• Nie Znaleziono Wyników

KSIĘGA DRUGA

W dokumencie KSIĘGA PIERWSZA (Stron 68-121)

EUTERPE

Po śmierci Cyrusa przejął władzę królewską Kambizes, syn Cyrusa i Kassandany, córki

Farnaspesa, po której przedwczesnym zgonie i sam Cyrus wielką zachował żałobę, i wszyst-kim swoim poddanym przykazał zachować żałobę. Synem więc tej niewiasty i Cyrusa był Kambizes, który Jonów i Eolów uważał już za odziedziczonych niewolników. Przedsięwziął on wyprawę wojenną na Egipt, na którą zabrał prócz innych swoich poddanych również tych z Hellenów , co podlegali jego władzy.

Zanim Psammetych został królem Egipcjan, uważali się oni za najdawniejszych ze wszyst-kich ludzi na świecie. Kiedy jednak Psammetych wstąpił na tron i zapragnął poznać, którzy ludzie naprzód zostali stworzeni, od tego czasu wierzą, że Frygowie są od nich starsi, oni zaś od wszystkich innych. Mianowicie Psammetych, nie mogąc mimo swych wywiadów znaleźć żadnej drogi do stwierdzenia, którzy z ludzi byli najstarsi, wpadł na taki pomysł: Oddał dwo-je nowonarodzonych dzieci z pierwszych lepszych rodziców pasterzowi do dwo-jego trzody, z po-leceniem, by je tak wychowywał, żeby nikt w ich obecności żadnego głosu z siebie nie wy-dał; miały one całkiem odosobnione leżeć w samotnej chacie, a on miał w określonej porze przyprowadzać im kozy i, nakarmiwszy dzieci mlekiem, udawać się do innych swych zajęć.

To uczynił i polecił Psammetych, ponieważ chciał usłyszeć, jaki dźwięk pierwszy po niewy-raźnym kwileniu dzieci z siebie wydobędą. Tak się też stało.

Albowiem po upływie dwóch lat, w ciągu których pasterz w ten sposób postępował, kiedy raz otworzył drzwi i wszedł do chaty, przypadły doń prosząc oba dzieciaki z wyciągniętymi rączkami i zawołały: b e k o s! Pasterz, słysząc to po raz pierwszy, milczał; gdy jednak czę-sto przychodził do dzieci, aby je pielęgnować, a słowo to stale się powtarzało, wtedy doniósł o tym swemu panu i na tegoż rozkaz przywiódł dzieci przed jego oblicze. Skoro więc i sam Psammetych to usłyszał, zaczął się dowiadywać, jacy ludzie używają wyrazu "bekos", i do-szedł do tego, że Frygowie nazywają tak chleb. Wyciągając wniosek z tego faktu, przyznali Egipcjanie, że Frygowie są od nich starsi. Że rzecz tak się miała, słyszałem od kapłanów He-fajstosa w Memfis. Hellenowie zaś opowiadają o tym wiele niedorzeczności, m. in. tę, że Psammetych wyciął języki pewnym kobietom, a następnie kazał im wychowywać te dzieci.

Takie to szczegóły opowiadano o wychowaniu owych dzieci. Słyszałem też o innych rzeczach w Memfis, wdawszy się w rozmowę z kapłanami Hefajstosa, a nawet do Teb i Heliopolis uda-łem się właśnie dla nich, bo chciauda-łem się przekonać, czy będą zgodne z opowiadaniami w Memfis; Heliopolici bowiem uchodzą za najuczeńszych z Egipcjan. Otóż co się tyczy boskich historii, jakie tam słyszałem, nie mam ochoty znowu ich opowiadać, z wyjątkiem imion bo-gów, ponieważ myślę, że wszyscy ludzie równie mało o tym wiedzą. Cokolwiek bym zaś z tych rzeczy jeszcze wspominał, wtedy tylko to uczynię, jeżeli zmusi mnie do tego wzgląd na całość opowiadania. Co się tyczy spraw ludzkich, opowiadali zgodnie owi kapłani, że Egip-cjanie pierwsi ze wszystkich ludzi wynaleźli rok słoneczny, podzieliwszy go według pór roku na dwanaście części. Do tego mieli oni dojść na podstawie obserwacji gwiazd.

Liczą zaś, jak mi się zdaje, miesiące o tyle rozumniej od Hellenów, że Hellenowie co trzeci rok ze względu na pory roku wtrącają miesiąc przestępny, podczas gdy Egipcjanie, którzy liczą dwanaście trzydziestodniowych miesięcy, dodają w każdym roku jeszcze pięć dni nad-liczbowych, przez co pory roku w swym biegu okrężnym nastają u nich znowu w tym samym czasie. Nadto mówili kapłani, że Egipcjanie pierwsi zaczęli używać imion dwunastu bogów, a od nich przejęli je Hellenowie. Podobnie też pierwsi wznieśli bogom ołtarze, posągi i świąty-nie oraz wyryli figury zwierząt w kamieniu. A że tak właśświąty-nie było, na to przeważświąty-nie dawali istotne dowody. Według ich opowiadania pierwszym człowiekiem, który władał nad Egiptem, był Min. Za niego cały Egipt, z wyjątkiem powiatu tebańskiego , miał być bagnem, tak że z całego kraju, który teraz leży poniżej Jeziora Mojrisa , a do którego żegluga

od morza w górę rzeki trwa siedem dni, ani jeden punkt wówczas nie wystawał z wody. Tak-że to wydawało mi się słuszne, co mi kapłani mówili o kraju. Albowiem jasne jest dla każde-go rozumnekażde-go człowieka, choćby przedtem o tym nie słyszał, a tylko spojrzał na kraj,

że ta część Egiptu, do której Hellenowie żeglują, jest dla Egipcjan ziemią świeżo pozyskaną i darem rzeki; a nawet jeszcze kraj powyżej jeziora na odległość trzech dni żeglugi, o którym owi kapłani nic już takiego nie opowiadali, jednaką ma naturę. Taka bowiem jest przyroda kraju egipskiego: Przede wszystkim jeżeli kto, dojeżdżając i jeszcze o dzień drogi będąc od-dalony od lądu, zanurzy ołowiankę, to wyciągnie namuł, i to na głębokości tylko jedenastu sążni. Dowodzi to, że zamulenie lądu tak daleko sięga.

Długość samego Egiptu wzdłuż morza wynosi sześćdziesiąt schojnów, o ile my przynajm-niej za Egipt uważamy kraj od Zatoki Plintineckiej aż do Jeziora Serbonickiego, do którego rozciągają się Góry Kasyjskie; od tego więc jeziora jest sześćdziesiąt schojnów. Mianowicie te wszystkie ludy, które są ubogie w ziemię, mierzą swój kraj sążniami, mniej ubogie w zie-mię - stadiami; te, co wiele posiadają ziemi - parasangami, a posiadający jej bardzo dużo - schojnami. Parasanga wynosi trzydzieści stadiów, każdy zaś schojnos, miara egipska, sześć-dziesiąt stadiów. W ten sposób pas ziemi Egiptu, leżący nad morzem, miałby trzy tysiące i sześćset stadiów. Stamtąd aż do Heliopolis, w głąb lądu, jest Egipt szeroki,

cały płasko rozciągnięty, obfituje w wodę i bagna. Droga od morza w górę do Heliopolis jest

co do długości prawie równa drodze wiodącej z Aten, a mianowicie od ołtarza dwunastu bo-gów aż do Pisy, tj. do świątyni Zeusa Olimpijskiego. Małą różnicę w obliczeniu długości tych dróg można by wykazać, mianowicie, że nie są równie długie, ale różnica jest niewiększa niż piętnaście stadiów: bo droga z Aten do Pisy wynosi o piętnaście stadiów mniej niż tysiąc pięćset, droga zaś od morza do Heliopolis daje pełną tę liczbę.

Od Heliopolis w górę jest Egipt wąski. Albowiem z jednej strony ciągnie się pasmo gór Ara-bii, które biegnie od północy ku południowi, stale pnąc się w górę aż do tak zwanego Morza Czerwonego; znajdują się w nim kamieniołomy, skąd brano materiał do budowy pi-ramid w Memfis. W tym miejscu pasmo gór zatrzymuje się i skręca w podaną wyżej stronę.

Tam gdzie ma stosunkowo największą swą szerokość, wynosi ono od wschodu na zachód, jak się dowiedziałem, długość drogi dwóch miesięcy, a krańce jego na wschodzie mają ro-dzić kadzidło. Tak to pasmo górskie wygląda. Z drugiej strony Egiptu , zwróconej ku Libii, ciągnie się inne skaliste pasmo gór, w którym znajdują się piramidy; jest ono pokryte pia-skiem i rozciąga się w tym samym kierunku, co położona na południe część Gór Arabskich.

Począwszy więc od Heliopolis kraj, o ile on do Egiptu należy, nie jest już rozległy, lecz na ja-kieś czternaście dni żeglugi w górę Egipt jako taki jest wąski. Środek między wymienionymi pasmami gór jest równiną; tam gdzie jest najwęższy, wydawała mi się przestrzeń między Górami Arabskimi a tak zwanymi Libijskimi wynosić nie więcej niż około dwustu stadiów. Od tego miejsca jednak jest Egipt znowu szeroki.

Taki jest naturalny wygląd tego kraju. Z Heliopolis do Teb żegluje się w górę rzeki przez dziewięć dni, a droga wynosi cztery tysiące osiemset sześćdziesiąt stadiów, tj. osiemdziesiąt i jeden schojnów. Jeżeli razem zliczy się te stadia Egiptu, tokraj leżący wzdłuż morza wyno-si, jak już przedtem powiedziałem, trzy tysiące sześćset stadiów; jak zaś daleko jest od mo-rza w głąb lądu aż do Teb, teraz to podam: mianowicie jest sześć tysięcy sto dwadzieścia stadiów. A z Teb do miasta zwanego Elefantyną jest stadiów tysiąc osiemset.

Przeważna część opisanego tu kraju, jak mi mówili kapłani i jak się mnie samemu wyda-wało, jest ziemią nowo pozyskaną przez Egipcjan. Albowiem kraj między wspomnianymi gó-rami, ciągnącymi się powyżej miasta Memfis, zdawał mi się być niegdyś zatoką morską, po-dobnie jak okolica Ilion , Teutranii , Efezu i równina Meandra - o ile wolno małe porównywać z wielkim. Przecież żadna z rzek, jakie owe krainy namulały, co do wielkości nie zasługuje na porównanie choćby z jedną tylko odnogą pięcioramiennego Nilu. Są też jeszcze inne rzeki, które nie osiągają wielkości Nilu, a jednak dokonały wielkich dzieł. Nazwy ich mógłbym podać, między innymi przede wszystkim Acheloosa, który, płynąc przez Akarnanię i wpada-jąc do morza, połowę Wysp Echinadzkich zamienił już w ląd stały.

W Arabii, niedaleko od Egiptu, znajduje się zatoka morska, która od tak zwanego Morza Czerwonego ciągnie się w głąb lądu i rzeczywiście jest tak długa i wąska, jak to zaraz po-wiem: Długość jazdy, jeśli zaczynając od najgłębszego zakątka zatoki chce się wypłynąć przez nią na pełne morze, wymaga czterdziestu dni dla posługującego się galerą; szerokość

zaś, tam gdzie zatoka jest najszersza, wymaga jazdy półdziennej. Przypływ i odpływ morza odbywa się w niej codziennie. - Taką właśnie zatoką morską był ongi moim zdaniem także Egipt, a mianowicie jedna zatoka z morza północnego wciskała się do Etiopii, a druga [Arab-ska, o której będę mówił] z morza południowego wkraczała w Syrię, tak że

kąty obu zatok prawie wzajemnie się stykały, pozostawiającmiędzy sobą tylko niewiele lądu.

Gdyby więc Nil zechciał kiedyś skierować swój bieg w tę Zatokę Arabską, cóż by stało temu na przeszkodzie, by ta rzeka zamuliła ją w przeciągu dwudziestu tysięcy lat? Myślę nawet, że już w ciągu dziesięciu tysięcy lat zostałaby ona zamulona. Gdzieżby przecie w cza-sie, który upłynął przed moim urodzeniem, jakakolwiek zatoka morska, choćby znacznie jeszcze od tej większa, nie mogła zostać zamulona przez tak wielką i tak silnie działającą rzekę?

Wierzę przeto kapłanom, którzy to o Egipcie mówią, i sam też uważam rzecz za bardzo prawdopodobną, widząc, jak Egipt wybiega ku morzu poprzed sąsiednie lądy; jak muszle po-jawiają się na górach i opar solny wydobywa się z ziemi, tak że nawet nadgryza piramidy;

jak tylko powyżej Memfis leżące góry Egiptu zawierają piasek; jak prócz tego gleba egipska nie jest podobna ani do sąsiedniej arabskiej, ani do libijskiej, ani nawet do syryjskiej (bo Sy-ryjczycy zamieszkują pobrzeże morskie Arabii), lecz jest czarnoziemna i popękana, ponieważ właśnie zawiera w sobie namuł i gruz, naniesiony przez rzekę z Etiopii. Gleba zaś Libii jest, jak wiemy, czerwieńsza i bardziej piaszczysta, arabska zaś i syryjska są bardziej gliniaste i nieco skaliste.

To także przytaczali mi kapłani jako ważne świadectwo w sprawie natury tego kraju, że za króla Mojrisa rzeka, ilekroć podniosła się co najmniej do ośmiu łokci, już nawadniała Egipt poniżej Memfis. A jeszcze nie ubiegło dziewięćset lat od śmierci Mojrisa, kiedy to od kapła-nów słyszałem. Teraz zaś rzeka nie zalewa kraju, jeżeli nie osiągnie wysokości co najmniej szesnastu albo piętnastu łokci. Jeżeli poziom tego kraju będzie w tym samym stosunku nadal się podnosił i odpowiednio narastał, to zdaje się mi, że ci Egipcjanie, którzy zamiesz-kują poniżej Jeziora Mojrisa między innymi okolicami także tak zwaną Deltę, od chwili gdy Nil przestanie zalewać ich kraj, doznają na całą dalszą przyszłość takiego losu, jaki sami niegdyś zwiastowali Hellenom.

Dowiedziawszy się bowiem, że cała ziemia Hellenów nawadniana jest deszczem, a nie, jak ich ziemia, rzekami, oświadczyli, że Hellenowie kiedyś zawiodą się w swych wielkich nadzie-jach i nędznie będą głodować.

Słowa te znaczą, że jeżeli bóg nie zechce zesłać im deszczu, tylko nawiedzi ich posuchą, wówczas Hellenowie zginą z głodu; bo nie mają żadnego innego sposobu otrzymania wody, jak tylko od Zeusa. I to Egipcjanie słusznie powiedzieli odnośnie do Hellenów.

A teraz ja powiem, jak się przedstawia sprawa samych Egipcjan. Jeżeliby, jak już

przedtem zaznaczyłem, kraj ich poniżej Memfis (ten bowiem stale się powiększa) miał w tym samym stopniu jak poprzednio podnosić się w górę - to cóż innego nastąpi, jak tylko że

mieszkający tam Egipcjanie zaczną głodować, jeżeli w ich kraju ani deszcz nie spadnie, ani rzeka nie będzie mogła wylać na role? Teraz przecież oni, w porównaniu ze wszystkimi in-nymi ludźmi i z resztą Egipcjan, z najmniejszym trudem zbierają plony z ziemi: wszak nie potrzebują się biedzić, żeby pługiem rozrywać bruzdy albo kopać, albo wykonywać jakąś in-ną pracę z tych, którymi reszta ludzi trudzi się dla zasiewu, lecz u nich rzeka sama z siebie przybywa, nawadnia role, a nawodniwszy je, znowu opada; wtedy każdy obsiewa swą rolę i wpuszcza na nią świnie, a kiedy one wdeptały nasienie w ziemię, oczekuje żniw, po czym wymłaca ziarno znowu przy pomocy świń i zanosi je do spichrza.

Jeślibyśmy więc chcieli przyłączyć się do opinii Jonów o Egipcie, którzy twierdzą, że tylko Delta jest Egiptem i że jego wybrzeże morskie od tak zwanej Strażnicy Perseusza aż do pe-lusyjskich Taricheów rozciąga się na długość czterdziestu schojnów; że od morza ciągnie się Egipt w głąb lądu aż do miasta Kerkasoros, gdzie Nil dzieli się, płynąc bądź w kierunku Pelu-sjon, bądź Kanobos, i że reszta Egiptu należy częścią do Libii, częścią do Arabii: idąc więc za tą opinią, moglibyśmy dowieść, że Egipcjanie ongi żadnej nie posiadali ziemi. Albowiem Del-ta, jak sami Egipcjanie utrzymują i jak mnie się wydaje, jest ziemią naniesioną mułem, któ-ra, żeby się tak wyrazić, dopiero świeżo się na świat wyłoniła. Jeżeli zatem nie mieli żadnego kraju, po cóż zadawali sobie zbyteczny trud, żeby uchodzić za pierwszych ludzi? Niepotrzeb-nie by też urządzali ową próbę z dziećmi, jakim językiem po raz pierwszy przemówią. Ale ja sądzę, że Egipcjanie nie powstali dopiero wraz z tak zwaną przez Jonów Deltą, lecz zawsze istnieli, odkąd rodzaj ludzki istnieje; w miarę zaś przybywania lądu wielu z nich pozostawało na miejscu, a wielu stopniowo schodziło w dół. Dlatego pierwotnie Egiptem nazywano Teba-idę, której obwód wynosi sześć tysięcy sto dwadzieścia stadiów. Przeto jeżeli nasze mnie-manie o tym jest słuszne, to Jonowie mają o Egipcie mylne pojęcie; jeżeli jednak mniemnie-manie Jonów jest słuszne, to mogę udowodnić, że Hellenowie, a nawet Jonowie, nie umieją racho-wać, skoro twierdzą, iż cała ziemia składa się z trzech części, z Europy, Azji i Libii. Powinni by przecież jeszcze jako czwartą część doliczyć egipską Deltę,

skoro nie należy ona ani do Azji, ani do Libii. Wszak wedle tego zapatrywania Nil nie tworzy granicy między Azją a Libią; raczej Nil dzieli się na ramiona na szczycie tej Delty, tak że leżałaby ona w środku między Azją a Libią.

My więc opinię Jonów zarzucamy i utrzymujemy, co następuje: że Egiptem jest cały ten kraj zamieszkiwany przez Egipcjan, podobnie jak Cylicją jest kraj zamieszkały przez

Cylicyjczyków, a Asyrią kraj zamieszkały przez Asyryjczyków; granicy zaś między Azją a Li-bią nie znamy, prawdę mówiąc, żadnej prócz terytorium Egipcjan. Jeżeli natomiast pójdzie-my za przyjętym przez Hellenów zapatrywaniem, będziepójdzie-my musieli przyjąć, że cały Egipt, począwszy od Małej Katarakty Nilu i miasta Elefantyny, rozpada się na dwie części i że odno-szą się doń obie nazwy, ile że jedna jego część należy do Libii, druga do Azji. Nil bowiem od Małej Katarakty, gdzie wytryska, płynie przez środek Egiptu aż do morza. Otóż aż do miasta

Kerkasoros płynie Nil jako jedna rzeka, a od tego miasta dzieli się na trzy ramiona. Jedno ramię, zwane p e l usyj skim, zwraca się na wschód; drugie idzie na zachód

i nazywa się kanobijskie ramię. Wreszcie prosto płynące ramię Nilu jest następujące: biegnie ono z góry i dochodzi do szczytu Delty; stąd począwszy przecina Deltę przez środek i wpły-wa do morza, doprowpły-wadzając tu nienajmniejszą i nienajmniej słynną część wód: nazywpły-wa się ono s e b e n n ytyckie ramię. Są jeszcze dwa inne ramiona, które oddzieliwszy się od se-bennytyckiego, wpadają wprost do morza: jedno z nich nazywa się s a i c k i e , drugie m e n d es y j s k i e. Natomiast ramię bolbityńskie i bukol i c k i e nie są ramionami naturalny-mi, lecz sztucznie wykopanymi.

Za moim mniemaniem, że Egipt jest tak wielki, jak to w moim przedstawieniu podaję, przemawia także orzeczenie wyroczni Ammona, o którym dowiedziałem się dopiero później, kiedy już doszedłem do mego zapatrywania na Egipt. Mianowicie ludzie z miast Marea i Apis, mieszkający na granicy Egiptu od strony Libii, sami uważali się za Libijczyków, a nie za Egip-cjan: uprzykrzywszy zaś sobie obrządki związane z ofiarami bydlęcymi i nie chcąc wstrzy-mywać się od spożywania krów, wysłali posłów do Ammona z oświadczeniem, że nie mają nic wspólnego z Egipcjanami, bo mieszkają pozaDeltą i nie zgadzają się z nimi, przeto życzą sobie, aby im było wolno wszystko spożywać. Ale bóg zakazał im to czynić, twierdząc, że Egiptem jest ziemia, którą Nil zalewa i nawadnia, a Egipcjanami są ci, którzy mieszkają po-niżej miasta Elefantyny i piją z tej rzeki. Takie orzeczenie dała im wyrocznia. Nil, wezbraw-szy, zalewa nie tylko Deltę, lecz także niektóre miejsca tak zwanego libijskiego i arabskiego terytorium, i to aż do dwóch dni drogi w obu kierunkach, raz więcej, raz mniej. O naturze tej rzeki nie mogłem ani od kapłanów, ani od nikogo innego zasięgnąć żadnych wiadomości. A przecież pragnąłem od nich dowiedzieć się, dlaczego Nil wzrasta, począwszy od chwili letnie-go przesilenia dnia z nocą, przez sto dni, a potem, osiągnąwszy prawie tę liczbę dni, maleje znowu i opada, tak że przez całą zimę aż znowu do letniego przesilenia dnia z nocą stan jego wód pozostaje niski. O tym nie mogłem się niczego od Egipcjan dowiedzieć, chociaż ich za-pytywałem, jaką to siłę Nil posiada, że sprawa z nim przedstawia się przeciwnie niż z innymi rzekami. To zatem chcąc wiedzieć, badałem ich, a potem dlaczego spośród vyszystkich in-nych rzek tylko od niego nie wieją świeże wiatry.

Ale niektórzy z Hellenów, chcąc zasłynąć swą mądrością, podali trzy sposoby wyjaśnienia natury tej rzeki; dwóch z nich nie uważam nawet za godne obszerniejszej wzmianki, chcę je tylko zaznaczyć. Z tych jeden utrzymuje, że wiatry pasatowe są przyczyną wzbierania rzeki, ponieważ nie pozwalają Nilowi wpłynąć do morza . Ale często wiatry pasatowe wcale nie wieją, a jednak Nil to samo robi. Prócz tego, gdyby wiatry pasatowe były tą przyczyną, musiałoby z wszystkimi innymi rzekami, które płyną przeciw wiatrom pasatowym, dziać się w podobny sposób i to samo, co z Nilem, a to tym bardziej, że jako mniejsze, słabszym pły-ną prądem. Jest jednak wiele rzekw Syrii, wiele też w Libii, z którymi nic takiego się nie dzieje jak z Nilem.

Drugi sposób wyjaśnienia jest jeszcze bardziej niezręczny niż wyżej przytoczony i, prawdę mówiąc, cudaczniejszy, bo twierdzi, iż Nil dlatego to powoduje, że płynie z Oceanu, a Ocean opływa całą ziemię.

Trzeci sposób wyjaśnienia, choć bezsprzecznie najwięcej ma za sobą pozorów, jak naj-bardziej jest mylny. I on bowiem niczego nie wyjaśnia, twierdząc, że Nil, który przecież z Li-bii płynie środkiem kraju Etiopów, a potem dopiero wpada do Egiptu, wzrasta od topniejące-go śniegu. Bo jakżeż mógłby on od śniegu wzrastać, skoro płynie od najcieplejszych do zim-niejszych przeważnie okolic? Wszak dla człowieka, który o takich sprawach potrafi sądzić, nawet nieprawdopodobne jest, żeby Nil w śnieg miał opływać, a pierwszego i

Trzeci sposób wyjaśnienia, choć bezsprzecznie najwięcej ma za sobą pozorów, jak naj-bardziej jest mylny. I on bowiem niczego nie wyjaśnia, twierdząc, że Nil, który przecież z Li-bii płynie środkiem kraju Etiopów, a potem dopiero wpada do Egiptu, wzrasta od topniejące-go śniegu. Bo jakżeż mógłby on od śniegu wzrastać, skoro płynie od najcieplejszych do zim-niejszych przeważnie okolic? Wszak dla człowieka, który o takich sprawach potrafi sądzić, nawet nieprawdopodobne jest, żeby Nil w śnieg miał opływać, a pierwszego i

W dokumencie KSIĘGA PIERWSZA (Stron 68-121)

Powiązane dokumenty