• Nie Znaleziono Wyników

Konferencja ewangelizacyjna dla pastorów

W dokumencie Chrześcijanin, 1982, nr 6 (Stron 24-35)

U czestnicy konferencji ew angelizacyjnej dla pastorów w W arszawie, w czerwcu ubr. Od prawej: prezb. Konstanty Jakoniuk — pastor Zboru Zjednoczonego K ościoła Ewangelicznego w Bielsku Podlaskim , obok niego:

jeden z kaznodziejów Zboru gdańskiego ZKE — br. B olesław Kudzin i inni

w ił o niech ta k ż e — ja k m i się w y d aje — papież Nie

nie z m ałym entu zjazm em , ale w k o ń cu p odda się.

Czytam y d alej w 12 rozdz. te j sam ej K sięgi, w w ierszu 27: „G nuśny n ie u p o lu je sw ej zw ierzyny, lecz pracow ity w ielce się w zbogaca” . L en iw iec nigdy nie będzie przygotow yw ać dla siebie n a w e t posiłku. M o­

że rozpocznie tę czynność, ale nie d o trw a do końca.

N atom iast p rac o w ity człow iek będzie się w zbogacał, będzie używ ał tego, co p o sia d a aż do końca.

Wszyscy, b ra c ia i siostry, w eźm y to sobie do se r­

ca! Te dary, k tó re Bóg daje, m am y używ ać dla Jego chw ały. L eniw iec nigdy nie rozpoczyna niczego, a jeśli ju ż ja k ą ś sp ra w ę rozpocznie, to n ie będzie się przejm o w ał je j zakończeniem .

19 rozdział te j sam ej K sięgi w 24 w iersz u poucza:

„L eniw y z a n u rza ręk ę w m isie, lecz do u st jej nie podnosi”. Tę m yśl zauw ażyliśm y już w innym w e r­

secie, innego ro zd z iału i m ogliśm y stw ierdzić, że le ­ niw y człow iek niczego inie kończy. L en iw y rów nież n ie będzie s ta ra ł się sta n ąć tw a rz ą w tw a rz z rzeczyw istością, a le będzie chciał w y w in ąć się z k a ż ­ dej sytuacji.

R ozdział 26 w 13 w ierszu, k tó ry ju ż p rz e d te m p rz e ­ czytaliśm y p o w ia d a : „L eniw y m ów i: L w ica je st na drodze, lew je s t n a u lic ac h ”. Ale z tego zagrożenia nie w y łan ia się ża d en czyin. S tw ierdza, że istn ie je pew ien problem , k tó ry n ależy rozw iązać, u sto su n k o ­ w ać się do niego, ale człow iek te n n ie w sta je , by działać i po p ro stu pozw ala, żeby ta sp ra w a toczyła się d alej sw oim rozpędem . M ężczyzna lu b k o b ie ta o ta k im usposobieniu zasługuje na. w spółczucie. Oni nigdy n ie p rze ży w ają sa ty sfak c ji z tego, co robią.

Tacy lu d zie n igdy nie są zaspokojeni.

N astęp n ie czytam y w K siędze P rzypow ieści (13,4):

„L eniw y w iele pożąda, a je d n a k n ic n ie m a, lecz, dusza piln y ch je st obficie nasycona". S ą ta k że inne w ersety w te j sam ej K siędze, k tó re z a w ie ra ją podob­

ne w ypow iedzi. Np. rozdz. 21, w iersze, 25 i 26: „P ożą­

dan ie z a b ija leniw ego, gdyż jego ręce nie c h c ą p r a ­ cow ać”. W idzim y, że nic tu ta j nie m a do zazdroszcze­

nia. J e s t p rze d staw io n y sto su n ek do życia, k tó ry n i­

kogo nie zaspokaja. W ierzę, że n a w e t Z bory mogą być opan o w an e przez tego ro d z a ju ducha.

J a k p am iętac ie w 3 ro zd z iale O b jaw ie n ia św. J a ­ n a je s t z a w a rte P o selstw o P a n a do 'Siedm iu Zborów . Z m a rtw y c h w stały P a n zw rac a uw agę n a te spraw y i rzeczy, k tó re p o tęp ia w tych Z borach oraz n a in n e godne pochw ały. W ierzący z L aodycei zostali p o tę p ie ­ n i dlatego, że n ie byli a n i gorący, an i zim ni. B yli le t­

ni, a te n sta n w y d aje się być sym bolem lenistw a. To znaczy, że n ie działali ta k ja k p o w in n i działać. P o ­ m yślm y o tym przez chw ilę. M ożem y być l e n i w i w o d n iesien iu do różnych dzied zin naszego życia. M o­

że to się odnosić do naszej codziennej p rac y i to je st b ard z o sm utne, chociaż ta k i je st duch tego w iek u .

W ielu ludzi idzie dzisiaj do p rac y i n ie są w cale za in te re so w an i p rac ą, b ra k u je im m otyw acji, aby w y ­ konać z a d o w a la ją c ą p racę. My, ch rz eśc ija n ie, m usim y w alczyć z ty m duchem . To inie je st duch c h rz e śc ija ń ­ ski. M usim y ta k uczyć naszych m łodych ludzi, aby po dejm ow ali i w y k o n y w ali p ra c ę w d u ch u pośw ięce­

nia. J a k ju ż pow iedziałem , m ożem y być le n iw c a m i w naszym n a s ta w ie n iu do naszej codziennej pracy, ale możemy, ja k o ch rześcijan ie, być le niw ym i w naszym życiu uśw ięceńIow ym . To je st b ardzo ła tw e. Możemy być przypadkow o za in te re so w a n i rzeczam i św iętym i.

W ielu c h rz eśc ija n idzie do kościoła tylko w tedy, gdy m a ją ja k ieś -specjalne odczucie (lub potrzebę).

Czasam i leżą w łóżku za m ia st być w D om u Bożym.

K toś ta k i — to w ła śn ie leniw iec. W ielu chrześcijan je s t leniw ych, gdy chodzi o m odlitw ę. Zaw sze mówią, że w s ta n ą i b ę d ą isię m odlić, i będ ą spędzać czas z Bo­

giem , a k iedy nadchodzi p o ra m odlitw y, pozostają w łóżku. Nie m ogą w cześnie w stać, by spo tk ać się z Bogiem . T ak sam o je s t z czytaniem Bożego Słowa.

P o w ia d a ją : m uszę w cześnie w sta ć i m uszę zdobyć n aw y k c z y ta n ia P ism a Św iętego, a le nigdy, nie p rzy ­ m u sz ają się do tego sposobu czytania albo stu d io w a ­ n ia P ism a Św iętego. B ardzo ła tw o być leniw ym , d zia­

łać od p rz y p a d k u do przypadku.

C zasam i to odnosi się też do naszej ch rześcijań sk iej służby. N ie przy g o to w u jem y się do niej ta k ja k po­

w inniśm y, lub tra k tu je m y ja k coś przypadkow ego, L udzie zo stają np. n auczycielam i Szkoły N iedzielnej, ale ich nie obchodzi p rzy g o to w y w an ie lekcji. In n i lu ­ dzie w ychodzą, a b y m ów ić (z kazalnicy) i nie ob­

chodzi ich to, że p o w in n i w cześniej usiąść i p ostudio­

w ać Słowo Boże. To w szystko je st p rzy k ła d em złe­

go ducha, d u c h a len istw a, du ch a lekcew ażenia. Ten duch m oże po jaw ić się w ogólnym n a s ta w ie n iu do życia. L udzie, k tó ry ch n ic nie obchodzi, nie in te re su ­ ją się sw o im ubiorem , i zazw yczaj u b ie ra ją się n ie ­ sta ra n n ie . N ie obchodzi ich dom, n ie obchodzą ich dzieci, nie p ła cą p odatków w tedy, gdy p o w inni je p ła ­ cić. Je d y n y m w rażen iem , ja k ie pozostaw iają, to w ra ­ żenie pow olności, le n istw a . U w ażam , że to je st n ie ­ zgodne z w o lą i n a u k ą naszeg o P a n a Je zu sa C hrys­

tu sa . N ie w ierzę, żeby nasz P a n był taki. N ie w ierzę też, żeby ta k a m iała być słu żb a Boża. To się dzieje w śwliecie. A le n ie .chciałbym, aby te n duch za ją ł se r­

ca tych, k tó rzy noszą im ię Je zu sa C hrystusa.

W tej sam ej K siędze P rzypow ieści z a w a rta je st in ­ te re su ją c a ra d a , abyśm y zw rócili uw agę na jed.no z n ajm n ie jsz y c h stw o rze ń (6 rozdz. w. 6-9): „Idź do m rów ki, leniw cze, p rz y p a trz się jej postępow aniu, abyś zm ądrzał. N ie m a ona w odza an i nadzorcy, ani w ładcy, a je d n a k w lecie p rzygotow uje sw ój pokarm , w żniw a zgrom adza sw o ją żywność. L eniw cze! Ja k długo będziesz leżał, kiedy podniesiesz się ze sn u ? ” B ardzo in te re su ją c e , że m usim y uczyć się od m ró ­ w ek. T ak n am tu ta j pow iedziano. M rów ka nie ma nikogo, kto by ją popchnął, nadzorcy, k tó ry by m ó­

w ił, co m a robić. A m y b ardzo często m usim y popy­

chać ludzi, aby zaczęli coś robić, m usim y p rzypom i­

nać ludziom , że p rzyobiecali coś zrobić. I dlatego trzebią im p rz y p o m in a ć : Czy zrobiłeś m i to czego się podjąłeś, czy n ie zrobiłeś m l jeszcze? I m usim y m obi­

lizow ać ich, aby to zro b ili. Czy to nie p rzykre, że tak p o stę p u ją ch rz eśc ija n ie? M rów ka je st b ardzo m ądrym stw orzeniem , p o n ie w a ż w y k o rz y stu je a k tu a ln ą oko­

liczność, sposobność, żeby zgrom adzić żywność. My bardzo często n ie w y k o rz y stu je m y tych m ożliw ości do służby ew an g elizacy jn ej, k tó re Bóg nam daje. Moż­

liw ości są, ale nie za jm u jem y się nim i — nie d zia­

łam y i one n ie obchodzą nas.

Moi p rzyjaciele, m oglibyśm y jeszcze w ięcej na te n te m a t mówić, lecz uw ażam , że zauw ażyliśm y, iż P is­

m o Ś w ięte n ie zachęca do len istw a, nie zachęca do in d o le n cji; i niech ta k nie będzie w życiu tych, k tó ­ rzy n a ś la d u ją k ro k i M istrza!

L enistw o — to je d e n z grzechów śm ierteln y ch , n isz­

czy ono entu zjazm , gasi in ic ja ty w ę i ducha. Pozw ól­

.26

cie rai pow rócić do słów a-postoła P aw ła, k tó ry za­

chęca ch rześcijan: „W gorliw ości nie o sta ją c, pło­

mienni duchem, P a n u służcie...”

Anglicy fasc y n u ją się b ard z o p iłk ą no żn ą i b ry k ie ­ tem. Ludzie zaw sze s ą za fasc y n o w a n i g rą swojego zespołu. Przy k ib ic o w an iu o k az u ją w ielk i en tu zjazm i nikt nie sprzeciw ia się tem u, to je s t zgodne ze zw y­

czajem. Ale kiedy ch rz eśc ija n ie za cz y n ają być e n tu z ­ jastam i, ludzie z a cz y n ają m ó w ić : O ni s ą fan a ty k a m i.

Czcigodny doktor zafascynow ał się sw o ją re lig ią — Jezusem C hrystusem — ta k to fan a ty zm . Moi. p rz y ­ jaciele, czy inie p o w in n iśc ie być za fascy n o w an i, czy nie pow inien p alić się w n a s płom ień, te n duchow y płomień, o któ ry m m ów i apo sto ł P a w e ł! W idzim y w ięc że lenistw o — w ża d n ej p ostaci — n ie p ow inno mieć m iejsca w naszym życiu!

O PRZEPRACOW YW ANIU SIĘ

C hciałbym te ra z p rz e jść do innego zagadnienia.

Możesz u n ik n ą ć le n istw a , ale w ty m sam ym czasie możesz stać się „p ra c u sie m ”. J e s t to słowo, k tó re ok­

reśla ludzi, k tó rz y inie p o tra fią spocząć, lecz cały czas pracują. L udzi n ad u ż y w ają cy c h alk o h o lu nazyw am y alkoholikam i, dlatego tych, k tó rzy w te n sposób p o j­

m ują pracę, n az w an o „ p ra c u sia m i”. C złow iek m a obo­

wiązek i pralwo praco w ać. C złow iek m a ró w n ież p r a ­ wo do odpoczynku. O dpoczynek i le n istw o — to je d ­ nak dw ie różne sp raw y . Bóg rozkazał, że p o w in n iś­

my bardzo ciężko p raco w ać, ale ró w n ie ż n a k a z a ł nam odpoczynek. W ierzę, że ry tm , k tó ry był u stanow iony w czasie stw orzenia, p rz e trw a ł. Sześć dni p ra c y — jeden dzień (siódmy) odpoczynku. Maimy wlięc tylko dwa „p u n k ty ” . P ierw szy — to p rac a, a d ru g i — od­

poczynek. W łaściw ie to p o w in ien em pow iedzieć, że są trzy „p u n k ty ", p o n iew aż trze cim je st m ałżeństw o, które zostało u sta n o w io n e przez Boga. P ra c a i odpo­

czynek zostały u sta n o w io n e dla d obra ludzkości.

Gdy M ojżesz p o ja w ił się n a scenie, w ów czas n ad a ł przykazania n aro d o w i iz ra elsk iem u i te d w ie zasady znalazły w nich m iejsce.

O ODPOCZYNKU

Czym je s t o d p o c z y n e k ? Może n ie k tó rzy z w as nie w iedzą, co to znaczy, bo za ciężko p ra c u ją ? W iem o tym z w łasnego dośw iadczenia, p o n ie w a ż w ie lo k ro t­

nie złam ałem to p rz y k a z a n ie Boże. W stydzę się z tego powodu. O dpoczynek je s t m ożliw ością, k tó rą d a je nam Bóg. J e s t to u w o ln ie n ie od tro s k zw iązanych z naszą codzienną p rac ą. J e s t w olnością, abyśm y m ieli okazję spożytkow ać te n czas, ja k sarni zdecydujem y. Jeżeli m am y ja k iś zawód, to n ie jesteśm y w sta n ie zdecydo­

w ać się, aby ta k użyć czasu, ja k chcem y. Jesteśm y

„przy p isan i” do ja k ie jś fa b ry k i i w iem y — pow iedziano n am — co m am y robić. P ra c u je m y przez pięć, czy sześć dni, m u sim y w ięc coś pow iedzieć o d n iu odpoczynku. O d n iu w olnym , k tó ry należy do ciebie. J e s t to tw ó j dzień, m ożesz go używ ać w edług w łasnej w oli. C hciałbym podkreślić, że te n dzień zos­

ta ł uczyniony d la n as, d la d o b ra ludzkości. J e s t p o ­ w iedziane, że je st to czasam i uciążliw y dzień, p o n ie ­ w aż ludzie o b a rc z a ją w tym d n iu sw oich przyjaciół ch rz eśc ija n ciężaram i.

W ew an g elii w g M a rk a (2,17) n ap isan o : „S ab at jest ustanow iony dla człow ieka, a nie człow iek dla sa b a ­ tu ”. Bóg n ak a za ł odpoczynek. Bóg dał p rzy k a zan ie p rac o w a n ia, a le ta k że — p a m ię ta jm y o tym — u sta ­ n ow ił odpoczynek. O czywiście, ta k ja k nam to Bóg w skazał, b ęd ą p ew n e odchylenia od tej norm y. Są p ew n e p race, k tó re należy w y k o n a ć : n ie m ożna o d su ­ nąć n a bok w szystkich zajęć w d n iu odpoczynku. B ę­

dą zad an ia, k tó re m uszą być ro zw iązan e dla dobra społecznego — p ra c a o c h a ra k te rz e ciągłym . W ięk­

szość je d n a k ludzi n ie p ra c u je , n ie m yślę w te j ch w ili 0 w as ja k o k azn o d zieja ch i księżach. W iem , że tę p ra w d ę m ożna odnieść do w łasnego życia, w sz a k m a ­ cie tru d n o śc i ze z n a le zie n iem w olnego d n ia , w którym n ie m acie o bow iązku służby w D om u Bożym. M ów i­

łem o ty m p rze z o sta tn ic h 14 la t w szkole b ib lijn ej 1 k ie d y w y k ła d a łe m o d n iu odpocznienia — to w ielu z m oich stu d e n tó w uśm iechało się.

K iedy m ów ię do sług Bożych to w iem , że n ie m acie odpoczynku w n iedzielę, p o n iew aż m acie nab o żeń stw a w ciągu te g o d n ia i m ało czasu zo staje do w aszej dys­

pozycji. P o w in n iście p o w aż n ie zastan o w ić się, czy z a ­ chow ujecie to p rzy k azan ie, p oniew aż je st to nakaz d an y n a sa m y m p o cz ątk u dziejów . Sześć dni p o w in ­ n iście pracow ać, je d e n d z ie ń po w in n iście odpoczywać.

To m oże być p o n ied ziałek albo w to rek , lub środa...?

M yślę rów n ież o lud ziach n a ty m ś w iecie, któ rem u służym y. N ie m yślę specyficznie o sobie czy o kim ś innym , a le o ludziach, o ch rześcijan ach , któ rzy m a ją w łaściw y sto su n ek do te j isprawy. Je że li w łaściw ie w y k o rzy stu jem y odpoczynek, to je st to częścią n asze­

go c h a ra k te ru , i oczyw iście d ajem y ternu św iadectw o, że pro b lem te n je s t b ardzo a k tu a ln y w e w spółczes­

nym św iecie. Ap. P aw eł pisze do Tym oteusza, że są ludzie, k tó rzy b ard z iej m iłu ją rozkosze n iż Boga. Są dw a, trz y d ni, k tó re ludzi ci p o św ięcają dla siebie, dla czystej przyjem ności, dla w łasnego egoizm u, by — po p ro stu — używ ać dla w łasn ej przyjem ności.

O UŻYW ANIU

W K siędze Kaznodteiei Salom onow ego, E kleajastesa, a u to r pisze o w łaściw y m sto su n k u do te j spraw y, o lu ­ dziach o ta k im n a s ta w ie n iu . W rozdziale 2, w w ie r­

szach 1—3 c z y ta m y : „P om yślałem sobie: Nuże! P ró ­ buj rad o śc i i użyj sobie! Lecz ró w n ież to było m a r­

nością. O śm iechu pow ied ziałem : To sz a le ń stw o ! A o ra d o ś c i: Cóż ona d a je ? U m yśliłem sobie, że p o k rze­

pię sw oje ciało w inem , lecz ta k , aby m oje serce m ądrze m n ie p row adziło, i że będę się trzy m ał głupo­

ty, aż zobaczę, co dobrego m a ją synow ie ludzcy czy­

nić po d n ie b e m w ciągu kró tk ieg o czasu sw ojego ży­

cia ”. W skazuje te n te k st n a fak t, że m ożem y p ró b o ­ w ać w szystkiego w życiu i w k o ń cu dojść do takiego w niosku, że to w szystko je s t bez znaczenia, i że w szy­

stko to je st próżne, że n ie m e to żadnej w arto ści. Ży­

jem y w czasach, gdy ta k ie n a s ta w ie n ie stało się p o p u ­ la rn ą filozofią. N azyw a się ona hedonizm em . J e s t to p o sz u k iw an ie przy jem n o ści dla sam ego siebie. Tafcie n a s ta w ie n ie dąży tylko do now ych fo rm ekscytow ania się, n ow ych przyjem ności, rów n ież fo rm spędzania czasu. A co m ożna p ow iedzieć o kręg ach a rty sty c z ­ nych, co do odpoczynku, z k tó reg o k o rz y sta ją ? W tych nadchodzących la ta c h będziem y m ieli do dyspozycji coraz w ięcej w olnego czasu. N ie w iem , co dzieje się

w w aszym k ra ju w ty m okresie, chociaż ciągle czy­

ta m an g ielsk ą p rasę . W A nglii m ów i się, że ludzie powito,ni p raco w ać przez 35 godzin w tygodniu. N ie­

daw no było 40 godzin, A to znaczy, że m am y coraz w ięcej w ypoczynku, coraz w ięcej czasu do w łasn ej dyspozycji, i będzie go jeszcze w ięcej. P o ja w ia się w ięc pytan ie, co zrobim y z tym czasem , ja k go sp ę­

dzim y? C hciałbym sp o jrze ć n a to zag ad n ien ie z ch rześ­

cijańskiego p u n k tu w idzenia.

0 DYSPONOW ANIU CZASEM

P ierw szą p ra w d ą o czasie je st to, że spędzanie go n ie zależy od naszej re lig ijn e j gorliw ości. M usim y n a jp ie rw o ddaw ać c z a s B o g u . I n ie m am y w tej sp raw ie żadnego w y tłu m aczen ia. M am y dość odpo­

czynku, aby m ieć czas dla Boga, aby być zaangażo­

w anym w uw ielb ien ie Boga, w cześć o d d aw a n ą Bogu 1 słu żen ie Bogu w D n iu P a ń sk im lu b w ta k ą czy in n ą form ę ew angelizacji. Z ch rześcijań sk ieg o p u n k tu w i­

dzenia n ie m a w y tłu m a cz en ia, jeśli ta k n ie p o stę p u je ­ my. M usisz pom yśleć, ile czasu oddajesz Bogu, nie tylko w D niu P ań sk im , ale ta k że w ciągu pozostałych dni w tygodniu, k tó ry m i dysponujesz. Co oddajesz Bo­

gu, co oddajesz „re lig ii” ? — choć tego słow a n ie lubię.

P o drugie, s ł u ż b a s o c j a l n a , służba dla społe­

czeństw a. Myślę, że m ożna to odnieść do Zboru, a ta k że do ludzi spoza Społeczności. Ile czasu ze sw o ­ jego odpoczynku oddajesz in n y m — służąc ludziom , bliźnim ? N ie tylko sw ojej ro d zin ie, a le ta k że ludziom którzy są sa m o tn i? Ludziom , k tórzy m ogą m ieć jakieś problem y i p o trz e b u ją pomocy. Ile czasu im pośw ię­

casz?

O STO SUNK U DO CIAŁA

N astęp n a m yśl, a je st ona zw ią za n a z ćw iczeniem naszego c i a ł a . R e aliza cja tej sp raw y będzie zależała oczywiście od w ieku, k tó ry ju ż osiągnęliśm y. Jeżeli jesteście m łodzi, ta k ja k m ój p rzy ja cie l, S am uel K a- m aleson, to — pew no — b ędziecie b ie g ali codziennie ran o ? Ja , niestety, m u siałe m z tego zrezygnow ać. Ale myślę, że m usim y cały czas utrzy m y w ać nasze ciało w dobrej kondycji. D r M ooneyham — na p rzy k ła d — gryw a w tenisa. A le bez w zględu n a ro d zaj zajęcia, ta czynność je s t pożyteczna. G dy chodzim y n a sp a ­ cery, gdy gram y w różne gry, p ostępujem y w łaści­

wie. S am P aw eł m ówi, że ć w ic ze n ie cielesn e m a p ew ­ ną re la ty w n ą w artość. N asze ciała są św ią ty n ia m i D ucha Św iętego i Bóg p ow ierzył n a m zadanie, byśm y utrzym ywali, je w d obrej k ondycji. M ów im y dzisiaj o Bogu, o służbie społecznej, dlatego ró w n ież m usim y w spom nieć o w łaściw ej tro sce o n asze ciała.

O REKREACJI

N ależy w ięc te ra z coś p ow iedzieć o tym , co n az y w a­

m y r e k r e a c j ą , odśw ieżaniem . M yślę, że należy n a m się, abyśm y przeznaczyli część naszego w olnego czasu na re k re a c ję , n a odśw ieżanie, i cieszyli się tym i dobrym i d a ra m i Boga. P aw eł pisze do Tym oteusza, że Bóg obficie ubogacił mas tym i d ara m i, k tó ry c h m o­

żem y używ ać. Bóg dał n a m w iele rzeczy, k tó re m ogą

być dla nas błogosław ieństw em . N iektórzy z w as ko ­ c h a ją m uzykę. J a n ie je ste m m uzykiem , ale je st ona błogosław ieństw em w w aszym życiu. N iektórzy z 'w a s lu b ią sztukę, czy lite ra tu rę , in n i — przyrodę, łub pracę w sw oim ogródku. J e d e n z m oich w ielkich przyjaciół, J o h n S iott, je st jed y n y m teologiem n a św iecie, który w w olnym czasie o b se rw u je p ta k i. P rz y k ła d a lo rn e t­

kę do oczu i p a trz y na p ta k i. O sobiście n ie uw ażam , aby to było zbyt in te re s u ją c e zajęcie, ale w jego ży­

ciu je s t to z n a k o m ita fo rm a rek rea cji.

W szyscy p o trze b u jec ie czegoś, co w as odświeży.

W szyscy m uszą m ieć ja k ie ś „hobby”, ja k ieś zajęcie, którego w y k o n y w an ie sp ra w ia ogrom ną radość. Ja m am b ardzo d ziw ne „hobby”. Być może n ie k tó rzy z w as m a ją ta k ie sam o? Z b ie ra m znaczki. Je śli jestem bardzo zd enerw ow any, idę do sw oich znaćzków , p rz e ­ glądam je, i czuję się dużo lep iej. To sa m ałe k aw ałk i p ap ieru , ale to je st fascy n u jące. M yślę, że jeśli nie zb ieracie znaczków , to sądzicie, że je ste m tro ch ę sza­

lony, lecz je śli ktoś zb iera znaczki, to m n ie rozum ie i w ie, że to je st w ielk ie hobby, k tó re m oże cieszyć.

P o trz eb u jem y w ypoczynku, re k re a c ji, pew nego od­

św ieżenia. W czasie w olnym m usim y być p ew ni tego, że Bóg z a jm u je 'p ierw sze m iejsce i że Jego interesy sta w iam y najw y żej. M usim y być pew ni, że ludzie, z k tó ry m i się spotykam y są tra k to w a n i gościnnie — są odw iedzani i o d w ied zają n as. M usim y te ż m ieć p ew ­ ność, że nie za n ie d b u jem y naszego ciała i że u trz y ­ m ujem y je w należy tej kondycji, że tow arzyszy nam d obre sam opoczucie. I znajd źm y ta k że czas n a jakąś re k re a c ję , ja k ą ś fo rm ę działalności, k tó ra n am po m a­

ga i je st pożyte zna.

W ypoczynek, czas w olny je s t d are m od Boga, ta k ja k p ra c a je st d a re m od Boga. I w ypoczynek, jak w szystkie d a ry Boże, m oże być użyty w łaściw ie lub nie. Może być użyty do tylko sam olubnych celów.

Je śli zdecydujesz się używ ać w olny czas w te n spo­

sób, to skończysz ja k o rozczarow any, sfru stro w a n y i znudzony człow iek. To je st dzisiaj tra g e d ią w ielu m łodych ludzi. M a ją ty le odpoczynku, że już nie w ie­

dzą, co robić. C hodzą do „dy sk o tek ”, chodzą z m iejsca

dzą, co robić. C hodzą do „dy sk o tek ”, chodzą z m iejsca

W dokumencie Chrześcijanin, 1982, nr 6 (Stron 24-35)

Powiązane dokumenty