• Nie Znaleziono Wyników

KSIĘGA DWUDZIESTA DZIEWIĄTA

W dokumencie TYTUS LIWIUSZ (Stron 69-174)

WOJENNE PRZYGOTOWANIA SCYPIONA NA SYCYLII

1. Scypion przybył na Sycylię. Tutaj żołnierzy ochotników zorganizował dzieląc na szeregi i centurie. Z tych jednak trzystu młodych ludzi, kwitnących życiem, pełnych sił i energii, zatrzymał przy sobie nieuzbrojonych. Nie wie- dzieli, do jakiej służby rezerwuje się ich bez włączenia do centurii i bez przydziału broni.

Następnie spośród młodzieży w wieku wojskowym z całej Sycylii wybrał do konnicy trzystu ludzi z przodujących urodzeniem i zamożnością domów, którzy mieli płynąć razem z nim na wyprawę do Afryki. Wyznaczył im dzień stawienia się u niego z końmi i z pełnym zaopatrzeniem i uzbroje- niem. Tym jednak ta służba wojskowa z dala od domu, niosąca z sobą wiele trudów i wielkie niebezpieczeństwa na lądzie i morzu, wydała się bardzo ciężka. Zresztą nie tylko ich samych gnębiło to zmartwienie, ale także ich rodziców i krewnych.

Nadszedł dzień wyznaczony na stawienie się na miejscu. Pokazali swe konie i uzbrojenie. Wtedy jednak Scypion powiedział, że doniesiono mu, jakoby niektórzy jeźdźcy sycylijscy wzdragali się przed tą służbą wojskową jako ciężką i twardą: „Jeśli więc są jacyś tak do niej usposobieni, to on wolałby, by mu to od razu powiedzieli otwarcie, a nie dopiero później uskarżali się i przy swym braku ochoty byli żołnierzami dla sprawy publicz- nej nieużytecznymi. Niech wyjawią, co czują. On ich wysłucha z pełnym zrozumieniem".

Tu jeden z nich zdobył się na odwagę i powiedział, że gdyby miał pełną swobodę wyboru tego czy tego, to wcale by tej służby wojskowej nie chciał. Na to Scypion do niego: „Ponieważ nie ukrywałeś, młodzieńcze, co myślisz, dam ci zastępcę: jemu przekażesz uzbrojenie, konia i resztę wyposażenia żołnierskiego, zabierzesz go z sobą od razu do domu, wyćwiczysz i postarasz się, by się nauczył jeździć na koniu i władać bronią". Ten z ra- dością przyjął taki warunek, a Scypion przekazał mu jednego z tych trzystu, których trzymał bez przydziału broni.

Kiedy inni zobaczyli tego jeźdźca zwalniającego się ze służby bez nara- żenia na niełaskę wodza, każdy zaczął się także uchylać od służby i brać zastępcę. W ten sposób miejsce trzystu Sycylijczyków zajęli jeźdźcy rzymscy

bez nakładów ze skarbu publicznego. O naukę ich i wyćwiczenie musieli się postarać Sycylijczycy, ponieważ oświadczenie wodza brzmiało, że kto by tego nie zrobił, będzie musiał sam zgłosić się do wojska. I podobno ten oddział konnicy spisał się wybornie w wielu bitwach i przyniósł dużą pomoc rzeczypospolitej1.

Przy inspekcji legionów Scypion wybrał z nich żołnierzy z najdłuższą służbą wojskową, szczególnie tych, którzy mieli za sobą służbę pod do- wództwem Marcellusa. Miał to przekonanie, że ci nie tylko przeszli naj- lepszą szkołę wojskową, ale w wyniku długiego oblężenia Syrakuz nabrali także dużego doświadczenia w zdobywaniu miast. Nic bowiem małego nie ożywiało jego myśli: myślał już o zniszczeniu Kartaginy.

Następnie porozmieszczał wojsko po miastach. Dostawą zboża obciążył miasta sycylijskie. Zboża dowiezionego z Italii oszczędzał. Odbudował stare okręty i wysłał z nimi do Afryki Gajusza Leliusza celem uprawiania tam grabieży. Nowe okręty wyciągnął na brzeg w Panormos2. Wykonano je szybko ze świeżego budulca, miały więc przez zimę stać na suchym lądzie.

Przygotowawszy wszystko do wojny udał się do Syrakuz, gdzie po wielkich wstrząsach wojennych nie było jeszcze należytego spokoju3. Grecy domagali się zwrotu rzeczy, które im senat przyznał, ale niektórzy ludzie pochodzenia italskiego trzymali je nadal w swym posiadaniu z tą samą przemocą, z jaką je zagarnęli w czasie wojny. Uważając, że najważniejszą rzeczą jest niepodważanie zaufania publicznego, przywrócił Syrakuzanom ich własność częściowo przez publiczne zarządzenie, częściowo także przez wyroki sądowe w stosunku do tych, którzy uparcie starali się trwać przy bezprawiu.

Takie załatwienie sprawy podobało się nie tylko Syrakuzanom, ale również wszystkim ludom sycylijskim. Dlatego też z większą gorliwością pomogli mu w tej wojnie.

W HISZPANII: POWSTANIE I ŚMIERĆ INDIBILISA, ZWYCIĘSTWO RZYMIAN

Tegoż lata w Hiszpanii zerwała się wielka burza wojenna, wzniecona przez Ilergetę Indibilisa4. A nie kierował nim przy tym żaden inny powód poza lekceważeniem innych wodzów rzymskich, wynikłym z podziwu dla

1 Ile w tym prawdy, a ile kompozycji analogicznej do tego, co opowiada późniejszy Plutarch o Agezylaosie w jego żywocie (rozdz. 9)? Raczej jednak mamy tu do czynienia z przeniesieniem pomysłu greckiego do dziejów rzymskich w charakterze ozdobnika po- wieściowego. Dlatego też w dalszym opowiadaniu nie miał Liwiusz nic konkretnego do powiedzenia o tych jeźdźcach.

2 Panormos — port u północnej Sycylii.

3 Por. księgi XXIV-XXVI.

4 Indibilis - znany nam już z poprzedniej księgi przywódca hiszpańskiego ruchu oporu przeciw najeźdźcom. Z rozdz. 3 widać, że i Mandoniusz był w tym powstaniu czynny.

Scypiona. Liczył na to, że on jeden pozostał Rzymianom jako wódz, innych wymordował Hannibal: „Dlatego i do wysłania do Hiszpanii po zgonie Scypionów nie mieli nikogo innego, i gdy ich w Italii zaczęła gnębić zbyt ciężka wojna, znowu jego wezwano przeciw Hannibalowi. W Hiszpanii zaś poza tym, że Rzymianie mają tylko tytuły wodzów, to jeszcze i dawne wojsko z niej wywieziono i wszystko trzęsie się ze strachu, bo jest to niezorganizowany tłum rekrutów. Nigdy nie będzie takiej sposobności oswo- bodzenia Hiszpanii! Dotychczas służyło się albo Kartagińczykom, albo Rzymianom, i nie tylko na zmianę to tym, to tamtym, lecz nieraz jed- nocześnie jednym i drugim. Kartagińczyków przepędzili Rzymianie, Rzymian mogą przepędzić przy zgodnym współdziałaniu Hiszpanie — aby Hiszpania uwolniona od wszelkiej obcej władzy mogła na zawsze wrócić do obyczaju i wierzeń ojców!"5

Takimi i tym podobnymi słowami porwał nie tylko swoich ziomków, lecz także sąsiednie plemię Ausetanów i inne ludy, sąsiadujące z nim i z tymi.

W niewielu więc dniach na polu sedetańskim, gdzie wyznaczono miejsce zbiórki, zgromadziło się trzydzieści tysięcy piechoty i dobre cztery tysiące konnicy6.

2. Podobnie rzymscy wodzowie, Lucjusz Lentulus i Lucjusz Manliusz Acydynus, nie chcąc dopuścić do szerzenia się wojny, gdyby się zlekce- ważyło jej początki, także połączyli swe wojska i przez kraj Ausetanów, choć wrogi, poprowadzili żołnierzy spokojnie, jakby przez kraj będący na stopie pokojowej z nimi, i tak dotarli do siedliska nieprzyjaciół. W odległości trzech tysięcy kroków od ich obozu założyli swój, po czym najpierw przez posłów próbowali ich nakłonić do odstąpienia od wojny. Ale daremnie.

Potem, gdy na rzymskich furażerów jazda hiszpańska dokonała nagłego napadu i przeciw niej wysłano konnicę ze stanowiska rzymskiego, wywią- zała się bitwa między jeźdźcami, ale bez godnego opowieści wyniku na rzecz tej czy tej strony.

Następnego dnia o wschodzie słońca przeciwnik pokazał się już w całości, uzbrojony i uszeregowany w linii bojowej, w odległości pełnego tysiąca kroków od obozu rzymskiego. W środku stanęli Ausetanowie, prawe skrzydło zajęli Ilergetowie, lewe mniej znane ludy hiszpańskie. Między skrzydłami i środkową częścią linii bojowej pozostawiono dość szerokie odstępy, żeby przez nie w odpowiednim momencie wypuścić konnicę.

Również Rzymianie ustawili się w linii bojowej po swojemu, z tym tylko, że tak samo, jak przeciwnik, pozostawili między swymi legionami wolne przejścia dla jeźdźców. A Lentulus obliczył sobie, że pożytek z konnicy

5 Plan działania Indibilisa jest jasny: po klęsce Kartagińczyków w Hiszpanii chciał wykorzystać ustąpienie stamtąd Scypiona i zlikwidować z kolei niebezpieczeństwo ze strony Rzymu.

6 Działo się to wszystko, jak widać, nad dolnym biegiem rzeki Hiberus (Ebro), w północno-wschodniej Hiszpanii, por. XXVIII 24—34.

będzie mieć ta strona, która pierwsza wypuści ją na potarganą przerwami linię przeciwnika. Wydał więc rozkaz trybunowi wojskowemu, Serwiuszowi Korneliuszowi, aby konnicy kazał puścić konie w stojące otworem przejścia w linii nieprzyjacielskiej. Ponieważ jednak bitwa piechoty zaczęła się dla Rzymian nie dość pomyślnie, stracił trochę czasu na podprowadzenie trzynaste- go legionu ze stanowiska rezerwowego na front linii, celem wzmocnienia ustępującego legionu dwunastego, który stał na lewym skrzydle, naprzeciw Ilergetów. Ale gdy walka tam się wyrównała, zaraz pośpieszył do Lucjusza Manliusza. Ten wśród pierwszych chorągwi zagrzewał walczących i słał pomoc wszędzie tam, gdzie tego wymagała sytuacja. Zawiadomił go, że od strony lewego skrzydła nie grozi żadne niebezpieczeństwo, a Serwiusz Korneliusz, którego już w tym celu wysłał, narobi wśród nieprzyjaciół wszędzie pełno zamieszania burzą jeździecką.

Ledwie to powiedział, gdy jeźdźcy rzymscy wjechali między szeregi nie- przyjaciela, zmieszali linię jego piechoty i jednocześnie jeździe hiszpańskiej zamknęli drogę, którą miała przejść z końmi. Ta zatem zaniechała walki konnej i przeszła do walki pieszej.

Wodzowie rzymscy, gdy tylko zobaczyli, że w szeregach przeciwnika powstało zamieszanie, a chorągwie jego wśród ogólnego zaniepokojenia i popłochu zaczęły się chwiać, zagrzewali żołnierzy, prosili, żeby nacierali na przerażonych i nie pozwolili im przywrócić swej linii bojowej do po- rządku. I nie wytrzymaliby Hiszpanie tak groźnego ataku, gdyby nie to, że przeciwstawił mu się osobiście naczelnik Indibilis, który wysunął się przed pierwsze chorągwie z jeźdźcami przystępującymi do walki pieszej.

Tu przez jakiś czas okrutna bitwa toczyła się w miejscu. W końcu jednak, kiedy walczący przy boku półżywego, a wreszcie oszczepem do ziemi przybitego naczelnika polegli pod gradem pocisków, wszędzie zaczęła się ucieczka.

Większość jednak poległa na miejscu. Jeźdźcy nie mieli kiedy wsiąść na koń, a Rzymianie ostro nastawali na przerażonych. I nie zaprzestano walki, póki nieprzyjaciela nie pozbawiono również obozu.

Padło tego dnia trzynaście tysięcy Hiszpanów, do niewoli wzięto ponad tysiąc ośmiuset7. Z Rzymian i ich sprzymierzeńców padło nieco ponad dwustu, szczególnie na lewym skrzydle.

Hiszpanie wypędzeni z obozu albo ci, którzy zdołali uciec z bitwy, rozproszyli się po okolicy, a następnie powrócili każdy do swojego miasta.

POKÓJ W HISZPANII, STRACENIE MANDONIUSZA

3. Potem zwołani przez Mandoniusza na ogólne zebranie uskarżali się tam na swoje nieszczęścia i po ostrej krytyce sprawców wojny postanowili wysłać posłów celem złożenia broni i poddania się.

7 Jak w każdym prawie innym wypadku, tak i w tym straty Hiszpanów są przesadzone.

Posłom tym, którzy zrzuciwszy winę na sprawcę wojny, Indibilisa, i innych znaczniejszych ludzi, w wielkiej liczbie poległych w boju, deklarowali zło- żenie broni i poddanie się, odpowiedziano, iż przyjmie się ich w poddaństwo pod warunkiem, że Mandoniusza i innych podżegaczy wojennych wydadzą żywcem; w przeciwnym razie wkroczy się z wojskiem na teren Ilergetów i Ausetanów, a następnie innych ludów. Tyle odpowiedziano posłom i z tym odesłano ich na zgromadzenie.

Tam pojmano Mandoniusza i innych znaczniejszych ludzi i wydano ich na karę śmierci. Ludy hiszpańskie odzyskały pokój. Zażądano od nich w tym roku podatku w podwójnej wysokości i zboża na sześć miesięcy, a nadto płaszczy żołnierskich i odzienia dla wojska. Poza tym od z górą trzydziestu ludów wzięto zakładników8.

W ten sposób niepokój buntującej się Hiszpanii został w ciągu nie- wielu dni rozpętany i zażegnany.

W AFRYCE: SKUTKI DYWERSJI LELIUSZA

Teraz cała groza zwróciła się przeciw Afryce. Gajusz Leliusz wpłynął do Hippony Królewskiej9 i o świcie poprowadził żołnierzy pod chorąg- wiami i załogę okrętową na łupienie okolicy. Ludność tamtejsza pędziła żywot beztroski jak w czasie pokoju, więc szkody, jakie jej wyrządzono, były wielkie. Niepokojące wiadomości przejęły Kartaginę okropnym strachem:

„Przybyła flota rzymska pod wodzą Scypiona!" A już przedtem mówiono, że przeprawił się na Sycylię. Nie wiedząc dobrze, ani ile tych okrętów widziano, ani jak wielki zastęp ludzi pustoszył pola, wyobrażano sobie wszystko tym straszniej, pod wpływem wyolbrzymiającego wieści strachu.

Z początku więc opanowało ludzi pełne popłochu przerażenie. Potem przyszło zmartwienie: „Tak bardzo los się odmienił! Dopiero co sami jako zwycięzcy stali z wojskiem pod murami Rzymu, położyli trupem tyle wojsk nieprzyjacielskich, wzięli wszystkie ludy italskie w poddaństwo siłą lub z ich własnej woli, a teraz odwrócił się Mars. Oto mają patrzeć na pustoszenie Afryki i osaczenie Kartaginy nie posiadając wcale do wytrzymania tego równie wielkich sił jak Rzymianie! Tym lud rzymski, tym Lacjum dostarcza- ło coraz to więcej i coraz częściej młodych ludzi pod broń, dorastających w miejsce tylu wybitych wojsk. Natomiast ich własny lud słaby jest w mieście,

8 Metody postępowania zastosowane tu wobec Hiszpanów są pouczającą ilustracją rzymskiego pojmowania pokoju, a los Mandoniusza przypomina los Wercyngetoryksa, przy- wódcę powstania gallickiego z roku 52 p.n.e., wydanego w ręce Cezara.

9 Hippona Królewska (łac. Hippo Regius) — tak sarno, jak Kartagina, kolonia tyryjska, teraz jednak w królestwie numidyjskim, a nawet w królestwie Masynissy. Jakiż więc teren tak łupił Leliusz? Bo wydaje się, że chyba nie teren sprzymierzeńca. Niektórzy zatem myślą, że jednak chodzi tu o inną Hipponę, zwaną Hippo Diarrhytus, leżącą znacznie bliżej Kartaginy.

słaby na wsi. Za pieniądze trzeba werbować wojska najemne z Afrów, ludzi idących za każdym podmuchem spodziewanego zysku i niewiernych.

A królowie? Syfaks po rozmowie ze Scypionem odwrócił się od Kartaginy, Masynissa zaś otwarcie ją porzucił i stał się najzaciętszym jej wrogiem.

Znikąd żadnej nadziei, żadnej pomocy. Bo i Magon od strony Galii nie wywołuje żadnego ruchu zbrojnego i nie łączy się z Hannibalem. a sam Hannibal także w swej sławie i siłach już marnieje".

4. Takie żale budziły się w ludziach pod wpływem świeżych wiadomości.

Potem znowu wisząca nad nimi groźba niebezpieczeństwa przywiodła ich do zastanawiania się, w jaki sposób zaradzić bliskim zagrożeniom. Uchwalono przeprowadzenie szybkiego poboru ludzi do wojska w mieście i po wsiach;

postanowiono wysłać werbowników, którzy by ściągnęli Afrów do wojsk pomocniczych; zabezpieczyć miasto zwożąc do niego zboże i przygotowując pociski i broń; wyposażyć okręty i wysłać je do Hippony przeciw flocie rzymskiej. I już byli tym zajęci, gdy nadeszła wreszcie wiadomość, że to Leliusz, nie Scypion, i że wojska przewiózł tam tyle, że wystarcza ich na wycieczki grabieżcze w terenie, a główne siły całej wojny są jeszcze na Sycylii.

To pozwoliło im odetchnąć. Zaczęto słać poselstwa, do Syfaksa i innych pomniejszych królów, celem wzmocnienia z nimi przymierza. Wyprawiono również ludzi do Filipa10 z obietnicą dwustu talentów srebra, żeby tylko podjął wyprawę na Sycylię albo do Italii. Wyprawiono ich również do swoich wodzów w Italii, aby Sycylię trzymać we wszelkim możliwym za- straszeniu. Do Magona wysłano nie tylko posłów, ale także dwadzieścia pięć pięciowiosłowców wojennych, sześć tysięcy piechoty, ośmiuset jeźdźców, siedem słoni, a do tego wielką sumę pieniędzy na najęcie wojsk pomocni- czych, co miało mu umożliwić przysunięcie się z wojskiem bliżej miasta Rzymu i połączenie z Hannibalem11. Takie przygotowania i plany rozwi- jano w Kartaginie.

MASYNISSA U LELIUSZA W AFRYCE. POWRÓT LELIUSZA NA SYCYLIĘ

Do Leliusza tymczasem, który z terenu bezbronnego i pozbawionego załóg wojskowych zagarniał olbrzymią zdobycz, przybył z niewielu jeźdźcami zwabiony wiadomością o flocie rzymskiej Masynissa. Skarżył się, że Scypion działa zbyt powoli i że już powinien był przeprawić się z wojskiem do Afryki, kiedy Kartagińczycy są przerażeni, a Syfaks uwikłany w wojnę z sąsiadami: „Bo co do niego ma pewność, że jeżeli tylko uzyska czas

10 Filip V. król macedoński, nie mógł tego zrobić, trzymany już w szachu przez flotę rzymską i operującą w Grecji rzymską armię; por. rozdz. 12 i n.

11 Akcja Kartagińczyków udzielających wsparcia Magonowi. który zdobył i spalił Genuę (por. XXX 1), zmierzała do odwrócenia uwagi Rzymian od Afryki przez dywersje na tyłach, ale też dowodzi słabości ich floty i niemożności przesłania posiłków Hannibalowi do Italii wobec panowania floty rzymskiej w rejonie sycylijskim.

na ułożenie spraw po swojej myśli, w niczym nie będzie współdziałał z Rzymianami szczerze i wiernie. Niechże więc Leliusz napomina i przy- nagla Scypiona, żeby nie zwlekał. On sam, chociaż został ze swego kró- lestwa wygnany, stawi się u niego z silą piechoty i konnicy nie do po- gardzenia. Leliusz zaś nie powinien zatrzymywać się w Afryce. Jest prze- konany, że z Kartaginy wyruszyła flota, z którą nie byłoby dość bezpie- cznie wdawać się w bitwę pod nieobecność Scypiona".

5. Po tej rozmowie Leliusz odprawił Masynissę i następnego dnia z flo- tą obładowaną łupami opuścił Hipponę i wrócił na Sycylię. Tutaj przed- stawił Scypionowi rady Masynissy.

W GALII I LIGURII: DZIAŁALNOŚĆ MAGONA. CZUJNOŚĆ RZYMIAN

W tych samych prawie dniach do brzegu między Ligurami-Albingaunami i Genuą przybiły okręty wysłane z Kartaginy do Magona. W tych bowiem okolicach wtedy właśnie trzymał swą flotę Magon. Kiedy usłyszał słowa wysłanych do niego ludzi, każących mu zebrać jak największe wojska, natych- miast odbył wiec z Galiami i Ligurami. Bo też był tam wówczas wielki tłum jednego i drugiego narodu. Mówił, że został przysłany dla przywró- cenia im wolności: „Sami widzą, że z kraju przysyłają mu pomoc. Ale jakimi siłami i z jak wielkim wojskiem będzie się prowadzić tę wojnę, to zależy od nich samych. Dwa wojska rzymskie stoją: jedno w Galii, dru- gie w Etrurii. Wie dobrze, że Spuriusz Lukrecjusz połączy się z Markiem Liwiuszem. Trzeba uzbroić wiele tysięcy ludzi, aby się oprzeć skutecznie dwu wodzom i dwu wojskom rzymskim".

Gallowie oświadczali najwyższą swą gotowość do tego: „Ale skoro je- den obóz rzymski stoi w ich granicach, a drugi w sąsiednim kraju etru- skim niemal na ich widoku, to gdyby się wydało, że Punijczyk doznał od nich pomocy, od razu wrogie wojska z obu stron wkroczą na ich tereny. Niech więc od Gallów oczekuje tego, czym by go mogli wesprzeć, w tajemnicy. Natomiast Ligurowie mają wolną rękę w podejmowaniu pla- nów, bo obóz rzymski jest od ich kraju i miast daleko. Oni zatem po- winni uzbroić ludzi młodych i wedle swych możliwości przystąpić do wojny".

Ligurowie nie wymawiali się od tego, zażądali tylko dwu miesięcy czasu na przeprowadzenie poboru.

Magon tymczasem rozesłał potajemnie ludzi do kraju Gallów celem werbo- wania żołnierzy najemnych. A zwożono do niego potajemnie również wszelkie- go rodzaju żywność od ludów gallickich.

Marek Liwiusz przeprowadził swe wojsko ochotników z Etrurii do Galii i połączył się z Lukrecjuszem, aby być gotowym do marszu przeciw

Ma-gonowi, gdyby ten chciał się przysunąć z Etrurii bliżej Rzymu. Gdyby zaś Punijczyk zachowywał się cicho w kącie alpejskim, to i on miał stać dla obrony Italii na miejscu, w okolicy Ariminum13.

W ITALII: ODZYSKANIE MIASTA LOKRÓW PRZEZ RZYMIAN

6. Po powrocie Gajusza Leliusza z Afryki Scypion był pod wrażeniem zachęcających słów Masynissy. I żołnierze jego także widząc, jak z całej floty wynosi się zdobycz z lądu nieprzyjacielskiego, palili się już do jak najszybszej tam przeprawy, gdy oto mniejszy zamysł wkroczył w drogę większemu: odzyskanie miasta Lokrów, które w czasie odpadania Italii od Rzymu także przeszło na stronę punicka.

Nadzieja na podjęcie tej akcji błysnęła z drobnego faktu. W Brut- tium prowadzono robotę wojenną raczej drogą rozboju niż normalnej wojny.

Zaczęli ją Numidzi, a za nimi poszli Bruttiowie, nie tyle wskutek przy- mierza z Punijczykami, ile dlatego że zwyczaj odpowiadał ich własnemu usposobieniu. W końcu zaś także rzymscy żołnierze, jakby się od nich zarazili, zaczęli znajdować radość w szukaniu łupów i dokonywać wycie- czek — jak dalece im na to pozwalali dowódcy — na tereny przeciwnika.

Ci właśnie otoczyli pewnych ludzi, którzy wyszli z Lokrów, i przywlekli ich do Regium. W liczbie tych jeńców była przypadkiem część rzemieślni- ków, którzy zazwyczaj wykonywali u Punijczyków na zamku lokryjskim roboty za wynagrodzeniem. Poznali ich znakomitsi Lokryjczycy, wypędzeni z miasta przez przeciwne im stronnictwo, które wydało Lokry w ręce Han- nibala, i szukający schronienia w Regium. Pytali ich o różne rzeczy, jak to zwykle robią ludzie będący długo poza domem, a rzemieślnicy opowiadali im, co się dzieje w ich ojczystym mieście, po czym zaproponowali im wy-

Ci właśnie otoczyli pewnych ludzi, którzy wyszli z Lokrów, i przywlekli ich do Regium. W liczbie tych jeńców była przypadkiem część rzemieślni- ków, którzy zazwyczaj wykonywali u Punijczyków na zamku lokryjskim roboty za wynagrodzeniem. Poznali ich znakomitsi Lokryjczycy, wypędzeni z miasta przez przeciwne im stronnictwo, które wydało Lokry w ręce Han- nibala, i szukający schronienia w Regium. Pytali ich o różne rzeczy, jak to zwykle robią ludzie będący długo poza domem, a rzemieślnicy opowiadali im, co się dzieje w ich ojczystym mieście, po czym zaproponowali im wy-

W dokumencie TYTUS LIWIUSZ (Stron 69-174)

Powiązane dokumenty