• Nie Znaleziono Wyników

ensberger-. ; , ,.;W I E ;R S. Z ł

# * *' t ‘ S , 1. 4.

# ‘ '' *' ' Rondo

* : * i ‘ ^ 1 •, • ’

Kówić jest lekko. r : Hj.-.', v„ ...

aJ© słów nio można jeść* c ...,/

«Vjęc piekę chi eb. J Tc... . .. * Chleb pioczo się'diężko. /.i; - . • Będę<,>ntf'"C ,piekarzm t , I ,

w chlebie nie można mieszkać*..

W*ęc buduję dom.

tk>my buduje się. ciężko.

Będę więc mura^irem.---'» lr\\'r< »!•. ' ile nie możria '^znfćść domu na górze.

Yięc przenoszę górę. ' ■ i:' • • Góry przenosi się ciężko* .. , Będę więc rozmyśl -ĆJ , .

•le myśli nie można usłyszeć.

\vięc mówię. t1 • •

i:'ówić jest ciężko.

Będę więc tym, czym ty.

T.ięc mamrocę nadal przed tob,(., bezpożytcczne stworzenie.

Pozornie__zmarli ’ '

. . i v Pozornie zmarli czekają przed biurami karteli,

czekają bezsilnie, dymiąc z^obu płuc

przód'Urzędami: miar' i wag, i urzędami zatrudni.

Ich blade w—iwaty wioną ' , " r*

naprzeciwko wielu zakratowanych okienek. .

* ,

Jakże oni uginają karki! Jakże są wesoli i dzielni! Jak żwawo • wychodzą z ich rąk &urty#zegarowe,

zaświadczenia spowiedzi i czoki! V, aktówkach, noszą swojo zgolono włosy **

a w swy-ch obu pończochach * ^ . zaoszczędził lęażdy po dziesięć palców u nog#

A w dodatku jeszcze jedzą* odkrawając^

swymi - dziesięcioma ppzornie palcami mięso od kośćca martwych zwierząt, i nocą

kiody okionka są pozamykano,

żeby uómierzyć toy co p-*omięd$y ich nocami żali się i krzyczy * mnożą się

i płodzą pozornie zmarłych świadków

i zgłaszają ich rano, dymiąc

z ' bezsilnych ust, przed urzędnikami meldunkowymi, ażeby ich nie pogrzebano.

Któż jednak im rozdaje pocałunki i jabłka?

Któż ich budzi, kto rzeczywiście im daje

nieśmiertelniki, kto odgrzebuje znad ich piersi gory gęstego dymu, kto ich odwija

z gazet, ich jedzące usta soli

odwagą., kto wy...czosuje popiół z ich włosów, kto obmywa trwogę z ich bezbronnych oczu,

kto obdarowuje, rozwiązuje, odczarowuje, namaszcza i budzi pozornie zmarłych z martwych

i kto ich rozgrzesza?

Czekają przed okienkami bankowymi, ośnieżeni gazetami i wyborczymi kurtkami, czekają

pod gołym nieb&m, które jak w podmiejskim kinie czasem się rozjaśnia, czasem ściemnia,

jak między kroniką a filmem głównym, pomiędzy polem bitwy a kostnicą,

czekają przed wy—działami zgonów, czekają pozornie zmarli na swe akty zgonu,

dymiąc z dzielnych, bezbarwnych ?:płuc, brną w swych zmętniałych wiwatach i czekają, umarli, na zgon.

54

Kongres Pokojtt,

Ląduje samolot ze stu kłamcami na pokładzie.

Miasto wita ich garścią kwiatów, wonią nafty i potu,

wiatrem z równin ^ z ji.

A blasku jupiterów kłamcy przemawiają

pięćdziesięcioma językami: jesteśmy przeciwko wojnie.

% milczeniu przyznaję im rację.

Ci kłamcy mówią prawdę, ale po co im aż pięćdziesiąt godzin na to jedno jedyne zdanie?

Kiedy odjeżdżają, kwiaty są już szare.

IV popielniczkach przelewa się od solidarnych petów ,

niezłomnych końcówpk cygar

i niezwyciężonych niedopałków papierosów.

W spluwaczkach p3tywa pokój.

V. tym samym czasie prawdomówni w blasku jupiterów w Białym Domu głoszą

drugą prawdę: wojna trwa.

Tylko kłamcy są niezłomni.

»» białym Domu kwiaty są świeże, spluwaczki wydenzyfekowane a popielniczki czyste jak bomby.

Poryw wiatru przeciąga nad miastem, wiatru z równin .uzji. Tak rzęzi

duszona kohieta, kiedy walczy o życie.

Zwi ed z an^e_mi a s ta

Po tamtej stronie przykucnął czyściciel butów któremu żadne buty nie są już potrzebno

ponieważ jego nogi zgniły

jakiś czas temu daleko na Wschodzie.

To jest dym z tkaniny*

Ta kawiarnia była wcześniej zupełni© czarna od domokrążców i biednych poetów

szpicle jak komary przesiadywali w niej pijąc z małych filiżanek krew.

Tutaj są łatwo przystępne dziewczęta za trudno dostępne dewizy

zerwano bruk

a tam stały wtedy czołgi*

Tam latem codziennie

cesarz wyjeżdżał na przejażdżkę

Aleją Kiejskiogc Lasku, dzisiaj Gorkiego a to jest Komitet Centralny.

To jest dym z rzeźni.

Tu urodził się mój przyjaciel iizandor przed drugą wojną światową

na półpiętrze

gdzie i dniem i nocą było ciemno.

Widzisz ten dym?

Ten most był zupełnie zniszczony Tu bogaci poeci piją herbatę urągając po cichu

a tam buduje się nowe-«go nil tona. * Na tej chwiejnej ławce w parku

przesiaduje czasem jakiś stary c?łowiok który niekiedy mówi prawdę

dzisiaj go nie ma.

ale ten dym. "'idzisz ton dym ton stary dym nad Budapesztom?

Portret pewnego rencisty

Za daczą, pod kwitnącą jabłonią huśta się w swoim plecionym foteliku Wiaczesław Kichajłowicz Kołotow.

Jego ż~elazny zad już także nie jest taki jak '.niegdyś. Tylko tomperówka, zawieszona

u bransoletki zegarka przypomina o'słonecznych latach

S i S i E J S « r ! S ; ch

iiył zawsze dobryra uczniom. **lo jego angielski . * i już szwankuje. .Na przykład."- ćc; c k' 't. i, 1: t . ..

obce słowo, ii je^o niedosłyszących, usVach .

nie grzmij żadne wybuchy. On znów słyszy etiudy,, i> . .

i • «. s

któro swojego czasu grał w Kukarce, ... • .. . ••

obwód Nolinsk, anno tysiąc dziewięćset trzy,

'pełen wyrazu i przepojony szlachetnymi, ucziłcia^ii:'., . ' '' 1 ’ ’ k' ' ’' ' ^ ^ •; A.i'

/Przypis- dUtót^ę' Ostatnia linijka' jest cyta*

. - • tem1 z ^aytory20w&neji,.biobr a f i i #; kołotowa, z,:,w..rtej w i Uiejateli SSSR i Oktiabrsko Revolucii. JSnęikłopiediczeski j śłowar rus-

•skogo- biograficzóskogo, instituta Granat.

Moskwa 1927-1929./

i • J ■ 0 trudności ach_duchowego^rzek£z ta łcen^a,.

Wręcz 84 doskonałe

wszystkie te wielkie płatny*

złoty wiek *■

królestwo Loże na ziemi obumarcie państwa.

Na wskroś przekonywujące.

Gdyby tylko nie było łudził

Zawsze i wszędzie przeszkadzają ludzie.

V. szystko stawiają na głowi

e.-Kiedy chodzi o wyzwolenie ludzkości idą do fryzjera.

Zamist z zachwytem podreptać za pierwszą strażą mówią: ter.z przydałoby się pójść•na piwo. . Zamiast o słuszną sprawę

walczą z żylakami i odrą.

W decydującej chwili . • . •,

szukają akurat skrzynki pocztowej lub łóżka.

Tuż przed nowym tysiącleciem • ’ ; . .•

wygotowuj., we wrzątku pieluchy.

Wszystko rozbija się właśnie o ludzi. • „ Nie można z nimi budować żadnego państwa.

,<orek pcheł jest niczym w porównaniu z nin i. i.

jJrobnomieszczańskie wątpliwościl

Idioci konsumpcji! . . . .• ^ ;> , j.

Przeżytki przeszło^'.cii ■. •••■•

Nie można ich jednak wszystkich wybić) Nie można ich całymi dniami przekonywaćl 0 tak, gdyby nie było ludzi , ^ . V.tedy t_ sprawa wyglądałaby zupełrtie inaczej.

Tak, gdyby nie ludzie • « ' ,

\>tedy poszłe.by- to raz dwa*' •

Tak, gdyby nie było ludzi, • • ••.,: i .• • :• >

to wtedyl . . * £':.'7 ‘ V

/Wtody i ja nie chciałbym tu przeszkadzać/

Przełożył Ryszard Krynicki

57 Csosła# Miłosz

SZiSSTOW jiLBO CZYSTOŚĆ KÓZPACZY

Była r&? młoda kobiota imieniem Śorana, nazwiskiem Gurian« W latack 195©- tyckh wyemigrowała ze swój eg© rodzinnego kraju, Rumunii, po przezwyciężeniu przeszkód, o których, jak uważała, im raniej si* powie, tym lepiej* Życie uchodźcze w Paryżu nie przyczyniało' jej większych kłopotów. A naw,et z całej

t •' tej grupy studentów, początkujących literatów i artystów, wśród kterych się obracała, ona właśnie wy-biła s--ię pierwszej dobry wydawca, Juillard, za­

kupił jej pierwszą powieść i wkrótce pot tymi następną. Aż nagle /jakże inaczej mogłoby się było to stać niż' nagle?/ dowiedziała się, że jest chora na raka p-iersi. Nastąpiły operacje; pierwsza, druga. Chociaż wypadki wyzdrowienia są rzadkie, jednak się zdarzają i po drugie j operacji lekarze byli optymistycz­

ni. Na ile Sorana im ufała, nie wiem. W każdym razie jedna bitwa zakończyła się zwycięstwem. Jako pisarka czuła potrzebę, żeby pisać o tym, co jej najbli- ż~ej dotyczyło, toteż napisała książkę o swojej chorobie, włomo sprawozdanie ze swojej codzienne-j walki z.rozpaczą. Książka ta, LeJRecit^d^ug combat. zos­

tała wydana przez Juillarda w 1956 roku. Poprawa t^ediuk trwuła rok czy nies­

pełna dwa.

Poznałem Sor^nę na krótko przed jej far.iercią* Za pośrednictwem naszych wspólnych przyjaciół prosiła mnie, żebym ją odwiedził. Kiedy przyszedłem do jej pokoju w studenckim hoteliku na Lewym Brzegu, miała jui prawie stale go­

rączkę i całe dnie spędzała w łóżku. Pokazała mi książki na swoim nocnym sto­

liku} były to dzieła Szestowa we francuskim przekładzie, mówiła O nich z tą wstydliwą żarliwością? z jaką mówimy o tym, co dla nas najdroższe. 'Czytaj (Szestowa, Iliłosz, czytaj Szestowal7

Imię Sorany Gurian nie będzie zachowane w kronikach ludzkości. Jeżeli opo­

wiadam tutaj o n iej, to dlatego, że nie nogę sobie wyobrazić bardziej stosow­

nego wstępu do kilku r u fleksji o Szeetowie.

Lew Sz^stow /pseudonim Lwa Izaaka Szwarcmana/ urodził się, w Kijowie w r*

^■866. Na przełomie stuleci był więc człowiekiem dojrzałym, autorem dysertacji d'ó"ktorskiej w zakresie prawa, która nie przyniosła nu doktorskiego stopnia, ponieważ zdaniom komisji zanadto była naznaczona rewolucyjnym marksizmem, jak też rozprawy krytycznej /Szokspir i jego- kritik Brandys/. Książka jego Dobro w uczenii Tołstoja i Ni—tęze - fiłosofia i propowied /Dobro w nauce hrabiego To-*łstoja i Nitz'£hcgo - filozofia, i kaznodziejstwo/ okazała się w r* l*oo.

W tym samym roku zadzierzguje eię przyjaźń pomiędzy ttirr. i Mikołajom Eierdiajie- wem, mająca trwać całe życie, przyjaźń goiąca mimo Jusadniczych sporów, któro ćzęsto kończyły się gniewnymi wrzaskami. Przyjaźń Z Bierdiajewom i Sergiuszem Bułgakowo-ra pozwala nam umieścić Szostówa wśród tych rosyjskich myślicieli, którzy około r. 1900 odkryli zagadkową tr .iść neta£izyczn t. w problemach spo­

łecznych, uważanych przez nich we wczesnej młodości za najważniejsze. Kształ­

towanie, się filozofii Szestowa można śledzić w kolejnych tomach esejów i not, wydanych przed r. 1917. Jego dzieła zebrane /1 9 1 1 / figurują w katalogach więk­

szych amerykańskich bibliotek. Trudno orzec, jakie były losy tych jogjO pism w Rosji i czy sens ich jest dostępny nowym poko-1 onipm. V.' kr ż^yw razie Szestow zdołał nadać swojej myśli pełny’ wyraz dopiero, wydaje mi się, w swoich książę kach -wydanych za granicą, po opuszczeniu- Rosji w r, 1919 i osiedleniu się w Paryżu, gdzie mieszkał do śmierci /umarł w r. 1 9 3 8 /, Są to: »nłast'k}iuczeji Potestas Clavium /lład?a kluczy/, 1923} Na wiesafth Jowa /Na ezlakaęh Hioba/, 1929} tomy, które ukazały się najpierw w przekładzie, a więc Kierkegaard et la philosophie -existentielle, 1938 /rosyjskie wydanie 1939/} ^th&nes et Jeru-

salemi un essai de philosophie rełifc;ieuse, 1938 /rosyjskie wydanie 195.1/ 1 wreszcie tomy wydane pośmiertnie - Tolko wieroj; Sola Fide /Tylko wiarą/,

1S>66, i Umozrienije i otkrowienije rali^ioznaja fiłosofia V.ła4imir&

Sołowjowo-i drugSołowjowo-i je statSołowjowo-iSołowjowo-i /RozumowanSołowjowo-ie Sołowjowo-i objawSołowjowo-ienSołowjowo-ie/, 1964 ^ • /;. ..

Szestow,:. tłuiiaczono na wiele języków. Nie zdobył jednak za życia ani czę.- ci tej sławy, jakiej zaznał jego przyjaciel bieriediajew. Pozostał pisarzom dla niewielu i jeżeli za uczniów bętfiiomy uważać tych,, którzy 'siedzą u atóp mist­

r z a ', miał tylko jednego ucznia, francuskiego poetę Benjamin© Fondane, z pocho^

dz*-“enia# rumuńskiego Żyda, zamordowanego później przez Niemców, ule Szestow wy­

wierał; niemały wpływ'na-literaturę ouropejską, sięgający o ’ wiele głębiej, hi'ż, możnaby było sądzie, po liczbie sprzedanych egzemplarzy jego dzieł. Jakkolwiek*

dyskusje o egzyfetencjalizmib głośno w Paryżu lat czterdziestych wydają fei^' nam 1 dzisiaj' nićoo, zwietrzałe, następstwa ich były poważne* ¥v Micie Syzyfa, młodzi©-' ńcze^/i niezbyt dobrej'książce, choć bardzo typowej ' dla, t&mtegojokraśu,„Albert Camus wymienia, filb'zofów najważniejszych dla nowego 'człowieka absUrflu'* są to*

Kierkegaard, Sz^stow, Heidegger^, Jasperś i Hussorl. Na .razie powiedzmy jedynie tyle,._ że; jakkolwiek Śżastowa' nieraz porównywano z Kierkegaardem, odkrył on; v duńskiego.pisarza,pod koniec-życia, a jego osobista przyjaźń z Hussorlem pole­

gała na przeciwieńs—twie filozoficznych po'st'aw, co nie przeszkadzało ttu nazywać;

Hussr©rłV.śwoin drugim nauczycielem, po Dostojewskim. ' ;

" Nie;.'mam zamiaru utrzymywać* że 'przeczy tał em'Szestowa, Kiedy ‘ nap pytają,, ' czy_ czytaliśmy Pąspąla, 'odpowiedź zawsze musi być negatywna, niezależnie od- ■ tegój ilorazy--, pochylał liny się nad jego stronicami. W wypadku Szesiowa poja­

wiają' się jednak również przeszkody inne niż gęstość tek3tu. Dziełu'jegó jest właściwCL,, jak to powiedział Camus, 'godna podziwu monotonia'* Szestow raz po raz atikuje ten sam temat i przyzwyczajamy się oczekiwać, że.pojawi się on’ w każdym, jogo eseju'} wiemy również, że|d.edy ten temat się pojawi', głos autora ńa- bierzę sarkastycznych tonów, które będą towarzyszyć jego wywodom aż do znanej ■ z góry konkluzji. Sz^stow przemawia wtedy jak'kapłan, gniewny, bo zobaczył pro­

fanację świętych naczyń. Przekonany, ' że'nie zyska poklasku i że jego" myśl' wy* • daje się współczesnym'dziwaczna/nie robi nic',, żeby czytelnika ułagodzić, a drażn—i go głównie tym, co i.6yy-Bruhl w polemic'e z nim określił jako 'przocią­

ganie kołdry na swoją stronę'/ Zarzucano'nieraz Szestowowi, że znajduje w Szek­

spirze, w Dostojews~kim i Nietzchem rzeczy, których tam w ogóle nie ma i że żbyt dowolnie interpretuje poglądy swbich antagonistów /licznych, skoro są ni­

mi prawie wszyscy filozofowie ostatnich trzech tysięcy l a V * Na te zarzuty od- ppwiadał. śmiechem: nie uważa siebie aż za takiego geniusza, zwykł był mawiać, żeby udało mu się stworzyć na nowo. tak'wielu geniuszy* k przecież zarzuty nie ­ były bez: podstaw.

Sie dział, że nie będzie zrozumiany, ale też prawdopodobnie nie chciał przemawiaj zbyt jasno. Trudność przy jego pisaniu nie polega na jakichkolwiek podstępach! unikach z jego strony, nie mamy tu toż do czynienia z wielowarst­

wową ■ ironią albo aforystycznym skrótem*'Przeprowadza z.aws.z1 logiczny wywód w dO~-skónale wyważonych zdaniach, zwłaszcza w rosyjskim oryginale, podbijając ■ czytelnika swoim wzgardliwym wigorom. Szestow jest zapewne jednym z najbar­

dziej czytelnych filozofów-oseiotów w naszym stuleciu. Trudność nio jest; bez zwią«ku z -'jego. metodą: nie zgadzał się z tymi, którzy poglądy danego człowie­

ka qhci.eli traktować w o-derwaniu do" jego osobistej tragedii - którzy na przy­

kład; ,,pomijali5 .seksualną impotencję u Kierkogaarda albo niouleczalną chorobę u Nietzchego* Podejrzewam, że również Szestow miał swój dramat, a był nim brak

talentu, żoby zostać poetą, tj. zbliżyć się do tajemnicy istnienia Inaczej niż za pomocą samych pojęć. I chociaż nie -..iesza gatunków ani nie uprawia 'pro­

zy poetyckiej', czujemy, że w pewnym momencie milknie i pozostawia wielo nie­

dopowiedzeń, ponieważ•przekroczył granicę wyrażalnego. dlatego toż w swojej obronie cytuje niekiedy Pascala: '^u 'u n hę nous reproc.ho donc plus la monqu*"

de clartS, p,uisque nous en fai$'ons professioh'. - Niechże więc nam nie zarzu­

cają braku jasności, skoro jest to u nas zamierzone.

Gdybyśmy łączyli nazwisko Szestowa z przejściową modą egzystejne jalizrau, • pomniejszylibyśmy tym samym jego format. Pośród pisarzy wszystkich czasów

^ P r a w ie wszystkie książki Sz es towa'wydano w ^jneryce po angielśku. Istnieje ' też a.Shestov ^nthology, ed. bernard Martin, Ohio University Press, 1970.

58

niewielu umiało z tak.* jak on odwagą, a nawet bezczelnością, zadawać pytania dziecka, zawsze zdolne wpędzać, filozofów w p a n ik ę , z tego też powodu takie pytania owijano w przędzę wysoce technicznych terminów i neutralizowano przez zamknięcie w kokonie składni.. Społeczną, funkcją języka jest ostatecznie tyleż, ochrona, co komunikowanie. Syć może,Szestow jest przykładem korzyści, jaki.e daje rosyjskie kulturalne 'opóźnienie't żadnej scholastyoznej teologii i .f i l o ­ zofii w przeszłości, mało filozofii uniwersyteckich katedr, natomiast mnóstwo ludzi filozofujących, i to namiętnie, na własny sposób. Szestow jest człowie- kijem wykształconym, alo nie przeszedł przez grzęzną zaprawę, , w jakiej specja­

lizowały się uniwersytety zachodnio-europejskie i niewiele go obchodzi, *zy kiedy mówi o Platonie isJ^rystote-lesie nie gwałci czasem prawideł - czyli nie starał się być 'przyzwoity', rłapnie dzięki tej swobodzie jego myśl stała się, darem dla osób, które znalazły się w sytuacjach rozpaczliwych i wiedziały, że kokony składni ni. nic się już im nie przydadzą. Sorana Gurian była przecie agnostyczką, właściwie.już poza jakąkolwiek religijną tradycją, nie była też filozofem w technicznym sensie tego słowa. Kogóż miała czytać? Tomasza z Akwi­

nu? Hegla? Traktaty z logiki matematycznej? -J.bo może po prostu rozwiązywać krzyżówki?

Czego istota, która nazywa ęlabie ' j a ' , chce dla siebie? Chce być. JJro—

biazgl Tylko tyle? Już w dzieęińs«.twie zaczyna się jednak przekonywać, że mo- że wygórowane-tę żądanie. Przedmioty zachowują się tak, jak mają w zwyczaju i wykazują brak zain tereso w an ia naszym ogromnie ważnym ' j a ' . Ściana jest twar­

da i kiedy uderzamy się o n ią , czujemy ból, ogień parzy nam palce, szklanka upuszczona na podłogę rozbija się na kawałki. Tak zaczynamy się uczyć szano­

wać siłę tego, co zn a jd u je s i ę . ’na z e w n ą t r z ', pozostającą w kontraście do kru­

chości naszego ' j a ' . Co w ię c e j, również nasze 'wewnątrz'stopniowo tra ci swoje, jemu jedynie w ł a ś c i w e ,, cechy. Impulsy, p r a g n ie n iu , namiętności zdają się być nie różne od tych, jakie przeżywają inne okazy l u d z k ie g o■gatunku. Bez przesa­

dy rzec można, że 'j a ' traci swoje c ia łu : w lu s t r z e w idzi istotę, która uro­

dziła się, -dorasta, je s t poddana n is zc zą c e j mocy czasu i rnusi .umrzeć. Jeżeli doktor powie, że umieram na jaką# chorobę, jestem jedynie 'wypadkiem', to jest zdarzyło się, że wobec statystycznej; prawidłowości takich 'wypadków'rejestro­

wanych co roku, znalazłem się w ich liczbie.

'Ja'musi uznać* że stoi wobec świata,.który podlega swoim prawom, które­

mu na imię Konieczność. To właśnie w e d łu g .Szestowa znajdujemy .u podstaw trady­

cyjnej filo zo fii, najpierw filozofii greckiej, następnie wszelkiej filozofii idącej w jej ślady. J o d y n ie to, co konieczne, ogólne i zawsze obowiązujące, będzie godno uwagi i refleksji. Cokolwiek zd arza się r a z , cokolwiek jest posz­

czególne i chwilowe , r o z b i ja wielką jedność - tak uczył już Anaximander.

Późnie-jsi greccy myśliciele wysławiali tę wszystko obejmującą Jcidnaść 't przed­

stawiali indywidualne istnienie jako rysę na doskonale g ła d k iej powierzchni Je-dnego, skazę, za którą indywiduum musi zapłacić śmiercią. Z punktu widze­

nia Szestowa zarówno grecka nauka jak i moralność obrały tę samą drogę i suma kątów w trójkącie równa się dwóm.kątom .prostym} ogólna, wieczna prawda rządzi a wysoka tłumom rodzących się i fUmierających śmiertelnych - tak jak wieczne ' dobro nie zmienia się, czy i s t n i e j e , czy nie istnieje .jakiś żyjący człowiek,

który do niego tęskni. v .

. 'Ja'poddaje się inwazji Konieczności również od wewnątrz, ale zawsze od­

czuwa ją jako siłę obcą. Tym niemniej 'j a ' musi przyjąć niewzruszony porządek świata. Mądrość wieków polega właśnie na doradzaniu zgody i rezygnacji, W pros­

tym jęfcykus 'Grin and bear i t ' - Znoś to jakby nigdy nic} w bardziej wyszuka­

nym; 'Fata volentem ducunt, nolentem trahunt'- Lo3y ohętnych prowadzą, opor- rwych wloką. Sto.icyzm, którego samą asen.cję stanowi ujarzmienie hańbiących p-retensji do indywidualnego .istnienia w imię powszechnego porządku /a lb o , jeżeli kto w oli, ' Natury/, był ostatnim słowem grecko-rzymskiej cywilizacji.

I stoicyzm, twierdzi. Szestow,. przetrwał w różnych przebraniach do dziś,

Szestow po prostu odmawia takiej gry w szachy, i przewraca stolik jiednyiti kopnięciem* ćo dlaczego 'j a ' powinno skłonić, się przed 'mądrością* najoezy- wiściej pogwałcającą jego najśilniejsze pragnienie? Dlaczego mamy szanować

'niewzruszone prawa'? Skąad ta pewność, że co rzekomo jest niemożliw*, napraw-59

dę. jest •niemożliwe? I czy filozofią zajmująca, się ho sinthrQ^o.a-,rcz'łQwi'ęk*iem w' o ogól-e, przydaje się na coś tam, .gdzie, pojawia się -tis a£thropós,t „ten...jeden człowiek obdarzony jednym życiem ,w czasie, i prz.estrz.eni? Cisyni,e mą czegoś o.hyr dńego wi radzie.-, jalci(ej Spinoza udziela .filozofom;' fNbn r id e r e ,' ńo’n lug.ere., neque -^etestari, sęd intelligere*- Nie śmi-ić. się, nie płakać,’. nie nienawidzić, a^e -zrozumieć;? Prz.eci.wnie,. mówi Szestow, człowiek; pow’inie,n krzyczeć, "wrzesz- czeó, śmiać się, szydzić,- protestować, V B iblii Hiob .jęczał 'i, wrzeszcz‘ął, ku . oburzęniu swoich mądrych, przyjaciół. .

Szestow /n ie pierwszy, sugerował to już. Różanów/ uważał, ż,e najwybitniej­

szym dziełem Dostojews kiego były*Zapiski.,iz podpolja^i że późniejsze w ielkie' pó„wieści, komentowały i próbowały rozwiązać zagadkę ułożony w^Zap.iśkaćht Wyra-.

ził to zdanie w swoim eseju napisanym w r. 1921 na stulecie urodzin Dogtojew- skiego. Szestow twierdził, że prawdziwą krytykę czystego rozumu przeprowadźił nie Kant #ale Dąetoj.ews«ki, właśnie w/Zapiskach*, Wielbił filozoficzny geniusz Do-nstojewąkiego bez zastrzeżeń. - a zaraz.em przyjmował za prawdę 'niopochelbne . dla pisarza plotki o jego prywatnym życiu,, rozpowszechniane głownio przez' Strachowa. Zgodnie' tpż z’e swoim założeniem widział w takich postaciach, jak * człowiek spod podłogi, jak Swidrigujłow , Hipolit Tierientiew z /I d i o t y ', Sta- wrogin i. Iwan .Kar-'.mazow prawdziwych wyrazicieli opinii Dosto jewskisgó, a na*- . wet autoportrety} oraz odsuwał lekceważąco na bok starca Zosimę i ^lioszę jako Łubok, czyli; pobożne jarczmarczne drzeworyty. Dla Szestowa każdy spokój ducha

ził to zdanie w swoim eseju napisanym w r. 1921 na stulecie urodzin Dogtojew- skiego. Szestow twierdził, że prawdziwą krytykę czystego rozumu przeprowadźił nie Kant #ale Dąetoj.ews«ki, właśnie w/Zapiskach*, Wielbił filozoficzny geniusz Do-nstojewąkiego bez zastrzeżeń. - a zaraz.em przyjmował za prawdę 'niopochelbne . dla pisarza plotki o jego prywatnym życiu,, rozpowszechniane głownio przez' Strachowa. Zgodnie' tpż z’e swoim założeniem widział w takich postaciach, jak * człowiek spod podłogi, jak Swidrigujłow , Hipolit Tierientiew z /I d i o t y ', Sta- wrogin i. Iwan .Kar-'.mazow prawdziwych wyrazicieli opinii Dosto jewskisgó, a na*- . wet autoportrety} oraz odsuwał lekceważąco na bok starca Zosimę i ^lioszę jako Łubok, czyli; pobożne jarczmarczne drzeworyty. Dla Szestowa każdy spokój ducha

Powiązane dokumenty