• Nie Znaleziono Wyników

M etafizyka jako podstawa metodologicznie prawomocnego poznania prawa naturalnego

W dokumencie Problem poznania prawa moralnego (Stron 32-51)

1. Powiedziano, że wobec tak stanowczego ataku na pozy­

cję metodologiczną im plikowaną przez każde tw ierdzenie swo­

iste filozofii praw a nie można podjąć próby jej uprawomocnie­

nia inaczej jak .tylko w naw iązaniu dyskusji z głównym jej przeciwnikiem. Zwróćmy przeto uwagę na powody, dla któ­

rych kw estionuje się możliwość poznania praw a naturalnego, w szczególności zaś na logiczną prawidłowość i m erytoryczną trafność interpretacji źródeł, granic i w artości ludzkiego poz­

nania. Zacznijm y od pu n k tu pierwszego: od spraw y

zakwestio-152 Ks. T. S ty czeń [32]

nowania możliwości koniecznej wiedzy ogólnej o rzeczywi­

stości. Czy teza neopozytywizmu, tę negatyw ną ocenę w y ra­

żająca, jest rezultatem analizy ' faktycznych uzdolnień i możli­

wości poznawczych człowieka, adekw atną w ykładnią ich funk­

cji, zasięgu i w artości dostarczanych przez nie inform acji, czy też — przeciwnie' — u podstaw tego „naukowego” sceptycyz­

m u stoi w gruncie rzeczy jakiś dogmat, tajem nicze (bo zazwy­

czaj nie ujawniane) bożyszcze? Otóż w omawianym przypadku sedno problem u możliwości, a więc i prawomocności ogólnych i koniecznych a zarazem rzeczowych tw ierdzeń sprowadza się do pokazania, że u podstaw tej dyskw alifikacji tkwi rzeczy­

wiście pozostające w zupełnej niezgodzie z odnośnym stanem rzeczy aprioryczne uprzedzenie, swoista w iara. „W iara” ta ka­

że albo w prost przeczyć pew nym faktom, albo przynajm niej tak je w yinterpretow ać, by ocalić doktrynę. Dogmatem tym jest z góry założone uprzedzenie co do możliwości poznaw­

czych ludzkiego um ysłu. Otóż doktryna każe neopozytywiście uznać, że um ysł ludzki nie pełni funkcji poznawczych stricto sensu, nie dostarcza człowiekowi wiedzy o świecie, O1 rzeczy­

wistości. Jego rola sprowadza się do tw orzenia konstrukcji, dzięki którym porządkuje on wiedzę o świecie. Przykładem takich konstrukcji to m atem atyka i logika. Wiedzy natom iast m ateriału faktycznego dla operacji porządkow ania dostarczają zmysły. Wszelka wiedza o rzeczywistości jest dlatego wiedzą ściśle em piryczną, spostrzeżeniową. Założywszy to, dalszy ciąg jest już prosty. Wiedza dostarczana przez zm ysły ma oczy­

wiście charakter konkretny, jednostkowy. Człowiek jednak chce wiedzy ogólnej. Tworzy ją też uogólniając poprzez indu­

kcję wiedzę em piryczną zaw artą w spostrzeżeniach w łasnych i cudzych. Uzyskana jednak tą drogą wiedza staje się niepew ­ na. Jest to zresztą zupełnie zrozumiałe. Uogólniając orzekamy bowiem o w szystkich przypadkach danej klasy, a nie tylko o „doświadczonych”. Zdania ogólne to przecież dużo więcej niż prosty rap o rt z dotychczasowego doświadczenia. Istnieje zatem większa lub mniejsza, ale zasadniczo nieusuw alna dy- proporcja pomiędzy zakresem, o którym orzeka uogólnienie

[33] P ro b lem p ozn an ia p ra w a n a tu ra ln eg o 153

(zdanie ogólne), a zakresem, k tó ry został poddany kontroli doświadczenia, czyli podstawą tego uogólnienia. Orzeka się przecież o wszystkich, a więc nie tylko o przeszłych i teraź­

niejszych, lecz także przyszłych przypadkach, nie poddanych jeszcze kontroli spostrzeżeń, doświadczenia. Ogólne orzeka­

n i0 zaw iera więc w sobie ryzyko pomyłki, i to z dw u powo­

dów: 1° w n aturze doświadczenia zaw iera się, iż nie podlegają m u i podlegać nie mogą aktualnie przypadki w yprzedzające teraźniejszość. Wszak nie można już teraz doświadczać tego, czego jeszcze nie ma. 2° Nic nam nie może zaręczyć, że te przyszłe doświadczenia dadzą te same w yniki co dotychczaso­

we, czy je potwierdzą. Oto powody, dla których —- zdaniem neopozyt y w istów -— w szelka wiedza o rzeczywistości może być tylko prawdopodobna. Nie osiągnie nigdy stopnia pewności, która zresztą jest tylko pragm atycznym , subiektyw nym odpo­

w iednikiem konieczności tw ierdzenia. Oto także racja, dla któ­

rej tyip w iedzy im plikow any przez teorię praw a naturalnego jest nieosiągalny. Jeśli więc ktoś uznaje jej propozycje, to czy­

ni to — świadomie lub częściej nieświadomie — na podsta­

wie w iary, nie wiedzy. Tak przedstaw ia się tok m yśli n aj­

bardziej zdecydowanych przeciwników praw a naturalnego (za­

w arty m. in. przynajm niej im plicite również w wywodach H. Kelsena w Salzburgu).

Nie można oczywiście nic zarzucić tem u rozumowaniu z pun k tu widzenia form alnej poprawności. Jeśli więc nie po­

dzielam y jego· w yniku, to nie z powodu błędów form alnych — trudno byłoby uczyć logiki neopozytywistów! ·— lecz z powo­

du rzeczowego błędu, tkwiącego u podstaw tego wywodu. Jako przesłankę tego wywodu p rzyjęto mianowicie zupełnie bezza­

sadnie pogląd przeczący możliwościom poznawczym ludzkiego um ysłu jako um ysłu (jako osobnej instancji poznawczej obok em pirycznych spostrzeżeń). W yłączywszy zupełnie arb itraln ie tę instancję „z obiegu” można już było· uzyskać dokładnie taki wynik, jaki uzyskano i... jaki uzyskać z góry chciano: przekreś­

lenie możliwości koniecznej wiedzy o rzeczywistości. Co· jed­

nak upoważniło neopozyt y wistów do takiego „cięcia” ?

154 K s. T. S ty czeń [34]

Musimy się oczywiście zgodzić z neopozytywistami, że w oparciu o doświadczenie zmysłowe — ze względu na samą jego n atu rę — niepodobna rozstrzygnąć w sposób a p o d ykty­

czny., koniecznościowy, zachowania się odnośnych przypad­

ków w przyszłości i w konsekw encji nie możemy zagwaranto­

wać ogólnym tw ierdzeniom rzeczowym charakteru konieczne­

go·. Czy jednak z tego, że niepodobna tego rozstrzygnąć w oparciu o. doświadczenie wynika, że niepodobna w ogóle w żaden inny sposób? Byłoby tak pod jednym ty lko w aru n ­ kiem. Istotnie, w arunek ten stanowi im plikację metodologicz­

ną całej doktryny em piryzm u logikalnego·. Można go sform u­

łować następująco: doświadczenie ty p u spostrzeżeniowego sta­

nowi j e d y n e kry te riu m w szelkiej wartościowej w iedzy o rzeczywistości. Czy jednak w yrażone w ty m w arunku prze­

konanie jest prawdziwe, zgodne z rzeczywistością? Czy prze­

konanie to jest — innym i słowy — adekw atną relacją z obie­

ktyw nej sytuacji poznawczej czy też po prostu ignorującym faktyczne możliwości poznawcze człowieka przesądem, pocho­

dzącym ze zbytniej, w yrafinow anej i „przew idującej” („roz­

tro p n ej”) ostrożności? Jak to rozstrzygnąć? Chyba tylko po­

przez konfrontację konkurujących ze sobą tez z obiektywną sytuacją poznawczą. Oto zdanie: „Wszyscy ludzie są śm iertel­

ni”. Jeśli w ogóle czegokolwiek, to właśnie tego jesteśm y n a j­

bardziej pewni. Zanalizujm y ■ jego wartość metodologiczną z punktu widzenia w ym agań doktryny neopozytywistycznej.

Pozytyw ista m a zasadniczo dwie możliwości... Może uznać to tw ierdzenie bądź za zdanie analityczne, bądź za zdanie em pi­

ryczne. W pierwszym przypadku będzie ono — zgodnie z ro ­ zumieniem analityczności przez em piryzm logikalny ■— tau to ­ logią. Będzie ogólne i konieczne, lecz przy tej interp retacji — w brew wszelkim pozorom — nie będzie tw ierdzeniem rzeczo­

wym. A to z tego powodu, że układ i w ybór cech składających się na znaczenie użytych w nim term inów pochodzi od um y­

słu, a nadto nie m a i być nie może żadnego na to dowodu, że rzeczone konstrukcje są „odbiciem” jakimkolwiek, a tym b ar­

dziej adekw atnym obiektyw nych stanów rzeczy, w tym w

y-[35] P ro b lem p ozn an ia p ra w a n a tu ra ln eg o 155

padku jakiejś ludzkiej natury. Jako więc zdanie analityczne, tw ierdzenie „Wszyscy ludzie są śm iertelni”, jest tw ierdzeniem koniecznym i ogólnym, ale dokładnie dlatego nie m am y praw a odnosić go do rzeczywiście istniejących ludzi.

Pozytyw ista m a jeszcze inną możliwość zinterpretow ania powyższego zdania w ram ach przyjętego schem atu i zapewne tę drugą w ziąłby w danym przypadku pod uwagę. Twierdze­

nie: „Wszyscy ludzie są śm iertelni” w tej drugiej in terp reta­

cji będzie zdaniem empirycznym. Przedm iotem jego orzekań są rzeczywiście istniejący ludzie, podlegli kontroli doświadcze­

nia. Otóż całe dotychczasowe doświadczenie potw ierdza praw ­ dziwość rzeczonego zdania. Wszelako naw et tak rozległa skala doświadczenia nie usuwa zasadniczej dysproporcji pomiędzy zakresem orzekania a jego podstawą — zakresem doświadcze­

nia. Nie znając i nie mogąc już teraz znać wyników przyszłych doświadczeń dla orzekanej dziedziny (kompletu) może on zda­

nie to uznać za jedynie prawdopodobne!

Otóż nie tylko zdrowy rozsądek ale i pogłębiona refleksja nad charakterem naszej wiedzy protestuje ■— w imię realiz­

mu — przeciw takiej interpretacji, która — jak to w yraźnie widać — w ew identny sposób upraw ia apostolstwo doktryny, zam iast w yjaśniać fakty. W róćmy do naszego przykładu, do sui generis faktu, elem entu obiektywnej sytuacji poznawczej, jakim jest metodologiczny charakter zdania: „Wszyscy ludzie są śm iertelni” . Zapewne nie znam y i znać nie możemy w tej chwili rezultatów przyszłych doświadczeń co do śm iertelności ludzi. Czy jednak ich brak musi nam koniecznie przeszkodzić w uznaniu nieobalalnej prawdziwości tego zdania? Czy przyszłe doświadczenia w jakikolw iek sposób mogą w płynąć na zmia­

nę metodologicznego charakteru tego zdania? Czy więc z tego powodu, że nie znam y przyszłych doświadczeń m usim y po­

przestać na uznaniu tego zdania za co najw yżej prawdopodob­

ne? Na każde z tych pytań narzuca się nam z całą siłą jedna odpowiedź: „Nie!” Co nas do tej odpowiedzi upoważnia? Na mocy jakiego k ry teriu m uznajem y w sposób konieczny ·— rze­

czowy i powszechny ch arakter tego zdania, skoro

doświadczę-156 K s. T. S ty czeń [36]

nie jest dla tych celów· — co zresztą najsłuszniej w świecie zauw ażyli neopozytywiści! ■— ,,za k ró tk ie”? Na mocy tego, że RO ZU M IEM Y czym lub kim jest dany nam w kontaktach do­

świadczalnych człowiek, że — innym i słowy — jesteśm y zdolni do naw iązania głębszych kontaktów poznawczych niż kon­

ta k ty spostrzeżeniowoi-empiryczne z tkw iącą w człowieku czy w ludziach w ew nętrzną ich stru k tu rą (przynajm niej pew nym i jej elementami), czyli potrafim y intelektualnie dotrzeć do n a­

tu ry człowieka. Nawiązując z nim kontakt empiryczny, się­

gam y spontanicznie dalej, do transem pirycznych s tru k tu r da­

nych nam w doświadczeniu przedmiotów. Nie tylko nie za­

trzym ujem y się na em pirycznych danych, przeciwnie, m y nie umiemy się :na nich zatrzymać. Potrzeba poznania u człowieka jest przede w szystkim potrzebą (z)-rozumienia empirycznie danej rzeczywistości. Czysto em piryczne poznanie, jak gdyby w yfiltrow ane ze stru k tu r intelektualnych, jest dlatego jedy­

nie produktem fantazji czy im prow izacji „em piriokrytyków ” i ich necpozytyw istycznych następców. Umysł wcale nie

„stw arza” — w rezultacie operacji porządkow ania —· tych stru k tu r, lecz je „w yczytuje” w em piryzm ie przedstawionych mu przedm iotach, np. cielesną śm ertelność człowieka „widzi”

jako wpisaną w jego integralną stru k tu rę na rów ni z jego zmiennością, cielesną materialnością... „W idząc” te spoidła w ew nętrznej budowy i dynam iki człowieka, nie musi czekać na potw ierdzenie em piryczne rezultatów poznawczych tego·, co w ten sposób „w ypatrzy”. Dostrzegając te wew nętrzne, stru k ­ turalne, a więc konieczne przyporządkow ania i związki cech w przedstaw ionych mu przez zm ysły przedm iotach może w y­

powiadać treść w ten sposób poznaną w postaci tw ierdzeń, których prawdziwość jest już nie do· obalenia przez żadne przyszłe doświadczenie. Horyzont, granice i w artość ludzkiej wiedzy, ludzkiego poznania są więc daleko bardziej rozległe i — odpowiednio — daleko wyższej rangi metodologicznej — (uznania tego wymaga po prostu szacunek dla faktycznej sy­

tuacji w poznaniu) — niż to „w ynika” z doktryny em piryzmu logikalnego. Umysł dostarcza więc stricto sensu wiedzy o

rze-[37] P r o b le m p ozn an ia p ra w a n a tu ra ln eg o 157

czywistości, stanowiąc drugą obok doświadczenia, a naw et do­

piero specyficznie ludzką, ludzką par excellence, instancję poznania rzeczywistości, Sięgając głębiej w rejony rzeczy­

wistości niż „czyste doświadczenie” dostarcza nam też innego niż ono „gatunku” wiedzy, wiedzy w zględnie niezależnej od doświadczenia czyli legitym ującej swą prawdziwość wobec k ry teriu m i au to ry tetu wyższej rangi aniżeli spostrzeżenie zmysłowe. Skoro bowiem um ysł dostrzeże w dostarczonym mu em pirycznie jednostkow ym przedmiocie jakieś w ew nętrzne przyporządkow anie stru k tu raln e jego elementów składowych, to uchwycona w te:n sposób przezeń prawidłowość jest już nie­

zależna od doświadczenia w ty m sensie, że wszelkie przyszłe doświadczenie nie będzie już mogło podważyć, ani też zasad­

niczo potwierdzić, wcale to bowiem nie jest potrzebne, — a co najw yżej stanowić dla niej now y m ateriał ilustracyjny. Mogę np. przyjrzeć się tej oto kartce papieru, zapisywanej od góry ku dołowi drukiem , i na ty m poprzestać. Mogę się jej jednak przyjrzeć jeszcze nieco inaczej, w taki mianowicie sposób, że dla w yrażenia tego, co teraz oto w niej „widzę”, potrzeba mi aż dwu różnych typów konstatacji: że mianowicie czym in­

nym jest w stosunku do niej stwierdzić, że JEST, a czym in­

nym, je st TAKA oto w łaśnie a nie inna. Ale to „intelektualne przyjrzenie się” te j kartce w ystarcza, by niezależnie od jakich­

kolwiek przyszłych kontaktów doświadczalnych z jakim ikol­

w iek już przedm iotam i, wiedzieć, że w każdym z nich jest i m usi być tak samo: że w szystko co jest, musi być jakieś, ja­

kąś określoną treścią, k tó rą można tak czy inaczej, z tej czy owej stro n y opisać, i że równocześnie jakakolw iek by była ta treść, jest ona rzeczywistą, a nie urojoną, fantazją czy fikcją, konstrukcją wyobraźni, itp. ty lko wówczas, gdy jest, gdy ist­

nieje. Ten. oto proces poznawczy rów nie n atu ra ln y jak bezpo­

średni, z pewnością daleko bardziej pro sty niż na to w skazuje wielość słów użytych dla jego opisu, chw yta więc w prost pew ­

ną w ew nętrzną relację stru k tu raln ą rzeczy jako rzeczy cho­

ciaż stało się to w te j oto — em pirycznie m i danej rzeczy, ujm uje bezpośrednio elem enty, bez których żadna rzecz w

ogó-158 Ks. T. S ty czeń [38]

le nie mogłaby istnieć, być sobą, a następnie być poznaną, zrozumiałą. Poznanie to „chw yta” więc elem enty kpnieczne, w tym w ypadku konieczne przyporządkowanie dwu elem en­

tów składowych, dla rzeczy, a więc zachodzące w każdej rze­

czy (ogólność, powszechność), jakkolw iek dla dokonania tego

„w glądu” w rzecz niezbędny jest kontakt poznawczy — ini­

cjuje go doświadczenie! — z samą rzeczą (rzeczowość). Ogólna i konieczna prawidłowość jest czymś w samej rzeczy i jako taka może być i b y w a . intelektualnie — ale też tylko intele­

ktualnie!!! — „dostrzeżona” czyli poznana. Czy opis tego· pro­

cesu jest jakim ś wymysłem , czy też po prostu tym czym jest:

o p i s e m , raportem z obiektyw nej sytuacji poznawczej, którą każdy zasadniczo' maże, gdy tylko zechce, n;a sobie odpowiednio dowolną ilość razy powtórzyć? Czyż zatem poznanie intelek tu ­ alne nie spełnia rygorów intersubiektyw nej komunikowalności?

A zatem poznanie ogólne i konieczne, a zarazem rzeczowe, jest możliwe, ponieważ jest faktem. A b esse ad posse valet consequential Odrzucić je można tylko przyjąw szy przesadnie dogmat, jakoby jedyną instancją ludzkiego poznania było doświadczenie. Trudno tu nie ulec pokusie i nie powiedzieć, że odrzucenie to dokonuje się u em pirystów logi'kalnych nie w im ię szacunku dla faktów, lecz — w brew tem u co głoszą i co przeciwnej stronie zarzucają — w łaśnie w imię w ymagań doktryny, a więc w imię jakiejś w iary. K onstatacja ■— rzecz jasna — dla pozytyw isty niezbyt przyjem na. Nawiasem mó­

wiąc przytoczone co dopiero tw ierdzenie — urzeczywistniające sobą samym możliwość koniecznej wiedzy o rzeczywistości — jest znaną tezą m etafizyczną o złożoności każdej rzeczy z isto­

ty (treści) i istnienia. Jego powszechna w artość poznawcza jest — jak widnieliśmy — nie do zakwestionowania. Jakiekol­

wiek nowe dziedziny nam nauka w przyszłości odsłoni, m a­

kro- czy m ikro- obiekty, jakkolwiek by niezwykła i ciekawa była ich n atu ra — jedno można z góry, a priori cd wszelkiego przyszłego doświadczenia .powiedzieć o nich: w stosunku do każdego z nich czym innym będzie opisać ich treść, a czym in ­ nym stwierdzić że są. Być może t e z a ta wyda się praw dą nad

[39] P r o b le m p o zn a n ia p ra w a n a tu ra ln eg o 159

w yraz błahą, banalną. Lecz to tylko pozór. W rzeczywistości jej płodność jest nader bogata. M. in. niepodobna konsekw ent­

nie przyjąć tego tw ierdzenia, — a nie przyjąć go, to — jak widzieliśmy — ignorować rzeczywistość, — i dorzecznie u trzy ­ mywać, że podstawowa teza — (przesłanka praw a naturalnego:

teza o istnieniu Boga, nie może być przedm iotem wiedzy, lecz tylko w iary. Szkoda chyba, że o tym n ik t Kelsenowi w Salz­

burgu, w sposób na jaki spraw a zasługuje, nie powiedział.

Jeśli z kolei zwrócę uwagę na jakąkolw iek rzecz, przedmiot, od strony jej zachowania się czy działania (lub ulegania dzia­

łaniu), to cokolwiek bym nie zauważył ciekawego w sposobie jej działania, jedno mogę stw ierdzić o niej, a zarazem o. wszys­

tkich: że żadna z ,nich w swym zachowaniu „nie przeskoczy samej siebie”, że fa k t i sposób (rodzaj, jakość) działania są określone przez to czym ona jest, (lub jak i że jest), M etafizyk w yrazi to mówiąc, że działanie jest proporcjonalne do istnie­

jącej istoty owszem, jest tejże istoty manifestacją. Intelektu­

alny „w gląd” w dynam ikę ludzkiego bytu, w sposób, w jaki człowiek jest człowiekiem, i w spo*sób jak (sposób bycia czło­

wiekiem) — nietrudno się domyśleć — będzie szczególnie in te­

resował etyka czy filozofa praw a гз. Oto' inna znów praw idło­

wość bezpośrednio uchwycona przez um ysł w konkretnie, em ­ pirycznie danej rzeczy. Nie trzeba indukcji, starczyłoby w za­

sadzie jednego kontaktu, a przecież uchwycona w nim p raw i­

dłowość w yraża w ew nętrzne powiązanie czyli konieczne przy­

porządkowanie sposobu bycia i sposobu działania, lub n atu ry przedm iotu i sposobu jego działania, a więc coś ogólnego· i ko­

niecznego zarazem w samej rzeczywistości, co jednak przez swe „w ym iary” wym yka się zmysłowej percepcji. Oto inny przypadek, wobec którego- jest bezradny pozytywista. Przyszły rozwój nauk em pirycznych może szalenie wzbogacić naszą w ie­

dzę o rzeczywistości, wszystko to jednak nie stanie i nie może

33 B ęd zie g o zresztą in te r e so w a ła n ie ty lk o p rzed m io to w a treść tego, co tam zd oła „ w y p a trzeć”, a le ta k że ep isto m o ło g iczn a i m eto d o ­ logiczn a stron a te g o „ w y p a tr y w a n ia ”.

160 K s. T. S ty czeń [40]

stanąć w poprzek tego, co um ysł dostrzega w pew nych jej koniecznych w ym iarach i strukturach. Treść tych „wglądów”

jest więc niezależna od doświadczenia.

Poprzednio· użyliśm y w yrażenia „względnie niezależna od doświadczenia” n a oznaczenie omawianego· ty p u wiedzy, in te­

lektualnej. Przytoczone przykłady pozw alają nam bliżej okre- lić znaczenie tej przydaw ki. Przez słowo „względnie” chcemy podkreślić, że naw et specyficznie intelektualne poznanie rze­

czywistości, w yrażające się w tw ierdzeniach ogólnych, ko­

niecznych i rzeczowych nie jest oderw ane od empirycznego ko ntak tu zmysłowego z poznaw aną rzeczywistością. Zazna­

czano to· raz po raz stw ierdzając, że um ysł „czyta” głębszą treść rzeczy, lecz nie bez udziału zmysłów, owszem zawsze p rzy ich współudziale, mianowicie w m ateriale dostarczanym przez zmysły. Innym i słowy solidaryzujem y się z trzeźw ym po­

glądem, sięgającym co najm niej czasów A rystotelesa, że wszel­

ki kontakt poznawczy ze św iatem ma. swe źródło w doświad­

czeniu zmysłowym. Tym samym stajem y na stanow isku tzw.

em piryzm u genetycznego, a na antypodach aprioryzm u gene­

tycznego· czyli skrajnego racjonalizm u (należy tu zwłaszcza innatyw izm ) zjawiającego się zresztą w różnych postaciach w ciągu dziejów filozofii. Nie uznajem y idei wrodzonych, w szczególności zaś danej rozumowi a priori od wszelkiego doświadczenia idei człowieka, doskonałego modelu czy wzor­

ca „homoi sapiens”, wszczepionego umysłowi niezależnie od rzeczywistych, „em pirycznych” ludzi stąpa jących po ziemi, tak iż — jak to się niekiedy twierdziło·— w ystarczyłoby tylko od­

powiednio operować tym i jasno i w yraźnie określonym i wzor­

cami, niczym ta lią k art, by otrzym ać w w yniku „modo geome- trico” różne możliwe kombinacje: wzorce doskonałe ludzkiego zachowania się, czy też system y recept czy norm postępowania (Np. racjonalistyczna „szkoła praw a n a tu ry ”). Równie bez­

podstaw ną z tych sam ych względów jest w iara w sui generis k ontakt poznawczy z „obiektywnie bytującym światem w ar­

tości”,. dom niem anym królestw em archetypów, ukonstytuow a­

nych przedm iotowo chociaż „poza sferą rzeczywistości” w ide­

[411 P ro b lem p ozn an ia p ra w a n a tu ra ln eg o 161

[411 P ro b lem p ozn an ia p ra w a n a tu ra ln eg o 161

W dokumencie Problem poznania prawa moralnego (Stron 32-51)

Powiązane dokumenty