• Nie Znaleziono Wyników

O d jeżd żając w m n ie j łu b w ięcej d a le k ą drogę, żeg n am y n aszy ch n a jb liż ­ szych u śm iech em i s ta ra m y się pow iedzieć im coś m iłego, ciepłego i pełnego życzliw ości, a b y o statn ie w sp o m n ien ie po n a s było m iłe, a uczucia pozostałych, tow arzyszące n a m w n ie z n an e j drodze, serdeczne i p ełn e p rzyjaźni...

N ie w y o b rażam y sobie n aw et, aby w tej o sta tn ie j ch w ili naszego w sp ó l­

nego p o b y tu dać w y raz uczuciom u je m n y m i ja k o po żeg n an ie rzucić n aszy m b lisk im sło w a złe, gorzkie i p ełn e w yrzutów .

Po stęp o w an ie tak ie d y k tu je n a m n iety lk o takt, p rz y w ią za n ie lub ro z są ­ dek, a le głęboko u k ry ty in s ty n k t sam ozachow aw czy, k tó ry n ie chce dopuścić do głosu uczuć d e stru k ty w n y ch .

N asze m y śli, ożyw ione uczuciem , s ta j ą się isto tam i realn em i, k tó re to w a ­ rz y szą n a m stale w życiu. „K to sieje w iatr, z b iera b u rzę", d lateg o kto z u ra z ą lu b niech ęcią w d u szy odchodzi o d sw ych bliźnich, u n o si w sercu zarzew ie o g n ia i tru cizn y , k tó re p rzy n iesie m u z czasem w iele ch w il p rz y k ry c h i p e ł­

n y c h goryczy.

To sam o p raw o odnosi się do o statn ich ch w il naszej św iadom ości d z ie n ­ n e j, k tó rą z ac h o w u je m y p rzed zaśnięciem . O dchodząc w k ra in ę snu, p o w in ­ n iśm y pozostaw ić d alek o za sobą w szelkie m y śli sm u tn e, gn iew n e, zgryźliw e, zaw istn e; m yśli p ełn e tro sk i n iep o k o ju , n am iętn o ści i rozpaczy.

„K ąpiel d u ch o w a je s t n a m w ów czas jeszcze p o trzeb n iejsza, n iż cielesn a"

— p o w ied ział jed en z w ielk ich zn aw có w d u ch o w ej h ig je n y . P o d o b n o b ru zd y , któ re tw a rd y los ry je n a naszej tw arzy i siw e w łosy — sty g m a t c ie rp ie n ia — ro d zą się i u g ru n to w u ją w czasie snu.. G dybyśm y p o tra fili pozostaw ić zaw sze za progiem sy p ialn eg o p o k o ju w szy stk ie sza rp ią c e i ro z s tra ja ją c e w ra ż en ia

d n ia, gdy b y śm y m ogli o d d alić od siebie w szy stk ie ob razy p o n u re i z n iech ę­

cające, o b a rczające lękiem i ro zpaczą, a z astą p ić je p ro m ien n e m i w izjam i szczęścia, k tó re zaw sze je st do zd obycia i p eln em i ufności u czu ciam i, że „ j u ­ tro do n a s n a le ży “ —- z atrz y m alib y śm y m łodość i urodę, zd ro w ie i b a r t duszy do n a jp ó ź n iejsz y ch lat życia!

„N ie z asy p ia j n ig d y — p rzestrzeg a O. S. M arden — ze zm arszczk ą n a czole i niep o k o jem n a tw arzy. W y g ład ź w p ie rw zm arszczki, odpędź zaw iść, troskę i w szystkich w rogów , zak łó cający ch ci spokój. Ż ad n ą m ia rą n ie z asy p ia j z m y ślą złą, zaw istn ą , rozgoryczoną. W ra że n ie d o z n an e tu ż p rzed zaśnięciem , m yśli, k tó re zajm o w ały o statn io nasz u m ysł, w y w ie ra ją b o w iem sw ój w p ły w jeszcze długo po u tra c ie św iadom ości.“

S p o jrzy jm y n a tw arz śpiącego — w y czy tam y w niej w szystkie uczucia, k tó re k o ły sały go w o sta tn ie j chw ili p rzed zaśnięciem . T y lk o dzieci m a ją tw a ­ rzyczki pogodne i u śm iechnięte, b łą k a ją się po n ich n a jse rd e c z n iejsz e m a rz e ­ n ia o p rzy rzeczo n ej zabaw ce, u p ra g n io n e j lalce, lu b też re m in isc en c je c z a ru ­ jącej b a jk i, k tó rą ich usypiano...

U k ła d ając się do snu, w in n iśm y zaw sze n aślad o w ać dzieci.

...Dość ju ż je s t źle, że w chw ili u n ie sien ia odn o sim y się do ludzi z g n ie ­ w em i goryczą; n ie n ależy je d n a k trw ać w ty m stan ie w d alszy m ciągu, g d y p o b u d k a bezp o śred n io m in ęła. N ie n ależy z atru w ać sobie snu. T a k ie s z a r­

p a n ie siebie sam ego je st zb ro d n ią . Życie je st z b y t kró tk ie, zb y t cenne, b y je m a rn o w a ć n a m y śli b ezp ro d u k ty w n e, p o d k o p u jące zd ro w ie, tra w ią c e duszę, P rz y n a jm n ie j ra z w ciągu doby trzeb a być w zgodzie z całym św iatem . N ie m ożem y pozw olić, a b y podczas sn u w rogow ie naszego szczęścia — k tó ry m n ieb aczn ie o tw o rzy liśm y b ra m y duszy naszem zd en e rw o w a n ie m — coraz głębiej i głębiej szerzyli w n a sz y m c h arak terze o b razy niszczycielskie. N ależy zatrzeć je doszczętnie n a tab licy naszego d u c h a, aby w chw ili z a sy p ia n ia b y ła czysta, ja s n a i bez n a jm n ie jsz y c h plam !

Może to będzie nieco tru d n e d la jed n o stek , k tó re w y z n a ją k u lt „ sam o - u d ręczen ia się“ , a czego re z u lta tem je s t zn u żen ie fizyczne i m o raln e, p rz y ­ gasłe oczy, gorzki w y raz u st, z ie m ista cera i dolegliw ości w ą tro b y , śledziony o raz w oreczka żółciowego... W ta k im w y p a d k u p o starać się trz e b a o d o b r ą k s i ą ż k ę , k tó rej treść p o ch ło n ie n aszą u w agę i zw róci j ą ku ja s n y m i d o ­ b ry m stro n o m życia. Ale p o w ta rz am , k siążk a m u si być dobrą, m u si budzić w n a s szlach etn e uczucia, u k azy w ać p ięk n o i s zla c h e tn ą d o stojność n ie tylko życia, ale jeg o p ró b , jego z ałam a ń , u tru d z e ń , o fia r i w yrzeczeń osobistych.

W ów czas łatw o n a m będzie ocenić n asze m ało d u szn e, a często ja k ż e ciasn e i n isk ie dążen ia i troski...

O statn ia c h w ila p rzed zaśn ięciem to często je d y n y m o m en t, w k tó ry m m ożem y uczynić coś d la n a sz e j duszy, d la n aszej przyszłości. N auczm y się w tej ta k n ie z m iern ie d o n io słej chw ili zam y k ać p o d w o je n aszej św iadom ości p rzed tein, od czego p ra g n ę lib y śm y się u w o ln ić w życiu: p rz e d tro sk ą , n ie d o ­ statk iem , n iep ew n o ścią losu, n ie n a w iśc ią w rogów i o b łu d ą „ p rzy jació ł“ . M yślm y pięknie, życzliw ie i z m iło ścią o w szystkiem , co chcem y aby n a s o ta ­ czało. B u d u jm y „ p ałace z p ia sk u “ , a ry c h ło spostrzeżem y, że n ie są o ne ta k zw odnicze i n ie u c h w y tn e, ja k n a m się z razu zdaw ało. P ię k n e m yśli i m a rz e ­ n ia p rzy w ró c ą n a m rów now agę, a o p ro m ien ia ją c n a sz sen, u c z y n ią go lekkim , k rzep iący m , zaś p rzeb u d zen ie łatw e i sw obodne. R o zd rażn ien ie i sm u te k d n ia poprzedniego pozo stan ie ju ż n ie ja sn e m ty lk o w sp o m n ien iem .

„N ie u lega w ątpliw ości — tw ierd zi M arden — że n asze w y chow anie etyczne i k szta łto w a n ie się c h a ra k te ru d o k o n y w a się poczęści p odśw iadom ie, w e śnie; a po n iew aż psy ch o lo g ia n au cza, że procesy m yślow e, ro zg ry w ające się w n aszy m u m yśle podczas z asy p ia n ia , trw a ją w d alszy m ciągu p rzez ciąg nocy, ja sn e m jest, ja k cu d o w n e m ożliw ości tk w ią w n a d a n iu o d p o w i e d ­ n i e g o k i e r u n k u ow ej sile ta je m n ic ze j, p o d św iad o m ej.“

Ci, któ rzy m ogą to uczynić, p o w in n i spokój sy p ialn y odizolow ać od reszty m ie szk a n ia w ten sposób, a b y ochronić go o d obecności i p rz e b y w a n ia w n im osób obcych, zw łaszcza tak ich , k tó rz y w n o szą w szędzie za sobą n iepokój, n ie ­ zadow olenie, n iechęć do ludzi, intrygę, złość i obm ow ę. T e n zak ą te k tw ego dom u, w k tó ry m n k ła d a sz się n a s p o c z y n e k , w in ien p o siad ać w szelkie w a ru n k i tego w ym ag an eg o spoczynku. A w a ru n k i te zależą w ięcej od w e w - n ę t r z n e j a t m o s f e r y po k o ju , n iż od jego p o łożenia w sto su n k u do ulicy, czy in n e j a rte rji ru ch u . Od z ew n ętrzn y ch h a ła só w m ożna się w yzwolić, e w en tu a ln ie p r z y z w y c z a i ć do n ich , ale do szarp iący ch , p ełn y ch n ie p o ­ k o ju m yśli, do pełnego d y s h a rm o n ji n a stro ju n ie p rz y w y k n ie m y nigdy!

D em ony i w a m p iry , z a lu d n ia ją c e n aszą w yobraźnię i n asze uczucia, zniszczą n a sz spokój i n asze zdro w ie duchow e i fizyczne. D latego w in n iśm y dbać o czystą atm o sferę naszego d o m u w ogólności, a p rzed ew szy stk iem o p ro m ien n y i po d n io sły n a stró j n aszej sy p ialn i. W ią z a n k a św ieżych k w iató w , p ięk n y obraz, rzeźba o szlach etn y m w yrazie, w reszcie kad zid ło o su b teln y m zap ach u w in n y stać się n ie o d stęp n y m i tow arzy szam i n aszej sy p ialn i.

A p rzed ew szy stk iem z asad n iczy n a k az : p rzed zaśnięciem u m y sł nasz o g arn iać m oże tylko ta k ie uczu cia i m yśli, k tó re p ra g n ie m y zachow ać p rzy sobie stale, a w ięc m y śli p ro m ien n e i uczucia radosne, p ełn e m iłości i do b rej w oli k u w szy stk iem u , co żyje. Myśli podobne k w iatom , k tó re z życia naszego u czy n ią w iosnę i w y c za ru ją słońce n ig d y n ie gasnącego zad o w o len ia z losu.

Mar ja F lorkow a

P r z e g l ą d c z a s o p i s m

W n u m e rz e 7/8 1938 m ie s ię c z n ik a astro lo g iczn e g o „ N i e b o G w i a ź d z i s t e “ u k a z a ł s ię re p o rta ż z p o d ró ży k o re s p o n d e n ta tegoż m ie s ię c z n ik a J. C zarnom - sk ieg o p t. „W ś r ó d a s t r o l o g ó w , o k u l t y s t ó w , m a s o n ó w “.

A rty k u łe m ty m m u s im y s ię z a ją ć z tego choćby pow odu, że w je d n y m rzę­

d zie s ta w ia ju ż w s a m y m ty tu le obok sieb ie astro lo g ó w , o k u lty stó w i m asonów . Z e sta w ie n ie to je st za sad n iczo błędne*) i d la d o b ra o k u lty z m u m u s im y je n a p ię t­

n o w ać i odrzucić. P o d o k u lty z m e m ro zu m iem y dziś ogół n a u k i p o g lądów , z a j­

m u ją c y c h się w e w n ę trz n ą b u d o w ą ś w ia ta i cz ło w iek a i s to s u n k a m i m ięd zy ele­

m e n ta m i te j w e w n ę trz n e j s tre fy d u c h a i stw o rz e n ia (ezoteryzm ) w p rz e c iw sta ­ w ie n iu do n a u k p rz y ro d n ic z y c h i in n y c h , k tó re z a jm u ją się p o zn a n iem ze w n ę trz ­ n y c h elem en tó w te j b u d o w y (egzoteryzm ). Z atem a s tro lo g ja, chociaż o p ie ra się n a d o św iad cze n iu — p o n ie w a ż je d n a k z a jm u je się w p ły w am i k o sm ic zn y m i, nie- z n a n e m i i n ie u z n a w a n e m i przez w sp ó łczesn ą n a u k ę p o zy ty w n ą — m o ż n a j ą s łu ­ szn ie u w a ż a ć ja k o je d n ą z d zied zin o k u lty zm u .

Co m a je d n a k m a s o n e r ja i m a so n i w sp ó ln eg o z o k u lty z m e m ? O k u lty z m czy ezo tery zm je s t n a u k ą i b a d a w e w n ę trz n ą , d u c h o w ą s tr u k tu r ę rzeczy, m a s o n e rja za ś je s t o r g a n iz a c ją sp o łeczn o -p o lity czn ą, k tó r a od p a r u w iek ó w s tr o i się w p ła sz ­

*) P is a liś m y o tern w y cz e rp u ją c o w a r ty k u le pt. „W ielk ie n ie p o ro z u m ie n ie “ w „L o to sie“ 6/38 (przyp. red.).

czyk o k u lty z m u , by n a b ie r a ć lu d z i ta je m n ic z o ś c ią i w zn io sło ścią sw y ch celów.

różokrzyżow ców , czy n iąc p o zo rn ie dobro, a je d n a k w y rz ą d z a ją c w isto c ie sa m e j

w sty d zad aw ać. M ożem y to w ybaczyć, je śli a r ty k u ły ta k ie u k a z u ją się w s e n s a ­

Powiązane dokumenty