• Nie Znaleziono Wyników

Wydawnictwo Dreams jest młodą ofi­

cyną, powstałą w roku 2010. Mimo tak krót­

kiego czasu istnienia, może poszczycić się wieloma interesującymi publikacjami. Jed­

ną z nich jest książka autorstwa Waldemara Cichonia Cukierku, tyłobuzie!Pozycja ta uka­

zała się w roku 2011 i z pewnością zdążyła już trafić do serc wielu odbiorców.

Pierwszą rzeczą, jaka przyciąga uwagę, jest oryginalna okładka. Ilustrator Dariusz Wanat zamieścił na niej dwie postacie: uro­

czego kotka oraz jego młodego właścicie­

la. Choć zwierzątko cierpliwie pozwala swe­

mu panu się głaskać, a pieszczota ta najwy­

raźniej sprawia mu ogromną przyjemność (o czym świadczy szeroki uśmiech), to jed­

nocześnie wystawia czerwony języczek, ak­

centując przekorną naturę. Tak postacie, jak i tytuł posiadają wyraziste kontury, wyko­

nane techniką druku wklęsłego. Dzięki te­

mu ma się wrażenie, że niemal bezpośred­

nio obcujemy z bohaterami, a przez to już sam fizyczny kontakt z książką jest interesu­

jącym doświadczeniem.

Utwór, pełen ciepła i humoru, sprawia, że przy czytaniu usta same składają się do uśmiechu. Opowiadane historie, poza ele­

mentami zabawowymi, wiele nas uczą nie tylko o tytułowym bohaterze, Cukierecz­

ku, który jest uroczym, choć wyjątkowo niesfornym kotem, ale także o nas samych.

W trakcie lektury mamy okazję obserwować

świat z zupełnie innej perspektywy, spoglą­

damy na niego oczami bohatera zwierzęce­

go (jakże inne jest to spojrzenie!). Człowiek poddaje się zatem osądowi kota, ale jedno­

cześnie nie brakuje relacji odwrotnej, oce­

ny zachowania kota przez człowieka. Takie zestawienie dwóch odmiennych oglądów sytuacji pozwala na stworzenie pewnego dystansu względem zarysowywanych zda­

rzeń, a przez to może korzystnie wpłynąć na przybieranie określonych postaw już w realnym życiu.

Cukierek jest zwierzątkiem trudnym do okiełznania. Posiada silny charakter (lecz trudno odmówić mu także pewnej infantyl­

ności w sposobie myślenia) i, jak na prawdzi­

wego kota przystało, lubi podkreślać swą niezależność. Nie chce pogodzić się mię­

dzy innymi z próbą ograniczania zasięgu je­

go wolności i swobody, dlatego też ucieka z domu nowych właścicieli. Ucieka, lecz wra­

ca, a powodem tego powrotu jest dokuczli­

wa pustka w brzuchu - Cukierek jest też nie­

małym łakomczuchem. Ale to właśnie jego natura sprawiła, że spośród swego rodzeń­

stwa to on został wybrany i trafił pod dobrą opiekę zupełnie obcej rodziny. To ten cha­

rakter był dla dziecka, które go wybrało, za­

powiedzią braku nudy i monotonii. I rzeczy­

wiście, zgodnie z przewidywaniami, przyby­

cie kota sporo namieszało w życiu małżeń­

stwa i ich syna.

Waldemar Cichoń w sposób obiektyw­

ny ukazuje blaski i cienie posiadania wła­

snego zwierzątka. Ilustracją tych ostatnich jest na przykład zniszczenie dopiero co za­

kupionego swetra mamy oraz zdewastowa­

nie przystrojonej choinki bożonarodzenio­

wej. Interesujące jest to, że każde niewłaści­

we zachowanie Cukierka przyczynia się do zmiany formy jego imienia. Raz staje się on Cukrem, raz zaś Cukrzycą.

Warto podkreślić, że owa niesforność zostaje również podkreślona w tytule utwo­

ru, który łącząc w sobie sprzeczność, intry­

guje. Coś, co kojarzy się ze słodyczą, czy­

li czymś zwłaszcza w oczach dzieci pozy­

tywnym, zostaje zestawione ze słowem

„łobuz".

Godnymi uwagi są także utarte zwro­

ty, jakimi posługuje się uroczy kocurek.

Nie byłoby w nich nic dziwnego, gdyby nie fakt, że przewrotnie nawiązują one do in­

nych zwierząt: w idiotycznej obroży [ . ] wy­

glądałem jak - wybaczcie porównanie - jakiś pies\ siedziałem jak - wybaczcie to określenie - mysz pod miotłą2 oraz zbaraniałem3. Trud­

no nie zgodzić się z tym, że przytoczone sło­

wa w „ustach" kota brzmią dość zabawnie, a efekt komiczny potęgują krótkie, wtrąco­

ne niby przypadkiem, przeprosiny.

Lecz zarysowana w Cukierku, ty łobu­

zie! historia jest nie tyle zabawna, co wia­

rygodna, a na tę wiarygodność prawdopo­

dobnie wpływa fakt, że sam Waldemar

Ci-choń posiada kota o imieniu Cukierek. Czyż­

by książka była więc literacką opowieścią o Jego osobistych doświadczeniach związa­

nych z posiadaniem zwierzątka?

W. Cichoń, Cukierku, ty łobuzie!, Wydawnictwo Dreams, Rzeszów 2011.

1 W. Cichoń, Cukierku, ty łobuzie!, Rzeszów 2011, s. 13.

2 Tamże, s. 19.

3 Tamże, s. 43.

Krystyna Heska-Kwaśniewicz

„I DZIECI TUTAJ ZACZYNAŁY SIĘ UŚMIECHAĆ". BEATY OSTROWICKIEJ OPOWIEŚĆ 0 JANUSZU KORCZAKU

Beata Ostrowicka zaskoczyła nas no­

wą książką, ważną i dobrze napisaną. Opo­

wiedziała dzieciom na nowo o Januszu Kor­

czaku, w sposób przystępny, niebanalny 1 wzruszający.

J ej Opowieść o Januszu Korczaku wpisu­

je się w nowy nurt pisania dla małego czytel­

nika o historii najnowszej przy pomocy nar­

ratora subdziecięcego (P. Beręsewicz, J. Pa­

puzińska, M. Rusinek), tak doskonale spraw­

dzonego w literaturze pozytywistycznej.

Dzięki dobrze przemyślanej stylizacji oglą­

damy wielkie dramaty narodowe, tragicz­

ne wydarzenia z naszej historii z punktu wi­

dzenia dziecka, dla którego katastrofą jest utrata domu rodzinnego. Tym razem jest to Dom Sierot na Krochmalnej, gdzie ojcem wszystkich dzieci jest „Pandoktor" - Janusz Korczak, a matką - Stefania Wilczyńska.

Dzieje babci Frani (a właściwie prabab­

ci), wcześnie osieroconej, wpisane zosta­

ły właśnie w codzienność tego nietypowe­

go domu dziecka, gdzie było ciepło, czysto i serdecznie. Babcia Frania snuje swe wspo­

mnienia na prośbę prawnuka Jasia, który sły­

szał je już kilka razy, ale wciąż słuchać chce ich na nowo i przeżywać czas miniony, jak­

by był teraźniejszością. Wyobraźnia dziecka cofa czas i powstają dwa ciągi narracyjne;

jeden związany z dzieciństwem i młodością babci Frani, drugi z życiem Jasia, połączenie dwóch czasów dodaje opowieści dynamiki, niekiedy przełamuje nastrój lub stwarza at­

mosferę tajemniczości.

Sieroce dzieciństwo babci (sieroctwo jest tematem ważnym w literaturze dla młodych czytelników) zostało szczęśliwie przełamane spotkaniem z autorem Prawa dziecka do szacunku i jego placówką wy­

chowawczą.

I dzieci tutaj zaczynały się uśmiechać. Ro­

biły się pogodne, wesołe. Babcia uważa, że to zasługa Panadoktora, bo on miał inne podej­

ście do dzieci niż większość pozostałych doro­

słych. Dla nich dzieci były... mniej ważne niż dorośli. A Pandoktor traktował je tak, jak do­

rosłych. Z szacunkiem. Mówił, że nie ma dzie­

ci, tylko są ludzie [s. 14].

W takiej konwencji opisana została cała praca Korczaka, jego zabawy z dzieć­

mi, listy od nich, jego powaga i nie-powa- ga, gazetka redagowana przez dzieci, swo­

iste „honoraria" za zgodę na wyrwanie zęba („Pandoktor jako wróżka zębuszka"), Sejm dziecięcy i inne. Wplecione w taką narrację refleksje o systemie wychowawczym Stare­

go Doktora, jego naukach moralnych, a więc na przykład, że: Wolno bić się tylko uczciwie, chłopaki wiedzą, o co chodzi. I duży nie mo­

że bić małego [s. 25] - są proste, oczywiste i naturalne; właśnie tą oczywistością niejako zaskakują małego czytelnika. Wychowany w świecie sprzecznych tendencji wycho­

wawczych, bez wyrazistej „drabinki aksjo­

logicznej", słowo „uczciwy" przyjmuje po­

ważnie i z zastanowieniem.

Najbardziej jednak podobają się Jasio­

wi dni specjalne, przerywające codzienność, ale mające w sobie głęboką mądrość; a więc

„dzień spania" 22 grudnia, gdy można ca­

ły dzień leżeć w łóżku i „dzień nie-spania"

22 czerwca, kiedy w ogóle nie trzeba się kłaść! Natomiast w „dniu brudasa" wcale nie trzeba się myć. Taka realizacja w jakże pro­

sty sposób dziecięcych marzeń o wolności,

zarazem w pewnym momencie obnaża ich nierealność - przecież nikt zdrowy nie wy- leży cały dzień w łóżku. Ale o tym najlepiej, gdy dziecko przekona się samo.

W książce Ostrowickiej Korczak jest ży­

wy, autentyczny, nie wyidealizowany, od­

dany dzieciom, ale czasem sam mający coś z małego chłopca. Czasem wesoły, jak ró­

wieśnik, czasem poważny i zatroskany, a w końcu coraz smutniejszy.

To ulubione opowieści Jasia, urucha­

miające jego wyobraźnię, może ich słuchać w nieskończoność, najbardziej gdy choro­

ba zmusza go do pozostania w łóżku. Bab­

cia jest autorytetem dzieciństwa, jest pew­

nością i zaufaniem i wciąż jest obecna w ta­

kiej roli we współczesnej literaturze i dla dzieci, i dla młodzieży, tak jest i tym ra­

zem. Chłopczyk więc prosi: Powiedz jesz­

cze raz o Panudoktorze [...] [s. 35], a słucha­

jąc opowieści jak Korczak szanował dzieci, jak ich nie pozwalał lekceważyć, jak walczył 0 ich szczęśliwe dzieciństwo - mimowolnie porównuje go ze współczesną „panią świe- tliczanką" mówiącą do grubej Zuzi „pączuś- sadełko", nie bacząc , że dziewczynka głębo­

ko upokorzona - płacze. Scena nie wymaga żadnego komentarza, ale jest tak wymow­

na, tak pokazuje dramat bezbronnego, po­

niżonego dziecka, że wywołuje natychmia­

stową refleksję: jakże daleko mimo wszyst­

kich specjalizacji i studiów pedagogicznych odeszliśmy od lekcji autora Kiedy znów bę­

dę mały.

Jaś pyta: Babciu, a ciebie wychował? [s. 26]

1 wtedy babcia snuje dalszy wątek swych lo­

sów, jak po ukończeniu czternastu lat wyszła z Domu Sierot, jak ułożyła sobie szczęśliwie życie i jak lata spędzone ze Starym Dokto­

rem nauczyły ją, jak żyć. Nigdy nie zapo­

mniała o „Panudoktorze" i z lękiem śledziła jego losy w czasie okupacji.

Istotny jest też wątek książek, bo chło­

piec posiada w swej biblioteczce książki Ja­

nusza Korczaka i opisując porządek rega­

łów, informuje: Na górze książki, z których wyrosłem. Czekają na Julka [młodszego bra­

ta - khk]. Na drugiej półce od dołu książki od babci. Król Maciuś Pierwszy, Król Maciuś na wyspie bezludnej, Kajtuś Czarodziej, Ban­

kructwo Małego Dżeka. Wszystkie napisał Janusz Korczak, czyli Pandoktor. Bo on pisał

książki dla dzieci i dla dorosłych. Te dla doro­

słych są w pokoju babci [s. 45-46]. To bardzo ważny przemyślany zabieg Autorki. Nie ma nachalnej reklamy czytelnictwa, ale wska­

zanie dobrze wyposażonej biblioteczki w pokoju dziecięcym jak czegoś oczywiste­

go zawiera bardzo istotne przesłanie do do­

rosłego czytelnika.

Tak opowieść babci dochodzi do wojny, do getta; zaczyna mówić bardzo powścią­

gliwie, jej głos cichnie, na koniec ledwie go słychać, a oczy robią się wilgotne. Tłumaczy dziecku prosto: Getto to było piekło na ziemi [s. 60], nie epatuje grozą, nie poraża okru­

cieństwem - wystarczy, że robi się smutna.

Szata graficzna książki znakomicie kom­

ponuje się z treścią, jej prostota i wyrazistość są bardzo sugestywne. Czasem ilustratorka naśladuje rysunki dziecięce, a czasem zeszyt w kratkę, zmiana kolorystyki podkreśla na­

strój. Gdy opowieść dochodzi do getta, kartki ogarnia szarość, kolor ziemi, potem niknie numeracja stron, tylko ślady dziecię­

cych stóp, tory kolejowe biegnące donikąd i porzucone zabawki towarzyszą ostatnim słowom: - Ale przecież nie mógł zostawić swo - ich dzieci. Dzieci są najważniejsze [s. 62].

Dobrze, że tą mądrą, szlachetną książ­

ką Wydawnictwo „Literatura" otwiera Rok Korczaka w Polsce.

B. Ostrowicka, Je st taka historia. Opowieść o Januszu Korczaku, Wydawnictwo „Literatura", Łódź 2012.

Monika Rituk

Powiązane dokumenty