• Nie Znaleziono Wyników

Problem poznania prawa moralnego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Problem poznania prawa moralnego"

Copied!
51
0
0

Pełen tekst

(1)

Tadeusz Styczeń

Problem poznania prawa moralnego

Studia Theologica Varsaviensia 6/1, 121-170

(2)

S tu d ia T heol. V arsav. 6 (1968) n r 1

TADEUSZ S T Y C Z E Ń SDS

PROBLEM POZNANIA PRAWA NATURALNEGO T r e ś ć : W prow ad zen ie; I. U za sa d n ien ie problem u; II. M etod olo­ giczn a ch a ra k tery sty k a p o zn a n ia p raw a n a tu ra ln eg o III. M ożliw ość

i sposób pozn an ia p raw a n atu raln ego; IV. M eta fizy k a jako p o d sta w a m eto d o lo g icz n ie p raw om ocn ego p ozn an ia p raw a naturalnego.

W p r o w a d z e n i e

Ciekawość ludzka koncentruje się zwykle na rzeczywistości i jej problem ach jako na swym przedmiocie. Szokujące jednak odkrycie, że podmiotowy obraz poznawczy tego samego frag­ m entu rzeczywistości może u różnych ludzi wyglądać zgoła odmiennie, odsłania przed poznaniem nowy, niemniej pasjo­ nujący przedm iot: samo poznanie i jego własne problemy. W ich rozwiązaniu widzi się naw et niekiedy w stępny w aru ­ nek rzetelnego form ułowania pytań adresow anych do rzeczy­ wistości, a w szczególności do badanego przez daną naukę jej aspektu. Okoliczność ta zadecydowała nie tylko o powstaniu ogólnej teorii poznania jako odrębnej nauki filozoficznej ale także o w yłonieniu się na m arginesie poszczególnych teorii naukow ych odpowiednich m etateorii czyli rozważań w stępnych m ających na celu teoriopoznawczą analizę i uprawomocnienie ich w łasnych założeń. Posiadanie tego aparatu świadczy o epi- stemologicznej dojrzałości i metodologicznej prawomocności danej dyscypliny naukowej, a obiektywna jego potrzeba jest chyba w prost proporcjonalna do ilości spraw spornych w jej obrębie.

(3)

122 Ks. T. S ty czeń [2]

Jeśli ta ostatnia, uwaga jest trafna, to trzeba uznać sytu­ ację na terenie teorii praw a naturalnego 1 za wysoce pod tym względem niezadowalającą, a może naw et wręcz niepokojącą. W przypadku bowiem filozofii praw a przedm iotem sporu jest już nie tylko ta czy inna teza, ale w prost epistemologiczna p ra­ womocność jej samej wziętej en bloc. K w estionuje się wręcz same podstaw y poznawcze jej egzystencji jako wiedzy racjo­ nalnej. W tym stanie rzeczy w ydaje się spraw ą pierw szorzęd­ nej wagi, a naw et jakim ś podstawowym wymogiem chwili, podjęcie próby przedstaw ienia ze strony filozofów praw a w y­ raźnie określonej m etateorii upraw ianej przez siebie dyscypli­

I. U z a s a d n i e n ie p r o b le m u

1 P o ję c ia „p ozn an ie p ra w a n a tu r a ln e g o ”, „teoria p ra w a n a tu r a l­ n e g o ”, „ filo zo fia p r a w a ” w ią żą się ś c iś le ze sobą. K ażda w y p o w ie d ź czy tw ie r d z e n ie c h a ra k tery sty czn e dla te o r ii p ra w a n a tu ra ln eg o czy filo z o fii p raw a im p lik u je sp e c y fic z n y d la sieb ie typ p ozn an ia, o k re­ ś lo n y k o n iec k oń cem p rzez sw ój przedm iot: p raw o n a tu ra ln e. K ażda z n ich w y ra ża p rzecież p o zn a n ie teg o praw a, a n ic ta k n ie s p e c y fi- k u je p ozn an ia jak jeg o w ła sn y p rzedm iot. — P r z y d a w k a „ n a tu ra ln e” w dw u p ie r w sz y c h o k reślen ia ch w y o d ręb n ia za w a rte w n ich r e fle k sje od ja k ic h k o lw ie k in n y c h rozw ażań nad p raw em , c z y li od p o za filo zo - ficzn ej nad n im r e fle k sji. Im p lik u je to — rzecz ja sn a , — że p raw o n a tu r a ln e jak o ta k ie m o że być p rzed m iotem je d y n ie filo z o fic z n e g o p o zn a n ia , ch ociażb y w n a jszerszy m ro zu m ien iu term in u „ filo z o fia ”, w ja k im np. u ż y w a m y go m ó w ią c o filo z o fii zd row ego rozsąd k u „ c z ło w ie k a z u lic y ”. Z teg o p ow od u p o m ija m y dod atek „ n a tu ra ln eg o ” w o k reślen iu „ filo zo fia p ra w a ”. B y ło b y to b o w iem o k r e śle n ie p le o - n a sty czn e. N ie trzeb a ch y b a dodaw ać jak śc iśle p o w ią za n ia łączą p o ­ z n a n ie p raw a n a tu ra ln eg o z filo z o fią m oraln ą cz y li etyką. N a tem at n ieo d zo w n o ści filo zo ficzn eg o p o d ejścia do e ty k i w szczeg ó ln o ści do

b ad an ia p raw a n a tu ra ln eg o por. m . i. F. M. S c h m ö l z : D as N a t u r ­

g e s e t z und sein e d y n a m i s c h e K r a f t , F reib u rg 1959, s. 5, 112— 114;

H. M i t t e i s , Ü b e r d a s N a tu r r e c h t, B erlin 1948, s. 28: G. M a n s e r ,

D as N a tu r r e c h t in th o m i s t i s c h e r B e le u c h t u n g , F reib u rg 1944, s. 58;

A. F. U t z : D ie K r i s e i m m o d e r n e n N a t u r r e c h t s d e n k e n ”, „D ie n eu e O rdnung” 5(1951) s. 219; U. L ü с k. D as P r o b l e m d e r a l l g e m e i n g ü l ­

t i g e n Ethik, H eid elb erg 1963; O. N i n k, M e t a p h y s i k d e s s i tt li c h G u ­ ten , Freiburg 1955; J. M a r i t a i n , M o r a l P h il o s o p h y , L on d on 1964

(4)

[3] P ro b lem p o zn a n ia p raw a n a tu ra ln eg o 123

ny. W ym agają tego względy zarówno m erytoryczne, w ew nętrz­ ne, — dopiero w w arunkach należytej samowiedzy metodolo­ gicznej można rzetelnie upraw iać daną gałęź nauki i odpowie­ dzialnie komunikować jej wyniki, ·— jak i względy zewnętrzne, apologetyczne, — przede wszystkim konieczność nadążania w odpowiednim rytm ie za innym i naukam i, a także um iejęt­ ność skutecznego, w razie potrzeby, okazywania jej pełno­ praw nego ty tu łu do obecności w ich gronie. Jesteśm y obecnie świadkami wyjątkowego, pedantycznego niem al uw rażliw ienia na zasadność komunikowanych nam tw ierdzeń czy zaleceń m oralnych i związanej ,z tym podejrzliwości względem wszel­ kich propozycji oblekających się w dostojne szaty naukowości, zwłaszcza gdy treść tych propozycji tchnie pewnym m aksy- m alizmem poznawczym. Stąd zrozumiała pasja zdzierania szat, ciągłego legitym owania, nieufania najbardziej naw et szacow­ nym ze względu na wielowiekową tradycję obywatelom kró­ lestw a Nauki, o ile nie są oni w stanie przedstawić na każde żądanie „dowodu” swej naukow ej tożsamości. W tej sytuacji zaniedbanie w zakresie w ylegitym ow ania w łasnej dyscypliny nader łatwo może być poczytywane za w yraz jej metodolo­ gicznej niemocy i za milczącą zgodę na wycofanie jej z dzie­ dziny poznania naukowego. Trudno, niestety, obronić niekiedy filozofów praw a przed zarzutem poważnego zaniedbania i zu­ pełnie niepojętej beztroski na tym odcinku 2. M. in. sym pto­ mem tego są znam ienne bezdroża dyskusji teoretyków praw a naturalnego na niedawnym spotkaniu w Salzburgu. Śledząc jej przebieg 3 odnosi się wrażenie, że honorowy jej uczestnik

2 T em u za n iep o k o jen iu d aje w y r a z ró w n ież a m ery k a ń sk i te o r e ty k p raw a n a tu ra ln eg o V. J. B o u r k e w a rtyk u le: N a t u r a l L a w , T h o -

m i s m a n d P r o f e s s o r N iels en , „N atu ral L a w F o ru m ” V (1960) s. 112— 119.

C h w a leb n y m w y ją tk ie m jest prof. J. K a l i n o w s k i b y ły d ziekan W yd ziału F ilo z o fii K U L. N a u w agę za słu g u je g łó w n ie jego T e o ria

p o z n a n i a p r a k t y c z n e g o , L u b lin 1960.

3 D o k ła d n y obraz tej d y sk u sji daje n am op racow an a p rzez F. M. S c h m ö l z a k sią żk o w a p u b lik a cja m a te r ia łó w teg o sym p ozju m : Das

(5)

124 K s. T. S ty czeń [4]

Hans Kelsen, czołowy reprezentant współczesnego pozyty­ wizmu prawnego, mógł tylko utw ierdzić się w swej negatyw nej ocenie upraw iania teorii praw a naturalnego, a to jedynie w sku­ tek braku um iejętności ekspozycji i obrony jego metodologii ze strony obecnych tam filozofów praw a. Ja k wiadomo w sierp­ niu 1962 r. zorganizowano w Salzburgu międzynarodowe sym ­ pozjum poświęcone roli praw a naturalnego w teorii państwa. O rganizatorem spotkania był In sty tu t N auk Politycznych przy Międzynarodowym Ośrodku Badań w Salzburgu, głównie zaś jego przewodniczący, dominikanin, O. F ranz-M artin Schmölz. Sympozjum to zgromadziło — rzec można — m eliorem partem filozofów i teoretyków praw a, głównie z niemieckiego obsza­ ru językowego 4. Przejaw iem postaw y dialogu ze stro n y orga­ nizatorów było poproszenie znanego teoretyka praw a, tw órcę tzw. „Szkoły W iedeńskiej” a obecnie profesora uniw ersytetów w Wiedniu, Kolonii i w B erkeley (USA), Hansa Kelsena, o w y­ głoszenie programowego referatu. Trzeba odrazu stwierdzić, że przez samo sform ułow anie głównej tezy swego referatu, zatytułowanego.: Die Grundlage der Naturrechtslehre, dał K el­ sen zebranym w yborną okazję do podjęcia niezw ykle in tere­ sującej i niezm iernie w takim zespole pożytecznej dyskusji. N iestety, sam'a okoliczność, iż dyskusja ta nie skoncentrow ała się w punkcie, w jakim w ydaw ała się przede wszystkim, — jeśli nie jedynie — sensowna, zdaje się świadczyć, że poza Kelsenem n ikt in n y nie dostrzegł zasadniczej intencji jego „w yzw ania”, albo dostrzegłszy, nie czuł się na siłach do pod­ jęcia walki.

R eferat K elsena — pom ijając szeroko rozbudowaną stronę historyczną — można scharakteryzow ać jako próbę wyekspo­ nowania epistemologicznych założeń doktryny o praw ie n atu ­

4 W sy m p o zju m obok w y m ie n io n y c h ju ż H. K e lse n a i F. M. S ch m ö lza w z ię li udział: E. V ö g elin (M onachium ), A. A u er (Salzburg), R. M arcie (W iedeń), Fr. A, v o n der H e y d te (W ürzburg), E. W elth y (W alberberg), A . V erd ro ss-D ro ssb er g (W iedeń), G. K a fk a (W iedeń), G. D el V ecch io (R zym ).

(6)

[5] P ro b lem p ozn an ia p raw a n a tu ra ln eg o 125

ralnym , by na tej podstaw ie ocenić z kolei jej w artość poznaw­ czą. W ywód zaczął się od stw ierdzenia, że im plikacją całej doktryny praw a naturalnego jest m etafizyczna teza o istnie­ niu Boga. Ze względu na charakter swego audytorium Kelsen mógł oczywiście liczyć na aprobatę tego tw ierdzenia i w opar­ ciu o ten k red y t wyznaczył m u następnie określoną lokatę w system ie praw a naturalnego: stanowić ma ono mianowicie naczelną przesłankę. W szystkie inne tw ierdzenia doktryny są już tylko jakąś konsekw encją tam tej p rz e sła n k i5. Stw ierdziw ­ szy to przystąpił z kolei do ujaw nienia i oceny im plikacji epi- stemologicznych tej przesłanki wyjściowej. Otóż jej epistemo- logiczny charakter jest — zdaniem Kelsena — tego typu, że staw ia ją zupełnie poza zasięgiem tych narzędzi poznawczych, przy pomocy których na terenie racjonalnej wiedzy rozstrzyga się o prawdziwości tw ie rd z e ń 6. Uznanie jej nie jest zatem spraw ą wiedzy, lecz w iary. Ponieważ jednak ranga metodolo­ giczna danej teorii, czyli logicznie powiązanego zespołu tw ier­ dzeń, nie może być wyższa od rangi epistemologicznie najsłab­ szej przesłanki, przeto cała teoria praw a naturalnego wywo­ dząca się z przesłanki opartej na w ierze spada do jej pozio­ mu. W szystkie więc bez w yjątku tw ierdzenia w yrażające treść

5 R efera t K e lse n a za m ieszczo n y zo sta ł w w y żej w y m ie n io n e j p u ­ b lik a c ji F. M. S c h m ö l z a : D a s N a t u r r e c h t in d e r p o li ti s c h e n T e o ­

rie, ss. 1— 37. Z araz n a w stę p ie . K e lse n zw ię ź le fo r m u łu je w ła sn e sta n o w isk o :„D ie G ru n d lage der N a tu rrech tsleh re, das ist die A n tw o rt a u f d ie F rage: u n ter w e lc h e r V o ra u ssetzu n g a lle in m an die G eltu n g e in e s e w ig e n , u n v erä n d erlich en , der N atu r im m a n en ten R ech ts a n ­ n eh m en kan n ; so dass, w e r — w ie ich — d iese V o ra u ssetzu n g n i c h t a n n eh m en zu k ö n n en g la u b t, au ch ih re K o n sek w en z n ich t an n eh m en kann. D ie se V o ra u ssetzu n g ist, w ie ich zu zeigen v e r su c h e n w erd e, der G l a u b e an e in e g e r e c h te G o tth eit, deren W ille der v o n ihr g e sc h a ffe n e n N atu r n ic h t nur tr a n sse n d e n t, son d ern au ch im m a n en t ist. Ü b er die W ah rh eit d ieses G lau b en s zu d isk u tieren , is t v ö llig au s­ sich tlo s. W eder w e r d issen G lau b en hat, n o ch w er ih n n ich t hat, k an n durch r a tio n a le A rg u m en te v o m G e g e n te il ü b erzeu gt w e r d e n ”. (W szystk ie p o d k reślen ia p ochodzą od K elsen a ), zob. op. cit. s. 1.

(7)

126 Ks. T. S ty czeń [6]

praw a naturalnego są tezam i w iary, propozycjami apelującym i do religijnej postaw y swych adresatów 7. N egatyw nym rów no­ ważnikiem tej tezy jest ■— jak widzimy ■— całkowita dyskwa­ lifikacja w artości poznawczej $eorii praw a naturalnego czyli elim inacja tej ostatniej z dziedziny rzetelnego, odpowiedzial­ nego, intersubiektyw nie komunikowalnego poznania czyli od­ mówienie jej po prostu naukowości, naw et w szerokim tego słowa rozumieniu. Teza ta, — można ją ująć krótko jako odpo­ wiedź: „Nie!” na pytanie: „Czy możliwe jest poznanie praw a naturalnego” ■— stanowi clou w ystąpienia Kelsena w Salz­ burgu.

Po takim frontalnym ataku na metodologiczną prawomoc­ ność reprezentow anej przez zebranych dyscypliny należało oczywiście oczekiwać jakiejś solidnej, zdecydowanej odprawy. K to jednak na to liczył, tego spotkał srogi zawód. Jak w yglą­ dała reakcja audytorium ? Można było z góry przewidzieć, że upomni się ono przede wszystkim o zatartą przez Kelsena róż­ nicę pomiędzy ściśle filozoficznym a „fideistycznym ” uznaniem przesłanki wyjściowej 8 czyli tezy o istnieniu Boga. Uczynił to A. A uer protestując zdaniem: „Das ist kein N aturrecht, son­ dern ein G laubensrecht” 9. Otóż skwitowanie tej uwagi przez

7 tam że, s. 117.

8 P o z o sta w ia m y tu na b oku w c a le sk ąd in ąd n ieb a g a teln ą sp raw ę, że au d y to riu m b ez g ło su p ro testu p o zw o liło sob ie „ w m ó w ić”, iż' teza „ is tn ie je B ó g ” sta n o w i p u n k t w y jśc ia teo rii p raw a n a tu ra ln eg o , n ie zaś p u n k t d o jścia w p ro cesie „ o sta te c z n o śc io w e g o ”, red u k cy jn eg o u za­ sa d n ien ia cz y li „ u lty m a ty w n e g o ” w y ja śn ia n ia fa k tó w , d an ych do­ ś w ia d czen ia m oraln ości. U ję c ie K elsen a , na k tó re au d y to riu m m ilcząco w y ra zić s ię zd ało aprobatę, su g eru je ja k o b y teoria p raw a n a tu ra ln eg o b y ła d ed u k cy jn ie w y p ro w a d za ln a z m e ta fiz y k i (teodycei). R zecz jasna, w ro zu m ien iu K elsa n a je s t to po p rostu relacja z p o g lą d ó w z w o le n ­ n ik ó w p raw a n a tu ra ln eg o . Isto tn ie, ten m y ln y p ogląd p ok u tu je n ie ­ m a l p o w sz e c h n ie w śró d ety k ó w , filo z o fó w praw a. P rzestrzeg a przed n im m . in. J. M a r i t a i n w sw y c h u w a g a ch k r y ty c z n y c h do k sią żk i S. Ś w ie ż a w sk ie g o i J. K a lin o w sk ieg o : La p h il o s o p h i e à l’heure d u

Concile, „ N ova et v e te r a ” (1966) s. 249.

9 F. M. . S c h m ö l z : D a s N a t u r r e c h t in d e r p o li ti s c h e n Theorie, s. 118.

(8)

[7] P ro b lem p o zn a n ia p raw a n a tu ra ln eg o 127

Kelsena powiedzeniem: „Diese D ifferenzen spielen fü r mich nicht die geringste Rolle” 10 prowokowało w prost do ustaw ienia całej dalszej dyskusji na jedynie sensownej dla tego spotkania płaszczyznie, tj. na płaszczyźnie metodologicznej. W niej bo­ wiem tkw iła causa causarum w szystkich innych ujaw nionych w tym spotkaniu nieporozumień i kontrow ersji. Próba ich usu­ w ania bez usunięcia podstawowej „aw arii” była zabiegiem w znacznej m ierze chybionym. Nie należało więc żadną m iarą poprzestać na słusznym lecz czysto deklaratyw nym ze stron y Auera stw ierdzeniu różnicy pomiędzy filozoficznym i teolo­ gicznym (religijnym) uznaw aniem podstaw y praw a n atu raln e­ go. Przeciwnie, należało jasno i w yraźnie określić, na czym polega ta różnica, czyli trzeba było innym i słowy podać do­ kładną charakterystykę różnicującą i specyfikującą poznanie filozoficzno-prawne. Należało następnie wskazać jego realne podstaw y na gruncie norm alnego wyposażenia poznawczego człowieka, poddając równocześnie analizie krytycznej arg u ­ m entację, na której strona przeciw na oparła swą negatyw ną ocenę teorii praw a naturalnego. Krótko: należało dokonać za­ sadniczej konfrontacji metodologicznych założeń obu stanowisk, jak również „próby sił” argum entów stojących za jednym i drugim. Dawała do niej doskonałą szansę programowo wyzy­ wająca postawa Kelsena. Szansy tej, niestety, nie w ykorzysta­ no. Dyskusję urw ano dokładnie w punkcie, w którym jedynie było w arto ją rozpocząć i dla którego było w ogóle sensowną rzeczą fatygować Kelsena do Salzburga. Dlaczego tak się stało? W ydaje się, że żadna z nasuw ających się odpowiedzi na to py­ tanie nie przyniosłaby zaszczytu filozofom praw a obecnym na salzburskim sympozjum. A przecież spotykam y wśród nich nazwiska o uznanym autorytecie. Czyż to nie dość, by wyrazić niepokój co do zaawansowania refleksji metodologicznej we współczesnej filozofii praw a w ogóle? Naiwnością oczywiście byłoby sądzić, że prezentacja własnego stanowiska metodolo­ gicznego skłoni autom atycznie przeciwnika do jego przyjęcia

(9)

128 K s. T. S ty czeń [8 ]

i porzucenia własnego. Wolno jednak i trzeba sobie założyć program -m inim um , w ykluczający sytuację, by przeciw nik od­ chodził z dyskusji przeświadczony, że jego p artn er nie b a r­ dzo, — albo naw et wcale nie, — je st świadom tego, „na czym siedzi” . Przeciw nik może odejść „nienaw rócony”, ale przeko­ nany, że jego p artn e r jest doskonale świadom swych założeń metodologicznych i wie dlaczego przy nich obstaje. Przeciw ­ nik winien także wiedzieć, że jego p artn e r nie dlatego nie po­ dziela jego poglądów, że ich nie zna, lecz ich nie podziela, m i­ m o że je zna, a nawet... właśnie dlatego, że je zna. Można so­ bie darować w yw iad z Kelsenem. Bez tego wiadomo, że salz­ burskiem u spotkaniu daleko było do urzeczywistnienia tego minimum . Wszakże mimo swych braków, a może naw et dzięki nim, spełniło ono rów nież na interesującym nas odcinku pozy­ tyw ną rolę. Uczucie niedosytu i zawodu, jakie nam pozostawia, spraw ia bowiem, że tym bardziej dotkliwie uświadam iam y so­ bie i doceniamy potrzebę kultyw ow ania refleksji metodologicz­ nej, potrzebę ustawicznego i metodologicznie wyostrzonego spoglądania na założenia poznawcze własnej dyscypliny i na nią samą w świetle pytań, które nam ją chcą zakwestionować. To paradoksalne lecz prawdziwe, że pozycja danego poglądu jest tym mocniejsza, im bardziej świadoma tego wszystkiego, co mogłoby ją naruszyć. Przekonania i poglądy oderwane od pytań, które je zrodziły, stają się w yrw ane ze swej n aturalnej gleby. Nie widząc ich w tym n aturalnym dla nich kontekście, zatraca się tym samym jedynie właściwą perspektyw ę dla oce­ n y ich w artości poznawczej. Bez tej perspektyw y można rów ­ nie łatw o w artość tę przecenić, jak i jej niedocenić. W jed­ nym i drugim przypadku umożliwia się łatw e — choć pozorne w gruncie rzeczy —· sukcesy przeciwnikom, um iejącym skw a­ pliwie i ze skutkiem w ykorzystać dezorientację. Przykładem znowu salzburskie sympozjum. Dobrze więc, że te podstawowe pytania ■— problem y ktoś ciągle przypomina, a naw et domaga się dla bardziej czy m niej słusznych, lub naw et zgoła urojo­ nych racji ·— innej niż proponowana przez nas odpowiedzi. J e ­ dynie właściwą w takiej sytuacji postawą jest śmiałe, odważne

(10)

[9] P ro b lem p o zn a n ia p ra w a n a tu ra ln eg o 129

podjęcie problem u w całym jego nowym, aktualnym kon­ tekście, w łączając w to uw ażną analizę racji, jakie podano za odmiennym jego rozwiązaniem i przebadanie czy racje te rze­ czywiście skłaniają do rew izji dotychczasowego stanowiska. W sytuacji zakwestionowania w artości poznawczej teorii p ra­ wa naturalnego w ypada więc podjąć pytanie, które przypom ­ niał filozofom praw a nie tylko Kelsen, ale które od dłuższego już czasu jest z negatyw ną intencją wypowiadane przez jeden z najżyw otniejszych współcześnie kierunków myśli, przez neo- pozytywizm, mimo tego wszytkiego, a naw et w brew tem u wszystkiem u, co się mówi na tem at tzw. „odrodzenia praw a naturalnego” n . Potrzeby jego podjęcia nie trzeba chyba już

11 Z w ra ca n a to u w a g ę m . in. A. F. U t z: D ie K r i s e i m m o d e r n e n

N a t u r r e c h t s d e n k e n . „D ie n eu e O rd n u n g” 5 (1951) s. 201; w y p r a c o w a n ia

w ła sn e j m e ta te o r ii p ra w a n a u tra ln eg o dom aga s ię od to m istó w К. N i e l s e n w a rty k u le: A n E x a m i n a t i o n of t h e T h o m i s t i c T h e o r y of

th e N a tu r a l L a w , „N a tu ra l L a w F o ru m ” 44 (1959). J em u w ła śn ie p ró ­

b u je o d p o w ied zieć V. J. B o u rk e w c y to w a n y m w y ż e j a r ty k u le, zob. p rzy p is 2. N ie b y w a łe m u w z r o sto w i św ia d o m o ści p ra w a n a tu ra ln eg o w la ta c h o sta tn ie j w o jn y i w o k resie p o w o je n n y m n ie to w a r z y sz y ł p ro p o rcjo n a ln y do n ieg o w z r o st te o r e ty c z n e j r e fle k s ji nad p ra w em n a tu ra ln y m , a n i te ż — n a m ia rę „ w y z w a n ia ” — w z r o st r e fle k s ji o ch arak terze m e ta teo rety czn y m . Z n am ien n e, że w dobie n ie s p o ty k a ­ n ego na ta k ą s k a lę k ie d y k o lw ie k w h is to r ii „sp o łeczn eg o z a m ó w ie ­ n ia ” n a teo rię p ra w a n a tu ra ln eg o , i w w a ru n k a ch jak n ajb ard ziej sp r z y ja ją c y c h n a d a n iu jej m eto d o lo g icz n ie za d o w a la ją cej p o sta ci, za­ m ia st o czek iw a n ej teo rii p ra w a n a tu ra ln eg o , p o ja w iły się za d ziw ia ją co zw a rte i k o n se k w e n tn e p rezen ta cje sta n o w isk d ia m etra ln ie w z g lę d e m n iej p r z e c iw sta w n y c h . T o w ła śn ie w ty m o k resie sfo r m u ło w a n e n ieco w c z e śn ie j p rzez K e lse n a id ee p o z y ty w iz m u p ra w n eg o zn a jd u ją n o w e dla sie b ie o p a rcie w e m o ty w iz m ie a k sjo lo g iczn y m , k tó r e g o nad w y ra z s u g e s ty w n ą e k sp o zy cję d aje z w ła szcza d zieło Ch. S t e v e n s o n a:

E th ics a n d L a n g u a g e z roku 1944. S w eg o rod zaju „m ow ę p o g rzeb o ­

w ą ” d la te o r ii p ra w a n a tu ra ln eg o g ło s i H . R e i c h e n b a c h w k sią ż ­ ce; T h e R is e of S c ie n t if ic P h il o s o p h y , L os A n g e le s 1952. Por. z w ła ­ szcza ro zd zia ły 4 i 17. E m o ty w izm sta ł się w w ię k sz y m lu b m n ie jsz y m sto p n iu „ filo z o fią ” w sp ó łc z e sn e j tzw . s z k o ł y a n g lo s a s k ie j , ch ociaż j e ­ den z jej cz o ło w y c h rep r e z e n ta n tó w B . R u s s e l l m ia ł s ię w y ra zić,

(11)

130 Ks. T. S ty czeń

więcej dowodzić. Owszem, uspraw iedliw ienia domaga się ra ­ czej postawa przeciwna, postawa dalszego jego lekceważenia i ignorowania.

Rozważania tu ta j przeprowadzane, a m ające za przedm iot problem ' możliwości poznania praw a naturalnego, nie p rete n ­ dują oczywiście do w yczerpania tak rozległego zagadnienia. M ają one ch arakter szkicowy, fragm entaryczny. Chodzi w nich nie tyle o same rozwiązania i uzasadnienia, ile o wskazanie dróg do nich prowadzących, a bardziej jeszcze o samo uświa­ domienie sobie sensu podstawowych pytań i ich zestawienie w w ew nętrznie zw arty zespół, stanow iący problem atykę poz­ nania praw a naturalnego. Być może samo konsekw entne uło­ żenie pytań wskaże drogę do właściwych rozwiązań i uzasad­ nień...

Problem em centralnym jest dla nas pytanie: czy możliwe jest poznanie praw a naturalnego? Sens tego pytania rozum ie­ m y tu odpowiednio szeroko. Chodzi nam mianowicie o możli­ wość takiego poznania, które jest im plikowane przez każdą wypowiedź czy tw ierdzenie, m ające za przedm iot praw o n atu ­ ralne w obiegowo przyj ętym znaczeniu tego ostatniego. W ta ­ kim ujęciu pytanie o możliwość poznania praw a naturalnego może być więc równoważne pytaniu o możliwość zbudowania teorii praw a naturalnego 12, a więc w zasadzie również i

filo-iż na progu k o m o ry g a zo w ej trudno p o w a żn ie u w ażać za sw e e t y c z n e ,

c r e d o zasad ę: d e g u s t i b u s n il d i s p u t a n d u m .

12 F ilo z o fia p ra w a w y r a sta b o w ie m n a g leb ie p o to czn eg o p o zn a ­ n ia p ra w a n a tu ra ln eg o . O w szem , „co do tr e ś c i”, co do sw e g o p rzed ­ m io tu , p o k r y w a się o n a w zasad zie ze „ zd ro w o ro zsą d k o w y m ” p o zn a ­ n iem p raw a n a tu ra ln eg o . To n ie filo z o f p ra w a stw a rza dopiero i w y ­ m y ś la so b ie p rzed m iot, on go z a sta je jak o coś, co n a rzu ca się ju ż z o k reślo n y m i zn a m io n a m i jeg o sp o n ta n iczn em u p ozn an iu . Ja z d e­ rzam się z „p raw em m o ra ln y m w e m n ie ” (K ant). R óżn ica m ięd zy filo z o fe m „ za w o d o w y m ” a „ szarym c z ło w ie k ie m ” czy „ch łop sk im f ilo ­ z o fe m ” d oty czy w ię c przede w sz y stk im n ie teg o , с o (przedm iotu, treści), le c z b ard ziej teg o , j а к (m eto d y doch od zen ia i u za sa d n ia ­ nia): n ie teg o co p ozn aje, a le raczej têg o jak p o zn a je to , co p ozn aje, i w ja k im celu . J ed y n ą różn icę sta n o w i ty lk o to, że „szary cz ło ­

(12)

[И ] P ro b lem p o zn a n ia p raw a n a tu ra ln eg o 131

żofii m oralnej, e ty k i13. Rzecz jasna, zasadna odpowiedź po­ zytyw na na pytanie: Czy poznanie praw a naturalnego jest możliwe? — zakłada wskazanie i uprawom ocnienie m etody te­ go poznania czyli, innym i słowy, pozytyw ną odpowiedź na py­ tanie: Ja k jest możliwe poznanie praw a naturalnego? 14. Ze względu więc na tę ścisłą zależność w ew nętrzną obu pytań mo­ żemy je ująć w postaci jednego, złożonego pytania: Czy i w ja­

ki sposób jest m ożliwe poznanie prawa naturalnego? W tej właśnie postaci będzie ono stanowić główny problem niniej­ szych refleksji. Zanim jednak postaw im y te n problem, m usim y koniecznie sprecyzować sam ch arakter tego poznania, o którego możliwość się pytam y, czyli określić jego w łasną swoistą fizjo­ nomię metodologiczną. Bez tego poprzedzającego zabiegu nie wiedzielibyśm y po prostu o możliwość c z e g o się pytamy. Główne pytanie niniejszego studium m usim y zatem poprze­

w ie k ” sta w ia zad an ia (cele) sw e m u p o zn a (w a )n iu p ra w a n a tu r a l­ nego ze w z g lę d ó w p ra k ty czn y ch . D la filo z o fa „ z a w o d o w eg o ” sta ją s ię on e' „ celem d la s ie b ie ”.

13 Zob. p rzyp is. 1.

14 Zob. k o ń c o w e u w a g i w p rzy p isie 12. N a su w a się tu p e w n a an a­ lo g ia p o m ięd zy p o ru szo n y m tam p ro b lem em a p ro b lem em istn ie n ia św ia ta zew n ętrzn eg o z jeg o id e a lis ty c z n y m ro zw ią za n iem . Np. dla prof. In g a rd en a „ p o czu cio w o ” n ie m a i b yć n ie m o że żad n ego p ro b lem u co do tego, czy św ia t zew n ę tr z n y is tn ie je czy n ie istn ie je . N a le ż y się jed n ak zgod zić z P ro feso rem , iż m oże b yć p r a w d ziw ą u d ręk ą te o r e ­ ty czn ą dla k ogoś p y ta n ie, ozy p rzek o n a n ie o is tn ie n iu św ia ta da się p oprzeć ja k im ś n ie do od p arcia a rgu m en tem . G d yb y się k o m u ś „po­ sz c z ę śc iło ” w ó w c z a s r o zstrzy g n ięcie p ro b lem u „jak ”, d ałob y ty m s a ­ m y m r o zstrzy g n ięcia p ro b lem u „czy”.

(13)

132 K s. T. S ty czeń [12] dzić pytaniem : Czym jest poznanie prawa naturalnego, jaki

jest jego specyficzny charakter m etodologiczny, specyficzne dlań m etodologiczne znamiona? Znając odpowiedź na to py­ tanie, czyli wiedząc na czym polega specyfika tego poznania, możemy dopiero zasadnie postawić główne pytanie: Czy w łaś­ nie w tej swej specyfice jest ono — i jak jest — możliwe?

Trzeba by się z kolei rozejrzeć za sposobami rozstrzygnię­ cia naszych pytań: w stępnego i głównego. J a k ted y 1° określić specyfikę poznania praw a naturalnego? Chyba poprzez przed­ miot, którego to poznanie m a dotyczyć. Wszak w ydaje się, że nic tak nie determ inuje danego typu poznania ja k przedmiot, którego dotyczy to poznanie. Jak następnie 2° rozstrzygnąć pytanie: czy i jak jest możliwe poznanie praw a naturalnego? Chyba konfrontując wyposażenie poznawcze właściwe czło­ wiekowi jako człowiekowi, jego możliwości, z tą specyfiką poz­ nania: jej w arunkam i i wymogami, jakie na nie nakłada w da­ nym przypadku jego w łasny przedm iot, w naszym przypad­ ku — praw o naturalne. Mamy zatem najogólniejszy zarys pro­ blem atyki, m am y także najogólniejszy zarys m etody postępo­ wania.

II. M etodologiczna charakterystyka poznania prawa naturalnego

Pierw sze więc zadanie, polega na ustaleniu specyfiki poz­ nania praw a naturalnego. Nie będziemy z tym m ieli większych trudności pam iętając, że nie co innego, lecz przedmiot, któ­ rego poznanie jest poznaniem decyduje zasadniczo o specy­ ficznym profilu metodologicznym tego poznania. „Wedle sta­ w u grobla”. Nie można słuchem poznawać barw , ani też dźwię­ ków poznawać wzrokiem. Przedm iot narzuca niejako a priori określone w arunki, jakie poznanie m usi spełnić, by mogło ono być w ogóle poznaniem tego w łaśnie przedm iotu. Otóż ten ko­ nieczny związek łączący poznanie z przedm iotem stanowić bę­ dzie podstawę wyjściową naszych ustaleń dotyczących cha­ ra k te ru poznania praw a naturalnego.

(14)

[13] P ro b lem p o zn a n ia p ra w a n a tu ra ln eg o 133

W tym punkcie jednak w ydaje się zagrażać całemu na­ szemu przedsięwzięciu groźba błędnego koła. Oto chcemy cha­ rakteryzow ać specyfikę poznania praw a naturalnego w opar­ ciu o przedm iot: praw o n aturalne, czyniąc w łaśnie problem z możliwości jego poznania! Czy nie zakłada się tu już znajo­ mości tego, czego poznanie, a naw et sam ą jego możliwość chce się dopiero badać? Trudność ta, typow a dla tego rodzaju sy ­ tuacji, okazuje się jednak pozorna. Wychodzimy z niej w pro­ wadzając zasadnicze dla całej spraw y rozróżnienie pomiędzy znajomością czy poznaniem treści badanego przedm iotu, a stw ierdzeniem czy poznaniem jego istnienia. Tylko pierwsza jest dla naszych celów — na tym etapie — niezbędna i zało­ żona, stanow iąc p u n kt w yjścia a n a liz y 15. Znajomość ta jest zaś możliwa z zachowaniem n eu traln ej w zasadzie pozycji w spraw ie istnienia przedm iotu. Tymczasem spraw a możli­ wości poznania tego przedm iotu — o jakie tu nam chodzi — jest przede wszystkim spraw ą możliwości rozstrzygnięcia ist­ nienia „zneutralizow anego” w punkcie w yjścia przedm iotu. Dzięki tem u rozróżnieniu można z sensem upraw iać refleksję metodologiczną nad poznaniem przedm iotów czysto możli­ wych czy hipotetycznych, tak jak można opracować naw et w szczegółach m etodę zabezpieczenia się czy też odpowiednie­

13 C isną s ię sa m e na u sta w ty m m ie jsc u sło w a P a sc a la z T r a k t a t u

o p r ó ż n i: „ n ie m a ża d n eg o k o n ieczn eg o zw ią zk u m ięd zy z d e fin io w a ­

n iem ja k ie jś rzeczy a stw ie r d z e n ie m jej is tn ie n ia ”, p o n iew a ż „z je d ­ n a k im p o w o d zen iem m ożn a z d e fin io w a ć rzecz n ie r z e c z y w istą i rzecz p r a w d z iw ą ”. C yt. za A . B é g u i n : P a s c a la p o r t r e t w ł a s n y , W arszaw a 1963, s. 10. P rzech od ząc na n asz te r e n p o w ie m y , że K elsen d y sp o n o w a ł w y r a ź n ie o k reślo n ą id eą p ra w a n a tu ra ln eg o , id eą p o zn a n ia p ra w a n a ­ tu ra ln eg o . R zecz w ty m , ż e n ie p r zy zn a w a ł im r e a ln e g o b ytu. T ra fn ie za u w a ża E. M. S c h m i t t : „K elsen ... h a t d u rch au s das G ru n d a n lieg en der N a tu rrech tsleh re b e g r iffe n , n ä h m lich dem g e sa m te n R ech t das tr a ­ g en d e F u n d a m en t, d ie e in h e itlic h e Z ie lstr e b ig k e it u n d d en n o rm a tiv en C h arak ter zu sic h e r n ”. P or. te jż e autorki: R e c h t u n d V e r n u n ft . Ein

B e it r a g z u r D is k u s s io n ü b e r d ie R a t i o n a l i t ä t d e s N a tu r r e c h ts , H e id e l­

(15)

m Ks. T. S ty czeń [14]

go obcowania z istotam i wyposażonymi w przypuszczalne ty l­ ko lub zgoła wyim aginowane właściwości, (jak np. domniema­ ni mieszkańcy św iata w powieści Wellsa „W ehikuł czasu”). Okoliczność ta stanowi m. in. w arunek sine qua non naw iąza­ nia kontaktu dyskusyjnego teistów z ateistam i (ci ostatni prze­ cież wiedzą o „co” im chodzi!), a na innym poziomie antyno- mistów ze zw olennikami praw a naturalnego. H. Kelsen dobrze w iedział w Salzburgu, jakiego rodzaju przedm iot zwolennicy praw a naturalnego chcą umieścić w zasięgu poznania racjonal­ nego, gdy stwierdził, że może on być jedynie przedm iotem w ia­ ry, nie poznania!). I jedni i drudzy dysponują dostatecznie określoną „w izją” przedm iotu. Spór zaś dotyczy tego, czy tak określony przedm iot jest dostępny tym narzędziom poznania, jakimi dysponują ludzie i czy — w rezultacie — tw ierdzenia o nim są zasadne, racjonalne, czy też stanow ią przedm iot w ia­ ry lub naw et w ytw ór fantazji. Innym i słowy, naw et z prze­ ciwnikami teorii praw a naturalnego można się porozumieć co do sposobu rozum ienia „ n atu ry ” tego praw a 16, a następnie co do określenia w arunków , jakim i m usiałoby się odznaczać poz­ nanie, pretendujące do jego ujęcia. K ontrow ersje dotyczą właściwie dopiero spraw y możliwości tego poznania, jego urzeczyw istnienia na gruncie faktycznego wyposażenia po­ znawczego człowieka, czyli koniec końcem możliwości roz­ strzygnięcia — w pierw szym rzędzie — problem u istnienia je­ go przedm iotu.

16 R zecz jasn a, i na ty m od cin k u m ogą z a istn ie ć sp ory, a le są o n e m o ż liw e ró w n ie ż w gro n ie zw o le n n ik ó w p raw a n atu raln ego. In n y m i s ło w y m ogą on e p rzeb iegać „ sk o śn ie ” do p o d sta w o w eg o p od ziału na z w o le n n ik ó w i p r z e c iw n ik ó w p raw a n atu raln ego. P rzy k ła d em tak iej d y sk u sji „ są sie d z k ie j” je s t spór w śró d filo z o fó w i te o lo g ó w o in te - le k tu a listy c z n e lu b w o lu n ta r y s ty c z n e u jęcie is to ty p raw a n atu raln ego. W o lu ta r y sty c z n e sk rzy d ło rep rezen tu ją m. in. W. O ckham , P . d’A illy , G. B iel; in te le k tu a lis ty c z n e D. Soto, L eib n iz, V asq u ez; p o śred n ie s t a ­ n o w isk o za jm u je m. in. św . T om asz z A k w in u . G. M a n s e r : op. cit.

D a s N a t u r r e c h t in t h o m i s t i s c h e r B e le u c h t u n g , F reib u rg 1944, zw ła szcza

(16)

[15] P ro b lem p ozn an ia p ra w a n a tu ra ln eg o 135

Jako p u nkt w yjścia dla ustalenia znamion epistemologicz- nych poznania praw a naturalnego możemy zatem wziąć rów ­ nie dobrze określenia jego przedm iotu: praw a naturalnego, przedstawione przez jego zw olenników 17, jak też korzystać z określeń jego przeciwników 1S. N ajlepiej zaś będzie wyjść od tego, od czego zaczynają — akceptując lub negując jego przed- miotowość — jedni i drudzy, mianowicie od charakterystyki treści poznania potocznego, w yrażającej się w słowach czy m yślnych tylko enuncjacjach typu: „Coś m nie wobec w szyst­ kich obowiązuje”, bądź też „Coś wszystkich, więc i ciebie, wo­ bec mnie obowiązuje” 19. Co stanowi swoiście wspólną zaw ar­ tość tego typu „doświadczeń”, znaczoną obiegowo term inem „praw o n atu ra ln e”? To co się w treści pojęciowej konotowa- nej przez to określenie w ybija na czoło to jej „intencjonalne” odniesienie (podobnie jak w przypadku idei Boga) do porząd­ ku rzeczywistego, egzystencjalnego 20.

Przedm iot zw any praw em naturalnym („Coś... obowiązuje”) jest dany w powszechnym doświadczeniu ludzi jako rzeczy­

17 S z c zeg ó ln ie in te r e su ją c y jest p rzeg lą d o k reśleń p ra w a n a tu r a l­ nego w cyt. w y ż e j k sią żce E. M. S ch m itt, op. cit. ss. 33— 34.

is P rzy k ła d em d efin icja p raw a n a tu r a ln e g o w p o z y ty w is ty c z n ie in ­ sp ir o w a n y m D i c t i o n a r y of P h i l o s o p h y D. R u n e s a, N e w Y ork 1960, h a sło „N a tu ra l L a w ”, s. 266.

19 D la c e ló w n a w ią z y w a n ia d y sk u sji z a n ty n o m ista m i m ożn a „ zn eu ­ tr a liz o w a ć ”, w z ią ć przed n a w ia s rea ln o ść p rzed m iotu , do k tó reg o to p o zn a n ie się odnosi. N ie m ożn a jed n a k brać przed n a w ia s sam ego „od­ n ie s ie n ia ” te j tr e śc i do rea ln eg o porządku. O d n iesien ie to b o w ie m s t a ­ n o w i jed en z k o n sty tu ty w n y c h e le m e n tó w tej treści. M ożna je u w ażać za b ezp rzed m io to w e, a le n ie m o żn a go n eg o w a ć, n ie n a ru sza ją c sam ej „ d e fin ic ji” p ra w a n a tu ra ln eg o . N a su w a się tu zn o w u a n a lo g ia z „ id eą ” B ó stw a . M ożna n ie p o d ziela ć sta n o w isk a św . A n zelm a w sp ra w ie w a r ­ to śc i jeg o d ow od u istn ie n ia B oga, a le n ie p odobna zap rzeczyć, że „rdzeń” tej „ id e i” sta n o w i jej o d n ie sie n ie do p orządku eg zy sten cja ln eg o .

20 A n ty n o m ista n ie n eg u ją c in te n c jo n a ln e g o o d n ie sie n ia do rze­ c z y w isto śc i tk w ią c e g o w sam ej treści p o jęcio w ej p ra w a n a tu ra ln eg o p o sta ra się o c z y w iśc ie o ta k ą jej w y k ła d n ię , k tóra ok aże b ezp rzed ­ m io to w o ść, ilu zo ry czn o ść tego o d n iesien ia . A n ty n o m ista b ęd zie za w sze dodaw ał: „Jak się lu d zio m zdaje, ja k s ię łu d zą ...”.

(17)

136 K s. T. S ty czeń [16]

wistość obiektywna, staw iająca im jakiś „opór”. Ludzie odbie­ ra ją tę rzeczywistość jako zaadresow aną jedynie do nich: „Coś m nie wobec wszystkich... coś wszystkich wobec m nie obowią­ zuje” . Z drugiej jednak strony czują, że rzeczywistość ta jest od nich niezależna, że nie m ają nad nią władzy. W spomniane „zaadresowanie” polega na tym , że rzeczywistość ta jest jakoś „w pisana” w człowieka, w ykreśla specyficzną dlań stru k tu rę, w ykreśla swoiście w spólne ry sy ludzkiego „ja”. Człowiek z tą stru k tu rą się rodzi, a naw et się w niej rodzi. Do tego stopnia jest ona jego własna. Równocześnie jednak jest on świadom, iż nie m iał najm niejszego wpły^wu na to, że je st w łaśnie czło­ wiekiem, osobą, a nie rzeczą. D ojrzewając uświadam ia sobie siebie w sobie jako kogoś, a nie coś, odczytuje w sobie swą spe­ cyficznie ludzką stru k tu rę jako sobie daną, przydzieloną, w so­ bie zastaną. Na tym ostatnim polega niezależność owej rze­ czywistości od człowieka. Niezależność ta jest odczytywana ja ­ ko wielowymiarowa, podobnie zresztą jak jej „zaadresowanie” do człowieka. Jedno i drugie zaś zdaje się wiązać z wielowy­ miarowością samej stru k tu ry człowieka. I tak np. jest ona za­ adresow ana do um ysłu. Tylko on może ją odczytać, zako­ m unikować mi, że „coś m nie w ogóle i co — obowiązuje”. Ale równocześnie je st ona od um ysłu niezależna, nie jest ona tw orem jego imaginacji, fantazji. On ją czyta i „pochw ytuje”, lecz nie zmyśla, czy wymyśla. Jego funkcja jest funkcją prze­ kazyw ania i obwieszczania tej skierowanej ku m nie rzeczy­ wistości: „Nie pozwala ci na to tw oja ludzka godność”. „Nie można wziąć urlopu od bycia człowiekiem!” 21. Rzeczywistość ta jest następnie zaadresow ana do strony dążeniowej człowie­ ka, zwłaszcza do jego woli. „Pochwycona” przez umysł, u jęta przez poznanie, w yw iera swoisty „nacisk” na wolę, w ykreśla­ jąc człowiekowi w łaściw y dlań kierunek działania i stw

arza-21 Zob. U. L i i c k , D a s P r o b l e m d e r a ll g e m e i n g ü l t i g e n E th ik , H e i­ d elb erg 1963, s. 10.0/1; zob. rów n . G. M a n s e r , op. cit. s. 64; zob. c ie ­ k a w e sp o strzeżen ia na ten tem a t w k sią żce Cl. S. L e w i s a : O w i e r z e

(18)

P ro b lem p o zn a n ia p ra w a n a tu ra ln eg o 137

jąc tym samym stan norm atyw ny, przeżyw any przez wolę ja­ ko powinność. Chociaż wola nie jest zmuszona „ulec” tej po­ winności, dać posłuch tem u zaadresowaniu, to jednak jest rów ­ nież „świadoma”, iż nie jest w jej mocy go ustanaw iać, stw a­ rzać czy unicestwiać. Może go swoimi aktam i nie respektować. Ono samo jest jednak niezależne od kierunku tych aktów. „Nie zrobiłem, choć pow inienem ”. „Video meliora... „autobio­ graficzne zwierzenie Owidiusza chyba dlatego zrobiło tak w iel­ ką karierę, że każdy z ludzi znajduje w nim cząstkę własnej auto b io g rafii22. To samo m utatis m utandis można powie­ dzieć — idąc po linii potocznego doświadczenia — o nieza­ leżności tej rzeczywistości od podmiotowych stanów afektyw - no-emocjonalnych. W ywołuje ona w ludziach oddźwięk uczu­ ciowy, ale w żadnym razie nie może być utożsam iana z tym oddźwiękiem lub w taki czy inny sposób do niego redukow ana.

Ten przedmiotowy, realistyczny rys praw a naturalnego, a przynajm niej odniesienie treści tego pojęcia do transsubiek- tyw nej rzeczywistości, m a zapewne uw ydatniać przydaw ka „n aturaln e”, przeciw staw iająca je tem u wszystkiemu, co tylko wymyślone i zależne od ludzkiej woli, od arbitralnie podjętych decyzji czy upodobań, co więc czysto pozytywne, umowne, konw encjonalne, sztuczne. Przydaw ka „n atu raln e” m a wyod­ rębniać nasz przedm iot nie tylko zresztą od tego, co dowolne i czysto pozytywne, ale — z drugiej strony — również od tego, co czysto przyrodnicze, „faktyczne” w rzeczywistości pozaludz- kiej, a także w samym człowieku. P raw a naturalnego nie moż- 1 na więc w żadnym razie — jeśli chcemy być w zgodzie z ty ­ mi, którzy pow ołują się na jego „intuicję” — utożsamiać z p ra­ wem przyrody. Troska filozofii klasycznej o staranne rozróż­ nienie tych „porządków ” znalazła swój w yraz w samej term i­ nologii. L e x naturalis była przeciw staw iana lex naturae. P ier­ wsze od drugiego w yróżniało się nie tylko zakresem swego

22 Zob. B. S c h ü l l e r , Z u r th e o l o g is c h e n D is k u s s io n ü b e r die l e x

(19)

138 K s. T. S ty czeń [18]

orzekania, jako że dotyczy w szystkich ludzi i tylko ludzi, ale nadto sposobem, tym jak dotyczy swych desygnatów. Pierwsze mianowicie wymuszało określony przebieg w ydarzeń w przy­ rodzie, drugie „tylko” zobowiązywało ludzi do określonego spo­ sobu działania. Zarówno jednak zakres jak i sposób funkcjo­ nowania praw a naturalnego wiązać się m a ściśle z tą specy­ ficzną rzeczywistością, jaką jest człowiek jako człowiek, czyli po prostu z n atu rą ludzką. Dlatego też „sumienie zbiorowe”, potoczne poczucie m oralne, piętnuje odchylenia od tej „rzeczy­ wistości” jako niegodne człowieka, jako po prostu nieludzkie. „Postępujesz jak nie-człowiek”. „To nie człowiek, to bydlę!” ·— Powiedzenia tego typu są zrozumiałe jedynie przy założeniu, nie zawsze w yraźnie form ułowanym w potocznym poznaniu, że człowiek jest „czymś” określonym, bez czego nie byłby po prostu sobą. Od tej strony człowiek jaw i się jako konieczność strukturalno-w ew nętrznego powiązania określonych cech. Te­ go typu konieczność nazwano właśnie n atu rą ludzką. Lecz w przypadku człowieka jest to konieczność sui generis. Spe­ cyficznie ludzkie „m uszę” to nie to samo, co „muszę podlegać praw u ciążenia”. Specyficznie ludzkie „m uszę” to tyle co „po­ w inienem ”. Nie więcej. Ale i nie m niej. „Pow inienem ” jest rów nie daleko od „m uszę”, jak i od „wolno mi wszystko, co­ kolwiek mi się zechce”. Powinienem X ”, to ani nie „Muszę X ”, ani też: „Mogę X i mogę nie — X ”. Innym i słowy przeżywana przez człowieka powinność (psychiczno-moralna) jest na rów ni korelatem konieczności co wolności. Jedna i druga jest jakoś „w pisana” w ludzkie „być”, brak którejkolw iek czyniłby bo­ wiem niezrozumiałym datum doświadczenia: fakt powinności. Wolność ludzka nie przekreśla stru k tu raln ej konieczności n a­ tu ry ludzkiej. Konieczność ta nie przekreśla z kolei ludzkiej wolności. Ich w zajem ne „nakładanie się” na siebie daje spe­ cyficzny typ determ inacji: ludzkie „być”, to „obowiązywać” swych nosicieli. Nie chcemy tu formułować dogmatów. S tara­ m y się tylko „łapać” kim (czym) jest człowiek, na jego „go­ rących uczynkach” , w tym w ypadku na „fakcie przeżywania powinności” : „Coś mnie obowiązuje...”.

(20)

[19] P ro b lem p ozn an ia p raw a n a tu ra ln eg o 139

Praw o n atu raln e odczytywane potocznie jako swoista de­ term inacja płynąca z n a tu ry ludzkiej obejm uje sobą zakres wszystkich nosicieli tejże natury, czyli każdego, o kim można powiiedzieć zasadnie „człowiek”, „Coś w szystkich wobec mnie...”. W tym znaczeniu jest orne» uniw ersalne, powszechne w swym zasięgu. W połączeniu z ukazaną wyżej jego norm a- tywnością, można więc o nim powiedzieć, że jest powszechnie obowiązujące, czy też powszechnie ważne, allgemeingültig. —■ jak mówią Niemcy. Co więcej: w yjątek od tej powszechnej obowiązywalmości nie może być naw et dorzecz-nie pomyślany. Zakładałby bowiem w samym potocznym rozum ieniu tego p ra­ wa sytuację przedmiotowo sprzeczną: istotę ludzką i nie-ludz- ką zarazem; ludzką — skoro żąda się dla niej w y jątk u od na­ turalnego, tj. ludzkiego praw a, nlie-ludzką — bo taka tylko mo­ że się znajdować poza zasięgiem tego praw a, czyli ipoza ludzką naturą, poza klasą ludzi. Powszechność praw a naturalnego jest więc w rozum ieniu „człowieka z ulicy” nie tylko „de fac­ to ”, ale „de iu re”, nie tylko faktyczna, lecz istotna, czyli ko-

niecznościowa lub absolutna, bezwzględna. Należy zaraz prze­

strzec przed utożsam ieniem tej konieczności, dotyczącej za­ kresu z wyżej w spom nianą „wolną koniecznością” determ ino­ w ania praw a naturalnego czyli z jego absolutną, bezw arunko­ wą obowiązywalnością. Jedna i druga jest absolutna, ale każ­ da z nich dotyczy innego aspektu praw a naturalnego: pierwsza dotyczy zakresu, druga sposobu. O pierwszej mówimy w związ­ ku z powszechnością obowiązywania (zawsze, wszędzie, bez w yjątku), o drugiej w związku ze sposobem, w jaki się ono „zw raca” do poszczególnego nosiciela, podmiotu. Stosujem y wówczas określenia takie, jak „kategorycznie”, „bezwarunko­ wo”. Na tę stronę świadomości m oralnej szczególną uwagę zwrócił Kant.

Pobieżna analiza treści pojęciowej praw a naturalnego, za­ w artej w „poczuciu m oralnym ” ludzi , a raz po raz „odsłania­ n e j” przez filozofów, ujaw nia nam dostatecznie jasno obraz analizowanego przedm iotu. Dla naszych celów wygodnie bę­ dzie go ująć przy pomocy kilku negatyw nych stwierdzeń:

(21)

140 K s. T. S ty czeń [20]

1° Praw o n atu raln e nie byłoby praw em naturalnym , gdyby m u nie przyznać — przynajm niej respektując „św iadectw o” tych, którzy się pow ołują na jego „intuicję” — statusu rzeczy­ wistości specyficznego rodzaju, mianowicie rzeczywistości sta­ nowiącej o przedmiotowej „fizjonomii” człowieka jako czło­ wieka czyli o jego — naturze.

2° Praw o n atu ralne nie byłoby praw em naturalnym , gdyby swym zasięgiem nie obejmowało w szystkich bez w yjątku lu ­ dzi, czyli gdyby nie było powszechne.

3° Praw o n atu raln e nie byłoby sobą, gdyby owa bezw yjąt- kowa powszechność była jedynie faktyczna, a nie konieczna, płynąca z samej istoty i godności człowieka.

4° Praw o n atu ra ln e nie byłoby sobą, gdyby jego rzeczy­ wistość nie polegała n a „zw racaniu się” swą treścią do czło­ wieka: jego um ysłu i woli, jako coś co go bezw arunkow o zo­ bowiązuje do określonych zachowań się: postaw i aktów; gdy­ by jego „być” nie oznaczało „obowiązywać”.

Otóż ta k scharakteryzow any przedm iot staw ia od siebie, niejako a priori, określone w arunki i w ym agania pod adre­ sem poznania, które m a być — jak tego chce niew ątpliw ie teo­ ria praw a naturalnego czy filozofia praw a — rzetelnym jego poznaniem: adekw atnym ujęciem tego przedm iotu przez pod­ miot, ujęciem wyrażonym w postaci sądów czy tw ierdzeń, a na koniec w językowej ich postaci czyli w zdaniach lub ich syste­ mie, w teorii. Jakie to są w arunki? Otóż przede wszystkim poznanie to m usi dosięgać rzeczonego przedm iotu, owej spe­ cyficznie ludzkiej rzeczywistości w człowieku, jaką jest jego natu ra. Musi być ono w tym znaczeniu rzfeczowe. W arunek ten można określić jako postulat- rzeczowości tw ierdzeń pre­ tendujących do w yrażania treści praw a naturalnego. Zakres orzekania tych tw ierdzeń musi następnie obejmować w szyst­ kich ludzi. Tego domaga się także sama „n atu ra” przedm iotu, któ ry m a być poznany i w yrażony w tw ierdzeniach o nim. Ten drugi w arunek staw iany przez przedm iot poznaniu można określić jako postulat, powszechności tw ierdzeń o praw ie n a­ turalnym . Przypom inam y sobie dalej, że analizow any przed­

(22)

[21] P ro b lem p o zn a n ia p ra w a n a tu ra ln eg o 141 m iot narzuca odnoszącym się do niego tw ierdzeniom określo­ ną „modalność” i to podwójnego rodzaju. Mianowicie w spo­ sobie odniesienia orzekanej treści chodzi o coś więcej niż o fa­ ktyczne — naw et jeśli powszechne — odniesienie jej do lu ­ dzi. Odniesienie to m a posiadać charakter konieczny. Wszelkie tw ierdzenia zatem pretendujące do ty tu łu poznania praw a naturalnego odznaczać się muszą cechą epistemologicznej ko­ nieczności, nieobalalności, co od strony poznającego podmiotu je st odbierane jako ich pewność, niepowątpiewalność. W aru­ nek ten określim y jako postulat konieczności tw ierdzeń w y­ rażających treść praw a naturalnego. O ile w spom niany wyżej w arunek dotyczył „modalności” orzekania treści praw a na­ turalnego przez odnośne tw ierdzenia i ich zakresu, o tyle na­ stępny dotyczyć będzie „m odalności” samej treści przez nie orzekanej. Otóż orzekana lub inaczej w yrażana przez te tw ier­ dzenia treść praw a naturalnego posiada — jak to zauważono — ch arakter norm atyw ny. Na tym polega m. in. specyfika tej rzeczywistości, któ rą to poznanie chce uchwycić i wyrazić. Trudno wyrażać przedm iotow ą treść norm atyw ną nie norm u­ jąc przez to samo tego, czego (ew entualnie kogo) ta treść do­ tyczy. Poznawczym odbiciem, jakim ś „refleksem ” poznawczym tego rodzaju rzeczywistości w yrażanej przez te tw ierdzenia, będzie ich własna, zasadnicza normatywność. Ich rola bowiem, i to w tym przypadku w łaśnie par excellence poznawcza rola, polegać będzie na ujaw nianiu, przekazyw aniu i obwieszczaniu owej obiektyw nej norm atyw ności przedm iotowych stanów po- winnościowych. Norm atyw ność ta może z kolei, chociaż nie musi, — uzew nętrznić się w słownym, językowym sform uło­ w aniu tych tw ierdzeń. Wówczas w odnośnych tw ierdzeniach w ystąpią fu nk to ry takie ja k „pow inien” czy „należy”. Nieza­ leżnie jednak od tego, czy język tę norm atyw ność w yraźnie uzew nętrznia czy nie, jest ona w pisana w samą n atu rę tw ier­ dzeń w yrażających treść praw a naturalnego. I tak jak norm a­ tywność samego praw a naturalnego, ta k i norm atyw ność w y­ rażających ją tw ierdzeń będzie odpowiednio do swego przed­ m iotu norm atyw nością bezwzględną, nieuw arunkow aną.

(23)

142 K s. T. S ty czeń [22]

Analiza w arunków , jakie przedmiot, w naszym przypadku praw o naturalne, staw ia swemu w łasnem u poznaniu, każe nam uznać, że wszelkie poznanie roszczące sobie praw o czy ty tu ł do rzeczywistego poznania praw a naturalnego, a więc w szyst­ kie specyficzne dla teorii praw a maturalnego czy filozofii p ra ­ wa, zatem i etyki — tw ierdzenia spełniać muszą zarazem po­ stu lat rzeczowości, powszechności, konieczności, oraz norma~

tywności. Zespół tych cech, stanowiący złożoną — jak w i­

dać — koniumkcję, z w yraźną cezurą pomiędzy trzecią i czwar­ tą, nazw iem y metodologiczną charakterystyką poznania prawa

naturalnego i odpowiednio teorii prawa naturalnego czy fi­ lozofii p ra w a 23. W ynik ten stanowi p u nkt dojścia analizy

zm ierzającej — jak pam iętam y — do odpowiedzi na pytanie czym jest poznanie praw a naturalnego, jaka jest jego metodo­ logiczna specyfika. Do powyższego rezultatu doszliśmy wycho­ dząc od analizy tego poznania czyli dokładniej: od analizy w a­ runków , jakie przedm iot staw ia swemu poznaniu. Dla pełności trzeba dodać, że tego rodzaju analizy można przeprowadzić wychodząc od celu, jaki staw iam y danem u poznaniu, lub, co na jedno wychodzi, od. zadań, jakie norm alnie wiąże się z da­ ną nauką, w tym· przypadku z filozofią praw a 24. Analiza taka

23 „ C h a ra k tery sty k a ” ta za w iera się już — choć o c z y w iśc ie in n uce — w sa m y m p o to czn y m p ozn an iu m oraln ym . U w id a czn ia się to w y ra źn ie w te d y np. g d y w o b ec „ za g ro żen ia ” n aszej osob y ze stro n y drugiego sta ra m y się go p rzek on ać, iż teg o czy n ić n ie p o w in ien , p o n iew a ż n ik t n ig d y tak p o stęp o w a ć n ie p o w in ien . C h a ra k tery sty k a ta je s t po prostu ek sp o zy cją , a n a stę p n ie k w a lifik a c ją m eto d o lo g icz n ą treści p o z n a w ­ czych tk w ią c y c h w d an ych d o św ia d czen ia m oraln ości. Zob. p rzyp is 12. 24 P o d o b n ie jak p rzed m iot (treść) ta k i c e l (sta w ia n y p rzez nas) filo z o fii p ra w a tk w i już w p otoczn ym p ozn an iu ety czn y m . W ty m o sta tn im jed n ak m a on ch arak ter bardziej p ra g m a ty czn y , in s tr u m e n ­ ta ln y : „Chcę, potrzeb a m i w ie d z y u n iw ersa ln ëj, aby w y k a za ć X -o w i, że on te ż m a o b ow iązek jak w sz y sc y u szan ow ać m e p raw o do w o l­ n o śc i!”. W p ozn an iu r e fle k sy jn y m , m eto d y czn y m , to co m iało ch a ra k ­ ter n a rzęd n y d la „ czło w ie k a z u lic y ”, u rasta do ra n g i c elu dla sieb ie. E tyk — m eto d o lo g sta w ia p ro b lem m o ż liw o śc i w ie d z y o g ó ln ie w a żn ej o b ezw a ru n k o w y ch p o w in n o ścia ch n ie ty lk o i n ie przed e w sz y stk im

(24)

[23] P ro b lem p ozn an ia p raw a n a tu ra ln eg o 143

dałaby niew ątpliw ie bardziej „dookreślony” obraz specyfiki poznania praw a naturalnego, zwłaszcza na poziomie jego teo­ rii. Dla celów, jakie tu sobie staw iam y, nie w ydaje się ona jednak konieczna. Uzyskana bowiem co dopiero metodologicz­ na charak tery styk a poznania praw a naturalnego jest już na tyle dostateczna, by można było postawić na jej podstawie dalsze, główne pytanie tych rozważań.

Możemy zatem uzyskany dotąd w ynik analizy uznać za w y­ starczającą dla naszych celów odpowiedź na w stępne pytanie: Jaka jest n a tu ra poznainiia praw a naturalnego, co stanow i m e­ todologiczne specificum wypowiedzi, m ających za przedm iot

prawo naturalne. Wiedząc już czym to poznanie jest, jesteś­ m y w stanie postawić zasadniczy, główny problem tych roz­ ważań: C zy — scharakteryzow ane jak w yżej od strony m eto­ dologicznej — poznanie praw a natu raln eg o jest m ożliwe i w jaki sposób — jeśli w ogóle — jest możliwe? Innym i sło­ wy, możemy obecnie przejść od rozważań powyższego typu, które — korzystając z Ingardenowskiego rozum ienia słowa „ontologia” ■— m ożnaby nazwać ontologią poznania praw a na­ turalnego', do m etafizyki poznania praw a naturalnego, czyli do rozejrzenia się za realnym i sposobami1 rozstrzygnięcia co dopiero postawionego pytania. Zadanie, wobec którego· w tej chwili stoimy, składa się z dwu właściwie różnych, jak się wydaje, cząstkowych zadań. Sprowadza się ono mianowicie do wykazania:

1° możliwości poznania rzeczowego, a zarazem powszech­

nego i koniecznego, oraz

p o to, b y p o w strzy m a ć X - ó w od w y ła m y w a n ia się spod o b o w ią zu ­ ją cy ch ich p o w sz e c h n ie norm , n ie „na z a m ó w ie n ie ”, ale z p rostej p a sji p o zn a w czej, czy teg o rodzaju tw ie r d z e n ia są w o g ó le m ożliw e. P o z y ty w n a od p ow ied ź na n ie je s t b o w iem sp e łn ie n ie m n ajbardziej a m b itn y ch a sp ira cji p o zn a w czy ch czło w ie k a : u rz e c z y w istn ie n ie m k o ­ n ieczn ej w ie d z y rzeczow ej c z y li filo z o fii, w ty m przyp ad k u filo z o fii m o ra ln ej, e ty k i. O czy w iście, że te o rety czn e b ad an ia te g o ty p u m ają sk ąd in ąd o lb rzy m ią p ra k ty czn ą , sp o łeczn o -p ed a g o g iczn ą d o n io sło ść. Zob. rów n . p rzy p is 12.

(25)

144 K s. T. S ty czeń [24]

2° możliwości rzetelnej, racjonalnej w ied zy norm atyw nej,

w yrażającej nieuw arunkow aną powinność.

Od pozytywnego rozwiązania obu powyższych zadań zo­ staje więc uzależniona metodologiczna prawomocność filozofii praw a, jak zresztą wszelkich dyscyplin filozoficznych prze­ m aw iających językiem nieuw arunkow anych norm. Czy dyscy­ pliny te posiadają pełnopraw ny ty tu ł do dalszego pozostawania w gronie dyscyplin pretendujących do zaszczytnego m iana naukowości, do ty tu łu wiedzy w pełni odpowiedzialnej i racjo­ nalnej, a więc do ty tułu, k tó ry byw a dość często w stosunku do filozofii praw a kwestionowany? Pozytyw na odpowiedź na to pytanie zakłada, — zgodnie z tym co wyżej powiedziano — co najm niej w ykazanie z osobna, że poznanie znam ionujące się z jednej strony cechami rzeczowości-konieczności-powszech- ności, a z drugiej cechą norm atyw ności — jest możliwe. Czy jednak tak jest? Czy jest to możliwość dająca się urzeczyw ist­ nić? Na to pytanie można odpowiedzieć ■— jak się w ydaje je ­ dynie — zwróciwszy się do analizy tych instancji poznawczych, tych narzędzi poznania, jakie stanow ią norm alne wyposażenie człowieka: podmiotu poznania. Do tej analizy w ypada nam te ­ raz przystąpić. Chodzić tu będzie głównie o przebadanie na­ czelnych instancji ludzkiego poznania jako źródeł inform acji, ich zasięgu i granic, oraz jako> prawomocnych kryteriów w ar­

tości dostarczanej przez nie wiedzy.

Zanim jednak przejdziem y do odnośnych rozważań — b ar­ dzo zresztą fragm entarycznych — m ających na celu w ska­ zanie dróg, po jakich iść w inny uzasadnienia proponowanych rozwiązań, pożyteczną rzeczą będzie przyjrzeć się jeszcze nie­ co bliżej uzyskanej co dopiero charakterystyce metodologicz­ nej poznania praw a naturalnego. O bejm uje ona — jak widzie­ liśm y — w pierwszym 1 rzędzie zespół cech: rzeczowości-pow- szechności-konieczności. Otóż okazuje się skądinąd, że dokład­ nie ten sam zespół cech stanow i swoiście wspólne znamię m e­ todologiczne każdego tw ierdzenia klasycznej filozofii bytu, ale też tylko tej filozofii. Z tego właśnie powodu metodologowie m etafizyki koncentrują wiele uwagi na spraw ie w ykazania

(26)

[25] P ro b lem p o zn a n ia p ra w a n a tu ra ln eg o 145

prawomocności koniecznej wiedzy o rzeczywistości, im pliko­ w anej przez tezy m etafizy czn e25. Czyżby to była jedynie zbieżność? A jeśli to nie tylko przypadkow a koincydencja, to czy w takim razie spraw a pozytywnego rozstrzygnięcia pro­ blemu wiedzy koniecznej o rzeczywistości praw a naturalnego nie jest ściśle powiązana, a może naw et w określonym sensie tożsama ze spraw ą wiedzy koniecznej o rzeczywistości w ogó­ le? Czy zatem „być albo nie być” filozofii praw a jako nauki nie jest spraw ą „być albo nie być” metafizyki? Jeśli tak, to nie m a metodologicznego upraw om ocnienia filozofii praw a po­ za metodologicznym uprawom ocnieniem m etafizyki. Jest to — w gruncie rzeczy jeden i ten sam a n a l o g i c z n i e problem. Filozof praw a jako filozof praw a, czyli ktoś, kto p reten du je do wygłaszania powszechnie ważnych tw ierdzeń, m a więc do swej dyspozycji jedno jedyne narzędzie poznania: m e t a f i z y c z - n e. Posługuje się tym samym reflektorem i tym samym świa­ tłem co metafizyk. Nie m a innego i mieć go nie może. Różni­ ca — jak się okaże — jest różnicą „ogniskowej”. Filozof praw a światłem tego reflekto ra nie ogarnia całej rzeczywistości, lecz skupia go na pew nym jej wycinku, na w ybranym jej fragrtien- cie. Ale fragm ent ten ogląda w tym samym świetle. Tylko ono jest dostatecznie „długie”, posiada w ystarczający dla jego ce­ lów zasięg. Bez niego byłby ślepy. Nie dostrzegłby nic z tego, co chce zobaczyć 2б. Można oczywiście żałować, że tak mało w tym świetle da się zobaczyć, dużo m niej niż dostrzec by się pragnęło 27. Ale już nie do pojęcia nonsensem byłoby odrzu­

25 S. K a m i ń s k i : C z y m o ż l i w e są ogóln e i k o n ie c z n e t w i e r d z e ­

nia r z e c z o w e ? w : S. K a m iń sk i i M. K rąpiec: Z te o r ii i m eto d o lo g ii

m e ta fiz y k i. L u b lin 1962, ss. 295— 307. W szy stk ie zresztą a r ty k u ły w y ­ m ie n io n y c h au to ró w , za w a rte w ty m to m ie słu żą tem u celo w i.

26 D o ty czy to ró w n ież „ e ty k i” i „ filo z o fii p ra w a ” n a p o zio m ie p o­ zn an ia „ czło w ie k a z u lic y ”. O ty le , o ile dochodzi on do u n iw e r sa ln y c h przek on ań m o ra ln y ch , u p raw ia on ja k ą ś „m ałą m e ta fiz y k ę m o ra ln o ści”. ?7 N iep ro p o rcjo n a ln ie zn ik o m a liczb a tw ierd zeń , ja k ich m oże do­ sta rczy ć filo z o fia m oraln a czy „ filo z o fic z n a ” filo z o fia p ra w a ■— (m oże to zd u b lo w a n ie n ie jest bez se n su w z ią w sz y pod uw agę, że n iek ied y

Cytaty

Powiązane dokumenty

a pesar de ser “mniej zbaraniali i utrzodnieni” (rasgos aparentemente positivos para el autor), la frase citada rastrea una sensación de “reconocimiento con restricciones”.

Analo- giczny charakter odpowiedzialności powoduje, iż odpowiedzialność jako struktura on- tyczna choć jest powszechna, to jednak w każdym bytowym przypadku częściowo jest

A preliminary search of library and museum holdings in Poland, USA and Great Britain showed that only The Art Col- lection of University Library in Toruń and Victoria &

Zatem rozważanie na temat tego, czym dokładnie dla przedstawicieli nowej teorii prawa naturalnego jest prawo, jest właśnie rozważaniem na temat tego, co jest przypadkiem

Konsekwentnie zatem Papież głosi wielkie przesianie miłości, w której spełnia się człowiek jako osoba. Miłość je st

R ozum iem y w praw dzie, że do ukonstytuow ania się podobieństw a potrzebne są pew ne niezm ienniki pola św iadom ości, lecz nie w iem y, jak ie one są i z samej

Wzrost skuteczności i bezpieczeństwa dzia- łań ratowniczych w strefach zagrożenia można osiągnąć poprzez wprowadzenie zdalnie sterowa- nych platform mobilnych,

Podkreślają w ten sposób, że Izrael jest jak inne narody: zło które popełnia spotyka się z potępieniem ze strony Boga.. Jak i inne narody dotknie go