---Niegodną jest rzeczą, - pow iada Cyceron - żeby odstępowano od praw w tym państwie, w którym one obowiązują. To jest bowiem spójnią tej godności, która jest naszym udziałem w rzeczypospolitej, to jest fundam ent wolności.
Zagadnienia
♦ D E F IN IC Y JN E
Doktrynalną koncepcję demokratycznego ładu medialnego i wynikające z niej rozwiązania prawne wypracowane na początku lat 90. przejęła w ca łości Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej z 2 kwietnia 1997 r.
Dla naszych rozważań ważne jest to, że w warstwie ideologicznej ład medialny został osadzony na koncepcji l i b e r a l n e j d e m o k r a c j i p l u r a l i s t y c z n e j . Z niej wynika akceptacja wielonurtowości kul turowej, akceptacja różnorodności interesów i kompromisu w sprawach publicznych. Jest to - oczywiście - założenie uniwersalistyczne, które podkreśla n o r m a t y w n ą wspólnotę społeczeństwa w warunkach zróż nicowania poglądów. Szczególnego znaczenia nabierają w tym kontekście rozdział I i II Konstytucji, noszące tytuły „Rzeczpospolita” oraz „Wolności, prawa i obowiązki człowieka i obywatela", ponieważ na gruncie doktrynal nym i konstytucyjnym wolność prasy i innych środków masowego prze kazu, prawo do informacji czy zakaz cenzury są nierozerwalnie związane z katalogiem praw człowieka i obywatela.
Niezwykle istotne jest również to, że przepisy określające pozycję ustro jową KRRiT określiły ją jako organ kontroli państwowej i ochrony prawa (tytuł rozdziału IX Konstytucji), co w doktrynie stanowi najczęściej dowód na „zrównoważone usytuowanie” Rady na osi między dwiema lub trzema „władzami”, co w niedostatecznym stopniu zostało - jak dotąd - rozwi nięte w ustawodawstwie zwykłym.
Odpowiednie przepisy Konstytucji RP z 2 kwietnia 1997 r. należy również odczytywać w powiązaniu z dokumentami międzynarodowymi, ratyfikowa nymi przez Polskę, w tym z Powszechną Deklaracją Praw Człowieka, uchwa loną przez ONZ 10 grudnia 1948 r. oraz z Międzynarodowym Paktem Praw Obywatelskich i Politycznych, uchwalonym przez ONZ 16 grudnia 1966 r.172
W doktrynie prawnej wskazuje się na znaczenie tych dokumentów dla praktyki polskiej. Jacek Sobczak podkreśla, że „wolność wyrażania
Dylematy ładu medialnego RP
ich poglądów jest wolnością nie tylko obywatela, ale i człowieka, gwaran towaną nie tylko przez prawo polskie, ale także respektowane w Polsce prawo międzynarodowe i ponadnarodowe”173.
Dokumenty międzynarodowe oraz konstytucyjny zespół przepisów, rozwiniętych w ustawach zwykłych, miały stwarzać warunki do realizacji przez media następujących celów składających się na realizację doktryny odpowiedzialności społecznej:
• systematycznego dostarczania informacji, pochodzących z różnych źródeł i wychodzących naprzeciw potrzebom pluralistycznej opinii publicznej;
• tworzenia formy żywej debaty publicznej, która pozwoli różnorakim środowiskom ukształtować sobie pogląd na sposób podejmowania różnorakich decyzji życiowych, a w tym również wyborczych;
• rzetelnej dbałości o interes publiczny, poprzez kontrolowanie wszel kich działań władzy, a w szczególności tych, które są podejmowane na styku polityki i biznesu.
W płaszczyźnie doktrynalno-prawnej cele te określają - w myśl art. 1 Konstytucji RP z 1997 r. - dobro wspólne wszystkich obywateli174, odno szące się również do roli i funkcji mediów, realizowanych współcześnie w krajach demokratycznych. Niewątpliwie mają rację ci, którzy podkre ślają, że to właśnie ustrój, jaki panuje w danym państwie, określa warunki, na jakich media „służą” politykom w sprawowaniu władzy. To, czy „środki przekazu rzeczywiście staną się suwerennym podmiotem gry politycznej, zależy od tego, czy sam ustrój państwowy i rozwiązania prawne określające pozycje i funkcje mediów w państwie, na to pozwalają”175. Nie ulega wątpli
173 J. Sobczak, Radiofonia i telewizja..., op. cit., s. 45.
174 Interpretacji „dobra wspólnego" na gruncie konstytucyjnym dokonał Trybunał Konstytucyjny w wyroku z 10 października 2001 r. (sygn. K 28/01). O pojęciu dobra wspólnego w mediach zob.: T. Goban-Klas, Me
dia i komunikowanie masowe, op. cit. W teorii niejednokrotnie wskazywano na wieloznaczność pojęcia „do
bra wspólnego”, „dobra ogólnego” W literaturze zachodniej J.A. Schumpeter (podobnie R. Dahl) do pojęcia „dobro wspólne” podchodzi krytycznie, zaznaczając, że „nie istnieje coś takiego jak jednoznacznie okre ślone wspólne dobro, na które wszyscy mogliby się zgodzić" w zamian proponuje proceduralną definicję demokracji, por.: Kapitalizm, socjalizm, demokracja, Warszawa 1995, s. 314. Marek Sobolewski kilkadziesiąt lat temu wskazywał, że interpretacja tych pojęć jest od stuleci przedmiotem nieustannej walki, jaką prowa dzą ze sobą przedstawiciele różnych ideologii i kierunków politycznych. Dotyczy to również współczesnych warunków polskich. Por.: M. Sobolewski, Zasady demokracji burżuazyjnej i ich zastosowanie, Warszawa 1969, s. 39; W. Sokolewicz, Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Komentarz, rozdział IX Organy kontroli
państwowej i ochrony prawa, art. 213, s. 7. Na gruncie socjologicznym do pojęcia „dobra wspólnego" w lite
raturze polskiej odnoszą się M. Grabowska i T. Szawiel, Budowanie demokracji, Warszawa 2003, s. 75-77. 175 M. Brachfogel, Mass m edia - narzędzie czy podm iot władzy, [w:] Współczesne oblicza mediów, red. J. Marszałek-Kawa, Toruń 2005. Pojęcie „dobra wspólnego" w mediach T. Goban-Klas definiuje jako „wnoszenie wkładu w długotrwałe korzyści społeczne, przede wszystkim w sferze kulturalnej i poli tycznej", M edia i komunikowanie masowe, op. cit., s. 155.
Dylemat dobra wspólnego i interesu publicznego
wości, że nawet najdoskonalszy model wypracowany przez doktrynę, a po tem ubrany w formułę konstytucyjną, nie działa w politycznej próżni.
W polskiej literaturze naukowej ostatniego dziesięciolecia odnajdujemy szereg wskazań, odnoszących się do potrzeby kształtowania dobrej prak tyki wokół pojęcia „dobra wspólnego” w różnych dziedzinach funkcjono wania państwa i społeczeństwa. W doktrynie wyróżnia się dwa elementy składowe tego pojęcia: wspólne wartości i wspólne interesy176. I - rzecz znamienna - każdy wywód na ten temat kończy się na ogół niepokojącą refleksją, że głębokie podziały światopoglądowe i polityczne oraz narosłe na nich partykularne egoizmy nie dają od początku szansy na poszanowa nie tych dóbr i ich umacnianie177.
Niewątpliwie, na ogólną jakość praktyki politycznej mają zawsze wpływ demokratyczne tradycje konstytucyjne, a te w dorobku polskim przedsta wiają się nader skromnie178.
W kontekście tym badacze i praktycy powołują się najczęściej na Ustawę Rządową z 3 maja 1791 r. i na Konstytucję RP z 17 marca 1921 r., jednakże w zakresie praw i swobód obywatelskich jej twórcy nie odważyli się na tak daleko idące rozwiązania, jak np. francuscy republikanie. Z pewną za dumą można w tym miejscu skonstatować, że we Francji jako sztandar Re publiki służy i obowiązuje nadal wszystkie władze państwowe Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela, uchwalona ponad 200 lat temu - 26 sierp nia 1789 r.179 (Alain Besancon niedawno zauważył, że we Francji wszystkie
176 M. Lasocki, Między obietnicą a dobrem wspólnym, „Studia Politologiczne”, vol. 9, Warszawa 2005, s. 123.
177 Por.: W. Brzozowski, Konstytucyjna zasada dobra wspólnego, „Państwo i Prawo” 2006, nr 6, s. 23 i n. 178 Aczkolwiek warto odnotować przywileje jedlneńskie z 1430 r. - neminem captivabimus nisi iure
victum - ogłoszone w dwieście lat po angielskiej Magna Charta Libertatum, które stanowiły: „żaden
szlachcic osiadły, nie będzie uwięziony za żadną winę ani występek, jeżeli nie zostanie prawnie skazany przez sąd i wydany do rąk naszych lub naszego starosty przez sędziów tej ziemi, w której jest osiadły”, konstytuując w Rzeczypospolitej zasadę nietykalności osobistej: dziś powiedzielibyśmy - zasadę do mniemania niewinności. Natomiast interesujący wywód na temat braku pluralistycznych tradycji w hi storii państwowości polskiej opublikował przed laty wybitny geograf polski - Eugeniusz Romer w wy danej w 1938 r. we Lwowie książce pt. Rady i przestrogi. W części „Monopartia dawnej i dzisiejszej Polski” wskazywał na wyjątkowe skłonności Polaków do m onopartyjności (najpierw o rodowodzie szlacheckim, później sanacyjnym) i do anarchii. N apisjł tam, że „przeszłość Polski nie była wprawdzie nigdy totalistyczna, ale zawsze była monopartyjna”. W ięcej na ten temat zob.: Pluralizm i tolerancja,
red. K. Wiliński, Lublin 1998, s. 96 i n.
179 Jedna z „wielkich” ustaw Republiki Francuskiej, Ustawa o wolności prasy (Loi sur la liberte de la presse), została uchwalona 29 lipca 1881 r. Proklamowano w niej wolność wydawania prasy, wolność druku, prawo do repliki, a także zakaz wszelkiej cenzury. Unowocześnienie zawartości tych pojęć przez ustawodawstwo i orzecznictwo nastąpiło we Francji dopiero wraz z rozwojem radiofonii i telewizji w drugiej połowie minionego stulecia. W sto lat później - 29 lipca 1982 r. w V Republice uchwalono Ustawę o komunikacji audiowizualnej (Loi sur la communikation audiovisuelle), w której świadomie nawiązywano do dorobku poprzedniczki i jej wolnościowej filozofii, a problematykę instytucjonalnych
Dylematy ładu medialnego RP
tradycje polityczne w mniejszym czy większym stopniu wywodzą się z re wolucji francuskiej). To samo dotyczy angielskiego Bill ofRights z 1689 r.,
które przywoływane jest do dziś jako dokument o charakterze konstytu cyjnym. Podobnie ma się rzecz z pierwszymi siedmioma artykułami Kon stytucji Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej z 1787 r.
Nie ulega wątpliwości, że dokumenty takie muszą mieć wpływ na trady cje demokratyczne i świadomość narodową, a w tym, przede wszystkim, na kulturę polityczną, którą kilkadziesiąt lat temu Max Weber scharakteryzo wał jako sposób i styl uprawiania polityki. W jednej z wielu dyskusji na ten temat Ewa Łętowska trafnie zauważyła, iż „tak się w naszej historii zdarzyło, że to, do czego inne społeczeństwa doszły przez rozwój własnych konstytu cji, konstytucjonalizmu i praw obywatelskich - do nas przyjechało na wehi kule praw człowieka”180. W doktrynie można znaleźć poglądy, że na polskim życiu umysłowym i praktyce politycznej mści się do dziś deficyt rodzimej fi lozofii oświeceniowej i osadzonego na niej dorobku państwowego („polskie lekcje nieodrobione”)181. Roman Graczyk, omawiając problemy związane ze znaczeniem tradycji ustrojowych dla procesu przygotowywania nowej kon stytucji, pozwolił sobie na następującą szczerość: „trzeba sobie uczciwie po wiedzieć, że takich tradycji zwyczajnie nie mamy”182.
Znany nie tylko nauce niemieckiej Karl Loewenstein kilkadziesiąt lat temu napisał, że w przypadku, gdy demokrację konstytucyjną przeszcze pia się do społeczeństwa bez wcześniejszych tradycji ustrojowej i dłuższej edukacji politycznej, ale za to z doświadczeniami autokratycznymi, to gra niczyłoby z cudem, gdyby taka operacja udała się od razu183.
Nie ulega wątpliwości, że w minionych latach przebywaliśmy drogę państwowotwórczą, idąc (często z przyczyn obiektywnych) skrótami historycznym i184. Jednakże zauważalny odwrót od wcześniej przyjętych
gwarancji ochrony tychże wolności przeniesiono na media elektroniczne. Więcej na ten temat: M. Ro manowski, Francuski model regulacji mediów audiowizualnych, „Przegląd Sejmowy” 1999, nr 4, s. 36, Z. Jarosz, Konstytucja VRepubliki Francuskiej, Warszawa 1997.
180 E. Łętowska, Strefa ochrony, „Rzeczpospolita”, dodatek „Plus M inus” z 1 4 -1 5 września 2002. 181 Niezwykle przekonująco pisze o tym M.J. Siemek, Oświecenie - polskie lekcje nieodrobione, [w:]
Dog-matyzm - Rozum - Emancypacja, red. P. Żuk, Warszawa 2005.
182 R. Graczyk, Konstytucja dla Polski. Tradycja, doświadczenia, spory, Kraków-Warszawa 1997, s. 36. Autor rozwijał tę konstatację następująco: „Przechodząc na płaszczyznę czysto ustrojową, trzeba wy raźnie powiedzieć, że oryginalnie polski wkład do światowego konstytucjonalizmu jest więcej niż skromny w porównaniu z doświadczeniami Zachodu. Kiedy inni uczyli się demokracji, my walczyli śmy z państwem - bo było to państwo zaborcy (...) cnoty bojowe czy konspiracyjne są czym innym niż cnoty obywatelskie”, ibidem, s. 35.
183 K. Loewenstein, Verfassungslehre, Tubingen 1969, s. 1 27-128.
184 Podkreślał to Wacław Komarnicki: „(...) instytucje państwowe polskie pozbawione zostały ciągłości ustro
Dylemat dobra wspólnego i interesu publicznego
zasad każe również zastanowić się nad przyczynami tak zdecydowa nego zawężania pola kompromisu politycznego, co z istoty rzeczy musi tym wyraźniej odsłaniać charakter i wymiar narastających zagrożeń na różnych polach konfliktu. Jest to ważne przesłanie, zwłaszcza że u pod łoża wciąż odnawianych polskich sporów aksjologicznych tkwią za pewne takie zjawiska, jak oddziaływanie rozmaitych czynników, pocho dzących z różnych epok historycznych. Wśród nich np. socjolog Marek Ziółkowski dostrzega takie, które pochodzą zarówno z tradycji odle głej przeszłości, jak i te, które są związane z okresem „realnego socja lizmu”, następnie z doświadczeniami z historii najnowszej i zapamię tanej (czasy Solidarności i stanu wojennego), aż po czynniki całkiem nowe, wynikające już z teraźniejszości185. Ponadto autor ten słusznie zauważa, że w zachodzących w Polsce przemianach systemowych ol brzymią rolę odgrywają elementy naśladownictwa wprowadzone mniej lub bardziej świadomie w gospodarce, polityce, w strukturze społecz nej i w sferze kulturowej w stosunku do społeczeństw „przodujących”. W związku z tym M. Ziółkowski wprowadza do swych rozważań poję cie „transformacji im itacyjnej”186.
Sądzę, że splot tych wszystkich zjawisk zapewne nie ułatwia wyjaśnia nia i przezwyciężania takich słabości systemowych, jak:
- brak dłuższego doświadczenia ustrojowego w warunkach demokra cji parlamentarnej, co z konieczności wywołało jednoczesne odwzoro wanie instytucji, zachowań oraz systemu wartości, „które na Zachodzie pojawiały się stopniowo, w chronologicznym porządku”, a na ich wypraco wanie społeczeństwo rozwiniętego kapitalizmu poświęciło „kilka wyraźnie odrębnych faz rozwojowych”187;
- brak własnego długotrwałego dorobku w ochronie praw i wolności jednostki;
- niedojrzałość struktury ekonomicznej społeczeństwa w warunkach wolnej gospodarki rynkowej (opóźnienie w rozwoju społeczno-go spodarczym w stosunku do czołowych państw Europy Zachodniej szacowane jest na co najmniej 30 lat), a także długotrwałe bezrobo
jowej, która posiada szczególne znaczenie dla swoistego ukształtowania się indywidualności prawno-poli- tycznej. Tem donioślejsze i głębsze znaczenie tego zerwania ciągłości rozwojowej jest dla prawa politycznego polskiego, że luka rozwojowa przypada właśnie na wiek XIX, a więc wiek intensywnego rozwoju konstytu cyjnego", H.W. Komarnicki, Ustrój państwowy Polski współczesnej. Geneza i system, Kraków 2006 [reprint wyd. z 1937 ], s. 2.
185 M. Ziółkowski, Przemiany interesów i wartości społeczeństwa polskiego, Poznań 2000, s. 147. 186 Ibidem, s. 8 4 -8 6 .
1,7 M. Ziółkowski, Zmiany systemu wartości, [w:] Współczesne społeczeństwo polskie, red. J. Wasilewski, Warszawa 2006, s. 154.
Dylematy tadu m edialnego RP
cie (zdecydowanie łatwiej było skopiować standardy ustroju politycz nego, natomiast tkankę gospodarczą trzeba budować od nowa)188; - słabość systemu partyjnego, pojawianie się i znikanie ugrupowań po
litycznych, organizowanych w szczególności dla celów kampanii wy borczej, powtarzające się zabiegi przywódców politycznych o wspar cie ich planów wyborczych przez hierarchię Kościoła katolickiego; - niedostatki w rozwoju społeczeństwa obywatelskiego189.
Tę ostatnią słabość Lena Kolarska-Bobińska przypisuje nadaniu w cza sach transformacji prymatu przemianom ekonomicznym nad przemia nami politycznymi. Uważa, że „politycy, wprowadzając nowy system go spodarczy, byli wręcz zainteresowani niską aktywnością społeczeństwa. Obawiali się bowiem jego reakcji na początkowy spadek poziomu życia wielu grup, wzrost nierówności społecznych oraz bezrobocie”. Taka logika - zdaniem autorki - sprzyjała reformom rynkowym, ale utrudniła uczenie się demokracji przez elity oraz społeczeństwo190. Skutkiem tego jest dziś niska aktywność polityczna, obywatelska oraz brak zrozumienia dla roli instytucji i mechanizmów demokracji.
Analizując układy interesów i wartości w dzisiejszym społeczeństwie polskim, Marek Ziółkowski słusznie zauważa, że o naszej przyszłości i tempie rozwoju w dużej mierze zadecyduje to, czy „ośrodkiem krystali zacji tożsamości grupowych będą rewindykacyjne, partykularne interesy albo wykluczające się wzajemnie wartości, czy też dominować będą warto ści wspólne i realistycznie zdefiniowane interesy społeczeństwa jako cało ści”191. Za każdą z tych opcji idzie ideologia, która szybko zostaje przenie siona na grunt mediów. A wybór między nimi nie musi być już imitacją,
188 Jacek Kochanowicz tę niedojrzałość struktury ekonomicznej nazywa po prostu zacofaniem gospo darczym, którego skutkiem są ograniczone możliwości karier i pracy w sektorze prywatnym. W tym dopatruje się m.in. źródeł dzisiejszych patologii społecznych. „W takich warunkach klasa średnia czę sto pasożytuje na państwie, polując na posady, kontrakty i licencje, a marnie opłacani urzędnicy łatwo ulegają pokusie łapówek. Klasa średnia zainteresowana jest rozrostem państwa, bo dzięki temu po wstają nowe posady, a mnożenie przepisów stwarza coraz więcej okazji do decyzji dyskrecjonalnych i lewych dochodów”, J. Kochanowicz, Fantazmaty IVRP, „Gazeta Wyborcza" z 3 kwietnia 2007. 189 Por.: D. Waniek, Społeczeństwo a konstytucja: determinanty akceptacji przem ian ustrojowych, [w:]
Problemy socjologii konstytucji, Warszawa 1991.
1.0 L. Kolarska-Bobińska, Kłopoty z demokracją", „Europa. Tygodnik Idei” z 14 kwietnia 2007, nr 158, s. 8. Autorka pisze m.in.: „Po zdobyciu wolności (...) demokrację rozumiano częściej jako wolność i sprawiedliwość, niż jako demokrację proceduralną opartą na prawie, mechanizmach oraz instytu cjach. Polskie elity polityczne w czasie transform acji przywiązywały niewielką wagę do konieczności wzmacniania instytucji publicznych również dlatego, że doraźne cele polityczne dominowały nad dłu gofalowym dostrzeganiem dobra publicznego, a interes partyjny nad społecznym. Instytucje publiczne służyły w dużej mierze realizacji interesów partyjnych, czy wręcz grupowych. Miały ułatwiać budowę i umacnianie partii politycznej będącej w danym momencie u władzy”.
1.1 M. Ziółkowski, Przemiany..., op. cit„ s. 87.
Dylemat dobra wspólnego i interesu publicznego
lecz rozsądnym wykorzystaniem istniejących szans i możliwości. Prawo w takich uwarunkowaniach może społeczeństwo na tej drodze wspomóc, ale nie zastąpi „publicznego rozumu” w rozumieniu Johna Rawlsa192.
Stąd dziś olbrzymia rola Trybunału Konstytucyjnego, którego orzecz nictwa już żadną miarą nie można określić imitacją czy naśladownictwem. Stanowi ono rzeczywisty wkład nauki polskiej w ochronę praw obywatel skich, w tym wolności mediów.
Interes publiczny
♦ W R A D IO F O N II I T E L E W I Z J I
Ustawa Konstytucyjna z 17 października 1992 r. o wzajemnych stosun kach między władzą ustawodawczą i wykonawczą Rzeczypospolitej Pol skiej oraz samorządzie terytorialnym do art. 36b, ust. 1 wprowadziła ka tegorię „interesu społecznego w radiofonii i telewizji”. Z kolei Konstytucja
Rzeczypospolitej Polskiej z 2 kwietnia 1997 r. w art. 213, ust. 1 wskazuje na „interes publiczny w radiofonii i telewizji”. Z normatywnego punktu
widzenia oba pojęcia nie są tożsame. W doktrynie na ogół prezentowany jest pogląd, że „pojęcie interesu publicznego bardziej odpowiada libe- ralno-indywidualistycznej wizji organizacji społeczeństwa, podczas gdy pojęcie interesu społecznego - wszelkim wersjom wizji kolektywistycz nej”193.
W tekście Konstytucji znajdujemy kilkakrotnie przywołanie pojęcia „interesu publicznego” (expressis verbis w art. 17, ust. 1; art. 22; art. 63;
art. 213, ust. 1), jednakże w żadnym z przypadków nie zostało ono zdefi niowane. Dla osób stosujących prawo ważna staje się w tych okolicznoś ciach doktrynalna wykładnia, ale i w tej płaszczyźnie trudno znaleźć jed nolitą interpretację.
Najczęściej w wypowiedzi prawnej pojęcie „interes publiczny” zalicza się do „zwrotów nieostrych”, czyli nie do końca i bezpośrednio sprecyzo wanych, wyrażających przede wszystkim klauzulę generalną, natomiast
w szczegółach pozostawionych ocenie stosującego prawo194. Mirosław Wyrzykowski podkreśla „niemożność obiektywnego ustalenia sensu tego pojęcia” i pisze, że „absolutna, wszechobejmująca definicja nigdy nie bę
W. Sokolewicz, Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej..., op. cit., s. 14.
1,4 W polskiej doktrynie takie stanowisko prezentuje Mirosław Wyrzykowski i stwierdza, że jest to taki typ zwrotu, którego zapis prawny może być podstawę zróżnicowanej oceny zarówno organu admini stracji, jak i sądu administracyjnego, M. Wyrzykowski, Pojęcie interesu społecznego w prawie adm ini
stracyjnym, Warszawa 1986, s. 52. Podobnie W. Jakimowicz, który twierdzi, że na gruncie prawa admi
nistracyjnego „»interes publiczny« rozumiany jako klauzula generalna pozwala organom stosującym prawo na podejmowanie w konkretnych przypadkach różnych decyzji w sprawie stosowania obowią zujących przepisów, a tym samym na indywidualne potraktowanie każdej sprawy”, W. Jakimowicz, Wy
Dylematy tadu medialnego RP
dzie możliwa do skonstruowania, jako że treść tego pojęcia zależy każdo razowo od kontekstu, dyscypliny prawa i innych prawnie istotnych wa runków”195.
Z różnorakich rozważań na gruncie teoretycznym wynika, że wszelkie próby sprecyzowania pojęcia „interes publiczny” wywołują zawsze wiele kontrowersji. Podkreślał to już przed laty w swoich wywodach Marek So bolewski196, analizując konsekwencje pluralizmu społeczeństwa dla spo sobu sprawowania władzy.
Warto więc w tym miejscu przypomnieć definicję F. Longschampsa, prawnika z czasów międzywojnia, który określił „interes publiczny” jako dążność do osiągnięcia środków, które mogą uczynić zadość zbiorowości ogólnoludzkiej197.
Stanisław Ehrlich uważał, że „interes publiczny” to „sfera consensus grup
różnych, w społeczeństwie najliczniejszych. (...) Rozbudowana lista spraw, co do których istnieje consensus, jest miarą spoistości danego społeczeń
stwa”198. Do podobnej interpretacji skłaniają się również przedstawiciele doktryny „realizmu administracyjnego”, uznając, że „interesy grupowe po winny być transponowane w interes publiczny, który z kolei powinien być zrekonstruowany i określony poprzez mechanizm satysfakcjonującego go dzenia interesów konfliktowych”199.
Obszerną interpretację konstytucyjnej kategorii „interesu publicznego” podaje w związku z potrzebami praktyki administracyjnej Wojciech Jaki mowicz. Omawia ją najpierw na poziomie doktryny, następnie na pozio mie konstytucji, ustawodawstwa zwykłego, aby w końcu przejść do inter pretacji na gruncie praktyki administracyjnej.
1.5 M. Wyrzykowski, op. cit., s. 29. Podobne podejście prezentuje w literaturze zagranicznej Robert A. Dahl, który twierdzi, że „dobro wspólne” nie jest czymś ustalonym na zawsze, lecz wynikiem star cia zróżnicowanych dążeń rozmaitych grup interesu; por. R.A. Dahl, Demokracja i jej krytycy, Kraków