• Nie Znaleziono Wyników

D O D A T E K DO P O P R Z E D Z A J Ą C Y C H O D D Z I A Ł Ó W . 1. P A R Y Ż .

K o m u ż z w as, czyteln icy m oi, nieznane są cudy, nieznane ponęty P a ry ż a ? . . . K tóż z was nie b y ł tam sto razy, tysiąc razy w ży ciu , w ie­ dziony m odnych autorów powabnym opisem, — p ow oływ an y hucznym rozgłosem w ielkości i sław y, — porw any instynktem m otyla, co za światłem leci, — lub wreszcie, i to najczęściej, najm ocniej, nęcony pam ięcią lu b y c h , k tórzy tam p rzeb yw a­ j ą ? . . . K tó ż z was mówię niepoznał, nieobiegł P aryża, choć lotną w yobraźnią, choć m yślą i czu­ ciem ; — najpierw ja k o stolicę św iata, królestwo mody, rozumu św iątynię, potem ja k o przew odnią gw iazdę now ych w yob rażeń , pokusę niewinności, nagrodę geniuszu, zbiór najrozm aitszych przeci­ w ień stw , i przybraną ojczyznę wielu naszych braci ?. . .

56

W sz y s c y tedy mniej w ięcej byliśm y w P aryżu , w szyscy mniej w ięcej znam y ten ogrom ny błędnik pysznych placów, spacerów i w ązkich uliczek; ten chaos nędznych lepianek i potężnych gmachów, ten kilkom ilow y obszar domów, który coraz dalej sw oje granice rozpiera, którego każda dzielnica jest ju ż w ielkiem miastem, a który zaw iera w so­ bie m agnetyczną siłę działającą razem na serce, na duszę, na zm ysły człow ieka. Znam y go ja k o pierw szy obcy przedm iot, który naszą ciekawość obudził, ja k o czarow ne koło, do którego w p łyn ęły najm ilsze m arzenia; czyż w ięc może znaleść się pióro zdolne podobny obraz nam n ak reślić, czyż nie jest przesadzoną śmiałością kusić się na jego opisy ? . . .

P aryż to księga olbrzym ia, w której głoskam i z kam ienia złożono historyą w ieków , to niezmierna pracow nia, w której się w yrab ia razem cnota i ze­ psucie, błąd i nauka, w iara i nieufność, to dum ny orzeł śmiało p atrzący ku n ieb u, a razem płaz nikczem ny m ieszkający w b łocie , — P aryż to niezm ierzona otchłań, w której w szystko ginie, to goniec św iata w ysłan y opatrzności ręką na drogę postępu.

W szystk o, co tylk o w sobie czuje silne życie, co pragnie wzrostu i rozw icia, co żąda w sparcia i pomocy, w szystko tutaj spieszy, — tu też n ajo­ kropniejsza nędza i n ajw ięk szy zb y te k , tu b ez­ przykładne pośw ięcenia i ohydne zb rod n ie, tu w szystkich i w szystko znajdujesz.

K ażdem u w ażnem u przedmiotowi tylk o jedno słowo rzucić, k a żd ą rzecz ciekaw ą tylk o jednym rysem pióra skreślić, to b yłob y nic niepowiedzieć

a przecież: ca łą, w ielką spisać, k sią żk ę ; — nie- będziem y zatem silić się daremnie na je j ułożenie, tylk o tu i owdzie po drodze, którą w ciągu po­ wieści p rzeb yć nam w ypada, chw ycim y pobieżny cień ja k i z obrazu tego miasta, którego w zupeł­ ności sami m ieszkańcy nie znają. „

Chodźm yż tedy na w zgórze wznoszące się od strony N e u illy, tej pięknej wioski m ieszczącej w sobie pyszny zam ek m onarchy Francuzów , ale nie patrzm y za siebie na błyszczące świeżością okoliczne sioła, które j a k dzieci do m atki tulą się do murów P a ry ża ; patrzm y na tego olbrzym a F ra n c y i leżącego tam niżej pod stopy naszemi. W n ijście do niego przychodniom otwiera tryum ­ falna bram a G w iazdy, najw iększa na całym św ię­ cie, która sama jedn a godna ju ż zajm ować spoj­ rzenia; jestto p yszn y utwór owego czasu, w którym sław a na brzegi S e k w a n y pełną *ręką rzucała w aw rzyn y, — Cesarz je j ulubieniec, w znieść kazał ten pam iętnik z głazów i marmuru, k u uw iecznie­ niu zw ycięztw francuzkiego w ojska, a może także k u swej własnej chwale. N ie jego ż to po w ię­ kszej części spraw ą te zw ycięzk ie pochody, nad którem i się dotąd cały świat zdum iew a? — Nie onże sam jeden posiadał sztukę p rzyku w ania je- dnem spojrzeniem tysiąców do swego r y d w a n u ? .. . Iluż to ziom ków , ilu braci naszych za gw iazdą dalekiej nadziei w yw ió d ł on na piaski pustyni, — na śnieżne A lp szczyty , — na sk ały półw yspu; — iluż to icb w m niem aniu, że w łasnej służą ojczyźnie, dla poparcia jego zam iarów p o le gło ! . . . G arść ozdób honorowych i chlubne wspomnienie zostały długoletnich poświęceń je d y n ą nagrodą;

58

błyszczą też polskie imiona w liczbie trzechset kilkudziesiąt imion dzielnych w ojow ników , które na tym olbrzymim pom niku w yryto. Piękne rzeźby, częścią alleg oryczn e, częścią historyczne przedstaw iają tutaj żyw otnie różne k a rty dziejów ; na jednej widzisz geniusza w ojny, k tóry z mieczem w ręk u cały naród do broni zw ołu je, — inna przedstawia Napoleona pod A r c o l e w chwili, k ie d y dla poparcia attaku chorągiew porywa, i śród gradu kul niep rzyjacielskich swym hufcom p rzo d k u je, — dalej bogini zw ycięztw uw ieńcza cesarza; w innem m iejscu zobaczysz ustępy z E gip s­ k iej kam panii, lub rozwiniętą przed swem okiem A u sterlick ą bitwę . . . L ecz Napoleon zaczął tylko a inni k o ń czyli, dodając rys po rysie do tej po­ wieści wypisanej dłótem ; rok 1814 przerw ał do­ tych czasow y bieg stosunków E uropejskich i bu­ dowę gm achu; restauracya dalsze koło niego po k ilk u latach przerw y nakazała p race, monarcha zaś L ip co w y dopiero ich koniec oglądał; — tak w ięc trzy odmienne epoki składały się na to jedno dzieło — do iluż ono dumań może b y ć powmdem!...

A le stolica świata, w której też z całego świata zjaw iska spotykać się dają, przedstawi nam wiele innych rzeczy równie zajm ujących. Popatrzm y na d ó ł: tam w m alownym nieładzie nad Sekw aną, która się tutaj w dwie odnogi dzieli, stoją staro­ żytne gm achy dawnego P a r y ż a , m iędzy któremi najw ażniejszym jest kościół P an n y M aryi, — (Notre Dame), zn any całej czytającej publiczności tak z licznych opisów, jak o też z romansu W ikto ra Hugo, w ydanego pod temże nazwiskiem . W zro k zdziw ion y, olśhiony, zrazu nic rozeznać me może

59

w tym natłoku domów, aż mu za m iejsce spo­ czyn ku posłużą w ysokie kościołów szczyty, obszer­ ne skrzydła pałaców i posągi wzniesione na sm ukłych kolumnach. Przed nami E lizejsk ie pola, niegdyś ulubiona przechadzka P ary ża n , którą stare, poważne ozdabiają drzew a, na lewo pałac E ly see B ourbon, niegdyś własność m argrabiny Pom padour, później ulubione m ieszkanie M urata i N apoleona, dalej pobyt Cesarza A lexan dra w sk utek opanowania francuzkiej stolicy, — to znowu jeden w ielk i ustęp dziejów tego k r a ju ; na prawo gmach Inw alidów z w ysoką kopułą, pod którą spoczyw ają teraz zw łoki m onarchy żołnierza, — nieco dalej nad wodą pałac B ourboński, nie­ gdyś własność księcia Kondeusza, później miejsce posiedzeń R ad y P ięciuset, a teraz Izb y D eputo­ w anych narodu, jest ja k w szystkie tu gm achy wspanialszej budow y, bogaty przyozdobiony utw o­ rami dłóta.

P rzeb iegłszy ulicę pól E lizejskich, wpadam y na plac zgody, (Place de la Concorde) niegdyś zw any placem L u d w ika X V , i ozdobiony konnym posągiem tegoż m onarchy, następnie m ianow any placem R ew olu cyi, przybran y kolossalnym posą­ giem w olności, zbroczony k rw ią L u d w ik a X V I, równie ja k w ielu innych ofiar gillotyny rewolu­ cyjnej ; — od Napoleona pierwszego konsula otrzym ał teraźniejsze swoje nazw isko, od monar­ chii L ip cow ej teraźniejszą swoją ozdobę, którą stanowi głów nie słyn n y obelisk L uxorski sprowa­ dzony w ielkim kosztem ze wschodu. D w ie cudne fontanny, dwadzieścia kolum n, i w yobrażenia (w kształcie posągów) ośmiu głów n ych miast

fran-60

cuzkich, tudzież śliczne budow y w nowoczesnym guście, dodają temu placow i niezw ykłej piękności, a ten w ysoki kamień niezrozum iałym i dla nas hieroglifami o kryty, co środek jego zajm uje, to wspomnienie tajem niczego, m ilczącego E gip tu rzu­ cone tutaj śród gw arnego miasta, silnie do w y o ­ braźni przem awia. L ecz zw róćm y okiem na prawo; tam ujrzym przedm iot, o który się najpierwej p ytają p rzy b y sze, przedmiot najsilniej podżega­ ją c y narodową dumę, a tym jest kolum na placu Vendôm e, ta kolumna, do której 1200 zdobytych armat podało m ateryał. Jest ona zwiększonem naśladowaniem kolum ny T ra ja n a ; w nętrze je j kamienne obwite do ko ła blacham i z mosiądzu, na których ryte czy n y w ojsk francuzkich; po ro­ gach cztery potężne orły d źw igają uploty z dębu i w a w rzy n u , nad wmjściem dwie Boginie zw y- cięztw a trzym ają tablicę z łacińskim napisem, oznajm ującym , że Cesarz Napoleon ze śpiżu zdo­ bytego na nieprzyjaciołach kazał w ystaw ić ten pomnik ku sławie w ielk iej armii, która pod je g o rozkazam i, w przeciągu trzech m iesięcy zw yc ię ­ ży ła N iem cy. Na szczycie tej kolum ny b ył posąg Napoleona w stroju rzym sk im , który w dzień wejścia sprzym ierzonych zd jęto , a b y na je g o miejscu w ystaw ić olbrzym i kw iat lilii, białą ow iany chorągw ią. R ew olu cya lip cow a, która tyle roz­ m aitych sprowadziła odmian, strąciła także kw iat lilii z kolum ny, aby tam na now o, lubo inny, posąg Cesarza um ieścić; ten jest w stroju w o jsk o ­ w ym , w trój graniastym kapeluszu , ja k o Cesarz chodził, a jeżeli nie odpowiada wyobrażeniom

61

klassyeznej piękn ości, przynajm niej odpowiada dziejom i naturze.

K ie d y zw łoki w ielkiego Cesarza wieziono do F ran cyi, pod tą kolumną je głos publiczny chciał mieć um ieszczone, izby jed n ak osądziły, że mu bardziej przystoi leżeć w gmachu Inwalidów, śród ży jąc ych szczątków tego wojska, za pomocą któ­ rego podbijał E uropę; tam ma b yć mu osobny pom nik w ysta w io n y, k tóry je że li odpowie prze­ znaczeniu swemu, będzie zapew ne jedn ym cudem w ięcej w obszarach P aryża.

Patrząc, dalej ponad ciekaw e gm achy ściśnione w przestrzen i, u jrzym y jeszcze jedn ę podobną * kolumnę, w yższą od poprzedniej ; wznosi ona się na placu B astylii, tego w ięzienia stanu, zburzonego rękami ludzi w czasie pierw szej rew olucyi. D ru ga um ieściła tutaj pam iątkę swojego zw ycięztw a: złocony geniusz wolności u latujący na szczycie bronzowego słupa, kilkaset imion poległych w boju lipcow ym oiiar są tutaj w yryte. Lud P aryża uw aża tę kolum nę za n ajpiękniejszy pom nik na­ rodowej chw ały, w ogólności jed n a k kolum na placu Vendôm e najw ięcej obudzą sym patyi; może dla tego, że je s t uosobieniem w ielkich czynów w po­ staci w ielkiego człow ieka, zamiast, że tutaj w y ra ­ żono m yśl niedokładnie uchwyconą, a którą prawie k a ż d y inaczej pojm uje . . .

L ecz wróćm y się nazad; pominęliśmy w prawo i w lewo gm achy różnych m inisteryów , które także godne są uw agi, pominęliśmy kościół M aryi M agdaleny; naprzód skromna k ap liczka m ieszka­ niu Biskupów P aryzk ich przyległa, później kościół przerabiany kilkakrotn ie według różnych planów,

— następnie św iątynia sław y dźwigtiiona potężną ręką olbrzym a zachodu, dalej przeznaczona ku pom ieszczeniu pomników L u d w ik a X V I i jego rodziny, w reszcie znowu kościół poświęcony k a ­ tolickiej wierze. K ilk ad ziesiąt kolum n go wspiera i utrzym uje także trójgraniasty płaskorzeźbam i zdobiony przyczółek, ńa którym wyobrażono dzień ostatniego sądu; w środku widzim y postać C h ry ­ stusa olbrzym ich rozmiarów, u stóp jej pokutu­ ją c a M agdalena błaga łaski Pana, po praw ej anioł zm artw ychw stania z błogim w yrazem spogląda, a za nim stoją w iara, nadzieja i m iłość; po lewej anioł niszczyciel straszliwym mieczem swoim od­ trąca potępionych ku wiecznym płomieniom i sza­ tan czych a na swą zdobycz. W n ętrze kościoła, ozdobione najpiękniejszem i wyrobam i dłóta, b ły ­ szczące marmurem, niepodzielone na drobne ka p lic zk i, lecz zostające w całym swym ogromie, ma b y ć przez głębokie wrażenie, które sprawuje, całkiem niezrów nanem ; *) zarzu cają mu* przecież niektórzy zbytne zbliżenie się do kształtów po­ gańskich. M y niechcem y nikogo swem zdaniem uprzedzać, przyznać atoli musim, że wśród ozdób katolickich przebija się tutaj św ieckie przezna­ czenie, przebija też ów brak w yższego religijnego u czu cia, któryb y m oże.w szystkim kościołom na­ szych czasów zarzucić w ypadło . . .

G dzież są te misterne w ieże, te lotne, prze­ zroczyste tkaniny z kam ienia, których subtelne

*) Wiele osób porównywując ten kościół z kościołem S. Piotra w Rzymie, daje mu co do powagi wnętrza przed tamtym pierwszeństwo.

rzuty całą myślą sztukm istrza, całą potęgą jego natchnionej duszy parły się ku niebu, gdzież w y ­ trw ała cierpliw ość, która przez lata, w ieki, z ró­ wnym zapałem , z równą starannością, z rąk do rąk przechodzące, to samo w ykończała dzieło, gdzież ta w iara głęboka, co pomagała do stworze­ nia c u d ó w ? . . .

M y tej w iary nie mamy, i w sobie ją kłam ie­ m y, udajem y ty lk o ; ijiy naśladujem jed yn ie bez­ duszną naturę, ale tchnąć w nią silnego ży cia nie jesteśm y w stanie, — ■ to też nic praw dziw ie wspa­ niałego, w ielkiego z rąk naszych nie w y jd z ie , to też rw iem y się daremnie do tych dzieł olbrzym ich, które' zdziw ione zach w ycają w iek i . . .

L ecz dajm y ju ż pokój tym rozpamiętywaniom , któreby nigdy nie zn alazły końca, bo P a ry ż prze­ glądany okiem b adacza, m yślą filozofa, coraz to nowe, coraz głębsze uw agi nastręczy, — spieszmy obejrzeć je szcze niektóre gm achy, co właśnie stoją nam na drodze.

N ajp ierw pałac T u ile ry i, który równie ja k w szystko inne tutaj, rozmaite przechodził koleje, rozm aitych mieścił w sobie Panów, i jest teraz urzędow ą rezydencyą K róla. Stoi on nad Se­ kw aną za ogrodem tegoż samego nazw iska, i tw o­ rzy długą linią z dziewięciu budynków złożoną. N arożniki m ają w ysokie dachy i smukłe kom iny, ogół w ięcej ogromem niżeli pięknością zajmuje, ale ogród je st praw dziw ie godny królew skie okrą­ żać m ieszkanie; — p iękn e, po w iększej części złocone, zam ykają go k raty, starożytne ocieniają drzew a i posągi zdobią; obszerne tarasy niejako służą mu za ramy, a w cieniu gajów roztaczają

się kobierce świeżej m uraw y, tu i ówdzie zasiane kw iatam i. O gród ten w popołudniow ych godzi­ nach jest ulubioną schadzką P aryżan, nam jed n ak nie w ypada baw ić m iędzy niemi, oglądać elegan­ tek wabne postacie i udatne stroje, nam trzeba przejść na plac K aru zelu rozłożony szerokim czw o­ robokiem po drugiej stronie T u ile ry ó w , gdzie w zyw a nas luk tryu m faln y, w ystaw ion y przez Napoleona podług w zorów zd jętych z łuku .Sep ty- m iusza Sew era stojącego w R zym ie; je st złożony z trzech a rk a d , z których środkowa najw yższa; marmurowe posągi Napoleońskich żołnierzy w od­ powiednich m undurach, tudzież piękne rzeźby z marmuru go zdobią; te rzeźby w ystaw iają pa­ miętne w ypadki z kam panii 1805 roku, a miano­ w icie zw ycięztw o pod A usterlic, kap itu lacyą Ulmu, wadzenie się Cesarzów A lexan d ra i Napoleona w T y lż y , w ejście do Mnichowa, pokój Preszburski i w ejście do W iednia. S zczyt luku dźw iga wóz tryum falny zaprzężony czterema spiżowemi końmi, którym słu żyły za wzór stawne konie z placu świętego M arka w W en ecyi, zabrane tamże przez N apoleona i przez w o jsk a sprzym ierzonych w zięte napowrót z P aryża. T eraz na wozie siedzi postać kobiety w yobrażającej R estau racyą, — cały ten lu k zdaleka przypom ina bramę B randeburgską w B erlin ie, lecz je s t, co do szczegółów swoich nierównie piękn iejszy.

Plac K aruzelu, do którego p rzy tyk a piękn y pałac L u w ru , połączony dłu gą, ozdobną galeryą z pałacem Tu-ileryi, tudzież gm ach głównego sztabu gw ardyi narodowej, plac K aruzelu mówię, jest, pominąwszy liczne jego ciekaw ości, sam już

przez się miejscem historycznem : tu * ) w Grudniu

1800 roku w ybuchła piekielna m achina przezna­ czona do zgu b y pierwszego Konsula, która może obudzając żyw sze dla niego sym patye, b y ła mu jedn ym stopniem cesarskiego tronu.

P ałac L uw ru , najdaw niejszy z królew skich we F ra n cy i pałaców, jest od T u ile ry i nierównie wspa­ nialszy: widać, że od początku b y ł przeznaczony na m ieszkanie królom ; g alerye , kolum ny, słupy i p rzyczółk i rozrzutnem obrabiane dłotem w dzięcz­ nie się połączają ku je g o ozdobie; w środku jest okrągła kopuła, na której trójkolorow ą zatknięto chorągiew, godło uznania ludowej potęgi. W roku

1572 z L uw ru K aro l I X dał hasło k rw aw ej nocy S. B artłom ieja, i tu go widziano oknem strzela­ jącego na własnych poddanych . . . T eraz rozległy gmach ‘ten, który trzynastem u w iekow i początek, ozdoby z kolei k ilk u K rólom , Napoleonowi zaś winien w yk o ń czen ie, służy do przechow yw ania licznych zbiorów sztuki.

C ok olw iek niżej, na prawo, przez jednę ulicę widzimo słynny Palais - R o y a l, zw an y niegdyś stolicą P a ry ża , bo w jego rozległych galeryach m ieściły się najpiękniejsze sk le p y , a podróżny mógł tu znaleść nietylko w szystk ie razem po­ trzeby i w szystkie przyjem ności życia, lecz także zgubę i niesławę, bo tu b y ły owe szulernie, teraz w y g n a n e, które się od k ilk u lat rozbiegły po N iem ieckich krajach.

65

*) Na rogu wpadajacym do ulicy St. Nicaire. P. A.

66

P a la is -R o y a l, ja k wiadomo dzieło sławnego kard ynała R ichelieu, i dar tegoż ' swojemu mo­ narsze, podczas rew olucyi przezw any pałacem równości, jest jedn ym z najp iękniejszych tworów budownictwa. Prześliczne kolum nady, rzeźby, g a le ry e , p osągi, c y fry i figury zdobią go na ze­ wnątrz, a powierzchownem u bogactw u ze wszech m iar godnie odpowiada wnętrze. Sto kilkadziesiąt arkad oświeca długie g alerye tw orzące k ry tą p rze­ ch adzkę, która je st w czasie słoty spacerujących najm ilszem schronieniem. Nowa g a le rya , zw ana O rleań ską, do tych że p rzylega i przedstaw ia śli­ czn y w idok od strony ogrodu, który gustowny, acz nie w ielki, okrążony chodnikam i z mnóstwem sklepów, k aw iarn i, cu k iern i, m ieszczący w sobie cudny kilkoprom ienny w o d otrysk, cieniste ulice, wonne k w iaty, piękne tw ory dłóta, wieczorem osobliwie godny jest u w a gi, bo do koła oblany jarnem światłem gazu bijącem z galeryi, opromie­ niony blaskiem , który się w wodnym krysztale pow tarza, odnaw ia w yobraźni naszej bajeczne pow ieści wschodix.

Z a nim , na prawo plac Z w ycięztw otoczony budynkam i jednostajnego kształtu w słupy i ar­ k ad y, m ieścił kolejno bron zow y złocony posąg L u d w ik a X I V na marmurowem podnóżu stojący, — drew nianą piram idę k u zw yc ię zk ie j pamięci w ojsk R zeczypospolitej, — posąg generała D e sa ix depczący zw aliska pom ników E g ip sk ich , a teraz b ły szc zy znowu, ale ju ż innym posągiem L u d w ik a. W pobliżu jest fontanna, des Petits - Peres, z na- stępującym łacińskim napisem :

..Użyczając ci wód tych. najada gościnna Kryje się przed wyrazem zyskanej wdzięczności. Niechce żadnej pochwały jej skromność niewinna,

Bądź podobnym, przechodniu, w swej dobroczynności. Ztąd jedn a ulica tylko, a staniem na placu G-iełdy (place de la B ou rse), jedn ym z najciekaw szych placów P ary ża ; tu bez przestanku krążą różno­ barw ne tłum y, tu jedn ę ogromną w ystaw ę liczne tworzą sk le p y , tu sław ny w swoim rodzaju A u r bert pociesznemi karykatu ram i ściany swe o k ry ­ w a , i Susse, kupiec ciekaw ości, utrzym uje jak b y ogromne muzeum sprzętów rzadkich , naczyń k o ­ sztow nych, obrazów i broni. N ajpiękniejsze sk ła­ dy ju b ile rsk ie , najbogatsze m agazyn y towarów m odnych p rzyn ęcają o czy ; zajm uje także teatr, sala koncertów i szereg słynnych restauracyi, a w środku tego w szystk ieg o , na stopniach w y ­ niesiony, obw iedziony kolum nadą, stoi pałac G ieł­ dy, w spaniały gmach rozpoczęty przez Napoleona, skończony jedenaście lat po je g o upadku; gdzie odbyw ają się owe różne obroty z kredytem pu­ blicznym , owe szulerskie czynności na olbrzym ią sk a lę , które są namiętnością ale razem i ohydą w ieku. T u zyskują się i tracą w jednej chwili ogromne m ajątki, tu w szystko na ślepy traf losu lub nad zw yczajn ą przebiegłość je st wyrachowane, tu ludzie niecierpliw i bogactw a, niechętnie do p rac y, spieszą szukać szczęścia w sp ekulacyach zw anych grą Giełdow ą (je u de la B ourse), bo od czasu zniesienia innych pom niejszych szulerni, g d y ta jed n a tylko łakom ym została, w szyscy się do niej g arn ą , i codzień słychać o kolosalnych zyskach, o m nogich bankructw ach. Gm ach ten,

5*

pełny burzliw ego zajęcia i nam iętnych wzruszeń, nazw ał któryś fran cuzki autor frym arki św iąty­

Powiązane dokumenty