• Nie Znaleziono Wyników

KRONIKA MIESIĘCZNA

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1896, T. 4 (Stron 182-195)

Okropności, których widownią stał się Konstantynopol, nie zdo­

łały zachwiać pokojowego usposobienia wielkich mocarstw. W jednej Anglii opinia publiczna poruszyła się żywiej i rozległy się głośniejsze wołania o repressyę przeciwko niedołężnemu rzędowi tureckiemu, któ­

ry nietylko dopuszcza do rzezi w stolicy państwa, ale j ą nawet po­

dobno sam urządza i popiera. Gladstone w mowie publicznej domagał się zerwania z Turcyą stosunków dyplomatycznych, t. zw. mityngi obu­

rzenia zapowiadały krucyatę przeciwko Turkom. Rząd angielski nie dal się jednak porwać temu prądowi. Przeciwnie, widząc, j a k ą obawę budzą zagranicą te agitacye, na mocy których zaczęto posądzać Anglię o chęć wywołania wojny europejskiej, lord Salisbury wykreślił z in- strukcyi swojego ambasadora przy Porcie to wszystko, co mogło pro­

wadzić choćby do pozorów akcyi odosobnionej. Obecnie ambasador stoi równo w szeregu, nie wysuwając się naprzód, ani nie ociągając się w tyle za innymi kolegami.

K R O N IK A M IESIĘCZNA. 179 .Takie są rezultaty „solidarnej“ postawy mocarstw wobec zamie­

szek tureckich? W sprawie kreteńskiej były rzeczywiście dodatnie.

Dyplomaci przyczynili się do powstrzymania rozlewu krwi. do przyję­

cia przez obie strony zwaśnione kompromisu, słowem do uspokojenia wyspy i zarazem utrzymania jej przy Turcyi. Ale Konstantynopol nie j e s t ‘odosobnioną i mało zaludnioną wyspą. Tu trzeba było powściągać zapamiętałość samego rządu tureckiego. Przytem odjęcie Turcyi w ła­

dzy nad K r ę tą było-by tylko—uszczupleniem Turcyi. Czemby było od­

jęcie jej władzy nad Konstantynopolem? Mocarstwa rozumiały, że jeśli wejdą na drogę repressyi, to nigdy się z sobą nie zgodzą, na czem ta ma polegać, ani ja k daleko ma sięgać. Wystosowano do Porty kilka cierpkich not, sułtan miał kilka nieprzyjemnych audyencyi, podczas których ambasadorowie dawali mu do zrozumienia, j a k nie­

dobrze się w jego państwie dzieje. P o rta ze swej strony, po- jąwszy, że nie należy jednak przeciągać struny wyrozumiałości euro­

pejskiej, nakazała rozlegle środki policyjne przeciw ponowieniu się rozruchów i rzezi. I zaczęło się uspokajać. Sułtan wystosował do ce­

sarza niemieckiego list, w którym zapewnia o czystości swoich za­

miarów i o życzliwszem usposobieniu dla chrześcian.

Wszystko to niezawodnie jest prawdą. Mocarstwa nie były w sta ­ nie ani sprawy ormiańskiej załatwić w roku zeszłym, ani w obecnym dalszemu jej rozwojowi zapobiedz, ani Turków od użycia barbarzyń­

skiego środka repressyi powstrzymać, ani wreszcie tchnąć nowego du­

cha w zmurszały organizm administraoyi tureckiej. Nie chciały wojny

“nędzy sobą, nie chciały jej i z Turcyą, bo ta prowadziła-by do tamtej.

Nie chciały z tego samego powodu detronizacyi sułtana i rozbioru Turcyi. Że jednak wypadki tureckie działały podniecająco i wywoły­

wały nietylko oburzenie opinii publicznej w Europie, ale ua- Wet zniecierpliwię niektórych rządów, inne rządy całą swoją usilność skierowały do zapanowania przedewszystkiem nad temi europejskiemi Porywami repressyjnemi, które mogły-by pokój narazić. To im się zu- Pełnie udało i w obecnej chwili, skutkiem zgodnej postawy mocarstw, Uczących się skrupulatnie jedno z drugiem, pokojowi nie grożą niebez­

pieczeństwa inne od tych, jakie-by mogły wyniknąć z nowych lokalnych 'Vstrzą.śnień w państwie tureckiem.

Jeśli wszakże wierzyć pogłoskom, gabinety, po zneutralizowaniu się

^zajemnem, »ie pogrążyły się w bezczyn ności. Teraz właśnie ze spokojem zupełnym porozumiewają sią w dalszym ciągu, jakie refor­

my i jakiemi środkami należalo-by zaprowadzić w Turcyi. Rozcho­

dzi się nawet wieść, jakoby rządy rossyjski i angielski zgodziły się

180 K R O N IK A M IESIĘC ZN A .

na ułożony wspólnie program reform. J a k daleko program ten się­

ga, dotąd nic o tern nie słychać. Można jednak być prawie pewnym, że jakikolwiek byłby, jeśli tylko zmierza do utrzymania w całości, i w lepszym niż dotąd porządku, państwa ottomańskiego, wszy­

stkie inne wielkie mocarstwa potwierdzą go. Anglia i Rossya wy­

obrażają dwa przeciwne sobie prądy interesów politycznych na Wschodzie, a inne państwa grupują się bądź przy jednej, bądź przy drugiej. Gdyby Anglia i Rossya znalazły formułę postępowania, po­

zwalającą im wznieść się po-nad sprzeczności swycli dążeń i interesów, należało-by przypuszczać, że formuła owa uczyni zadość wszelkim mo­

żliwym drażliwośeiom i będzie mogła zostać przyjętą ogólnie. Nie mo­

gło zresztą być, żeby mocarstwa zupełnie opuściły ręce i z obojętnym- spokojem patrzały na ten Wscdód, którego stosunki, przy dzisiejszym stanie rzeczy, podminowane są niebezpiecznemi niespodziankami. To też przypuszczenie, że obecna bezczynność dyplomacyi jest tylko po­

zorną, nasilwała-by się nawet w takim razie, gdyby nie było pogłosek o prowadzących się układach. Tem niechaj się pocieszają wszyscy, poczytujący obecne stosunki w państwie tureckiem za anomalię, która ani trwać, ani tolerowaną być przez rządy państw chrześciańskich nie powinna.

W ypraw a sudańska powiodła się, ja k nie można lepiej. Wojska angielsko-egipskie zdobyły Dons:olę, która była właściwym celem eks- pedycyi. Notabene zdobyły ją prawie bez s tra t w ludziach. Artylerya torowała drogę wojskom, które posuwały się naprzód pod osłoną dział dalekonośnych. To powodzenie odbiło się radosnem echem w Anglii, gdzie dzienniki zaczęły namawiać rząd do prowadzenia dalej wyprawy, chociażby już teraz na koszt skarbu angielskiego. I zdawało się w pierwszej chwili, że tak się też stanie. Obecnie jednak nadchodzą doniesienia, że posuwanie się wyprawy w głąb Sudanu zostało wstrzy­

mane, a bataliony angielskie dostały rozkaz powrotu do Kairu.

Ta raptowna zmiana frontu wywołała ogólne zdziwienie, i nie wszyscy chcieli odrazu uwierzyć, żeby była nieodwołalnie postanowio­

ną. Zaczęto się domyślać jakichś sprężyn ukrytych. Opowiadano o złym nastroju ludności w Kairze, o niesubordynacyi w wojsku ekspe­

dycyjnym i t. d. Jakoż to jest niewątpliwem, że część angielska kor­

pusu ekspedycyjnego powraca ku północnemu Egiptowi. Czy jednak jest to już naprawdę powrót wyprawy, która się dalej nie posunie? Aż do otrzymania dowodów stanowczych, trzeba to uważać za rzecz wąt­

pliwą. Anglicy, przedsiębiorąc wyprawę do Sudanu, mieli coś więcej

K R O N IK A M IESIĘCZNA. 1 8 1

na widoku, uiż odebranie Derwiszom Dongoli i przywrócenie jej Egip­

towi. A choćby nawet chcieli się na razie wyrzec tych swoich roz- leglejszych planów, nie wyrzekną się korzyści ta k zwanego „niebez­

pieczeństwa ze strony Derwiszów“, które służyło dotąd za motyw przedłużania okkupaoyi. Przerwać wyprawę po wzięciu Dongoli bez wysiłku i prawie b ez rozlewu krwi, znaczyło-by to okazać, że ze strony Mahdystów Egiptowi nie grożą niebezpieczeństwa. Do trzymania w szachu przeciwnika tak słabego wystarczały-by wojska własne ke- dywa. Zapewne też żołnierze angielscy jeszcze wrócą pod Dongolę, pomimo, że z niewiadomych bliżej powodów odeszli od niej. A może to niezrozumiałe posunięcie na szachownicy egipskiej jest w jakimś ukrytym związku z polityką ogólną Anglii i z wypadkami na Wscho­

dzie? Śmiałe to pytanie co najwyżej można—postawić.

W Paryżu podpisany został przez ambasadora włoskiego i przez francuskiego ministra spraw zagranicznych tra k ta t handlowy włosko- tunetański. Przez tr a k t a t ten Włochy zrzekają się kapitulacyi, a otrzymują stanowisko państwa „najbardziej uprzywilejowanego“; na­

tomiast rząd francuski pozostawia dotychczasowy ustrój szkół wło­

skich w Tunisie, zakładów dobroczynnych i missyjnych. T ra k ta t ten usuwa jedną z przyczyn rozterki włosko-francuskiej. Dotychczas Włosi ja k gdyby ociągali się z uznaniem prawowitości protektoratu francuskiego nad Tunisem, co drażniło opinię publiczną francuską.

Obecnie uznali go stanowczo. J e s t do przypuszczenia, że odbije się to korzystnie na stosunku ogólnym Francyi do Włoch. Wojna celna, którą dwa te państwa z sobą toczą, nietylko bez zapału lub choćby bez przekonania, ale z zupełną świadomością s tra t ekonomicznych, mo­

że po tym dobrym początku zgody ustąpić miejsca porozumieniu i po­

kojowi. 1 właśnie ta perspektywa naprawy stosunków włosko-fran- cuzkich podniosła zawarcie tra k ta tu włosko-tuuetańskiego do znacze­

nia faktu politycznego większej wagi. Znaczące przytemjest, że berliń­

ska półurzędowa Norddeutsche Allgemeine Zeitung

ostentacyjnie

akce­

ptuje z góry tę przyszłą zgodę Włoch i Francyi, jako nową rękojmię Pokoju.

182 K R O N IK A MIESIĘCZNA.

S piritus fia t, ubi vult\ Duch tchnął, g d z i e chciał! Nie poszedł do komnat bogatych, do dworów jasnych, przestronnych. Zszedł pod nizką strzechę chłopską, wstąpił do ciała pacholęcego, pokierował j e ­ go fantazyą i ręką, i powstał dziw! Pacholę kmiece, nie umiejące czy­

tać i pisać, bierze w ręce masę gliny, łopatkę drewnianą i lepi. P o ­ wstają kształty, postacie, pełne życia, ruchu i prawdy; jakieś nie sza­

blonowe, niezwykłe. Duch twórczy, talent je ożywia. Ten chłopak nie pospolity, to dziecię wsi szczerej, prawdziwie cudowne dziecię, bo przez naturę wypielęgnowane duchowo, pochodzi z okolic Ciechanowa, nazywa się Biegalski. Wynalazł go dr Rajkowski, i los jego szczerze wziął do serca. Chłopak, przyodziany w szaty świata cywilizowanego, przyjechał do W arszawy, pokazał swe roboty sztukatorowi, i otrzy­

mał odrazu korzystne zajęcie z wynagrodzeniem 25 rs. miesięcznie.

Ale, rzecz dziwna, po paru tygodniach uciekł. Nie mógł się nałamać do jednostajnej, bezmyślnej pracy rzemieślniczej. Duch jego zbunto­

wał się, talent pokonał względy materyalne: — „ J a tego robić nie mo­

gę! Pozwólcie mi lepić, j a k mi każe moja dusza,. Nie krępujcie mnie!“

I pozostawiono mu znowu swobodę w rodzinie d-ra Rajkowskiego.

Czytano, opowiadano legendy, czyny bohaterskie Grecyi- Chłopiec słuchał chciwie, chwyta! to, co najbardziej, najgłębiej przenikało do jego mózgu i duszy i, odtwarzał z gliny, nie figury banalne, lecz całe grupy, pełne treści i wyrazu, wysnute żywo z opowiadań zasły­

szanych.

Nie jestem fachowcem, nie mogę wzrokiem wytrawnego a r t y s ty - rzeźbiarza ocenić poprawności lub wadliwości linii. Ale to, com wi­

dział z próbek, danych przez Biegalskiego pod opiekę radaktorowi Prawd;/, Aleksandrowi Świętochowskiemu, rodzi wprost zdumienie.

Taka nadzwyczajna dokładność anatomiczna w mięśniach, żyłach, zgięciach stop i dłoni, taki realizm w prostej, zgrzebnej odzieży chłopca wiejskiego, grającego na fujarce, i zarazem tyle poezyi, tyle wyrazu w rysach owego grajka, że doprawdy wątpić nie można, iż w młodocianym samouku-rzeźbiarzu tkwi talent niepospolity, pełen natchnienia i bogatej fantazyi. Niech pójdą, zobaczą specyaliści i mo­

żni miłośnicy sztuki, ’niech pozwolą wzbić się nowemu [duchowi, a może będzie im wdzięczne społeczeństwo. Te próbki, których już jest sporo, warto było-by gdzie wystawić, ażeby łatwiej mogli oglądać i oceniać ci, którzy zechcieli-by pośpieszyć z pomocą. Taka wystawa była-by nie popisem pacholęcia cudownego, lecz środkiem do ocalenia i wypielęgnowania talentu.

K R O N IK A M IESIĘCZN A . 183 Jechałem nad Wołgę z wielka ciekawością, po pierwsze, że mia­

łem tam zobaczyć mniej więcej dokładne zobrazowanie ogólnego roz­

woju pracy ekonomicznej, a raczej jej owoców, powtóre, że Niższy No­

wogród jest bramą, prowadzącą do Azyi. Wołga wraz ze swemi do­

pływami, to Dunaj wschodni, różniący się wszakże charakterem, rolą swoją, od pięknej rzeki zachodu. Stanowi ona główną arteryę łączącą świat cywilizowany z olbrzymiemi obszarami, nietkniętemi przez kul­

turę. Wiąże rozerwane linie kolei żelaznych i, za pomocą rozgałęzień szerokich, mieści na swym ciemno-niebieskawyin grzbiecie kilka t y ­ sięcy statków, miliony pudów towaru z krain zakaspijskich i zaural- skich, ze smętnej i ubogiej Północy: z po-za Fermu i Ekaterynburga.

Dzięki kanałom, jest to najwspanialszy, najrozleglejszy i najbogatszy

„system wodny“ w całej Europie, bo łączy Bałtyk i ocean Lodowaty z morzeni Kaspijskiem. W Niższym Nowogrodzie, opartym o brzegi Wołgi i Oki, zogniskował się handel szerokich obszarów państwa, przedmioty produkcyi od Aniuru i K aszgar-Daryi, od W isły i Prutu.

Tutaj na jarm arku wytwórczość i interesy europejski# stykają się z azyatyckiemi J a rm a rk ten tworzy osobne miasto, tętniące życiem gorączkowem przez kilka tygodni po śnie całorocznym; tutaj długie ulice, złożone z samych sklepów, i wielki „dom główny“ z passażami, zapełniają się mnóstwem przeróżnych wyrobów, tkanin wschodnich»

futer bogatych, galanteryi, przedmiotów skórzanych, żelaznych i t. d.

Tutaj kilka lilii bankowych pracuje gorączkowo od rana do nocy.

Ciemno-oliwkowe twarze kupców wschodnich mieszają się z tłumami nabywców, zgiełk, wrzawa, fale głosów, wymiana urywanych wyra­

zów różno-językowych, zachwalanie i zamiana towaru. Ten ruch, to życie przyśpieszone pulsuje milionowemi obrotami, a w przystaniach na kotwicach setki olbrzymich statków towarowych i osobowych, peł­

nych i wyładowanych, drzemią spokojnie, po spełnieniu swej roli do­

starczycieli tego zgiełku i bogactwa. Co chwila ryk i smuga dymu na szlaku wodnym daje znać, że ruch jeszcze się nie skończył, że nowe olbrzymy i gmachy pływające przybywają z towarem i ludźmi.

Ja rm a rk , oddawna posiadający swoją tradycyę, ściągający mnó­

stwo ludzi z odległości sześciu a nawet ośmiu tysięcy wiorst, ma gdzie pomieścić swych gości, bo posiada liczne hotele i zajazdy. Połączenie wszakże z nim drugiej uroczystości—kilkomiesięcżnej— wystawy, mu­

siało wywołać przewrót w miejscowem życiu przedsiębiorczem, całko­

wicie usunąć jego powszedniość. Tworząc ten popis wielki w miejsco­

wości odległej o tysiąc kilkaset wiorst od granic zachodnich, a bardziej zbliżonej do azyatyckich, miano prawdopodobnie na względzie zbliże­

nie rynków azyatyckich i europejskich, przytem Niższy Nowogród jest Punktem przylega:ącvm do okręgu przemysłu wielkiego, który się

sku-184 K R O N IK A M IESIĘCZNA.

]>ił w gubernii Moskiewskiej i Włodzimierskiej. Stosunkowo niedale­

ko także są rozsiane ogniska drobnej warsztatowej wytwórczości włoś­

ciańskiej („K ustarnej“). Wybrano tedy Niższy Nowogród na w ysta­

wę wszechpaństwową, nie oglądając się na inne warunki, mianowicie te, że miasto nie było przygotowane do przyjęcia wielkich mas gości, jakich z góry już się spodziewano. Pusty, obszerny plac pozamiejski, przytykający do terrytoryum jarmarcznego między Oką a Wołgą, wy­

brano na wystawę, zbudowano tam 7O pawilonów rządowych, przewa­

żnie dużych i w znacznej części murowanych, oraz 118 prywatnych.

Samą wystawę zaopatrzono w komunikacyę tramwajową z motorem elektrycznym. Wprowadzono również w mieście tramwaje elektrycz­

ne, oświetlono nlice elektrycznością, wreszcie ułatwiono wycieczki gościom i stałym mieszkańcom miasta za pomocą specyalnych statków na Oce i gałęzi kolejowej od przystani do wystawy. Tuż przy niej pobu­

dowano mnóstwo hotelów, choć drewnianych lecz kosztownych, otwo­

rzono wielką obfitość jadłodajni z lichą lecz drogą strawą. Przedsię­

biorcy, chcąc prędko zwrócić sobie nakład, oznaczyli ceny postojów w hotelach bajecznie wysokie, kazali płacić od 3 do 10 rubli za dobę.

Oprócz tego, przeróżna spekulacya rozsiadła się we wszystkich kątach, zaułkach, z zamachem na kieszenie (przybyszów). Sama wystawa skupiła w sobie wielkie bogactwo, cały postęp techniki wytwórczej z ostatniego czternastolecia (licząc od pierwszej wystawy wszechświa­

towej w Moskwie 1882). Przedewszystkiem zwraca na siebie uwagę para i elektryczność - najpotężniejsze motory produkeyi dzisiejszej.

W osobnej wspaniałej halli zgromadzono różnorodne machiny i w ruch je puszczono, kazano im pracować, piłować drzewo, tkać i t. d., ażeby publiczność miała pojęcie o icli znaczeniu i sprawności. Olbrzymie piece naftowe pokazują całą siłę ryczących płomiB»i i zarazem potęgę przemysłu, którego wyroby z ognia wychodzą.

Przedstawiciele produkeyi z gub. Królestwa Polskiego wzięli udział wybitny, wybudowali własne halle, własne witryny ozdobne, cenione po kilkadziesiąt, a nawet paręset tysięcy rubli, a zrobione za g r a ­ nicą. Chodziło o dekoracyę, na której tak okazałe wykonanie nie zdobyli się jeszcze najlepsi majstrowie krajowi, a zresztą możeby się nawet zdobyli, tylko że, jako nieodrodne dzieci matki niesłowności, uie zdążyli na czas wywiązać się z zadania. Królowie i królikowie prze­

mysłu bawełnianego z Łodzi, Zgierza, Pabianic, wystawili swoje prze­

różne wyroby obok wytworów gub. Moskiewskiej i Włodzimierskiej.

Gdy się widzi z blizka te owoce dwu kolosów wytwórczości, współza­

wodniczących z sobą, uderzają w oczy zalety jednych, spostrzega się ich i słabe, i modie strony. Np. kangaruom z Królestwa Polskiego dorównać nie mogą wyroby moskiewsko-włodzimierskie, i na odwrót

K R O N I K A MIESIĘCZNA. 185 wszelkie drukowane lekkie tkaniny, perkaliki, kretouy, satynki, posia­

dają więcej urozmaicenia w Cesarstwie, niż Królestwie, ich zaś konsu­

mentem jest ludność średnio-zamożna. W ytwórcy tutejsi więcej się liczę, z ludnością ubogą, niż estetyką.

inni reprezentanci kapitału wielkiego z gub. Królestwa, również okazale wystąpili. Widzimy tam Dąbrowę, Sosnowice, najwybitniejszych garbarzy, wytwórców machin i kotłów parowych i dzierżących prym w calem państwie producentów mebli giętych, zwracających uwagę za­

równo dobrocią, ja k i gustownością wyrobów. Ale gdy jednocześnie obejrzymy meble miękkie, wykonane polączouemi siłami (arteloweini), tapicerów petersburskich, gdy się przyjrzymy każdemu szczegółowi, wykazującemu rzetelność pracy, mimowoli przychodzi nam na myśl, dlaczego to u nas fachowcy z tego zakresu pracują odosobnieni. I za­

raz uprzytomnimy sobie, jak każdy z nich, borykając się z brakiem kapitału, nie może ani na czas wykończyć zamówionej roboty, ani uja­

wnić swych zdolności. Taki brak pracy połączonej daje się spostrze­

gać i w innych działach naszej produkcyi rękodzielniczej. Np. znale- leźliśmy na wystawie zaledwie paru szewców naszych, starannie ukry­

tych, pomimo, że obuwie warszawskie jest bardzo poszukiwane wcałem Cesarstwie.

Po obejrzeniu osobno wystawionej produkcyi drobnej włościań­

skiej, tłoczą się nam w myśli inne refłeksye. Zarysowywa się sylwet­

ka Mazura, z cechą jego niezaradności, z życiem nieprodukcyjnem lub marnem zarobkowaniem po-za pracą na roli. Zobaczmy, jakie owoce wydaje praca „Kustarów.“ W miejscowościach nieczarnoziemnych, a więc zamieszkanych przez uboższą ludność rolną, wielce się rozwinę­

ły wyroby z materyałów leśnych, między innemi produkcya sań, wo­

zów, kół. W guberniach: Kazańskiej, Wiackiej, Permskiej, Niżno- Nowogrodzkiej, Kałuskiej i Saratowskiej,przeszło 20,000 chat uprawia powyższe gałęzie pracy rzemieślniczej ręcznej. Ponieważ każda chata daje przeciętnie trzech robotników, więc liczba ich wynosi przeszło 00,000. P ra c a tego rodzaju nie wymaga osobnych warsztatów, ani urządzeń. Latem robota odbywa się pod jakąkolwiek szopą, a jesie- nią i zimą w tych samych izbach, gdzie mieszkają. J a k dalece koło- dziejstwo je s t poważnem dziełem produkcyi, dość przytoczyć cyfrę ogólną w przybliżeniu obliczoną: dla ludności przeszło stu milionowej całego państwa, trzeba rocznie przeszło 20 milionów kół.

W gub. Królestwa Polskiego wyrób kól i wozów także jest zna­

czny, a nawet w paru miejscowościach — słynny. Nie rozpostarł się on jednakże w całym kraju i nie stał się jednym ze środków podtrzy­

mania ekonomicznego ludności małorolnej.

186 K R O N IK A MIESIĘCZNA.

Bednarstwo w dziale produkcyi włościańskiej (w Cesarstwie) również zajmuje pokaźne miejsce. Przeszło 24,000 rodzin trudni się tem rzemiosłem. Jeden bednarz w ciągu dnia 15-godzinnego może zrobić 1—4 beczek, stosownie do ich wielkości, w ciągu zaś całego sezonu swej pracy pozarolnej może wykonać 5 0 —200 sztuk; średni jego zarobek wynosi 80—40 kop. dziennie.

Trzecie miejsce zajmuje stolarstwo i ciesielstwo (wyrób kufrów, skrzyń, warsztatów tkackich, ram do okien, mebli najprostszych i t. d.).

T a gałąź pracy daje zarobek 10,000 rodzinom. Niektórzy z fachow­

ców w tym zakresie wyrabiają nawet meble, odpowiadające wymaga­

niom oświeconej ludności miejskiej. To też praca fca nie jest już do­

mową. Rzemieślnik musi śledzić modę, upodobania i gusty odbiorców, a więc zakłada warsztaty i jako majster posługuje się pracą najemną.

Owi najemnicy w stolarniach wszystkich otrzymują rocznie40 -80 rubli i wikt. Ponieważ większość takich warsztatów obsługuje 2—8 robo­

tników, więc i sam gospodarz na równi z nimi pracuje. W niektórych miejscowościach, np. gub Wiackiej, czysty zarobek stolarzy, wyrabia­

jących proste meble, wynosi 90— 100 rs. rocznie. Przy wyrobie zaś mebli miejskich stanowi naw ft 100—500.

Wszelkiego rodzaju plecionkami zajmuje się 20,000 rodzin włoś­

ciańskich. Niektórzy koszykarze zarabiają do 70 rs. rocznie. Opusz­

czamy już szczegółową charakterystykę takich działów drobnej pro­

dukcyi włościańskiej, jak wyrób łyżek, grabi, grzebieni, łopat i t. d., wreszcie osobną g a łą ź —tkactwo, bo na to nie starczyłoby nam miejsca.

Zazna,czając tylko wybitniejsze gałęzie pracy, ugrupowane na wysta­

wie, pominąć między innemi nie możemy wyrobów skórzanych. Oprócz garbarstw a, śród włościan tamtejszych je s t rozpowszechnionym szewc- two i kuśnierstwo. Istnieją wiejskie warsztaty szewckie, zatrudnia­

wie, pominąć między innemi nie możemy wyrobów skórzanych. Oprócz garbarstw a, śród włościan tamtejszych je s t rozpowszechnionym szewc- two i kuśnierstwo. Istnieją wiejskie warsztaty szewckie, zatrudnia­

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1896, T. 4 (Stron 182-195)

Powiązane dokumenty