Tadeusz Styczeń
Problem poznania prawa moralnego
Studia Theologica Varsaviensia 6/1, 121-170S tu d ia T heol. V arsav. 6 (1968) n r 1
TADEUSZ S T Y C Z E Ń SDS
PROBLEM POZNANIA PRAWA NATURALNEGO T r e ś ć : W prow ad zen ie; I. U za sa d n ien ie problem u; II. M etod olo giczn a ch a ra k tery sty k a p o zn a n ia p raw a n a tu ra ln eg o III. M ożliw ość
i sposób pozn an ia p raw a n atu raln ego; IV. M eta fizy k a jako p o d sta w a m eto d o lo g icz n ie p raw om ocn ego p ozn an ia p raw a naturalnego.
W p r o w a d z e n i e
Ciekawość ludzka koncentruje się zwykle na rzeczywistości i jej problem ach jako na swym przedmiocie. Szokujące jednak odkrycie, że podmiotowy obraz poznawczy tego samego frag m entu rzeczywistości może u różnych ludzi wyglądać zgoła odmiennie, odsłania przed poznaniem nowy, niemniej pasjo nujący przedm iot: samo poznanie i jego własne problemy. W ich rozwiązaniu widzi się naw et niekiedy w stępny w aru nek rzetelnego form ułowania pytań adresow anych do rzeczy wistości, a w szczególności do badanego przez daną naukę jej aspektu. Okoliczność ta zadecydowała nie tylko o powstaniu ogólnej teorii poznania jako odrębnej nauki filozoficznej ale także o w yłonieniu się na m arginesie poszczególnych teorii naukow ych odpowiednich m etateorii czyli rozważań w stępnych m ających na celu teoriopoznawczą analizę i uprawomocnienie ich w łasnych założeń. Posiadanie tego aparatu świadczy o epi- stemologicznej dojrzałości i metodologicznej prawomocności danej dyscypliny naukowej, a obiektywna jego potrzeba jest chyba w prost proporcjonalna do ilości spraw spornych w jej obrębie.
122 Ks. T. S ty czeń [2]
Jeśli ta ostatnia, uwaga jest trafna, to trzeba uznać sytu ację na terenie teorii praw a naturalnego 1 za wysoce pod tym względem niezadowalającą, a może naw et wręcz niepokojącą. W przypadku bowiem filozofii praw a przedm iotem sporu jest już nie tylko ta czy inna teza, ale w prost epistemologiczna p ra womocność jej samej wziętej en bloc. K w estionuje się wręcz same podstaw y poznawcze jej egzystencji jako wiedzy racjo nalnej. W tym stanie rzeczy w ydaje się spraw ą pierw szorzęd nej wagi, a naw et jakim ś podstawowym wymogiem chwili, podjęcie próby przedstaw ienia ze strony filozofów praw a w y raźnie określonej m etateorii upraw ianej przez siebie dyscypli
I. U z a s a d n i e n ie p r o b le m u
1 P o ję c ia „p ozn an ie p ra w a n a tu r a ln e g o ”, „teoria p ra w a n a tu r a l n e g o ”, „ filo zo fia p r a w a ” w ią żą się ś c iś le ze sobą. K ażda w y p o w ie d ź czy tw ie r d z e n ie c h a ra k tery sty czn e dla te o r ii p ra w a n a tu ra ln eg o czy filo z o fii p raw a im p lik u je sp e c y fic z n y d la sieb ie typ p ozn an ia, o k re ś lo n y k o n iec k oń cem p rzez sw ój przedm iot: p raw o n a tu ra ln e. K ażda z n ich w y ra ża p rzecież p o zn a n ie teg o praw a, a n ic ta k n ie s p e c y fi- k u je p ozn an ia jak jeg o w ła sn y p rzedm iot. — P r z y d a w k a „ n a tu ra ln e” w dw u p ie r w sz y c h o k reślen ia ch w y o d ręb n ia za w a rte w n ich r e fle k sje od ja k ic h k o lw ie k in n y c h rozw ażań nad p raw em , c z y li od p o za filo zo - ficzn ej nad n im r e fle k sji. Im p lik u je to — rzecz ja sn a , — że p raw o n a tu r a ln e jak o ta k ie m o że być p rzed m iotem je d y n ie filo z o fic z n e g o p o zn a n ia , ch ociażb y w n a jszerszy m ro zu m ien iu term in u „ filo z o fia ”, w ja k im np. u ż y w a m y go m ó w ią c o filo z o fii zd row ego rozsąd k u „ c z ło w ie k a z u lic y ”. Z teg o p ow od u p o m ija m y dod atek „ n a tu ra ln eg o ” w o k reślen iu „ filo zo fia p ra w a ”. B y ło b y to b o w iem o k r e śle n ie p le o - n a sty czn e. N ie trzeb a ch y b a dodaw ać jak śc iśle p o w ią za n ia łączą p o z n a n ie p raw a n a tu ra ln eg o z filo z o fią m oraln ą cz y li etyką. N a tem at n ieo d zo w n o ści filo zo ficzn eg o p o d ejścia do e ty k i w szczeg ó ln o ści do
b ad an ia p raw a n a tu ra ln eg o por. m . i. F. M. S c h m ö l z : D as N a t u r
g e s e t z und sein e d y n a m i s c h e K r a f t , F reib u rg 1959, s. 5, 112— 114;
H. M i t t e i s , Ü b e r d a s N a tu r r e c h t, B erlin 1948, s. 28: G. M a n s e r ,
D as N a tu r r e c h t in th o m i s t i s c h e r B e le u c h t u n g , F reib u rg 1944, s. 58;
A. F. U t z : D ie K r i s e i m m o d e r n e n N a t u r r e c h t s d e n k e n ”, „D ie n eu e O rdnung” 5(1951) s. 219; U. L ü с k. D as P r o b l e m d e r a l l g e m e i n g ü l
t i g e n Ethik, H eid elb erg 1963; O. N i n k, M e t a p h y s i k d e s s i tt li c h G u ten , Freiburg 1955; J. M a r i t a i n , M o r a l P h il o s o p h y , L on d on 1964
[3] P ro b lem p o zn a n ia p raw a n a tu ra ln eg o 123
ny. W ym agają tego względy zarówno m erytoryczne, w ew nętrz ne, — dopiero w w arunkach należytej samowiedzy metodolo gicznej można rzetelnie upraw iać daną gałęź nauki i odpowie dzialnie komunikować jej wyniki, ·— jak i względy zewnętrzne, apologetyczne, — przede wszystkim konieczność nadążania w odpowiednim rytm ie za innym i naukam i, a także um iejęt ność skutecznego, w razie potrzeby, okazywania jej pełno praw nego ty tu łu do obecności w ich gronie. Jesteśm y obecnie świadkami wyjątkowego, pedantycznego niem al uw rażliw ienia na zasadność komunikowanych nam tw ierdzeń czy zaleceń m oralnych i związanej ,z tym podejrzliwości względem wszel kich propozycji oblekających się w dostojne szaty naukowości, zwłaszcza gdy treść tych propozycji tchnie pewnym m aksy- m alizmem poznawczym. Stąd zrozumiała pasja zdzierania szat, ciągłego legitym owania, nieufania najbardziej naw et szacow nym ze względu na wielowiekową tradycję obywatelom kró lestw a Nauki, o ile nie są oni w stanie przedstawić na każde żądanie „dowodu” swej naukow ej tożsamości. W tej sytuacji zaniedbanie w zakresie w ylegitym ow ania w łasnej dyscypliny nader łatwo może być poczytywane za w yraz jej metodolo gicznej niemocy i za milczącą zgodę na wycofanie jej z dzie dziny poznania naukowego. Trudno, niestety, obronić niekiedy filozofów praw a przed zarzutem poważnego zaniedbania i zu pełnie niepojętej beztroski na tym odcinku 2. M. in. sym pto mem tego są znam ienne bezdroża dyskusji teoretyków praw a naturalnego na niedawnym spotkaniu w Salzburgu. Śledząc jej przebieg 3 odnosi się wrażenie, że honorowy jej uczestnik
2 T em u za n iep o k o jen iu d aje w y r a z ró w n ież a m ery k a ń sk i te o r e ty k p raw a n a tu ra ln eg o V. J. B o u r k e w a rtyk u le: N a t u r a l L a w , T h o -
m i s m a n d P r o f e s s o r N iels en , „N atu ral L a w F o ru m ” V (1960) s. 112— 119.
C h w a leb n y m w y ją tk ie m jest prof. J. K a l i n o w s k i b y ły d ziekan W yd ziału F ilo z o fii K U L. N a u w agę za słu g u je g łó w n ie jego T e o ria
p o z n a n i a p r a k t y c z n e g o , L u b lin 1960.
3 D o k ła d n y obraz tej d y sk u sji daje n am op racow an a p rzez F. M. S c h m ö l z a k sią żk o w a p u b lik a cja m a te r ia łó w teg o sym p ozju m : Das
124 K s. T. S ty czeń [4]
Hans Kelsen, czołowy reprezentant współczesnego pozyty wizmu prawnego, mógł tylko utw ierdzić się w swej negatyw nej ocenie upraw iania teorii praw a naturalnego, a to jedynie w sku tek braku um iejętności ekspozycji i obrony jego metodologii ze strony obecnych tam filozofów praw a. Ja k wiadomo w sierp niu 1962 r. zorganizowano w Salzburgu międzynarodowe sym pozjum poświęcone roli praw a naturalnego w teorii państwa. O rganizatorem spotkania był In sty tu t N auk Politycznych przy Międzynarodowym Ośrodku Badań w Salzburgu, głównie zaś jego przewodniczący, dominikanin, O. F ranz-M artin Schmölz. Sympozjum to zgromadziło — rzec można — m eliorem partem filozofów i teoretyków praw a, głównie z niemieckiego obsza ru językowego 4. Przejaw iem postaw y dialogu ze stro n y orga nizatorów było poproszenie znanego teoretyka praw a, tw órcę tzw. „Szkoły W iedeńskiej” a obecnie profesora uniw ersytetów w Wiedniu, Kolonii i w B erkeley (USA), Hansa Kelsena, o w y głoszenie programowego referatu. Trzeba odrazu stwierdzić, że przez samo sform ułow anie głównej tezy swego referatu, zatytułowanego.: Die Grundlage der Naturrechtslehre, dał K el sen zebranym w yborną okazję do podjęcia niezw ykle in tere sującej i niezm iernie w takim zespole pożytecznej dyskusji. N iestety, sam'a okoliczność, iż dyskusja ta nie skoncentrow ała się w punkcie, w jakim w ydaw ała się przede wszystkim, — jeśli nie jedynie — sensowna, zdaje się świadczyć, że poza Kelsenem n ikt in n y nie dostrzegł zasadniczej intencji jego „w yzw ania”, albo dostrzegłszy, nie czuł się na siłach do pod jęcia walki.
R eferat K elsena — pom ijając szeroko rozbudowaną stronę historyczną — można scharakteryzow ać jako próbę wyekspo nowania epistemologicznych założeń doktryny o praw ie n atu
4 W sy m p o zju m obok w y m ie n io n y c h ju ż H. K e lse n a i F. M. S ch m ö lza w z ię li udział: E. V ö g elin (M onachium ), A. A u er (Salzburg), R. M arcie (W iedeń), Fr. A, v o n der H e y d te (W ürzburg), E. W elth y (W alberberg), A . V erd ro ss-D ro ssb er g (W iedeń), G. K a fk a (W iedeń), G. D el V ecch io (R zym ).
[5] P ro b lem p ozn an ia p raw a n a tu ra ln eg o 125
ralnym , by na tej podstaw ie ocenić z kolei jej w artość poznaw czą. W ywód zaczął się od stw ierdzenia, że im plikacją całej doktryny praw a naturalnego jest m etafizyczna teza o istnie niu Boga. Ze względu na charakter swego audytorium Kelsen mógł oczywiście liczyć na aprobatę tego tw ierdzenia i w opar ciu o ten k red y t wyznaczył m u następnie określoną lokatę w system ie praw a naturalnego: stanowić ma ono mianowicie naczelną przesłankę. W szystkie inne tw ierdzenia doktryny są już tylko jakąś konsekw encją tam tej p rz e sła n k i5. Stw ierdziw szy to przystąpił z kolei do ujaw nienia i oceny im plikacji epi- stemologicznych tej przesłanki wyjściowej. Otóż jej epistemo- logiczny charakter jest — zdaniem Kelsena — tego typu, że staw ia ją zupełnie poza zasięgiem tych narzędzi poznawczych, przy pomocy których na terenie racjonalnej wiedzy rozstrzyga się o prawdziwości tw ie rd z e ń 6. Uznanie jej nie jest zatem spraw ą wiedzy, lecz w iary. Ponieważ jednak ranga metodolo giczna danej teorii, czyli logicznie powiązanego zespołu tw ier dzeń, nie może być wyższa od rangi epistemologicznie najsłab szej przesłanki, przeto cała teoria praw a naturalnego wywo dząca się z przesłanki opartej na w ierze spada do jej pozio mu. W szystkie więc bez w yjątku tw ierdzenia w yrażające treść
5 R efera t K e lse n a za m ieszczo n y zo sta ł w w y żej w y m ie n io n e j p u b lik a c ji F. M. S c h m ö l z a : D a s N a t u r r e c h t in d e r p o li ti s c h e n T e o
rie, ss. 1— 37. Z araz n a w stę p ie . K e lse n zw ię ź le fo r m u łu je w ła sn e sta n o w isk o :„D ie G ru n d lage der N a tu rrech tsleh re, das ist die A n tw o rt a u f d ie F rage: u n ter w e lc h e r V o ra u ssetzu n g a lle in m an die G eltu n g e in e s e w ig e n , u n v erä n d erlich en , der N atu r im m a n en ten R ech ts a n n eh m en kan n ; so dass, w e r — w ie ich — d iese V o ra u ssetzu n g n i c h t a n n eh m en zu k ö n n en g la u b t, au ch ih re K o n sek w en z n ich t an n eh m en kann. D ie se V o ra u ssetzu n g ist, w ie ich zu zeigen v e r su c h e n w erd e, der G l a u b e an e in e g e r e c h te G o tth eit, deren W ille der v o n ihr g e sc h a ffe n e n N atu r n ic h t nur tr a n sse n d e n t, son d ern au ch im m a n en t ist. Ü b er die W ah rh eit d ieses G lau b en s zu d isk u tieren , is t v ö llig au s sich tlo s. W eder w e r d issen G lau b en hat, n o ch w er ih n n ich t hat, k an n durch r a tio n a le A rg u m en te v o m G e g e n te il ü b erzeu gt w e r d e n ”. (W szystk ie p o d k reślen ia p ochodzą od K elsen a ), zob. op. cit. s. 1.
126 Ks. T. S ty czeń [6]
praw a naturalnego są tezam i w iary, propozycjami apelującym i do religijnej postaw y swych adresatów 7. N egatyw nym rów no ważnikiem tej tezy jest ■— jak widzimy ■— całkowita dyskwa lifikacja w artości poznawczej $eorii praw a naturalnego czyli elim inacja tej ostatniej z dziedziny rzetelnego, odpowiedzial nego, intersubiektyw nie komunikowalnego poznania czyli od mówienie jej po prostu naukowości, naw et w szerokim tego słowa rozumieniu. Teza ta, — można ją ująć krótko jako odpo wiedź: „Nie!” na pytanie: „Czy możliwe jest poznanie praw a naturalnego” ■— stanowi clou w ystąpienia Kelsena w Salz burgu.
Po takim frontalnym ataku na metodologiczną prawomoc ność reprezentow anej przez zebranych dyscypliny należało oczywiście oczekiwać jakiejś solidnej, zdecydowanej odprawy. K to jednak na to liczył, tego spotkał srogi zawód. Jak w yglą dała reakcja audytorium ? Można było z góry przewidzieć, że upomni się ono przede wszystkim o zatartą przez Kelsena róż nicę pomiędzy ściśle filozoficznym a „fideistycznym ” uznaniem przesłanki wyjściowej 8 czyli tezy o istnieniu Boga. Uczynił to A. A uer protestując zdaniem: „Das ist kein N aturrecht, son dern ein G laubensrecht” 9. Otóż skwitowanie tej uwagi przez
7 tam że, s. 117.
8 P o z o sta w ia m y tu na b oku w c a le sk ąd in ąd n ieb a g a teln ą sp raw ę, że au d y to riu m b ez g ło su p ro testu p o zw o liło sob ie „ w m ó w ić”, iż' teza „ is tn ie je B ó g ” sta n o w i p u n k t w y jśc ia teo rii p raw a n a tu ra ln eg o , n ie zaś p u n k t d o jścia w p ro cesie „ o sta te c z n o śc io w e g o ”, red u k cy jn eg o u za sa d n ien ia cz y li „ u lty m a ty w n e g o ” w y ja śn ia n ia fa k tó w , d an ych do ś w ia d czen ia m oraln ości. U ję c ie K elsen a , na k tó re au d y to riu m m ilcząco w y ra zić s ię zd ało aprobatę, su g eru je ja k o b y teoria p raw a n a tu ra ln eg o b y ła d ed u k cy jn ie w y p ro w a d za ln a z m e ta fiz y k i (teodycei). R zecz jasna, w ro zu m ien iu K elsa n a je s t to po p rostu relacja z p o g lą d ó w z w o le n n ik ó w p raw a n a tu ra ln eg o . Isto tn ie, ten m y ln y p ogląd p ok u tu je n ie m a l p o w sz e c h n ie w śró d ety k ó w , filo z o fó w praw a. P rzestrzeg a przed n im m . in. J. M a r i t a i n w sw y c h u w a g a ch k r y ty c z n y c h do k sią żk i S. Ś w ie ż a w sk ie g o i J. K a lin o w sk ieg o : La p h il o s o p h i e à l’heure d u
Concile, „ N ova et v e te r a ” (1966) s. 249.
9 F. M. . S c h m ö l z : D a s N a t u r r e c h t in d e r p o li ti s c h e n Theorie, s. 118.
[7] P ro b lem p o zn a n ia p raw a n a tu ra ln eg o 127
Kelsena powiedzeniem: „Diese D ifferenzen spielen fü r mich nicht die geringste Rolle” 10 prowokowało w prost do ustaw ienia całej dalszej dyskusji na jedynie sensownej dla tego spotkania płaszczyznie, tj. na płaszczyźnie metodologicznej. W niej bo wiem tkw iła causa causarum w szystkich innych ujaw nionych w tym spotkaniu nieporozumień i kontrow ersji. Próba ich usu w ania bez usunięcia podstawowej „aw arii” była zabiegiem w znacznej m ierze chybionym. Nie należało więc żadną m iarą poprzestać na słusznym lecz czysto deklaratyw nym ze stron y Auera stw ierdzeniu różnicy pomiędzy filozoficznym i teolo gicznym (religijnym) uznaw aniem podstaw y praw a n atu raln e go. Przeciwnie, należało jasno i w yraźnie określić, na czym polega ta różnica, czyli trzeba było innym i słowy podać do kładną charakterystykę różnicującą i specyfikującą poznanie filozoficzno-prawne. Należało następnie wskazać jego realne podstaw y na gruncie norm alnego wyposażenia poznawczego człowieka, poddając równocześnie analizie krytycznej arg u m entację, na której strona przeciw na oparła swą negatyw ną ocenę teorii praw a naturalnego. Krótko: należało dokonać za sadniczej konfrontacji metodologicznych założeń obu stanowisk, jak również „próby sił” argum entów stojących za jednym i drugim. Dawała do niej doskonałą szansę programowo wyzy wająca postawa Kelsena. Szansy tej, niestety, nie w ykorzysta no. Dyskusję urw ano dokładnie w punkcie, w którym jedynie było w arto ją rozpocząć i dla którego było w ogóle sensowną rzeczą fatygować Kelsena do Salzburga. Dlaczego tak się stało? W ydaje się, że żadna z nasuw ających się odpowiedzi na to py tanie nie przyniosłaby zaszczytu filozofom praw a obecnym na salzburskim sympozjum. A przecież spotykam y wśród nich nazwiska o uznanym autorytecie. Czyż to nie dość, by wyrazić niepokój co do zaawansowania refleksji metodologicznej we współczesnej filozofii praw a w ogóle? Naiwnością oczywiście byłoby sądzić, że prezentacja własnego stanowiska metodolo gicznego skłoni autom atycznie przeciwnika do jego przyjęcia
128 K s. T. S ty czeń [8 ]
i porzucenia własnego. Wolno jednak i trzeba sobie założyć program -m inim um , w ykluczający sytuację, by przeciw nik od chodził z dyskusji przeświadczony, że jego p artn er nie b a r dzo, — albo naw et wcale nie, — je st świadom tego, „na czym siedzi” . Przeciw nik może odejść „nienaw rócony”, ale przeko nany, że jego p artn e r jest doskonale świadom swych założeń metodologicznych i wie dlaczego przy nich obstaje. Przeciw nik winien także wiedzieć, że jego p artn e r nie dlatego nie po dziela jego poglądów, że ich nie zna, lecz ich nie podziela, m i m o że je zna, a nawet... właśnie dlatego, że je zna. Można so bie darować w yw iad z Kelsenem. Bez tego wiadomo, że salz burskiem u spotkaniu daleko było do urzeczywistnienia tego minimum . Wszakże mimo swych braków, a może naw et dzięki nim, spełniło ono rów nież na interesującym nas odcinku pozy tyw ną rolę. Uczucie niedosytu i zawodu, jakie nam pozostawia, spraw ia bowiem, że tym bardziej dotkliwie uświadam iam y so bie i doceniamy potrzebę kultyw ow ania refleksji metodologicz nej, potrzebę ustawicznego i metodologicznie wyostrzonego spoglądania na założenia poznawcze własnej dyscypliny i na nią samą w świetle pytań, które nam ją chcą zakwestionować. To paradoksalne lecz prawdziwe, że pozycja danego poglądu jest tym mocniejsza, im bardziej świadoma tego wszystkiego, co mogłoby ją naruszyć. Przekonania i poglądy oderwane od pytań, które je zrodziły, stają się w yrw ane ze swej n aturalnej gleby. Nie widząc ich w tym n aturalnym dla nich kontekście, zatraca się tym samym jedynie właściwą perspektyw ę dla oce n y ich w artości poznawczej. Bez tej perspektyw y można rów nie łatw o w artość tę przecenić, jak i jej niedocenić. W jed nym i drugim przypadku umożliwia się łatw e — choć pozorne w gruncie rzeczy —· sukcesy przeciwnikom, um iejącym skw a pliwie i ze skutkiem w ykorzystać dezorientację. Przykładem znowu salzburskie sympozjum. Dobrze więc, że te podstawowe pytania ■— problem y ktoś ciągle przypomina, a naw et domaga się dla bardziej czy m niej słusznych, lub naw et zgoła urojo nych racji ·— innej niż proponowana przez nas odpowiedzi. J e dynie właściwą w takiej sytuacji postawą jest śmiałe, odważne
[9] P ro b lem p o zn a n ia p ra w a n a tu ra ln eg o 129
podjęcie problem u w całym jego nowym, aktualnym kon tekście, w łączając w to uw ażną analizę racji, jakie podano za odmiennym jego rozwiązaniem i przebadanie czy racje te rze czywiście skłaniają do rew izji dotychczasowego stanowiska. W sytuacji zakwestionowania w artości poznawczej teorii p ra wa naturalnego w ypada więc podjąć pytanie, które przypom niał filozofom praw a nie tylko Kelsen, ale które od dłuższego już czasu jest z negatyw ną intencją wypowiadane przez jeden z najżyw otniejszych współcześnie kierunków myśli, przez neo- pozytywizm, mimo tego wszytkiego, a naw et w brew tem u wszystkiem u, co się mówi na tem at tzw. „odrodzenia praw a naturalnego” n . Potrzeby jego podjęcia nie trzeba chyba już
11 Z w ra ca n a to u w a g ę m . in. A. F. U t z: D ie K r i s e i m m o d e r n e n
N a t u r r e c h t s d e n k e n . „D ie n eu e O rd n u n g” 5 (1951) s. 201; w y p r a c o w a n ia
w ła sn e j m e ta te o r ii p ra w a n a u tra ln eg o dom aga s ię od to m istó w К. N i e l s e n w a rty k u le: A n E x a m i n a t i o n of t h e T h o m i s t i c T h e o r y of
th e N a tu r a l L a w , „N a tu ra l L a w F o ru m ” 44 (1959). J em u w ła śn ie p ró
b u je o d p o w ied zieć V. J. B o u rk e w c y to w a n y m w y ż e j a r ty k u le, zob. p rzy p is 2. N ie b y w a łe m u w z r o sto w i św ia d o m o ści p ra w a n a tu ra ln eg o w la ta c h o sta tn ie j w o jn y i w o k resie p o w o je n n y m n ie to w a r z y sz y ł p ro p o rcjo n a ln y do n ieg o w z r o st te o r e ty c z n e j r e fle k s ji nad p ra w em n a tu ra ln y m , a n i te ż — n a m ia rę „ w y z w a n ia ” — w z r o st r e fle k s ji o ch arak terze m e ta teo rety czn y m . Z n am ien n e, że w dobie n ie s p o ty k a n ego na ta k ą s k a lę k ie d y k o lw ie k w h is to r ii „sp o łeczn eg o z a m ó w ie n ia ” n a teo rię p ra w a n a tu ra ln eg o , i w w a ru n k a ch jak n ajb ard ziej sp r z y ja ją c y c h n a d a n iu jej m eto d o lo g icz n ie za d o w a la ją cej p o sta ci, za m ia st o czek iw a n ej teo rii p ra w a n a tu ra ln eg o , p o ja w iły się za d ziw ia ją co zw a rte i k o n se k w e n tn e p rezen ta cje sta n o w isk d ia m etra ln ie w z g lę d e m n iej p r z e c iw sta w n y c h . T o w ła śn ie w ty m o k resie sfo r m u ło w a n e n ieco w c z e śn ie j p rzez K e lse n a id ee p o z y ty w iz m u p ra w n eg o zn a jd u ją n o w e dla sie b ie o p a rcie w e m o ty w iz m ie a k sjo lo g iczn y m , k tó r e g o nad w y ra z s u g e s ty w n ą e k sp o zy cję d aje z w ła szcza d zieło Ch. S t e v e n s o n a:
E th ics a n d L a n g u a g e z roku 1944. S w eg o rod zaju „m ow ę p o g rzeb o
w ą ” d la te o r ii p ra w a n a tu ra ln eg o g ło s i H . R e i c h e n b a c h w k sią ż ce; T h e R is e of S c ie n t if ic P h il o s o p h y , L os A n g e le s 1952. Por. z w ła szcza ro zd zia ły 4 i 17. E m o ty w izm sta ł się w w ię k sz y m lu b m n ie jsz y m sto p n iu „ filo z o fią ” w sp ó łc z e sn e j tzw . s z k o ł y a n g lo s a s k ie j , ch ociaż j e den z jej cz o ło w y c h rep r e z e n ta n tó w B . R u s s e l l m ia ł s ię w y ra zić,
130 Ks. T. S ty czeń
więcej dowodzić. Owszem, uspraw iedliw ienia domaga się ra czej postawa przeciwna, postawa dalszego jego lekceważenia i ignorowania.
Rozważania tu ta j przeprowadzane, a m ające za przedm iot problem ' możliwości poznania praw a naturalnego, nie p rete n dują oczywiście do w yczerpania tak rozległego zagadnienia. M ają one ch arakter szkicowy, fragm entaryczny. Chodzi w nich nie tyle o same rozwiązania i uzasadnienia, ile o wskazanie dróg do nich prowadzących, a bardziej jeszcze o samo uświa domienie sobie sensu podstawowych pytań i ich zestawienie w w ew nętrznie zw arty zespół, stanow iący problem atykę poz nania praw a naturalnego. Być może samo konsekw entne uło żenie pytań wskaże drogę do właściwych rozwiązań i uzasad nień...
Problem em centralnym jest dla nas pytanie: czy możliwe jest poznanie praw a naturalnego? Sens tego pytania rozum ie m y tu odpowiednio szeroko. Chodzi nam mianowicie o możli wość takiego poznania, które jest im plikowane przez każdą wypowiedź czy tw ierdzenie, m ające za przedm iot praw o n atu ralne w obiegowo przyj ętym znaczeniu tego ostatniego. W ta kim ujęciu pytanie o możliwość poznania praw a naturalnego może być więc równoważne pytaniu o możliwość zbudowania teorii praw a naturalnego 12, a więc w zasadzie również i
filo-iż na progu k o m o ry g a zo w ej trudno p o w a żn ie u w ażać za sw e e t y c z n e ,
c r e d o zasad ę: d e g u s t i b u s n il d i s p u t a n d u m .
12 F ilo z o fia p ra w a w y r a sta b o w ie m n a g leb ie p o to czn eg o p o zn a n ia p ra w a n a tu ra ln eg o . O w szem , „co do tr e ś c i”, co do sw e g o p rzed m io tu , p o k r y w a się o n a w zasad zie ze „ zd ro w o ro zsą d k o w y m ” p o zn a n iem p raw a n a tu ra ln eg o . To n ie filo z o f p ra w a stw a rza dopiero i w y m y ś la so b ie p rzed m iot, on go z a sta je jak o coś, co n a rzu ca się ju ż z o k reślo n y m i zn a m io n a m i jeg o sp o n ta n iczn em u p ozn an iu . Ja z d e rzam się z „p raw em m o ra ln y m w e m n ie ” (K ant). R óżn ica m ięd zy filo z o fe m „ za w o d o w y m ” a „ szarym c z ło w ie k ie m ” czy „ch łop sk im f ilo z o fe m ” d oty czy w ię c przede w sz y stk im n ie teg o , с o (przedm iotu, treści), le c z b ard ziej teg o , j а к (m eto d y doch od zen ia i u za sa d n ia nia): n ie teg o co p ozn aje, a le raczej têg o jak p o zn a je to , co p ozn aje, i w ja k im celu . J ed y n ą różn icę sta n o w i ty lk o to, że „szary cz ło
[И ] P ro b lem p o zn a n ia p raw a n a tu ra ln eg o 131
żofii m oralnej, e ty k i13. Rzecz jasna, zasadna odpowiedź po zytyw na na pytanie: Czy poznanie praw a naturalnego jest możliwe? — zakłada wskazanie i uprawom ocnienie m etody te go poznania czyli, innym i słowy, pozytyw ną odpowiedź na py tanie: Ja k jest możliwe poznanie praw a naturalnego? 14. Ze względu więc na tę ścisłą zależność w ew nętrzną obu pytań mo żemy je ująć w postaci jednego, złożonego pytania: Czy i w ja
ki sposób jest m ożliwe poznanie prawa naturalnego? W tej właśnie postaci będzie ono stanowić główny problem niniej szych refleksji. Zanim jednak postaw im y te n problem, m usim y koniecznie sprecyzować sam ch arakter tego poznania, o którego możliwość się pytam y, czyli określić jego w łasną swoistą fizjo nomię metodologiczną. Bez tego poprzedzającego zabiegu nie wiedzielibyśm y po prostu o możliwość c z e g o się pytamy. Główne pytanie niniejszego studium m usim y zatem poprze
w ie k ” sta w ia zad an ia (cele) sw e m u p o zn a (w a )n iu p ra w a n a tu r a l nego ze w z g lę d ó w p ra k ty czn y ch . D la filo z o fa „ z a w o d o w eg o ” sta ją s ię on e' „ celem d la s ie b ie ”.
13 Zob. p rzyp is. 1.
14 Zob. k o ń c o w e u w a g i w p rzy p isie 12. N a su w a się tu p e w n a an a lo g ia p o m ięd zy p o ru szo n y m tam p ro b lem em a p ro b lem em istn ie n ia św ia ta zew n ętrzn eg o z jeg o id e a lis ty c z n y m ro zw ią za n iem . Np. dla prof. In g a rd en a „ p o czu cio w o ” n ie m a i b yć n ie m o że żad n ego p ro b lem u co do tego, czy św ia t zew n ę tr z n y is tn ie je czy n ie istn ie je . N a le ż y się jed n ak zgod zić z P ro feso rem , iż m oże b yć p r a w d ziw ą u d ręk ą te o r e ty czn ą dla k ogoś p y ta n ie, ozy p rzek o n a n ie o is tn ie n iu św ia ta da się p oprzeć ja k im ś n ie do od p arcia a rgu m en tem . G d yb y się k o m u ś „po sz c z ę śc iło ” w ó w c z a s r o zstrzy g n ięcie p ro b lem u „jak ”, d ałob y ty m s a m y m r o zstrzy g n ięcia p ro b lem u „czy”.
132 K s. T. S ty czeń [12] dzić pytaniem : Czym jest poznanie prawa naturalnego, jaki
jest jego specyficzny charakter m etodologiczny, specyficzne dlań m etodologiczne znamiona? Znając odpowiedź na to py tanie, czyli wiedząc na czym polega specyfika tego poznania, możemy dopiero zasadnie postawić główne pytanie: Czy w łaś nie w tej swej specyfice jest ono — i jak jest — możliwe?
Trzeba by się z kolei rozejrzeć za sposobami rozstrzygnię cia naszych pytań: w stępnego i głównego. J a k ted y 1° określić specyfikę poznania praw a naturalnego? Chyba poprzez przed miot, którego to poznanie m a dotyczyć. Wszak w ydaje się, że nic tak nie determ inuje danego typu poznania ja k przedmiot, którego dotyczy to poznanie. Jak następnie 2° rozstrzygnąć pytanie: czy i jak jest możliwe poznanie praw a naturalnego? Chyba konfrontując wyposażenie poznawcze właściwe czło wiekowi jako człowiekowi, jego możliwości, z tą specyfiką poz nania: jej w arunkam i i wymogami, jakie na nie nakłada w da nym przypadku jego w łasny przedm iot, w naszym przypad ku — praw o naturalne. Mamy zatem najogólniejszy zarys pro blem atyki, m am y także najogólniejszy zarys m etody postępo wania.
II. M etodologiczna charakterystyka poznania prawa naturalnego
Pierw sze więc zadanie, polega na ustaleniu specyfiki poz nania praw a naturalnego. Nie będziemy z tym m ieli większych trudności pam iętając, że nie co innego, lecz przedmiot, któ rego poznanie jest poznaniem decyduje zasadniczo o specy ficznym profilu metodologicznym tego poznania. „Wedle sta w u grobla”. Nie można słuchem poznawać barw , ani też dźwię ków poznawać wzrokiem. Przedm iot narzuca niejako a priori określone w arunki, jakie poznanie m usi spełnić, by mogło ono być w ogóle poznaniem tego w łaśnie przedm iotu. Otóż ten ko nieczny związek łączący poznanie z przedm iotem stanowić bę dzie podstawę wyjściową naszych ustaleń dotyczących cha ra k te ru poznania praw a naturalnego.
[13] P ro b lem p o zn a n ia p ra w a n a tu ra ln eg o 133
W tym punkcie jednak w ydaje się zagrażać całemu na szemu przedsięwzięciu groźba błędnego koła. Oto chcemy cha rakteryzow ać specyfikę poznania praw a naturalnego w opar ciu o przedm iot: praw o n aturalne, czyniąc w łaśnie problem z możliwości jego poznania! Czy nie zakłada się tu już znajo mości tego, czego poznanie, a naw et sam ą jego możliwość chce się dopiero badać? Trudność ta, typow a dla tego rodzaju sy tuacji, okazuje się jednak pozorna. Wychodzimy z niej w pro wadzając zasadnicze dla całej spraw y rozróżnienie pomiędzy znajomością czy poznaniem treści badanego przedm iotu, a stw ierdzeniem czy poznaniem jego istnienia. Tylko pierwsza jest dla naszych celów — na tym etapie — niezbędna i zało żona, stanow iąc p u n kt w yjścia a n a liz y 15. Znajomość ta jest zaś możliwa z zachowaniem n eu traln ej w zasadzie pozycji w spraw ie istnienia przedm iotu. Tymczasem spraw a możli wości poznania tego przedm iotu — o jakie tu nam chodzi — jest przede wszystkim spraw ą możliwości rozstrzygnięcia ist nienia „zneutralizow anego” w punkcie w yjścia przedm iotu. Dzięki tem u rozróżnieniu można z sensem upraw iać refleksję metodologiczną nad poznaniem przedm iotów czysto możli wych czy hipotetycznych, tak jak można opracować naw et w szczegółach m etodę zabezpieczenia się czy też odpowiednie
13 C isną s ię sa m e na u sta w ty m m ie jsc u sło w a P a sc a la z T r a k t a t u
o p r ó ż n i: „ n ie m a ża d n eg o k o n ieczn eg o zw ią zk u m ięd zy z d e fin io w a
n iem ja k ie jś rzeczy a stw ie r d z e n ie m jej is tn ie n ia ”, p o n iew a ż „z je d n a k im p o w o d zen iem m ożn a z d e fin io w a ć rzecz n ie r z e c z y w istą i rzecz p r a w d z iw ą ”. C yt. za A . B é g u i n : P a s c a la p o r t r e t w ł a s n y , W arszaw a 1963, s. 10. P rzech od ząc na n asz te r e n p o w ie m y , że K elsen d y sp o n o w a ł w y r a ź n ie o k reślo n ą id eą p ra w a n a tu ra ln eg o , id eą p o zn a n ia p ra w a n a tu ra ln eg o . R zecz w ty m , ż e n ie p r zy zn a w a ł im r e a ln e g o b ytu. T ra fn ie za u w a ża E. M. S c h m i t t : „K elsen ... h a t d u rch au s das G ru n d a n lieg en der N a tu rrech tsleh re b e g r iffe n , n ä h m lich dem g e sa m te n R ech t das tr a g en d e F u n d a m en t, d ie e in h e itlic h e Z ie lstr e b ig k e it u n d d en n o rm a tiv en C h arak ter zu sic h e r n ”. P or. te jż e autorki: R e c h t u n d V e r n u n ft . Ein
B e it r a g z u r D is k u s s io n ü b e r d ie R a t i o n a l i t ä t d e s N a tu r r e c h ts , H e id e l
m Ks. T. S ty czeń [14]
go obcowania z istotam i wyposażonymi w przypuszczalne ty l ko lub zgoła wyim aginowane właściwości, (jak np. domniema ni mieszkańcy św iata w powieści Wellsa „W ehikuł czasu”). Okoliczność ta stanowi m. in. w arunek sine qua non naw iąza nia kontaktu dyskusyjnego teistów z ateistam i (ci ostatni prze cież wiedzą o „co” im chodzi!), a na innym poziomie antyno- mistów ze zw olennikami praw a naturalnego. H. Kelsen dobrze w iedział w Salzburgu, jakiego rodzaju przedm iot zwolennicy praw a naturalnego chcą umieścić w zasięgu poznania racjonal nego, gdy stwierdził, że może on być jedynie przedm iotem w ia ry, nie poznania!). I jedni i drudzy dysponują dostatecznie określoną „w izją” przedm iotu. Spór zaś dotyczy tego, czy tak określony przedm iot jest dostępny tym narzędziom poznania, jakimi dysponują ludzie i czy — w rezultacie — tw ierdzenia o nim są zasadne, racjonalne, czy też stanow ią przedm iot w ia ry lub naw et w ytw ór fantazji. Innym i słowy, naw et z prze ciwnikami teorii praw a naturalnego można się porozumieć co do sposobu rozum ienia „ n atu ry ” tego praw a 16, a następnie co do określenia w arunków , jakim i m usiałoby się odznaczać poz nanie, pretendujące do jego ujęcia. K ontrow ersje dotyczą właściwie dopiero spraw y możliwości tego poznania, jego urzeczyw istnienia na gruncie faktycznego wyposażenia po znawczego człowieka, czyli koniec końcem możliwości roz strzygnięcia — w pierw szym rzędzie — problem u istnienia je go przedm iotu.
16 R zecz jasn a, i na ty m od cin k u m ogą z a istn ie ć sp ory, a le są o n e m o ż liw e ró w n ie ż w gro n ie zw o le n n ik ó w p raw a n atu raln ego. In n y m i s ło w y m ogą on e p rzeb iegać „ sk o śn ie ” do p o d sta w o w eg o p od ziału na z w o le n n ik ó w i p r z e c iw n ik ó w p raw a n atu raln ego. P rzy k ła d em tak iej d y sk u sji „ są sie d z k ie j” je s t spór w śró d filo z o fó w i te o lo g ó w o in te - le k tu a listy c z n e lu b w o lu n ta r y s ty c z n e u jęcie is to ty p raw a n atu raln ego. W o lu ta r y sty c z n e sk rzy d ło rep rezen tu ją m. in. W. O ckham , P . d’A illy , G. B iel; in te le k tu a lis ty c z n e D. Soto, L eib n iz, V asq u ez; p o śred n ie s t a n o w isk o za jm u je m. in. św . T om asz z A k w in u . G. M a n s e r : op. cit.
D a s N a t u r r e c h t in t h o m i s t i s c h e r B e le u c h t u n g , F reib u rg 1944, zw ła szcza
[15] P ro b lem p ozn an ia p ra w a n a tu ra ln eg o 135
Jako p u nkt w yjścia dla ustalenia znamion epistemologicz- nych poznania praw a naturalnego możemy zatem wziąć rów nie dobrze określenia jego przedm iotu: praw a naturalnego, przedstawione przez jego zw olenników 17, jak też korzystać z określeń jego przeciwników 1S. N ajlepiej zaś będzie wyjść od tego, od czego zaczynają — akceptując lub negując jego przed- miotowość — jedni i drudzy, mianowicie od charakterystyki treści poznania potocznego, w yrażającej się w słowach czy m yślnych tylko enuncjacjach typu: „Coś m nie wobec w szyst kich obowiązuje”, bądź też „Coś wszystkich, więc i ciebie, wo bec mnie obowiązuje” 19. Co stanowi swoiście wspólną zaw ar tość tego typu „doświadczeń”, znaczoną obiegowo term inem „praw o n atu ra ln e”? To co się w treści pojęciowej konotowa- nej przez to określenie w ybija na czoło to jej „intencjonalne” odniesienie (podobnie jak w przypadku idei Boga) do porząd ku rzeczywistego, egzystencjalnego 20.
Przedm iot zw any praw em naturalnym („Coś... obowiązuje”) jest dany w powszechnym doświadczeniu ludzi jako rzeczy
17 S z c zeg ó ln ie in te r e su ją c y jest p rzeg lą d o k reśleń p ra w a n a tu r a l nego w cyt. w y ż e j k sią żce E. M. S ch m itt, op. cit. ss. 33— 34.
is P rzy k ła d em d efin icja p raw a n a tu r a ln e g o w p o z y ty w is ty c z n ie in sp ir o w a n y m D i c t i o n a r y of P h i l o s o p h y D. R u n e s a, N e w Y ork 1960, h a sło „N a tu ra l L a w ”, s. 266.
19 D la c e ló w n a w ią z y w a n ia d y sk u sji z a n ty n o m ista m i m ożn a „ zn eu tr a liz o w a ć ”, w z ią ć przed n a w ia s rea ln o ść p rzed m iotu , do k tó reg o to p o zn a n ie się odnosi. N ie m ożn a jed n a k brać przed n a w ia s sam ego „od n ie s ie n ia ” te j tr e śc i do rea ln eg o porządku. O d n iesien ie to b o w ie m s t a n o w i jed en z k o n sty tu ty w n y c h e le m e n tó w tej treści. M ożna je u w ażać za b ezp rzed m io to w e, a le n ie m o żn a go n eg o w a ć, n ie n a ru sza ją c sam ej „ d e fin ic ji” p ra w a n a tu ra ln eg o . N a su w a się tu zn o w u a n a lo g ia z „ id eą ” B ó stw a . M ożna n ie p o d ziela ć sta n o w isk a św . A n zelm a w sp ra w ie w a r to śc i jeg o d ow od u istn ie n ia B oga, a le n ie p odobna zap rzeczyć, że „rdzeń” tej „ id e i” sta n o w i jej o d n ie sie n ie do p orządku eg zy sten cja ln eg o .
20 A n ty n o m ista n ie n eg u ją c in te n c jo n a ln e g o o d n ie sie n ia do rze c z y w isto śc i tk w ią c e g o w sam ej treści p o jęcio w ej p ra w a n a tu ra ln eg o p o sta ra się o c z y w iśc ie o ta k ą jej w y k ła d n ię , k tóra ok aże b ezp rzed m io to w o ść, ilu zo ry czn o ść tego o d n iesien ia . A n ty n o m ista b ęd zie za w sze dodaw ał: „Jak się lu d zio m zdaje, ja k s ię łu d zą ...”.
136 K s. T. S ty czeń [16]
wistość obiektywna, staw iająca im jakiś „opór”. Ludzie odbie ra ją tę rzeczywistość jako zaadresow aną jedynie do nich: „Coś m nie wobec wszystkich... coś wszystkich wobec m nie obowią zuje” . Z drugiej jednak strony czują, że rzeczywistość ta jest od nich niezależna, że nie m ają nad nią władzy. W spomniane „zaadresowanie” polega na tym , że rzeczywistość ta jest jakoś „w pisana” w człowieka, w ykreśla specyficzną dlań stru k tu rę, w ykreśla swoiście w spólne ry sy ludzkiego „ja”. Człowiek z tą stru k tu rą się rodzi, a naw et się w niej rodzi. Do tego stopnia jest ona jego własna. Równocześnie jednak jest on świadom, iż nie m iał najm niejszego wpły^wu na to, że je st w łaśnie czło wiekiem, osobą, a nie rzeczą. D ojrzewając uświadam ia sobie siebie w sobie jako kogoś, a nie coś, odczytuje w sobie swą spe cyficznie ludzką stru k tu rę jako sobie daną, przydzieloną, w so bie zastaną. Na tym ostatnim polega niezależność owej rze czywistości od człowieka. Niezależność ta jest odczytywana ja ko wielowymiarowa, podobnie zresztą jak jej „zaadresowanie” do człowieka. Jedno i drugie zaś zdaje się wiązać z wielowy miarowością samej stru k tu ry człowieka. I tak np. jest ona za adresow ana do um ysłu. Tylko on może ją odczytać, zako m unikować mi, że „coś m nie w ogóle i co — obowiązuje”. Ale równocześnie je st ona od um ysłu niezależna, nie jest ona tw orem jego imaginacji, fantazji. On ją czyta i „pochw ytuje”, lecz nie zmyśla, czy wymyśla. Jego funkcja jest funkcją prze kazyw ania i obwieszczania tej skierowanej ku m nie rzeczy wistości: „Nie pozwala ci na to tw oja ludzka godność”. „Nie można wziąć urlopu od bycia człowiekiem!” 21. Rzeczywistość ta jest następnie zaadresow ana do strony dążeniowej człowie ka, zwłaszcza do jego woli. „Pochwycona” przez umysł, u jęta przez poznanie, w yw iera swoisty „nacisk” na wolę, w ykreśla jąc człowiekowi w łaściw y dlań kierunek działania i stw
arza-21 Zob. U. L i i c k , D a s P r o b l e m d e r a ll g e m e i n g ü l t i g e n E th ik , H e i d elb erg 1963, s. 10.0/1; zob. rów n . G. M a n s e r , op. cit. s. 64; zob. c ie k a w e sp o strzeżen ia na ten tem a t w k sią żce Cl. S. L e w i s a : O w i e r z e
P ro b lem p o zn a n ia p ra w a n a tu ra ln eg o 137
jąc tym samym stan norm atyw ny, przeżyw any przez wolę ja ko powinność. Chociaż wola nie jest zmuszona „ulec” tej po winności, dać posłuch tem u zaadresowaniu, to jednak jest rów nież „świadoma”, iż nie jest w jej mocy go ustanaw iać, stw a rzać czy unicestwiać. Może go swoimi aktam i nie respektować. Ono samo jest jednak niezależne od kierunku tych aktów. „Nie zrobiłem, choć pow inienem ”. „Video meliora... „autobio graficzne zwierzenie Owidiusza chyba dlatego zrobiło tak w iel ką karierę, że każdy z ludzi znajduje w nim cząstkę własnej auto b io g rafii22. To samo m utatis m utandis można powie dzieć — idąc po linii potocznego doświadczenia — o nieza leżności tej rzeczywistości od podmiotowych stanów afektyw - no-emocjonalnych. W ywołuje ona w ludziach oddźwięk uczu ciowy, ale w żadnym razie nie może być utożsam iana z tym oddźwiękiem lub w taki czy inny sposób do niego redukow ana.
Ten przedmiotowy, realistyczny rys praw a naturalnego, a przynajm niej odniesienie treści tego pojęcia do transsubiek- tyw nej rzeczywistości, m a zapewne uw ydatniać przydaw ka „n aturaln e”, przeciw staw iająca je tem u wszystkiemu, co tylko wymyślone i zależne od ludzkiej woli, od arbitralnie podjętych decyzji czy upodobań, co więc czysto pozytywne, umowne, konw encjonalne, sztuczne. Przydaw ka „n atu raln e” m a wyod rębniać nasz przedm iot nie tylko zresztą od tego, co dowolne i czysto pozytywne, ale — z drugiej strony — również od tego, co czysto przyrodnicze, „faktyczne” w rzeczywistości pozaludz- kiej, a także w samym człowieku. P raw a naturalnego nie moż- 1 na więc w żadnym razie — jeśli chcemy być w zgodzie z ty mi, którzy pow ołują się na jego „intuicję” — utożsamiać z p ra wem przyrody. Troska filozofii klasycznej o staranne rozróż nienie tych „porządków ” znalazła swój w yraz w samej term i nologii. L e x naturalis była przeciw staw iana lex naturae. P ier wsze od drugiego w yróżniało się nie tylko zakresem swego
22 Zob. B. S c h ü l l e r , Z u r th e o l o g is c h e n D is k u s s io n ü b e r die l e x
138 K s. T. S ty czeń [18]
orzekania, jako że dotyczy w szystkich ludzi i tylko ludzi, ale nadto sposobem, tym jak dotyczy swych desygnatów. Pierwsze mianowicie wymuszało określony przebieg w ydarzeń w przy rodzie, drugie „tylko” zobowiązywało ludzi do określonego spo sobu działania. Zarówno jednak zakres jak i sposób funkcjo nowania praw a naturalnego wiązać się m a ściśle z tą specy ficzną rzeczywistością, jaką jest człowiek jako człowiek, czyli po prostu z n atu rą ludzką. Dlatego też „sumienie zbiorowe”, potoczne poczucie m oralne, piętnuje odchylenia od tej „rzeczy wistości” jako niegodne człowieka, jako po prostu nieludzkie. „Postępujesz jak nie-człowiek”. „To nie człowiek, to bydlę!” ·— Powiedzenia tego typu są zrozumiałe jedynie przy założeniu, nie zawsze w yraźnie form ułowanym w potocznym poznaniu, że człowiek jest „czymś” określonym, bez czego nie byłby po prostu sobą. Od tej strony człowiek jaw i się jako konieczność strukturalno-w ew nętrznego powiązania określonych cech. Te go typu konieczność nazwano właśnie n atu rą ludzką. Lecz w przypadku człowieka jest to konieczność sui generis. Spe cyficznie ludzkie „m uszę” to nie to samo, co „muszę podlegać praw u ciążenia”. Specyficznie ludzkie „m uszę” to tyle co „po w inienem ”. Nie więcej. Ale i nie m niej. „Pow inienem ” jest rów nie daleko od „m uszę”, jak i od „wolno mi wszystko, co kolwiek mi się zechce”. Powinienem X ”, to ani nie „Muszę X ”, ani też: „Mogę X i mogę nie — X ”. Innym i słowy przeżywana przez człowieka powinność (psychiczno-moralna) jest na rów ni korelatem konieczności co wolności. Jedna i druga jest jakoś „w pisana” w ludzkie „być”, brak którejkolw iek czyniłby bo wiem niezrozumiałym datum doświadczenia: fakt powinności. Wolność ludzka nie przekreśla stru k tu raln ej konieczności n a tu ry ludzkiej. Konieczność ta nie przekreśla z kolei ludzkiej wolności. Ich w zajem ne „nakładanie się” na siebie daje spe cyficzny typ determ inacji: ludzkie „być”, to „obowiązywać” swych nosicieli. Nie chcemy tu formułować dogmatów. S tara m y się tylko „łapać” kim (czym) jest człowiek, na jego „go rących uczynkach” , w tym w ypadku na „fakcie przeżywania powinności” : „Coś mnie obowiązuje...”.
[19] P ro b lem p ozn an ia p raw a n a tu ra ln eg o 139
Praw o n atu raln e odczytywane potocznie jako swoista de term inacja płynąca z n a tu ry ludzkiej obejm uje sobą zakres wszystkich nosicieli tejże natury, czyli każdego, o kim można powiiedzieć zasadnie „człowiek”, „Coś w szystkich wobec mnie...”. W tym znaczeniu jest orne» uniw ersalne, powszechne w swym zasięgu. W połączeniu z ukazaną wyżej jego norm a- tywnością, można więc o nim powiedzieć, że jest powszechnie obowiązujące, czy też powszechnie ważne, allgemeingültig. —■ jak mówią Niemcy. Co więcej: w yjątek od tej powszechnej obowiązywalmości nie może być naw et dorzecz-nie pomyślany. Zakładałby bowiem w samym potocznym rozum ieniu tego p ra wa sytuację przedmiotowo sprzeczną: istotę ludzką i nie-ludz- ką zarazem; ludzką — skoro żąda się dla niej w y jątk u od na turalnego, tj. ludzkiego praw a, nlie-ludzką — bo taka tylko mo że się znajdować poza zasięgiem tego praw a, czyli ipoza ludzką naturą, poza klasą ludzi. Powszechność praw a naturalnego jest więc w rozum ieniu „człowieka z ulicy” nie tylko „de fac to ”, ale „de iu re”, nie tylko faktyczna, lecz istotna, czyli ko-
niecznościowa lub absolutna, bezwzględna. Należy zaraz prze
strzec przed utożsam ieniem tej konieczności, dotyczącej za kresu z wyżej w spom nianą „wolną koniecznością” determ ino w ania praw a naturalnego czyli z jego absolutną, bezw arunko wą obowiązywalnością. Jedna i druga jest absolutna, ale każ da z nich dotyczy innego aspektu praw a naturalnego: pierwsza dotyczy zakresu, druga sposobu. O pierwszej mówimy w związ ku z powszechnością obowiązywania (zawsze, wszędzie, bez w yjątku), o drugiej w związku ze sposobem, w jaki się ono „zw raca” do poszczególnego nosiciela, podmiotu. Stosujem y wówczas określenia takie, jak „kategorycznie”, „bezwarunko wo”. Na tę stronę świadomości m oralnej szczególną uwagę zwrócił Kant.
Pobieżna analiza treści pojęciowej praw a naturalnego, za w artej w „poczuciu m oralnym ” ludzi , a raz po raz „odsłania n e j” przez filozofów, ujaw nia nam dostatecznie jasno obraz analizowanego przedm iotu. Dla naszych celów wygodnie bę dzie go ująć przy pomocy kilku negatyw nych stwierdzeń:
140 K s. T. S ty czeń [20]
1° Praw o n atu raln e nie byłoby praw em naturalnym , gdyby m u nie przyznać — przynajm niej respektując „św iadectw o” tych, którzy się pow ołują na jego „intuicję” — statusu rzeczy wistości specyficznego rodzaju, mianowicie rzeczywistości sta nowiącej o przedmiotowej „fizjonomii” człowieka jako czło wieka czyli o jego — naturze.
2° Praw o n atu ralne nie byłoby praw em naturalnym , gdyby swym zasięgiem nie obejmowało w szystkich bez w yjątku lu dzi, czyli gdyby nie było powszechne.
3° Praw o n atu raln e nie byłoby sobą, gdyby owa bezw yjąt- kowa powszechność była jedynie faktyczna, a nie konieczna, płynąca z samej istoty i godności człowieka.
4° Praw o n atu ra ln e nie byłoby sobą, gdyby jego rzeczy wistość nie polegała n a „zw racaniu się” swą treścią do czło wieka: jego um ysłu i woli, jako coś co go bezw arunkow o zo bowiązuje do określonych zachowań się: postaw i aktów; gdy by jego „być” nie oznaczało „obowiązywać”.
Otóż ta k scharakteryzow any przedm iot staw ia od siebie, niejako a priori, określone w arunki i w ym agania pod adre sem poznania, które m a być — jak tego chce niew ątpliw ie teo ria praw a naturalnego czy filozofia praw a — rzetelnym jego poznaniem: adekw atnym ujęciem tego przedm iotu przez pod miot, ujęciem wyrażonym w postaci sądów czy tw ierdzeń, a na koniec w językowej ich postaci czyli w zdaniach lub ich syste mie, w teorii. Jakie to są w arunki? Otóż przede wszystkim poznanie to m usi dosięgać rzeczonego przedm iotu, owej spe cyficznie ludzkiej rzeczywistości w człowieku, jaką jest jego natu ra. Musi być ono w tym znaczeniu rzfeczowe. W arunek ten można określić jako postulat- rzeczowości tw ierdzeń pre tendujących do w yrażania treści praw a naturalnego. Zakres orzekania tych tw ierdzeń musi następnie obejmować w szyst kich ludzi. Tego domaga się także sama „n atu ra” przedm iotu, któ ry m a być poznany i w yrażony w tw ierdzeniach o nim. Ten drugi w arunek staw iany przez przedm iot poznaniu można określić jako postulat, powszechności tw ierdzeń o praw ie n a turalnym . Przypom inam y sobie dalej, że analizow any przed
[21] P ro b lem p o zn a n ia p ra w a n a tu ra ln eg o 141 m iot narzuca odnoszącym się do niego tw ierdzeniom określo ną „modalność” i to podwójnego rodzaju. Mianowicie w spo sobie odniesienia orzekanej treści chodzi o coś więcej niż o fa ktyczne — naw et jeśli powszechne — odniesienie jej do lu dzi. Odniesienie to m a posiadać charakter konieczny. Wszelkie tw ierdzenia zatem pretendujące do ty tu łu poznania praw a naturalnego odznaczać się muszą cechą epistemologicznej ko nieczności, nieobalalności, co od strony poznającego podmiotu je st odbierane jako ich pewność, niepowątpiewalność. W aru nek ten określim y jako postulat konieczności tw ierdzeń w y rażających treść praw a naturalnego. O ile w spom niany wyżej w arunek dotyczył „modalności” orzekania treści praw a na turalnego przez odnośne tw ierdzenia i ich zakresu, o tyle na stępny dotyczyć będzie „m odalności” samej treści przez nie orzekanej. Otóż orzekana lub inaczej w yrażana przez te tw ier dzenia treść praw a naturalnego posiada — jak to zauważono — ch arakter norm atyw ny. Na tym polega m. in. specyfika tej rzeczywistości, któ rą to poznanie chce uchwycić i wyrazić. Trudno wyrażać przedm iotow ą treść norm atyw ną nie norm u jąc przez to samo tego, czego (ew entualnie kogo) ta treść do tyczy. Poznawczym odbiciem, jakim ś „refleksem ” poznawczym tego rodzaju rzeczywistości w yrażanej przez te tw ierdzenia, będzie ich własna, zasadnicza normatywność. Ich rola bowiem, i to w tym przypadku w łaśnie par excellence poznawcza rola, polegać będzie na ujaw nianiu, przekazyw aniu i obwieszczaniu owej obiektyw nej norm atyw ności przedm iotowych stanów po- winnościowych. Norm atyw ność ta może z kolei, chociaż nie musi, — uzew nętrznić się w słownym, językowym sform uło w aniu tych tw ierdzeń. Wówczas w odnośnych tw ierdzeniach w ystąpią fu nk to ry takie ja k „pow inien” czy „należy”. Nieza leżnie jednak od tego, czy język tę norm atyw ność w yraźnie uzew nętrznia czy nie, jest ona w pisana w samą n atu rę tw ier dzeń w yrażających treść praw a naturalnego. I tak jak norm a tywność samego praw a naturalnego, ta k i norm atyw ność w y rażających ją tw ierdzeń będzie odpowiednio do swego przed m iotu norm atyw nością bezwzględną, nieuw arunkow aną.
142 K s. T. S ty czeń [22]
Analiza w arunków , jakie przedmiot, w naszym przypadku praw o naturalne, staw ia swemu w łasnem u poznaniu, każe nam uznać, że wszelkie poznanie roszczące sobie praw o czy ty tu ł do rzeczywistego poznania praw a naturalnego, a więc w szyst kie specyficzne dla teorii praw a maturalnego czy filozofii p ra wa, zatem i etyki — tw ierdzenia spełniać muszą zarazem po stu lat rzeczowości, powszechności, konieczności, oraz norma~
tywności. Zespół tych cech, stanowiący złożoną — jak w i
dać — koniumkcję, z w yraźną cezurą pomiędzy trzecią i czwar tą, nazw iem y metodologiczną charakterystyką poznania prawa
naturalnego i odpowiednio teorii prawa naturalnego czy fi lozofii p ra w a 23. W ynik ten stanowi p u nkt dojścia analizy
zm ierzającej — jak pam iętam y — do odpowiedzi na pytanie czym jest poznanie praw a naturalnego, jaka jest jego metodo logiczna specyfika. Do powyższego rezultatu doszliśmy wycho dząc od analizy tego poznania czyli dokładniej: od analizy w a runków , jakie przedm iot staw ia swemu poznaniu. Dla pełności trzeba dodać, że tego rodzaju analizy można przeprowadzić wychodząc od celu, jaki staw iam y danem u poznaniu, lub, co na jedno wychodzi, od. zadań, jakie norm alnie wiąże się z da ną nauką, w tym· przypadku z filozofią praw a 24. Analiza taka
23 „ C h a ra k tery sty k a ” ta za w iera się już — choć o c z y w iśc ie in n uce — w sa m y m p o to czn y m p ozn an iu m oraln ym . U w id a czn ia się to w y ra źn ie w te d y np. g d y w o b ec „ za g ro żen ia ” n aszej osob y ze stro n y drugiego sta ra m y się go p rzek on ać, iż teg o czy n ić n ie p o w in ien , p o n iew a ż n ik t n ig d y tak p o stęp o w a ć n ie p o w in ien . C h a ra k tery sty k a ta je s t po prostu ek sp o zy cją , a n a stę p n ie k w a lifik a c ją m eto d o lo g icz n ą treści p o z n a w czych tk w ią c y c h w d an ych d o św ia d czen ia m oraln ości. Zob. p rzyp is 12. 24 P o d o b n ie jak p rzed m iot (treść) ta k i c e l (sta w ia n y p rzez nas) filo z o fii p ra w a tk w i już w p otoczn ym p ozn an iu ety czn y m . W ty m o sta tn im jed n ak m a on ch arak ter bardziej p ra g m a ty czn y , in s tr u m e n ta ln y : „Chcę, potrzeb a m i w ie d z y u n iw ersa ln ëj, aby w y k a za ć X -o w i, że on te ż m a o b ow iązek jak w sz y sc y u szan ow ać m e p raw o do w o l n o śc i!”. W p ozn an iu r e fle k sy jn y m , m eto d y czn y m , to co m iało ch a ra k ter n a rzęd n y d la „ czło w ie k a z u lic y ”, u rasta do ra n g i c elu dla sieb ie. E tyk — m eto d o lo g sta w ia p ro b lem m o ż liw o śc i w ie d z y o g ó ln ie w a żn ej o b ezw a ru n k o w y ch p o w in n o ścia ch n ie ty lk o i n ie przed e w sz y stk im
[23] P ro b lem p ozn an ia p raw a n a tu ra ln eg o 143
dałaby niew ątpliw ie bardziej „dookreślony” obraz specyfiki poznania praw a naturalnego, zwłaszcza na poziomie jego teo rii. Dla celów, jakie tu sobie staw iam y, nie w ydaje się ona jednak konieczna. Uzyskana bowiem co dopiero metodologicz na charak tery styk a poznania praw a naturalnego jest już na tyle dostateczna, by można było postawić na jej podstawie dalsze, główne pytanie tych rozważań.
Możemy zatem uzyskany dotąd w ynik analizy uznać za w y starczającą dla naszych celów odpowiedź na w stępne pytanie: Jaka jest n a tu ra poznainiia praw a naturalnego, co stanow i m e todologiczne specificum wypowiedzi, m ających za przedm iot
prawo naturalne. Wiedząc już czym to poznanie jest, jesteś m y w stanie postawić zasadniczy, główny problem tych roz ważań: C zy — scharakteryzow ane jak w yżej od strony m eto dologicznej — poznanie praw a natu raln eg o jest m ożliwe i w jaki sposób — jeśli w ogóle — jest możliwe? Innym i sło wy, możemy obecnie przejść od rozważań powyższego typu, które — korzystając z Ingardenowskiego rozum ienia słowa „ontologia” ■— m ożnaby nazwać ontologią poznania praw a na turalnego', do m etafizyki poznania praw a naturalnego, czyli do rozejrzenia się za realnym i sposobami1 rozstrzygnięcia co dopiero postawionego pytania. Zadanie, wobec którego· w tej chwili stoimy, składa się z dwu właściwie różnych, jak się wydaje, cząstkowych zadań. Sprowadza się ono mianowicie do wykazania:
1° możliwości poznania rzeczowego, a zarazem powszech
nego i koniecznego, oraz
p o to, b y p o w strzy m a ć X - ó w od w y ła m y w a n ia się spod o b o w ią zu ją cy ch ich p o w sz e c h n ie norm , n ie „na z a m ó w ie n ie ”, ale z p rostej p a sji p o zn a w czej, czy teg o rodzaju tw ie r d z e n ia są w o g ó le m ożliw e. P o z y ty w n a od p ow ied ź na n ie je s t b o w iem sp e łn ie n ie m n ajbardziej a m b itn y ch a sp ira cji p o zn a w czy ch czło w ie k a : u rz e c z y w istn ie n ie m k o n ieczn ej w ie d z y rzeczow ej c z y li filo z o fii, w ty m przyp ad k u filo z o fii m o ra ln ej, e ty k i. O czy w iście, że te o rety czn e b ad an ia te g o ty p u m ają sk ąd in ąd o lb rzy m ią p ra k ty czn ą , sp o łeczn o -p ed a g o g iczn ą d o n io sło ść. Zob. rów n . p rzy p is 12.
144 K s. T. S ty czeń [24]
2° możliwości rzetelnej, racjonalnej w ied zy norm atyw nej,
w yrażającej nieuw arunkow aną powinność.
Od pozytywnego rozwiązania obu powyższych zadań zo staje więc uzależniona metodologiczna prawomocność filozofii praw a, jak zresztą wszelkich dyscyplin filozoficznych prze m aw iających językiem nieuw arunkow anych norm. Czy dyscy pliny te posiadają pełnopraw ny ty tu ł do dalszego pozostawania w gronie dyscyplin pretendujących do zaszczytnego m iana naukowości, do ty tu łu wiedzy w pełni odpowiedzialnej i racjo nalnej, a więc do ty tułu, k tó ry byw a dość często w stosunku do filozofii praw a kwestionowany? Pozytyw na odpowiedź na to pytanie zakłada, — zgodnie z tym co wyżej powiedziano — co najm niej w ykazanie z osobna, że poznanie znam ionujące się z jednej strony cechami rzeczowości-konieczności-powszech- ności, a z drugiej cechą norm atyw ności — jest możliwe. Czy jednak tak jest? Czy jest to możliwość dająca się urzeczyw ist nić? Na to pytanie można odpowiedzieć ■— jak się w ydaje je dynie — zwróciwszy się do analizy tych instancji poznawczych, tych narzędzi poznania, jakie stanow ią norm alne wyposażenie człowieka: podmiotu poznania. Do tej analizy w ypada nam te raz przystąpić. Chodzić tu będzie głównie o przebadanie na czelnych instancji ludzkiego poznania jako źródeł inform acji, ich zasięgu i granic, oraz jako> prawomocnych kryteriów w ar
tości dostarczanej przez nie wiedzy.
Zanim jednak przejdziem y do odnośnych rozważań — b ar dzo zresztą fragm entarycznych — m ających na celu w ska zanie dróg, po jakich iść w inny uzasadnienia proponowanych rozwiązań, pożyteczną rzeczą będzie przyjrzeć się jeszcze nie co bliżej uzyskanej co dopiero charakterystyce metodologicz nej poznania praw a naturalnego. O bejm uje ona — jak widzie liśm y — w pierwszym 1 rzędzie zespół cech: rzeczowości-pow- szechności-konieczności. Otóż okazuje się skądinąd, że dokład nie ten sam zespół cech stanow i swoiście wspólne znamię m e todologiczne każdego tw ierdzenia klasycznej filozofii bytu, ale też tylko tej filozofii. Z tego właśnie powodu metodologowie m etafizyki koncentrują wiele uwagi na spraw ie w ykazania
[25] P ro b lem p o zn a n ia p ra w a n a tu ra ln eg o 145
prawomocności koniecznej wiedzy o rzeczywistości, im pliko w anej przez tezy m etafizy czn e25. Czyżby to była jedynie zbieżność? A jeśli to nie tylko przypadkow a koincydencja, to czy w takim razie spraw a pozytywnego rozstrzygnięcia pro blemu wiedzy koniecznej o rzeczywistości praw a naturalnego nie jest ściśle powiązana, a może naw et w określonym sensie tożsama ze spraw ą wiedzy koniecznej o rzeczywistości w ogó le? Czy zatem „być albo nie być” filozofii praw a jako nauki nie jest spraw ą „być albo nie być” metafizyki? Jeśli tak, to nie m a metodologicznego upraw om ocnienia filozofii praw a po za metodologicznym uprawom ocnieniem m etafizyki. Jest to — w gruncie rzeczy jeden i ten sam a n a l o g i c z n i e problem. Filozof praw a jako filozof praw a, czyli ktoś, kto p reten du je do wygłaszania powszechnie ważnych tw ierdzeń, m a więc do swej dyspozycji jedno jedyne narzędzie poznania: m e t a f i z y c z - n e. Posługuje się tym samym reflektorem i tym samym świa tłem co metafizyk. Nie m a innego i mieć go nie może. Różni ca — jak się okaże — jest różnicą „ogniskowej”. Filozof praw a światłem tego reflekto ra nie ogarnia całej rzeczywistości, lecz skupia go na pew nym jej wycinku, na w ybranym jej fragrtien- cie. Ale fragm ent ten ogląda w tym samym świetle. Tylko ono jest dostatecznie „długie”, posiada w ystarczający dla jego ce lów zasięg. Bez niego byłby ślepy. Nie dostrzegłby nic z tego, co chce zobaczyć 2б. Można oczywiście żałować, że tak mało w tym świetle da się zobaczyć, dużo m niej niż dostrzec by się pragnęło 27. Ale już nie do pojęcia nonsensem byłoby odrzu
25 S. K a m i ń s k i : C z y m o ż l i w e są ogóln e i k o n ie c z n e t w i e r d z e
nia r z e c z o w e ? w : S. K a m iń sk i i M. K rąpiec: Z te o r ii i m eto d o lo g ii
m e ta fiz y k i. L u b lin 1962, ss. 295— 307. W szy stk ie zresztą a r ty k u ły w y m ie n io n y c h au to ró w , za w a rte w ty m to m ie słu żą tem u celo w i.
26 D o ty czy to ró w n ież „ e ty k i” i „ filo z o fii p ra w a ” n a p o zio m ie p o zn an ia „ czło w ie k a z u lic y ”. O ty le , o ile dochodzi on do u n iw e r sa ln y c h przek on ań m o ra ln y ch , u p raw ia on ja k ą ś „m ałą m e ta fiz y k ę m o ra ln o ści”. ?7 N iep ro p o rcjo n a ln ie zn ik o m a liczb a tw ierd zeń , ja k ich m oże do sta rczy ć filo z o fia m oraln a czy „ filo z o fic z n a ” filo z o fia p ra w a ■— (m oże to zd u b lo w a n ie n ie jest bez se n su w z ią w sz y pod uw agę, że n iek ied y