Nie ma w sztuce wojennej takiego wyobrażenia teoretycznego, któreby w krytyce odegrało podobną rolę, jak to, którym się teraz zajmiemy. Jest to ulubiony konik wszelkich opisów bitew i kampanij, najczęstszy punkt wyjścia wszelkich rozumowań i jeden z tych fra
gmentów formy naukowej, którymi krytyka szczególnie się chełpi.
A jednak związane z nim pojęcie nie jest ani ściśle określone, ani też nie zostało kiedykolwiek wyraźnie wypowiedziane.
Spróbujmy je wyraźnie rozwinąć i zobaczmy, jaką też wartość zachowa ono wtedy dla praktycznego działania.
Zajmujemy się nim dopiero teraz, gdyż obrona w górach i obro
na rzek, jako też pojęcia o pozycjach stałych i umocnionych, do któ
rych się ono najbardziej zbliża, musiały je poprzedzić.
Nieokreślone, zagmatwane pojęcie, ukryte pod tą prastarą prze
nośnią wojskową, oznaczało raz taką okolicę, gdzie teren jest naj
bardziej otwarty, kiedy indziej zaś taką, gdzie jest najtrudniejszy.
Jeśli istnieje taka okolica, bez której posiadania nie można się odważyć na wtargnięcie do kraju nieprzyjacielskiego, to słusznie na- zwiemy ją kluczem tego kraju. Jednakże to proste, ale też i niezbyt płodne wyobrażenie nie wystarczyło teoretykom; wzmogli więc je
go znaczenie i za klucz kraju zaczęli uważać punkty, które rozstrzygają o posiadaniu całości.
Rosjanie, chcąc wtargnąć na półwysep krymski, musieli zawład
nąć Perekopem i jego pozycjami, i nie po to, aby w ogóle uzyskać możność wejścia, gdyż Lascy obszedł go dwukrotnie (w r. 1737 i 1738), lecz w tym celu, aby się móc usadowić na Krymie z jaką taką pewnością. Jest to bardzo proste, ale też nie zyskuje się przy tym zbyt wiele przez pojęcie punktu kluczowego. Jeśliby jednak można było powiedzieć: kto posiada okolicę Langres, ten zawładnął lub opanował całą Francję aż po Paryż, tzn. że opanowanie jej za
leży wtedy tylko od niego, byłoby to zupełnie coś innego, coś o wie
le ważniejszego. W myśl poprzedniego znaczenia tego wyobrażenia, posiadanie danego kraju jest nie do pomyślenia bez posiadania punk
tu, który nazywamy kluczem; to można pojąć zwykłym rozsądkiem.
W drugim natomiast znaczeniu nie da się pomyśleć posiadanie da
nego punktu, który się chce nazwać kluczem, bez wypływającej z te
go konsekwencji opanowania całego kraju. Jest to oczywiste dzi
wactwo i aby je pojąć, nie wystarcza już zwykły rozsądek; potrze
ba tu magii wiedzy tajemnej. Kabała ta istotnie powstała w książ
kach przed pięćdziesięciu mniej więcej laty 1), osiągnęła swój punkt szczytowy przy końcu minionego stulecia (XVIII) i pomimo potężnej siły, pewności i jasności, z jaką porwał za sobą umysły sposób pro
wadzenia wojny Bonapartego, twierdzimy, że kabała ta bez względu na to potrafiła snuć dalej pajęcze nici swego uporczywego żywota.
J) W drugiej połowie XVIII wieku (uwaga tłumacza).
Rozumie się, że w każdym kraju (jeśli chcemy porzucić n a- s z e pojęcie punktu kluczowego) są też punkty szczególnej doniosłości, gdzie się zbiega wiele dróg, gdzie można wygod
nie gromadzić środki żywności, stąd można zwrócić się w tę, czy w inną stronę, krótko mówiąc, punkty, których posiadanie za
spokaja szereg naszych potrzeb, zapewnia szereg korzyści. Jeśli więc wodzowie, pragnąc jednym słowem wyrazić ważność takiego punk
tu, nazwali go z tych względów klucze m kraj u, to byłoby pedanterią przyczepiać się do tego; przeciwnie, określenie to jest bar
dzo wyraziste i wygodne. Jeśliby jednak z tego zwyczajnego kwiat
ka stylistycznego chciał ktoś stworzyć ziarno, z którego ma się roz
winąć, niby drzewo, cały system z wieloma rozgałęzieniami, to za
draśnięty tym zdrowy rozsądek ludzki będzie musiał sprowadzić to wyrażenie do jego istotnej wartości.
Pojęcie klucza kraju miało w opowiadaniach wodzów, mówią
cych o własnych działaniach wojennych, znaczenie praktyczne, ale zaiste bardzo nieokreślone. Chcąc zaś rozwinąć zeń cały system, mu
siano przejść do pojęcia bardziej określonego, a zatem i bardziej jed
nostronnego. Spośród wszystkich uwarunkowań wybrano górowa
nie terenu.
Jeśli jakaś droga przecina grzbiet górski, dziękujemy niebu, osiągnąwszy punkt najwyższy i przystępujemy do schodzenia. Do
tyczy to nawet pojedynczego podróżnego, a tym bardziej całego woj
ska. Wszystkie trudności wydają się przezwyciężone i w większości wypadków tak jest istotnie; schodzenie w dół jest rzeczą łatwą, od
czuwamy własną przewagę nad każdym, któryby nam zechciał tego wzbronić; widzimy kraj przed sobą i z góry już opanowujemy go wzrokiem. Stale więc najwyższy punkt, jaki osiąga droga, przebie
gając przez góry, jest uważany za punkt rozstrzygający; bywa on taki istotnie w większości wypadków, ale bynajmniej nie we wszystkich. Punkty takie wodzowie bardzo często w swych rela
cjach historycznych określają nazwą punktów kluczowych, co praw
da znowu w innym nieco znaczeniu i przeważnie w znaczeniu ogra
niczonym. Do tego pojęcia przede wszystkim doczepiono błędną teorię (za jej twórcę należy prawdopodobnie uznać Lloyda) i dla
tego to pewne wzniesione punkty, skąd prowadzi kilka dróg w głąb kraju, do którego mamy wkroczyć, są uważane za punkty kluczo
we tego kraju, za punkty, które nad tym krajem panu j ą. To pojęcie zlało się oczywiście z innym, blisko z nim spokrewnionym, a mianowicie z systematyczną obroną g ó r, a cała sprawa została przez to jeszcze dalej pchnięta w dziedzinę urojeń;
weszły przy tym w grę jeszcze pewne czynniki taktyczne, ważne pod
czas obrony w górach, i w ten sposób zarzucono niebawem pojęcie najwyższego p u n к t u danej drogi i zaczęto za klucz kraju uważać w ogóle najwyższy punkt całego systemu gór, czyli punkt działu wód.
Ponieważ zaś właśnie w tym czasie, mianowicie w drugiej po
łowie XVIII stulecia, rozpowszechniły się dokładniejsze wyobraże
nia o kształtowaniu się powierzchni ziemi wskutek działania wód, przeto nauki przyrodnicze podały w tym geologicznym systemie dłoń teorii wojny, i odtąd zostały przełamane wszelkie tamy prawd praktycznych, a wszelkie rozumowanie tonęło w urojonym systemie analogii geologicznej. Toteż przy końcu osiemnastego stulecia sły
szano, a raczej czytano ciągle tylko o źródłach Renu i Du
naju. Co prawda niedorzeczność ta panowała przeważnie tylko w książkach, gdyż tak jak zwykle, mała tylko cząstka mędrkowali książkowych przenika do świata rzeczywistości, i to tym mniejsza, im głupsze są ich teorie; teoria jednak, o której mówimy, nie pozo
stała ze szkodą Niemiec bez wpływu na działania. Nie walczymy za
tem z wiatrakami, a żeby to wykazać, przypominamy dwa zdarzenia, po pierwsze — ważne, ale bardzo uczone wyprawy wojska pruskie
go w r. 1793 i 1794 w Wogezach, których kluczem teoretycznym są dzieła Gravera i Massenbacha; po wtóre wyprawę r. 1814, gdzie 200.000 wojska dało się poprowadzić na błazeńskim pasku tej sa
mej teorii przez Szwajcarię na tzw. płaskowzgórze Langres.
Wyniosły punkt terenu, z którego spływają wszystkie wody, jest przeważnie niczym więcej, jak tylko wyniosłym punktem, a wszystko, co przy końcu XVIII i na początku XIX stulecia napi
sano o jego wpływie na wypadki wojenne, wskutek przesady lub błędnego zastosowania słusznych w zasadzie wyobrażeń, jest całko
wicie fantastyczne. Gdyby Ren i Dunaj oraz wszystkie sześć wiel
kich rzek Niemiec wypływały wspólnie spod jednej góry, to i tak nie mogłaby ona rościć sobie pretensji do większego zna
czenia wojskowego niż aby ustawić na niej znak trygonometryczny.
Na punkt sygnalizacyjny jużby się mniej nadawała, do ustawienia czujki jeszcze mniej, a dla całego wojska nie miałaby żadnego zna
czenia.
Szukanie więc pozycji kluczowej kraju w tak zwanej okolicy kluczowej, to znaczy tam, gdzie różne ramiona górskie wychodzą ze wspólnego punktu i gdzie leżą naj
wyższe źródła, jest tylko ideą papierową, której przeczy już sama przyroda, nie czyniąc grzbietów i dolin tak dostępnymi z góry na
dół, jak lo było przyjęte w dotychczasowej tzw. nauce o terenie, lecz rozrzucając wzniesienia i wgłębienia dowolnie i otaczając nie
rzadko najniższe zwierciadło wód najwyższymi masywami. Odwo
ławszy się zaś w tej sprawie do historii wojennej, przekonamy się, jak mało stałego wpływu mają geologiczne punkty kluczowe danej okolicy na jej wykorzystanie wojenne, i jak bardzo natomiast prze
ważają inne właściwości miejscowe i inne potrzeby, tak że linie po
zycyj przebiegają częstokroć zupełnie blisko tych punktów, a pomi
mo to nie uległy ich przyciąganiu.
Kończymy z tym fałszywym wyobrażeniem, przy którym za
trzymaliśmy się tak długo dlatego, że oparto na nim cały, pozornie bardzo dostojny system, i wracamy do naszego poglądu na rzecz.
Twierdzimy przeto: jeśli wyrażenie pozycja kluczowa ma odpowiadać w strategii jakiemuś samodzielnemu pojęciu, to mo
że nim być tylko pojęcie takiej okolicy, bez której posiadania nie można się odważyć wtargnąć do kraju. Jeśli jednak zechcemy okre
ślić nim również każdy wygodny dostęp do kraju lub każdy wygod
ny punkt centralny wewnątrz tegoż, to nazwa ta zatraca swe wła
ściwe pojęcie (tzn. swoją wartość) i oznacza coś, co się może w więk
szym czy mniejszym stopniu znaleźć wszędzie; staje się wtedy tylko zgrabnym zwrotem mowy.
Te jednak pozycje, o jakich przy tym myślimy, są oczywiście dość rzadkie do wyszukania. Przeważnie najlepszy klucz kraju sta
nowi wojsko nieprzyjacielskie, a tam, gdzie pojęcie okolicy ma gó
rować nad pojęciem sił zbrojnych, muszą zajść szczególnie korzystne okoliczności. Według naszego mniemania można je rozpoznać przy pomocy dwu głównych ich oddziaływań; po pierwsze, jeśli siły zbroj
ne, tam ustawione, zdolne są wskutek pomocy, jaką im daje teren, do silnego oporu taktycznego, po drugie, jeśli pozycja zagraża sku
tecznie linii połączeń nieprzyjaciela wcześniej, niż ten zdoła zagro
zić linii własnej.
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY CZWARTY.