• Nie Znaleziono Wyników

Ferdynand Ruszczyć

W dokumencie Dwadzieścia sześć lat z Ruszczycem (Stron 173-179)

F. RUSZCZYĆ KLUCZE WILNA (1919)

czyć jemu klucze duchowych bram miasta. Tak w pochodzie wojennym od stolicy Korony spotykają się u bram Stolicy Litewskiej ci dwaj Synowie naszej Ziemi. Odtąd— aż do śmierci — bę­ dzie istniała więź tajemna między Artystą i Wojownikiem, jakieś wspólne zapatrzenie w te sa­ me szczyty. Ostatnia wypowiedź publiczna Łuszczyca, na krótkie miesiące przed jego zachorowa­ niem będzie poświęcona Piłsudskiemu, jego stosunkowi do Wilna i do Sztuki*). Obadwaj ży­ wili te same uczucia — obadwaj czcili wielkość i kochali piękno, a wileński Wydział Sztuk Pięk­ nych miał w Piłsudskim do końca jego dni troskliwego opiekuna i możnegoprotektora. Łuszczyc za­

chował dla Piłsudskiego dozgonną wdzięczność, wysoką cześć i wierne oddanie. Te klucze, nary­

sowane wtedy przez Łuszczyca, są kluczami do serc ich obydwóch.

Zaraz potem przychodzą konieczności dalszych uzewnętrznień uczuć przepełnionego serca.

Powstaje projekt medalu na pamiątkę wyzwolenia Wilna, bez niepotrzebnych napisów, samemi kształtami wyrażający wszystko: na jednej stronie profil Piłsudskiego, marsowy a zadumany, na dru­

giej — uskrzydlona głowa orła królewskiego, o wyrazie potęgi równej z tamtą. Tak w duszy ar­

tysty zespala się w jedno człowiek z symbolem w majestacie królewskości.

Wrażenie osobiste ze spotkania się z naszemi wojskami, idącemi na odsiecz Wilna i z wjazdu

*) Patrz książkę Ruszczyca „Liść wawrzynu i płatek róży“, rozdział 31.

136

ich przez Ostrą Bramę, muszą się wylać nie tylko w słowie, lecz i w obrazie. Powstaje rysunek, przedstawiający wkroczenie konnicy do miasta pod sklepieniem warowni, kiedy to „nad nimi i wraz z nimi do ciemni bramy zlatuje chorągiewek rój, jak rój barwnych motyli...“. To wszystko musi być utrwalone. Ruszczyć nie zapomina nigdy, że ma obowiązek tworzyć „legendę dla przy­ szłości“. Więc w dniu 17 maja wychodzi numer wileński „Tygodnika Ilustrowanego“ i na parę

ty-F. RUSZCZYĆ MEDAL WYZWOLENIA WILNA (1919)

godni przedtem mamy moc wspólnej pracy. Obchodzimy pozostałości panowania bolszewic­ kiego w Wilnie, kasyna i kluby przy ulicy Mickiewicza, gdzie jeszcze wisząróżnekrwawe emblema­

ty i brzydkie bohomazy wraz z djabelską gębą Lejby Trockiego, a w sentencjach na ścianach nad wszystkiemi innemi przeważają napisy w żargonie żydowskim. Nieodłączny aparat utrwala te efemeryczne potworności, a różne inne moje zdjęcia z całego tego okresu wchodzą do numeru Ty­ godnika i tam próbki ohydy wschodniej dziwnie odbijają od wzniosłego tła „Kluczów“, medalu

Piłsudskiego i tryumfalnego jego wjazdu do Ostrej Bramy. Artysta wie, jakim mocarzem jest „re­ poussoir“ i w ułożeniu tego zeszytu operuje mistrzowsko kontrastami.

Tak urzeczywistnia Ruszczyć swoje „Sny o Pięknie“, marzone czasu niewoli. Na dzisiaj wszystkie one uosabiają się w jednem, w postaci orła, królewskiego orła białego. Odtąd będzie on rysował z namiętnem rozmiłowaniem orły na wszystkiem, o co woła potrzeba dnia każdego: na

F. RUSZCZYĆ MEDAL WYZWOLENIA WILNA (1919)

sztandarach;, plakatach, nagłówkach, zaproszeniach, znaczkach i kartach chlebowych. A każde takie rysowanie będzie wybuchem wdzięcznego serca, wezbranego niewymownem szczęściem... Jest zno­ wu jakieś pobratymstwo między artystą,a orłowem godłem — wypowiedź duszy, spragnionej wiel­ kości, wiązanie mocy własnej z potęgą ptaka-symbolu, nabożne zapatrzenie się w tysiącletni ma­ jestat ojczyzny. I jakże piękne są te orły Ruszczycowskie, jak o całe niebo przerastające ten banal­ ny i pomylony wzór, jaki sobie wybrała za godło nasza państwowość urzędowa. Dlaczego lepiej

138

nie wzięto dla niej któregoś orła Ruszczyca z tym ogromem szlachetnej siły, z tym wspaniałym wy­ razem królewskości, w której jest tyle odwiecznego ducha polskiego? A przedewszystkiem ■— dla­ czego nie wzorowano się na tym dostojnym orle z medalu „Wyzwolenia Wilna“, gdzie godło iWódz zdają się być obadwa ptakami z tego samego podniebnego szlaku?

Jeszcze w kwietniu Ruszczyć zajął się kartami chlebowemi. W Wilnie po wypędzeniu bolsze­ wików była głodna pustka. Mąka amerykańska, udzielana nam przez zagranicę za drogie

pięnią-AAAGLSTRAT^

WILNA

F. RUSZCZYĆ KARTA CHLEBOWA (1919)

» ..

4 2

dze, nadchodziła wolno i w ilościach niedostatecznych, więc Magistrat musiał na razie regulować zaopatrzenie miasta za pomocą kart żywnościowych. Ale czyż można pozwolić, by je sporządzo­ no po biurokratycznemu w formie jakichś bezdusznych świstków? Wprawdzie pójdą one do rąk po­ spólstwa, które dba raczej o wypiek, niż o estetykę, ale wyzwolone Wilno musi mieć szeroki do­ stęp do „piękna powszechnego“, musi i w tym drobnym akcie codziennym odczuć Ruszczycow-ską „niedzielę duszy“. Wszak każdy ma w sobie iskrę bożą, choć nie każdemu danem jest jej wy­ jawienie. Więc niechże ci zgłodniali, ci wydręczeni okropnościami wojny skosztują nareszcie ży­ wiącego polskiego chleba wolności, wydanego za piękną kartą. I w tym znikomym napozór celu tworzą się dzieła sztuki — dwie różnego koloru karty żywnościowe, z herbami województw, z in- sygnjami państwowości, gdzie biały orzeł króluje pośrodku w oplotach zbożowych snopów, spły­ wających błogosławieństwem spokojnego dostatku.A ku jesieni,gdy się otworzy wskrzeszona Wszech­

nica, dojdzie trzecia karta, co będzie jeszcze bardziej chlebem dla ciała i duszy. Przyniesie wszyst­ kim radosną wieść o „Uczelni“. Będzie miała u góry napis „Uniwersytet Wileński“, orła obok po­ staci Batorego i Piłsudskiego, a pod niemi wizerunki Uniwersytetu i naszych wielkich poetów i uczo­

nych wileńskich. Będzie doraźnem abecadłem narodowem, pouczającem lud wileński o jego ogrom­

nych, dotąd „niewidzialnych bogactwach“ ducha. Tak obok chleba żytniego rozdawany jest w tym pamiętnym roku ręką Ruszczyca chleb sztuki.

Mnożą się okoliczności, w których jest ciągła potrzeba wdania Ruszczyca, a właściwie żadne wydarzenie nie powstaje bez jego udziału, jeśli ma związek ze słowem drukowanem. Polska Ma­ cierz Szkolna wydaje znaczek na zbiórkę w dniu Trzeciego Maja — dostaje orła na gwiaździstem tle, niosącego na skrzydłach otwartą księgę. „Związek Obrony Woli Ludu“ otrzymuje lecącego orła ze świętym Krzysztofem między skrzydłami, „Liga Obrony Powietrznej Państwa“ — złączone skrzydła orłowe w mocnych barokowych wolutach. Twórczość Ruszczyca jest prawdziwie uskrzyd­

lona, a każdy jej przejaw plastyczny ma odpowiednik w głębokich przeżyciach samego artysty.

Jest to jakby ustawiczny wzlot szczęsnego uniesienia ku tej najwyższej polskiej Prawdzie, tak cudownie zespolonej z polskiem Pięknem po tyloletniem daremnem wyczekiwaniu. Zapatrzenie w symbol wskrzeszonej królewskości. Orle loty na skrzydłach natchnienia.

Powstaje Komitet Budowy Pomnika Wyzwolenia w Wilnie. Ruszczyć rysuje afisz na zbiórkę i na nim umieszcza skrzydło swobody i skruszony łańcuch niewolniczy— skrzydło ma w sobie jakąś rzeźką prężność, a okowy rozwierają się bezsilnym chwytem szatańskich szponów. W roku następ­ nym tenże Komitet znów potrzebuje nowego plakatu. Ruszczyć przypomina sobie o afiszu swoim z grudnia roku 1914-go, który został zakazany przez rosyjskie władze i leży bezużytecznie. Zbie­

rano wówczas w Wilnie ofiary dla „mieszkańców“Królestwa Polskiego, dotkniętych wcześniej niż my zniszczeniem wojennem, i Wilno pierwsze stanęło do apelu. Zdawało się, że uwikłana w wojnę Ro­ sja będzie mniej czujna na naszym gruncie i Ruszczyć stworzył wtedy pierwszego swego królew­ skiego ptaka na amarantowem tle, pierwszy raz zaczął śnić sen o potędze w kształtach realniejszych.

Ale było zawcześnie — orła jego zamknięto w ciemnicy jeszcze na kilka lat, ostatnich, ale jakże trudnych do przetrwania. Teraz został wypuszczony na wolność i zamiast do ofiar na rzecz kró- lewiaków, nawoływał do budowania w Wilnie ■— pomnika WYZWOLENIA.

Było to wydarzenie drobne, ale o symboliczności znamiennej, piszące historję każdego z nas, a przedewszystkiem dzieje samego Ruszczyca. Te dwa zestawienia plakatu, jedno niedoszłe, drugie tak świetnie ziszczone — to były dwa bieguny o rozpiętościniezmiernej, a o wymowie iście wzru­

szającej. Jakże tu nie pisać całych stronic o Ruszczycowskich orłach, kiedy w nich odbija się epo­

ka jego życia najpiękniejsza i najpłodniejsza, apogeum jego twórczości, a te orły, jeden od drugiego wspanialsze, tak wiernie wyrażają uczucia, które napełniały ich .twórcę i czyniły go „radosnym i dumnym“.

I4O

28 u 2ÿ4EKAEP>J 1914r.

W dokumencie Dwadzieścia sześć lat z Ruszczycem (Stron 173-179)