• Nie Znaleziono Wyników

KLUCZ KRAJU

W dokumencie O wojnie. Ks. 6 - Biblioteka UMCS (Stron 137-141)

Nie ma w sztuce wojennej takiego wyobrażenia teoretycznego, któreby w krytyce odegrało podobną rolę, jak to, którym się teraz zajmiemy. Jest to ulubiony konik wszelkich opisów bitew i kampanij, najczęstszy punkt wyjścia wszelkich rozumowań i jeden z tych fra­

gmentów formy naukowej, którymi krytyka szczególnie się chełpi.

A jednak związane z nim pojęcie nie jest ani ściśle określone, ani też nie zostało kiedykolwiek wyraźnie wypowiedziane.

Spróbujmy je wyraźnie rozwinąć i zobaczmy, jaką też wartość zachowa ono wtedy dla praktycznego działania.

Zajmujemy się nim dopiero teraz, gdyż obrona w górach i obro­

na rzek, jako też pojęcia o pozycjach stałych i umocnionych, do któ­

rych się ono najbardziej zbliża, musiały je poprzedzić.

Nieokreślone, zagmatwane pojęcie, ukryte pod tą prastarą prze­

nośnią wojskową, oznaczało raz taką okolicę, gdzie teren jest naj­

bardziej otwarty, kiedy indziej zaś taką, gdzie jest najtrudniejszy.

Jeśli istnieje taka okolica, bez której posiadania nie można się odważyć na wtargnięcie do kraju nieprzyjacielskiego, to słusznie na- zwiemy ją kluczem tego kraju. Jednakże to proste, ale też i niezbyt płodne wyobrażenie nie wystarczyło teoretykom; wzmogli więc je­

go znaczenie i za klucz kraju zaczęli uważać punkty, które rozstrzygają o posiadaniu całości.

Rosjanie, chcąc wtargnąć na półwysep krymski, musieli zawład­

nąć Perekopem i jego pozycjami, i nie po to, aby w ogóle uzyskać możność wejścia, gdyż Lascy obszedł go dwukrotnie (w r. 1737 i 1738), lecz w tym celu, aby się móc usadowić na Krymie z jaką taką pewnością. Jest to bardzo proste, ale też nie zyskuje się przy tym zbyt wiele przez pojęcie punktu kluczowego. Jeśliby jednak można było powiedzieć: kto posiada okolicę Langres, ten zawładnął lub opanował całą Francję aż po Paryż, tzn. że opanowanie jej za­

leży wtedy tylko od niego, byłoby to zupełnie coś innego, coś o wie­

le ważniejszego. W myśl poprzedniego znaczenia tego wyobrażenia, posiadanie danego kraju jest nie do pomyślenia bez posiadania punk­

tu, który nazywamy kluczem; to można pojąć zwykłym rozsądkiem.

W drugim natomiast znaczeniu nie da się pomyśleć posiadanie da­

nego punktu, który się chce nazwać kluczem, bez wypływającej z te­

go konsekwencji opanowania całego kraju. Jest to oczywiste dzi­

wactwo i aby je pojąć, nie wystarcza już zwykły rozsądek; potrze­

ba tu magii wiedzy tajemnej. Kabała ta istotnie powstała w książ­

kach przed pięćdziesięciu mniej więcej laty 1), osiągnęła swój punkt szczytowy przy końcu minionego stulecia (XVIII) i pomimo potężnej siły, pewności i jasności, z jaką porwał za sobą umysły sposób pro­

wadzenia wojny Bonapartego, twierdzimy, że kabała ta bez względu na to potrafiła snuć dalej pajęcze nici swego uporczywego żywota.

J) W drugiej połowie XVIII wieku (uwaga tłumacza).

Rozumie się, że w każdym kraju (jeśli chcemy porzucić n a- s z e pojęcie punktu kluczowego) są też punkty szczególnej doniosłości, gdzie się zbiega wiele dróg, gdzie można wygod­

nie gromadzić środki żywności, stąd można zwrócić się w tę, czy w inną stronę, krótko mówiąc, punkty, których posiadanie za­

spokaja szereg naszych potrzeb, zapewnia szereg korzyści. Jeśli więc wodzowie, pragnąc jednym słowem wyrazić ważność takiego punk­

tu, nazwali go z tych względów klucze m kraj u, to byłoby pedanterią przyczepiać się do tego; przeciwnie, określenie to jest bar­

dzo wyraziste i wygodne. Jeśliby jednak z tego zwyczajnego kwiat­

ka stylistycznego chciał ktoś stworzyć ziarno, z którego ma się roz­

winąć, niby drzewo, cały system z wieloma rozgałęzieniami, to za­

draśnięty tym zdrowy rozsądek ludzki będzie musiał sprowadzić to wyrażenie do jego istotnej wartości.

Pojęcie klucza kraju miało w opowiadaniach wodzów, mówią­

cych o własnych działaniach wojennych, znaczenie praktyczne, ale zaiste bardzo nieokreślone. Chcąc zaś rozwinąć zeń cały system, mu­

siano przejść do pojęcia bardziej określonego, a zatem i bardziej jed­

nostronnego. Spośród wszystkich uwarunkowań wybrano górowa­

nie terenu.

Jeśli jakaś droga przecina grzbiet górski, dziękujemy niebu, osiągnąwszy punkt najwyższy i przystępujemy do schodzenia. Do­

tyczy to nawet pojedynczego podróżnego, a tym bardziej całego woj­

ska. Wszystkie trudności wydają się przezwyciężone i w większości wypadków tak jest istotnie; schodzenie w dół jest rzeczą łatwą, od­

czuwamy własną przewagę nad każdym, któryby nam zechciał tego wzbronić; widzimy kraj przed sobą i z góry już opanowujemy go wzrokiem. Stale więc najwyższy punkt, jaki osiąga droga, przebie­

gając przez góry, jest uważany za punkt rozstrzygający; bywa on taki istotnie w większości wypadków, ale bynajmniej nie we wszystkich. Punkty takie wodzowie bardzo często w swych rela­

cjach historycznych określają nazwą punktów kluczowych, co praw­

da znowu w innym nieco znaczeniu i przeważnie w znaczeniu ogra­

niczonym. Do tego pojęcia przede wszystkim doczepiono błędną teorię (za jej twórcę należy prawdopodobnie uznać Lloyda) i dla­

tego to pewne wzniesione punkty, skąd prowadzi kilka dróg w głąb kraju, do którego mamy wkroczyć, są uważane za punkty kluczo­

we tego kraju, za punkty, które nad tym krajem panu j ą. To pojęcie zlało się oczywiście z innym, blisko z nim spokrewnionym, a mianowicie z systematyczną obroną g ó r, a cała sprawa została przez to jeszcze dalej pchnięta w dziedzinę urojeń;

weszły przy tym w grę jeszcze pewne czynniki taktyczne, ważne pod­

czas obrony w górach, i w ten sposób zarzucono niebawem pojęcie najwyższego p u n к t u danej drogi i zaczęto za klucz kraju uważać w ogóle najwyższy punkt całego systemu gór, czyli punkt działu wód.

Ponieważ zaś właśnie w tym czasie, mianowicie w drugiej po­

łowie XVIII stulecia, rozpowszechniły się dokładniejsze wyobraże­

nia o kształtowaniu się powierzchni ziemi wskutek działania wód, przeto nauki przyrodnicze podały w tym geologicznym systemie dłoń teorii wojny, i odtąd zostały przełamane wszelkie tamy prawd praktycznych, a wszelkie rozumowanie tonęło w urojonym systemie analogii geologicznej. Toteż przy końcu osiemnastego stulecia sły­

szano, a raczej czytano ciągle tylko o źródłach Renu i Du­

naju. Co prawda niedorzeczność ta panowała przeważnie tylko w książkach, gdyż tak jak zwykle, mała tylko cząstka mędrkowali książkowych przenika do świata rzeczywistości, i to tym mniejsza, im głupsze są ich teorie; teoria jednak, o której mówimy, nie pozo­

stała ze szkodą Niemiec bez wpływu na działania. Nie walczymy za­

tem z wiatrakami, a żeby to wykazać, przypominamy dwa zdarzenia, po pierwsze — ważne, ale bardzo uczone wyprawy wojska pruskie­

go w r. 1793 i 1794 w Wogezach, których kluczem teoretycznym są dzieła Gravera i Massenbacha; po wtóre wyprawę r. 1814, gdzie 200.000 wojska dało się poprowadzić na błazeńskim pasku tej sa­

mej teorii przez Szwajcarię na tzw. płaskowzgórze Langres.

Wyniosły punkt terenu, z którego spływają wszystkie wody, jest przeważnie niczym więcej, jak tylko wyniosłym punktem, a wszystko, co przy końcu XVIII i na początku XIX stulecia napi­

sano o jego wpływie na wypadki wojenne, wskutek przesady lub błędnego zastosowania słusznych w zasadzie wyobrażeń, jest całko­

wicie fantastyczne. Gdyby Ren i Dunaj oraz wszystkie sześć wiel­

kich rzek Niemiec wypływały wspólnie spod jednej góry, to i tak nie mogłaby ona rościć sobie pretensji do większego zna­

czenia wojskowego niż aby ustawić na niej znak trygonometryczny.

Na punkt sygnalizacyjny jużby się mniej nadawała, do ustawienia czujki jeszcze mniej, a dla całego wojska nie miałaby żadnego zna­

czenia.

Szukanie więc pozycji kluczowej kraju w tak zwanej okolicy kluczowej, to znaczy tam, gdzie różne ramiona górskie wychodzą ze wspólnego punktu i gdzie leżą naj­

wyższe źródła, jest tylko ideą papierową, której przeczy już sama przyroda, nie czyniąc grzbietów i dolin tak dostępnymi z góry na

dół, jak lo było przyjęte w dotychczasowej tzw. nauce o terenie, lecz rozrzucając wzniesienia i wgłębienia dowolnie i otaczając nie­

rzadko najniższe zwierciadło wód najwyższymi masywami. Odwo­

ławszy się zaś w tej sprawie do historii wojennej, przekonamy się, jak mało stałego wpływu mają geologiczne punkty kluczowe danej okolicy na jej wykorzystanie wojenne, i jak bardzo natomiast prze­

ważają inne właściwości miejscowe i inne potrzeby, tak że linie po­

zycyj przebiegają częstokroć zupełnie blisko tych punktów, a pomi­

mo to nie uległy ich przyciąganiu.

Kończymy z tym fałszywym wyobrażeniem, przy którym za­

trzymaliśmy się tak długo dlatego, że oparto na nim cały, pozornie bardzo dostojny system, i wracamy do naszego poglądu na rzecz.

Twierdzimy przeto: jeśli wyrażenie pozycja kluczowa ma odpowiadać w strategii jakiemuś samodzielnemu pojęciu, to mo­

że nim być tylko pojęcie takiej okolicy, bez której posiadania nie można się odważyć wtargnąć do kraju. Jeśli jednak zechcemy okre­

ślić nim również każdy wygodny dostęp do kraju lub każdy wygod­

ny punkt centralny wewnątrz tegoż, to nazwa ta zatraca swe wła­

ściwe pojęcie (tzn. swoją wartość) i oznacza coś, co się może w więk­

szym czy mniejszym stopniu znaleźć wszędzie; staje się wtedy tylko zgrabnym zwrotem mowy.

Te jednak pozycje, o jakich przy tym myślimy, są oczywiście dość rzadkie do wyszukania. Przeważnie najlepszy klucz kraju sta­

nowi wojsko nieprzyjacielskie, a tam, gdzie pojęcie okolicy ma gó­

rować nad pojęciem sił zbrojnych, muszą zajść szczególnie korzystne okoliczności. Według naszego mniemania można je rozpoznać przy pomocy dwu głównych ich oddziaływań; po pierwsze, jeśli siły zbroj­

ne, tam ustawione, zdolne są wskutek pomocy, jaką im daje teren, do silnego oporu taktycznego, po drugie, jeśli pozycja zagraża sku­

tecznie linii połączeń nieprzyjaciela wcześniej, niż ten zdoła zagro­

zić linii własnej.

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY CZWARTY.

W dokumencie O wojnie. Ks. 6 - Biblioteka UMCS (Stron 137-141)