• Nie Znaleziono Wyników

i3 y toni się broni

W dokumencie Śląsk, 2012, R. 18, nr 3 (Stron 53-56)

Grudzień 2011 roku. Jeszcze nie ucichły echa uroczystości związanych z ju­

bileuszem stulecia Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu, a Śląsk obiega plot­

ka wieszcząca kres istnienia muzeum.

P

ojawiają się pierwsze artykuły, wypo­

wiedzi w prasie, w jednej f z nich członek Zarządu Województwa Śląskie­

go dr Jerzy Gorzelik wyjaśnia, że chodzi o połączenie obu muzeów, zaś dyrektor Muzeum Śląskiego Leszek Jodlińsld do­

daje, iż podstawą takich decyzji pozosta­

je kwestia ekonomiczna. Internet wrze od komentarzy. Pod informacją na stro­

nie „Dziennika Zachodniego” pojawiają się wpisy zdenerwowanych internautów.

Tylko patrzeć, jak ktoś podejmie decyzję, żeby Bytom zaorać. Tam ju ż nic za chwi­

lę nie będzie. Popatrzcie na te piękne ka­

mienice w centrum, na plan miasta, na historię. Muzeum w Bytomiu jest waż­

ną placówką życia kulturalnego. Chyba że chodzi o najłatwiejszą formę przejęcia zbiorów przez Muzeum Śląskie. Nie niszczmy naszej historii, za chwilę to bę­

dzie jedyna rzecz, jaka po nas zosta­

nie - krzyczy użytkownik Bart. Nie moż­

na promować Katowic kosztem innych śląskich miast: Śląsk to nie tylko Katowi­

ce! Muszę jechać do Katowic, żeby brać udział w życiu kulturalnym? Pomysł idio­

tyczny i nieodpowiedzialny! - denerwu­

je się internauta Leopold, a Lolek dodaje: To, że w Katowicach powstaje podziemny bunkier, który będzie pełnił ro­

lę muzeum, nie je s t jakimkolwiek powo­

dem do ingerencji w Muzeum Górnoślą­

skie w Bytomiu, bo, po pierwsze, każde muzeum je st inne i traktowanie ich jako

konkurencję wobec siebie je s t chore, a po drugie, dlaczego zamykać bytomską placówkę - bo katowickie będzie większe?

A co jeśli kiedyś, ktoś zapragnie wybudo­

wać muzeum większe od budowanego ślą­

skiego — to z kolei będzie powód do za­

mknięcia katowickiej placówki? Tutaj nie je st problemem konkurencyjność tych placówek, tylko to, że ktoś pragnie zreali­

zować swoje ambicje, budując tak dużą placówkę muzealną w Katowicach, ale nie ma pojęcia, że nie będzie miał czego tam wystawiać, gdyż zbiory obecnego Muzeum Śląskiego są mikroskopijne... Muzeum Górnośląskie w Bytomiu musi nada! ist­

nieć! A władze w Urzędzie Marszałkow­

skim muszą pomóc w większym stopniu niż teraz...

Nietrudno zauważyć, ile emocji jest w tych wypowiedziach.

Skąd to zamieszanie? Kto wpadł na ta­

ki pomysł i dlaczego? Czy decyzje już za­

padły? Zwracam się do biura prasowego Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego, czyli miejsca, które jak sądzę, powinno mi dać odpowiedzi na te pytania.

Otrzymuję mail z informacją: „koncepcja połączenia Muzeum Śląskiego i Górnoślą­

skiego jest rozważana. W tym celu Zarząd Województwa zlecił wykonanie dwóch niezależnych ekspertyz. Zostały one przy­

gotowane przez prof. dr hab. Dorotę Fol- gę-Januszewską oraz dr hab. Irmę Kozinę”, a ich oceny są zbieżne.

„Wyrażam opinię, iż koncepcja utworze­

nia instytucji muzealnej pn. „Muzeum Śląskie” jest zarówno z punktu widzenia historycznego, merytorycznego, jak eko­

nomicznego - projektem przyszłościo­

wym, pozwalającym na zwiększenie efek­

tywności społecznej działalności muzeów, poprawę sytuacji finansowej obu instytu­

cji, zwiększenie możliwości ich działania w zakresie organizacji wystaw stałych i czasowych, działań edukacyjnych, wyda­

rzeń kulturalnych, a także, co bardzo waż­

ne, w zakresie opieki nad zbiorami” - pi­

sze Dorota Folga-Januszewska. Natomiast Irina Kozina argumentuje: „Trudno bo­

wiem pogodzić się z sytuacją, w której ten sam samorząd finansować by miał działa­

nia konkurujących ze sobą jednostek!

Wydaje się, że bardziej uzasadnione było­

by takie rozwiązanie organizacyjne, któ­

re powołałoby do istnienia jeden silny or­

ganizm, konkurencyjny w stosunku do innych jednostek muzealnych w kraju”.

Z oświadczenia biura prasowego dowia­

duję się, że „zasadnie jest, aby łączyć pla­

cówki zbieżne programowo, które są fi­

nansowane z tego samego budżetu. Gdyby jednak doszło do połączenia, nie oznacza to, że z mapy Bytomia zniknie ta instytu­

cja kultury. Może ona zostać przekształ­

cona w oddział Muzeum Śląskiego, a jej oferta zostanie sprofilowana. W natural­

ny sposób przyszły bytomski oddział Muzeum Śląskiego mógłby specjalizować się w historii naturalnej oraz przyrodzie województwa śląskiego. Obecnie atutem placówki są największe i najciekawsze zbioiy oraz eksperci. Można też wykorzy­

stać potencjał placówki do organizacji eks­

pozycji oraz wydarzeń związanych z Kre­

sami W schodnimi oraz migracjam i, głównie po zakończeniu II wojny świato­

wej. W Bytomiu działa największe środo­

wisko Kresowiaków. Do katowickiej sie­

dziby Muzeum Śląskiego mogłaby być przeniesiona np. kolekcja współczesnej sztuki polskiej od 1945 roku i wtedy zwiedzający w jednym miejscu będą m ogli oglądać połączone zbiory od XVIII wieku. W tej dotychczasowej for­

mule oba muzea stanowiły dla siebie niezamierzoną konkurencję. Palmę pierw­

szeństwa z tytułu lokalizacji dzierży ka­

towicka instytucja. Dla wielu miłośników sztuki polskiej niedogodne jest prze­

mieszczanie się z jednej do drugiej placów­

ki, aby zobaczyć pełny przekrój sztuki pol­

skiej. Procedura łączenia muzeów powinna zbiegać się z datą rozpoczęcia działalno­

ści przez nowe M uzeum Śląskie”. Auto­

rzy oświadczenia przypominają również, że zakończenie inwestycji planowane jest na 2013 rok, zaś ustawa o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej nie narzuca, w wypadku łączenia placó­

wek, obowiązku konsultacji społecznych.

Niemniej jednak nic zakazuje Zarządowi Województwa takiego działania. Podkre­

ślają także, iż na etapie wstępnej analizy wszelkie decyzje w tym kierunku byłyby przedwczesne, kończąc słowami: „po- nieważ Muzeum Śląskie jest współprowa- dzone przez W ojewództwo Śląskie ■ i Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa 0 ^ 2 Narodowego, niezbędna będzie opinia M | Ministra Kultury. Zarząd Województwa ( j U

może wystąpić o jej uzyskanie na później­

szym etapie przygotowań do zmian”.

U

mawiam się na rozmowę z dyrekto­

rem Muzeum Górnośląskiego w By­

tomiu dr. Dominikiem Abłamowiczem, początkowo jest dość powściągliwy. - Nie chcę polemizować z dr. Jerzym Gorzeli- kiem i newsami prasowymi. Nie mam żad­

nych bliższych informacji. Nie mogę ko­

mentować czegoś na podstawie tego, co ukazało się w mediach. Wszelkie argu­

menty przeciwko połączeniu muzeów będę mógł przedstawić dopiero, gdy bę­

dę miał szerszy aspekt, większą wiedzę w tym temacie. Bo teraz nie wiem, z czym polemizować. Poza tym nie chciałbym rozmawiać z moimi zwierzchnikami za pośrednictwem mediów. Ale z entuzja­

zmem nie podchodzę do takiego pomysłu i jest to bardzo delikatne określenie.

D yrektor Abłamowicz twierdzi, że pod koniec stycznia zwrócił się listownie do dr. Jerzego Gorzelika z prośbą o spo­

tkanie, jednak do niego nie doszło. Miał nadzieję na dyskusję w gronie specjali­

stów, której tematem winny być ewentu­

alne kierunki przeobrażeń i potrzeby Mu­

zeum Górnośląskiego. Pytam zatem, jak odbiera opinie ekspertów. - W eksperty­

zie prof. Folgi-Januszewskiej są argumen­

ty, z którymi się zgadzam. Dotyczą one wieloletniego niedoinwestowania Mu­

zeum Górnośląskiego w Bytomiu. 1,5 mi­

liona zbiorów, 4 budynki, 65 pracowni­

ków, to 4,3 min zł. Podczas, gdy Muzeum Śląskie w Katowicach to: 1 budynek (oczywiście, że jest jeszcze magazyn w Jaworznie i kwestie związane z inwe­

stycjami), 75-80 tys. zbiorów, około po­

łowa to zbiory Działu A rcheologii, 110-115 pracowników i ... 8 min zl. Do­

daje jednak, że przy tak dużych zbiorach potrzeby konserwatorskie i magazynowe to wydatki niebagatelne - bez porówna­

nia większe niż w katowickiej placówce.

Pytam o ideę łączenia muzeów o podob­

nych profilach. Dyrektor Abłamowicz podaje przykład Krakowa, w którym funkcjonuje 20 kategorii muzeów. W sa­

mym Krakowie jest 87 muzeów wraz z od­

działami. We Wrocławiu wraz z oddzia­

łami je st 25 placów ek m uzealnych, w Łodzi 27, Poznaniu 13, Warszawie 65, Berlinie 48, Paryżu 131, Praga posiada ok. 20 muzeów i około 10 galerii. - Spe­

cyfika Śląska jest nieco inna, gdyż funk­

cjonujemy w ramach GOP, a to jest bli­

sko 30 miast-gmin, powiązanych ze sobą rozmaitymi więzami - zauważa dyrektor Muzeum Górnośląskiego. Jednak nie ist­

nieją żadne moduły, określające odle­

głość pomiędzy dwoma muzeami. Nie bez znaczenia pozostaje trudna sytuacja By­

tomia (bezrobocie, szkody górnicze czy problem perspektyw ok. 170 tys. miesz­

kańców).

Według niego problem leży w tym, że nie istnieją żadne plany rozwoju muzealnictwa na Górnym Śląsku. Parę lat temu ukazał się raport (pióra prof. Folgi-Januszewskiej, do- stępny na stronie Narodowego Instytutu Dziedzictwa w Warszawie oraz na stronie NIK raport o stanie muzeów), z którego wy­

nikało, że tak naprawdę nie wiadomo, ile w ogóle jest muzeów w Polsce!

twierdzi - nie jest to kryterium najważniej­

sze, racjonalizacja kosztów funkcjonowa­

nia placówek.

- Kwestia dotycząca przyszłości Mu­

zeum Górnośląskiego jest nieco przekła­

mywana w mediach, gdyż pojawia się te­

za o jego likwidacji. Natomiast chodzi 0 sprofilowanie placówki bytomskiej, że­

by mogła być komplementarna albo, po prostu, inna od muzeów funkcjonują­

cych na terenie województwa śląskie­

go - stwierdza dyrektor Jodliński. - Zga­

dzam się z ekspertyzami, że zarówno tzw. profil archeologiczny, jak i przyrod­

niczy są bardzo ważne dla Górnego Ślą­

ska i nie ma absolutnie powodu, żeby tak duże i ważne dokonania placówki w tej dziedzinie, a także potężne zbiory miały być niewykorzystywane. Kolejnym ele­

mentem tego nowego profilu ma być pokazanie środowiska Kresowian. Dyrek­

tor Jodliński widzi zasadnym utworzenie muzeum migracji. Według niego, do tej pory na Górnym Śląsku nie było takiego miejsca, w którym o tej historii by się mówiło.

- Trzeba także zastanowić się, jak wy­

korzystać kolekcję sztuki współcze­

snej - zauważa dyrektor katowickiej placówki. - Twórca kolekcji, Marek Me- schnik, wielokrotnie podnosił kwestię jej niewykorzystania lub wykorzystywania w niewłaściwy sposób. A przecież jest jed­

ną z najważniejszych kolekcji sztuki współczesnej w Polsce. Wiem, że koncep­

cja zaprezentowania jej w nowej siedzi­

bie Muzeum Śląskiego jest perspektywą, która autorowi się podoba. Ale jest też szansą, aby trafiła do szerokiego grona od­

biorców sztuki. Dzisiaj ta ekspozycja nie jest prezentowana i uważam, że jej prze­

niesienie będzie z korzyścią dla tych cen­

nych zbiorów - konstatuje dyrektor Jodliń­

ski. Dodaje również, że w połączeniu obu placówek widzi szansę na uporządkowa­

nie stanu prawnego dawnych zbiorów Mu­

zeum Śląskiego.

- Muzeum Śląskie, które reprezentuję, może i chce być uczestnikiem takiego pro­

cesu, natomiast musi on być przeprowa­

dzony z całą starannością, żeby przyniósł efekty, o j akich mówimy - znalezienie naj - lepszego możliwego kształtu programowe­

go dla muzeum, które będzie dalej w By­

tomiu.

Dyrektor Jodliński również nawiązuje do kwestii ekonomicznych. Jest dla nie­

go rzeczą oczywistą, że funkcjonowanie oddziału, a nie pełnego podmiotu, który musi mieć odrębną strukturę zarządzania wymaga mniejszych kosztów. - Nie chcę 1 nie widzę powodu, aby polemizować z poglądami dyrektora Muzeum Górnoślą­

skiego - wyznaje dyrektor Jodliński.

- Każdy, kto zajmuje się zarządzaniem muzeum wie, że takie połączenie niesie ze sobą zmniejszenie kosztów utrzymania.

Być może trzeba będzie stworzyć nowe stanowiska, ale chodzi tylko o to, by by­

ły adekwatne do nowej struktury. Nato­

miast pion finansowy czy obsługa kadro­

wa będą skoncentrowane. Na pewno mogą ulec pomniejszeniu koszty związa­

ne ze sferą obsługi muzeum, marketin­

giem, promocją, projektami wydawni­

czymi. Ale podkreślam - wcale nie Dominik Abłamowicz, dyrektor Muzeum Gór­

nośląskiego w Bytomiu.

Dyrektor bytomskiej placówki odnosi się także do kwestii historycznych, dotyczą­

cych zasobów, pochodzących ze zbiorów dawnego Muzeum Śląskiego. - W 1939 ro­

ku, kiedy Niemcy wkroczyli do Katowic, zbiory tamtejszego muzeum trafiły do By­

tomia. W połowie lat 80. ubiegłego wie­

ku, kiedy tworzyło się Muzeum Śląskie w Katowicach, bytomska placówka prze­

kazała zbiory przedwojennego malarstwa polskiego do Muzeum Śląskiego. Obecnie jesteśmy na etapie przygotowywania jesz­

cze pewnych materiałów i przekazania ich do Katowic (jednak zasoby Muzeum Ślą­

skiego mogą zwiększyć się dzięki temu za­

ledwie o ok. 1-2 tys.).

Proszę, by dyrektor Abłamowicz wy­

powiedział się na temat argumentu, do­

tyczącego obniżenia kosztów utrzymania w wyniku połączenia obu muzeów.

Stwierdza, że nie można mówić o ekono­

mizacji łączenia dwóch placówek tej rangi i wielkości. Uważa, że zostaną utworzone kolejne stanowiska, abstrahu­

jąc od tego, że muszą istnieć nowe orga­

ny zarządzające i administracyjne. Nie wierzy, że większość spraw da się zała­

twić przez Internet, zaś obieg dokumen­

tów będzie odbywał się bezpośrednio.

To na pewno zwiększy koszty - choćby o cenę benzyny.

Kończąc dyrektor Muzeum Górnoślą­

skiego jednoznacznie stwierdza, że połą­

czenie muzeów byłoby z pewnością szko­

dą i to dla obu placówek. Reorganizacja jest wtedy zasadna, jeśli przynosi korzy­

ści, ząś nieprzemyślana i niepoparta facho­

wą analizą zmierza w błędnym kierunku.

L

eszek Jodliński, dyrektor Muzeum Śląskiego uważa, że inicjatywa Zarzą­

du Województwa Śląskiego jest racjonal­

na i to z wielu powodów. Po pierwsze, jest porządkowaniem kwestii związanych z funkcjonowaniem placówek o podob­

nych profilach, statucie i strukturze, a tak­

że zbliżonym programie badawczym.

Istotna jest także według niego, choć - ja k

Leszek Jodliński, dyrektor Muzeum Śląskiego w Katowicach.

uważam, że argument ekonomiczny jest dominujący.

Dyrektor Jodliński sądzi, że obawy społeczności bytomskiej wynikają z uświa­

domienia sobie faktu, że miasto nie ma własnego muzeum, twierdzi jednak, że no­

wy profil będzie szansą dla bytomskiej pla­

cówki - można stworzyć takie muzeum, z którym mieszkańcy będą mogli się le­

piej identyfikować i które będzie spełnia­

ło ich oczekiwania.

Na koniec rozmowy dyrektor Jodliński wypowiada się na temat stwierdzenia dy­

rektora muzeum w Bytomiu, że w Krako­

wie duża liczba muzeów nikomu nie przeszkadza. - Ten argument, to czysta de­

magogia. Słyszałem o nim i z chęcią się do niego odniosę. Pokazuje, po prostu, brak zorientowania. W Krakowie funkcjo­

nuje m.in. jedenaście oddziałów M u­

zeum Historycznego Miasta Krakowa.

Ale dzięki temu na czele poszczególnych oddziałów stoją nie dyrektorzy, ale kierow­

nicy, jest więc jedna księgowość, a nie je­

denaście, inne są koszty promocji muzeum czy transferu wiedzy, także tej z zakresu zarządzania.

O

pinie obu dyrektorów znacznie różnią się od siebie. Wiele kwestii pozosta­

je niewyjaśnionych, nawet, tak silnie ak­

centowany, argument ekonomiczny wca­

le nie jest przejrzysty i przekonujący.

Jedno jest pewne - ingerencja w Muzeum Górnośląskie w Bytomiu jest znaczącą zmianą dotyczącą kultury w najbiedniej­

szym mieście Górnego Śląska, zagrożo­

nym licznymi problemami - ekologiczny­

mi, dem ograficznym i (kurcząca się populacja) czy szkodami górniczymi.

Przebywa tu także ok. 10 tys. studentów różnych uczelni. Może więc jednak lokal­

na społeczność powinna się wypowiedzieć w tak istotnej kwestii? O ocenę sytuacji zwracam się do prezesa Towarzystwa Mi­

łośników Bytomia prof. zw. dr. hab. Ja­

na Drabiny. Ten nie ukrywa wielkiego za­

niepokojenia losami bytomskiej placówki.

- Byłem zaskoczony tym pomysłem.

Muzeum Górnośląskie obchodziło niedaw­

no jubileusz stulecia swojego istnienia.

Wydaliśmy książkę z tej okazji, a marsza­

łek województwa śląskiego napisał słowo

wstępne - bardzo życzliwe. Doszło w tym czasie do konkursu na dyrektora Muzeum Górnośląskiego, a dyrektor Muzeum Ślą­

skiego walczył o odzyskanie zbiorów z Muzeum Górnośląskiego, więc wszyst­

kie te poczynania stanowiły jakby zaprze­

czenie jakimkolwiek planom. Bo jeżeli ktoś chce odzyskać zbiory, to po co miał­

by to robić, skoro mogą być one wchło­

nięte przy połączeniu? - pyta profesor Dra­

bina. - Nie zaglądałem do kontraktu czy umowy, która została sporządzona z dy­

rektorem Abłamowiczem, ale jeśli kogoś się wybiera na dyrektora, to chyba nie po to, aby mu „gospodarstwo” zlikwido­

wać?

Profesorowi od początku nie podoba­

ła się agitacja prasowa na rzecz Muzeum Śląskiego, jakby zapomniano, że na Ślą­

sku istnieje jeszcze druga, równie ważna placówka. Zastanawia się także, dlacze­

go Muzeum Górnośląskie o planach stworzenia z niego oddziału dowiaduje się pokątnie, by nie powiedzieć - pocztą pan­

toflową.

- Ze wszystkich moich działań, które podjąłem jako prezes Towarzystwa Miło­

śników Bytomia, wywnioskowałem, że decyzje zostały już podjęte. Dlatego, tak sądzę, Zarząd Województwa Śląskiego nie chciał rozmawiać z dyrektorem Abła­

mowiczem i nie zaprosił go do dyskusji.

Przykre jest także to, że nikt nie pofaty­

gował się do Bytomia, aby porozmawiać z muzealnikami bytomskimi - stwierdza profesor Drabina. - Obawy muzeum i moje są spowodowane troską o to, co w Bytomiu zostanie. Mówię o takim po­

stępowaniu jako rzeczy nagannej. Bo jeśli planuje się stworzenie z dwóch in­

stytucji jednej, a przez to podniesienie jej rangi, to nie może się to dziać za pleca­

mi, a nawet wbrew woli tej drugiej insty­

tucji. To jest najsłabszy element tego po­

mysłu. Strona przeciwna argumentuje stale, że jest to obrona przed prowincjo- nalizacją tych muzeów. Nie można jed­

nak stw orzyć jed n o stk i w spólnej, w której druga strona będzie tylko przed­

miotem, a nie podmiotem działań. Co wię­

cej, nie przewiduje się wysłuchania dru­

giej strony, a to jest dużym uchybieniem, zaś oświadczenie, że ostateczna decyzja zapadnie w tym roku jest o tyle niepraw­

dziwe, że wszystko świadczy o tym, iż faktycznie już zapadła.

Profesor Jan Drabina zastanawia się, ja­

ka jest geneza tej idei. Według niego zro­

dziła się ona w wyniku budowy nowego Muzeum Śląskiego. Już teraz planuje się, że będzie znajdowała się tam ekspo­

zycja sztuki i malarstwa, ale przecież Mu­

zeum Śląskie nie ma takich eksponatów lub tylu eksponatów, aby nimi tę przestrzeń zapełnić. Dlatego, według profesora, w ekspertyzach pojawia się kwestia prze­

niesienia zbiorów bytomskich do nowej siedziby. Odrzuca również tezę, jakoby po­

przez połączenie muzeów powstanie zna­

cząca placówka, równa prawie muzeum narodowemu... Jest to chybiona teza, gdyż placówka poprzez połączenie, zda­

niem prezesa TMB, nie uzyska żadnego wyższego statusu. Bytomska placówka bu­

dowała swój status przez przeszło 100 lat.

Niech więc i Muzeum Śląskie buduje swą

wielkość swoimi siłami i cierpliwie. Tak ważne instytucje jak muzea tworzy się z dużą dbałością, bez pośpiechu, siłami muzealników, bez ingerencji władz admi­

nistracyjnych i politycznych.

Prezes uważa, że zabiegi łączenia pla­

cówek, aby stworzyć nową, lepszą jakość, zostały już dawno skompromitowane.

Próbowano tego po wojnie, w latach 1950-1990. Przez 40 lat Muzeum Górno­

śląskie było okręgowym i wszystkie pla­

cówki w województwie były jego oddzia­

łami. To się nie spraw dziło. Gdy nastała III Rzeczpospolita, wszystkie szybko oderwały się od Bytomia. Dlate­

go powrót do takiej idei jest bezzasadny.

Prof. Drabina porusza także inną, waż­

ną kwestię - brak szacunku dla Muzeum Górnośląskiego, które ma przeszło sto lat, a teraz próbuje się go zredukować do ran­

gi oddziału. - To jest niebywałe - dener­

wuje się prezes TMB i dodaje: - Muzeum Górnośląskie ma zbiory, których Mu­

zeum Śląskie nie posiada. Najdziwniejsze, że w opiniach ekspertów są one tak wy­

eksponowane - szczególnie zbiory sztu­

ki współczesnej czy galeria malarstwa pol­

skiego. Prezes obawia się, iż zmiany będą polegały na tym, że co cenniejsze zbiory przejdą do Katowic, a w Bytomiu zostaną tylko te, których Katowice nie bę­

dą chciały. Wielkim rozczarowaniem dla prof. Drabiny jest także fakt, że ani opi­

niujący, ani katowiccy decydenci nie za­

dali sobie trudu, aby odwiedzić Muzeum Górnośląskie w Bytomiu. - Nie można pi­

sać opinii, nie przybywając na miej­

sce - twierdzi.

W wypowiedzi prof. Jana Drabiny jest wiele emocji, ale przede wszystkim strach o losy bytomskiej placówki. Wiele osób troszczących się o to miasto uważa, że Ka­

towice czerpią ze swej przewagi, wyko­

rzystując swą metropolitalną rolę. Boją się ponadto, że Bytom będzie nie tylko pozba­

wiony muzeum, ale kto wie, czy wkrót­

ce nie dojdzie do przejęcia innej placów­

ki. Może Opery Śląskiej?

-N ie można dobijać leżącego! - dener­

wuje się prezes, ale przyznaje, że czasa­

mi odczuwa bezradność. Według niego zbyt mało decydentów miejskich i nie wszyscy posłowie wybrani przez byto- m ian sprzeciw iają się tej sytuacji.

Nikt nie chce o tym dyskutować, zaś me­

dia katowickie pokazują wizję tylko jed­

dia katowickie pokazują wizję tylko jed­

W dokumencie Śląsk, 2012, R. 18, nr 3 (Stron 53-56)

Powiązane dokumenty