• Nie Znaleziono Wyników

Czas pandemii nie tylko zmusił wiernych do szukania w internetowej sieci duchowego wsparcia, ale także zintensyfikował działania kaznodziejów dobrze czujących się i od dawna zadomowionych w wirtualnym świecie. Lock- down, przynajmniej na razie, został odwieszony. Wydaje się, że jest to dobry moment, aby nieco krytyczniej spojrzeć na poczynania współczesnych ka-znodziejów. Odnoszę bowiem wrażenie, że ten newralgiczny wymiar posłu-gi Kościoła, jakim niezmiennie pozostaje przepowiadanie słowa Bożego, jest przez wielu z nich traktowany instrumentalnie. Dzisiejsi kaznodzieje, dzięki internetowi zyskujący popularność i  rozpoznawalność, nierzadko schodzą na manowce, ciągnąc za sobą nie zawsze świadomych tego słuchaczy. Co w ich przepowiadaniu może niepokoić?

Celebryci

Najbardziej rzuca się w oczy celebryctwo. Dzięki internetowi kazno-dzieje stali się wszechobecni i wszechwiedzący. Nie ma miejsca, do którego by nie dotarli ze swoim przekazem, i  nie ma tematu, na którym by się nie znali. Wielu z nich już dzisiaj osiągnęło status celebrytów. W sieci nie tylko głoszą rekolekcje, nauczają, ale także uczą gotowania i promują gry. Często ich medialne projekty bywają szumnie określane mianem ewangelizacji, niejednokrotnie jednak nie mają z nią wiele wspólnego. W przekazie przede wszystkim eksponują siebie. Ich poglądy szczelnie wypełniają przestrzeń przepowiadania, spychając słowo Boże na dalszy plan. Kwestie merytorycz-ne nie zawsze są dla nich istotmerytorycz-ne. Liczy się przede wszystkim twarz naucza-jącego. Ona jest gwarantem kaznodziejskiego sukcesu. O wartości przekazu decyduje status głoszącego. Im więcej jego kanał ma subskrybentów, a stro-na FB lajków, tym jest on bardziej wartościowy.

154 Tekstukazałsięw„GościuNiedzielnym”nr36/2020.

Niebezpieczny ekskluzywizm

Działalność wielu kaznodziejów cechuje swoisty ekskluzywizm. Wy-raża się on w przekonaniu, że tylko oni głoszą prawdziwą naukę, a zbawie-nia można w  pełni doświadczyć, podążając za ich radami. Nauczający, dy-stansując się od istniejących już ruchów czy wspólnot, nie proponują drogi rozwoju, nie ma w ich przekazie wizji formacji zmierzającej ku dojrzałości chrześcijańskiej. Kreują raczej własną duchowość, w której stają się najważ-niejszymi autorytetami. Śledząc poczynania kaznodziejów, można odnieść wrażenie, że nie tyle chodzi im o rozwój duchowy słuchaczy, ile o zatrzyma-nie ich przy sobie i  pielęgnowao zatrzyma-nie w  nich własnego obrazu. W  ten sposób adepci, upodabniając się do duchowego mistrza, stają się jego odbiciem, lu-strem, a przez to jeszcze bardziej wiążą się z nim.

Bieguny przepowiadania

Nauczanie kaznodziejów cechuje zarówno otwartość, jak i rygoryzm.

Jedni swobodnie poruszają się po wirtualnym świecie, a  współczesną rze-czywistość traktują jako sprzymierzeńca. Inni z  kolei, z  dużymi obawami patrząc na zachodzące przemiany, sugerują dystans, który pozwoli zacho-wać wierzącym własną tożsamość. Kaznodziejscy rygoryści częściej sięgają do objawień prywatnych. Sugerując się wizjami nie zawsze zatwierdzonymi przez Kościół, nierzadko dokonują uproszczeń, wskazując gotowe rozwią-zania i naiwne interpretacje aktualnych wydarzeń. Tak dzieje się chociażby w przypadku obecnej pandemii. W sieci można natknąć się na liczne, często sprzeczne jej interpretacje. Religijne próby wyjaśnienia pochodzenia koro-nawirusa są nierzadko całkowicie irracjonalne. Kaznodzieje, wietrząc roz-maite spiski, zupełnie pomijają wyniki żmudnych, laboratoryjnych badań, opinie specjalistów czy głosy naukowych autorytetów. Udzielają przy tym jednoznacznych odpowiedzi, argumentując w sposób tak naiwny, że ośmie-szają siebie i zniekształcają istotę wiary i Bożego objawienia.

Renesans pokuty

Ważnym wątkiem ich nauczania pozostaje wezwanie do pokuty. Po-jawia się ono w kontekście obecnej pandemii, ale regularnie także powraca przy innych okazjach. Pokuta bywa postrzegana jako antidotum na wszyst-kie bolączki człowieka i  świata. W  doktrynie kaznodziejów wyraźnie traci Uproszczona duchowość

Przekazom współczesnych kaznodziejów niejednokrotnie towarzy-szy bardzo uproszczona wizja duchowości. Nauczający, w  zależności od własnych fascynacji, odkryć czy upodobań, sugerują słuchaczom konkretne metody modlitewno-ascetyczne. Pomijając wolność wyboru, absolutyzują własne doświadczenia. To, co jest dobre lub skuteczne w ich życiu, staje się dla innych konieczne i niezbędne. Przypominam sobie reakcje uczestników rekolekcji prowadzonych przez jednego z  bardziej znanych kaznodziejów, kiedy obwieściłem im, że jeszcze w takich wydarzeniach nie uczestniczyłem i chyba nie mam zamiaru na nie jechać: zdziwili się, pogrozili mi palcem i po-wiedzieli, że dużo tracę. Nie pomogły tłumaczenia, że przecież regularnie odbywam rekolekcje ignacjańskie, modlę się w codzienności słowem Bożym itd. Dla nich byłem po prostu ignorantem i  krytykiem, który nie chce do-świadczyć „prawdziwej łaski”, cokolwiek miałoby to znaczyć.

Emocjonalne uzależnienie

Chociaż przekazy znanych kaznodziejów różnią się od siebie mery-torycznie, to możemy u wszystkich odnaleźć przynamniej kilka elementów wspólnych. Niezależnie od tego, czy duchowni prowadzą nauczanie w sieci, czy też robią to w sposób tradycyjny, mają grupy swoich wyznawców, które pozostają im wierne. Stałych słuchaczy i  uczestników eventów łączą z  na-uczającymi silne więzi emocjonalne. Czasami możemy nawet mówić o  uza-leżnieniu. Kaznodzieje, świadomi tego lub nie, wiążą ludzi ze sobą. Zaintere-sowanie ich nauczaniem u wielu zdecydowanie przekracza ramy fascynacji.

Zdarzało mi się spotkać uczestników rekolekcji, którzy za charyzmatycznym księdzem jeździli od miasta do miasta, od parafii do parafii, zaliczając kolej-ne spotkania. Słuchając ich świadectw, byłem pewien, że nie ma tutaj mowy o  doświadczeniach duchowych, a  chodzi przede wszystkim o  coraz silniej-sze emocje. Opiekując się w parafii grupami modlitewnymi, zauważyłem, że uczestnicy eventów religijnych często nie odnajdują się w  pracy formacyj-nej. Codzienność wspólnoty, pozbawiona nadmiernych emocji, nie była dla nich atrakcyjna. Dlatego porzucali grupy formacyjne, a  wybierali rzadsze spotkanie z charyzmatykami, którzy dostarczali im nowych wrażeń.

Ostatnia sprawa to stosunek do psychologii i  psychoterapii. Obie dziedziny mogą pomóc człowiekowi we wzroście duchowym. Dobrze, żeby współcześni kaznodzieje o tym pamiętali.

ona biblijny wymiar, a jej sens zostaje wypaczony. Jako główny motyw prze-powiadania zajmuje miejsce zbawienia, które niezmiennie pozostaje cen-tralną prawdą wiary chrześcijańskiej. Koncentrując się na kwestii pokuty, przepowiadający upodabniają się w swym nauczaniu do średniowiecznych milenarystów. Podobnie jak oni stosują strach jako swoistą metodę pedago-giczną. Nauczaniem próbują dyscyplinować słuchaczy. Tego rodzaju przeka-zy, wzmocnione proroctwami i przepowiedniami, stają się doskonałą pożyw-ką dla rozwoju lękliwej pobożności, w  której kwestia zasługiwania i  wizja karzącego Boga zajmują centralne miejsce.

Deprecjonowanie psychoterapii

Od wielu lat mistrzowie duchowości, proponując drogę uzdrowienia wewnętrznego, sięgają do psychoterapeutycznych narzędzi. Wiedzą bo-wiem o tym doskonale, że w życiu człowieka są takie doświadczenia, które tylko w systematycznej terapii można zrozumieć, zaakceptować i przez nie przejść. Deprecjonowanie przez kaznodziejów psychoterapii jest dzisiaj nie do zaakceptowania. W  psychologach i  terapeutach należy widzieć sprzy-mierzeńców, którzy służą swoją fachową pomocą człowiekowi. Wierzący, akceptujący własną historię życia, będzie szukał dojrzałej formy duchowo-ści. Nie da się zwieść tanim hasłom kaznodziejów, którzy chcieliby nim ma-nipulować. Może dlatego wielu z  nich tak łatwo przychodzi krytykowanie psychoterapeutów. Postrzegają ich bowiem jako konkurentów.

Odzyskać pierwotną siłę kerygmatu

Głoszenie słowa Bożego to newralgiczna posługa Kościoła. Dlatego każdy kaznodzieja powinien pamiętać, że w przepowiadaniu liczy się prze-kaz, a nie głoszący. Nawet najlepszy kaznodzieja nie może sobą zasłaniać ke-rygmatu. Ma opierać się na tym, co wiarygodne. Sięgać do Objawienia i Tra-dycji. Nie jest wyrocznią, tylko sługą Słowa. Nie musi się znać na wszystkim i nie powinien wszystkiego wiedzieć. Ma być przede wszystkim specjalistą od słowa Bożego. Jego misją jest ukazywanie żywego Boga, głębi wiary, a nie koncentracja na samym sobie. Nie powinien więc sobą wypełniać przestrze-ni nauczaprzestrze-nia. Niech przestrze-nie zapomina także o rozumie. W jego przepowiadaprzestrze-niu nie może pojawiać się alternatywa: wiara albo rozum. Mają być obecne i wia-ra, i rozum. Są one niezbędne w misji głoszenia.

ks. dr hab. Roman Buchta, ks. dr Robert Kaczmarek, ks. mgr lic. Sebastian Mandrysz

Wydział katechetyczny Kurii Metropolitalnej w Katowicach

Szkolne nauczanie religii