• Nie Znaleziono Wyników

W roku 1903 Ks. B r o n isła w M a rk iew icz p o w z ią ł m yśl n a ­ b y c ia P a w lik o w ie (w p o w ie c ie w ie lic k im ) na w ła sn o ść i z a ło ­ żen ia tem że za k ła d u w y c h o w a w c z e g o na w zó r ta k ie g o ż za k ła d u w M iejscu P ia sto w e m .

Z akład w M iejscu P ia sto w e m b y ł p o d ó w c z a s w n a jw y ż­

szym sto p n iu p r z e p ełn io n y , a z g ło sz e n ia o p rzyjęcie n a p ły w a ły co d zien n ie.

Z ło ży ło się tak, że w ła śn ie k o m p lek s g ru n tó w i b u d y n k ó w w P a w lik o w ic a c h b y ł do n a b y cia . W ty m sam ym c z a sie w p ły ­ n ęła d o k a sy Z ak ład u w y c h o w a w c z e g o w M iejscu P ia s to w e m k w o ta 4.000 k o ro n i w ca ło ści p r zez n a czo n ą z o sta ła na p rze­

p r o w a d z e n ie p ie r w sz y c h czy n n o śc i kupna P a w lik o w ie . W lipcu 1903 z o sta ł p o d p isa n y k o n tra k t, a d n ia 2 sie rp n ia te g o ż roku p rz y b y ło d o P a w lik o w ie 3 0 w y c h o w a n k ó w z Z ak ład u w y c h o ­ w a w c z e g o w M iejscu P ia s to w e m i ob jęło w p o sia d a n ie d w o rek p a w lik o w ic k i. N a c z ele tej g ro m a d k i b y ł Jan L atu sek , jako d yrek to r n o w e g o Z akładu, F ra n ciszek W a w e r , jako za stę p c a d y rek to ra , t e o lo g A n to n i S o b c z a k jako n a u czy ciel i k a te c h e ta . D ru ży n a ta p r z y b y w sz y d o P a w lik o w ie , z za p a łem w z ię ła się d o pracy.

W ie ś P a w lik o w ic e jest o d d a lo n a 3 kim . o d W ielicz k i.

W y so k o ść p o n a d p o z io m m orza w y n o si tu 320 m tr. D w ó r na w z g ó r z u m a lo w n ic z o p o ło ż o n y , z w id o k iem o tw a rty m na d a le k ą B a b ią G ó rę i na T atry, m a o b e c n ie 130 m o rg ó w ziem i. D om m ieszk a ln y o to c z o n y p ięk n ym c z te r o m o rg o w y m starym parkiem . O k ilk a se t k ro k ó w za za b u d o w a n ia m i, na p o c h y ło śc i ła g o d n ie ku nim zw ró co n ej, szum i na 17 m orgach o śm d z ie się c io le tn i las d ę b o w y na d w o rsk ich gru n tach .

S zem a ty zm d iecezji k rak ow sk iej p odaje, że w P a w lik o ­ w ica c h istn ia ł socyn jań sk i dom m o d litw y , a d o d ziś d n ia są ta m że g r o b y m u row an e, (lecz już za ta rte) p o całym parku;;

leżą w n ich p roch y m ożn ych rod zin arjańskich w o k o lic y W ie ­ liczk i o sia d ły ch , k tó re ż y ły w b łę d a ch arjańskich 100 lat, o d 1560 d o 1660 roku.

P r z e z sz e ść la t o sta tn ich P a w lik o w ic e b y ły w ła s n o ś c ią p o w ia to w e j K asy o szcz ę d n o śc i w W ie lic z c e. Instytucja ta ,

no-mm

sząc się ciągle z zamiarem sprzedania Pawlikowie, uchylała się od wszelkich inwestycyj na poprawę budynków, co zresztą samo przez się jest zrozumiałem. Stan więc budynków był bardzo opłakany. Kompleks budynków składał się z kaplicy domowej, domu mieszkalnego, w którym, jak wieść głosi, miał znajdować się zbór arjański, oficyn, czyli budynku murowanego, w którym w jednej połowie pomieszczona była wozownia i stajnie, w dru­

giej zaś pustką stojącej połowie stała napół łokcia cuchnąca

Dom Zakładu Wych. obok dawnego dworku w Pawlikowicach.

woda, pełna żab; wreszcie ze stajni na wpół rozwalonej i dwóch stodół. Dachy na wszystkich tych budynkach, prócz kaplicy, były podobne do tych, jakie czasem spotkać można na stajniach zajezdnych przy karczmach gdzieś w zapadłej górskiej okolicy.

Ze 100 morgów ornego pola, zaledwo Hs była nędznie obsianą, reszta leżała odłogiem, pokryta mniej lub więcej bujną trawą.

Pomiędzy budynkami w ogrodzie warzywnym urósł prawdziwy las z pokrzyw i innego zielska. Pokrzywy dochodziły do 2 xk metra wysokości i nikt przez dłuższy czas nie zapuszczał się w tę gęstwinę. Drogi były porozrywane i zabagnione. Pierwszą

c z y n n o ścią n o w o p r z y b y ły c h b y ło w y c ią g a n ie koni zap ad łych w b ło to na d ro d z e za k ła d o w ej, na k tó rą za b łą d z ił w ła śn ie jakiś o b c y c zło w iek .

W ty c h w ię c p u sty ch ścia n a ch , p o k ry ty ch d ziu ra w y m d a ­ ch em , r o zp o częło się ży c ie za k ła d o w e . In w en tarza n ie b y ło ż a d n e g o . B y ła ty lk o jedna k ro w in a , lecz n ie w łasn a, ty lk o p rzyjęta na p aszę. P o śn ia d a n iu i ro zg lą d n ięciu s ię n a p ręd ce p o n ow ej sie d z ib ie , n a zn o sz o n o sia n a d o m ieszk an ia, na którem p o tru d ach całon ocn ej p o d ró ży w sz y sc y zn aleźli się w n e t w o b ję ­ cia ch g łę b o k ie g o snu. G d y w sz y sc y sp o c z y w a li, d yrek to r p o ­ jech ał d o W ieliczk i, sk ą d p o w r ó c ił z w o ze m d o b rze w y ła d o ­ w an ym . Już p o d w io c z ó r b y ł garn ek i do garn k a co w ło ż y ć , b y ły ły żk i i m iski, oraz tro ch ę n ajp otrzeb n iejszych n arzędzi, k tórem i te g o sa m e g o jeszcze dnia jedni p o u su w a li g ru b ą w a r ­ s tw ę b ło ta z p rzed dom u, inni zajęci b y li p ro w izo ry czn em u rzą d zen iem m ieszk an ia, kuchni, sy p ia ln i i t. p. W ieczo rem po u k o ń czen iu pracy p o d d y r e k ty w ą sta r sz e g o w y c h o w a n k a ro z­

b rzm iew a ły w e s o łe śp ie w y i z a b a w y . — W tak i sam sp o só b sp ę ­ d za n o w sz y stk ie inne w ie c z o r y w śród w e so ły c h g w a r ó w , śp iew u i za b a w y , a n iejed en w cią g u dnia ch cia ł p iln o ścią w pracy tak m ile sp ę d za n y w ieczó r p r z y śp iesz y ć.

P o pacierzu w ieczo rn y m , p rzed u d an iem się na sp o c z y ­ nek dyrek tor, jak z w y k le d zieje się w Z ak ład zie, m iał krótką p r zem o w ę na tem a t o zn a czen iu fu n d a m e n tó w p o d b u d o w ę, w y w o d z ą c , ż e im g łę b s z y i siln iejszy b ę d z ie fu n d am en t, tern siln iejszy i w sp a n ia lsz y gm ach na nim m o że s t a n ą ć .. C h o c ia ż fu n d am en t jest za k ry ty w ziem i i n ik t g o n ie w id z i, jednak on na so b ie c a ły gm ach trzym a — tak i m y, ch o c ia ż b y nam p r z y ­ sz ło c a łe ż y c ie sp ę d z ić w zap om n ien iu i pracy, jaka przed nam i w tej ch w ili się o tw ie r a , m am y z b u d o w a ć dom p o ż y ­ te c z n y dla s ie b ie i p rzy sz ły ch p o k o leń . T rzeb a jednak b y ć tak im k am ien iem w ę g ie ln y m , o k tórym P a n Jezus p o w ie d z ia ł:

„K am ień, k tóry od rzu cili budujący, ten się sta ł g ło w ą w ę g ła ”.

— M at. X X I. 42. I m y w y rzu cen i n iejak o ze s p o łe c z e ń stw a , m a­

m y sta ć s ię k am ieniam i w ę g ie ln e m i w życiu i cn o ta ch ch rze­

ścijańskich.

P r zez d w a n a stę p n e dni w s z y s c y w k o m p le c ie n a p raw iali d ro g ę. T ym czasem p r z y sp o so b io n o n ajp otrzeb n iejsze n arzęd zia rzem ieśln icze i m aterjał tak , iż w c ią g u jed n eg o ty g o d n ia b y ły już s to ły i ła w k i, a na drugi ty d z ie ń i łó ż k a żela zn e w ła sn e g o w y ro b u .

P ie r w sz y m g o śc ie m , k tóry o d w ie d z ił Z akład, b y ł e g z e k u ­ tor, u p o m n ieć s ię o n a le ż y to ść sk a r b o w ą o d k on trak tu kupna, k tó ra w y n o siła 2.900 kor. N ie ste ty , cała ru ch om ość p r z e d sta ­ w ia ła w a r to ść z a le d w ie o k o ło 400 k oron, w ię c n ie b y ło co eg-zekw ow ać. U s ą s ia d ó w Z ak ład u b y ło n ie d o w ie r z a n ie , p o w ia ­ dali o n i: „Jak se p rzy śli, ta k se p ó jd ą ”.

P o p ro w izo ry czn em w najściślejszem sło w a zn aczen iu u rzą­

d zen iu się w dom u r o zp o czę ła s ię r o b o ta w polu. C h o cia ż to

O g ó ln y w id o k Z a k ła d u W y c h o w a w c z e g o w P a w lik o w ic a c h .

już sierp ień , a tu jeszcze p ie rw szy p o k o s sian a na łą k a ch ; z s ia ­ nem jednak przy sprzyjającej p o g o d z ie w n e t s ię u p rzątn ięto.

T r o c h ę n ę d z n e g o ży ta , nędzniejszej jeszcze p sz en icy i o d ro b in ę o w s a w n e t zw ie z io n o . W ięcej r o b o ty b y ło z upraw ą p od o zim in y.

O d ło g ie m leżą ca ziem ia n a stręczała w ie le m ozolnej pracy, lecz z a to p ierw sze żn iw a p rz y n io sły p lon p rzew y ższa ją cy o c z e k i­

w a n ie.

P ie r w sz y m w y c h o w a n k iem , przyjętym tu d o Z akładu, b y ł A n to ś, 1 2-letń i ch ło p ie c z P a w lik o w ie . W y c h o w a n ie u te g o c h ło p czy n y b y ło w n ajw yższym sto p n iu za n ied b a n e. U m y sł jeg o

b y ł tak p rz y tęp io n y , iż na n ajp rostsze p y ta n ie n ie u m iał o d p o ­ w ie d z ie ć i z d a w a ło się, że ludzkiej n ie rozu m ie m o w y , U m ia ł ty lk o p łak ać, p rzyczem k ład ł się na zie m ię , p o d n o sz ą c r ę c e i n o g i do g ó ry . B y ł to jed n ak skarb w śm iecia ch zap om n ian y.

P r z e z jedną zim ę n au czył się p acierza, c z y ta ć i p isa ć; w p o jm o ­ w a n iu za sa d religijn ych o k azał s ię b a rd zo pojętn ym . N u rtu jąca w nim jednak ch o ro b a p ie r sio w a ro zw in ęła się sz y b k o i w ro k p o p rzy b y ciu do zak ład u p rzen ió sł s ię d o w ie c z n o śc i. W c z a ­ sie ch o ro b y , a o s o b liw ie p o za o p a tr zen iu na d r o g ę w ie c z n o śc i, Wciąż i aż d o o s ta tn ie g o tch n ien ia o d m a w ia ł „Z drow aś M arja”.

Z a b u d o w a n ia jak w sp o m n ia łem w yżej, z n a jd o w a ły s ię w sz y stk ie w o p ła k a n y m sta n ie, to te ż z n a sta n iem w io sn y z a ­ b ran o się k olejn o do nap raw y, a w z g lę d n ie p r z eb u d o w y ty ch że. Na p ie r w sz y plan w y su n ęła s ię n ap ra w a n a w p ó ł ro z ­ w alon ej stajni. W z m o cn io n o ścia n y , p r z y b u d o w a n o k ilk a m etró w i p o k ry to o g n io tr w a ły m dach em . J ed en z w y c h o w a n k ó w , 1 7 -letn i W ła d zio , p o ro b ił w stajni ż ło b y b e to n o w e , ta k , iż w p o ło w ie lata m ożn a już b y ło w p r o w a d z ić tam n ieliczn y d o ty ch cza s in ­ w en ta rz. N a stę p n ie p r z e b u d o w a n y z o sta ł dom m ieszkalny,, w k tórym p o m ieszczo n o sy p ia ln ie d la c a łe g o zakładu. F u n d u szu na ten cel w k w o c ie 4.000 k oron d o sta r czy ła P a n i A n d r z e jo - w a hr. P o to c k a , z za strzeżen iem , iż znajdzie tu p o m ie sz c z e n ie p e w n a liczb a d zieci, p o leco n y ch p rzez S to w a r z y sz e n ie „R ady O p iek u ń czej” w K rak ow ie. J eszcze te g o sa m e g o la ta p o s ta w io n o m u row an ą ciep la rn ię. M urarzam i b y li sam i o g ro d n icy . W roku n a stęp n y m w y b u d o w a n y zo sta ł n o w y b u d yn ek , w k tórym m ieści s ię na p arterze w a r sz ta t sto la rsk i, na p iętrze sp ich lerz. P o s t a ­ w io n o te ż o so b n y b u d y n ek m u row an y na p o m ie sz c z e n ie kuźni.

W tym sam ym c z a sie w y k o n a n y z o sta ł w ła sn e g o p o m y słu w o ­ d o c ią g , d o p ro w a d za ją cy w o d ę ruram i żelazn em i d o kuchni, p ie ­ karni i stajni. T rudy i prace w n e t się o p ła c iły so w ic ie . Zim a n a stęp n a , a c z k o lw ie k z natury ciężk a, już się n ie d a ła w e zn ak i;

jed y n ie w sk u te k z n a czn eg o p r zy p ły w u w y c h o w a n k ó w w cią g u lata d o k u czała jesz cze c ia sn o ta w sa la ch n a u k o w y ch i p r a c o w ­ n iach , a dla n ie k tó r y ch d z ia łó w zu p ełn ie b ra k ło p o m ieszczen ia . W cią g u zim y p rzeto za p a d ło p o s ta n o w ie n ie d o b u d o w a n ia n o w e g o dom u, a na p o d sta w ie n a b ra n eg o już d o św ia d c z e n ia co d o w ła sn y ch sił i za p a łu p o sta n o w io n o w y b u d o w a ć d om ten w ła sn em i siłam i. P r z e m a w ia ła zatem ta k ż e i stro n a fin a n so w a . N a rycin ie (str. 55) o b o k sta r e g o d om u p a rte r o w e g o w id zim y

n o w y dom p ią tro w y , w y s ta w io n y przez w y c h o w a n k ó w Zakładu.

S ta r si p ra co w a li kieln ią, inni rozrab iali i d o n o sili w a p n o i p o ­ d a w a li cegłą. N a jm ło d szy z w y c h o w a n k ó w 7-letn i K azio brał p o jednej c e g ie łc e i d o n o sił d o b u d o w y . Z ato, g d y już d o m sta n ą ł p o d d ach em , m ó g ł so b ie k ażd y p o w ie d z ie ć : „ p o s ta w i­

liśm y d o m ”. F a k t te n m a n ie ty lk o zn a czen ie ek o n o m iczn e i p e­

d a g o g ic z n e , a le m a tak że zn a czen ie sp o łe czn e. M ałoletn i, b e z ­ dom ni, m ieszk a ń cy str a g a n ó w i ro zm a ity ch za u łk ó w , ci, o k tó ­ rych b y ły p o w a ż n e o b a w y , że m o g ą sta ć się ciężarem s p o łe ­ c z e ń stw a , sam i so b ie dom p o sta w ili! T ak w ię c p o zb iera n e ułam ki s p o łe c z e ń stw a n ie ty lk o n ie z g in ę ły , lecz p rzy czy n iły s ię d o p o w sta n ia sp o łe c z n e g o , p o ż y te c z n e g o d zie ła , z k tó r eg o k o r z y sta ć b ęd ą jeszcze ty sią c e ich n a stę p c ó w . C i sam i, o p rócz zajęcia p rzy b u d o w ie dom u, p r a co w a li jedni jako k raw cy lub sz e w c y , ro b ią c ubranie lub o b u w ie dla c a łe g o Z akładu, inni jako sto la r z e lub ślu sa rze w y k o n y w a li r o b o ty b u d o w la n e i um e­

b lo w a n ie d la Z akładu; inni w r e sz c ie p r a co w a li w p o lu i w o- g r o d z ie , h od u jąc z b o że, ziem n iak i i w a r z y w a na p o tr z e b ę ku­

chni. N ik t w ię c n ie b y ł tu ciężarem Z akładu i sp o łe c z e ń stw a . O fia ry i sk ład k i, jakie s p o łe c z e ń stw o p rzesy ła ło do Zakładu,, n ig d y n ie w y sta r c z a ły na sp ła c e n ie rat i p ro c e n tó w , k tó re w y ­ n o sz ą o k o ło 5.000 koron roczn ie. N a sp r a w ie n ie m aterjału b u ­ d o w la n e g o i na u rząd zen ia z a k ła d o w e za cią g a n o coraz to n o w e p o ży czk i, z tą b ło g ą nadzieją, że m oże k ie d y ś n a sta n ą le p sz e czasy.

P r z y koń cu roku 1908 m iał Z akład 138 w y c h o w a n k ó w . G o sp o d a r stw o i o g r ó d p ro w a d z ił w z o r o w o . W czto rech w a r ­ sz ta ta c h : stolarsk im , ślu sarsk im , szew sk im i k raw ieck im term i­

nuje k ilk u d ziesięciu sta rszy ch w y c h o w a n k ó w .

P r z y sz ły później c ię ż k ie la ta w o jen n e; z a k ła d się k o n so ­ lid o w a ł w e w n ętrzn ie, u trw a la ł sw ą eg zy sten c ję, w y tw a r z a ł w ła ­ sn ą trad ycję, z d o b y w a ł u zn an ie i r o z g ło s. R y ch ło już d o sze d ł d o te g o sto p n ia rozw oju, ż e m ó g ł w sp ó łz a w o d n ic z y ć z d om em m a cierzy sty m w M iejscu P ia sto w e m . M iał w aru n k i, jakich M iej­

sc e P ia s to w e n ie p o sia d a ło . K lim at ła g o d n y , za k ry ty o d w ia ­ tr ó w — w o k o ło dom u w sp a n ia ły , szu m iący p o tężn em i lipam i park, z cu d o w n em m iejscem d o z a b a w y „w w ojnę".

C zy n ił cu d a p ra w d z iw e, a w sz y stk o z rozm ach em am ery ­ k ańskim . P a w lik o w ic z a n ie sły sz ą c, jak to w M iejscu P ia s to w e m o d b y w a ją s ię m an ew ry i g ry w ojen n e, z szarą pełzającą po

ziem i p ie c h o tą i w ła s n e g o w y r o b u arm atam i, u śm iech n ęli się z p o lito w a n ie m i u rząd zili G ru n w ald . D o sło w n ie .

B y ło to w roku 1910 w r o czn ic ę w iek o p o m n ej b itw y . S p r a w c ą o c z y w iś c ie b y ł S ie n k ie w ic z . „ K r zy ża c y ” p r z e w r ó c iły im w g ło w a c h . Z ebrali s ię te d y k o n n o i zbrojnie, czarn e ch a ­ rak tery przeb rali za K rz y ża k ó w , ubrali ich w p a n cerze, h ełm y i p ió ro p u sze, b ia łe p ła sz c z e z krzyżam i i b a ta lję s to c z y li srogą*

B y li tam w sz y sc y : i król W ła d y s ła w i Z b ig n ie w z O le śn ic y i Z a w isza C zarn y i Z b y sz k o z B o g d a ń c a i sta ry M aćko — c h ło p stw o i ry cerze, k n ech ty i m nichy. Lud z o k o lic z n y c h w z g ó r z p o d z iw ia ł to w id o w is k o , a sk u te k b y ł ten , że zaraz p o b itw ie p o czą ł k u p o w a ć i c z y ta ć „ K r zy ża k ó w ” a b y s ię p rzek o n a ć, czy ta k s ię r z e c zy w iś cie d zia ło , jak p o k a za li.

T ak to tam w sp ó łz a w o d n ic z y li z nam i. M ieli sw o ją o r k ie s­

trę, ch ór i tea tr, sz k o lę i w a r sz ta ty , sw o je w ie lk o śc i i sła w y , g w ia z d y i g w ia z d o r y . T rudno im b y ło d o ró w n a ć.

P o d c z a s w o jn y łu d ziliśm y s ię n ad zieją, że tu nam n ie d o ­ rów nają. U n a s o d b y w a ły się p rzem arsze w o jsk , n ie sły ch a n e sen sacje i em ocje n a d zw y cz a jn e , p e łn e p r z y g ó d p ie r w sz o ­ rzęd n ych — utarczki p atroli, b itw y p ie c h o ty i artylerji, sztu rm y i o d w r o ty , w ojna w sp a n ia ła . Z d a w a ło się , że tutaj P a w lik o w ic e u cich n ą i n ie b ę d ą m ieli n ic d o g a d a n ia . A le g d z ie tam . I do n ich za leźli k o z a c y i p ie c h o ta rosyjsk a, i tam b y ły k w ateru n k i i p rzem arsze — a już, jeśli ch o d zi o artylerję, to n a sze w ra żen ia i p rze ży cia są niczem w o b e c nich.

O to k ilk a d z ie sią t m etró w o d d om u jak n ie gru ch n ął 30'5 mm. m erserek z fo rtu k r a k o w sk ie g o , to zro b ił pdrazu i d ó ł i sta w . D zisiaj ta m s ię k aczk i k ą p ią, m alcy k a rto fle p łu ­ czą p rzed stru g a n iem , a w ie czo r a m i m ile ża b y rech o czą .

D o k ą p ieli m ają d w a sta w y b a rd zo p orzą d n e, p o ło ż o n e u roczo, u p o d n ó ża ła d n e g o z a le sio n e g o w z g ó r z a .

N ic d z iw n e g o , że d o za k ła d u sz c z y c ą c e g o s ię ta k iem i w a lo ra m i i reputacją w p r o st n iep rześcig n io n ą , sz ły u sta w ic z n e p rocesje z p ro śb ą o przyjęcie.

D y r e k to r n ajp ierw s ię m artw ił — ż e n ie m o że ty le p rzy ­ jąć — później n ie cierp liw ił, a p óźn iej m ilcza ł z r e z y g n o w a n y ,

aż w r e sz c ie s ię o ck n ą ł, u d erzył ręk ą w s tó ł i — p o czą ł b u d o ­ w a ć , B o i có ż m iał rob ić.

I ta k p o c z ę ły s ię P a w lik o w ic e r o z b u d o w y w a ć , w z n o sić p ię tr a , o fic y n y i fa sa d y , n ajp ierw w k ą t p ro sty , p óźn iej w p o d ­

k o w y , a w r e sz c ie w jak ieś sw a sty k i „h ack en k reu zy* czy inne fig u ry sy m b o liczn e. T rzy p iętra p o sta w ili, zanim p o ty lu tru ­ dach o d e tc h n ę li. M ają tam sz k o łę p o w szec h n ą , z a w o d o w ą i g im ­ nazjum , w a r sz ta ty s z e w sk i, k ra w ieck i, ślu sa rsk i, sto la rsk i, m łyn, o g r o d n ic tw o i d o te g o jeszcze n ow icjat.

A le m ają i k ry zy s. T en sam n a ta rc zy w y , zja d liw y k ry zy s, k tó ry jak o sza k a l ja d o w ity k rąży, szukając, k o g o b y użarł.

P r z e d w o jn ą w a r sz ta ty d a w a ły zn aczn iejsze d o c h o d y — w y r o b y w y c h o w a n k ó w sz ły na o k o lic ę , d o W ie lic z k i i K rak ow a, d ziś zastój, b ez r o b o c ie — sło w e m k ryzys.

A le d y rek to r, m ąż w sp a n ia ły i p o w a żn y , ch o d zi p o d łu gich k ręty ch k u rytarzach p ię tr o w y c h , p rzem ierza sz ero k ie k am ien n e sc h o d y , cich e w tej ch w ili i o p u sz c z o n e , b o w s z ę d z ie lekcja i p raca w w a r sz ta ta c h i m yśli z u c h w a le a u r ą g liw ie : „C o tam k ry zy s, jest Z akład, d om o k a za ły , i to jaki d om . T o m ur, to fu n d am en t, jądro, grunt, p o tę g a , h istorja i trad ycja w ie k ó w sta ry ch i zam ierzch łych .

A w starym arjańskim parku p o tę ż n e d ę b y i jo d ły szum ią na g ro b a ch starych d y sy d e n ck ięh d z ie d z ic ó w te g o d w o ru i ty ch m ajętn ości, którzy p o ży ciu b u rzliw em i trosk p ełn em le g li tu w k ryp tach p o d ziem n y ch , z ta b lic z k ą na p iersia ch „ S c io , cui credidi".

I rzecz d ziw n a . Ile razy w d zień d e sz c z o w y i ponury, c z y w n o c b u rzliw ą a b ezsen n ą zaszum i sta ry park — w sz y stk o co w tym d om u jest, d rz ew a i m ury i sk le p ie n ia w ie k o w y c h p iw n ic szu m ią jednostajnem echem : „ W iem , kom u za w ierzy łem * . A d yrek tor p atrzy na p ortret Ks. Z a ło ży ciela .

J a k długo m ożna g ło d o w a ć?

P ija w k a m o ż e g ło d o w a ć c a ły r o k . P r z e d te m je d n a k w y p ić m u s i k r e w r ó w n ą je j w a d z e w 5 - k r o tn e j ilo ś c i. K re w p r z e t r a w ia p r z e z 6 m ie s ię c y , p o c z e m u z y s k u je t a k i e z a p a s y tłu s z c z u , ż e m o ż e , ja k w s p o m n ie liś m y , r o k g ło d o w a ć .

R y b y m o g ą z g ło d u u t r a c ić n a w e t d o t r z e c h c z w a r ty c h c ia ła a b ę d ą : ż y ły i n o r m a ln ie p ły w a ły .

P lu s k w a w y tr z y m a b e z je d z e n ia d o 6 ła t.

Ż a b a m o ż e p o ś c ić c a ły r o k .

Ł o s o ś g ło d u je d o b r o w o ln ie t r z y c z w a r t e ro k u .

M y sz m o ż e o b y w a ć s ię b e z je d z e n ia d o 6 d n i, g o łą b ty lk o 11 d n i,, k o n d o r d o 4 0 d n i, p s y d o 60 d n i.

A c z ło w ie k ? M o ż e g ło d o w a ć n a jw y ż e j 75 d n i. Z d a rz y ł s ię t a k i w y ­ p a d e k .

g o z b io r u n ie w y d a je mi się d o ty c h c z a s w y cze rp a n em d o dna.

K iero w n ik p. K ot, ró w n ież tę m yśl p o d z ie la i czek a, a z n im czek ają i c h ło p cy .

M iły to Z akład i b a rd zo k och an y. K ied y b y łem tu już d o ść d a w n o — w id z ą c ta k ą sy m p a ty czn ą g ro m a d k ę p a tr z ą c ą na m nie c ie k a w ie , com zacz i sk ąd p rzy ch o d zą — u przedzając p y ta n ie, sam ich za p y ta łem .

Z a k ła d w e L w o w ie w p ie r w s z y m ty g o d n iu is tn ie n ia .

— Jak się m acie, d z ie c i? Ile w a s jest?

— D w u n a stu — o d p o w ie d z ia ł jeden.

— D o b r z e w am tu?

— D o b r z e — o d p o w ie d z ia n o grom k o.

T em m ię zła p a li za serce. Z a w sze ż w a w i i w e se li, jedyni;

d o śp ie w u , d o r o b o ty i d o piłki nożnej.

W sz y sc y z p o d znaku „ P o g o n i”. N a sz a m istrzo w sk a drużyna lw o w sk a n a w e t sam a n ie w ie , jakich m a w n ich zw o le n n ik ó w i p rzyjaciół. W sz a k ż e do naszej Z ak ład ow ej „ P o g o n i" w M iejscu P ia sto w e m dali s w e g o n a jlep szeg o b ram karza, E d zia M aśluka.

D o m jest z a c isz n y i p rzy tu ln y . C h ło p cy p rzez w ie lk ą c z ę ść d n ia są w szk o le , c h o d z ą na ró żn e p rzed p ołu d n iów k L

i p o p o łu d n ió w k i, lekcje i ćw ic z e n ia p ra k ty czn e. W p o g o d n e rek reacje n ap ełn ia ją g w a rem i p isk iem n ie w ie lk i o g r ó d e k — w d n ie d e s z c z o w e śp iew a ją , grają, a lb o w tu len i w k ącik , o p o ­ w ia d a ją s o b ie n ie z lic z o n e historje c h ło p ięce, w id z ia n e i p r z e ­ ż y te na szero k ich , p ełn y ch czaru i le g e n d y p rzed m ieścia c h lw o w sk ic h . J ak że cu d n ą jest w te d y g w a ra lw o w sk a w u sta ch m a łe g o b y s tr e g o c h ło p c z y n y , k tó ry jest m ądry, m ąd rością m iasta, k tó re m a serce, a w sercu zb ió r n ajm ilszych h is t o ­ ryczn y ch w sp o m n ień

Z a k ła d w e L w o w ie w p ie r w s z y m m ie s ią c u is tn ie n ia .

T ak się ta m n a sze ch ło p a k i — Janki, S ta sz k i, W a ck i, Józk i, C eśk i, M ietk i, W ła d k i i T ad k i — b a w ia , u czą, b iegają i m arzą z p e w n o śc ią o B ajan ie i P o g o n i. A k ie r o w n ik p.

K ot z a sy ste n te m łam ią so b ie g ło w y , jak to d o r ó w n a ć M iejscu P ia sto w e m u . — D o d a ć jeszc ze jed n o p iętro, w y z y s k a ć str y ch — z a b u d o w a ć o g r ó d e k . . . m yśli ty sią c e , a le na w sz y stk o p o ­ tr zeb a p ie n ię d z y , p ie n ię d z y , p ie n ię d z y . W ten jed n o sta jn y refren p rzem a w ia , g w a r u liczn y i d e szcz p o sz y b a ch d z w o ­ n ią cy i fjmokry w ia tr jesien n y i św ierszcz za k om in em i m ysz, k tó r a c o ś g r y z ie w k ą cie i d z w o n k i sp ó ź n io n y c h tram w ajów .

K ale n d a rzj|K ró lo w ej K orony P o ls k ie j. 5

KS. JAN GÓRECKI.

*

C o to za g w a r ?

Powiązane dokumenty