy, lecz nie bez udziału zmysłów, owszem zawsze p rzy ich współudziale, mianowicie w m ateriale dostarczanym przez zmysły. Innym i słowy solidaryzujem y się z trzeźw ym po
glądem, sięgającym co najm niej czasów A rystotelesa, że wszel
ki kontakt poznawczy ze św iatem ma. swe źródło w doświad
czeniu zmysłowym. Tym samym stajem y na stanow isku tzw.
em piryzm u genetycznego, a na antypodach aprioryzm u gene
tycznego· czyli skrajnego racjonalizm u (należy tu zwłaszcza innatyw izm ) zjawiającego się zresztą w różnych postaciach w ciągu dziejów filozofii. Nie uznajem y idei wrodzonych, w szczególności zaś danej rozumowi a priori od wszelkiego doświadczenia idei człowieka, doskonałego modelu czy wzor
ca „homoi sapiens”, wszczepionego umysłowi niezależnie od rzeczywistych, „em pirycznych” ludzi stąpa jących po ziemi, tak iż — jak to się niekiedy twierdziło·— w ystarczyłoby tylko od
powiednio operować tym i jasno i w yraźnie określonym i wzor
cami, niczym ta lią k art, by otrzym ać w w yniku „modo geome- trico” różne możliwe kombinacje: wzorce doskonałe ludzkiego zachowania się, czy też system y recept czy norm postępowania (Np. racjonalistyczna „szkoła praw a n a tu ry ”). Równie bez
podstaw ną z tych sam ych względów jest w iara w sui generis k ontakt poznawczy z „obiektywnie bytującym światem w ar
tości”,. dom niem anym królestw em archetypów, ukonstytuow a
nych przedm iotowo chociaż „poza sferą rzeczywistości” w ide
[411 P ro b lem p ozn an ia p ra w a n a tu ra ln eg o 161
[411 P ro b lem p ozn an ia p ra w a n a tu ra ln eg o 161