Osoby
BARBIER, rentier1, 55 lat
RAQUILLET, handlarz tytoniem, 50 lat PANI BARBIER, 45 lat
KATARZYNA, 40 lat, służąca Barbierów
Scena dzieje się na przedmieściach Wersalu w 1870 roku, w przeddzień wkroczenia wojsk pruskich. Jadalnia w domu mieszczańskim na wyso-kim parterze. W głębi widać dwa okna, pomiędzy nimi szerokie wyjście z gankiem. Przez okna dostrzegamy ogród na dole i liście drzew. Na prawo pokój państwa Barbier. Na lewo drzwi.
1 Pod koniec XIX wieku rentierzy są we Francji dość liczną grupą społeczną. Liczba osób w wieku produkcyjnym, które nie wykonują żadnego zawodu, a osiągają regularne do-chody z posiadanych dóbr wynosi we Francji na początku XX wieku pół miliona. Ma to związek z masowym osiedlaniem się w wielkich miastach, obniżeniem rentowności posiadanej ziemi i poszukiwaniem nowych źródeł regularnego dochodu – nieruchomo-ści, lokat i akcji (P. Sorlin, La Société française 1840–1914, Paris, B. Arthaud, 1969, s. 135–145).
Scena pierwsza
Pan BARBIER, Pani BARBIER siedzą przy stole, który właśnie KATARZYNA
nakryła podając herbatę, cukier i ciastka.
KATARZYNA
(pokazując ciasto). A więc Państwo nie będą jedli ciasta?
PANIBARBIER
Nie, Katarzyno, napijemy się tylko herbaty.
KATARZYNA
(odnosząc ciasto do kredensu). Dobrze.
PANBARBIER
Na samą myśl, że Prusacy są od wczoraj w Wersalu… Cały obiad leży mi na żołądku… Ech! Nie nawykliśmy oglądać podobnych wydarzeń! (Do
Ka-tarzyny, która wróciła do stołu i podaje herbatę). Słaba, tak?
PANIBARBIER
Może kropelkę rumu?
PANBARBIER
(podając filiżankę). Kropelkę… (Do Katarzyny). Coś nowego w mieście?
KATARZYNA
Nie wiem… Pusto jakoś…
PANIBARBIER
PANBARBIER
Niechby chociaż Raquillet informował nas na bieżąco. (Rozgląda się
wo-kół). No! Ale… Katarzyno, czym mam zamieszać?
PANIBARBIER
No ładnie! Właśnie… Gdzie łyżeczki?
KATARZYNA
Państwo przecie wiedzą…
Pan i Pani Barbier patrzą na siebie przez moment nic nie mówiąc.
PANIBARBIER
Prawda. Zakopaliśmy je wczoraj razem ze srebrami. W ostatnim mo-mencie!
BARBIER
Można powiedzieć, że miałem nosa. Od dawna przeczuwałem, że Prusacy podejdą pod Wersal… Zmuszeni jesteśmy mieszać herbatę ołówkiem… Nadchodzą ciężkie czasy…
PANIBARBIER
(wstaje i podchodzi do niego). Panie Barbier, nie martw się. (Drapiąc go po
podbródku jak to się robi dzieciom). Któż taki będzie pił gorącą, słodziutką herbatkę?… Ten, którego Prusacy nie dostaną w swoje łapy… Sam tak mó-wiłeś Raquilletowi.
BARBIER
Raquillet… Raquillet… Sama widzisz najlepiej, że niczego nie można się od niego dowiedzieć… Nie cierpię hipokryzji, dość mam tego! Pamiętasz, gdy departament został oblężony?… „Opatrzność nam ich zsyła, departament Seine-et-Oise2 stanie się ich grobem” – to przecież jego słowa. A teraz? Je-stem pewien, że nie odważy się przejść przez ulicę, żeby tu przyjść i powie-dzieć, jaka jest sytuacja.
PANIBARBIER
Słuchaj, a może go wzięli jako zakładnika? Jest przecież kupcem…
2 Departament Seine-et-Oise został utworzony 4 marca 1790 roku na mocy dekretu z 26 lutego 1790 roku. Istniał do 1 stycznia 1968 roku. Siedzibą prefektury był Wersal, który w czasie wojny francusko-pruskiej został zajęty przez wojska pruskie 19 września 1870 roku i był okupowany do 12 marca 1871 roku.
BARBIER
Handlarza tytoniu? Przecież wiesz, że biorą notabli… Poza tym jest nie do zniesienia!
PANIBARBIER
I trudno powiedzieć, ilu ich u nas zamieszka.
KATARZYNA
A więc już pewne, że będzie to u nas mieszkało?
PANIBARBIER
Niestety! Pomyśl, ile więcej pracy będziesz przez nich miała. Jak tu przy takich utrzymać dom w czystości!
BARBIER
Katarzyna będzie robić, co do niej należy. Tak jak my.
Dzwonek.
PANIBARBIER
Wreszcie! Raquillet!
BARBIER
Niekoniecznie… Niekoniecznie… Wyjrzyj zanim otworzysz.
Katarzyna idzie odsłonić firany, wygląda przez okno, następnie otwiera
drzwi, wpuszcza Raquilleta i wychodzi z lewej strony.
Scena druga
BARBIER, PANIBARBIER, RAQUILLET
BARBIER
RAQUILLET
(wesoło). Dobrze… dobrze…
BARBIER
To znaczy?
RAQUILLET
Właśnie wracam z merostwa. Macie trzech.
PANIBARBIER
Trzech?
RAQUILLET
Dzięki mnie. Mieliście tylko dwóch, ale dali wam trzeciego: podoficera. Le-piej być nie może – szacunek, utrzymanie dyscypliny… mnóstwo dobrego… Poza tym… Tam gdzie jest dla dwóch… Ale to wam przeszkadza?
BARBIER
Tego nie powiedzieliśmy.
RAQUILLET
Bo ja bym go chętnie wziął… Nie znacie ich. Dlatego te różne domysły…
PANIBARBIER
(podchodząc do niego). Widziałeś ich więc?
RAQUILLET
Mieszkam z nimi od dwudziestu czterech godzin. Czy zachowuję się go-rzej?
PANIBARBIER
Opowiadano takie potworności!…
BARBIER
Gazety, gazety… Zawsze pełne przesady.
RAQUILLET
Powiem tak: są przyzwoici. Tak, wiem, nie mamy ich, że się tak wy-rażę, z pierwszej ręki. Jeśli przeżyliśmy pierwszy wstrząs… Ależ nie.
Pomyślcie: od dwóch miesięcy toczą się przez Francję. Zdążyliśmy ich okrzesać, to pozytywne. Po pierwsze, dają się zrozumieć. On razu wia-domo, czego chcą!
PANIBARBIER
No i… Czego chcą?
RAQUILLET
Mój Boże… podstawowych rzeczy.
PANIBARBIER
Czy to prawda, że to nikczemnicy?
RAQUILLET
Ależ skąd.
PANIBARBIER
Mają długie, rude brody?
RAQUILLET
Rude, czarne, blond…
PANIBARBIER
I szable, pistolety, lance?
RAQUILLET
Są uzbrojeni jak każdy żołnierz.
BARBIER
I co myślisz?
RAQUILLET
Że trzeba zachować zimną krew… Wiecie, co najbardziej by mnie niepo-koiło na waszym miejscu?
BARBIER
Nie. Co?
RAQUILLET
PANIBARBIER
Katarzyna?
RAQUILLET
Po tym, jak otrzymała list ze swoich stron.
PANIBARBIER
Czy przypuszczasz?…
RAQUILLET
Ta dziewczyna będzie miała mnóstwo okazji, żeby pomścić śmierć brata.
PANIBARBIER
Jak to?
RAQUILLET
Może coś zrobić któremuś z żołnierzy, którzy u was zamieszkają.
BARBIER
Brat Katarzyny został zabity w Forbach3… na początku wojny… Dużo pła-kała, chodzi w żałobie: sprawa jest zamknięta.
RAQUILLET
Hm… Ale…
PANIBARBIER
(z lekkim niepokojem). Wiesz coś, czego my nie wiemy?
RAQUILLET
Nie, po prostu przypominam sobie jej zachowanie, to wszystko. Chyba nie zapomnieliście tej furii na wieść o jego śmierci? Dwudziestu osobom w dziel-nicy odczytała ten list. Z tego, co wiem, sklepikarzowi powiedziała: „Niech no tylko któregoś dostanę w swoje ręce. Więcej chleba nie powącha”.
PANIBARBIER
Nigdy nam o tym nie mówiłeś.
3 Forbach: miasto w Lotaryngii. W jego okolicach (między Forbach a Spicheren) 6 sierpnia 1870 roku siły 1 Armii pruskiej stoczyły bitwę z francuskim II korpusem. Śmierć poniosło około 1500 francuskich i 5000 pruskich żołnierzy.
RAQUILLET
(wzrusza ramionami). Większość z nas wygadywała podobne rzeczy… Wróg był wtedy daleko… Kto by pomyślał… Na nieszczęście ci głupcy jeszcze bar-dziej podsycali jej wyobraźnię. A teraz to wszystko jest możliwe.
BARBIER
Powtarzam: to sprawa zakończona. Być może wtedy… Ale minęło sześć tygodni, emocje wygasły. Czas zrobił swoje.
PANIBARBIER
Odpowiadamy za Katarzynę jak za nas samych.
RAQUILLET
Tym lepiej. Chociaż nie jestem pewien, czy się jej przyjrzeliście. Zwróćcie uwagę na jej żałobę. Jest w niej coś groźnego. Taka żałoba nie wróży nic przyjemnego dla tego domu. Zresztą, możecie mi wierzyć lub nie. Jak to mówią: wcześniej ostrzeżony, wcześniej uzbrojony. Jeśli z jej strony spotka was nikczemność…
PANIBARBIER
Katarzyna zbrodniarką! Ach!…
RAQUILLET
Zaraz zbrodniarką! Nie należy przesadzać. Jest poruszona, to wszystko. Choć prawdą jest, że z punktu widzenia odpowiedzialności skutek jest taki sam.
BARBIER
Jaki skutek?
RAQUILLET
(celuje do kogoś niewidzialnego). Skutek jest zawsze jeden.
BARBIER
(z trudem odgania złe myśli). Zwykłe gadanie…
RAQUILLET
Obowiązkiem przyjaciela było was uprzedzić… (Spogląda na zegarek). Do diabła! Już czwarta… Wasi trzej śmiałkowie będą tu najdalej za pół go-dziny. Do widzenia. Jeśli tylko będziecie mnie potrzebować…
Scena trzecia
Ci sami, z wyjątkiem RAQUILLETA. Barbier siada przy stole. Pani Barbier stoi za nim. Długa, kłopotliwa cisza.
PANIBARBIER
Odpręż się. Może ozdobisz mapę wojenną kilkoma flagami.
BARBIER
Nie, nie mam ochoty.
Znów cisza.
PANIBARBIER
Myślisz, że Raquillet chciał nas nastraszyć?
BARBIER
Z pewnością. Przecież Katarzyna nie narażałaby się… nie narażała nas gadając brednie w sklepie.
PANIBARBIER
Zwykłe wymysły! Katarzyna bardzo kochała brata… Ale, sam mówiłeś: płakała… Kobieta nic więcej zrobić nie zdoła.
BARBIER
(lekko poirytowany). Mniejsza… Polecisz jej milczeć. Nie czas na podobne głupstwa.
PANIBARBIER
(po chwili milczenia). To niezwykłe, żeby Katarzyna, taka spokojna na co dzień, była zdolna do takich gróźb. Nie, Raquillet jest w błędzie, w jej zachowaniu nie znajduję nic, czego on się doszukuje.
BARBIER
(z powątpiewaniem). Nic… nic… A widziałaś ją, gdy podawała herbatę? Jakoś dziwnie patrzyła w dół, jakby nieszczerze, nie znałem jej takiej.
PANIBARBIER
Zawsze była lekko zdziczała. Jest u nas od dwudziestu pięciu lat i prawie nigdy nie okazuje uczuć. Skrywa je głęboko w sobie – sama tak mówi.
BARBIER
No właśnie to mnie niepokoi. Otwarte charaktery są bezpieczniejsze. Wiadomo, na czym się stoi. A tak… musimy stale mieć się na baczno-ści. Jak mogę teraz spać spokojnie?
PANIBARBIER
Ale może oni źle zrozumieli słowa Katarzyny…
BARBIER
Nie zaprzeczajmy! To więcej niż pewne, że ta dziewucha… prymitywna skądinąd, to Twoje słowa, zechce sama wymierzać sprawiedliwość.
PANIBARBIER
Nie uspokajasz mnie, wiesz?
BARBIER
(dobitnie). Ja stwierdzam fakt. Od momentu otrzymania listu zmieniła się nie do poznania. Trzeba być kompletnie ślepym, żeby tego nie dostrzec.
PANIBARBIER
Jak do tej pory nie dostrzegłeś…
BARBIER
Nie mogłem opierać się na poszlakach. Chciałem się upewnić. Obawiam się, że ona wpędzi nas w kłopoty.
PANIBARBIER
A może by ją tak umiejętnie podpytać?
BARBIER
Myślałem nad tym. Zawołam ją.
Dzwonek.
PANIBARBIER
Przyszli… To ponad moje siły!
Scena czwarta
Ci sami, KATARZYNA
KATARZYNA
Już przyszły. Mam otwierać?
BARBIER
(żywo). Nie, nie… Ja sam. Zostań z Panią.
PANIBARBIER
Zaprowadź ich do domu w ogrodzie.
Barbier wychodzi.
Scena piąta
PANIBARBIER, KATARZYNA
PANIBARBIER
(chwyta Katarzynę za ręce). Ach, moja biedaczko… nie zostawisz mnie, prawda?
KATARZYNA
Może trza im pomóc, żeby się urządziły?
PANIBARBIER
Nie, dadzą radę. Jest ich tylko trzech. Panie Boże! Idą… Nie patrz tam…
Przez okna dostrzec można kolejno przechodzących w głębi ogrodu Barbiera, któremu widać tylko czapeczkę z frędzelkiem4, i trzy pruskie
hełmy5.
4 W oryginale calotte grecque – rodzaj piuski lub jarmułki z przymocowanym frędzlem. Chodzi o stworzenie efektu komicznego wynikającego z przeciwstawienia komicznego nakrycia głowy Barbiera i budzących lęk hełmów żołnierzy, którzy za nim podążają. 5 Chodzi o pikielhauby (z niem. Pickelhaube) – charakterystyczne hełmy noszone przez
Naszą powinnością jest być posłusznym religii, w niej każdy znajdzie pokrzepienie dla udręczonego serca. Uczy nas, że ponad wszystko należy wybaczać grzechy. Słyszysz to każdej niedzieli na mszy, prawda? Posłu-szeństwo…
KATARZYNA
Ale przecie… Ja Państwu jestem posłuszna.
PANIBARBIER
Ty nic nie rozumiesz. Tak, jesteś nam oddana…
Scena szósta
Te same, BARBIER
BARBIER
(wracając, bardzo przejęty). Szybko… Myją się teraz… Za godzinę kolacja… A teraz chcą przekąski… To prawda… Ten podoficer mówi po francusku… Rozumiem go dość dobrze… Co by im tu podać?
PANIBARBIER
(zastanawiając się). Dalibóg…
KATARZYNA
Jest to ciasto, com je wczoraj zrobiła.
PANIBARBIER
No właśnie! Słusznie…
BARBIER
(z wymuszonym uśmiechem). Ależ tak, bardzo dobrze… (Kiedy
Kata-pruską piechotę od 1842 roku, z rozpoznawalnym szpikulcem, stąd w języku francuskim ich nazwa brzmi casques à pointe czyli hełmy ze szpikulcem.
rzyna udaje się do kredensu, cicho do żony). Nieszczęsna! Myślisz to, co ja?
PANIBARBIER
Co takiego?
BARBIER
Jak śpieszno jej podać ciasto?
PANIBARBIER
Cóż z tego?
BARBIER
Otruła! Z pewnością zatrute! Przecież wczoraj je zrobiła, to znaczy, gdy tylko dowiedziała się, że nadchodzą.
PANIBARBIER
Prawda! Zatrute ciasto…
BARBIER
Niech się jej wydaje, że zanosisz je żołnierzom… wyrzucisz do ustępu.
KATARZYNA
(wracając). Całe im zanieść?
PANIBARBIER
(pospiesznie odbierając jej talerz z rąk). Nie wiem… Zobaczę… sama ich zapytam.
KATARZYNA
To ja pójdę przygotować kolację.
BARBIER
Nie! Nie… Pani Barbier się tym zajmie. W tych trudnych okolicznościach wszyscy musimy współdziałać. Nie ma służącej, nie ma pani; są Francuzi wobec wroga. (Oddalając się z Panią Barbier, półgłosem). Zostaw nas sa-mych, przemówię jej do rozumu.