[1630]
P ro b le m y z d efin icją p u r y ta n iz m u są d o ść p o w szechnie zn a n e, p o d o b n ie jak p rzy c z y n y tych kło
p o tó w w y n ik ające z d u ż e g o b o g a c tw a p rz e ja w ó w o raz w ielkiej ró żn o ro d n o ści n u rtó w kalw ińskich, czy choćby tylko sym patyzujących z kalw ińską m yślą teo
logiczną, w śró d z w o len n ik ó w angielskiej reform acji.
N u rty te, o p isy w a n e tak im i term in a m i jak s e p a ra tyzm , in d ep e n d e n ty z m , kongregacjonalizm , prezbi- terianizm , a p rz y szerszej - też stosow anej - form ule ró w nież nieco późniejszy k w akieryzm , złożyły się n a po ru szen ie u m y słó w i serc w Kościele angielskim XVI i XVII w ieku. R óżniły się w kw estiach sto su n k u do m acierzystego Kościoła, w p o g ląd a c h n a jego stru k tu ry organizacyjne, kw estie k u ltu i doktryny.
W jakim ś s to p n iu to zróżnicow anie p rzen io sło się n a k o n ty n e n t am ery k ań sk i, gdzie je d n i p rzy b y w ali pch a n i tro sk ą o w olność do w y ra ż an ia sw oich p o g lą d ó w religijnych i n iesk ręp o w an eg o realizo w an ia ich w życiu, inni szu k ali fo rtu n y w obiecującym N o w y m Świecie. Sytuacja w p u ry ta ń sk ic h koloniach w A m e
ryce Północnej b y ła jednak, jak się zdaje, p o d w z g lę d em religijnym m niej sk o m p lik o w a n a . Z p e w n y m up ro szczeniem m o żn a pow iedzieć, że b y li se p a ra ty ści w P ly m o u th i k o n g re g a c jo n a liśc i w B ostonie;
pierw si rad y k aln i, d ru d z y m niej, a p o te m pojaw ili się jeszcze kw akrzy, przy b y w ający ze Starej O jczyzny i - w oczach teo k ra tó w z M assachusetts - siejący zam ęt sw oją n a u k ą o źró d ła ch bożego objaw ienia i św ietle w e w n ętrzn y m . Do tego oczyw iście m niej liczni, ale głośni m iejscow i dy sy d en ci, w ro d zaju an ty nom istki A n n y H u tc h in so n i p o k a z y w a n e g o jako jed n e g o z pierw szych b ap tystów , "poszukującego", Rogera Wil- liam sa.
C zy zatem d a się w zg lę d n ie precyzyjnie zd efin io w ać, co ro z u m ie m y p o d pojęciem a m ery k ań sk ieg o p u ry ta n izm u ? D a się, ale tylko w z g lę d n ie precyzyj
nie, raczej ogólną fo rm u łą z a p ro p o n o w an ą p rze z zn a
kom itego b a d a cz a teg o zjaw iska. P e rry M illera. Za n im m ożem y opisyw ać go jak o „punkt widzenia, filo zofię życia, kodeks wartości, które zostały przeniesione do N ow ej A n g lii przez pierw szych przesiedleńców z począt
kiem X V II wieku, i które poczynając od tego m om entu, były stałym elem entem życia i m yśli amerykańskiej" ,1/
Do kw estii ich obecności w życiu in te le k tu a l
n y m i sp o łecznym w spółczesnej A m eryki w rócim y później. Teraz chciałbym pośw ięcić kilka słów zm ia
nom , jakie n a stę p o w a ły p rze z dziesięciolecia w p o strz e g an iu tego d zied zictw a i jego tw órców - tw ó r
ców „teo k racji n o w o a n g ie lsk ie j". W arto p r z y ty m
zw rócić u w agę, że sp o ry o ocenę tego d zie d z ic tw a są b a rd z o w a ż n y m elem entem k sz ta łto w an ia się i ro z w ijania am erykańskich w y o b ra ż eń o cnotach in d y w i
du a ln y c h i p rzy m io tach d o b rze uło żo n e g o życia gro
m adzkiego. D zisiejszym językiem m ów iąc: co to z n a czy być d o b ry m ob y w atelem (d o b ry m A m ery k an i
nem ) i jaki ustrój g w aran tu je w o ln o ść i bezp ieczeń stw o w szystkim .
Podczas dw usetnej rocznicy p rzy b y cia p u ry ta n ó w d o N ow ego P ly m o u th , rep u b lik ań sk i senator, sekre
ta rz sta n u . D aniel W ebster (1782-1852) w y ch w alał ich u m iło w an ie niezależności, n azyw ając je ziarn em , z k tó reg o w y ro sło d rz e w o a m e ry k ań sk ie j w o ln o ści.
W tórow ali m u XIX w ieczni historycy, w ś ró d n ich naj
bardziej m o że znaczący, John G orham P alfrey (1796- 1881), a u to r w ielotom ow ej H istorii N ow ej A n g lii [t.1-4 1858-75; t .5 1890], broniący osiedleńców p rz e d z a rz u tem bigoterii. Reakcja p rzy szła n a p o c z ątk u w ie k u XX, k ied y to coraz głośniej k ry ty k o w an o h ip erm o ra liz m i a n ty in te le k tu a liz m a m e ry k a ń s k ie j k u ltu ry , p o d w p ły w e m fascynacji fre u d y z m e m p rz e d sta w ia n o ją jako represyjną, niszczącą spontaniczność i w e w n ętrz n ą w olność jednostki; w inow ajcam i teg o w szy stk ie
go czyniąc purytanów . O ni to, m ów iąc słow am i dzien n ik arz a i eseisty. H e n ry L ouisa M enckena (1880-1956), uw ażali, że „największym zm artw ieniem purytanów była obawa, iż ktoś gdzieś może być szczęśliw y" .2/
K reślony ściem nionym i b a rw a m i ob raz życia k o lonii odnajd u jem y u Jam esa T ruslow a A d a m sa i Ver- n o n a L. P a rrin g to n a . W ich o czach X V II-w ieczna N o w a A nglia to m iejsce rz ą d ó w oligarchów d u c h o w n y ch i św ieckich, starających się za w sz e lk ą cenę z a chow ać w p ły w n a całość życia społecznego, p o lity cz
neg o i gospodarczego, w ykorzystując p rz y ty m reto rykę religijną i w y tw arzając atm osferę obłudnej św ię- toszkow atości. P a rrin g to n n a z y w a p u ry ta n ó w fu n d a m en talistam i, b o w e w szystkich u rz ą d z e n ia c h życia in d y w id u aln e g o i zbiorow ego chcieli się o pierać n a Biblii i brali w z ó r z d zieła sw ego teologicznego m i
strza, z K alw inow ej N auki religii chrześcijańskiej. Ra
zem z in n y m i h isto ry k am i sw ych czasów w id z i ich jak o m ało tw órczych p o n u rak ó w . O b ra z to b a rd z o w p ły w o w y w sw oim czasie, ty m b ardziej, że styl i ję
z y k P a rrin g to n a (barw ny, in telig en tn y i uszczypliw y) czyni lek tu rę jego G łównych nurtó w m yśli am erykań
skiej sp o rą przyjem nością.
Trzeba by ło pojaw ienia się Sam uela Eliota Mo- riso n a (1887-) i, w s p o m n ia n e g o ju ż . P e rry M illera (1905-1963), b y A m erykanie chcieli w n o w y m św ie
tle spojrzeć n a sw oich antenatów . Trzeba także było tragicznych d o św ia d cz e ń w ojny św iatow ej i w ielkie
go k ry zy su , b y u św iad o m ić sobie i w ziąć p o d uw agę ogran iczen ia lu dzkiej n a tu ry i m niej jed n o stro n n ie oceniać tych, co byli ich św iad o m i i w b a rd z o tru d nych w a ru n k a ch czynili w iele, b y chronić swój „św ię
ty e k sp ery m en t" p rz e d złem w sobie i n a zew nątrz.
W reszcie trzeb a by ło p racow itości i staran n y ch s tu diów w ie lu badaczy, b y p rze b ił się d o opinii p u b licz
nej obraz p u ry ta ń sk ic h kolonistów jako lu d z i cenią
cych w y kształcenie i zajm ujących się n a u k ą (co p o k a z ał z w ła sz c z a M o riso n ), ro zw ijający ch teo lo g ię w b re w z a rz u c a n e m u im w cześniej n iew o ln iczem u p rz y w ią z a n iu d o a u to ry te tó w (zw łaszcza ich teolo
gia p rzy m ierz a, b ę d ą ca tw ó rczy m w kładem ), a p o n ad to , że ich życie nie było w cale ta k szare i sm utne, jak się d o tą d w y d a w ało , co w ie m y d zięki ustaleniom M illera.
K w estie chrześcijańskiego w zorca m oralnego nie m ogą być u p u ry ta n ó w o d ry w a n e o d w y o b ra ż eń p o w inności obyw atelskich, to jest p o w in n o ści człow ie
ka należącego d o g ro m a d y „św iętych", członka Ko
ścioła, k tó ry dzięki łasce bożej up ad ając ciągle, św ia
do m swojej grzeszności zbliża się w szakże d o ideału.
N ie m oże być o d ry w a n y z p o w o d ó w najbardziej za
sadniczych, to jest takich, że w oczach Boga człow iek realizuje Jego w o lę w każdej sferze swojej ak ty w n o ści.
Jest je d n a k i p o z io m pragm atyczny, w ynikający z ch a ra k te ru w y z w ań , jakie staw iały p rz e d kolonista
m i okoliczności z ew n ętrzn e. Tylko g ru p a spójna, so
lidarna, p raco w ita i uczciw a, a p rze d e w szystkim trzy m ająca się z a sa d i trzym ająca się razem m iała szansę n a p rze ż y c ie . P rz y w ó d c y m ieli tego jasn ą ś w ia d o m ość. Szczególnie w y ra ź n ie w id a ć to u pierw szej gru py, p u r y ta ń s k ic h o sie d le ń c ó w , p ly m o u th c z y k ó w , p rzy b y ły c h w 1620, z ich g u b ern ato rem , W illiam em B radfordem . C hciałbym je d n a k p o słu ży ć się p rzy k ła d em o dziesięć la t późniejszym , zapoczątkow ującym tzw. „w ielką m igrację" p o d czas której - tu szacunki ró żn ią się dość znacznie - około k ilk u n a stu tysięcy A nglików p rzen io sło się do kolonii w N ow ej A nglii.
B ohaterem n a szy m b ęd zie John W inthrop i jego d z ie ło W zór chrześcijańskiego miłosierdzia, 1630.
John W inthrop u ro d z ił się w 1588 ro k u w angiel
skim E d w ardstone. D w a lata stu d io w a ł w Trinity Col
lege w C am bridge, w te d y p rz e ż y ł naw rócenie religij
n e i został p u ry ta n in em . W ro k u 1629 postanow ił o p u ścić A nglię w atm osferze nasilającej się niechęci do z w o len n ik ó w radykalniejszej reform y Kościoła. Był w te d y w z ię ty m p raw n ik ie m , k tó ry zw iązał się z g ru p ą lu d z i m ających o d K arola I kartę do założenia ko
lonii n a p o trz e b y M assachusetts Bay Com pany. Jesz
cze p rz e d w y płynięciem w m arcu 1630 ro k u po w ie
rzono u rz ą d gu b ern ato ra kolonii. A ż do swojej śmierci w ro k u 1649 p e łn ił funkcję g u b ern ato ra, jego z a stę p cy lub członka Z g ro m a d z e n ia P ow szechnego.
W zór chrześcijańskiego miłosierdzia jest kazaniem . Były to czasy, kiedy p u ry ta n ie pozw alali św ieckim na w ygłaszanie kazań, z czego w szyscy m ieli tę korzyść, ż e słuchali czegoś m niej schem atycznego, bardziej p ły n n eg o , b o nie rozbitego n a zw yczajow e cztery se
kw encje [text, doctrine, reasons uses]. Później, w kil
ka lat p o w y ląd o w an iu zakazano owej praktyki, m .in.
za sp raw ą dysy d en tk i A nny H utchinson, „nikczemnej kobiety wywołującej problemy przez niepowściągliwość ko
biecej chandry i pewności siebie." K azanie W inthropo- w e p o w stało i zostało w ygłoszone n a pokładzie stat
k u „A rbella", jeszcze p rz e d w ylądow aniem . N ie zo
stało ogłoszone d ru k iem d o śm ierci autora, więc, jak piszą A lan H eim ert i A ndrew Delbanco, jem u w sp ó ł
cześni nie m ogli zaobserw ow ać, „jak szybko i w jaki sposóbjego wcześniejsza wizja Nowej A n g lii słabła i ciem
niała, g d y starła się z realnością Nowego Świata."
W śród in terp retato ró w toczą się spory, czy tekst W inthropa jest bardziej zw rócony k u czekającej osad
ników przyszłości, czy też k u tem u, co zostaw iali za sobą w A nglii. Za pierw szy m , częstszym poglądem , p rzem aw ia przyw ołana p o d koniec tekstu wizja „m ia
sta n a górze",37 m etafory używ anej p rze z ideologów p u ry ta ń sk ic h , tej m iary, co P eter Bulkełey, E dw ard Johnson, U riah O akes
A n d rew D elbanco w id z i go jako najbardziej w y razisty objaw zm ęczenia życiem w ojczyźnie. Dla nie
go kazanie jest skupione n a tym , co działo się p rz e d w ejściem n a p o k ład statk u .47
K azanie jest o pow innościach chrześcijanina, jest tekstem religijnym , chociaż używ ając dzisiejszego ję
zyka, pow iedzielibyśm y, że w yraża p o g ląd y politycz
n e i społeczne autora. Był on człow iekiem p rze k o n a ny m o wielkiej roli „arystokracji d ucha", lu d zi poboż
nych, św iatłych i dobrze u ro d zonych w kierow aniu g rom adą lu d zk ą. Z aczyna tak: „Bóg Wszechmogący w swojej najświętszej i mądrej opatrzności tak zdecydował o kondycji ludzkiej, że w każdych czasach jedni są bogaci, inni biedni, jedni pełni m ocy i dostojeństwa, in n i ubodzy i podlegli." C ała reszta jest w ytłum aczeniem czem u tak jest i jakie stąd w ypływ ają zobow iązania dla w sz y st
kich.
Po pierw sze, taki stan podkreśla chw ałę i m ądrość bożą p o p rzez różnorodność i bogactw o stw orzeń; Bóg posługuje się nim i by św iadczyły sobie pom oc w z a jem ną, p rze z co jeszcze w iększa jest Jego chw ała, niż gdyby w szystko robił osobiście.
Po d ru g ie stan taki daje m ożliw ość m anifestow a
nia d ziałania D ucha, k tó ry p o p raw ia nikczem nych, w yzw ala z w szystkich cnoty miłości, m iłosierdzia, ła
godności, w strzem ięźliw ości; a p o trzecie, lud zie p o trzebni sobie naw zajem są ze sobą bliżej, zw iązani
„węzłami braterskiej miłości." Bogactwo bow iem , p o zycja i zaszczyty, n ig d y n ie są d an e człow iekow i ze w zg lęd u n a niego sam ego, ale dla chw ały Stw orzy
ciela i w spólnego d o b ra stw orzenia, o czym dobrze w ie d z ą czytelnicy „P rzypow ieści Salom onow ych":
Słowo i Myśl 54-55 33
„Czcij Pana darami ze swojego m ienia..."
W inthrop w p ro w a d z a w tym m iejscu ciekaw ą in terpretację, p rzyw ołującą n a m yśl A u g u sty n o w ą k on
cepcję zła, kiedy, jeślim go d o brze zrozum iał, o d m a w ia biedzie ontołogicznego statu su , pisząc, że Bóg w swojej hojności za p ew n ia n iek tó ry m w szystko, co im po trzebne, a p o zostali p o n o szą konsekw encje w cze
śniejszej dystrybucji.
D w ie są drogi, które p ro w a d z ą lu d z i n ap rzeciw siebie - droga sp raw ied liw o ści i m iłosierdzia. N ie są jednokierunkow e: m iłosierdzie m iew a okazję być oka
zane m ożnym , g d y do św iad czy ich los; b ied n i w in n i ró w nież liczyć n a sp raw iedliw ość, n ie tylko m iłosier
dzie.
R ozw ażania W inthropa są w yraźnie u k ieru n k o w a
ne n a okres, m ający n a stą p ić p o w y lą d o w a n iu i roz
p o c z ęc iu w sp ó ln e g o b u d o w a n ia k olonii. Z daje on sobie sp raw ę z n iejednorodności s k ła d u i m ogących się pojaw ić rozbieżności in teresu lu d zi podejm ujących to przedsięw zięcie. Stąd ten p ra w n ik i u rz ę d n ik opi
suje religijnie m o ty w o w an e p o w in n o ści w szystkich w obec siebie, skupiając się n a relacjach bogaci-bied- ni. Jego rozw ażan ia n a tem a t m iłosierdzia są m iejsca
m i in s tru k ta ż e m , jak p o s tę p o w a ć w k o n k re tn y c h p rzy p a d k a c h . W mającej w ty m m iejscu p o stać dialo gu narracji, g u b e rn a to r p o d aje trz y form y, w jakich p rak ty k o w a n e w in n o być m iłosierdzie: d a w a n ia, p o życzania, daro w an ia.
- Jakie są granice hojności?
W zw ykłych okolicznościach w y zn acza je zasob
ność dającego, w n ad zw yczajnych hojność p o w in n a w ykraczać p o z a nie, ale m ając n a u w a d z e z ach o w a
nie należytego p o z io m u życia w łasnej rodziny...
- C zego się trzy m ać p rz y pożyczaniu?
Trzeba rozw ażyć, czy b ra t nasz m a obecnie lub spo
d ziew a się m ieć śro d k i n a od d an ie. Jeśli nie, to n a le ży dać m u raczej niż pożyczać. Jeśli m a, to nie jest akt m iłosierdzia, lecz interes i w tak im św ietle trzeb a w i
dzieć w łasne działanie. W p rz y p a d k u w ątpliw ym , jest to akt m iłosierdzia i należy go podjąć z ryzykiem stra ty, zg o d n ie z P o w tó rzo n y m P raw em : „Jeśliby jednak był u ciebie jakiś ubogi spośród twoich braci w jednej z twoich bram, w twojej ziem i, którą Pan, tw ój Bóg ci daje, to nie zam kniesz swego serca i nie zaciśniesz swojej ręki przed tw oim ubogim bratem” [15;7j.
- A co rz ą d z i d arow aniem ?
G d y p o życzyłeś d la z y sk u lub z m iło sierd zia, a d łu ż n ik nie m a b y o ddać, w inieneś m u darow ać, chy
ba, że m asz poręczenie lub zastaw , bo i o ty m m ów i D euteronom ium : „Każdy wierzyciel um orzy pożyczkę, której udzielił bliźniem u, nie będzie jej ściągał od swego bliźniego i brata, g dyż obwołano umorzenie długów na cześć Pana." [15;2].
D alszą część sw oich ro zw a ża ń John W inthrop p o św ięca so lid a rn o śc i g ro m a d z k ie j, k tó ra - w z o re m pierw szy ch chrześcijan oraz „naszych antenatów w cza
sach prześladowań w A n g lii” - w y m ag a pośw ięcenia
w łasności n a rzecz w spólną. P odpierając się P aw io w y m w e zw an iem z L istu d o Efezjan o „ciele spojonym i zw iązanym przez w szystkie w zajem nie się zasilające sta
wy... które rośnie i buduje siebie samo w miłości" [4;16], daje w y r a z p rz e k o n a n iu o d n iac h próby, czekających załogę „A rbelli" i innych żaglow ców zm ierzających do Z atoki M assachusetts. Sporo m iejsca zajm ują ak a
p ity o m iłości w zajem nej, jako gw arancie zg o d y i re
alizacji bożego p la n u w obec m ieszkańców „m iasta n a górze", jak opisyw ali sw oją kolonię p u ry ta n ie N ow ej A nglii. K onkluzja z ty ch ro z w a ż a ń u jęta zo sta ła w czterech pu n k tach :
- p o pierw sze, m iłość m ię d z y chrześcijanam i jest realnością, nie w yobrażeniem ;
- p o d ru g ie , jest ona n iezb ęd n ie p o trz e b n a, b y sta
now ili ciało C h ry stu sa , tak jak ścięgna i m ięśnie dla ciała n atu raln eg o ;
- p o trzecie, m iłość o w a jest boskiej, duchow ej n a tury: w olna, a k ty w n a, silna, o d w a ż n a , stała;
- p o czw arte, nie sz u k a sw ego, lecz w całości o d daje się tem u , co u m iło w an e.
P rzem yślenia W inthropa nie są specjalnie ory
ginalne, opierają się n a tekstach tradycyjnie p rzy w o ływ anych p rz y podobnych tem atach i pew n ie nie p rz e trw ałyby w annałach kaznodziejskich, g d y b y nie o d czytyw ać ich p rzez p ry z m a t okoliczności, w których pow stały, roli i o dpow iedzialności ciążącej n a a utorze i także w oparciu o naszą w ied zę o następ n y ch d zie
sięcioleciach "bożego eksperym entu" w N o w y m Świę
cie. Stopniow o rosnącym rozgoryczeniu, że nie dzieje się, jak m yślano, że dziać się będzie. Rosnącym i p o działam i społecznym i, u p a d k ie m obyczajów, niezd o l
nością n o w y ch p o k oleń do p o w tórzenia z ró w n ą in
tensyw nością d uchow ych dośw iadczeń ich ojców.
Najgorzej zaczęło się dziać od p o ło w y XVII w ieku, John W inthrop, cały czas b a rd z o ak ty w n y n a rzecz ko
lonii, u m arł w 1649 roku, nie m usiał w ięc n a to patrzeć.
P io tr S ta w iń sk i 1/The Puritans. A Sourcebook of Their Writings, ed. Perry Miller, Thomas H. Jonson, N ew York 1963, void, s.l.
2/Cytat oraz przebieg debat nad purytanizmem w historio
grafii amerykańskiej podaję za: Hall D.D. (ed.), Puritanism in Seventeenth-Century Massachusetts, New York 1968, s.2.
3/Iz 2,2: „I stanie się w dniach ostatecznych, że góra ze świąty
nią Pana będzie stać mocno jako najwyższa z gór i będzie w y
niesiona ponad pagórki, a tłumnie będą do niej zdążać w szyst
kie narody”; Mt 5,14: „Wy jesteście światłością świata; nie może się ukryć miasto położone na górze.” Cyt. wg: Biblia to jest Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Nowy przekład z języków hebrajskiego i greckiego opracowany przez Komisję Przekładu Pisma Świętego, Brytyjskie i Zagraniczne Towa
rzystwo Biblijne, Warszawa 1982.
4/Delbanco A., The Puritan Ordeal, Cambridge (Mass.) 1989, s.72.