• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1982, nr 6

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1982, nr 6"

Copied!
48
0
0

Pełen tekst

(1)

E W A N G E L IA -Ż Y C IE I MYŚL C H R Z E Ś C IJA Ń S K A -JE D N O Ś Ć - POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

*

Numer specjalny po­

św ięcony sprawie ew angelizacji, zaw ie­

rający podstawowe teksty konferencji e- w angelizacyjnej zor­

ganizow anej przez Polską Radę Ekum e­

niczną i organizację m isyjną World V i­

sion International.

Red.

Przedstaw iciele m ię­

dzynarodowej orga­

nizacji m isyjnej World Vision Inter­

national, w ykłada­

jący na konferencji w Warszawie, w czerwcu 1981 roku.

Od lew ej: dr Stanley Mooneyham — pre­

zydent organizacji World Vision, dr Sa­

m uel Kam aleson — w iceprezydent orga­

nizacji World Vision i dr Gilbert Kirby — prezydent Ś w iatow e­

go Aliansu Ewange­

licznego.

(2)

C H R Z E Ś C I J A N I N Autorzy, których teksty drukujemy

EWANGELIA

ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

Rok założen ia 1929 Nr G., czerw iec 1982 r.

AUTORZY, k tó ry ch te k sty dru k u jem y...

STANLEY MOONEYHAM:

K azanie ew a n g eliza cy jn e (3—5) E.C Z .: Z naki tow arzyszą Słow u (5) SAMUEL KAMALESON:

K on tekst e w a n g eliza cji (6—9)

T reść zw ia sto w a n ia e w a n g eliza cy jn e­

go (10-15)

R ola D u ch a Ś w ięteg o w ew a n g eliza cji (16—19 i 35)

SŁOWO OD REDAKCJI (15) GILBERT KIRBY:

B ib lijna n a u k a o p racy (20—35) KENNY W ATE RS: K on feren cja ew a n ­

g eliza cy jn a dla pastorów (24—25) STANLEY MOONEYHAM:

P rak tyczn e a sp ek ty ew an gelizacji (36-40)

P ojed n an a i ży ją ca w pojednaniu sp o łeczn o ść (41—43 i 48)

Studium n a tem at ew an gelizacji (44—48)

M iesięczn ik „C h rześcija n in ” w y sy ła n y je st b ezp łatn ie; w y d a w a n ie jed n a k cza ­ sopism a u m o ż liw ia w y łą c z n ie ofiarn ość C zyteln ik ów . W szelk ie o fia ry na czaso­

pism o w k raju, p ro sim y k iero w a ć na k on to Z jed n oczon ego K o śc io ła E w a n g e­

liczn ego: N B P W arszaw a, X V O ddział M iejski, Nr 1153-10285-136, zazn aczając c e l w p ła ty na o d w ro cie b la n k ie tu . O fiary w p łacan e za g ra n icą n a le ż y k iero w a ć na o p ro cen to w a n e k o n to Z jed n oczon ego K ościoła E w a n g eliczn eg o N r 1517/037874/

/9997G6 w B an k u P o lsk a K asa O pieki SA, I O ddział w W arszaw ie, u l. C zackiego 21.

W ydaw ca: P rezy d iu m R ady Z jed n o czo ­ n ego K ościo ła E w a n g elicz n e g o w PRL.

R ed agu je K olegiu m : Edw ard C zajko,

M ieczy sła w Czajko (redaktor n a czel- K azim ierz K rystoń ,

M ieczysław K w iecień (sekretarz red ak cji),

Edw ard Lorek, M arian S u sk i, R yszard T om aszew sk i.

A dres R ed a k cji i A d m in istra c ji: 00-441 W arszaw a 1, u l. Z agórna 10. T e le fo n R e­

dak cji: 29-52-61 (w ew n . 10). T e le fo n A d m i­

n istra cji: 29-52-61 A d res red ak tora n a c z e l­

n e g o : 70-745 S zczecin 13, sk ry tk a p oczto­

w a 32, te le fo n : 61-30-39.

M ateriałów n a d e sła n y c h n ie zw raca się . In d ek s: 35462.

ISSN 0209-0120

RSW „P rasa-K siążk a-R u ch ", W arszaw a, S m olna 10/12. N a k ł. 5500 egz. Obj. 3 ark.

Zam . 180. Z-55.

@ SAM UEL T. K AM ALESON u rod ził się 18.X I.1930. r. w V ello re (Indie). K szta łcił się n a w ydzigile w e te r y n a r ii u n iw e r s y te tu w M a d ra s ■ (In d ie ), i u k o ń c z y ł g o w m 1957.

N a s tę p n ie stu d io w a ł w „ A s h b u ry T h e o lo g ic a l S e m m a r y ” w W ilmore" (K e n tu c k y , U S A ).

S tu d ia t e u k o ń c z y ł w |r. 1961. W la ta c h 1961—68 i 1971—74 p ia s to w a ł p a s to r a ł w K o ś­

c ie le m e to d y sty c z m y m w M a d ra s ie (Indie) — w „ E m m a n u e l M e th o d ist C h u rc h ” . W r o k u 1962 ro z p o c z ą ł słu ż b ę, m is y jn ą w r a m a c h K o śc io ła m e to d y sty c z u e g o — d z ia ła ją c w In d ia c h , U SA i w k r a ja c h a z ja ty c k ic h . W o k r e s ie 1971—74 p ia s to w a ł ta k ż e s ta n o ­ w isk o s u p a rin te n d e n ta d y s tr y k tu B a n g a lo re K o ścio ła m etodystyczm egoi w P o łu d n io w e j A zji. D r K am a,1 esom j e s t a u to r e m lic z n y c h r o z p ra w ,na te m a t m is ji i e w a n g e liz a c ji;

n a p is a ł m .in . k s i ą ż k i : „ C h ris t A liv e M a n A liv e ” (1973), „ H a p p y : M airried ar S in g le ” (1975). U c z e stn ic z y w k o n f e re n c ja c h b ib lijn y c h , s e m in a ria c h i k o n f e re n c ja c h m is y j­

n y Oh, ,a o d r . 1971 w ygłasza, co ty d z ie ń k a z a n ia r a d io w e e m ito w a n e p rz e z R a d io C ejlo n (S ri L a n k a ). J e s t ró w n ie ż w s p ó łz a ło ż y c ie le m (i o s ta tn io d y r e k to re m ) sto w a rz y s z e n ia ro ln ic z e g o w In d ia c h (B e th e l A g r ic u ltu ra l F e llo w sh ip , T a m il N a n d u , I n d ia ). U c z e stn i­

czył w o g ó ln o św ia to w y c h k o n g r e s a c h e w a n g e liz a c y jn y c h w B e rlin ie Z a c h o d n im (1966), L ozannie, (1974) i in . W r o k u 1971 o trz y m a ł d o k to r a t h o n o ro w y z d z ie d z in y te o lo g ii n a d a n y p rz e z „ A s h b u ry T h e o lo g ic a l S e m in a r y ” w W ilm o re (K e n tu c k y , U SA ), a od r. 1974 p i a s tu j e sta n o w is k o w ic e p r e z y d e n ta m ię d z y n a ro d o w e j o r g a n iz a c ji m is y jn e j:

W o rld V isio n I n te r n a tio n a l. S a m u e l K a m a le s o n je s t ż o n a ty z A d e lą B a rla j (od r. 1953) i m a tr o je d z ie c i u r o d z o n y c h w o k re s ie 1960—63. O d n o k u 1962 j e s t p r e z y d e n ­ te m Z w ią z k u M o d lite w n e g o P rz y ja c ió ł M isji. W D a lla s (USA) w ydano, ta k ż e p ły tę g ra m o fo n o w ą z j eg o śp ie w e m so lo w y m , k tó r e m u to w a rz y sz ą c h ó ry „ A s h b u ry S e m in a ry S in g e rs ” i „Ciamdlar C h o ra łia rs ” . P ły ta n o s i t y t u ł : „M y S tos A re G o n e ” (O d p u szcz o n e są m e w in y ...).

@ GILBERT K IRBY u ro d z ił się w 1914 r o k u w L o n d y n ie (W ielka B r y ta n ia ) . S tu d ia o d b y w a ł w E lth a m C o lleg e i n a u n iw e r s y te c ie w O k sfo rd zie. W ro k u 1938 z o s ta ł o r ­ d y n o w a n y n,a s ta n o w isk o p a s to r a w K o śc ie le k o n g rc g a c j or.ałr.ym (Wolny K o śció ł re fo rm o w a n y ) w W ie lk ie j B r y ta n ii, W latalch 1938—45 p ia sto w a ł sta n o w isk o p a s to r a K o śc io ła k o n g r e g a c jo n a ln e g o w H a ls te a d (Essex), a n a s tę p n ie ta k ie sam o s ta n o w is k o p e łn ił w A s h fo rd (M id d lesex ) od r o k u 1945 do r o k u 1967. W la ta c h 1956—66 b y ł s e k r e ­ ta rz e m g e n e ra ln y m Ś w ia to w e g o A lia n s u E w a n g e lic z n e g o , a w la ta c h 1966—80 b y ł r e ­ k to re m „ L o n d o n B ib ie C o lleg e” (L ondyńskiego, K o leg iu m B ib lijn eg o ). O d r . 1979 je s t p re z y d e n te m A lia n s u E w a n g e lic z n e g o , P o s ia d a d o k to r a t h o n o ris c a u sa z d z ie d z in y te o lo g ii. P o d c z a s k o n f e re n c ji e w a n g e liz a c y jn e j w w arsz a w ie , d r G ilb e rt K irb y m ó w ił n a te m a t p r a c y , w ty m ta k ż e p r a c y e w a n g e liz a c y jn e j.

0 W. STANLEY MOONEYHAM u ro d z ił Się 14.1.1926 r. w H o u sto n (M ississippi, U S A ).

K s z ta łc ił siię n a u n iw e rs y te c ie b a p ty s ty c a n y m w Shaw n.ee (O klahom a, U SA ). N a p o ­ c z ą tk u sw e j d z ia ła ln o ś c i p ia s to w a ł p a s to r a ł w S u lp h u r (O klahom a) — w „ F ir s t F r e e W ill B a p tis t» C h u rc h ” . W la ta c h n a s tę p n y c h p o św ię c ił się b a rd z ie j słu ż b ie o g ó ln o - k o śc ie ln e j i e w a n g e liz a c y jn e j. W la ta c h 1953—59 b y ł s e k re ta r z e m w y k o n a w c z y m K o ś­

cio ła b ap ty sty c z in e g o w N a s h v ille (T en n esse e, USA) i w y d a w c ą czaso p ism a „ C o n ta c t” . W la ta c h 1959—64 K iero w ał w y d z ia łe m in f o rm a c ji n a ro d o w e g o sto w a rzy szen ia, K o śc io ­ łó w e w a n g e lic z n y c h ; w ty m c z a sie r e d a g o w a ł p ism o „ U n ite d Evam gelkjal A c tio n ” . W k o le jn y m o k re s ie słu ż b y (1964—67) b y ł s p e c ja ln y m a s y s te n te m d r a B illy G ra h a m a 1 k ie ro w a ł je d n y m z w y d z ia łó w s to w a rz y s z e n ia ew an g e liza cy jn eg o ,. P rz e z tr z y la ta (1959—62) p ia s to w a ł ta k ż e sta n o w isk o , m o d e r a to r a K o ścio ła b a p ty s ty c z n e g o w USA, U c z e stn ic z y ł w o g ó ln o św ia to w y c h k o n g r e s a c h e w a n g e liz a c y jn y c h w B e rlin ie Z ach.

(1966) i L o z a n n ie (1974). O d r . 1975 j e s t c z ło n k ie m sta łe g o k o m ite tu kontym uacy jn.ego O g ó ln o św ia to w eg o K o n g re su do, S p ra w E w a n g e liz a c ji. J e s t ta k ż e a u to re m r o z p ra w i a r ty k u łó w -pośw ięconym sp ra w o m m is ji i ew a n g e liz a c ji. W ydal ró w n ie ż k ilk a k sią ż e k . O d r o k u 1969 p ia s tu je sta n o w isk o , p re z y d e n ta m ię d z y n a ro d o w e j o rg a n iz a c ji m i s y j n e j : W orld*V ision I n te r n a tio n a l. S ta n le y M o o n e y h a m je s t ż o n a ty (od r . 1946) i m a c z w o ro d z ie c i u r o d z o n y c h 'w * o k re sie 1951—1962."M ieszka w ra z z ro d z in ą w K a lif o r n ii (USA)!

i

o p ra ć . M. K w .

2

(3)

KAZANIE EWANGELIZACYJNE

B ardzo p ro ste opow iad an ie z a w a rte je st w E w an ­ gelii Ja n a , w rozdz. 4. (Nie za m ie rz am czytać tekstu, ale chciałbym po p ro stu p o w ied z ie ć: W te n sposób J e ­ zus opow iadał sw oje h istorie. P roszę jed n ak , abyśm y zw rócili uw agę n a te n szczególny w e rse t (4 rozdz. 4 w.): „A m u siał przechodzić Jezu s przez S a m a rię ”.

K iedykolw iek było coś dla Je zu sa w ażnego, w tedy m ożemy sobie ła tw o w yobrazić i być podekscytow ani, co sta n ie się za chw ilę, poniew aż Je zu s nigdy n ie czy­

nił niczego przypadkow o. Jego życie m iało pew ien wytyczony k ie ru n e k , m iało cel. G dy B iblia m ów i, że Jezus m u siał coś uczynić, to n a pew no czeka nas ja ­ kaś w ażn a spraw a.

Jezus podąża z Ju d e i do G alilei, z północy n a p o łu d ­ nie. T rasa k tó rą n o rm aln ie Żydzi p o d ąż ają w ty m k ie ­ ru n k u zaw sze p row adzi dookoła S am arii, a w ięc om ija S am arię. A p ro sta droga, n a jk ró tsz a p ro w a d ziła w łaśnie przez S am arię. A le p oniew aż S am a ry ta n ie m ieli m ieszaną krew , dlatego Żydzi odnosili się do nich niechętnie. Z tego pow o d u w iększość Żydów, je ­ żeli nie wszyscy, o m ijali S am arię. A le Jezu s zaw sze czynił coś, co było niek o n w en cjo n aln e, a w ięc udał się przez S am arię. P odróżow ał ju ż od sam ego ran a , było gorąco i dużo ku rzu . I uczniow ie ośw iadczyli, że p ó jd ą do w ioski kup ić tro ch ę pożyw ienia. A Jezu s p o w ied z ia ł: dobrze, zo stanę p rz y stu d n i i tro ch ę od­

pocznę.

A gdy siedział ta k i odpoczyw ał, nagle ktoś p rz y ­ szedł. Była to n iew iasta, k tó ra przychodziła do stu d n i po to, by w czasie gorącego d n ia w ziąć w odę. N ie by ­ ła to w łaściw a p o ra d n ia n a tego ro d z a ju czynności.

K obiety przychodziły zw ykle do studni, kied y było chłodno, a w ięc albo rano, albo w ieczorem . P oniew aż studnia była m iejscem życia tow arzyskiego i rozm ów całej wioski, przychodziły w ięc, sta w iały dzbany n a ziem i i rozm aw iały o dzieciach, k tó re się urodziły, o ślubach i w eselach, o żonach, k tó re m iały problem y z m ężam i, a w ięc dom inow ały w rozm ow ach w ie j­

skie plotki. Ale ta k o b ieta p rzyszła do stu d n i o n ie ­ zw ykłej porze, m ianow icie w ów czas, gdy innych ko ­ b ie t nie było, a uczyniła to z b ardzo jważnej przyczy­

ny. W iększość kobiet nie lubiło jej, była po p ro stu społecznym w yrzutkiem . Z tego pow odu m u siała przyjść do studni, gdy było gorąco. Jezus ta k siedzi

i w d a je się z n ią w rozm ow ę, inaczej nigdy by nie ro zm a w iał z nią. P ozornie rzecz b iorąc było to n ie w łaś­

ciw e postępow anie. I stw ierdzam , czy tając Biblię, że Jezu s w ielo k ro tn ie nie postępow ał ja k zw ykli ludzie.

B yły trzy pow ody, dla któ ry ch Jezu s n ie pow inien był ro zm aw iać z tą niew iastą. Po p ierw sze: była ko­

bietą, a w czasach C h ry stu sa rab in i, nauczyciele, nie ro zm aw iali zw ykle z k obietam i, po p ro stu ta k się nie robiło. N auczyciel ta k i z m iejsca strac iłb y d o b rą o- pinię. Po d ru g ie : była S am a ry tan k ą, a w ięc p rz e d sta ­ w icielk ą oddzielonej rasy, k tó rej Żydzi m ieli w iele do zarzucenia. A po trze cie : n ie była to k o b ieta przyzw oi­

ta. P om im o to Jezu s za ryzykow ał sw o ją re p u ta c ję i rozpoczął z n ią rozm ow ę, p oniew aż to był pow ód dla k tórego szedł przez S am arię. N iezw ykłe spotkanie. X to sp o tk a n ie przy stu d n i J a k u b a było ju ż d aw niej za­

p lan o w a n e przez O jca N iebieskiego. Z adziw iające, że tej niew ieście p rze k aza ł w ięcej duchow ych p ra w d niż N ikodem ow i, k tó ry był nauczycielem narodu.

Po pierw sze, poprosił ją o to, by m ógł się napić w ody — św ietn y sposób n aw ią z a n ia k o n tak tu . A ona p rzy p o m n iała M u w szystkie powody, dla których n ie pow inien zw racać się do niej z prośbą. I w tedy Jezus w ypow iada dosyć p ro w o k u jąc e zd a n ie : „G dybyś w ie­

działa, kim jestem , to poprosiłabyś m n ie abym dał to ­ bie w odę żyw ą”. Q na zaś z a in te re so w ała się tym , co Jezu s pow iedział. O d rz e k ła : „Nie m asz n a w e t czerp a­

ka, a stu d n ia je st g łęboka”. Z ad a ła bardzo logiczne p y ta n ie : „Czy m oże ty jesteś w iększy od naszego ojca Ja k u b a , k tó ry d ał n am tę stu d n ię ? ”. „Skądże w ięc m asz tę w odę ży w ą ?” I ,w ów czas Jezu s p ow ia­

da trzy za d ziw iają ce zdania.

P ierw sze nie zaskoczyło kobiety. Spójrzcie na trzy n a sty w iersz, jeżeli m acie o tw a rte Biblie. O dpo­

w iedział j e j : „K ażdy kto p ije tę w odę, znow u p rag n ąć będzie”. K o b ieta nic nie odpow iedziała. Był to fakt, k tó ry n ie w ym agał w yjaśnień. P ra w d a tego zd a n ia m ów i sa m a za siebie. Całe w iek i odcisnęły sw oje p ię t­

no n a tej ścieżce w iodącej z m iasteczk a do studni.

Ale w ew n ątrz, ta m w sercu, odczuła, że Jezus m ia ł jej do p o w iedzenia coś głębszego. I ta k też było. M ówił jej o rzeczach duchow ych, a nie fizycznych. K tokolw iek zam ierza zaspokajać sw oje życie sp raw am i m a te ria l­

nym i, będzie prag n ąć. (Jest to p ra w d a m ów iąca sam a za siebie, ale są m iliony ludzi, k tórze w to n ie w ierzą.

W idziałem setki ta k ic h ludzi dzisiaj, chodząc ulicam i W arszaw y. U w ażają, że zadow olenie, radość, szczęście polega n a tym , aby coś zdobyw ać. Szczęście n ie polega n a zg rom adzeniu rzeczy m a teria ln y ch . F ran cu sk i filozof, P ascal, pow iedział, że każdy człow iek je st u form ow any w pew n ej próżni. Będziem y zaw sze pustym i ludźm i, jeśli te j p różni nie w ypełnim y Bo­

giem.

Histor,ia je st p rze p ełn io n a fak ta m i, k tó re m ów ią, że ludzie s ta ra li się zaw sze u satysfakcjonow ać się dob­

ram i doczesnym i. Cyrus, znany w ład ca perski, je st z tego znany. T ra cił m iliony, m ożna pow iedzieć, na g rom adzenie rzeczy, k tó re by go usatysfakcjonow ały.

S prow adzał n ajlep szą żywność, najlep sze w ina, n a j­

p iękniejsze ta n ce rk i, n a jb a rd z ie j u ta len to w an y ch m u ­ zyków, w sp an iałe gobeliny i m alow idła i jego pałace były przep ełn io n e tym i rzeczam i. I m ów ią, że gdy Cyrus by znudzony, to organizow ał w ielkie przyjęcia.

S prow adzał wów czas, za p rasz ał przyjaciół, któ rzy byli królam i i książętam i. I w ów czas w ykorzystyw ali w szy­

stko, i dlatego p rzy ję cia trw a ły czasem całym i dniam i.

(4)

Nic ta m nie było zabronione, w szystko m ożna było robić, ale i to w szystko zbliżało się do końca.

C yrus pow iedział, że oddałby dw a raz y wiięcej tego, co przeznaczył n a p rzyjęcia, ab y m ógł cieszyć się tym chociaż w połow ie. Czy zd a je m y sobie sp ra w ę z tego?

Nie był u sa ty sfak c jo n o w an y rzeczam i, k tó re nie m o­

gły w y pełnić te j próżni. Je steśm y stw o rzen i dla Boga i nie zaznam y spokoju aż do czasu, gdy Go poznam y.

B ogactwo nie przynosi saty sfak cji. Czy zn an e je st w am nazw isko R ock efellera? Był w spaniałym , w ie l­

kim am ery k ań sk im m iliard ere m , jed n y m z n a jb o ­ gatszych ludzi n a św iecie i n a w e t d okładnie nie w ie ­ dział, ile m ia ł pieniędzy. N igdy nie m iałem osobiście takiego dośw iadczenia. Zaw sze m ogę ła tw o policzyć sw oje pieniądze. Je d n a k ż e R ockefeller nigdy n ie mógł tych p ieniędzy policzyć. I ra z re p o rte r z a p y ta ł go:

„P an ie R ockefeller, ile p ieniędzy trz e b a byłoby zgro­

m adzić, aby p a n a u sa ty sfak c jo n o w ać?” Czy k ie d y k o l­

w iek m yśleliście o ta k im p y ta n iu ? Ile pieniędzy po­

trz e b a by było, aby w as u sa ty sfak c jo n o w ać? Czy m i- lin o n zło ty c h ? D ziesięć m ilionów ? Ile? I w iecie, co R ockefeller odpow iedział? O dpow iedział: „W ięcej”.

Słyszycie? W ięcej! N igdy nie m ia ł dosyć.

P ew nego raz u m łody człow iek w y jec h ał n a m oto­

cyklu. Było to jego m arzenie. Z eb rał w y sta rc za jąc ą ilość pieniędzy i k u p ił sobie m otor. O kazuje się, że radość, sa ty sfak c ja trw a ła zaledw ie k ilk a dni. P óź­

niej „dw a k ó łk a ” m u nie w y sta rc za ją, chce m ieć

„cztery k o ła”. Po p ro stu cztery m a łe kółka, bardzo m ałe. I być m oże oszczędza, by kup ić ta k i sam ocho­

dzik. A le później stw ierdza, że sam ochód te n nie m a dość m ocy i gdy w yjeżdża n a szosę, to każdy go m ija.

P o trz eb u je w iększego sam ochodu. J a k i je st n a jw ię k ­ szy? „P olonez” — u w as — je st n ajw ięk sz y m autem , więc chce ta k i sam ochód. Czy spostrzegacie do czego zm ierzam ? L udzie nigdy n ie m a ją dosyć.

O pow iem w am k ró tk ą historię. Gdzieś w w iosce było sta re m ałżeństw o, byli oni ro ln ik am i. P rzez całe życie p raco w ali b ardzo ciężko. I nigdy nie m ieli n a ­ praw dę dosyć, aby wyżyć. G dy kiedy k o lw iek była jak aś uroczystość w wiosce, to nigdy n ie m ieli dosyć pieniędzy, n a to, aby się zabaw ić. P ew nego la ta u ro ­ dzaj był dosyć duży i zbiory były n a p ra w d ę z a d aw a­

lające, m ogli w ięc tro ch ę w ięcej zaoszczędzić. Zdecy­

dow ali, że p ó jd ą n a ta k ą w ie jsk ą uroczystość. S potkali tam przyjaciół, k u p ili „hot doga” i kiedy ta k ta uroczystość d alej trw a ła , u jrz a ł te n sta ry człow iek karuzelę. C hciał p rzejech ać się n a k aruzeli. Zobaczył, Że dzieqi cieszyły się tym i n a p ra w d ę chciał to uczy­

nić. I kiedy czas m ijał, to coraz b ard z iej m iał ochotę na to, by usiąść n a k aruzeli. D zień zbliżył się do k o ń ­ ca i zostało m u tylko 15 złotych w kieszeni. Jego żona chciała zabrać te p ien iąd ze do dom u, ale dokładnie ty le kosztow ał b ile t n a karuzelę. I jed n ak , pom im o protestów żony, zdecydow ał się n a to, że k u p i bilet.

W yjął pieniądze, k u p ił b ile t i „ b ra m k a rz ” (ja k go nazyw am y) w puścił go n a karuzelę. M uzyka zaczęła grać, k a ru z e la zaczęła się kręcić, te k oniki zaczęły iść w górę, w dół i n a p ra w d ę to m u się podobało.

M achał do sw ojej żony, a ona nie by ła zadow olona.

I po trzech, czterech m in u ta c h w łaściciel w yłączył k aruzelę i w szystko się zatrzym ało. P rzyszedł do te ­ go starszego człow ieka i p o w ie d z ia ł: „M usisz zsiąść”.

A jego żona czekała. P o w ied ziała: „Jesteś głupim starcem . W ydałeś pieniądze, b u ja łeś się, jech ałeś do­

okoła, całe p ieniądze są strac o n e i cło n ik ą d nie do­

jechałeś. Jesteś sta ry m głupcem ” .

J e s t w iele m ilionów ludzi, k tó rzy w y d ają p ie n ią ­ dze, tra c ą energię, czas i zdolności otrzym ane od Bo­

ga. Jeżd żą to do góry, to n a dół, dookoła, ale w su ­ m ie d o cierają do nikąd, poniew aż nie p o sia d a ją d u ­ chow ych zdolności, nie słu c h a ją Jezu sa. Je zu s pow ie­

d ział: „K tokolw iek będzie z tej stu d n i pił, będzie zaw sze p ra g n ą ć ”. M aterializm i rzeczy cielesne nigdy n ie m ogą cię zaspokoić. T rw a ją tylko przez k ró tk i okres. S p ra w y socjalne m ogą w zbudzać z a in te re so w a­

nie i entuzjazm , ale tylko przez k ró tk i czas. Aż w re ­ szcie to w szystko dobiegnie do końca. Jezus m a rację, w ierzcie Mu! M a rac ję, m ów i p raw dę!

W ówczas Jezu s zw rócił się do niew iasty i p rz e k a ­ zał je j d ru g ą praw d ę. I w ted y by ła zaskoczona. S p ó j­

rzm y n a w e rse t 14: „A le kto n a p ije się wody, k tó rą ja m u dam , nie będzie p ra g n ą ł n a w ie k i”. A kobńeta pow ied ziała: „To je s t ab su rd , nie m asz ta k ie j wody?

Nie m asz n a w e t czerpaka. O czym m ów isz? O wodzie, k tó ra m n ie całkow icie zaspokoi”. A le ona potrzebow ała ta k ie j wody, jej życie było k o m p le tn ie puste. M iała k ilk u mężów. N igdy nie była zadow olona, u sa ty sfak ­ cjonow ana. K ażdy jej uczynek m ógł spraw ić, że w szy­

stko obróciłoby się w ru in ę. W ogóle stra c iła całko­

w icie n adzieję. P o trz eb o w a ła czegoś w ięcej, m iała n adzieję, szczerą nadzieję, że Je zu s m a rację. Ale w ja k iś sposób m ogła się o ty m przekonać. „W oda, k tó rą ci daję, zaspokoi cię n a zaw sze”.

S pójrzm y n a Zacheusza. Człowiiek te n przez całe ży­

cie zdobyw ał pieniądze, oszukiw ał, k łam ał, ograbiał, był bardzo zły i zepsuty. Całe jego życie polegało na tym , by zb ierać pieniądze. I nigdy n ie był u sa ty sfak ­ cjonow any, zaw sze p o trzebow ał w ięcej. A w tedy sp o t­

k ał Je z u sa i był n a p ra w d ę usatysfakcjonow any.

W łaśnie w obecności Je zu sa pow iedział: „Panie, za m ie rz am oddać połow ę z tego co m am i w czwór^

nasób m am za m ia r w ynagrodzić tych, których oszu­

k iw ałem ”. A le chcę spytać, czy Jezu s n ap ra w d ę z a ­ spokoił jego p ra g n ie n ia ? Jego w ew n ętrz n a p u stk a została w ypełniona Bogiem. S pójrzm y n a tę zdem o­

ralizo w an ą kobietę, k tó ra przyszła do Jezusa, k tó ra sp rze d aw ała sam a siebie kom ukolw iek. Gdy m iłość Boża w eszła do jej serca, ta m iłość duchow a, nie cie­

lesna, w y p ełn iła je j serce, nie potrzebow ała w ted y n i­

kogo w ięcej.

C hciałbym pow iedzieć coś osobistego. Z ap y tajcie S tan le y ’a M ooneyham a, czy Jezu s go u saty sfak cjo n o ­ w ał? Ja k o m łody człow iek w yrosłem w dom u ch rześ­

cijańskim , ale odrzuciłem religię, w ia rę m oich ro d zi­

ców, poniew aż chciałem zabaw ić się, poniew aż w ie ­ rzyłem , że św ia t m oże za o fiarow ać m i to, czego p ra g ­ nę. Ja k o m łody człow iek poszedłem do m a ry n a rk i w o­

je n n ej, m iałem w tedy siedem naście lat. P odróżow a­

łem dookoła św iata. J a k syn m a rn o tra w n y spędza­

łem sw oje życie,chcąc utopić w szystkie skłonności i niepow odzenia w w ódce. G dy m iałem dw adzieścia lat zostałem zw olniony ż m a ry n a rk i i n ie w róciłem do wioski, gdzie m ieszkali m oi rodzice, ale poszedłem do dużego m iasta, gdzie przyciągnęły m nie reklam y i św iatła. I każdego w ieczoru up ijałem się. W ieczorem zaw sze przychodziłem do swojego m ałego pokoiku, w racałem tam o drugiej lub trzeciej n ad ran e m , i kładłem się do łóżka. I aby usnąć gorzko p ła k a łe m poniew aż byłem sam otny. Coś m nie w e w n ą trz ro z ­ dzierało. I pew nego dnia pojechałem , by o dw iedzić moich rodziców, i z respektu dla m ojej m a tk i poszed­

łem do kościoła. Tego dnia usłyszałem coś, co p a sto r

4

(5)

pow iedział, co m n ą poruszyło. I zrozum iałem w ów - czac, że to, od czego cały czas uciekałem , to było to, czego potrzebuję. U ciekałem od Boga. M iałem w sobie w leką próżnię, k tó ra pow odow ała tę pustkę. I tego dnia p asto r p ow iedział: „Czy je st tu ktoś, kto p o trz e ­ buje p o koju Bożego, proszę podnieść sw o ją rę k ę na dowód tego”. M oja rę k a w znosła się do góry. I póź­

niej, po n abożeństw ie zostałem n a m odlitw ie. Jezus przyszedł i w yp ełn ił tę p różnię w e m nie. W ubiegłym tygodniu m in ęła 35-a rocznica tego w yd arzen ia. Czy mogę w am coś pow iedzieć? Jezu s sa ty sfak c jo n u je! J e ­ żeli będziesz pił z Jego studni, to nigdy, nie będziesz pragnął.

J e s t jeszcze trzecie zdanie, k tó re w ypow iedział Jezus — d ru g a część 14 w iercza. „W oda, k tó rą ja m u dam , sta n ie się w nim źródłem w ody w y try sk a ją c e j ku Żyw otow i W iecznem u”. Czy w idzim y tę m etafo rę?

Je st ta k ie źródło w y try sk a ją c e j wody, nazyw am y je stu d n ią artezy jsk ą. W zachodniej A fryce w idziałem takie stu d n ie n a pustyni. G dy kopie się sto m e tró w w głąb ziem i, w ów czas re g u lu je się stru m ie ń bieżącej wódy, a w oda ta później w y try sk u je ja k f o n ta n n a : czysta, odśw ieżająca, zim na. Nic w ięcej n ie potrzeba.

A Jezus m ów i: To je st to, co zam ierzam ci dać. I do­

d aje: Z anurz się w łaśn ie w te n stru m ie ń w ody ży­

wej i będziesz m ia ł ją na w ieki. K toś pow iedział, że kobieta ta przyszła do stu d n i w ziąć tro ch ę wody, a odeszła z całą fo n tan n ą.

Czy w iecie ja k a je st różnica pom iędzy pom pą w od­

ną a fo n ta n n ą ? W ychow ałem się n a farm ie , m ój o j­

ciec był niezbyt zam ożnym farm erem , w ogóle nie m ie ­ liśm y ziem i i stu d n ia do sta rc za ła n am wody. P o leg a­

ło to n a tym , że gdy deszcz padał, to w oda spływ a ła do tej stu d n i i m oim zad an iem , jako chłopca, było przynoszenie tej w ody ze stu d n i. M ieliśm y w tedy ta k ą pom pę ssącą. Gdy przychodziłem do studni, by dostać tę wodę, jedyny sposób polegał n a tym , że m usiałem brać połow ę w ia d ra i n alać do tej pom py, b y zassać wodę z w ew nątrz. Czy wiecie, o czym m ów ię? T rzeba było w lać tro ch ę wody, do środka, żeby w yssać całą wodę z w n ętrza.

Z nam chrześcijan, k tó ry ch życie w te n sposób w y ­ gląda. T ak długo, ja k tylk o Bóg w lew a tę w odę do ich życia, to m ogą ta k długo w ydaw ać owoce. A le gdy coś silę zepsuje, nie m a pracy, choroba, n ie m a p ie n ię­

dzy, niepokój, w ów czas ro zsy p u ją się, w ysychają. J e ­ zus pow iedział: Jeżeli zanurzysz się w ty m źródle, to w ówczas jak ak o lw ie k sy tu a cja zaistn ieje, nie będziesz się m artw ić. W czasach niep o k o ju i tru d u , tw oi p rzyjaciele i sąsiedzi, ludzie, z k tó ry m i pracujesz, m uszą ujrzeć ciebie, jako ta k ą w y try sk a ją c ą „fontan-ł- nę Bożą”. Bóg czyni w y ra źn ą różnicę, gdy zanurzysz się w Nim. Istn ie je w łaśn ie w N im ta żyw a w oda, w oda w y try sk a ją c a .

Czy je st m oże ktoś, kto nie m a w ody? Może ju ż w yschła tw o ja fo n ta n n a ? Może tw o je życie w ygląda ja k p u sta i sucha p u sty n ia? N a zakończenie ch c ia ł­

bym w am pow iedzieć, w ja k i sposób otrzym ać tę wodę.

P ierw szą rzeczą, k tó rej nauczono nas w szkole było zap am iętan ie chem icznego sym bolu w ody H20 , p ra w ­ da? I k iedykolw iek p ijecie w odę, to n ie zdajecie so­

bie spraw y, że je st to cud, czysty cud. Sym bol H20 oznacza, że bierze się d w a różne gazy, dw ie cząstki w odoru, a to jest gaz, jedną cząstkę tlenu, a też jest gaz. Nigdy n ie zapomnę tego doświadczenia, które ro­

biliśm y n a lek cjach chem ii. M ieszaliśm y te dw a gazy w probów ce i otrzym yw aliśm y ciecz. To je st cud!

Ile raz y pijecie w odę, „p ijcie cu d ”. To je st w łaśn ie ta form uła.

Istn ie je rów n ież duchow a fo rm u ła dla żyw ej Wody.

J e s t to w y zn an ie grzechów , je st to za u fan ie Jezuso­

wi C hrystusow i, ja k o Zbaw icielow i, Synow i Bożemu.

W ięc — w y zn an ie grzechów i w iara. Częścią należącą do Boga je st przebaczenie. Ju ż n am przebaczył, p o ­ niew aż, gdy Jezu s C hrystus zm arł n a Golgocie, ziści­

ło się Słowo: „P rzeb aczam ci”. G dy w yznasz grzechy i uw ierzysz, i porów nasz to z Bożym przebaczeniem , to w ów czas każdego ra z u Ż yw a W oda, fo n tan n a , w y- try śn ie z tw ojego w n ę trz a i będzie odśw ieżać nie tylko ciebie, ale i w szystkich dookoła. Je że li nigdy nie przek o n aliście się o tej fo rm u le w sw oim życiu, albo jeżeli w asza fo n ta n n a w yschła, chciałbym w as zaprosić te ra z do tego, do czego zostałem zaproszony 35 la t tem u. C hciałbym , abyście w yznali, że chcecie poznać Je z u sa C h ry stu sa i Jego moc, Jego pokój.

C hciałbym , abyśm y pochylili sw oje głow y przez chw ilę trw a li w k ró tk ie j m odlitw ie. G dy wokoło lu ­ dzie w ierzący b ęd ą się m odlić, niech m odlą się o cie­

bie. G dy m asz to w e w n ętrz n e pragnienie, aby poznać Je zu sa C hrystusa, jeżeli zgadzasz się n a to, aby przez w znanie grzechów i przez w ia rę otrzym ać przebacze­

nie, jeżeli tw o ja stu d n ia, tw o ja fo n ta n n a w yschła i chcesz jeszcze ra z pow tórzyć to dośw iadczenie, chciałbym , abyś w y raził to (w yraziła to) poprzez w zn ie­

sienie ręki, abyśm y m ogli razem z to b ą się modlić.

Przez w zniesienie rę k i w yrażasz sw o ją chęć, że chcesz otrzym ać Życie W ieczne. Tak, podnieś sw ą rękę!...

Stanley Mooneyham

Znaki towarzyszą Słowu

Pan Jezu s dając u czn iom sw oim p o le c e n ie głoszen ia E w a n g elii w szy stk im lu d ziom , p o w ied zia ł, że g łoszonem u S ło w u Itiędą to w a rzy sz y ć nad p rzyrod zon e zn ak i. A M arek w o sta tn ic h sło w a c h E w a n g elii, k tórą z n a tc h n ien ia D ucha Ś w ięteg o n a p isa ł, m ó w i, po w n ieb o w stą p ien iu Pana u czn io w ie p&szli i w szęd zie k a za li, a P an im pom agał i p o ­ tw ierd zał ic h słow o zn ak am i, k tóre m u, tzn . tem u słow u to w a rzy sz y ły . Z n aczy, że zn ak i i cu d a p o tw ie rd za ły słow o.

ez . g ło sz en ia sło w a zn a k i n ie m ia ły b y co p o tw ierd za ć!

N,ie. i l e g a k w e s tii, że K o śció ł N o w eg o T estam en tu b y ł K ościołem p rzep o w ia d a n ia (jak p o w ie d z ie lib y k atolicy).

W praw dzie n arod zin y K o śc io ła — w ed łu g D ziejó w A p o sto l­

sk ich , rozd ział 2 — ro zp o czę ły się od u w ie lb ia n ia , to jed nak z a k o ń c z y ły się k azan iem . S am o u w ie lb ie n ie B o g a w ję z y ­ k ach d a n y ch przez D ucha Ś w ię te g o n ie b yło rzeczą w y s ta r ­ czającą. S a m e zn a k i p o zo sta ły b y n iezro zu m ia łe. A p ostoł P iotr w sta ł, b y k a za ć. I je d y n ie w ó w cza s, gd y lu d zie u s ły ­ sz eli zw ia sto w a n ie o J ezu sie C hrystusie u k rzyżow an ym i z m a rtw y ch w sta ły m , „ b y li p oru szen i do g łę b i” i zaw ołali:

,Co m a m y c zy n ić? ”. Sam o u zd ro w ien ie ch rom ego p rzy b ra­

m ie św ią ty n i, k tó r e sp o w o d o w a ło to, iż w szed ł on do św ią ­ ty n i „p rzech ad zając się i p o d sk a k u ją c, i ch w a lą c B o g a ” n i­

c z e g o n ie p otw ie rd za ło . P io tr tu ta j zn ow u w sta ł i k azał.

S k u tk iem te g o k azan ia b y ło n a w ró cen ie w ie lk ie j rzeszy ludzi.

A p o sto ło w ie g o rliw ie w y k o r z y s ty w a li każdą o k a zję do g ło sz en ia E w a n g elii. G dy P io tr — n a p e łn io n y D u ch em Ś w ię ­ tym — sta n ą ł p rzed p rzy w ó d ca m i narodu, k tó rzy p o n o sili o d p o w ied zia ln o ść za u k rzy żo w a n ie J ezu sa, od w ażn ie g ło sił o w y łą c z n o ś c i zb aw czej Jezusa C hrystusa: „n ie m a żadnego in n eg o im ie n ia pod n ieb em , d an ego lu d ziom , przez k tóre m o g lib y śm y b yć zb a w ien i” (DA 4, 12). N a w et gd y p ierw szy Zbór został rozp roszon y w w y n ik u p rześlad ow ania, to jego c z ło n k o w ie „ sz li z m ie js c a n a m ie jsc e i z w ia sto w a li dobrą n o w in ę ” (DA 8, 4).

S łu szn ie czy n im y , że a k c e n tu je m y sp raw ę zn a k ó w i cu ­ d ów w n a szy m ż y c iu i słu żb ie. A le p am iętajcie, że znaki n ie są dla sa m y ch zn a k ó w . Z naki m ają p otw ierd zać gło szo ­ n e sło w o . A k c e p tu jm y sp raw ę dobrego k azn o d ziejstw a w n a szy c h Zborach,

E.Cz,

(6)

KONTEKST

EWANGELIZACJI

Z astanow im y się obecnie n a d k o n tek stem e w a n g eli­

zacji, sy tu acją, w któ rej Odbywa się ew angelizacja.

C hciałbym przekazać dw ie, trzy w stę p n e m yśli.

Po p ierw sze: św iat, do którego n as Bóg posyła, by ew angelizow ać, je st św iatem now ej k u ltu ry . Co rozu­

m iem y p rzez tę n o w ą św iatow ą k u ltu rę ? J e s t to p o ­ czucie b ra k u izolacji. W szelkie w iadom ości ro zp rzest­

rzen iają się bard zo szybko za p o średnictw em środków masowego przekazu. Człowiek znalazł się w now ym środow isku.

D rugą rzecz stanow i kurczen ie się g ran ic m iędzy szczepam i i grupam i k ulturow ym i. K iedyś p y ta n o : skąd pochodzisz,, ja k i je s t tw ój język? T e p y tan ia dzi­

siaj n ie są ju ż w ażne. Istn ie je now y m iędzynarodow y w spółczynnik. P oza ty m istn ieje człow iek, k tó ry nie je st zakorzeniony w ja k iejś rasie. Przychodzi now y dzień, w k tó ry m sta n ie się fa k te m jedność w szystkich ras św iata.

Po trzecie: n asze społeczeństw o coraz bardziej się urbanizuje, m ieszkam y w m iastach. S ta re du sz p aste r­

skie koncepcje m uszą się zm ienić. G ospodarstw a rolne nie znikną, ja tego n ie m ów ię. A le kultura, m iejska będzie p rzenikać do gospodarstw w iejskich. To nie je st złe. O statecznie, o d k u p ien ie kończy się d are m No­

wego M iasta. Św. J a n w idział w objaw ien iu N ową Jerozolim ę zstęp u jącą od Boga. Więc to, są te trzy za- stadnicze spraw y. N ow a k u ltu ra , je s t m iędzynarodow a, n ierasisto w sk a, m iejska, n ierasow a, urbanistyczna.

Bóg posyła n as do tego św iata.

N astępnie: św iat, do którego n as Bóg posyła jest terenem d ziała n ia zw ierzchności i mocy. My n ie m o­

żem y być obojętni w obec k w estii politycznych. Nie m ożem y pow iedzieć: ja chcę zbaw ić duszę ludzkości.

Istn ie ją stru k tu ry , k tó re zn iew alają duszę ludzkości.

Dam w am jed en przy k ład biblijny. Dzieci Izraela m odliły, się o w yzw olenie z rą k faraona. Bóg posłał Mojżesza, a B iblia m ów i, że oni n ie m ogli słuchać Mojżesza, bo byli niew olnikam i. M ieli m entalność niew olników i n ie byli posłuszni Mojżeszowi. Z n ie­

woleni, i w łaśn ie to było dem oniczne zniew olenie.

Je śli m y głosim y Ew angelię, to znaczy rzucam y w y z­

w an ie tym stru k tu ro m . Wy m usicie w ystąpić w Im ię Jezu sa C h ry stu s a ! Więc są księstw a, moce i zw ie rzch ­ ności...

Dalej, m ów i się, że n a s ta ła e ra zm ierzchu ch rześci­

jań stw a. N ie je s t m i łatw o o tym mówić, bo w k r a ­ ju, z którego pochodzę, nigdy n ie m yśleliśm y o ch rześcijaństw ie ja k o o, p an u jąc ej sile. B yliśm y zaw ­ sze m niejszością. Inaczej niż w E uropie i P ółnocnej Ameryce. M yśm y zaw sze byli w mniejszości. A le wy, w E uropie i A m eryce rozum iecie chrześcijaństw o' w trochę inny sposób, niż ja. Był kiedyś ta k i dzień, gdy m yśleliśm y, że Kościół ch rześcijański był zlokalizow a­

ny w je d n y m za k ątk u św iata. A le przecież Kościół je st rozprzestrzeniony n a całym świecie. My n ie w ierzym y w jakieś państw o, jakiś naród, a le w K rólestw o Boże.

To je st chw alebny, w sp an iały dzień, kiedy m ożem y to stw ierdzić.

N a k o n tynencie eu ro p ejsk im i w A m eryce są inne siły, k tó ie w alczą o um ysły ludzkie i o serca ludzkie.

A le Kościół je s t tak, ja k lam pa, k tó ra rozśw ieca ciem ­ ności, ja k sól ziem i. I m ożliw ość w p ły w an ia n a w szy­

stkie sfery życia je st w łaśn ie zależna od nas. To jest w sp an iała rzecz. O statn ia kw estia, k tó rą chciałbym w ym ienić n a w stępie. O bserw ujem y zm niejszanie się in sty tu cji służących K rólestw u Bożemu. Znaczenie tych in sty tu cji się zm niejsza. J a to w yjaśnię, co rozu­

m iem przez to. N a w yspie S ri L an k a (Cejlon) p arę la t tem u rząd p rze jął w szystkie szkoły i ta k sam o zostały u p aństw ow ione szkoły chrześcijańskie. W In -

Hinduski ewangelista, dr Samuel K am aleson należący do Kościoła m eto d ystyczn eg o w Indiach, w iceprezy­

dent organizacji World Vision International

(7)

diach nazyw am y te szkoły chrześcijańskim i, lecz rząd k o n tro lu je p ro g ram y ty c h szkół.

W różny sposób rząd m ów i: m y to zrobim y, co w y­

daje się, że je st w aszym pow ołaniem . Co to znaczy dla K ościoła? N a S ri L ance (Cejlon) sta ło się to przedm iotem zm agań i w alki. Czy to słuszne, że rzą d upaństw ow ił szkoły? C hrześcijanie zaczęli się za sta n a ­ wiać. P ow iedzieli: jeżeli będziem y ko n tro lo w ać w szyst­

kie szkoły S ri L anka, to będziem y m ieli w pły w : spo­

łeczną, polityczną i ekonom iczną siłę, będziem y m ieć siłę. N ie m ożem y być ew an g elistam i i zrezygnow ać z takiej siły. M am nadzieję, że m n ie rozum iecie. J e ­ żeli m am y siłę, W jesteśm y p rzedm iotem zazdrości, jesteśm y przedm iotem obaw y. Czy rozum iecie m nie?

Z obaw y i z zazdrości, z ta k ieg o sta n o w isk a n ie da się ew angelizow ać. Czy to n ie p ra w d a ? K iedy Jezus przyszedł, w yniszczył sam ego siebie, ogołocił samego siebie, ab y d ać n a m Boże w ezw anie. Człowiek, k tó ry m a siłę socjopolityczną n ie m oże być zw iastunem E- wangelii. Dopóki m y sam i n ie zrezygnujem y z tego, co trw oży innych ludzi, n ie będziem y m ogli p rzy jąć siły Bożej. Myślę, że je st dużo ra c ji w ty m stw ierd zen iu .

In n y przykład. W r. 1962 In d ie były w k o nflikcie z Chinam i. G ranica m iędzy ty m i k ra ja m i sta ła się w aż­

nym problem em . W tym czasie p rem ierem był pan Nehru. P osłał on g ru p ę łudzi, ab y zbad ali jed en z z a ­ kw estionow anych odcinków granicy. To byli jego przedstaw iciele i m ieli upow ażnienia. W ieczór ta m z a ­ pada o w iele szybciej niż w Polsce, ju ż o szóstej.

Podał deszcz. Oni je ch a li k o lu m n ą jeepów . N agle w ciemności usłyszeli śpiew. I ich przew odniczący za­

pytał: Co tu się dzieje, k im są ci ludzie, słyszę śpiew ? Z atrzym ał k o lu m n ę jeepów i u d a ł się n a m ie j­

sce, gdzie pod nam iotem , z lam p am i karbidow ym i, siedzieli ludzie i śpiew ali. Byli C hińczykam i. W ówczas powiedziano im : W y jesteście szpiedzy, w y szpieguje­

cie n a rzecz C hin — zauw ażył p rze d staw ic ie l w ładz.

A ludzie ci m ilczeli. W tedy w sta ł jak iś człowiek, który m iał tylk o jedno oko, pow iedział: J a jestem przewodniczącym te j grupy. Je stem pastorem , a to są chrześcijanie. My p rac u jem y w tej części k ra ju , a wieczorem zbieram y się a b y w ielbić Boga. H indus pow iedział: Kłam iesz. Je steś szpiegiem . A te n czło­

w iek odrzekł: Nie, m y jesteśm y chrześcijan lnam i, ja m ówię praw dę. M yśm y opuścili C hiny z pow odu w ia ­ ry i tu m ieszkam y, tui żyjem y. N ik t tu ta j nie chce mieszkać w tym zakątku.

Zaczęła się rozm owa. I ta rządow a ek ip a h in d u sk a zaczęła rozum ieć tych ludzi.

Jeżeli jesteście n ap ra w d ę ch rześcijan am i i chcecie osiedlić się tu ta j, to powiedzcie, co m y m ożem y zro ­

bić.

A Chińczyk pow iedział:

—■ My n ie chcem y nic. Co w y m ożecie zrobić?

A le H indus do d ał: — J a m am bezpośredni ko n tak t z p rem ierem N ehru, ja m ogę dla was w szystko zrobić.

A Chińczyk, ch rześcijanin, odrzekł: A m y n ie chce­

my żadnej w ładzy, żadnej siły. My m am y siłę w sobie.

O statecznie, poniew aż p rzed staw iciel p re m ie ra N eh ru naciskał, p a s to r odpow iedział:

— My p o trzebujem y ty lk o w ięcej tych książek — i pokazał egzem plarz Nowego T estam entu. Czy m ożecie nam dostarczyć? H indus n ie zn ał języka chińskiego,, więc w rócił do D elhi i p ro sił w T ow arzystw ie B ib lij­

nym o ch iń sk ie p rze k ład y Nowego T estam entu, a le w Ind iach ich n ie było. W ięc poszedł do B rytyjskiego i Zagranicznego T ow arzystw a B iblijnego i oni zinden- tyfikow ali te n język jako lusacki i m ieli 1000 egzem p­

larzy, a le w H ong Kongu. I czy d ac ie w iarę, helikop­

te r a rm ii indyjskiej przew iózł z Hong K ongu te Nowe T estam enty do tej m aleń k iej gru p y Chińczyków n a północy Indii. Zw róćcie uw agę, n a tym polega siła i bezsilność. Co to znaczy być bezsilnym , a le polegać w ted y n a sile C hrystusa, k tó ra zrywa, więzy!

My jesteśm y m a łą m niejszością w k ra ju . N ie m a ­ my żadnej siły. Ale Bóg szuka takich, a b y przem aw iać przez nich, przez w as i przeze m nie. N ie m usim y szu­

kać in sty tu cjo n aln ej siły Kościoła, bo w tedy się cofa­

my. M usim y to przem yśleć n a nowo. To je st moc D u­

cha Świętego, k tó ra d a je moc Kościołowi. A le in sty ­ tu c jo n aln a siła K ościoła pochodzi z fałszyw ych źró­

deł.

M ów m y te ra z o sytuacji, w ja k iej d okonuje się ew angelizacja. W czesny Kościół ch rześcijański m iał pod ty m w zględem coś szczególnego. K iedy stu d iu je ­ my Słow o Boże, ch ciałb y m w am dać klucze do zro­

zum ienia D ziejów Apostolskich.

P ierw szy klucz, to znaczy k l u c z o w e s ł o w o . Ja k ie to je s t słow o? „Św iadectw o’’ alb o „św iadek”.

To było p ie rw o tn e zad an ie Kościoła, (por. Dz. Ap.

1,8).

D rugi — to k l u c z o w y w e r s e t : „W eźmiecie moc D ucha Świętego, kiedy z stąp i n a w as, i będziecie m i św iadkam i w Jerozolim ie i w całej Judei, i w Sam arii, i a ż po k ra ń c e ziem i” (Dz. Ap. 1,8). On o tw iera n a m zrozum ienie całej księgi. R eszta Dziejów A postolskich to je s t tylko rozszerzenie tego w iersza:

Je ru z ale m , Ju d ea, S a m a ria i w szystkie k ra je ziemi.

T rzecia. J e s t to g ł ó w n a O s o b a , w Dziejach Apostolskich. I tą kluczow ą osobą n ie je st P io tr an i P aw eł, a n i B arnaba, lecz D u c h Ś w i ę t y . Teraz chciałbym podać siedem aspektów , zasad ew angeliza­

cyjnych.

1) W i z j a . Co to je s t w izja, o k tó rej m ów ię? To jest zdolność u jrz e n ia zw ycięstw a. J e s t to niezbędne d la tych ludzi, któ rzy chcą być ew angelistam i przez swój styl życia. Jezus d a ł w izję K ró lestw a w czterech E w angeliach. On m ów i w sposób stanow czy o K ró­

lestw ie: te ra z i tu ta j. W E w angelii Ł ukasza (16,16) m ów i Jezus do J a n a : Było ty lk o Słowo, a te ra z jest K rólestw o, i ludzie gw ałtem się cisn ą do Niego. M usi­

my m ieć w izję K rólestw a, zanim zaczniem y ew ange­

lizować. N astępnie n a k a z Jezusa o tw ie ra nam tę w iz­

ję K rólestw a, zanim zaczniem y ew angelizow ać. N a­

stępnie n ak a z Jezusa, o tw ie ra n am tę w izję. Z w iasto­

w an ie apostolskie je s t sk oncentrow ane w okół tej w izji (por. Dz. Ap. 2,22—26). Ten, którego w yście odrzucili, został przez Boga w zbudzony z grobu i je st K rólem ponad w szystkim . J e z u s j e s t K r ó l e m !

W różnych k ra ja c h m ogą panow ać różne polityczne ideologie — w Indiach lub gdzieś w E uropie — ale Jezus je s t K rólem ! Dopóki n ie zaakceptujem y tego K rólestw a, to n ie będziem y m ogli przekazać w izji K rólestw a, k tó ra czyni nasz styl życia ew angelizacyj­

nym.

A te ra z sześć różnych elem entów dotyczących K ró ­ lestwa. w księdze D ziejów A postolskich. P o d aję w e r­

sety, a w y przem yślcie je, a P an d a w am św iatło!

K sięga D ziejów A postolskich m oże być podzielona n a

(8)

sześć części w zależności od m yśli o K ró lestw ie Bo­

żym. Tam, gdzie Kościół ak cen to w ał K rólestw o Boże, rósł, w zrastał, tego w zrostu n ie m ożna było p o w strzy ­ mać.

P o p a trz m y : Dz Ap. 1,1 do 6,7. M iejsce a k c ji: J e ro ­ zolim a. L udzie ak ty w n i: P iotr, Ja n , B arn ab a. K luczo­

wym w ersetem tej części je st rozdz. 6, w. 7. (Napisz­

cie to sobie w kolum nach, w czterech kolum nach. W pierw szej kolum nie: referen c ja bib lijn a, w d ru g iej:

m iejsce d ziałan ia (akcji), w trzeciej k o lu m n ie: osoby działające, w c z w artej: kluczow y w erset).

A w ięc Dz. Ap. 1,1 do 6,7. M iejsce a k c ji: Jero zo li­

ma, trzecie — osoby: P iotr, Ja n , B arnaba, cz w arte — kluczow y w erset: Dz. Ap. 6,7.

N astępnie — Dz. Ap. 6,8 do 9,29. M iejsce a k c ji: J e ­ rozolim a, S am aria, Dam aszek. L udzie d ziałający : Szczepan, Filip, Saul. W erset kluczow y Dz. Ap. 9,31.

D alej: Dz. Ap. 9,32 do 12,24. M iejsce ak c ji: F enicja, Cypr, A ntiochia. Osoby d ziała ją ce; P iotr, B arn ab a, Paw eł, Jak u b . W erset kluczow y: Dz. Ap. 12,24.

C zw arta pozycja: Dz. Ap. 12,25 do 16,5. M iejsce akcji Jerozolim a, A ntiochia. Osoby d ziała ją ce: P io tr, B a rn a - basz, P aw eł, Jak u b . W erset kluczow y: Dz. Ap. 16,5.

P ią ta pozycja Dz. Ap. 16,6 d o 19,20. M iejsce ak c ji:

M acedonia, A chaja, Efez. L udzie d ziała ją cy : P aw eł, Sylas, A kw ila, P ryscyla. W erset kluczow y: Dz. Ap.

19,20. O statnia pozycja: Dz. Ap. 19,21 do 28,31. M iej­

sce ak c ji: Jerozolim a, S yria, Efez, Rzym. L udzie d zia­

łający: P aw eł, Feliks, Festus, A grypa. W erset kluczo­

wy: Dz. Ap. 28,30—31.

P rzeg ląd n ijcie to, proszę! P rzek o n acie się, że gdzie K rólestw o Boże było głoszone i przeżyw ane, ta m był wzrost. Musi być w izja. W tym kontekście w izji, w izji K rólestw a Bożego, apostołow ie z w ia stu ją praw d ę. J e ­ żeli zw iastow anie apostolskie je s t przy k ład em e w a n ­ gelizacji, to n a pod staw ie D ziejów A postolskich m oże­

my ustalić, ja k ie m uszą być n asze kazania, jeśli m a ją być k a z a n i a m i e w a n g e l i z a ć y j n ymi. Czy

mogę podać p a rę tych cech?

P ierw sza: Nasze k a z a n ia m uszą w yw yższać C h ry stu ­ sa. W k azaniu Szym ona P io tra m am y w yw yższenie

C hrystusa.

D ruga: N asze k az an ia m uszą być biblijne, sk ryp- tu rystyćzne — to znaczy w y p ły w ające z P ism a Ś w ię­

tego. Szym on P io tr cytow ał Pism o Święte, ażeby w y ­ jaśnić tożsam ość Je zu sa C hrystusa. M ocą k az ań e- w angelizacyjnych jest chrystocentryzm i b ib lijn e fu n ­ dam enty, b ib lijn e podstaw y.

Trzecia: m uszą to być k a ja n ia , k tó re p e n e tru ją i b a d a ją duszę. M a ją ukazyw ać i sp raw ia ć zn ien aw id ze­

nie grzechu. P osłuchajcie Szym ona P iotra. Mówi on.

Ten, k tóry został przy słan y przez Boga został przez was ukrzyżow any. W yście go ukrzyżow ali! T akie k a ­ zanie je s t niebezpieczne. K onfrontow ać grzech je st zawsze niebezpieczną rzeczą, ale żyć bez k o n fro n ta c ji z grzechem je st jeszcze b a rd z iej niebezpiecznie! K azanie ew angelizacyjne m usi badać, w yzyw ać niebezpieczeń­

stw o i niew iarę, być w yzw aniem d la nich. Jeżeli lu ­ dzie nie w idzą problem u, to n ie z n a jd ą środka z a ra d ­ czego n a ten problem .

C zw arta: K azanie ew a ngelizacyjne m usi być logicz­

ne. N ajpiękniejszy p rzy k ła d słyszeliśm y ubiegłego w ie ­ czora. J e s t zborność logiczna, także kiedy kaznodzieja zaprasza n a koniec, i to w ynika logicznie z tego wszytkiego, co m ów ił. Szlymon P io tr to czynił. On

głosił k az an ia w ten sposób, że ludzie zaczęli p y ta ć.

Co m am y robić, co czynić?

P ią ta : ono m usi być proste, m usi być o p a rte n a za­

sadniczym , prostym języku. K azanie uczynić niezrozu­

m iałym je st łatw o. A le kazan ie zrobić zrozum iałym , naw et d la dzieci je s t to tru d n e zadanie. Nie róbcie łatw ych rzeczy, p ró b u jcie trudnych.

D alej, k az an ie ew ang elizacy jn e m usi opierać się n a przeżyciu, n a dośw iadczeniu. W oda Życia n ie może być za m k n ię ta w pojem niku, m usi być źródłem try s ­ kającym , m usi być dzieleniem się w łasnym przeżyciem ze słuchaczam i. Szym on P io tr ta k czynił w sw oich k a ­ zaniach.

N astępnie kazan ie ew angelizacyjne m usi zaw ierać wyrok, w erd y k t. W ola ludzka m usi być poruszona ku zbaw ieniu. G dy w ygłaszacie k az an ie ew angelizacyjne, żądacie działan ia od ludzi, i Szym on P io tr ta k czynił.

Po pierw sze, m ów iliśm y o wizji. (2) Kościół m iał przyobleczenie, w y p o s a ż e n i e do ew angelizacj i : D u c h Ś w i ę t y je s t m ocą ew angelizacji. I m y m am y tę sam ą obietnicę dzisiaj. Bez mocy D ucha Świętego, nie m ożem y czuć się ew angelistam i.

(3) p ie rw o tn y K ościół był realistyczny, o pierał się na r e a l i z m i e i był w sta n ie k o n fro n tacji z w ro ­ gam i, z n ieprzyjaciółm i. A jacy byli ci w rogow ie? D e­

m oniczne siły, a obok nich p re sja otaczającego św ia ta i jego k u ltu ry . Wrogość Żydów w obec Kościoła. D alej, bezcelowość w tłu m ie była w łaśn ie w rogiem Kościoła.

Ale Kościół u m ia ł w ów czas znaleźć także przeszkody w sobie, k tó re m usiał pokonać, ażeby ew angelizow ać.

I dzisiaj m y m am y te sam e problem y. Dziś rów nież istn ie ją k u ltu ry u cisk ające ludzi. Są przyw ódcy s ta ­ rego stylu, k tó rzy nie chcą w as dopuścić. Ludzie, do których m y m ów im y n ie zn a ją celu, n ie m a ją głębi.

P ow inniśm y to przem yśleć.

(4) N a p odstaw ie Dziejów A postolskich w iem y, że Kościół p rz y ją ł odpow iedzialność k s z t a ł c e n i a , p r z y w ó d c ó w . J a k Kościół ich k ształcił? A kcento­

w ał pow szechne k ap łań stw o w iernych. Z ad a n ie e w a n ­ gelizacji, było zadaniem w szystkich, i tzw. laik ó w i duchow nych. Kościół akcentow ał szczególne d a ry i pow ołanie i to było w łaśn ie podstaw ą k ształcenia przyw ódców . D uch Ś w ięty daw ał te d a ry i k az ał od­

dzielać ludzi do tych szczególnych celów. T rzecie:

Kościół św iadom ie kształcił sw oich uczniów. M amy tu ta j w iele w ersetów , któ ry ch te ra z m oże nie podam , bo to nie byłoby praktyczne, ale klasycznym p rz y k ła ­ dem je st B a rn a b a. P oczytajcie o n im w D ziejach A po­

stolskich. O n był człow iekiem , k tó ry pozw olił się w y ­ kształcić n a przyw ódcę, n a działacza. A d alej ludźm i tego ro d zaju byli m ałżonkow ie A kw ila i Pryscyla.

Zw róćcie uw agę, że B a rn a b a je st p rzykładem in d y ­ w idualnego, sam otnego życia, a ci d w o je przykładem życia w m ałżeństw ie. Sześć, czy siedem razy A kw ila i P ry scy la są w spom niani w Biblii, ale zaw sze ich im iona w y stę p u ją razem . I n ie m a żadnego innego m ałżeństw a, k tó re by tego zaszczytu dostąpiło w B i­

blii, a bard zo często Pryscyla, żona, je st w ym ieniona przed mężem, przed A kw ilą. A Żydzi przecież zaw ­ sze m yśleli w ten sposób: P an i pani, a n ie p a n i i pan. B ibliści m yślą, że dlatego Pryscyla jest w y m ie­

n ia n a przed mężem, bo była bard ziej zdolna aniżeli jej m ąż. J a n ie wiem , ja k wy, pastorzy, byście się czuli, gdybyście stw ierdzili, że w asze żony są b ardziej u talentow ane, b ardziej m ą d re aniżeli wy. To je s t dob­

ry przykład, k tó ry tutaj, znajdujem y:

8

(9)

(5) Kościół ew angelizacyjny był zainteresow any ek sp an sją r o z w o j e m , był w ofensywie. On n ie był w defensyw ie, w obronie, a le był w atak u . Trzy ro ­ d zaje k om unikacji są tu ta j w ym ienione. Je d n o stk a mówi do w ielu ludzi — Szym on P io tr w dzień P ięć­

dziesiątnicy. To je s t je d n a fo rm a kom unikacji. Je d n a osoba do m ałego g ro n a ludzi, ta k tó re b ie rz e odpo­

w iedzialność ja k o nauczyciel. I w łaśn ie zespół B a rn a ­ ba—P aw eł to był przy k ład tego rodzaju. I w reszcie k o m unikacyjna je d n o stk a do jednostki. Ostatecznie, każdy kaznodzieja pow inien w iedzieć ja k się p rz e ­

kazuje E w angelię jednostce.

A te ra z pozwólcie, że zadam k łopotliw e pytanie.

Gdyby ktoś p ow iedział w am n a ulicach W arszaw y :

„Ja chcę być chrześcijan in em ”. Co byś zrobił? Czy um iałbyś go doprow adzić do Je zu sa C h ry stu sa? Czy w iedziałbyś, ja k dusza rodzi się n a now o? To p rz y ­ kład rozm ow y jed n o stk i z jednostką. B ardzo w ażna spraw a. Je śli tego n ie robim y, to m usim y znaleźć od ­ powiedź w P iśm ie Św iętym , ja k to się robi.

(6) P ierw o tn y Kościół w iedział ja k zachow ać się, ja k zabezpieczyć się, j a k k o n s o l i d o w a ć s i ę , utw ierdzać. J a k to robić? P ierw sze: p rzez społeczność chrześcijanin, k o n ta k t osobisty. D rugie: przez realn e życie w kongregacji. W Indiach n a przykład, gdzie jesteśm y m a leń k ą m niejszością, n ik t n ie m oże rozm i­

nąć się z drogą, z życiem. Szaf a rs two, służba, są w łaśnie ak c ep tac ją konsolidow ania tego Kościoła.

O statnia rzecz, k tó rą chcę pow iedzieć o d ziałaniach pierw otnego Kościoła — to p o s ł u s z e ń s t w o , sto­

sow anie dyscypliny. To je st kosztow na rzecz, a le po ­ trzebna je st w ew n ętrz n a dyscyplina.

P ow iecie m i bracia, Sam uelu, ja k ą dyscyplinę ja pow iniem sam dla siebie rozw inąć? Pozwólcie, że za­

p ro p o n u ję W am. W K siędze Dziejów A postolskich m am y trzy ro d zaje dyscyplin: m odlitw a, a u to ry te t b i­

blijny, p oddanie się au to ry teto w i bib lijn em u i styl ży­

cia — ew angelizacyjny styl życia. Oni żyli ew a n g eli­

zując.

W o statn ich dw óch m in u tac h w yliczę to, co fo rm u ­ je, k sz tałtu je ten ew angelizacyjny styl życia.

C ztery osobiste dyscypliny: m edytacja, m odlitw a, post i studiow anie. N astęp n ie są cztery ze w nętrzne dyscypliny: prostota, odosobnienie się od czasu do cza­

su, służba i podporządkow anie się.

B racia, m y m usim y się uczyć, ja k należy podpo­

rządkow yw ać się. P rzez podporządkow anie się d a je ­ m y do zrozum ienia, że jesteśm y n o w ą ludzkością.

Zdolność do p o dporządkow ania się je st św iadectw em wolności, to je s t m oja w olność pow iedzenia b ra tu K irb y ’em u : „ J a a k c ep tu ję tw o je życzenie, tw o ją w olę

raczej niż m o ją”.

O statecznie, są zbiorow e dyscypliny, cztery zbioro­

we dyscypliny: w yznanie, nabożeństw o, p rzew o d n ict­

wo, uw ielb ien ie i pośw ięcenie. P ierw o tn y Kościół w ew angelizacji kiero w ał się przede w szy stk im : w i z j ą , po d rugie — m o c ą, po trzecie — r e a li z m e m, po czw arte — k s z t a ł c i ł p r z y w ó d c ó w , po p ią te — o z n a c z a ł s i ę e k s p a n s j ą , po szóste — d b a ł o k o n s o l i d a c j ę , po siódm e — p r a k t y k o w a ł p o s ł u s z e ń s t w o . N iech P a n n a m w tym dopom o­

że!

Sam uel Kamaleson

„..Jeszcze w iele ludzi spośród naszego narodu nie poznało Pana i Z baw iciela, Jezusa Chrystusa. M ódlmy s i ę , żeby m iliony ludzi m ogły Go poznać...” <F ° t - c a f)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Należy bowiem pamiętać, że parafia jako podstawowa komórka organizacji kościelnej spełniała różnorodne funkcje wynikające z nauki Kościoła, zm ieniające się

Gdy wiosną opublikowaliśmy tekst o Amelii Semadeni, żonie lubel- skiego przedwojennego cukiernika, natychmiast zgłosili się ludzie, w których rodzinie do dziś przecho- wywane

Wypiszcie co najmniej 10 czynności, które mogą znaleźć się w waszym

Punkty karne otrzymuje grupa, która powie głośno odgadywany wyraz bez udzielenia jej głosu przez nauczyciela....

Mama Trevora (Megan) jest młodą pielęgniarką, a mama Olgi (Iryna) nauczycielką historii. A kim są

Jesteś mamo skarbem mym Kiedy mija noc i dzień nastaje, Zawsze mówisz mi - witaj kochanie.. Po czym tulisz mnie, czule

Antiochia, Tars, Derbe, Listra, Ikonium, Antiochia Pizydyjska, Efez, Korynt, Troada, Assos, Mitylena, Milet, Rodos, Patera, Tyr, Ptolemaida, Cezarea, Jerozolima. Wybrać jedno

Nauczyciel: Magdalena Bruzda Przedmiot: godzina wychowawcza Klasa: 1TBP?. Temat lekcji: Jak masz