• Nie Znaleziono Wyników

GOSPODARSTWA KRAJOWEGO (*)

W e w szystkich k ra ja c h u cy w iliz o w a n y c h , o b ja w ia się dziś p o w sz e c h n y do n a u k s to s o w a n y c h p o p ę d ; og óln y g ło s p o tr z e b ą w y w o ł a n y , silnie za n ie m i p rz e m a w ia , a najśw iatlejsi n a w e t lud zie, n ie w a h a ją się ju ż przyznać im p ie r w s z e ń s tw a nad teo ry ą (**). Z d a n ie to atoli d o ­ św iad c zo n y ch m ę ż ó w , k tó r e g o ź ró d ło w s z la c h e tn e m u p r a g n i e n i u , ab y z w y n alaz k ó w i o d k ry ć na p o lu n a u k z d o b y ty ch , co n a jry c h le j i ja k na jo g ó ln ie jsz e dla s p o ł e ­ c zeń stw a w y c ią g n ą ć k o rz y ś c i, w ielu w b łą d w p ro w a d z i­

ło . J e d n i b o w ie m wzięli ztąd p o ch o p są d z ić, że teo ry ą j e s t czczym i p ró żn y m m o z o ł e m , więc się b e z n ie j zu­

p e łn ie o b e jś ć m o ż n a ; dru d zy w n ie s p o k o jn e m prz ew i­

(*) .lako dodatek do przypisku F. w rozprawie: , . 0 w łasności i dzierżaw ie, ze względu na w łościan naszych." Kocz. Gosp. Tom VII, J\r. 2, sir. 246. 1845.

(” ) Ślady tego w idzieć się dają w zaprojektowanych reformach w uniw ersytecie paryzkim i dyskussyach różnych nad tem i refor­

mami.

d yw an iu w id z ą c zabójczy cios na n a u k ę i u m ie ję tn o ś c i w y m ie rz o n y , o blizki ich u p a d e k trw o żyć się poczęli.

P ło n n a zaiste o b a w a ! G o d ziż się p rz y p u s z c z a ć , ab y kto ch c ia ł w w ą tp liw o ś ć p o tr z e b ę zasad n a u k o w y c h po da w ać ? b o c z e m ż e są sa m e sto so w a n e n a u k i, je ż e li n ie a p l i k a c j ą za sa d , to je s t te o ry i, do p o tr z e b i użytk u lud zko ści?

T y m s p o s o b e m k u rs np. e k o n o m i i p olitycznej p. M.

C h e v a lie r w y k ła d a n y w P a ry ż u , j e s t k u r s e m nauki sto­

sowanej dla F r a n c y i ; rzeczą j e s t w sz a k ż e n ie z a p rz e c z o ­ n ą , iż p o m im o całej w ażno ści sw ej, o h l e się tylko p o ­ ży tec z n y m dla czy ta ją cyc h o k a ż e , o ile z teo ry ą n a u k i b ę d ą o b e z n a n i. I n n ą d r o g ą w r o z u m o w a n iu p o s tę p u ją c , p rzy szliby śm y i do teg o w n io sk u , że b y le b y praw a były d o b r e , ani teo ry a p ra w a , ani o g ó ln e u k s z ta łc e n ie dla s ę ­ d z ie g o n ie są k o n ie c z n e m i. J a k to tw ie r d z e n ie b y ło b y m y ln ó m , tak p o d o b n ie p rz y p u ś c ić n a w e t n ie m o żn a, aby się g o d z iło po tęp iać dzieła u p o w s z e c h n ia ją c e praw d y i zasady n a u k o w e , bo o n e m u s z ą b y ć z asad am i p o s tę p o ­ w ania v> p rakty ce,

W P o ls c e m ało się o só b je s z c z e z a jm u je n a u k ą g o ­ s p o d a r s tw a k r a j o w e g o (*), ztąd te ż w d y sk u s sy a c h , k tó ­ r y m ta n a u k a p rz e w o d n ic z y ć p o w in n a, ty le często z a c h o ­ dzi ró ż n o ś c i z d a ń , i tak m a ły po stęp w dochodzeniu pra­

wdy; b o za każdym praw ie k r o k i e m w ytacza się sp ó r w z g lę d e m szcz eg ó ln y ch zasad, k tó re o d d a w n a ju ż są albo u z n a n e m i p ra w d a m i, alb o przez d o św ia d c z e n ie tyle w y- ś w i e t l o n e m i , że n ie m a l n a tu r ę p e w n ik ó w p rz y b ra ły . W p r a w d z ie są lu d z i e , co m n ie j z tą w ażną g ałęz ią n a u k

(*) Św ieżo w Paryżu w szkole inżynierskiej kommunikacyj lą­

dow ych i wodnych, dodano kurs ekonom ii politycznej, i odd ziel­

nego professora do tego przedmiotu przeznaczono.

o b e z n a n i, sa m ą czystą lo g ik ę za p rz e w o d n ik a o b ie r a ją c , p rz y p u s z c z a ją , iż przy r o z b i o r z e kw estyj społecznych, o g ó łu to w arzy stw a lu d z k ie g o lu b szczegółow vch n a r o ­ dów d o ty c z ą c y c h , n ie ty lk o b e z teo ry i g o sp o d arstw a k ra ­ jo w e g o o b e jś ć się m ożna, lecz n a w e t krótszą i p ew n ie j­

szą d ro g ą trafić do celu, pom ijając zasady n a u k o w e , ja k o zbyt osch łe i o d e r w a n e . M y lne to zaiste p rz e k o n a n ie , czę sto k ro ć na w stępie zaraz ro z d w a ja ludzi do je d n e g o celu d ą ż ą c y c h , to jest do o sta te c z n e g o d*óbra bliźnich, i opóźnia b ło g ie s k u t k i , k tó r e b y zgoda na zasady s p r o ­ wadzić m o g ł a ; szczęście je s z c z e , jeże li fałszyw e ich po ­ jęc ie n ie p o c ią g n ie za s o b ą w w y k o n a n iu n a stę p stw b o ­ le sn y ch , k tó re j a k b y za truta sp u śc iz n a , z je d n e g o p o k o ­ le n ia n a d r u g i e p rzec h o d ząc , zarażają w s z e lk ie to w a r z y ­ s k i e s to su n k i (*).

N im się w ięc z e c h c e m y za jm o w a ć s to s o w a n ie m n a u k i g o s p o d a r s tw a k rajo w eg o do p o trze b i o k o lic z n o śc i n a ­ szych, spieszm y w p rzód p o z n a ć zasady n a u k o w e , a w te­

d y d o p ić ro lep ićj i śm ielć j zastosow ać j e potrafim y. D łuż- szato w p ra w d z ie d ro g a , ale za to p ew n iejsza.

K to p o siad a n a u k ę , inaczej patrzy n a w y p ad k i, in a ­ czej je b ad a, trafnićj o c e n ia i sąd zi, do p e w n iejs z y c h tćż i lepszych rezultatów p r z y c h o d z i , a zatem czyni zadość w y m a g a n io m s e r c a i ro z s ą d k u , n ie wystawia zaś bliźnich n a p ró b y , często o k r o p n e , o dd aw na d o św iad cze n ie m h i- sto ry cz n e m o są d z o n e (**).

( ’) M arcet. Com ersations on political E conom y. „B łędy powsta­

jące ze złego zastosowania zdrow ych zasad, równie prawie są nie- b ezp ieczn cm i, jak błędy z zupełnej niew iadom ości pow stałe.”

(**) Ibidem. „W yglądajm y z upragnieniem czasu, gdzie wszyscy zarówno przekonani b ęd ą , iż widoki różnych osób i narodów

-34

W r o z p r a w c e , do k tó rej o b e c n y p rzy pisek należy, przytoczyliśm y na p o p a rc ie teg o zdania wyjątki z d zie l dziś n a js ły n n i e js z y c h , do nich w ię c czy te ln ika o d e s ła ć p o w a ż a m y się. T u ta j zaś dla tć m g ru n to w n iejsz e g o u sta ­ lenia n aszych p o jęć zasa d n icz y c h w g o s p o d a r s tw ie k r a - j o w ć m , u m ie sz c z a m y w p rz e k ła d z ie p olskim m o w ę j e ­

d n e g o l p r a w n ik ó w f r a n c u /.k i c h , m ia n ą n a o tw a rc iu s ą ­ d ó w ( 1 8 4 6 ) w P a ry ż u . P o d a je ona w trafn ych bardzo rysach w iele p o ż y te c z n y c h , śc iśle na n a u c e o p a rty ch myśli; z te g o w zględu n ie w ah am y się p o lecić ją staran- n e j roz w ad ze naszych czytelników.

T e m b ard zićj zresztą w ierzyć ju ż m o ż e m y n a u c e g o ­ sp o d a rstw a k ra jo w e g o , że wszyscy p raw ie te g o c z e śn i zna­

k om itsi e k o n o m iś c i, zasady sw e na pra w d ach już starych, na m iło ści c h rz e ś c ia ń s k ić j, na re lig ii o p ió rają (*). Sta­

rożytność p r a w d ę u św ię c a ją c , p o w ab u jej d o d a j e , u r o k u i w ielkiej p o w a g i (**}; a ł a t w o się p rz e k o n a ć , że religia najcz ystsz ą i n a jp e w n ie js z ą j e s t zasadą n ie ty lk o e k o n o ­ m ii politycznej, ale i n a u k i o p o lity c e i cy w ilizacji. „C

y-nietylko nie są sobie przeciw ne, ale ow szem zu p ełn ie zgodne; że szczęście ludzkie ściśle na wzajemności zależy; że pom yśln ość je ­ dnego, korzystnie i błogo wpływa na pom yśln ość drugich.

Pojęcia wielkie i wyższą nacechow ane n auką, pojęcia praw d zi­

w ie liberalne, zawsze prowadzą do podobnych wniosków, albo­

w iem budzą w nas i m iłow ać każą uczucie życzliw ości p o w sze­

chnej i w tem mamy dowód, jak dalece nauka nad prostą praktyką przeważa.11

(*j W pism ach p M. Chevalier łatwo się o tem p r z e k o n a ć . Po napisaniu obecnego artykułu, przyjem nie mi było napotkać m ię ­ dzy księgarskiem i wiadom ościam i, iż we Francyi wyszło dzieło:

„O ekonom ii politycznej na duchu ewangielii o p a r t e jw Anglii:

„O ekonom ii politycznej b ib lijn ej:1 Później m oże będzie o nich wzmianka w Rocznikach naszych.

(’ ”) „ L ’antiquite sied si bien J la vdrite.” Remusat 1847.

wilizacya, p o w ied ziano gdzieś, n iczćm in n e m n ie je s t, ja k religią sto s o w a n ą .” W s z e l k a n a u k a religii p rzeciw n a , ja k o zła w zasadzie, zawsze j e s t zła w skutkach; „ z łe b o w ie m , złe z sie b ie w yradza, in n e złe w y w o łu je , aż się n a k o n ie c tak n ag ro m a d z a ją c , staje n ie z n o ś n e m , i n ie m oż e b y ć i n a c z ć j — w p rzeciw n y m b o w ie m raz ie p o trafiło by się u k ry ć , i p a n o w a n ie swe u stalić.” P rz e p is y r e l ig i i, j a k o b o sk ie , św ięte , w ieczn e, tak są g łę b o k i e , że się zaró w n o sto su ją w e w szelkich o k o l i c z n o ś c i a c h , c z a s a c h , p o ło ż e ­ n iach i s to p n ia c h o ś w ia t y ; im h o łd o w a ć p o w in n iś m y i często j e ro zp am ięty w ać. Inaczćj w tedy i h is to ry ą ś w ia ­ ta p o jm ie m y ; o k aże się ona dla n as p a s m e m g łę b o k ic h n a u k w z a sto so w a n iu . P rz e k o n a m y się m iędzy in n e m i że gniew n a jg o rsz y m j e s t d o r a d c ą ; gwałt n a jg o r s z ą b r o ­ n i ą , n a jn ie w d z ię c z n ie js z ą ; że zbrodnia, j a k k o l w i e k n a ­ w e t n a p o z ó r pożyteczna, c hw ilo w o n a m i ę tn o ś c io m d o g a ­ dzająca (*), n ie p rz e s ta je być li tylko z b r o d n i ą , i k arę p ospo licie na z b ro d n iarza s p r o w a d z a ; że uczucie naj­

wznioślejsze, je ż e li w ro z w in i ę c iu , w czynie do z b ro d n i p row adzi, n ie z a w o d n ie j e s t z łu d z e n ie m , szatań ską p o k u są .

D zisiejsza nie c ie rp liw o ść g o r ą c z k o w a , p o w s z e c h n a w E u r o p i e i za m o r z a m i, p rze d s ta w i się n a m ja k o s z e ­ m r a n ie 'na w y rok i O p a trz n o ś c i, n ie z g o d n e z z a u fa n ie m w J e j s p ra w ie d liw o ść i m iło s ie rd z ie , a k tó r e g o po nas w y m a g a ; p r z e c i w n e u le g ło śc i p o b ożn ej, p racy cierpliw ej i w y trw ałój, k tó rą n ak a z u je ; p o z b a w ia ją c e n a re s z c ie za ­ sług, za k tó re i za k tó re je d y n i e cz ek ają n as n a g ro d y w ie c z n e , a n ie k ie d y d o c z e sn e . C złow iek b o w ie m , se r d e

-(*) Paley: „V ice has no advantage over virtue, even mitl) re- spect to this worlis bappiness.” W ystępek nie przedstawia korzy­

śc i nad cnotą, ze względu nawet na szczęście doczesne.

eznie przejęty u c z u c ie m re lig ijn y m , nigdy nie p o w in ie n s o b ie b u d o w a ć cielców złotych, k tó r y m b y , zap o m in a ją c o B o g u , i J e g o św ię tćj nau ce , g o tó w b y ł p ośw iecić w szelk ie względy i s łu ż b ę s w o ję . gdyż za takie bałwo­

chwalstwo n a s tę p u ją k a ry na p o k o le n i a p o k o le ń . U p a m ię ta jm y się, n ie d ajm y w ia ry p o d sz e p to m k o m m u - n izm u i t. p., n ie p o ś w ię c a jm y w d u c h u p o k o le ń cały ch dla m a r z e ń , g d z ie ś d a le k o w y ro sły c h , o ra p to w n ć j p o p r a w ie sp o łe c z n o śc i; ro ś lin a to z atru ta, n ie p o stę p żad e n , o w sz em zapora do p o s t ę p u — m a r a n ie n a r o d o w a , p rz e c iw n a u c z u ­ cio m i c h a ra k te ro w i n asz e g o lud u; je s t o n cierp liw y , b o g o b o jn y , i czeka tylk o, ab yśm y pod ali m u rę k ę szczć- r ą , ale d o św ia d c zo n ą , k tó r a b y go s to p n io w o do lep s z e ­ go bytu m a t e r y a l n e g o dopro w ad ziła (*). N ie w ie rz m y w ię c

(*) Następujące don iesien ie w Tygodniku Petersburskim z d.

24 i 31 grudnia v. s. 1846, każdemu co lud zk ość m iłuje i postę­

py jej’ gdziekolw iek się one objawią śle d zić lubi, m ile pozostaw ić winno wrażenie: ..Zadania ogłoszone przez kom itet nakowy m i­

nisterstwa dóbr państwa, do konkursu na r. 1848. W ed łu g wiado­

m ości zebranych w m inisleryum dóbr państwa, liczba w łościan um iejących pisać coraz się pomnaża i niem asz w ątpliw ości, że co rok pom nażać się będzie, a w takimże stosunku wzrastać n ie prze­

stanie dająca się już dziś w id zieć m iędzy ludem w iejskim potrzeba czytania. Dla zadosyć uczynienia tej potrzebie, kom itet wyznacza do konkursu u łożen ie książek specyalnych, pisanych w yłącznie dla włościan, zastosow anych do ich stanu i do zakresu właściw ego spo­

sobow i bytu kmiotka. Za najlepsze dzieło, złoty m edal, 50 dukatów wartujący,- za drugie, medal srebrny; nadto d zieła odznaczające się i zasługujące na nagrodę, będą kosztem rządu, wydrukowane;

300 exem plarzy autorom bezpłatnie odstąpione, i zostawiona w ol­

ność ogłaszania następnych wydań na własną korzyść.”

O świata w łaśnie stosowna pod względem um ysłu i serca jak dla każdego, tak dla ludu podstawą jest szczęścia i postępu w bycie m ateryalnym . Kto w ięc szczerze pragnie pomódz tej klassie bli­

źnich naszych, która pod względem majątkowym najbardziej upo­

śledzoną się zdaje, niech się ucieka do środków ku podniesieniu bytu i ośw iaty, ośw iaty ) bytu dążących; a niechaj się wystrzega

ju ż p ism om , co n a m ię tn o ś c io m tylko dogadzając, uczu­

ści m a m y , a n i e o d r o b i e n i e ich cięży na n a s z ć m s u m i e ­ niu; p raca zaś do szczęścia się naszego przyłoży (*).

Bywają ep oki w życiu k aż d e g o c z ło w ie k a , w k tó ry ch silniejszy do p ra c p o żytec zn ych uczu w a p o p ę d ; w p ły w a ­ j ą na to i o k o lic z n o śc i, n ajw ięcó j je d n a k m o c n e p r z e k o ­ n a n ie o p o tr z e b ie p r a c y , i za m ło d u p ow zięty nałóg.

N ie c h w ię c ro d z ic e zaw c zasu w ia rę w te n o b o w ią z e k dziecio m z a s z c z e p ią ; n ie c h się każdy u tw ie rd z i w te m m n i e m a n i u , że te n blużni przeciw s p r a w ie d liw o śc i B o ­ s k i e j , kto s ą d z i , iż żyje w e p o c e zbyt tr u d n ć j, z m u sza­

ją c e j go do n ie c z y n n o ś c i, do oczekiw ania na lepsze n ib y czasy: „Prisca juvent alios, ego me nunc dunąue natum—

gralulor" . . . O vidiusz. C z ło w ie k raz tylko ż y je , w c ią ­ gu w ięc życia s w e g o , w chwili i m i e j s c u , g dzie go O p a ­ t r z n o ś ć p o s t a w i ła , usilnie się w in ien s t a r a ć , ab y po znał sw o je o b o w ią z k i i zasługi położył. M a r n e m i tylko p r z e ­ ciw te m u zasłaniają się w y m ó w k a m i lud zie sła b e g o d u ­ cha. Z tą d w ymysły z d r o ż n e , te o r y e p ł o c h e , a czasem zb ro d n ic z e , k tó r e lenistw o b a rw ą ja k ą ś n ib y sz la c h e tn ą p o ­ w lek ają (**). U m ie j ę tn i e p r a w sw oich u żyw ając n ie

przyj-(*) Śty Franciszek Salezy: ,,M ało pragnę mawiał, a naw et leg o mato, led w ie że pragnę; samo zatrudnienie jest mi nagrodą i ro- skoszą.”

D r. P a ley o szczęściu człow ieka: „S zczęście zależy na sto- sownem zajęciu; na to potrzeba dw óch warunków: rozsądnego wyboru celów, do naszych okoliczności zastosowanych, i w ładzy tyle nad naszą wyobraźnią, żeb y skoro wybór celów rozsądny, raz utrafiony, przyjem ność zn aleźć w środkach po temu; wtedy można o celach zapom nieć naw et.” (F ilozof morał,

polit.)-Zdaje się, iż o celach zapom nieć trudno, ale cel niejako zasło­

nić trzeba, aby oszczęd zić sob ie m ęczarni z niecierpliw ości po­

chodzącej.

(**) Seneca: „Contra ille pusillus et degener, qui obluctatur, et de ordine m undi małe existimat, e t em endare mavult deos quam se. “ (Epistoł. 107).

( k i e c zło w ie k do p o trz e b y w y k ra czan ia poza o b r ę b o b o ­ wiązków, ani ich p o g w a ł c e n i a ; n ie ta k tu b o w ie m id zie 0 c n o ty n a d z w y c z a jn e , ja k o p r z e z o r n o ś ć , o oszczędze­

n ie so b ie u tr a p ie ń i w y sileń , k tó r e p rzez w ich rz en ie w y o b ra ż e ń i s to s u n k ó w , przez z n ie c h ę c e n ie wszystkich do pracy ro z s ą d n e j i p o ż y t e c z n ć j , d o g n u śn o ś c i p ro w a d z i.

B ó g W s z e c h m o g ą c y i O jc ie c n a s z , zawsze łaskaw y , o patrzny, m i ło s ie r n y , niety lk o p a n u je n ad ś w i a t e m , ale n im rz ąd zi; O n na jle p iej w i ć , co n am p o tr z e b n e . O n to z a p o w ie d z ia ł, że b e z J e g o w oli w łos n a m z g ło w y n ie sp a d n ie. K aza ł się sta rać o J e g o b ło g o s ła w ie ń stw o 1 sp ra w ie d liw o ść św iętą — w skazał do teg o ś r o d k i i w a ­ ru n k i; b ą d ź m y ż m u w ie rn i nie ty lk o w d u c h u ale i w czy­

n i e , a ła s k ą sw oją o św ieci n a s , w esprze w w y pełnianiu naszych obow iązk ów .

Dnia 3 listopada 1 8 4 6 na ogól n em z e b r a n i u przy otw arciu po fery ach są d ó w w P a r y ż u , p. B erville a d w o ­ kat g e n e r a l n y , k tó r e m u zle c o n ć m było zagaić u ro c z y s te p o s i e d z e n i e , z a b ra ł g ło s w n a stę p u ją c e j o sn o w ie :

,,P a n i e pierw szy P r e z e s i e i P ano w ie! P rz y u ro c z y s tć m o tw a rc iu na d o ro c z n y c h p o s ie d z e n ia c h , b ie g u prac s ą d o ­ w ych, n im wT zw yk łej k olei sp raw y p ry w a tn e pod r o z p o ­ z n a n ie W a s z e przy jdą, c h ę tn ie c h w il kilka z a tr z y m u je ­ c ie u w a g ę n ad szcz eg ó ln e m i w y p a d k a m i, o g ó łu s p o ł e - czeństa d o ty c z ą c e m i; a m ia n o w icie kiedy s k u t k ie m z byt często się o b ja w ia ją c y m , k w estye s p o łe c z n e przeszły w są­

d o w e , kiedy p om ysły ja k u czyny w ystąpiły, a te n a s tę ­ p n ie p rze d w aszem stan ęły o b liczem . W ó w c z a s przed ro z p o czę ciem w ażnych p o w o łan ia W a s z e g o z a tr u d n ie ń , w zro k sw ó j na chw ilę w stecz cofając, ze sta n o w isk a filo­

zoficznego b ad acie t o , o c z em eście p rz e d tć m j a k o s ę ­

dziow ie w y rz e k li, lub o cz ćm W a m je sz cze w tym sa­

m y m c h a r a k t e r z e stano w ić w ypadnie.

W ł a ś n i e w o statn ich czasach n ie z w y k ły d o strzed z się dał n ie p o k ó j w k lassie n a d e r i n t e r e s u j ą c e j, a zarazem li- cznćj, w klassie ro b o t n ik ó w p rz e m y sło w y c h . W y s t ą p i o ­ n o z p is m a m i, n ie k ie d y n aw et z c z y n e m , ju ż to p rzec iw z b y tn ie m u p rz e c ią ż e n iu r o b o t ą , ju ż n iz kićj płacy. Z tąd p o w sta ły związki (g re v ó s)o k tó ry ch są d o m w yrok ow ać przy­

szło, z a w ie sz o n o r o b o t y , do g w a łtó w się p o su n ię to , wy­

b u c h ły n a w e t g ro ź n ie jsz e w zb u rz e n ia u m y s łó w , a wszy­

stk o to W a s z a władza z o b o w ią z k u sw e g o u k r ó c i ć i s k a r ­ cić zn ie w o lo n ą się widziała. Z poza tych b u rz liw y c h p o r u ­ sz e ń pojaw iają się m yśli, nauk i, te o r y e . J e ś li w tych m y ­ ślach, n a u k a c h , teo ry a c h , z n a jd u je się ja k a ś p r a w d a , do n a s ją p rzy jąć n a leż y ; zaw sze atoli z b o le s n e m u c z u c ie m iż najaw nie w ystąpiła w sp o só b w ięcej u m ia r k o w a n y , i z p o rz ą d k ie m rzeczy zgodniejszy; b o tu taj dla u c h y b ie ­ nia w f o r m a c h , istota rzeczy c ie r p ie ć n ie m o że; o s ło d z e ­ n ie zaś losu klass u b o g i c h , tyle d o b ra na o g ó ł n a ro d u zlać p o w in n o , iż każdy z nas c h ę tn ie c h w ilo w e p rz e n ie sie d o le g liw o śc i, byleby tylko trw alszą o s ią g n ą ć p o m y ś ln o ść . L e c z z d ru g ie j s tro n y , je ż e li w tej całćj s p r a w i e wszy­

stk o je s t czy stem z ł u d z e n i e m , a w y o b ra ż e n ia tak ś m ia ło i żarliw ie sta w io n e , ż ad n ć j n ie m a ją pod staw y ; w yznaj­

m y , iż ta k ie z łu d z e n ie n a d e r j e s t o k r u t n ć m , a ż a rliw o ś ć n ie r o z tr o p n ą . T o b o w ie m n ie ty lk o rzu cić m o ż e ziarno n ie z g o d y i n ie n a w iści w sp o łe c z n o ś ć z u p e łn ie — o d k ąd przyw ileje k ast z n i e s i o n o — j e d n o r o d n ą ; ale o djąć nie­

doli o sta tn ią w c ie rp ie n ia c h u c iec z k ę — rez yg nac yą; k a r ­ m ią c n adziejam i n ig d y ziścić się n i e d a j ą c e m i , d o p ro w a ­ dzić u b o g ic h do zw ątpie nia i rozpaczy; a w k o ń c u p o ­

p c h n ą ć n a b e z d r o ż a , g d z ie sa m a nędza i c ie r p ie n ia ich o c z e k u ją . I tak np. n i e sięg a ją c d a le k o , zw ażm y, czy j e s t ja k i e k o lw ie k z a w ie s z e n ie r o b o ty , k tó r e b y dla u b o ­ g ic h ro d z in w y rob niczych d zie s ię ć razy więcćj nie s p r o ­ w adziło cierp ień od t y c h , n a k tó r e zalecany t e n ś r o d e k m ia ł b yć l e k a r s t w e m ?

Z przy to czo n y ch p ow yżćj w zględów s ą d z iłem , iż d o b r y w y p e łn ię u c z y n e k , u c z y n e k przyjaciela l u d z k o ś c i , je że li w o b e c was p a n o w ie ! z b a d a m te d ra ż liw e k w e sty e , i zaj­

m ę się w y ja śn ie n ie m p raw d y , i to sam e j tylko p raw d y ; n ic prócz pra w d y— gdyż w o b e c n ć m p o ło ż e n iu sa m a ty lk o p r a w d a stać się m o ż e p o ż y te c z n ą ; ona j e d n a jest szcz ćrą m iło ś c ią b liźn ieg o . N ie p o c h le b ia m s o b i e , a b y m zająć w a s z d o ła ł g łę b o k i e m i p o m y sły , lecz w zn m ian ich, z n a j­

d ziec ie m y ś l w olną od w szelkiej s tro n n o ś c i, szczere p ra ­ g n i e n i e d o b r a w s p ó łb liź n ic h , n a k o n ie c m iło ś ć p raw d y , s w o b o d n ą od ja k i c h k o lw ie k b ą d ź o so b isty ch w id o k ó w .

N ie żąd acie z a p e w n e po m n ie p a n o w i e , j a k m n i e ­ m a m , iż b y m w o b e c n ó j ro zp raw ie r o z b i e r a ł n ie w in n e m a r z e n ia F o u r i e r a , k tó ry chciał m i ć ć sp o łe c z e ń s tw o na s z e r e g k la s z to r ó w p o d z i e l o n e ; a n i te ż zdrożniejsze m a ­ r z e n ia k o m m u n i z m u , k tó ry się na nic lepszeg o zd ob yć n ie u m i a ł, ja k a b y w łasn o ś c ią j e d n e m u w y d a rtą w z b o ­ g a c a ć d r u g i e g o — a zap ro w a d z o n y dzisiaj p o rz ą d e k s p o ł e ­ czny, n a z a ju trz z n o w u n iw e c z y ć , i tym sp o s o b e m nie dać się ro zw in ąć z a ro d o m w ła s n e g o zniszczenia, g n ie ż d ż ą c y m się w sa m y m syste m ac ie. W p o d o b n e g o ro d z a ju m a r z e ­ n ia c h n ic n ie m a n a w e t p o z o rn ie d o b r e g o , nic co b y g łę ­ b szej rozw agi g o d n ć m by ło.

Z a iste przyznać m usim y, iż gd y b y d o s ta tk i z iem sk ie i d a ry n ie b io s w takim sto su n k u d ały się ro z d z ie lić , aby

3 5

każdy c zło ne k s p o łe c z e ń stw a , p o d łu g m iejsca j a k i e w n ie m za jm u je, znalazł przyzw oite p o trz e b sw ych z a o p a trz e n ie — u k ła d tak o w y rze c z y praw dziw ie d o sk o n a ły m , a stan sp o ­ łe c z n y b ło g i m b y się m ó g ł n a z w a ć ; lecz na nieszczęście) d o św ia d c z e n ie i s u r o w a r o z w a g a , łą c z n ie nas o p ło n n o - ści p o d o b n y c h m a r z e ń p rzek o n y w ają. C o większa przy ­ p u ś ć m y n a w e t , że sta n te n b ło g i da się u rzeczyw istnić na c h w ilę , to b e z w ą tp ie n ia w tćj sam ej c h w ili istn ićć p rz e s ta n ie . W k a ż d e m b o w i e m to w arzystw ie są lu d z ie o d in n y c h m ę d r s i, silniejsi, ro z tro p n ie jsi, s z c z ę ś liw si; są z n o w u m n ie j ro z g a rn ie n i, sła b i, ro zrz u tn i i nieszczęśliw i.

N i e b a w e m p rze to u k a z a lib y się zn o w u b o g a c i i ubodzy;

c h y b a b y p o s ta n o w io n o p ra w o zakazujące by ć silnym, m ą ­ d ry m , szczęśliw ym , g o sp o d a rc z y m . C o za d ziw n y , sam i p rz y z n a c ie , u tw o rz y łb y się ztąd p o rz ą d e k to w a r z y s k i ? N ależało by w zb ro n ić prz ek azy w a n ia w s p a d k u m a ją tk ó w , p o ż e g n a ć się z d u c h e m r o d z i n n y m ; a w te d y z n ik n ie cel w ysileń i z a b ie g ó w , z n ik n ie w s p ó łu b ie g a n ie się i p o w a ­ b n e widoki p r z y s z ło ś c i; p raca i p ro d u k c y a o g ra n ic z y się k o n ie c z n e m z a s p o k o j e n ie m co d zie n n y c h p o t r z e b ; p ł o n - n ość i c ie rp k i n ie d o s ta te k w ciśn ie się tam , gdzie m a r z o ­ n o , że b ę d z ie ob fito ść i szczęście.

N ie do te g o więc n a m w zdychać należy, za czczą g o ­ n ilib y ś m y m arą. F ilo z o f sp e k u lacy jn y w zdycha do do­

skonałościj p r a w o d a w c a , praw d ziw y ludzi przyjaciel, w zdycha tylk o do tego, co j e s t możliwem.

M ożliw ćm zaś b y ć n ie m o ż e g w a łto w n e z ró w n a n ie w s z y stk ic h sta n ó w ; sk ie ro w a n ie tylko d ą ż e ń s p o łe c z e ń ­ stwa i p r a w , k tó r e m i się ono rz ą d z i, do ró w n o ś c i, j e s t m o żliw e. N a te n k o n ie c m ian o w ic ie u tw o rz y ła się sp o­

łe c z n o ść lu d z k a , to wielkie to w arzystw o w z a je m n e g o

u b e z p ie c z e n ia , n i e n a w szystkie d olegliw ości, b o to n i e ­ p o d o b n a , lecz na c ie r p ie n ia zw y k łą p rz e c h o d z ą c e m iarę.

N a ś la d u jm y żeglarza, k tó r y g d y m u p r z e c i w n e w iatry do p o żąd a n ó j przystani zaw inąć n ie d ozw alają, sta ra się przy- n a jm n ió j schw ycić k ie r u n e k , co b y g o d o niej najbardziój zbliżył.

Czy z a le can e k ie r u n k i i ś r o d k i, zdo ln e zbliżyć n a s do u p r a g n i o n e j p rz y s ta n i? w te m w ła śn ie c ałe pytanie; sta ­ ra jm y się j e d o k ła d n ie oznaczyć.

R ę k o d z ie ln ik zak ła d a f a b r y k ę , d o b rz e m u się w ie ­ d zie, i d o z n a c z n e g o p rz y c h o d z i m a j ą tk u ; ro b o tn ic y ato ­ li, z k tó ry c h p o m o c ą w zniósł b u d o w ę sw e g o szczęścia, z n im g o n ie p o d z ie lą ; m uszą on i p o p rz e s ta ć na u m ia r­

k o w a n y m z a r o b k u , zaledw ie do w y ż y w ie n ia ich ro d zin w y sta rcz ają cy m . „ C o za n ie g o d z iw o ś ć , p o w ia d a c ie , że się człow iek d o ra b ia m a ją tk u c z ło w ie k ie m ! S p r a w i e d l i ­ w o ś ć n a k a z u je podwyższyć z a r o b k i , zm niejszyć ro b o tę , i a b y te m p e w n ie j cel z a m ie rz o n y o s ią g n ą ć , uorganizo- wać pracę.” Z asta n ó w m y się nad tem .

N ap rz ó d u su ń m y p rz es ad zo n e i n iep rz y z w o ite w y raże­

n ie : dorabianie się człowieka człowiekiem. D a ło b y się o n o p o jąć o kolonii n iew o ln ik ó w , g dzie r o b o t n ik j e s t w ła s n o ś c ią p a n a ; ż a d n e g o zaś n ie m a z n a c z e n ia , g dzie istn ie je w o ln o ść o so b ista, s w o b o d n e u b ie g a n i e się o za ­ r o b k i , d o b ro w o ln a o n ie za z o b o p ó ln ą z g o d ą u m o w a . W y s t r z e g a j m y się na m iłość w szystkiego co d o b r e , tych c ie r p k ic h w y r a ż e ń , k tó r e nie w y jaśn iając rze czy , go rz ­ kim j ą zap raw ia ją ja d e m .

Z w ażm y te n sam p rz e d m io t z innej stro n y : M ów im y tutaj o rę k o d z ie ln ik u , k tó r e m u się p o w io d ło ; ależ o b o k je d n e g o sz częśliw eg o , iluż często widzimy u p a d a ją c y c h ?

W i e l u k o ń cz y n a b a n k r u c t w i e , n ie k tó rz y n a s a m o b ó j­

stw ie ! W i e l u po d łu g ic h m oz o ln y ch tr u d a c h , ub o żsi za­

wód o p u sz c z a ją , n iż go rozpoczęli. W y r o b n i k m a ło w p raw dzie z a r a b i a , ale na los tyle z m ien n y h a n d lu , n ie wystawia k ap itału i c a łe g o b y tu sw ego. Czy rę k o d z ie ln ik zyskał, czy też stra cił, w y ro b n ik n iem n ió j je d n a k ż e z a ro ­ b e k swój o d e b r a ł. N i e j e s tż e słu sz n ie i z ro z s ą d k ie m , z g o d n e , ab y ten zysk o d n o s i ł, Iclo n a ń s ta w ia ł, aby te n

zbierał korzyści, k to się na w ypadki losu n a ra ż a ł?

Cóż in n e g o je ż e li n ie n ad zie ja w z b o g a c e n ia się m o że sk ło n ić do w y sta w ie n ia m a ją tk u n a tak n ie p e w n e koleje i n ie b e z p ie c z e ń stw a rę k o d z ie ln e g o za w o d u ? Z n ie ś m y tę n a d z ie ję , z ac h w iejm y ją tylko, a n a ty c h m ia s t t e n , coby m ó g ł w znieść po żyteczny z akła d , wyżywić stu r o b o t n i­

ków , o dstąpi z am iaru , rzu ci sig do sp o k o jn iejszej jak iej w yzwolonej professyi, i n ie z a w o d n ie m a ją tk u V ru c h n ie p uści, na los nie narazi. Z a p r a w d ę , czyż na te m zyszcze klassa ro b o tn ic z a ?

In n i żądają p o d w y ższen ia płacy, przez z m n ie jsz en ie ro b o ty , czyli w in n y ch w yrazach, p o d n iesien ia stopy za­

ro b k ó w . K ażd y i nas p o d o b n ie h y te g o p r a g n ą ł ; n ie p o ­ d lega b o w ie m w ą t p l i w o ś c i , że ro b o ta n ie k ie d y nazby t j e s t c i ę ż k a , a n a g r o d a czę sto k ro ć n ie d o s ta te c z n a . Z a ­

chodzi tylko p y ta n i e : czyli cel le n da się o sią g n ą ć , b e z zaszkodzenia ty m w ła ś n ie , który m d o p o m ó d z c h c e m y .

J a k s k o ro p łaca dziś p o d w y ż sz o n ą zo stanie, ju t r o to ­ w ar p o d ro ża ły m n ie j będzie p o s z u k i w a n y m ; za te m pó j­

dzie m n iejsza p ro d u k c y a , częstsze p rzerw y w r o b o c i e , i płaca, p rzez k o n ie c z n e odd ziały w an ie s p a d n ie niżej j e ­ szcze p o p rze d n ie j stopy. N ie na te m k o n i e c ; na ta rg a c h zagranicznych mamy w spó łzaw od nikó w , ja k tylko się c e ­

ny w yrobów naszych p o d w y ż sz ę , o b c y zan ie chaw szy je , do n aszy ch się o b ró c ą w sp ó łz a w o d n ik ó w . N i e c h r o b o ­ tn ik w L u g d u n i e będ zie droższy, a n a ty c h m ia s t Szw ajca- ry a całą A m e r y k ę p ó łn o c n ą je d w a b ia m i sw e m i zaleje;

L u g d u u zaś b ę d z ie z n iew o lo n y z a m k n ą ć sw o je w arszta­

ty. N ie le p ie jż e m ało z a ra b ia ć , niż ż a d n e g o n ie m ie ć za­

r o b k u ?

N i e sp uszczajm y te g o z u w a g i: aby były zarobki, po­

winny być wyroby; aby były wyroby, powinien być od­

winny być wyroby; aby były wyroby, powinien być od­

Powiązane dokumenty