• Nie Znaleziono Wyników

6 Jaskółeczka goni

W dokumencie Miscellanea z lat 1800-1850 (Stron 119-200)

Ż u raw ie na nowiu, M nie o tw oim zdrow iu Skow roneczek dzwoni:

so Dzyń, dzyń!

7 K ukułeczka kuka Pod zieloną gruszką, A m oje serduszko Tobie, Anko, puka:

35 Puk, puk!

r. 1837, U sk ałyk

T ek st w od p isie G aw . na s. 55— 56. Pdr. w Trioletach..., s. 35— 37. Oba przekazy zgodne. W pdr. P io sen k a zam . Pio sn ka.

120 D A N U T A Z A M Ą C I N S K A

W Y BIER A N IE SIĘ Z N A D U R A L U N A LITW Ę (N a nutę: A n t o n K a s u wiedzie...)

Przy w y jeźd zie z w y g n a n ia dla A n n ety C iołk ow sk iej

1

Szach, m ach, tłom ok składa, Już, tuż na wóz siada, D arm o naprzód leci dusza! Koń w ry ł się, wóz nie rusza, 5 Człek zam ierza, P a n Bóg w łada.

2

Z gór, c h m u r aniołeczki, Z nieb, step, dziw! duszeczki O bskakują dookoła,

Ten tu ciągnie, te n tu woła, 10 Scholki, М агуШ , A nneczki.

3 Skąd, stąd, łzy, gonitw y, Strach, ach, czar m odlitw y, Złoto, przyjaźń, gościnność, Spiała i św ieża pow inność 15 U ralu, W ołynia, Litw y.

4

Rzuć, wróć, co się śpierać, Rok, w skok z nam i zbierać Kłosy, kaliny, kw iatki.

Boga chwalić, kochać dziatki, 20 Z d ru h am i żyć i um ierać!

5

Wiek, człek, z w am i dłużyć Chciał, m iał, w dzięcznie użyć! Rw ie się w k raj rodzinny skakać, Nad grobem m atk i popłakać, 25 Choćby łzą ojczyźnie służyć.

22 sierp n ia 1838 [?], Orenburg

D ata p od tek stem : 1838, opatrzona zn ak iem zapytania, bo dosyć niep raw d op od ob n a. Z O renburga w y je c h a ł Zan w^ r. 1837, a do kraju w ró cił w 1841.

T ek st w od p isie G aw . na s. 29— 30, zgodny z nim odpis Dun., s. 82— 83. W o d p is ie D un. zazn aczon o w a ria n ty z rkp.: T ytuł: W y b i e r a n i e się, na n u tę A n t o n K a s u w i e

-dzio ć, S z y k , p y k , K a s a n ie jd zio ć , dla A n e t y C i o ł k o w s k ie j . O bok w w . 10 n ap isan e

z boku: T a m siostr y, tu kochane; 25 Ł z ą się o jc z y ź n ie w y s ł u ż y ć . T ek st w g G aw . i Dun.

T U L IP A N

Ze step ó w k irgisk ich darow an y P a n i C iekaw ej w stolicy.

„N a dalekiej, odludnej i niechrzczonej roli, W śród kolących badylów , goryczy i soli W yrosłem , rozkw itałem , żyłem i piękniałem

W każdej w iosny pow iew ie przed słońca upałem . 5 Dziś w stolicy śród zim y i nocy jask raw ej

O bum arły się staw ię przed serce Ciekaw ej Św iadczyć m ądrość i m iłość O patrznego Pana, J a k z nędzot gorzkich duszy i serca ciem noty Przez niepogody życia w yw odzi k w ia t cnoty — 10 Godność i piękność w aszą!” — słow a tu lipan a.

P etersb u rg 1838 r.

T ek st w g zgodnych odpisów : G aw ., s. 45, i Dun., s. 75. M ILA

P I O S N K A

K tóż cię nie pojm ie, kto nie odgadnie! Takeś niew inna, prosta i szczera. W oczu i licu zjaw ia się snadnie W szystko, co serce czyste zaw iera.

C h ó r

5 Co nam tak miło, tobie ta k ładnie, Otóż dlatego kocham y cię! 1 Czy zadum ana, czyli wesoła,

Czyli m ilcząca, czy szczebiotliw a, N iezw ykłą lubość w zbudzasz dokoła, 10 A ta k nieśm iała, jako życzliwa.

C h ó r

P ostać i w y raz staw isz anioła, Otóż dlatego kocham y cię! Obecność tw o ja szczęściem nam w ieje, Gdzie się obrócisz, każdy się garnie.

ö

d

122 D A N U T A Z A M Ą C I N S K A

Głos i łzy tw oje rodzą nadzieję, W zrok tw ój i uśm iech koi m ęczarnie.

C h ó r

I sam a nie wiesz, czym się to dzieje, Otóż dlatego kocham y cię.

Z tw ojej istoty, ru c h u i słow a T yle uroczych zjaw isk się rodzi, Nową się m yślą prom ieni głowa, W now e uczucia serce się wwodzi.

C h ó r

Zawsześ ta sam a, a zawsze nowa, Otóż dlatego kocham y cię.

P etersb u rg 1839

T ek st w od p isie G aw ., n a s. 43—44; w o d p isie D un., s. 76—77. O d p isy zgodne. D un. o łó w k o w e dopiski nad tek stem — w a ria n ty z rkp. T P N (w w a ria n ta ch oznacz. . A u tograf strofy o statn iej w ręk op isach B ib l. Ja g iell. (nr 7842, k. 34) na karcie z au tografem w iersza K o b i e t y (w w a ria n ta ch oznacz. A).

T ek st w g G aw .

W arianty: 5 sło w o chór i drugi w e r se t refren u (6, 12, 18, 24) w y k reślo n y w D; 9 N i e z w y k ł ą / N i e b i e s k ą D; 19— 22 w A:

T y le n iezn a n y ch w zru szeń się rodzi Z ży czliw y ch w ejrzeń , u słu g i słow a, N o w ą lu b o ścią serce się zw odzi, N o w ą zagadką b ied zi się głow a. 20 u ro c z y c h /u ro c z n y c h D

K O B IE TY

P I O S N K A

Czyich cudniejsze oczu w ejrzenie? Czyich w dzięczniejszy jagód rum ieniec? Czyich m ilejszy piersi głos, tchnienie?

C hw ałę lu b szczęście skąd w ziął m łodzieniec? C h ó r

5 Śliczne dziewice, w itam y was! Miłe dziewice, kocham y was! Czyich u st szczersze słow a i śm iechy Gotowe dłu nas w w ieczór i ranek? W czyje to ucho żal i pociechy 10 Bezpiecznie składa b ra t i kochanek?

C h ó r

D obre siostrzyce, w itam y was, L ube siostrzyce, szacujem was! Czyje to czoło zacnością płonie,

J a k w iern e słońce w pogodny dzionek? 15 W czyim to ręku, n a czyim łonie

Rząd i cześć dom u nalazł m ałżonek? C h ó r

Szanow ne żony, w itam y was. C notliw e żony, szanujem was. C zyje to serce p ała i świeci, 20 Je d n ak ie z ran n e j do późnej pory,

Bez nagród, dzięków, dla szczęścia dzieci, Tw orzy szlachetne syn y i córy?

C h ó r

K ochane m atki, w itam y was. N ajdroższe m atk i, uczcijm y was! 25 Czyja to dusza św ięta nie trw oży

M nogością tru d n y c h i w alk, i pracy, Na k tó re k raj nasz zwie w yrok boży? To chętn ie znosi, co i rodacy?

C h ó r

P rzezacne Polki, w itam y was, 30 Czcigodne Polki, w ielbim y was.

P raw d op od ob n ie n a p isa n e ró w n o cześn ie z p iosn k ą Mila , opatrzoną datą 1839; p o tw ierd za to sch em a t kom p ozycji jed n ak ow ej w obu w iersza ch i au tograf utw oru (karta f. 4-ki, na niej zap isan a o statn ia strofk a Mili, dalej n um er: „ X X II” i w sk a ­ zów k a: „P iosn k a na n o tę ja k w y ż e j”) w B ib l. Ja g iell., rkps 7842, k. 34 (zbiory po W ła d y sła w ie G órskim ). O dpisy G aw . (s. 52—53), D un. (s. 65—67) i pierw od ru k (w T r io -

letach..., s. 39— 41) przek azu ją in n ą w e r sję u tw oru, p ó źn iejszą i d ostosow an ą do n o ­

w y c h okoliczności, pow rotu do kraju w r. 1841. Z tego okresu pochodzą też chyba „ d o p ełn ien ia ” tek stu g łó w n eg o , za ch o w a n e w odpisach Dun. na s. 329, 330, 352.

T ek st w g autografu.

W w arian tach te k sty (zgodne) G aw ., D un. i pdr. W arianty: T ytuł: K o b i e t y

( P io s n k a )/P o w ita n ie L i t e w e k i R u sa łe k z a p o w r o t e m d o ro d z in n eg o k r a j u 1841 r. w D ru skien ikach ; 3 C z y ic h m i l e j s z y p ie r s i głos, tc h n ie n ie /G ło su c z y j e g o m i l e j s z e p i e ­ n i a ; 4 w z ią ł /m a ; 6, 12, 18, 24, 30 brak w od p isach i w pdr.; 8 G o t o w e dła n as w w i e ­ c z ó r i / W w e s o ł y w i e c z ó r łub sm u tn y ; 10 B e z p ie c z n ie / B e z p ie c z n i e j; 11 D o b re s i o s tr z y - c e/O , lu be siostr y; 14 w i e r n e słońce!słońce c z ys te; 16 n a la z l/zn a la z ł; 21 B e z nagród. d z i ę k ó w / W s z y s t k o p o ś w i ę c a ; 22 sz ła c h e tn e / O j c z y ź n i e ; po w . 24 w odpisach i pdr. strofa:

124 D A N U T A Z A M Ą C I Ń S K A

K to przez sw ą tk liw o ść, czułe pieszczoty, P rzez p o słu szeń stw o ch ętn e z m iło ści O słodzi m atk om dom u kłopoty, O słodzi ojcom trosk i starości.

C h ó r : P o czciw e córki, w ita m y w as.

27 N a k tó r e k r a j nasz z w i e w y r o k b o ży /D o k tó r y c h w e z w a ń z o s ta ł lud boży; 28 znosi!

cie rpi; 29 P r z ez a cn e/C zcig o d n e; 30 P o lk i — w au tografie d op isan e: (Zie m ki) ?

„D od atek ” w g odpisu w zb iorze D un. zam ieszczon o tylk o w p rzyp isach z u w agi na u ła m k o w y ch arak ter tekstu; a u torem jego p raw dopodobnie n ie je s t Zan (zob. w iersz Do A d a m a G ü n th era, w . 48). T ek st w raz z w a ria n ta m i n a w ia so w y m i, ta k sam o za n o to w a n y m i w odpisie.

D O D A T E K

I D un., s. 329—330

(to jak b y od p ow ied ź „ L itew ek ” na p o w ita n ie w ygn ań ca) C zyją to cnotą przyznana w in a ?

K to z od ległego w raca nam św iata? L itw a w n im sw ego p ozn aje syna, L itw in w n im sw eg o uczuw a brata. 5 P rzezacni m ęże, w ita m y w as!

K to to w d zięczn y m i jak ś p ie w w yrazy U czy, co kochać, co jak szan ow ać, Ja k ie ludzkości bożej obrazy P o d ziw ia ć i czcić, i n aślad ow ać? 10 C n otliw i lu d zie, w ita m y w as!

K to żyjąc pośród m yln ego św ia ta U m ie zach ow ać duszę b ez p lam y? W n iep rzyjacielu kto w id z i brata? W k im n aślad ow ać C hrystusa m am y? 15 O p raw ow iern i, w ita m y w as!

Czyj w ie k d ziecin n y szczerej p rostoty D la in n ych stał się ży w y m przykładem ? K to sw o je serce w d ra ża ł do cnoty N a tch n ien iem m atki, o jco w sk im śladem ? 20 Czyj w ie k d ziecin n y szczerej prostoty

Już się d la in n ych sta w a ł przykładem ? P o w o ln e d zieci, w ita m y w as! K to za te w c z e sn e zapały serca, W p raw ości życzeń sw y ch zaufany, 25 Jako zu ch w a lec lu b p rzen iew ierca Z o jczystych ogn isk został w ygn an y?

W yborna m łodzi, w ita m y w as! II Dun., s. 352

•f

C zyja to czułość, jaka m y si i cnota Z jaw ia się śliczn a w kornej postaci? M iłość to d zieci u stóp W szech istoty

M atczyn ym (R odzicy) darom dług w d zięczn o ści płaci... 5 B ło g o sła w io n e m od ły są te.

Z św ię ty c h ż y w io łó w w y k w itła dusza, A n ie lsk i w id o k i słod ycz staw i, B rzm ien ie szczęśliw ej n ad ziei w zrusza, G dy tera źn iejszy w ie k błogosław i...

10 C h w ała bądź B ogu, dank m atko w am . Z pobożnej c h w ili (jutrzni) św ię ty d zień w sch od zi, Z n ieb a w szczep io n a jasn ość — w ie k św ieci, Z cnotą i dobro, i godność rodzi,

C hw ałą ja k szczęściem m atek są dzieci.

15 S z c z ę śliw e m atki, w ita m y w as! (w in szu jem w as)

DO A LBU M

M ódl się, ab y to szczęście, któ re istność tw oja W zbudza w duszy lubiącej i sam a je dzieli, Jak o d a r w oli Bożej żyw ili anieli — J a k chw ałę Jego — Bogarodzica dziew oja!

5 M ódl się, ab y ta boleść, k tó rą istność tw o ja W zbudza w duszy lubiącej, sam a się rozdzieli, S ta ła się niebieskiego zaczątkiem pokoja

K u w y baw ieniu ziomków, krew nych, przyj acieli.

T ekst zgodny z o d p isem G a w a lew icz a (s. 61), w g T rio letó w ..., s. 47.

Z upełnie od m ien n y te k s t przynosi au tograf (rkps B ibl. Jag., 17/56, K o r e s p o n d e n c j a

i a u to g r a fy po W ł a d y s ł a w i e G ó r s k i m ) — w postaci m ałej, n ieb iesk iej przedartej kar­

teczk i. N a praw ej stro n ie w yp isan o: „ E m ilii R ożen na N o w y R ok 1841”, n a lew ej zaś tek st:

M ódl się, aby szczęśliw o ść, którą istn o ść tw o ja W zbudza w d u szy p raw d ziw ej i sam a ją dzieli, B ło g o sła w ie ń stw e m tw eg o życia i pokoja N a c h w a łę B oga — P o lsk i zrząd zili a n ieli; M ódl się, aby ta boleść, którą w o la tw o ja W zbudzi w lu b iącej duszy — jej n ie ro z w e se li — S ta ła się od k u p ien iem ziom ków , p rzy ja cieli O jczystych k rajów R usi, K orony i L itw y . D o tw o ic h i m y sw o je łą czy m y m od litw y.

[DWOJE CICHYCH DRZEW EK SŁUC H A ...]

Dw oje cichych drzew ek słucha Nas głośnych ptaszeczek dwoje, Brzózki, zielona i sucha, W abią nas w gałązki swoje.

126 D A N U T A Z A M Ą C I N S K A Do zielonej lecim obie, Sucha stoi sam a sobie.

Rozlećm y się — bierze skrucha, K ażda n a osobne drzew a. N a zielone — ta, co słucha, A na suche — ta, co śpiew a. W parze tw orzym jed n ą (czary!), A po osobno — dw ie pary.

T ek st w odpisach Dun., s. 335.

K W IA T O ST A N C Z A JU ZŁOTOUSTEGO

B racia i goście mili, Ot, biesiada gotowa,

N iedzielnej, w ieczornej chw ili J u ż gw iazda w eszła nowa, Św ieci w topolek sadzie. Ot zielona Je d lin a Kolej dziw ów poczyna, Zgrom adza je, przym ili, Wznosi się, w ije, kładzie R óżnostronna roślina. Dusza, serce i głow a W ykiw a się i chowa, Szeleści, dźwięczy, kw ili, Błyska, kipi. T reść treści Szuka i z nią się mieści. Oto tu róża now a — U rok całej grom adzie: W onną k rasą zachwyci, K raśn ą w onnością syci, O durzy i posili.

Oto ona m ile w ładzie W szystko stroi,, um ili, B racia i goście m ili.

1841, P etersb u rg

Z d ziw iłb y się J. Przyboś j gd yb y przeczytał, że o „now ej ró ży ” p isał także Zan? T ek st w odpisach Dun., s. 333— 334.

[TAŃCZŻE NO, CHŁOPCZYNO...]

(Cały ten m azurek śp iew a się ak cen tem m azow ieck im .)

Żebrak w a m p iosn k ę p rzyn osi w ofierze;

[ ...1

W eźm ijm y piosn k ę, b ęd zie to grosz w d o w i.

K o n r a d [ W a lle n r o d ] 1

Tańczże no, chłopczyno, a żw aw iej się zw ijaj, A ty, mój Franciszku, ta k t ręk ą w y bijaj. Boże m ój łaskaw y, an i m i się śniło, Co też to się z naszą m łodzieżą zrobiło.

2

G dyby b y ł nieżyw y, ledw o tu p n ie nogą, W przódy się nam yśli, nim brzęk n ie ostrogą. P a trz n a K rakow iaków , to m i m łodzież gracka, G dy stu k n ą podków ką, aż zadrży posadzka.

3

Ucz się od M azura, bez życia L itw inie, J a k się m ożna w tań c u podobać dziew czynie. Gdy żw aw o zakręci, a zaśpiew a pięknie, To choćby nie chciała, a serduszko pęknie.

4

Z am iast krakow iaków dziw ne m ają tańce, W ym yślili sobie jak ieś kontredance. K ręci się na m iejscu, k rzy w i bezustannie, K ilka kroków p rzejdzie i udygnie pannie.

5

S tanie n a paluszkach i głów kę odwróci, Poda ręce dziewce, zlęknie się i rzuci. P otem odpoczyw a po każdej figurze,

Bo się zm ęczył w ojak w opiętym m undurze.

6

A m uzyka jaka? żal się m ocny Boże! M ówią, że uczona, a człek zasnąć może. G rajże nam naszego, niechaj że zobaczą Z dziw ieni Litw ini, co też nasi znaczą.

* 7

Zaczynaj, chłopczyno1, a żw aw iej się zw ijaj, A ty, mój Franciszku, ta k t ręk ą w y bijaj.

128 D A N U T A Z A M Ą C I N S K A

Tak, tak, K rakow iaku, gdy cię dziewczę zoczy, To szczerze pow iadam , dusza jej wyskoczy.

1-go stycznia, 1841 roku

T ek st w od p isie G aw ., s. 156— 157; D un., s. 84— 85. B ez odm ian. M otto sta n o w ią w. 138 i 140 K o n r a d a W allen ro d a .

[...] ś p i e w a się a k c e n te m m a z o w i e c k i m — zap ew n e m a tu Zan na m y śli

w ła śc iw o ś c i d ia lek tu m a zo w ieck ieg o

[GRZMI JU Ż M UZYKA...]

G rzm i ju ż m uzyka i m łodzież wesoła R w ie się do tańca, dziew icę poryw a. K ażdy się ciśnie do m iłego koła, Ju ż brzęk podków ek i ostróg odzywa; 5 N a ciebie, chłopcze, są zw rócone oczy, Tobie przed nam i zaczynać w ypada, K ażdy z nas pójdzie za tobą ochoczy, W ielki ci zaszczyt, lecz tru dność nie lada. T ru d n y jest m azur, b y go tańczyć z chw ałą, 10 I rzadko k tó ry w nim pozyska wieniec.

Trzeba się tańcem p rzejąć duszą całą, Inaczej pew no nie zdziw i m łodzieniec. F ran cuz w kadry lu, pełen etykiety, K ażdem u ru c h u postanow ił praw o; 15 Gdzie stać pow inni m ężczyźni, kobiety,

Ile dać kroków n a lewo, na praw o. , W ięc gdy cię uczył F rancu z rodow ity,

A ty pam iętasz ich przepisy odwieczne, To możesz w alczyć śm iało o zaszczyty 20 I zdziwisz tańcem piękności stołeczne.

Polak w sw ym tań cu w olność ci zostawił, Je d e n w aru n ek : byś p rzyjem ność spraw ił. G dy w ięc n ie pójdziesz za natch nieniem duszy, Twój taniec pew no w idza nie poruszy.

25 Zaczyna m łodzian! Z pierw szego w ejrzenia Łatw o się jego dostojność ocenia.

A jako jed n y m pociągnięciem sm yka Poznasz w Lipińskim w ielkiego m uzyka, T ak ja w n et widzę, że hoży m łodzieniec 30 Z trud n ego tań ca w yjdzie z w ielką chlubą,

Że chociaż nam w ydrze dzisiaj w tań cu wieniec, Lecz za to chw ilą obdarzy nas lubą.

Patrz, ja k on zręcznie dziew icę okręca, Ja k się on do niej przyjem nie uśm iecha! Powiedz, czyż jego taniec nie przynęca, Czyż się w tw ą duszę nie w lew a pociecha? Tak m usiał tańczyć Polak w stare lata, K iedy od w rogów swoich nie zwalczony

D zierżył w sw ej w ładzy znaczny kaw ał św iata, B rał lu b rozdaw ał ziem ie i korony.

J a k długo m usiał m łodzieniec tańcow ać, Ręczę, że żaden z w idzów nie odgadnie;

Bo w zachw yceniu któż zw ykł czas rachow ać? W ielka przyjem ność w m om ent czas ci skradnie. P olak sw ą duszę tem u ustępuje,

K to najgodniejszy z zebranej m łodzieży. N a środek sali m łodzian w ystępuje, W zyw a do w alk i ochoczych szerm ierzy. I klasn ął dłonią. W net m łodzież się ciśnie, Otacza dam ę. Ta chustkę podniesie... W każdego oczach isk ra chęci błyśnie I każdy m niem a, że try u m f odniesie.

Lecz w szystkich chłopców urodą przew yższa Nasz drogi Józio, poczciwy m łodzieniec, I jego ręk i ch ustka jest najbliższa, Je m u się pew nie dziś dostanie wieniec. C hustka rzucona... ju ż ją Józio chw yta I w jego oczach ju ż się try u m f czyta.

W tem hoży W ładek tak dzielny skok zrobił, Że chustkę złow ił — na try u m f zarobił. A w ziąw szy rączkę dziew icy w ofierze, Tańczy ta k hożo, że aż drży posadzka. P atrząc na niego, powiedz, w idzu, szczerze, Czy nasza m łodzież nie jest jeszcze gracka?! Tak trzy k roć ch ustka na pow ietrzu błyska I trzy k roć W ładka przyozdabia wieniec. A każdą razą, gdy rączkę pozyska, T ańcuje w esół z try u m fem m łodzieniec.

D A N U T A Z A M Ą C I N S K A

Straszliw szej w alki żądają sprobować, W alki na rozum ! zręczność już nie sztuka. W ięc kto do końca chciałby tryum fow ać, Ten niech w swej głow ie dziś ry m u poszuka. Żal m i cię, W ładku, z Tom aszem nie sprostać, On sw ym i śpiew y dziw ił L itw ę całą.

Nie wiem, czy palm a m pże ci się dostać, K tó rąś piastow ał dotąd z ta k ą chw ałą. W tem dano hasło... i m łodzież gotow a S taje do w alki. P a n n a coś przem aw ia, Lecz jeszcze, zda się, nie skończyła słowa, Jeszcze pow ietrze dźw iękam i się zabaw ia, Jeszcze jej głosek nie przeszedł do duszy, A biegły Tomasz w m om ent odpowiada. Czyli m u anioł ry m y szepcze w uszy, Czy d a r czytania w sercu on posiada, T ak każdą razą lotem błyskaw icy O lbrzym ią ręk ą Tom asz palm ę bierze, A każdą razą i uśm iech dziewicy, I śliczną rączkę dostaje w ofierze. Baczność, Tom aszu! bo się spisek knuje, P rzy m nie się z dam ą nam aw ia m łodzieniec I nierym ow ne słowo jej d yktuje.

Baczność, Tomaszu! b y nie stracić wieniec. Wesoło dam a do w alki przyzyw a,

Rokowe słow a dobitnie w yrzeka. M ilczenie w koło — n ik t się nie odzywa. J a na Tom asza poglądam z daleka. I on też m ilczy, lecz siły natężył, W idzę to z jego oczu, tw arzy, czoła.

T ryum f! już Tom asz trud no ść przezw yciężył, Nie — on tru d n ości pokonać nie zdoła! Daj mi, Orłowski, tw ój pędzel bogaty, A oddam w iernie, p atrząc n a Tomasza, Postać N ew tona, gdy ludziom ogłasza N ieznaną siłę ru szającą św iaty.

Ju ż śliczna dam a try u m fu ją c w oła:

„ C h o d źcie4 u razem , boście w szyscy godni, T ańcujcie razem , stanąw szy dokoła,

Ale nasz Tom asz nie złam any tru d e m Jeszcze raz jed en siły sw e natęża, Jeszcze raz m yśli i w n et jak b y cudem N iepokonaną tru dn o ść przezwycięża. I dow iódł śm iało w ów p am iętny wieczór, Że m ożna złożyć ry m z kijow skich pieczor. Zdziw iona piękność ręk ę d aje sama,

On pląsa z w olna, nie straci powagi... N ie dba o try u m f, a gdy siadła dam a, Robi jej sw oje duchow e uwagi.

P rzy sw ojej dam ie każdy się zabaw ia I coś jej praw i, a dam a go słucha. W tem A nioł P ański nagle się objaw ia I ta k przem aw ia do każdego ucha: „Bądźcie weseli, boście zasłużyli

N a czuły uśm iech od w aszych kochanek, G dybyście razem tu ta j dziś nie byli, K ażdy by dostał z w as try u m fu w ianek. Bądźcie weseli, dzieci nieodrodne, U przejm i w tańcu, w y trw a li na boje, Kończcie zabaw y z przyjaciółm i zgodnie, W spom nijcie w tań cu «kochajm y się» sw oje”. Pow iedział A nioł i każdy wesoło

P io run em skoczył z sw oją dam ą w tany, I w szyscy razem sform ow ali koło

Z chłopców i dziew ic zw ite na przem iany. B łysnęła w oczach radość i pociecha, W szyscy się baw ią i cieszą, ja k mogą; Ten hożo kręci, ów m ile uśm iecha, Ten stu k a nogą, ów brzęka ostrogą. Potem zaś każdy każdem u podaje Ręce, ja k w iern ej przy jaźni zadatki. P atrząc z ubocza — obcem u się zdaje, Że to są w szyscy dzieci jednej m atki. J a chociaż w tań c u nie m iew am udziału, Z zim ną postaw ą czułe serce noszę, N a te n się w idok w zruszam niepom ału I nieraz łzam i m oje oczy zroszę.

132 D A N U T A Z A M Ą C l N S K A U cichł już taniec, m uzyka skończona, D źw ięk jej u to nął w głębi m ojej duszy, N ikt jej nie słyszy, ale jeszcze ona 150 N ieraz m ą duszę rozrzew ni, poruszy...

Po tru d a c h w łożu skoro się umieszczę, Choć oczy zam knę, choć ciem ność dokoła, Długo m i w uszach brzm i m uzyka jeszcze I długo tańczy grom ada wesoła.

O dpis tek stu u G aw ., s. 158— 167; D un., s. 158— 165. T ek st w g G i D.

28 L i p i ń s k i K a r o l (1790— 1861) — w irtu o z gry na skrzypcach, p rzy ja ciel P a g a n i­

n iego

94 R o k o w e s ł o w a — m oże słow a w z y w a ją c e do w a lk i? albo: n ieszczęsn e, fa ta ln e? 101 O r ł o w s k i A l e k s a n d e r (1777— 1832) — m alarz

114 R y m z k i j o w s k i c h p ie czor — id zie chyba o sły n n ą cerk ie w w K ijo w ie , Ł aw rę P ieczersk ą

DO J.W. IMC P A N A A D A M A H R A BIEG O G Ü N TH ER [A ]

W IE R S Z [. . .] P R Z Y O F IA R O W A N I U K A R T Y G Ó R U R A L S K IC H , O B E J R Z A N Y C H P R Z E Z B A R O N A A L E K S A N D R A H U M B O L D T [A] W P O D R O Ż Y G E O G N O S T Y C Z N E J D O R O S J I I S Y ­

B E R II W 1829 R O K U

P rzy jm ij, czcigodny H rabio, k a rtę Tatarszczyzny,

Gdzie czwierć kopy la t tęsk n ił Z an do swej ojczyzny. Oto U ral, skąd oczy w ygnańca stroskane

S iliły się w ypatrzy ć w niebieskim przestw orze 5 L itew skich stro n św iątnice i bóstw a kochane,

P y ta ją c o nie rank ó w i w ieczorów zorze.

Tu w zdychał, a w ia tr tch n ien ia rzucał na obszary; Tu płakał, a łzę słońca sch w yty w ały spieki,

Tu śpiew ał, a pieśń p tasząt ogłuszały g w ary 10 Lub jej słuchał sam księżyc zim ny i daleki;

Tu m odlił się, a A nioł K orony i L itw y Serdeczne o niej szeptał i w znosił m odlitw y. Tu au ły w śród stepów i u gór podnóża,

Gdzie się chronił przed m rozem , upałem i słotą, 15 G łow ę do darniow ego p rzy tu lają c łoża.

I piersi skołatane drogą i tęsknotą, I obcym rozhow orem u tra p io n e ucho Tu w zruszała przy ro d y i rozum u księga; Ale w koło cudzego w szystko ciem no, głucho, 20 G dy duchem sw ym ojczyzny i niebios nie sięga.

Ledw o skroń p ałająca chłodnej tk n ie pościeli, W raz się dusza odgłosy kochanym i bawi, W raz się uroczny w idok krew nych, przyjacieli, M iejsc i dom ów przed serce upragnione staw i; A ch eru b in nad czołem sennego skłoniony, N im prom ień słońca w czułe pow ieki uderzył, R ozsypyw ał n a ń k w ia ty z cudow nej obsłony I naw iew ał nadzieje, k tó ry m za dnia w ierzył.

Oto stepy, dno m orza, góry i doliny, Lasy i wody, pełne bogactw i żywiołu, Z k tó ry m i on w eselsze przepędzał godziny, Z B aszkirem i K irgizem koczując pospołu. Gdzie są m eta l i k lejn o t w kam ieniu i piasku, Gdzie rój kw iatów św iecące otrzeźw iają rosy, Gdzie w złocistym w ieczorze i różanym b rzasku W znoszą się społem ptaków , zw ierząt, lu d u głosy. Gdzie z gw iazdą spadłą dusza w ygnanego dźwięczy, W k tó rej serafin jątrzą c zbaw iające ran y

W niebo ją i Ojczyznę przenosi n a tęczy WTielbić m ądrość i m iłość W szechpana nad pany.

W dokumencie Miscellanea z lat 1800-1850 (Stron 119-200)

Powiązane dokumenty