• Nie Znaleziono Wyników

Jerzy Rocławski w nowej Piątawce, w Galerii Bielskiej BWA

Jan Picheta – dziennikarz, publicysta, poeta,

wychowawca młodych literatów, kronikarz życia kulturalnego regionu.



R e l a c j e I n t e r p r e t a c j e

niowej Strzecha u zbiegu ulic Cieszyńskiej i Jesionowej.

Był tam sprzęt nagłaśniający; mieliśmy także większe możliwości działania. Zaczęliśmy sprowadzać zespoły.

Jako pierwszy zagrał u nas puzonista Lothar Dziwoki z pianistą Adzikiem Sendeckim, Jasiem Cichym na ba-sie i Markiem Stachem na perkusji. Chodziłem wtedy z kapeluszem i zbierałem pieniądze dla zespołu – opo-wiada S. Waszkiewicz.

Organizacja imprez wiązała się z wieloma kłopotami.

Nie było sponsoringu, a jedynie wychodzone i wypro-szone pieniądze ze Strzechy i Wydziału Kultury i Sztuki Urzędu Miejskiego. Kiedy więc spółdzielnia nie dała pie-niędzy na koncert, Rocławski poszedł z Karczem do Ko-mitetu Wojewódzkiego PZPR. Niezatrzymywani przez nikogo weszli do gabinetu I sekretarza Józefa Buzińskie-go. Sekretarz zdziwił się, gdy zobaczył dwóch nieznanych młodych ludzi, ale wezwał kierownika wydziału kultury.

Kazał zadzwonić do prezesa Strzechy i... do stanu wojen-nego Piątawka nie miała kłopotów finansowych.

Niepowtarzalne brzmienie

Jak wspomina Agata Smalcerz, która ze skarbniczką Bożeną Talik sprzedawała w klubie bilety, w latach 1977–

1978 Piątawka była jedynym miejscem w Bielsku-Bia-łej, w którym słuchało się dobrej muzyki. Miała znako-mitą atmosferę i dlatego bywała tam regularnie. – Dla młodych dziewczyn wielką atrakcją było spotkać się oko w oko z takimi gwiazdami jazzu, jak Zbigniew Namy-słowski, bracia Krzysztof i Paweł Ścierańscy czy Jarosław Śmietana. Pojawiali się muzycy bielscy, na przykład Ja-nusz Kohut, który miał tam pierwsze koncerty z forte-pianem preparowanym, co robiło w owych czasach duże wrażenie. Ewenementem było także to, że przez całą noc słuchano koncertów na żywo. Pamiętam jedną z imprez poza klubem, koncert w kawiarni Radosna. Występo-wali muzycy zespołu Maanam, Stanisław Sojka i inni.

Oprócz tego, że grały gwiazdy, to jeszcze o trzeciej nad ranem! W niezwykłej atmosferze.

– W Planetarium działał zespół muzyczny Salwator.

Grali w nim m.in. Krzysztof Maciejowski, Jan Stachura i Tomasz Szulakowski. Tak się związali z nami, że uwa-żali się za klubowy zespół – wspomina S. Waszkiewicz.

Piątawka działała do stanu wojennego. Po wznowieniu działalności prelekcji i spotkań było jednak coraz mniej, skupiono się na koncertach.

Lista artystów koncertujących w Piątawce jest bardzo długa. Występowały tam tak wybitne postacie, jak Jan Ptaszyn Wróblewski, Zbigniew Namysłowski, Andrzej

Dąbrowski, Zbigniew Wegehaupt czy Marek Bliziński, Andrzej Cudzich, Czesław Niemen, Ryszard Riedel, Henryk Słaboszowski i Andrzej Zaucha.

Organizatorzy dobrze wspominają przede wszyst-kim te koncerty, po których zadowoleni byli zarówno widzowie, jak i artyści. Pandit Ram Narayan przyjechał do Polski na sześć koncertów, z czego dwa odbyły się w Piątawce. Zagrał na instrumencie o nazwie sarangi.

Wystąpił z nim uczeń, który grał na tabli. Mistrz z In-dii wprawił ludzi w zachwyt. Oczarował niepowtarzal-nym brzmieniem sarangi, które potrafił wydobyć z te-go strunowete-go instrumentu. Publiczność zjednoczyła się z artystami. Grupa Krzak zgromadziła nadkomplety na dwóch koncertach. Nie wszyscy się zmieścili i zorga-nizowano ad hoc trzeci następnego dnia. Muzycy Krza-ka byli wtedy w szczytowej formie, zagrali największe przeboje. Świetnie wypadł recital Grażyny Łobaszew-skiej z grupą Crash.

O występach w Piątawce ciepło mówił Jan Ptaszyn Wróblewski, który dał znakomity koncert z Ewą Bem.

Ptaszyn był wówczas po raz pierwszy w Bielsku-Białej i nasz gród bardzo mu się podobał. Ewa Bem zaśpiewa-ła największe standardy jazzowe. Ptaszyn wielokrotnie w swej audycji „Trzy kwadranse jazzu” w Programie III PR dawał Piątawkę jako przykład świetnie zorganizo-wanego klubu jazzowego.

Grudzień 1979 r., Pandit Ram Narayan w tzw. pierwszej Piątawce, która mieściła się w nieistniejącym już klubie Planetarium na Hulance

Z archiwum Piątawki



R e l a c j e I n t e r p r e t a c j e Ziemniaki na jazzowo

Koncerty w Piątawce miały wielkie powodzenie i cie-szyły się stuprocentową frekwencją. Wiele działo się tak-że podczas towarzyskich imprez po koncertach. – Nawet Ptaszyn, który nie pił, pił... Po występie Grażyny Łoba-szewskiej, która już wtedy była gwiazdą, ustaliliśmy, że idziemy do mnie. Stwierdziła, że musi jeszcze pójść do hotelu i potem wpadnie. Nie wierzyłem. Tymczasem po godzinie rozlega się dzwonek: Grażyna stoi w drzwiach.

Potem wychyliła niejeden kieliszek. Po koncercie Jaro-sława Śmietany przychodzimy do mnie; wszyscy głod-ni, a w domu nie ma co jeść. Usmażyliśmy ziemniaki.

Jasio Cichy po dziesięciu latach jeszcze wspominał, że nic mu już tak w życiu nie smakowało jak te ziemniaki – opowiada S. Waszkiewicz.

Zdarzało się, że niektórzy muzycy nie dojeżdżali lub pojawiali się zbyt wcześnie. Na Janusza Muniaka czekała pełna sala, ale nie doczekała się. – Zastanawialiśmy się, czy zażądać odszkodowania. Jurek Rocławski wyszedł przed widownię i pokazał umowę podpisaną przez mu-zyka – wspomina S. Waszkiewicz.

Przed wyjściem na scenę Dżemu w garderobie nie było Ryszarda Riedla. Rozpoczęły się poszukiwania.

J. Rocławski zauważył, iż lider Dżemu wsiadł właśnie do taksówki. Dżem musiał zagrać utwory instrumen-talne i publiczność nie usłyszała głosu Riedla.

Muzyka raz jeszcze

Po zorganizowaniu około 50 koncertów wyczerpał się impet twórczy animatorów i Piątawka zawiesiła dzia-łalność. Jerzy Rocławski w latach 1991–1995 organizo-wał koncerty prywatnie – w Patrii, KMPiK-u, Galerii Wzgórze lub BWA.

Na początku 2005 roku reaktywował Piątawkę. Od-rodziła się w bardzo profesjonalnym kształcie. Powsta-ło Stowarzyszenia Sonata, które organizuje stałe, comie-sięczne spotkania z najlepszymi polskimi muzykami.

Koncertów było już około 30. Największe wydarzenie to występ Bronisława Suchanka i Bogdana Hołowni. Po 30 latach Suchanek zagrał ponownie w rodzinnym Biel-sku-Białej. Był bardzo wzruszony. Stowarzyszenie So-nata jest organizacją pozarządową i uczestniczy w kon-kursach ofert bielskiej gminy, która w ten sposób dotuje recitale w nowej Piątawce. Są też sponsorzy, tacy jak Aqua SA, Ceramika Pilch, Arnika. Klub korzysta z sali w Ga-lerii Bielskiej BWA.

– Któregoś dnia 2003 roku Jerzy Rocławski przy-szedł do mnie z pomysłem reaktywowania klubu

Pią-tawka przy Galerii Bielskiej BWA – mówi dyrektor Agata Smalcerz. – Przez kilka miesięcy kawiarnia funkcjono-wała równocześnie jako klub muzyczny. Codziennie od-bywały się spotkania przy płytach. Nawiązując do tra-dycji, piątek poświęcano muzyce jazzowej. W weekendy frekwencja dopisywała, ale w ciągu tygodnia było pusto.

Niestety, to już nie te czasy, kiedy ludzie przychodzili po-słuchać muzyki w gronie znajomych. Łatwiej jest co pe-wien czas organizować koncerty, niż prowadzić regular-nie funkcjonującą kawiarnię. Dlatego z klubokawiarni pozostał klub, w którym co miesiąc występują muzycy.

Frekwencja na koncertach nowej Piątawki jest znako-mita. Świadczą o tym ostatnie spotkania z udziałem Mu-zykoterapii, świetnego norweskiego kwartetu The Core czy Wojtka Pilichowskiego. – Ustawialiśmy w BWA tyl-ko trzy, cztery rzędy krzeseł; reszta publiczności oglą-dała koncerty na stojąco, aby mogło wejść jak najwięcej osób. Dzięki temu zgromadziło się aż 200–220 widzów – mówi J. Rocławski.

W ciągu trzydziestolecia zmieniło się spojrzenie Je-rzego Rocławskiego na prowadzenie klubu. Zmieniły się też czasy. Dziś każdy ma dostęp do płyt jazowych. Nadal potrzebny jest jednak bezpośredni kontakt z muzyka-mi. Dlatego w Piątawce odbywają się przede wszystkim koncerty. W ciągu ostatnich lat w Bielsku-Białej wyro-sło całe pokolenie muzyków jazowych. J. Rocławski po-wiada, że jego misją jest teraz promowanie bielskich twórców i wykonawców, którzy chcą zaistnieć na jaz-zowej scenie. – Kilka postaci jest na najlepszej drodze, na przykład Beata Bednarz, Krzysztof Dziedzic, Kamil Kuźnik, Iwona Loranc, Beata Przybytek, Robert Szew-czuga, Dorota Zaziąbło, Marcin Żupański, Łukasz Le-chowski i Maciek Caputa. Nagrywają płyty. Są z Biel-ska-Białej i należą ciągle do pokolenia, które może coś osiągnąć w przyszłości. Bardzo dobrze mi się z nimi współpracuje. Widzę, że nie dążą do komercji, lecz pre-ferują ambitne kierunki.

Na muzyce emitowanej w Piątawce wykształciło się całe pokolenie słuchaczy. Jerzego Rocławskiego najbar-dziej cieszy, że zdarzają się tacy, którzy towarzyszą klubo-wi od początku. – Są melomani, którzy bywali w Piątaw-ce przy placu Wolności, później przy ulicy Cieszyńskiej, a teraz chodzą do BWA. Jest to pokolenie, które chodziło na koncerty do BCK, a potem wypełniało sale koncerto-we bielskich festiwali jazzowych. Piątawka ukształtowała muzyczną percepcję tych ludzi. Teraz na nasze koncer-ty przychodzą już z dziećmi, co jest dla mnie najwięk-szą radością.

Jan Ptaszyn Wróblewski wielokrotnie bardzo ciepło mówił o Piątawce w audycji

„Trzy kwadranse jazzu”



R e l a c j e I n t e r p r e t a c j e

Dyskusja o kontrowersyjnych przebudowach Rynku czy placu Bolesława Chrobrego toczyła się również na ła-mach „Relacji–Interpretacji”. Uznałam zatem, że warto dowiedzieć się, co nas czeka tym razem i zrelacjonować przebieg i wynik konkursu. Nurtowało mnie kilka py-tań. Czy w założeniach znalazł się wymóg dostosowania aranżacji placu do zabytkowego charakteru otaczających go kamienic? Czy i w jakiej mierze organizatorzy, a za nimi jurorzy, brali pod uwagę krytyczne uwagi formu-łowane pod adresem Rynku i placu Bolesława Chrobre-go? Jakie zalety ma zwycięski projekt? Umówiłam się na spotkanie z miejskim konserwatorem zabytków.

Organizatorem konkursu była Gmina Bielsko-Bia-ła. O przygotowanie i przeprowadzenie władze miasta poprosiły Stowarzyszenie Architektów Polskich, żeby mieć gwarancję „profesjonalnego postępowania kursowego”. Po pierwsze jego przedmiotem była kon-cepcja aranżacji płyty placu. Chodziło o przywrócenie go mieszkańcom, by stał się miejscem spotkań czy zda-rzeń kulturalnych – plac musi bowiem „służyć ludziom”.

Kiedyś odbywały się tu targi, a obecnie w takich miej-scach są najczęściej organizowane różnorodne impre-zy. Tymczasem plac Wojska Polskiego przekształcił się

w parking, którego likwidacja i zlokalizowanie miejsc postojowych dla samochodów w podziemiu to drugi cel konkursu. I wreszcie stworzenie koncepcji obsługi ko-munikacyjnej. Niejako w tle pojawiała się sprawa od-tworzenia brakującej pierzei przyrynkowej. Powinna być ujęta w planach o tyle, że w tym miejscu ma być zloka-lizowana komunikacja pionowa z parkingiem (schody, windy), stacja trafo, garderoby i szatnie, publiczne wc, pompownia wody. Jej zabudowa i kształt architektonicz-ny budynków nie były przedmiotem tego konkursu i jeśli coś się pojawiło na projektach, to tylko jako symulacja.

– Jury liczyło dziesięć osób, reprezentujących różne kierunki patrzenia na projekt, różne aspekty jego oceny – relacjonuje Piotr Kubańda, miejski konserwator zabyt-ków. – Zasiadały w nim osoby z odpowiednimi kompe-tencjami. Byli to nie tylko architekci, ale również dro-gowiec, etnograf, konserwator zabytków, przedstawiciel Wydziału Inwestycji UM.

Wpłynęło siedem prac zgodnych z warunkami regulaminu. Dobrych prac, jak podkreśla Piotr Kubańda.

Jury nagrodziło trzy z nich. Pierwsze miejsce, a tym sa-mym zakwalifikowanie do realizacji, otrzymał projekt przygotowany przez bielski zespół w składzie: Stanisław Od 12 września (z przerwami) w Ratuszu prezentowane były prace nagrodzone w konkursie na opracowanie koncepcji przestrzennego zagospodarowania placu Wojska Polskiego w Bielsku-Białej.

Kiedy 10 października zajrzałam do wystawionej tam książki, w której mieszkańcy mogli wpisywać swoje uwagi i propozycje zmian, znalazłam... jeden wpis. Wyrażał zadowolenie z faktu współpracy Urzędu Miejskiego i Stowarzyszenia Architektów Polskich. Za to do redakcji przyszedł list (zza grani-cy). List z protestem przeciwko nagrodzonej koncepcji. Podpisało się pod nim 40 osób, z czego trzy podały, że są z Bielska-Białej. Czyżby była to rzeczywista miara zainteresowania samych bielszczan?

M a ł g o r z a t a S ł o n k a

W dokumencie Relacje-Interpretacje, 2007, nr 4 (8) (Stron 28-31)

Powiązane dokumenty