UKAZUJE SIĘ OD 1 9 8 9 ROKU C E i m 5 n 0 © ZŁ
KRAKOW 9-10/2001
MYŚL
ISSN 0 8 6 0 8 4 8 2PRZEGLĄD EWANGELICKI
M I E S I Ę C Z N I K S P O Ł E C Z N O - KULTURALNY
EGZEMPLARZ SPECJALNY POŚWIĘCONY SESJOM NAUKOWYM
POLSKIEGO TOWARZYSTWA BADAŃ REFORMACJI I
INSTYTUTU RELIGIOZNAWSTWA UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO
PROTESTANCKIE WZORCE
ŚMIERĆ I ZBA WIENIE W
PROTESTANTYZMIE
DOSKONAŁOŚCI
wKRAKOW 2000
KRAKOW 2001
rK onstantyn, ( b is k u p P re s ła w ia )*
M O DLITW A ABECADŁOW A
A ja tym słow em m odlę się Bogu:
Boże stworzenia każdego, Stwórco Widzialnych rzeczy i niewidzialnych, Gospodnie, niechaj wszechożywiciei Duch w serce moje zejdzie tchnąć słowo - Jego niech będzie pożytek wszystkim Żyjącym w edług przykazań Twoich.
Dzięki Twym prawom - życia pochodni, Znajdzie w światłości swoje ścieżyny I Ewangelii słowa kto szuka,
I ten, co dary Twe chce przyjmować.
I leci teraz plem ię słowiańskie:
Ku chrześcijaństwu ci się zwrócili, Ludźmi Twoimi co chcą się nazwać, Miłości Twojej błagają, Boże.
Nynie dać racz mi słowo bogate, Ojcze i Synu, i Święty Duchu, Pomocy Twojej mnie, który proszę:
Ręce ku Tobie podnoszę w górę Siłę i m ądrość przyjmować z Ciebie, Ty bowiem godnym mocy udzielasz,
Uchronić pragniesz rzeczy wszelakie.
Faraonowej złości nie przedaj, Cherubinową daj myśl i rozum, 0 przenajświętsza, czcigodna Trójco, Przemień na radość m e utrapienie, Całą m ądrością bym pisać począł, Czcząc cuda Twoje przedziwne wielce.
Sześcioskrzydlatych przyjmując siłę, Śladem dziś stąpam nauczycieli, Imię i dzieło ich podejmując, Jawnymi Pisma uczynię słowa,
1 Bogu w Trójcy pochw ałę złożę, ją bowiem każdy wysławia rozum Już w starym wieku, już to w młodości.
Język dziś nowy też chwałę wznosi Ojcu, Synowi wraz z Duchem Świętym;
Jego królestwo, cześć oraz sława
od stworzeń wszelkich, wszelkiego ducha na wieki wieków i zawsze. Amen.
Tłum. Julian Kornhauser i Aleksander Naumow
* Konstantyn, ok. poł. IX w. do pocz. X w.; biskup Presławia (od ok. 893), uczeń M etodego; poeta, autor m. in.
wielkopostnego cyklu hym nograficznego i praw dopodobnie M o d litw y abecadłowej. Przekładał z języka greckiego homilie, M o w y przeciw ko arianom A tanazego Wielkiego, utwory historiograficzne.
M odlitwa abecadłow a)est najstarszym słowiańskim utw orem poetyckim ułożonym w edług akrostychu alfabetycznego, przedstaw iającego porządek słowiańskiego pisma. W oryginale pisana była dw unastozgłoskow cem z dość nieregularną cezurą. Powstała ona p raw dopodobnie jako poetycki w stę p d o zbioru kazań objaśniających ew angelie niedzielne, skom pilow anego w końcu IX w. przez Konstantyna, biskupa Presławia.
W num erze:
PROGRAM SESJI NAUKOWEJ
Dr Z b ign iew Pasek
O konferencji „Śmierć i zbawienie w protestantyzmie" i nie tylko
Referaty w ygłoszon e na konferenqi
„Protestanckie w zorce doskonałości' w październiku 2000 roku:
Prof, d r h a h . Janusz T. M aciuszko
Protestanckie wzorce osobowości - - uwagi o środowisku pastorskim
Prof. dr hab. Krystyn M atw ljow ski
Pietystyczny w zorzec 1
Mgr Jacek D ębicki
Jan Wiklif i Mikołaj z Drezna jako ideow i prekursorzy sztuki protestanckiej
M g r M a rc in W isło c k i
Miejsce i rola Marii w ewangelickiej teologii,
pobożności i sztuce Pom orza w XVI i XVII w iek u 25 Dr hab. Piotr Staw iński
John Winthrop i jego „Model doskonałości chrześcij ańskiej"
Ponadto w num erze:
Janusz Palowski
Protestantyzm na Kresach Wschodnich - recenzja 34 H alina Cent
Tajemnica zła Jesteśmy
Pamiętajcie o przew odnikach waszych Grażyna Kubica
Pan Staś Wantuła Iw ona Czajka 12 Warto poznać
Ks. A lfred Bieta
M arszałek Piłsudski. Ewangelik czy katolik?
Fakty i dokumenty. Cz. II Zam iast katechizm u Jedność Chrystusowa 32 Kącik polonijny
37
40
40
42
43
47 48
Sfom, sĘ^erm/am £0 uczestników fanferengi
Kiedy, w roku ubiegłym, dr Zbigniew Pasek zaproponował naszej parafii współorganizowanie konferencji poświęconej protestanckim wzorcom doskonałości, uznałem że jest to odpowiednia chwila do zrealizowania moich dawnych marzeń, aby w Krakowie pojawiło się swoiste forum wymiany myśli związanych z szeroko pojętą tematyką reformacyjną . Wiedziałem, że w naszym, krakowskim, ewangelickim środowisku, istnieje potrzeba rozwijania takiej działalności. Równocześnie jednak zdawa
łem sobie doskonale sprawę z tego, że parafia samodzielnie nie jest w stanie ani przygotować konferencji stricte naukowej, ani jej poprowadzić. Dzięki Instytutowi Religioznawstwa UJ oraz Krakowskiemu Oddziałowi Polskiego Towarzystwa Badań Reforma
cji mogliśmy się włączyć w naukową wymianę myśli.
Wraz z dr. Z. Paskiem obawialiśmy się, że konferencja: „Protestanckie wzorce doskonałości” odbędzie się przy pustych ścianach. Nasze obawy okazały się bezzasadne. Prezentowana tematyka przyciągnęła nadspodziewanie wielu słuchaczy, w więk
szości z poza środowiska ewangelickiego.
Żałuję tylko, że nie udało się zgromadzić wszystkich wystąpień zgłoszonych na ubiegłoroczną konferencję, ponieważ warte były tego, by je opublikować w formie książkowej.
Hasło tegorocznego spotkania protestantologów: „Śmierć i zbawienie w protestantyzmie”, obiecuje wiele. Dobór zaś refera
tów, zaproponowanych przez naszych gości, wskazuje na to, że problematyka zostanie dość wszechstronnie poruszona i może zainspirować przybyłych do zgłębienia jej.
Uczestnikom konferencji życzę, by ich wystąpienia dostarczyły nam, słuchaczom, niezapomnianych wrażeń i rozszerzyły horyzonty naszej wiedzy. Jednocześnie chciałbym podziękować naszym referentom za zainteresowanie się problematyką tak ważną dla środowiska ewangelickiego.
Ks. Roman Mikler
Proboszcz Parafii Ewangelicko - Augsburskiej w Krakowie
Słowo i Myśl 54-55 1
Program komferemcji naukowej
„Śmierć I zbawienie w protestantyzmie59 25-26 października 2001
25 października, początek g. 14.00 - obrady plenarne
Powitanie uczestników
Jan Harasimowicz
Eschatologiczny optymizm reformacji.
Zbigniew Pasek
Protestancka pewność zbawienia Eugeniusz Sakowicz
Problematyka śmierci i zbawienia w dialogu katolicko-protestanckim według posoborowych dokumentów Kościoła katolickiego.
dyskusja
Tadeusz Stegner
Pogrzeby ewangelickie w Warszawie w XIX w.
Grażyna KuMea=Hel!er
Kulturowy wymiar śmierci. Śląscy luteranie.
Jerzy Polak
Protestancki ceremoniał pogrzebowy arystokracji śląskiej w X IX i X X w.
dyskusja zakończenie ok„ g» 18.00
wspólna kolacja
26 października^ początek g01(UM) - obrady plenarne
Krzysztof Mech
Soteriologiczna wizja Paula Tillicha.
Katarzyna Kluzowtcz
Medytacje pasyjne w ewangelickiej ars moriendi na wybranych przykładach literackich i obrazowych.
Sonia Czuctek-Śięczka
Narodziny i śmierć - poglądy 14-latków wychowanych w tradycji laterańskiej i rzymskokatolickiej
u schyłku X X wieku.
dyskusja
Wojciech Sławiński
Dlaczego Kościół Sprawiedliwych dotykają kary Boże? Recepta na przetrwanie w “czasiech ostatecznych ” w świetle kazań toruńskiego generalnego synodu protestantów z 1595 roku.
Marcin WIslocW
“Wstąpcie na tę drabinę Jakubową do nieba, a na właściwej drodze będziecie, zaś z nią żywot wieczny zyskacie Treści eschatologiczne w ewangelickiej sztuce Pomorza.
dyskusja
g. 14.00 wspólny oMad
Po obiedzie obrady toczyć się będą w dwóch sekcjach, początek g.15,30
sekcja A t
Piotr BIrectó
Symbolika śmierci i życia w epitafium rodziny Neisserów z kościoła NMP w Toruniu.
Janusz FalowsM
Epitafia z cmentarza ewangelickiego w Nowym Sączu.
Anna Huminiak
Radość spotkania Zbawiciela. Cmentarze Wspólnoty Braci Morawskich.
Jacek Proszyk
Biblijna symbolika eschatologiczna X V II i XVIII w. na płytach nagrobnych z cmentarza ewangelickiego we Wschowie.
sekcja Hi
Robert Wucke
Aktualność taniej łaski. Dietrich Bonhoeffer - Jania łaska dzisiaj.
Tomasz Staniszewski
Postać Szatana u wybranych przedstawicieli myśli protestanckiej.
Urszula Cierniakowa
Protestantyzacja życia w Rosji czasów popiotrowych.
Piotr Stawiński
Zbawienie w myśli teologicznej purytanów amerykańskich XVII w.
zakończenie ©kolo g. 18.00 Dziękujemy!
Słowo i Myśl 54-55 3
D r Zbigniew Pasek
Przewodniczący K rakowskiego O ddziału Polskiego Towarzystwa Badań Reformacji
o Konferencji
Wymienia organizatorów
Organizatorami konferencji „Śmierć i zbawienie w prote
stantyzmie" są: Instytut Religioznawstwa Uniwersytetu Ja
giellońskiego i Parafia Kościoła Ewangelicko - Augsburskie
go w Krakowie a współpracownikami - Krakowski Oddział Polskiego Towarzystwa Badań Reformacji, Fundacja Badań Mniejszości Religijnych ATENAi Oddział Krakowski Polskie
go Towarzystwa Ewangelickiego.
Opowiada o historii
Historia tej konferencji sięga konstatacji, która była mię
dzy innymi moim udziałem, trzy lata temu. Pracując w Insty
tucie Religioznawstwa UJ i realizując, naukową i dydaktycz
ną problematykę protestantyzmu dostrzegłem, że istnieje w Krakowie grono osób - około dziesięciu, które zajmują się podobną tematyką - osoby te w większości pisały doktoraty.
Rozpoczęliśmy spotkania o charakterze seminaryjnym w pry
watnym mieszkaniu . Wygłaszaliśmy kolejno referaty z za
kresu naszej aktualnej pracy badawczej.
Dalej opowiada o historii
Pomysł konferencji zrodził się z iniq'atywy parafii ewan
gelicko - augsburskiej. Jan Kurko, ówczesny praktykant w parafii bywał na naszych spotkaniach i zaproponował, na jed
nym z nich, aby z okazji Święta Reformacji zorganizować sym
pozjum naukowe.
Parafia miała skromniejsze zamierzenia, a myśmy to tro
chę rozkręcili wysyłając zaproszenia do członków Towarzy
stwa Badań Reformacji - odzew to 12 referatów na pierwszej dwudniowej sesji pt. „Protestanckie wzorce doskonałości", którą zorganizowaliśmy w ubiegłym roku. Ponieważ wszy
scy - i uczestnicy i organizatorzy - wyrażali zadowolenie z owoców konferencji, ustaliliśmy, że postaramy się je organi
zować cyklicznie. Chcemy aby Krakowie odbywały się cy
kliczne spotkania osób zajmujących się badaniami nad prote
stantyzmem.
Przybliża pojęcie "konferencja"...
Wiadomo, że konferencja to nie tylko referaty. To także omawianie planowanych publikacji, prowadzonych grantów, badań naukowych i innych przedsięwzięć. To także spotka
nia towarzyskie. Zatem konferencja jest miejscem, które ogni
skuje, skupia ludzi, którzy interesują się tym samym i nad tym samym pracują. To wymiana doświadczeń, zawieranie znajomości, omawianie tego co się robi, a także wysłuchanie rad. Prelegenci, często młodzi ludzie, którzy prezentują swo
je refleksje, spotykają się podczas dyskusji z radami starszych kolegów, profesorów, pokazujących pewne możliwości inter
pretacyjne, czy wskazujący nowe miejsca badań źródłowych.
To nie tylko pożyteczne dla tych osób - w efekcie rozwija się stan wiedzy o protestantyzmie.
... oraz je rozwija
Nasze seminaria śródroczne są pomyślane jako miejsce prezentaq'i własnej pracy, natomiast konferencja ma swój je
den temat i każdy - historyk, antropolog, socjolog, politolog, religioznawca, teolog - może naświetlić temat ze swojej per
spektywy i wtedy uzyskuje on pewną plastyczność, dostrze
ganą przez wszystkich. Powinniśmy wysłuchać wzajemnie swoich głosów na jeden temat - dlatego staramy się wyszu
kać taki problem, który da pole do popisu każdej z metod pracy.
Tematem sesji w roku ubiegłym były „Protestanckie wzor
ce doskonałości". W tym roku - „Śmierć i zbawienie w prote
stantyzmie".
Zbigniew Pasek z Krakowem w tle fot. Z.B.
Podkreśla potrzebę formalizmu
Po roku pracy nieformalnej grupa seminaryjna, która or
ganizuje konferencję stała się Oddziałem Towarzystwa Ba
dań Reformacji. Uznaliśmy, że należy jakoś sformalizować nasze działanie. Będzie to pożyteczne dla naszej skuteczno
ści.
Kreśli plany na przyszłość
Mamy cały szereg fascynujących pomysłów, których re
alizacja będzie niezwykle trudna i pracochłonna. Z inicjaty
w y Grażyny Kubicy - Heller przygotowujemy, wspólnie z Muzeum Narodowym w Krakowie, jako element planów ekspozycyjnych tej placówki, wielką wystawę „Protestanci polscy", która jest w planach za dwa do trzech lat. Ma ona przybliżyć kulturę i wkład protestantyzmu polskiego w dzieje tego kraju. To duża odpowiedzialność. Pracujemy teraz nad
Dokończenie na str 11
PROTESTANCKIE WZORCE OSOBOWOŚCI UWAGI O ŚRODOWISKU P A S T O R S K IM
N a początku koniecznych jest kilka wyjaśnień i uspra
wiedliwień.
Zam iarem autora nie jest dokonanie systematyczne
go przeglądu problem atyki związanej z powyższym ty
tułem, tak za w zględu na objętość tekstu, jak i złożoność tematyki. Szereg postaw ionych tu kwestii jest efektem własnych przem yśleń i doświadczeń źródłowych auto
ra. Jednak bez w ym iany naukowej poglądów różnych badaczy (jak dotąd nie istniejącej), trudno je zweryfiko
wać i podejść do nich krytycznie. Wiele spraw nie jest w ogóle podjętych w badaniach historyków, może dlatego, że z badaniam i w środowisku pastorskim wiążą się róż
ne trudności metodologiczne i źródłowe. Trzeba więc tekst potraktować jako źródło propozycji interpretacji pew ne
go problem u i zjawiska, silą rzeczy w yrywkow y i daleki od jakiejkolwiek systematyczności.
Pozostaw m y na boku kwestię, czy w środowisku pro
testanckim pytanie o wzorce doskonałości brzm i właści
wie z perspektywy teologii, głównie systematycznej, pro
testanckich przyzwyczajeń i sposobu reflektowania spraw etycznych. Załóżmy, że myśl o istnieniu wzorców dosko
nałości protestanci dzielą z innymi chrześcijanami i że m ożna je znaleźć w postawach tego środowiska. Gdzie jednak ich szukać? Wydaje się, że pierwszym adresem, pod jaki należy zgłosić się z takim pytaniem, jest środo
wisko pastorskie. Traktowane tu nie tylko jako grupa ekspercka, ale właśnie jako grupa, co do której m ożna by podejrzewać, że pow inna ona sama być takim wzorcem.
Postawa pastora uw iarygodnia głoszone przezeń posła
nie, jego przykład pow inien budować zborowników. Od pastora zw ykle w ym aga się przykładu praktycznego chrześcijaństwa - jeżeli tak, to czemu nie przykładu jak najbliższego wzorcowi dobrego i zaangażowanego życia, a więc i pewnej formy doskonałości.
W rozum ow aniu protestanckim oczywiście punktem początkowym będzie również i w tej mierze wyjście z pozycji biblijnych, głównie nowotestamentowych. Przede wszystkim wzorzec będzie się opierać na jak najdokład
niejszym w patrzeniu się w Chrystusa. Oczywiste jest, że nie będzie tu chodzić o jakąkolwiek rywalizację, ale o budow anie przez przykład. Poczucia realizm u dodaje takiem u reflektowaniu wskazywanie na znaczące posta
cie, które - jak Piotr czy Paweł - popełniają błędy mimo wszelkich starań o nienaganność postępow ania. Obca ewangelicyzmowi będzie starotestamentowa wizja dosko
nałości budowanej na ludzkim czynie. Przestrzeń religij
ną w ypełni natom iast doskonałość Chrystusa i refleksja o ludzkiej ułom ności. Protestantyzm , przynajmniej w wersji luterskiej, będzie przyw iązany do formuły, że czło
wiek jest „zarazem u sp ra w ie d liw io n y i zarazem g rzesz
n y", ale też nie będzie doskonałości rozumieć jako bez
grzeszności, jako soterycznego perfekcjonizmu. Dosko
nałość będzie rozum iana jako poszukiwanie recepty na samoograniczenie własnego grzechu, a więc etyczne bu
dowanie się. Będzie więc bardziej treścią dynamicznego życia, niż próbą osiągnięcia stabilnego statusu, który był
by w ewangelickich oczach obcym dla nich poczuciem samozadowolenia. Jeżeli wszakże m am y poszukiwać ta
kich dróg, to najlepiej pod przew odnictw em nie tylko transcendentnym, ale też ludzkim. Pastor jest wręcz jak
by z urzędu takim przewodnikiem.
Patrząc historycznie, w nauczaniu protestanckim od
woływano się do przynajmniej niektórych świętych. Jed
nak nie w jakimkolwiek znaczeniu kultowym. Męczen
nicy Kościoła, wybitni patroni czasów europejskich m i
sji, byli uznaw ani za wzorce postępow ania o kapitalnym znaczeniu. Zwłaszcza we wcześniejszej fazie reformacji duchowni, chcąc silniej umocować swój przekaz w pa
mięci wiernych, odwoływali się do świętych, ale zawsze jako przykładów doskonałości ludzkiego dzieła w jakimś wybranym aspekcie. Tyle, że to dzieło było zawsze doko
nywane z Bożej ręki. Doskonałość nie jest dow odem au
tonomii człowieka. Ale też np. w czasach kontrreforma
cji szukano budujących przykładów, w niektórych wcze
śniejszych i późniejszych porządkach kościelnych szuka
no jakiegoś kom prom isu z katolickim przekazem trady
cji. W niektórych nurtach uświęceniewych i pietystycz- nych próbowano w jasny sposób osiągnąć doskonałość i strzec jej zazdrośnie przed zbrukanym światem. Histo
ryczne wzorce, upostaciowane kiedyś w świętych, nie przemawiają jednak do człowieka współczesnego, który znacznie bardziej nastawiony jest na twórczy kontakt z innym żyjącym człowiekiem niż branie przykładu z nie
malże archeologii. Tak więc pastor - przew odnik, a zara
zem uczestnik realnego dyskursu, staje się wzorcem, a przynajmniej kandydatem na przykład doskonałości.
Jednak w tym tekście nie będzie chodzić o diagnozo
wanie współczesności. Naszym zamiarem jest postaw ie
nie pytania, jak z perspektywy historycznej m ożna po
dejść do tak wyznaczonej tematyki. Przede wszystkim, czy badać populację pastorską jako stan, czy jako grupę zawodową? N azw a „stan duchow ny" brzm i w prote
stanckich uszach fałszywie, ze w zględu na teologię urzę
du. Z kolei traktowanie duchownych jako grupy zawo
dowej w niejednym środowisku zabrzmi zbyt liberalnie i także niewłaściwie. Wydzielenie zaś duchownych jako grupy specyficznej, ze względu na np. liturgikę, będzie czytelne teologicznie, ale niełatwo będzie taką kategory
zację przełożyć na język praktyki i w arsztatu historyka lub socjologa. W tej sytuacji szczęśliwsze wydaje się opar
cie na źródłach i oczekiwanie z ich strony podpowiedzi, jak podejść do naszego dylematu. Te jednak bywają na ogół niejednorodne i rzadko jakieś źródła bardziej maso
we dadzą się porównać m iędzy sobą w sposób jedno
znacznie przekonujący. Jak bowiem np. o sylwetce jakie
goś duchownego m ożna się wypowiedzieć w interesują
cym nas aspekcie na podstaw ie np. tylko jego korespon-
Słowo i Myśl 54-55 5
dencji i opinii konsystorza na jego temat? A przecież po d staw ą źródłow ą będą najczęściej przekazy o charakterze tak czy inaczej urzędow ym lub takiemu charakterowi sto
sunkowo najbliższe. Opinii owczarni pastorskiej najczę
ściej nie znamy, a już jeżeli wiem y na ten tem at coś wię
cej, to najczęściej wtedy, gdy dochodziło do sytuacji bę
dących zaprzeczeniem pastorskiej doskonałości. Jeżeli we wspom nieniach pojawiają się szkicowane jednoznacznie pozytywnie sylwetki duchownych, to zawsze m ożna py
tać, czy nie m am y tu do czynienia albo z wybielaniem postaci (i w łasnego zaangażowania kościelnego samego autora), albo ze swoistym przejawem dewocji, czy ideali
zowaniem pamięci o własnych fascynacjach. W dodatku środowiska pastorskie nie są w swoim sposobie życia jed
norodne. Obok pastorów urzędujących w majestacie i pow adze w kancelarii i na ambonie, m am y wielu pracu
jących w niedostatku i wielkim trudzie. Czasem, są to oso
by, dla których działalność kościelna jest tylko częścią pracy zawodowej. Czasem, wym óg pracy fizycznej jest wręcz elementem niezbywalnym w ykonyw ania funkcji duchownych, jak to było dawniej np. u braci czeskich.
Ocena takiego stanu rzeczy w źródłach zależy w znacz
nej mierze od stopnia zrozum ienia autora dla tych róż
nych sytuaqi i unorm ow ań. Trudno czasem historykowi dzielić tak uprzedzenia, jak entuzjazm autorów różnych źródeł. Zróżnicowanie środowiska pastorskiego zacho
dzi też w zw iązku z podziałem miejsca działalności na wieś i miasto. Inne są, jak m ożna sądzić, sposoby oddzia- ływania w tych środowiskach, inne standardy zachow ań i społecznego przyzw olenia na różne zachowania. Z ko
lei, ocena pastorów w miastach zależy np. od ich wielko
ści. Inne, jak m ożna sądzić, będą oczekiwania od pasto
rów w dużych miastach z jakąś siecią szkół, a przynaj
mniej jednym ośrodkiem edukacyjnym, inne w miastach mniejszych, a zwłaszcza w małych ośrodkach bez więk
szych ambicji czy możliwości oświatowych. Do zwykłej posługi Słowa dochodzi bowiem kwestia sprostania no- bliw ości urzęd u , poziom u w ykształcenia, rywalizacji szkól, współpracy z różnym i - pod względem wykształ
cenia, zamożności, pozycji społecznej i gospodarczej itd.
- środowiskami społecznymi. Ludzie patrzący z różnych miejsc na tę samą osobę, w raz z m nożeniem się zróżnico
wanych punktów obserwacji, mogą przeto o tej samej osobie w ydaw ać opinie całkiem odm ienne. H istoryk byw a w takim m omencie bezradny, zwłaszcza gdyby m usiał ferować opinię o czyjejś doskonałości. Szereg m e
chanizmów postrzegania pastorów wychodzi na jaw przy obserwacji ich własnego kręgu. Widać to dobrze np. w grupie XVü-wiecznych dedykatorów wpisujących się w dziełach literackich i kościelnych pastorskiego środowi
ska kościelnego. Pastorzy starają się wspinać na szczyty swoich możliwości filologicznych i erudycyjnych, błysnąć talentem, wykształceniem. Ale nierzadko są to próby, nie
stety, wielkości małomiasteczkowej, perfekcji mierzonej w małej skali konkretnego, lokalnego środow iska, nie mające szans na uznanie w szerszym świecie. W dodatku autorzy panegirycznych wierszy, dedykowanych swoim braciom w urzędzie i konkurentom (przynajmniej literac
kim), próbują docenić ich wielkość, ale i mocno podkre
ślić własną umiejętność. Teksty te bywają naiwne, a cza
sami napuszone, ale o realnym formacie człowieka wcale
jednoznacznie nie świadczą. Powielanie w średniej łaci
nie metafor za Wergiliuszem nie przekłada się na orzeka
nie o doskonałości w sensie praktyki religijnej, tym bar
dziej, że uczoność pastora m oże się obrócić przeciw nie
mu: izolując go ze świata prostych ludzi, stawiając go w konflikcie z w łasnym wykształceniem, kierując go jedy
nie w stronę lokalnej elity albo - gdy w idzi jej prym ity
w izm - w stronę jej całkowitej negacji razem z całym lo
kalnym środowiskiem. Inaczej w tym momencie m ożna postrzegać dyskurs pastorów gdańskich, zakotwiczonych często - prócz parafii - także w życiu naukow ym miasta, traktujących się z szacunkiem i toczących spory na w y
ższym stopniu abstrakcji. Inne są tu drogi aw ansu zaw o
dowego, a tym sam ym jaśniej są wytyczone kryteria po
żądanej perfekcji w jakichś przejawach pastorskiej dzia
łalności. Czy wszakże chodzi o jakieś lokalne kryteria, w tym ambicjonalne, czy o faktyczną wielkość etyczną czło
wieka? Czy zresztą doskonałość, tak jak ją m ożem y ewen
tualnie wyczytać ze źródeł, musi się niezbędnie kojarzyć tylko z kategoriami moralnymi? Wielość ról społecznych, w jakich m ożna spotkać wielu pastorów, jawi się bardziej jako przeszkoda niż pomoc dla współczesnego badacza.
Wiejski pleban m a tu swoisty handicap, bo będzie oce
niany na mniejszej liczbie pól i przez mniejszą liczbę grup.
Cóż m a począć historyk z diagnozą księdza, który był w ybitnym uczonym, średnim kaznodzieją i m arnym ad
ministratorem? Czy doskonałość m a być kom plem entar
ną cechą na wszystkich tych polach?
Dla naszych rozw ażań istotne będzie rozróżnienie in- stytuqi z urzędu dbających o, może nie doskonałość, ale spełnianie standardów wymaganej zwyczajności. Kościół reform ow any przepisy dyscyplinarne umieszcza wręcz w porządkach kościelnych i agendach, nadając im bar
dzo w ysoką rangę i specjalnie mocno odnosząc je do d u chowieństwa. Dyscyplina jest więc spraw ą wręcz urzę
dową, procedow aną przez gremia synodalne. W prakty
ce luterańskiej z kolei - dopóki nie zostały opracowane osobne przepisy w rodzaju Pragmatyki służbowej - m am y do czynienia raczej z indyw idualizow aniem oceny nie
właściwych postaw, poprzez instrum enty konsystorskie.
Oczywiście trudno jest mówić o doskonałości przez pry zm at praw a kościelnego, które bardziej ocenia postaw y niewłaściwe niż opisuje wzorce doskonałości. Powstaje niemniej pytanie: do jakiego Stopnia przepisy dyscypliny i - w mniejszym stopniu - praktyka sądów konsystor
skich, służą faktycznym potrzebom w ew nętrznym deno
minacji religijnych, a do jakiego pracują na rzecz ich ko
rzystnego postrzegania z zewnątrz? Patrząc z innej jesz
cze perspektywy: nienagarmość (czy to znaczy to samo co doskonałość?) pow inna być dedukow ana z dyscypli
ny jako „stan naturalny" protestantów, a więc coś znacz
nie bardziej realnego niż tylko ideał lub cel. Dyscyplina przedstaw ia zatem stan ekstremalny, przekroczenia pew nych norm. Ten, kto czyni jej zadość, jest postrzegany jako jednostka na wskroś pozytyw na. Doskonała? Duchowny mógł być odsunięty od pełnienia urzędu i ekskomuniko- wany, ale zwykle orzekano to jako kary czasowe. Przy
wrócenie do funkcji oznacza odbycie pokuty i pełne przy
wrócenie do w spólnoty Kościoła, ale też jakąś formę re
waloryzacji uprzedniego stanu pozytywnego. U padek czy zawahanie, jeśli będą rozpoznane i żal za nie będzie
6 Słowo i Myśl 54-55
szczery, nie przekreślają szansy na osiągnięcie z powro
tem stanu uznaw anego za właściwy. Słowa: „właściwy",
„pozytyw ny", w jakiejś mierze znaczą tyle co „zadowa
lający", ale też w jakimś sensie „doskonały" - trudno jed
nak by wskazać, jak przebiegałaby linia takiego stopnio
wania w ich obrębie. W środowisku protestanckim nie sposób ją wytyczyć np. poprzez szczególniejszą obserwa
cję. Prędzej w grę wchodziłaby np. szczególniejsza znajo
mość Biblii. Z reguły biegłość w tej mierze była i tak w y
magana, gdy idzie przynajmniej o pastorów. Z drugiej jed
nak strony pew ne kręgi uważały, że Pismo zna biegle i szatan, przeto bez korelacji znajomości Biblii i jej prak
tycznego spożytkow ania w życiu, nie sposób mówić o przyzwoitości (doskonałości?) księdza. Pojawia się w kon
sekwencji problem dwóch rodzajów doskonałości: odno
śnie do postępow ania i odnośnie do wiary. Wiara bowiem też jest oceniana tak z perspektyw y dyscypliny, jak i opi
nii zborowej. Dla historyka ta ostatnia dystynkcja przy
pom ina po trosze dzielenie włosa na czworo, ale takie oceny są faktycznie ferowane, choć dla poznania histo
rycznego nie jest łatwe ich weryfikowanie. Poprzestań
my w tym momencie na wskazaniu, że częściej w środo
wisku pastorskim pow inna być obecna myśl o niedostat
ku w iary niż o jej doskonałości. Jednak ani nadm ierne jej dezawuowanie, ani wywyższanie nie świadczy o dosko
nałości. N a marginesie zasygnalizujmy jeszcze m etodo
logiczne pytanie o korelację pom iędzy subiektywną oce
ną a faktyczną doskonałością, które w przypadku prote
stantyzmu m a dodatkowy, doktrynalny sens, choć instan
cja rozstrzygająca jest z natury transcendentna. Choć de
cyduje o niej Bóg, to człowiek jednak stawia pytania o siebie, o bliźnich i sam spotyka się z identyczną postawą innych ludzi.
W dziejach dyscypliny kościelnej ujętych w źródła o charakterze m asow ym , jedno przew inienie wydaje się najczęstsze i wcale nie dotyczy niedoskonałości wprost duchowej. Mianowicie, akta wizytacyjne i przew ody o charakterze sądowym wymieniają nagminnie alkoholizm księży (dotyczy to np. Śląska i Jednoty Litewskiej). Trud
no ocenić jaki był pow ód tego zjawiska. Czy było to efek
tem pesymizmu, wynikającego n p . z poczucia niespełnio
nych ambicji i karier lub niedostatecznego prestiżu, czy było to w yrazem bezradności i słabości, czy też swoiste
go prym ityw izm u? Czy pastorów ogarniała metafizyka (jak doktora Piotra u Żeromskiego) lub melancholia? Bar
dzo możliwe, że często nadużyw anie alkoholu wynikało z poczucia niemożności ekonomicznej, stanu gospodar
stwa domowego itd. Konieczne jest też różnicowanie ocen w zw iązku w epoką w historii świeckiej - inaczej winno się chyba postrzegać np. problem y pastorów z czasów wojny trzydziestoletniej, inaczej np. z połowy XVIII wie
ku. Tak czy inaczej, najczęściej brak doskonałości wiąza
ny jest z tym nałogiem. Interpretujemy go w ten sposób, że pastor pow inien być przykładem dla zboru - "zw y
kły" członek zboru prędzej m a praw o do tej słabości niż ksiądz. Ale też oznacza to przeniesienie ciężaru na spra
w y bliższe obyczajowym niż stricte dyscyplinie ducho
wej (bardziej razi w idok nietrzeźwego duchownego niż jest dostrzegane zaniedbywanie konkretnych powinno
ści).
Były jednak i przykłady jednoznacznie pozytywne.
Wielkim szacunkiem otaczani bywali m. in. tzw. księża leśni, incognito podróżujący w czasach kontrreformacji i odprawiający nielegalnie nabożeństwa. Przypuszczalnie patrzono na nich podobnie jak na męczenników daw ne
go Kościoła, a więc podziw mieszał się z jakimś przyzna
waniem im swoistej świętości, a przynajmniej głębi praw dziwej wiary. Jednak szacunek czy podziw są postawam i bodaj czy nie bardziej oceniającymi samych oceniających, więcej mówią o ich niedoskonałości niż doskonałości oce
nianych. Trudno zresztą byłoby powiedzieć, czy ocena w kategoriach bohatersko - martyrologicznych różnicuje to, co odnosi się do duchowości i to, co jest n p . pogardą śmier
ci. Brak jest dostatecznych źródeł, by tę spraw ę wyjaśnić, ale m ożna wskazać, że pożyteczną pararelą mogłoby być przyjrzenie się jezuitom w Anglii końca XVI i początków XVII wieku.
Możliwe jest, że na postrzeganiu doskonałości, a co najmniej predyspozyqi do funkcji pastorskiej, decydują zmiany w sposobie zatrudniania księży. N a etapie silnej w ładzy patronów - kolatorów, z pewnością jakąś rolę odgrywa rekomendacja, ale przypuszczalnie ważniejsze jest osobiste sprostanie przez kandydata wym aganiom patrona. Trudno byłoby stypizować drogi takiego wybo
ru, zwłaszcza, że kolator m a zwykle poczucie osobistego związania księdza ze swoją osobą, w swoim własnym kościele i niekoniecznie liczy się ze zdaniem społeczności całej parafii. Innymi słowy, pastor m a raczej zadowolić kolatora niż obiektywnie być chodzącym w zorem wszel
kich cnót. Inaczej dzieje się, gdy Kościół ulega postępują
cej etatyzacji, a państw o i konsystorze przejmują stopnio
wo funkcje kolatorów. Pożądany wzorzec pastorski zo
staje w tedy mocniej zobiektywizowany, ale też sformali
zowany. Ważniejsze staje się spełnianie pewnych w ym a
gań, np. egzaminacyjnych lub stażowych, niż np. ponad
przeciętne talenty, głębsza duchowość itd. Polityka d u żych Kościołów wym agała swoistego wycinania ekstre
mów, które dla ujednoliconej pracy nie były pożądane.
W ybrany środkowy wzorzec nie mógł być siłą rzeczy nie
botycznie wyniesiony w górę i w jakimś stopniu był od
biciem sytuacji panującej w dziedzinie teologii uniw er
syteckiej (i vice versa). Trzeba też odnotować, że formali- zaq'a wzorca oznacza uznanie za w ażne takich postaw, jakich osiągnięcie możliwe jest dla człowieka o zwyczaj
nych w sumie predyspozycjach. Trudno bowiem forma- lizować wzorce doskonałości na takim poziomie, które
m u sprostają tylko jednostki. Tyle, że w tedy doskonałość w jej rzeczywistym wym iarze staje się spisem cech pożą
danych przez administrację. Jest zatem paradoksalnym optim um w ym aganym przez przepisy, ale dalekim od praw dziw ej, indyw idualnie budow anej doskonałości.
Innymi słowy, bardziej zbliżamy się w tym momencie do rozważania formalnych kryteriów upraw iania zaw odu niż realizacji powołania.
Warto również przypom nieć, że etatyzacja Kościoła w Prusach doprow adziła do stereotypizacji naw et for
macji pastorów pietystycznych, oryginalniejszych tylko w pierw szym pokoleniu właśnie przez drogi poszuki
wania, jak wykazać w łasną doskonałość na tle zgubio
nego świata. Istotą wzorca doskonałości był zatem przy
kład własny. W prow adzany przez pietystów podział na
Słowo i Myśl 54-55 7
księży nawróconych i nienawróconych poddaje m yśl o zastosow anym tu kryterium doskonałości. W obu przy
padkach staje się ona nie tylko wzorem , ale również kry
terium osądu. Służy więc budow aniu tylko częściowo - na tyle, na ile może być skuteczna pedagogia poprzez negatyw ny przykład. Trudniej jednak zbudow ać na tej podstaw ie p rogram pozytywny, ukazujący drogę dąże
nia do doskonałości. O m aw iany tu podział binarny ma raczej określić stan aktualny, niż w skazywać sens po
szukiwania doskonałości. Niemniej, głoszony przez pie
tyzm program doskonałości głosi powszechnie zrozu
m iałe treści.
Trudno pow iedzieć, czy istniał z w ią z e k pom iędzy pochodzeniem społecznym duchownych i ich podejściem do doskonałości. Bardzo możliwe, że w tym aspekcie m am y do czynienia raczej z indywidualnym i w yboram i i predyspozyq'ami. Nie m ożna jednak wykluczyć, że kan
dydaci niższego pochodzenia społecznego musieli w ja
kiś sposób wyrównyw ać szanse. Czy droga ku doskona
łości była odpow iednim narzędziem? W epoce pietyzm u zapew ne tak - później przypuszczalnie zwracano uw agę bardziej na określone umiejętności, głębi duchowej oczy
wiście nie wykluczając. Praw dopodobne jest, że co naj
mniej równie w ażny był sposób wychowania religijnego, środow isko w ychow ania i edukacji. Rozważenie tych wszystkich elementów wym agałoby oddzielnej analizy dla poszczególnych epok i środowisk. Pozostawiając to na boku, w arto jednak postawić kilka pytań m. in. o zwią
zek skromności, pracowitości itd. z m odelem kariery p a
storskiej ówcześnie obowiązującym. Czy istniał kom pro
mis pom iędzy doskonałością a oczekiwaniami kościelne
go pracodawcy? Jakie skutki daw ał nadzór kościelny i jego intensywność? Jak przebiegało uzyskiw anie stabili
zacji w parafii pod względem duchow ym i m aterialnym oraz korelacja tych elementów? Tego typu pytania m oż
na mnożyć, ale nie sposób na nie odpowiedzieć bez do
kładniejszych badań źródłowych. Te, o ile m iałyby mieć głębszy sens, pow inny być oparte na m ateriałach o cha
rakterze masowym. Im bliżej początków protestantyzmu, tym bardziej podstaw a źródłow a tego typu będzie uboż
sza. Pamiętniki, korespondencje, m ateriały biograficzne będą częstsze w czasach późniejszych.
W XIX wieku, jak m ożna sądzić, podstaw ą poszuki
w ania i określania doskonałości, stało się m. in. kryte
rium sposobu bycia w społeczeństwie. Tym sam ym oce
nę pastora ferowano z perspektyw y przede wszystkim zboru oraz jego znaczenia w skali lokalnego życia p u blicznego. Pastor - dżentelm en wydaje się być osobą bardziej poszukiw aną i szanow aną niż osoba o skłon
nościach głębiej duchowych. Być może społeczność ko
ścielna oglądała sam ą siebie w osobie swojego pastora.
Jestem przekonany, że new ralgiczną spraw ą w tej epoce jest sposób pozyskiw ania szacunku społecznego (jego apriopriacji, jak chciałby Max Weber). Czy dzieje się to ze w zględu n a działalność publiczną, charytatyw ną, w iedzę, kaznodziejstwo, jest spraw ą drugorzędną, bo istotniejsza jest pozycja pastora w systemie skom pliko
wanej siatki odniesień. Doskonałość zostaje oddana w ręce oceniających, a subiektyw na jej ocena przez pasto
ra schodzi jakby na drugi plan. Inaczej mówiąc, jej kry
teria i morfologia w ychodzi poza czysty żywioł ducho
wości i pojęcie służby, ujęte w samoocenie księdza. Służ
ba pozostaje czymś w ażnym , ale traci na m istycznym wym iarze zw iastow ania. Duchowość chyba dość często w ypierana jest przez kryteria intelektualne, naukow e, kulturalne. Niemniej, spełniając te w arunki pastor b u duje nie tylko opinię o sobie, ale i o swoim zborze. Pa
storzy doby pozytywistycznej oddają się pracy oświa
towej, krzew ią różne umiejętności, udzielają się na ni
wie społeczno - edukacyjnej (od agrotechniki po stow a
rzyszenia antyalkoholowe). Dotychczasowy opis odno
si się oczywiście do kręgów teologii liberalnej i formacji przekształcającej się w protestantyzm k u lturow y lub jem u bliskiej. Ruchy przebudzeniow e i nonkonform i- styczne będą oddane innem u ideałowi, podobnie fun
damentaliści i denominacje ewangelikalne. Ale też one osobę pastora mniej będą idealizować, jego doskonałość osobistą pozostawiając w szerszej skali jem u samem u, choć p od znacznie baczniejszym nadzorem zboru niż w kręgach liberalniej szych. Tutaj zbór będzie też chyba mocniej akcentować w ym agane przez siebie cechy, któ
re w inien posiadać kandydat na pastora, chociaż nie jest jasne, czy dlatego żeby zbudow ać się sam em u n a jego doskonałości, czy z uw agi, na pragnienie zachow ania pew nych zw yczajow ych standardów . W obu jednak przypadkach będzie istnieć elem ent wspólny: poczucie doskonałości będzie się zbiegać w kwestii dum y z w ła
snego życia kościelnego, uczucia dzielonego przez zbór i pastora.
Dotychczasowy przegląd różnych wybranych proble
m ów wskazuje na to, że poczucie doskonałości duchow nego pojawia się w protestantyzm ie, naw et jeżeli nie jako osobiste przekonanie księży i ich cel, to nierzadko co naj
mniej w am biqach i postaw ach zborów. Doskonałość p a storów, przynajmniej w tych zakresach, które w poszcze
gólnych okresach historycznych i typach denominacji uznane są za istotne, próbuje się uzyskiw ać m. in. jako swoisty znak rozpoznaw czy i elem ent tożsam ości w y
znaniowej. Wydaje się, że z pew nych w zględów sens duszpasterstw a polega na w słuchaniu się w parafie, nie tylko osobiste przekonania i predyspozycje księży. Z drugiej strony, korzystne wydaje się istnienie księdza na różnych płaszczyznach życia poza-parafialnego: społecz
nego, edukacyjnego, m oże naw et politycznego. Rzecz w tym, żeby poprzez osobowość księdza uzyskać m ogły identyfikację z parafią różne typy osób, nie tylko obda
rzone szczególniejszym zm ysłem religijnym lub wręcz postaw ą bigoteryjną. W protestantyzm ie teologia urzę
d u pow inna zapobiegać klerykalizm ow i - istnieje w cza
sach w spółczesnych w iele w tej m ierze niechlubnych wyjątków, a i przeszłość nie była na takie sytuacje u o d porniona. O ptym alnym w ariantem jest oczywiście taki rodzaj interakcji, gdzie zbór i duchow ny naw zajem b u dują swoją doskonałość (lub, m oże lepiej, drogę ku niej) i czynią to harm onijnie, uw zględniając różne aspekty rzeczywistości religijnej i społecznej. W ariant optym al
ny jest w szakże częścią definicyjnego w ykładu pojęcia doskonałości. A przecież protestantyzm podąża dość ściśle drogą augustyńską...
Janusz T. M a c iu szk o
PIETY STY CZNY WZORZEC
U kazanie cech, do k ształto w an ia których dążyli pietyści nie należy d o z a d ań najłatw iejszych .Wyma
gałoby to przeglądnięcia p o d tym kątem w idzenia ich kazań, lub korespondencji. O graniczę się w tym w y
p a d k u do d o k u m en tó w zw iązanych z działalnością pietystów w księstw ie cieszyńskim .
Przypom nijm y sytuację Kościoła protestanckiego na Śląsku w drugiej połow ie XVII i na początku XVIII stulecia, gdy pojaw iać się poczęły pierw sze sym pto
m y ru ch u pietystycznego.
W ydarzeniem , które w płynęło n a interesujące nas stosunki była w ojna trzydziestoletnia. Jej skutki nie ograniczały się tylko do strat dem ograficznych i gw ał
tow nego pogorszenia się położenia protestantów . Wy
starczy ty lk o p rz y p o m n ie ć d ra g o n a d y o d d z ia łó w L ichtensteina, które o d g ryw ały p o d o b n ą rolę jak w czasach n am w spółczesnych czystki etniczne. Kończy
ły się b ow iem albo em igracją, albo kapitulacją p od postacią w y rażen ia zgody na p rzy stąpienie do sakra
m entów św iętych (spow iedzi a później Kom unii).
W ślad za tym poszły postanow ienia trak tatu w est
falskiego, które na ziem iach śląskich podległych bez
pośrednio cesarzow i gw aran to w ały w olność w yzna
nia, ale bez sw obody k u ltu , a w księstw ach brzesko - legnickim , oleśnickim , ziębickim i w e W rocław iu p o zw oliły n a od p raw ian ie nabożeństw . W tym p ierw szym księstw ie sytuacja tak a u trz y m y w a ła się do w ym arcia d y n a stii Piastów (1675), a p o tem i tutaj p rz e p ro w a d z o n o redukcję kościołów, k tó ra n a zie
m iach cesarskich odbyła się 21 lat w cześniej. Do tego dochodziły jeszcze zarządzenia, które uniem ożliw ia
ły odbyw anie cerem onii religijnych w dom ach. Z abra
niały też u trz y m y w a n ia d aw n y ch p re d y k a n tó w na posadach p ry w atn y ch nauczycieli. W szystko to skło
niło p ro te sta n tó w do utajnienia życia religijnego. Są to czasy d ziałania tzw. „buschprediger " - kaznodzie
jów leśnych.
Sytuacja zm ieniła się na p o czątku XVIII w ieku po interw encji Karola XII i p o d p isa n iu z nim przez H abs
burgów tzw. Konw encji Altransztadzkiej(22 V II1707).
Zw rócono w ów czas p ro te sta n to m kościoły zabrane w brew p o sta n o w ie n io m tra k tató w w O snabrück i M uenster. Z ezw olono na pow ołanie duchow nych w kościołach w Świdnicy, Jaw orze i G łogowie, a także na o d p raw ian ie n ab ożeństw w dom ach p ry w atnych i uczęszczanie na cerem onie w kościołach przygranicz
nych. N a now o też uregulow ano niektóre spraw y spor
ne m ię d z y p ro te s ta n ta m i i k ato lik am i. M im o tych ustęp stw p ro testan ci byli zaw iedzieni. Aby zaradzić rosnącem u o b u rzen iu doszło do w ydania tzw. „Rece- su egzekucyjnego"(2711709), na m ocy którego zezw o
lono m . in. n a w zniesienie kościołów m urow anych w Głogowie, Św idnicy i Jaw orze, zbudow anie 6 now ych kościołów - tzw. „G naden Kirche" - Kościołów Ła
ski, ureg u lo w an ie niektórych spraw spornych i o d b u dow anie organizacji kościelnej.
Te z e w n ę trz n e u w a ru n k o w a n ia funkcjonow ania Kościoła protestanckiego, m im o w yraźnej p o p raw y w
pierw szym dziesięcioleciu XVIII w ieku, w dalszym ciągu pozostaw ały ciężkie. N ie m usim y dodaw ać, że nie zm ieniło się protekcyjne nastaw ienie w ład z cesar
skich wobec Kościoła katolickiego. Znalazło to m .in.
w yraz w tzw. kuracjach „józefińskich", czyli w p o parciu przez w ładze w zniesienia now ych 15 kościo
łów na miejsce przekazanych protestantom . Nie w spo
m inam y tu o uprzyw ilejow aniu katolików w sp raw o w aniu urzędów , nabyw aniu w łasności ziemskiej i rów nocześnie utru d n ien iach w fungow aniu zborów , ich odbudow ie i innych praw n y ch ograniczeniach.
W ymieniając te w szystkie czynniki składające się na obraz stosunków w Kościele protestanckim nie m o
żem y zapom inać o tych, które przyniesione zostały przez wojnę 30-letnią. Jak każda wojna przyniosła ona dem oralizację, zachw ianie system u w artości , czyli jednym słow em głęboki kryzys w sto su n k ach we- w n ą trz -z b o ro w y ch . N ie k tó rz y b a d a cz e p o ró w n u ją sytuację w ew nętrzną w Kościele protestanckim do tej, która m iała miejsce w Kościele katolickim w okresie reform acji. Z darzało się n a w e t, ze w ierni nie zdaw ali sobie sp raw y w jakim Kościele się znajdują. Z drugiej strony były w Kościele protestanckim siły, które sta
rały się przeciw staw iać tem u stanow i rzeczy. Św iad
czy o tym w ym ieniona już działalność tzw. „kazno
dziejów leśnych", p o k ątn e nauczanie, półjaw ne n a uczanie w niektórych szkołach elem entarnych, a tak
że p o d w pływ em przechodzących p rzez ziem ię ślą
ską oddziałów szw edzkich K arola XII organizujących publiczne nabożeństw a protestanckie, p o w sta ły ruch tzw. „m odlących się dzieci".
Do tych n u rtó w naw iązyw ać b ęd ą pietyści. M ieli oni znaczne w pływ y na Śląsku. Początkow o o d d z ia ływ ał na księstw o oleśnickie J.F. Spener, w y k o rz y stu jąc g ru n t p rzy g o to w an y p o d przyjęcie jego p o g ląd ó w przez schw enkfeldystów , a później na całej ziem i ślą
skiej stosunkow o silne były w pływ y ośrodka hałlskie- go, gdzie czołow ą postacią był A.H . Francke. O n to i jego em isariusz A .A delung w ielką w agę p rzy k ład ali do z a k o rz e n ie n ia się w p ły w ó w p ie ty s ty c z n y c h w ośrodku cieszyńskim . Zw olennicy p oglądów Francke- go rozw inęli działalność n a tym terenie od m o m en tu położenia kam ienia w ęgielnego i w ytyczenia placu p od b u d o w ę kościoła Jezusow ego (24 V 1709). Pasto
ram i i nauczycielam i byli tu m.in.: J. M uthm ann, Chr.
N. Voigt (odw ołany p o d pretekstem , że nie p ochodził ze Śląska), J.A. Steinm etz, S.L. Sassadius, A. M acher, J. Liberda i in. Ich p ręż n a działalność w z b u d z iła za
niepokojenie katolików i konserw atyw nych pro testan tów. W efekcie w 1723 r. doszło do procesu i m im o świetnej obrony do ich w y g n an ia w r. 1730.
Zachow ał się pam iętn ik pierw szego p a sto ra cie
szyńskiego Jana M uthm anna. Z nam y go tylko z tłu m aczenia ks. O. Michejdy. W § 10 charakteryzuje on sytuację jaką zastał na tym terenie. N as b ęd ą intereso
w ały jedynie te fragm enty, które dotyczą sp ra w etycz
nych. Zaznacza, że „zgoła żadna wieś nie jest czysto ewan
Słowo i Myśl 54-55 9
gelicka lecz zmieszana z rzymsko-katolikami. Niekiedy pa
nowie są katolikami, poddani ewangelikami, gdzie indziej odwrotnie. Istnieje mnóstwo mieszanych małżeństw, w y
chowanie dzieci w tej albo innej wierze sprawia tysiące kłopotów i zgryzot sum ienia." N a ty m tle tak charakte
ryzuje sytuację „Nieznajomość wiary w dniach, w któ
rych Bóg posłał głód Słowa przez zuięcej niż pół wieku, doszła do niezw ykłych rozmiarów, stąd nieuctwo, zabobon, złe obyczaje i inne przykre sprawy powstały w wielkiej ilości". To stw ierdzenie w yznaczało kierunki działa
nia. Szkoda, że au to r nie skoncentrow ał się na nich, a tylko w skazał na tru d n o ści zw iązane z ich p rzełam y w aniem . Zaliczył do nich „oddalenie rodzin od Kościo
ła", „nędzę w kraju" i „cielesne i duchowe troski", p rzez które nie w yjaśnia co rozum ie.
W § 13 pow rócił do tego zagadnienia, ale ro zp a tryw ał go p o d trochę innym kątem w idzenia. Stw ier
d zał m ianow icie, że „nasi słuchacze byli nie w szyscy po
słusznie Ewangelii. Tym trzeba było robić uwagi i przypo
minać ich wykroczenia." Skupiono się więc n a p o d sta w ow ych zasadach w szczepionych p rze z z a w arte w Ew angelii nauczanie C hrystusa. Zw racał p rzy tej oka
zji uw agę, że p rz y tego ty p u działalności spotykała ich też „zapłata prorocka “. Szatan w z b u d z a ł w złych słuchaczach „gorycz w sercu, bluźnierstwo, przekręcanie słów, groźby i bezbożne rady", w efekcie „o ile jeszcze przez cud Boży. się nie nawrócą, wpadają w nieszczęście."
W tym w y p ad k u posłużył się przykładam i. Jeden z nich dotyczył osoby „która rodzicom i przyjaciołom spra
wiała wiele trosk i kłopotów, szkód pieniężnych a nawet cho
robę um ysłow ą". G dy pow róciła ona do kraju „popadła przez niszczące duszę lenistwo w nałóg opilstwa". U kazał następnie jakie to skutki za sobą pociągnęło. Odbiło się na życiu rodziny, a naw et doprow adziło do jej k ryzy
su. Przyczyną był przedłużony pobyt m ałżonki w dzień p o k u tn y w kościele. W tedy „mąż przyszedł po nią, prze
klinał ją całą drogę, bił ją i kazał jej biec obok w o zu ". Skoń
czyło się to w szystko tragicznie. „Bóg usunął go jednak w połowie jego dni. Na jego życzenie odwiedziłem go krótko po spożyciu Wieczerzy świętej, po której jednak znowu pro
wadził niecne życie, zachorował i popadł w delirium".
Podał jeszcze d ru g i przy k ład . Był on m ianow icie
„na pogrzebie człowieka, który prócz innych grzechów miał na sum ieniu i grzech niepojednania". U m arł m ianow icie n ie p o g o d z o n y z sw oim bratem . C harak tery sty czn e p rz y tym było jego w ystąpienie na pogrzebie. Stw ier
dził m ianow icie, że życzyłby sobie, abyśm y zm arłego
„znaleźli kiedyś w królestwie niebieskim. A le o ile ja znam Boga i jego słowo, to mniemam, że ten człowiek będzie na wieki potępiony." Takie stanow isko św iadczy d o w o d nie o w adze jaką M uthm ann przy w iązy w ał do m iło
ści do drugiego człow ieka, do p rzy k ład n eg o u k ła d a nia stosunków m iędzyludzkich, skoro n a w e t w obli
czu śm ierci w ykazyw ał nieubłagalność.
C harakterystyczne dla niektórych duchow nych z C ieszyna była rezygnacja z niektórych form o d d z ia ływ ania n a w iernych. Inform acja n a ten tem at z n ala
zła się w zeznaniach p rz e d Kom isją Inkw izycyjną Jo
h anna C hristiana H entschela w d n iu 22 lipca 1723 r.
N a p ytanie , czy p ra w d ą jest, że w sp om niany Stein
m etz tylko do czasu konsekracji słuchał spow iedzi,
p a d ła odpow iedź, że „na początku on w szystkie swoje obowiązki m inisterialne w ykonywał, nawet administrował świętą komunią dla Polaków, ale teraz w szystko odrzuca, też spowiedzi nie słucha" a w zam ian za to „wprowadził kilkanaście dni p o kutnych". W innym m iejscu ten p a stor w yjaśnia swoje stanow isko, że nie m oże znieść zakłam ania jakie w ystępuje w śró d lu d zi i p rz y stę p u jąc do sp o w ie d zi, przyrzekają popraw ę, a ciągle z tych sam ych grzechów się spow iadają.
N ie rezygnow ali n ato m ia st z tych d ró g jakie d o starczał u rz ą d nauczycielski Kościoła - z w y g łasza
nych k azań i katechizacji. W prow adzili jeszcze zw y czaj p o w ta rz a n ia treści tych n a u k na spotkaniach or
ganizow anych po n abożeństw ie w zakrystii .One to u zn an e zo stały za pietystyczne konw entykle i w ja
kiejś m ierze nim i w rzeczyw istości były.
Przejdźm y z kolei do tych kwestii, które pietyści sta
w iali na jednym z czołow ych miejsc w śród w ym agań staw ianych w iernym . C hodzi o stosunek do śm iechu i tańca. W 14 p y tan iu postaw ionym H entschelow i pro szono o odpow iedź : „czy prawdą jest, że Steinm etz, Sas- sadius i M uthm ann wyraźnie nauczają, że taniec i śmiech są grzechem." Była ona krótka: tak. Inkw izytor zag ad nienie to postanow ił p o g łę b ić : „Czy prawdą jest, że przy weselach tańce zabronione są?" W odpow iedzi H entschel stw ierdził, że od Steinm etza o tym nie słyszał, ale o Sassadiusie i M uthm annie m ów iono, że nie czynili oni różnicy, czy tańce m ają miejsce p rz y ślubach, a więc na w eselach. Swego rodzaju podsum ow aniem tej g rupy p y tań była prośba od odpow iedź, czy żakaz tańczenia jest jedną z głów nych cech czy też zasad pietyzm u?
H entschel dał odpow iedź tw ierdzącą.
Praw ie identyczne zeznanie złożył p rz e d Komisją Inkw izycyjną p a sto r G o ttfry d Schm idt. P o tw ierd ził on, że Steinm etz , S assadius i M u th m an n publicznie o tańcach nauczali, że są grzechem . R ów nocześnie p o w iedział, że nie jest poinform ow any, czy zakazyw ali oni tańca n a w eselach. Sam tego nie czynił.
W swojej o d p o w ied zi n a zeznania sw oich p rzeciw ników A. Steinm etz, J. M u th m a n n i S.L. S assadius p o w iązali pew ien u p a d e k obyczajów (uw odzenie m ło d y c h d z ie w c z ą t, n ie rz ą d , c u d z o łó s tw o ) z ro z p o w szech n ien iem się tańców . Stali n a sta n o w isk u , że tańce dłu g o w noc trw ające są szkodliw e. Stąd w arto doradzać, b y ich unikać. P rzytaczali p rzy ty m arg u m en ty przem aw iające za ich stanow iskiem . P ow oły
w ali się p rz y tym na opinie niektórych ko n se rw aty w nych pastorów . I tak n a d w o rn y kaznodzieja saksoń
ski M artin Geiro przeciw ko tańcom w y stąp ił „jak też przeciw tym do późnych godzin nocnych bardzo zapalczy
wie pisze.” Z auw ażali rów nocześnie , że „Poganin na
sze tańce uważa za bluźniercze". D odaw ali też, że. „kto wdowę zobaczy ona pragnie, aby z nią honor łamać, a dia
beł jest pierw szym m istrzem od spraw tańca". Zam ykali te n fra g m e n t sw oich ro z w a ż a ń stw ie rd z e n ie m , że
„prawdziwy chrześcijanin nie może i nie wolno m u tań
czyć przede w szystkim w godzinach w ieczornych.”
D la u z a sa d n ien ia sw ojego stanow iska w kw estii tańców pow oływ ali się też n a stanow isko Ojców Ko
ścioła. I tak C hryzostom nie w ah ał się określić „tańce jako diabelskie", a z kolei św. A u g u sty n m iał napisać.
że „lepiej jest cały sabath grzebać jak tańczyć". Zbliżone opinie o tańcach m iał d r M arcin Luter. „Sam człowiek m usi dojść do tego, że taniec w wielu wypadkach do grze
chu , a niejednokrotnie do grzechu ciężkiego prowadzi."
„Chrześcijanie pow inni swoją radość w Panu szukać, dla
tego ja dobrze życzyć mogę, żeby się uciekało od tańca”.
Przytaczali też opinie lu d z i żyjących w spółcześnie.
C harakterystyczne zw łaszcza było zdanie superinten- denta z D rezna : „To jest w istocie rzeczą potworną w świecie z gośćmi pić, śmiać się, skakać, tańczyć, komedie i inne takie rzeczy uprawiać...”
Sięgali też do o pracow ań historycznych. Czeski ba
dacz H ageio m iał stw ierdzić, że jeden proboszcz m iał um rzeć w czasie tańców i n a polecenie b isk u p a p ra skiego został p o chow any n a rozstajnych drogach.
C harakterystyczne było odw ołanie się do zdania biskupów w rocław skich. I tak bp A ndrzej Jerin m iał klątw ą grozić „za wybujałe rzeczy jak taniec, ponieważ one żadnej korzyści nie przynoszą a tylko do wybujałości prowadzą". W innej opinii za lekkom yślność uznane zostały tańce „przy zaręczynach, weselach, chrztach, kier
maszach i w szystkich innych podobnych publicznych spo
tkaniach."
W reszcie p r z y ta c z a n e są z a rz ą d z e n ia U rz ę d u Zw ierzchniego z końca XVI w ieku, które zabraniały tańców.
W innym w końcu m iejscu charakteryzują w łasne stanow isko. Tańców nie uznają oni za grzech, ale oko
liczność, która m oże do niego doprow adzić.
Spróbujm y posum ow ać nasze spostrzeżenia .Pie- tyści p o p rze z swoje n a u k i i katechizacje lansow ali określony m odel człow ieka. Do tego celu w ykorzysty
wali, po tęp ian e jako pom ysł Franckego, spotkania w zakrystii, p rzeznaczone n a po w tarzan ie m yśli zaw ar
tych w kazaniach i katechizacji. Żyjąc zaś w okresie ro z p rę ż e n ia obyczajow ego sta ra li się w y stę p o w a ć przeciw ko tańcom a także innym rozryw kom , które do tego sta n u m ogły doprow adzić.
K rystyn M a tw ijo w s k i N o ta o literatu rze i źródłach.
O pietystach na ziem iach śląskich pisali: J.A. Gie
rowski, Pietyzm na ziem iach polskich(do połow y XVIII w.) „Sobótka" 1972 z,2 s.237-261; J. N arzyński, Ruch pie- tystyczny XVII i XVIII w. w świetle religijnych i dogm a
tycznych założeń kalw inizm u, Roczn. Teol. 1964 n r 11;
K. M atw ijowski, Z działalności pietystów w księstwie cieszyńskim , „Sobótka "1962 z.2 s .165-189; tenże, Z dziejów piety zm u na Śląsku ( O ddziaływ anie ośrodka hallskiego na śląskich protestantów ) „Sobótka" 1982 z .3 /4 s.541-550; tenże ,Badania n ad dziejam i pietyzm u na Śląsku, AUWr nr. 1501, H istoria CIX, Wrocław 1993, s.45-55. Z badaczy niem ieckich najszerzej o pietystach w Cieszynie pisał: H .Patzelt, Der Pietism us im Tesch
ner Schlesien(1709-1730) G ottingen 1969.
Z w y d aw n ictw źródłow ych sięgnąłem do :Ks. O.
M ich ejd a, P am iętnik pierw szego pastora, „K alendarz Ew angelicki" 1932, s.112-125; a z przekazów rękopi
śm iennych ; AP w w Jeleniej Górze, Zesp. Mag. Gre
ifen. N o 1142- Inquisitions Acta den Pietism us.
Dff Zbigniew Pasek o Konferencji
Dokończenie ze str. 4
ideową stroną tej wystawy - pomysłem, który by porządko
wał prezentowane eksponaty, coś co uczyni ją żywą, przycią
gającą ludzi. Pokazać i oddać ducha protestantyzmu, który jest kulturą słowa a nie obrazu - jest dość trudnym przedsię
wzięciem. Jeśli Kościoły i wspólnoty protestanckie, do któ
rych zwrócimy się po pomoc odpowiedzą pozytywnie, to mamy nadzieję na udaną wystawę. Będzie nas wspierał swym doświadczeniem, na co bardzo liczymy, prof. JHarasimowicz.
Szukamy pomysłów i eksponatów. To także kwestia po
puszczenia wodzy marzeniom, ale dzisiaj może uda się nam te marzenia zrealizować. Jeden z pomysłów to występy chó
rów parafialnych w czasie ekspozycji. Drugi to występy ka
znodziejów z ambony - wygłaszanie kazań (choćby z „Dam- brówki") w centrum przestrzeni ekspozycyjnej. Wystawa ma wciągnąć w ten świat zwiedzającego - to jest możliwe.
Proponuje konkretne rozwiązania
Konferenq'e będą organizowane corocznie, jeśli będzie ta
kie zapotrzebowanie środowiska. Marzymy, by konferenq'a była wymianą doświadczeń badaczy protestantyzmunie tyl
ko tu lokalnie, ale w Polsce. Istnieje pilna potrzeba wymiany informacji o tym, co się dzieje w pracach badawczych nad protestantyzmem i formuła konferencji powinna takie zapo
trzebowanie wypełnić. Naukowcy czasami w swoich bada
niach są odosobnieni. Nie ma w Polsce, poza czysto teolo
gicznymi, miejsc wymiany myśli protestantologicznej.
Podstawą koordynaqi działań jest m.in. stworzenie inter
netowej listy adresowej - to jest zamiarem naszego Oddziału TBR - która zgrupuje nazwiska, jak szacuję, przynajmniej stu osób, które w Polsce zajmują się protestantyzmem. Wszyscy d ludzie powinni się informować o pomysłach i zamierze
niach, aby wszyscy zainteresowani mogli służyć pomocą bądź wziąć w nich udział za przyzwoleniem pomysłodawcy. Tyl
ko instytucja taka jak Polskie Towarzystwo Badań Reforma
cji jest w stanie tak zorganizować żyde naukowe by „doświe- Üanie" tematyki z różnych stron było możliwe. Jedna dyscy
plina naukowa jest często zagrożona jałowośdą dodekań.
Tego chcemy się wystrzec.
Dostrzega tnidności .
Chdelibyśmy opublikować wszystkie teksty. Niestety, nie
którzy nam ich nie dostarczają, a szkoda. Są one przecież tak wartośdowe.
Dziękuje
Chdałbym przy okazji podziękować Radzie Parafialnej Kośdoła Ewangelicko - Augsburskiego w Krakowie i ks. Ro
manowi Mrklerowi oraz Instytutowi Religioznawstwa Uni- wesytety Jagiellońskiego i jego dyrektorowi prof, dr hab. Ja
nowi Drabinie za zaufanie i wsparde finansowe . Gdyby nie ich pomoc zainiq'owanie tych konferenqi nie było by możli
we. Dziękuję także za wsparcie Fundacji Badań Mniejszośd Religijnych „Atena" i Oddziałowi Krakowskiemu Polskiego Towarzystwa Ewangelickiego.
Oprać. Bogusław Tondera
Słowo i Myśl 54-55 11
JAN W IK L IFI MIKOŁAJ Z DREZNA JAKO IDEOWI PMAMMSORZY
SZTUKI PROTESTANCKIEJ
W h is to r ii e s te ty k i e u ro p e jsk ie j e k s p o n u je się p rz e d e w sz y stk im h isto rię b izan ty ń sk ieg o obrazo- b u rstw a , którego o d d z ia ły w a n ie n a sztu k ę z a ch o d niego chrześcijaństw a było zasadniczo ograniczone.
N ie tru d n o bow iem w ykazać, iż w ażne w y p o w ie d z i z a ch o d n ic h teo lo g ó w p o św ięco n e sztu ce sakralnej średniow iecznej E uropy m ieszczą się głów nie w ra m ach ideologii zaw artej w L ib ń Carolini, traktacie nie
zależnym od bizantyńskiej refleksji estetycznej.1 W tym nurcie lokują się decyzje s y n o d u w A rras,2 w y p o w ied zi H o n o riu sza z A u tu n ,3 n iek tó re p o g ląd y św.
B ernarda z C laivaux,4 H uguccia i Sicardusa.5 Problem o b razoburstw a środkow oeuropejskiego, pojaw iające
go się od p o ło w y lat 80-ych XIV i trw ającego do k o ń ca I połow y XV w ieku, pozostaje ciągle zagadnieniem do k try n aln e nie opracow anym , co u tru d n ia w ytycze
nie m iejsca, jakie w h isto rii estety k i zajm uje teologia o b raz u u p ra w ia n a w p rz e d -h u sy c k ic h i h u sy ck ich C zechach. M im o, iż m ate ria ły ź ró d ło w e do tego p ro b lem u z o stały p o raz p ie rw sz y o p u b lik o w an e w la tach 60-tych XIX stu le c ia ,6 pom ijają go p o d ręc z n ik i do h isto rii e ste ty k i7 oraz h isto rii d o k try n a rty sty c z n y ch .8 P ro b lem u tego nie u w z g lę d n ił ró w n ież Ser
giusz M ichalski, a u to r k siążk i pośw ięconej id eo w y m p rzesłan k o m sztuki p ro testanckiej.9 W pojaw iających się w ciągu ostatn ich d w u d z ie stu lat op raco w an iach czeskich do m in u ją ujęcia h isto ry czn e, w któ ry ch a u to rz y nie k o n c e n tru ją się n a a sp e k ta c h d o k try n a l
nych, lecz na rekonstrukcji w y d a rz eń historycznych.10 W arto już n a w stę p ie zau w ażyć, że ta refleksja teo lo g iczn a z a w ie ra w iele in te re su ją c y c h w ą tk ó w id e ow ych, n ie rz a d k o po raz p ierw sz y w łączo n y ch do p ro b lem aty k i obrazo b u rczej. D ostrzegam dw ie isto t
ne p rz y c z y n y , z p o w o d u k tó ry c h o b ra z o b u rs tw o środ k o w o eu ro p ejsk ie jaw i się jako w a ż n y obszar b a dawczy. Po p ierw sze, ciągle brakuje pogłębionej an a
liz y z w ią zk ó w p o m ię d z y z a n eg o w a n ie m kultow ej funkcji obrazów w E uropie Środkow ej a sz tu k ą tych terenów , to znaczy w yjątkow ą ek sp an sy w n ą sztu k ą
"Pięknych M a d o n n ".11 Po d ru g ie , m im o niezw y k le krytycznych w ypow iedzi M arcina L utra o obrazobur- stw ie h u sy tó w - w ygłaszan y ch zw łaszcza w e w cze
snym okresie jego d ziałaln o ści p isarsk iej12 - nie tr u d no jest dostrzec zw iązki d o k try n a ln e m ię d z y w cze
snym p ro te sta n ty zm e m a śro d k o w o eu ro p ejsk im iko- noklazm em .
M yśl europejską d w u n asteg o i trzynastego stu le
cia - pom ijając zasadniczo nie zaakceptow aną estety
kę cystersów - cechuje p ew n a zgodność w poglądach na funkcję dzieła sztuki sakralnej. H uguccio - kanoni- sta działający w II połow ie XII w ieku - n apisał, że ko
ścioły były dekorow ane m alow idłam i, rzeźbam i i ob
raz a m i z d w ó ch p o w odów , m ianow icie p o to, aby ozdobić św iątynię, oraz po to, aby p rzekazyw ać tre ści laikom . O w a biblia pauperum m a p rzy p o m in ać o przeszłości, m ówić o teraźniejszości i sugerow ać p rz y szłość: przeszłość jako historyczne w y d arzen ia i p o staci, w spółczesność jako cnoty i w ystępki, przyszłość jako karę oraz n ag ro d ę.13 Ta pom ijana przez h isto ry ków estetyki w yp o w ied ź o d p o w ia d a całkow icie p o glądom Sicardusa z C rem ony (zm .1215).14
Problem o b raz o b u rstw a w C zechach - toczący się n a jp ie rw n a p łaszczy źn ie ideow ej, a później b ęd ący p rze d m io te m zdecydow anej konfrontacji, k tó ra d o p ro w a d z iła do bezw zg lęd n eg o n iszczenia d zieł s z tu ki - łączy b a rd z o silnie z ów czesną sz tu k ą p o stać p r a skiego a rc y b isk u p a Jan z Jenstejnu, w ielk ieg o o rę d o w n ik a k u ltu m a ry jn e g o , k tó re g o d w ó r b is k u p i o d g ry w a ł w y b itn ą rolę p o d koniec XIV w ie k u w w życiu a rty sty c z n y m tego m ia sta .15 Jenśtejn łączył w sobie elem en ty m yśli w czesn o -h u m an isty czn ej z k o ścielnym trad y cjo n alizm em i b ył g o d n y m u w a g i teo lo g iem o raz p o e tą .16 W arto m o że p o d k re ślić , iż w św ietle z a ch o w an y ch ź ró d e ł u w id a c zn ia ją się jego bliskie k o n tak ty z w ielom a w y b itn y m i k ra k o w ia n a m i.17 A rcybiskup w p ro w a d z ił w 1386 ro k u w praskiej d iecezji św ię to N a w ie d z e n ia M arii, k tó re z o sta ło u z n a n e w całym Kościele d o p iero w 1392 ro k u .18 Z jego p ism w ynika rów nież, iż u w a ż a ł on M arię - okre
ślając ją m ianem corredemptorix - za w sp ó łu c z e stn i
czącą w C h ry stu so w y m dziele O d k u p ie n ia . Jenśtejn n a z y w a ł także M atkę Boską pośredniczką całej łaski, M atką Kościoła i w szy stk ich żyjących. U w z g lę d n ia jąc jego liczne fundacje, Jarom il H o m o lk a p ró b o w a ł w ykazać w p ły w jego filozofii i teologii na sztu k ę ów czesnej P ragi. Z d an iem czeskiego b ad acza, tw ó rcz o ścią p isa rsk ą i d ziałaln o ścią fund acy jn ą arcy b isk u p a m o żn a w y tłu m aczy ć nie tylko w y ra ź n e ak cen to w a
nie ro li M arii w p lasty c e i m ala rstw ie tw o rz o n y m około ro k u 1400, ale ró w n ież o d m ienności ik o n o g ra ficzne „Pięknych M a d o n n " - w tym zw łaszcza rzeźb zaliczanych do g ru p y krum łow skiej - i P iet p o w s ta łych w okresie tak zw anej klasycznej fazy sty lu p ię k nego. W ty m okresie d ało b y się b ow iem w y o d ręb n ić d w a sposo b y trzy m an ia p rze z M atkę Boską D zieciąt
ka Jezus, m ianow icie pierw szy, u o sa b ia n y p rze z to ru ń sk ą M a d o n n ę i z g ru p o w a n e w o k ó ł niej figury, oraz d ru g i, łączony z M arią z K rum łow a. W p ie rw szym p rz y p a d k u jest to m otyw M atki, podającej Dzie
ciątk u Jezus jabłko, a w d ru g im M atka Boska p o d trzy m u je obiem a rękam i Jezusa, u n o szącego jabłko i obserw ującego w id z a . Z d an iem H om olki, sy m boli