• Nie Znaleziono Wyników

KSIĘGA JEDENASTA

W dokumencie Publius Cornelius Tacitus ROCZNIKI (Stron 159-169)

LATA 800 i 801 OD ZAŁOŻENIA MIASTA, 47 i 48 NASZEJ ERY

...Myślała * bowiem, że Waleriusz Azjatyk, dwukrotny konsul, był niegdyś jej * kochankiem; ponieważ zaś zarazem na park jego czyhała, który założył był Lukullus, a który on z nadzwyczajną wspaniałością upiększał, nasyła obojgu oskarżyciela w osobie Suilliusza. Z tym łączy się Sozybiusz, Brytannika wychowawca, który pod pozorem życzliwości miał Klaudiusza przestrzec, aby miał się na baczności przed ludźmi wpływowymi i majętnymi, którzy dla władców są niebezpieczni: Azjatyk, główny doradca morderstwa Gajusza Cezara, nie lękał się na zgromadzeniu ludu rzymskiego do tego przyznać i jeszcze sławy w swoim czynie szukać; sławny odtąd w stolicy, skoro także po prowincjach rozszerzył się jego rozgłos, nosi się już z zamiarem podróży do wojsk germańskich, gdyż urodzonemu w Wiennie i wspartemu o liczne i możne pokrewieństwa łatwo jest

ojczyste plemiona zbuntować. Klaudiusz, niczego dalej nie badając, wysłał pośpiesznie z żołnierzami, jakby dla stłumienia wojny, prefekta pretorianów Kryspinusa, który zastał go w Bajach, nałożył mu więzy i przywlókł do stolicy.

Nie dopuszczono go do senatu, lecz przesłuchano w pokoju, w obecności Messaliny, a Suilliusz zarzucał mu uwodzenie żołnierzy, których, jak twierdził, pieniędzmi i nierządem do

* Messalina

* Poppei Sabiny, matki późniejszej małżonki cesarza Nerona, noszącej to samo imię

wszelakiej sromoty sobie zobowiązał, dalej cudzołóstwo z Poppeą, wreszcie oddawanie się cielesne. Przy tym punkcie przerwał wreszcie obwiniony milczenie i wybuchnął, mówiąc: „Zapytaj, Suilliuszu, swoich synów — oni przyznają, że jestem mężczyzną." Potem zacząwszy się bronić, wprawił Klaudiusza w niezwykłe wzruszenie, a nawet Messalinie łzy wycisnął. Kiedy jednak, aby je osuszyć, wychodziła z pokoju, upomina Witeliusza, aby wymknąć się obwinionemu nie po-zwolił; sama śpieszy się ze zgubą Poppei i podstawia ludzi, którzy ją grozą więzienia do dobrowolnej śmierci popchnęli. Cesarz tak dalece nic o tym nie wiedział, że po kilku dniach zapytał ucztującego u siebie jej męża Scypiona, dlaczego bez małżonki do stołu zasiadł, a ten odpowiedział, że zmarła.

Gdy jednak Klaudiusz naradzał się nad uwolnieniem Azjatyka, wspomniał Witeliusz wśród łez o dawnej swej przyjaźni, o tym, jak Antonię, matkę cesarza, na równi czcią otaczali, potem przebiegł usługi Azjatyka dla państwa, świeżą jego wyprawę przeciw Brytanii i co w ogóle jeszcze do zjednania mu litości odpowiednie się wydało i zezwolił mu na swobodny wybór śmierci; a Klaudiusz oświadczył się następnie za tą samą łaskawością. Kiedy potem niektórzy zachęcali Azjatyka do wstrzymania się od jadła i do łagodnego zgonu, ten rzekł, że z dobrodziejstwa rezygnuje; potem oddał się zwykłym swym ćwiczeniom fizycznym, wykąpał się, wesoło ucztował, a oświadczywszy, że byłoby dlań zaszczytniej zginąć wskutek przebiegłości Tyberiusza lub porywczości Gajusza Cezara niż paść ofiarą intrygi kobiecej i bezwstydnych ust Witeliusza — otworzył sobie żyły; wprzód jednak obejrzał stos i kazał go w inną przenieść stronę, aby cienistym drzewom żar ognia nie zaszkodził; tak wielki był jego spokój w ostatniej chwili.

Potem zwołano senat, a Suilliusz w dalszym ciągu obwinia jeszcze dwóch dostojnych rycerzy rzymskich z przydomkiem Petra. Przyczyną ich stracenia to było, że dom swój oddać mieli na schadzki Mnestera i Poppei. Mimo to jednemu z nich

uczyniono zarzut z mary sennej, w której jakoby widział Klaudiusza opasanego wieńcem z kłosów wstecz obróconych i tak obrazowo drożyznę środków żywności przepowiadał. Niektórzy podają, że widział on wieniec bluszczowy z liśćmi

bladymi i w ten sposób to wyjaśniał, iż wróży się śmierć cesarza u schyłku jesieni.

Ale to nie ulega wątpliwości, że wskutek jakiegoś snu jemu i jego bratu zgubę zgotowano. Półtora miliona sestercji i odznaki pretury uchwalono dla Kryspinusa.

Witeliusz dołożył jeszcze milion sestercji dla Sozybiusza, ponieważ — jak mówił

— Brytannika swymi naukami, Klaudiusza swymi radami wspomaga. Kiedy także Scypiona o zdanie zapytano, powiedział: „Ponieważ o przestępstwach Poppei to samo myślę, co wszyscy, przyjmijcie, że oświadczam się za tym samym, co wszyscy"; tak subtelnie obrał pośrednią drogę między miłością małżeńską, a przymusem senatora.

Odtąd Suilliusz bez przerwy i z okrucieństwem ścigał skargami obwinionych, a wielu z nim w tym zuchwalstwie współzawodniczyło; wszystkie bowiem przywileje praw i urzędników sobie przywłaszczając, otworzył był cesarz pole do łupiestw. A żaden towar państwowy nie był tak łatwy do nabycia, jak przeniewierstwo rzeczników — do tego stopnia, że Samiusz, dostojny rycerz rzymski, który czterysta tysięcy sestercji dał Suilliuszowi, po stwierdzeniu jego krętactw w tegoż domu na miecz się rzucił. Przeto za inicjatywą Gajusza Syliusza, wyznaczonego konsula, o którego potędze i upadku w swoim czasie nadmienię, powstają senatorowie z miejsc i domagają się stosowania prawa Cyncjuszowego, którym od dawna było zastrzeżone, aby nikt za prowadzenie sprawy pieniędzy ani podarunku nie przyjmował.

Kiedy następnie wrzawę podnieśli ci, którym przez to zniewagę gotowano, żyjący w niezgodzie z Suilliuszem Syliusz gwałtownie na nich powstał, przy czym powoływał się na przykłady dawnych mówców, co sławę u potomnych za nagrodę wymowy uważali: Najpiękniejszą zresztą — prawił —

i z szlachetnych sztuk pierwszą zohydza się przez brudne usługi; nawet wierność nie pozostaje nienaruszona, skoro się na wielkość zysku baczy. Gdyby procesy tak prowadzono, żeby nikomu zapłaty nie przynosiły, byłoby ich mniej; teraz pie-lęgnuje się nieprzyjaźnie, oskarżenia, nienawiści i krzywdy, aby jak gwałtowność chorób — lekarzom zyski, tak zaraza procesowania się rzecznikom pieniądze przynosiła. Niechaj wspomną o Azyniuszu, Messali, a z nowszych o Arruncjuszu i Ezerninusie: dosięgli oni szczytów, nie plamiąc swego życia i wymowy. Gdy tak przemawiał wyznaczony konsul, a inni mu przyświadczali, zanosiło się już na wniosek, żeby takich rzeczników prawo dotyczące zdzierstw obowiązywało, kiedy Suilliusz, Kossucjanus i ci wszyscy, którzy wiedzieli, że nie śledztwo sądowe — wszak wina ich była jawna — lecz karę im się wyznacza, Cezara otoczyli prosząc o przebaczenie za poprzednią swą działalność.

A skoro go użyczył, zaczynają wywodzić, że nikt nie jest tak dumny, żeby na nieśmiertelność sławy z góry czynił sobie nadzieję. Rzeczywistej potrzebie życia stwarza się pomoc, aby nikt z braku rzeczników potężniejszemu nie ulegał. A przecież wymowa za darmo nie przypada w udziale: na bok odkłada się troskę o

własny dom, aby móc cudzym sprawom całą poświęcić uwagę. Wielu utrzymuje swe życie wojaczką, niektórzy uprawą roli; nikt do niczego nie dąży, w czym by naprzód zysku nie upatrywał. Łatwo było Azyniuszowi i Messali, obładowanym zdobyczami z wojen między Antoniuszem a Augustem, albo spadkobiercom bogatych rodzin, Ezerninom i Arruncjuszom, grać rolę wielkodusznych. Ale oni gotowi przytoczyć przykłady, za jak wielką zapłatą Publiusz Klodiusz albo Gajusz Kurion mieli zwyczaj przed ludem przemawiać. Są średnio zamożnymi senatorami, którzy w spokojnym państwie tylko płynących z pokoju korzyści szu-kają. Niech pomyśli o ludziach z gminu, którzy jedynie przez pokojowe zajęcia mogą zabłysnąć; jeśli się zyski naukom odejmie, wtedy także same nauki zanikną.

Aczkolwiek mniej za-

szczytną, to jednak nie całkiem nieuzasadnioną wydała się cesarzowi ta mowa;

ustanowił więc miarę w przyjmowaniu pieniędzy aż do dziesięciu tysięcy sestercji, a kto by ją przekroczył, ten miał być o zdzierstwo pozwany.

Około tegoż czasu Mitrydates, który, jak wyżej wspomniałem, panował w Armenii i z rozkazu Gajusza Cezara został uwięziony, na wezwanie Klaudiusza powrócił do swego królestwa ufając potędze Farasmenesa. Ten ostatni, król Hiberów a zarazem brat Mitrydatesa, donosił, że Partowie żyją w niezgodzie, że naczelna władza jest sporna, a o mniejsze sprawy nikt się nie troszczy. Albowiem Gotarzes wśród bardzo wielu okrucieństw przyśpieszył był mord swego brata Artabanusa, jego małżonki i syna; stąd obawa [przed nim] pozostałych ogarnęła i przyzwali Wardanesa. Ten, do wielkich hazardów zawsze gotowy, przebywa w dwóch dniach trzy tysiące stadiów i wypędza zaskoczonego i przerażonego Gotarzesa; bezzwłocznie też najbliższe prefektury zagarnia, przy czym jedynie mieszkańcy Seleucji jego panowania nie uznawali. Przeciw nim więc, jako że także od jego ojca byli odpadli, bardziej, niż to na razie było wskazane, gniewem zapłonął i uwikłał się w oblężenie silnego miasta, które ubezpieczone było dzięki ochronie płynącej przed nim rzeki, dzięki murom i dowozom żywności.

Tymczasem Gotarzes, wzmocniony potęgą Dahów i Hyrkanów, wznawia wojnę, a Wardanes, zmuszony Seleucji poniechać, na równinę baktriańską z obozem się udał.

Wtedy to wobec rozdarcia sił wojennych Wschodu i niepewności, na czyją przechylą się stronę, nastręczyła się Mitrydatesowi sposobność zagarnięcia Armenii, gdyż dysponował siłą żołnierza rzymskiego w celu zburzenia stromych fortec górskich, a równocześnie hiberyjskie wojsko po równinach harcowało.

Istotnie Armeńczycy nie stawiali oporu, odkąd ich prefekt Demonaks, odważywszy się na potyczkę, został pobity. Nieznaczną zwłokę spowodował Kotys, król Armenii Mniejszej, ku któremu zwrócili się niektórzy wielmo-

że; potem jednak pismo Cezara utrzymało go w szrankach i wszystko przypadło Mitrydatesowi, chociaż butniej on sobie postępował, niżby tego interes nowego

króla wymagał. Tymczasem władcy partyjscy, szykując się właśnie do walki, torują nagle drogę do przymierza, skoro się o swych ziomków zamachach dowiedzieli, które Gotarzes bratu wyjawił; przy spotkaniu więc naprzód się wahając, potem podawszy sobie prawice, przed ołtarzami bogów zawarli układ, że pomszczą zdradę swych wrogów, a sami będą sobie wzajemnie ustępować.

Bardziej uprawniony do zatrzymania królestwa wydał się Wardanes; natomiast Gotarzes, aby się jaka rywalizacja nie wyłoniła, odszedł w głąb Hyrkanii. Skoro więc Wardanes powrócił, poddaje mu się Seleucja w siódmym roku po odpadnięciu, nie bez hańby dla Partów, z których jedno miasto tak długo drwiło.

Potem zwiedził najmożniejsze prefektury i już miał ochotę Armenię odbić, lecz powstrzymał go legat Syrii Wibiusz Marsus grożąc mu wojną. A tymczasem Gotarzes, żałując odstąpienia królestwa i wezwany przez szlachtę, dla której pod-czas pokoju twardsza jest niewola, ściąga wojska. Druga strona wyszła mu naprzeciw nad rzekę Eryndes; podczas przeprawy przez nią zacięcie walczono, Wardanes odniósł rozstrzygające zwycięstwo i dzięki pomyślnym bitwom podbił plemiona mieszkające pośrodku aż do rzeki Syndes, która Dahów od Ariów odgranicza. Tu położono kres jego powodzeniu, bo Partowie, aczkolwiek zwycięscy, odmawiali w tak odległym kraju wojaczki. Przeto wzniósłszy pomniki, które miały o jego potędze świadczyć i o tym, że poprzednio żadnemu z Arsacydów daniny ze strony owych ludów nie przypadły w udziale, wraca okryty ogromną sławą, ale tym butniejszy i nieznośniejszy dla poddanych. Ci, uknuwszy wprzód zamach, zamordowali niebacznego i zajętego łowami, w pierwszym rozkwicie jego młodości, lecz tak sławnego, że niewielu tylko starych królów byłoby mu równych, gdyby był tak samo o miłość wśród ziomków jak o obawę u nieprzyjaciół zabiegał. Wskutek mor-

derstwa Wardanesa popadły sprawy Partów w zamieszanie, gdyż wahano się, kogo przyjąć na króla. Wielu skłaniało się do Gotarzesa, niektórzy do Meherdatesa, wnuka Fraatesa, którego dano nam jako zakładnika. Potem przeważył Gotarzes;

ten, rezydencją owładnąwszy, okrucieństwem swym i zbytkiem zmusił Partów do tego, że wysłali do cesarza rzymskiego tajemną petycję, aby Meherdatesowi ojczysty tron objąć pozwolił.

Za tych samych konsulów oglądano igrzyska sekularne w osiemsetnym roku po założeniu Rzymu, a w sześćdziesiątym czwartym po wydaniu ich przez Augusta.

Obliczenia czasu przez Obu cesarzy pomijam jako wystarczająco przeze mnie omówione w tych księgach, w których rządy imperatora Domicjana przedstawiłem. Bo i on także wydał igrzyska sekularne, a w nich z tym większym skupieniem brałem udział, że piastowałem kapłańską godność kwindecymwira i byłem także wówczas pretorem. Wspominam o tym nie z chełpliwości, lecz dlatego, że kolegium kwindecymwirów od dawien dawna o nie się starało, a funkcje religijne załatwiali głównie urzędnicy. Kiedy więc Klaudiusz na

igrzyskach cyrkowych zasiadał, przy czym szlachecka młódź konno zabawę trojańską zaczęła, a wśród niej Brytannik, syn cesarza, i Lucjusz Domicjusz, który później przez adopcję panowanie i przydomek Nerona otrzymał — żywiej objawiającą się dla Domicjusza życzliwość ludu uważano za przepowiednię. Krą-żyła też pogłoska, że przy jego kolebce smoki, niby straż pełniąc, były obecne — bajeczne to i do postronnych cudów upodobnione opowieści; wszak on sam, który bynajmniej uwłaczać sobie nie myślał, o jednym tylko widzianym w sypialni wężu zwykł był opowiadać.

Lecz przychylność ludu była pozostałością wspomnienia o Germaniku, którego on był jedynym żyjącym jeszcze męskim potomkiem; także współczucie dla jego matki Agryppiny wzrastało wskutek okrucieństwa Messaliny, która zawsze jej wroga, a wówczas tym bardziej na nią podrażniona, tyl-

ko dlatego posądzeń i oskarżycieli przeciw niej nie sposobiła, że całkowicie opanowała ją nowa i z szałem granicząca miłość. Albowiem do Gajusza Syliusza, najpiękniejszego z rzymskich młodzieńców, taką zapłonęła namiętnością, że Junię Sylanę, szlachetnie urodzoną niewiastę, z małżeństwa z nim wyparła i gacha wyłącznie dla siebie zagrabiła. A Syliusz dobrze zdawał sobie sprawę ze skandalu czy niebezpieczeństwa; lecz wobec pewnej zguby w razie jego odmowy i niejakiej nadziei, że go nie wykryją, a zarazem wobec wielkich nagród to uważał za pociechę, że mógł oczekiwać przyszłości, a teraźniejszości używać. Tamta nie ukradkiem, lecz z liczną świtą w domu go odwiedza, lgnie do niego, ilekroć z domu wychodzi, hojnie obdarza go bogactwami i zaszczytami; w końcu, jak gdyby stanowisko cesarza na niego już przeszło, niewolników, wyzwoleńców i całą okazałość cesarską u gacha oglądano.

Tymczasem Klaudiusz, nie wiedząc, co się dzieje w jego własnym stadle, i sprawując obowiązki cenzora, skarcił surowymi edyktami swawolę ludu w teatrze, ponieważ miotał on obelgi na byłego konsula Publiusza Pomponiusza, który był autorem utworów scenicznych, oraz na dostojne niewiasty. Powściągnął też srogość wierzycieli wniesieniem ustawy, która zakazywała synom rodzin dawać na lichwę sum płatnych po śmierci ich rodziców. Potem ściągnął wodę źródlaną ze Wzgórzy Symbruińskich i wprowadził ją do stolicy. Wreszcie pomnożył znaki piśmienne nowymi i te rozpowszechnił, gdyż zasłyszał, że i grecki alfabet nie był od razu w początkach kompletny.

Pierwsi Egipcjanie wyrażali swe pojęcia za pomocą figur zwierzęcych — najdawniejsze te pomniki dziejów ludzkości można jeszcze oglądać wyryte w kamieniu — oni też uważają siebie za wynalazców pisma głoskowego; stąd mieli je Fenicjanie, jako że byli panami morza, do Grecji przynieść i osiągnąć potem sławę, jakoby sami to wynaleźli, co od innych przejęli. Mianowicie podanie głosi, że Kadmus, nad-

płynąwszy z flotą fenicką, nieokrzesane jeszcze ludy greckie pierwszy z tą sztuką

zaznajomił. Niektórzy opowiadają, że Ateńczyk Cekrops lub Tebańczyk Linus, a w czasach trojańskich Argiwczyk Palamedes, wynaleźli szesnaście znaków piśmiennych, później inni, głównie zaś Symonides, resztę. W Italii nauczyli się ich Etruskowie od Demaratusa z Koryntu, a Aboryginowie od Arkadyjczyka Euandra;

dlatego litery łacińskie mają ten sam kształt, co najdawniejsze znaki greckie. Ale i my z początku mieliśmy ich niewiele; później niektóre dodano. Za tym przykładem poszedł też Klaudiusz, który dołączył trzy litery. Jak długo panował, były one w używaniu, potem poszły w zapomnienie; widać je dziś jeszcze na oficjalnych * tablicach spiżowych, które się przytwierdza na placach publicznych i w świątyniach.

Następnie referując w senacie sprawę dotyczącą kolegium wróżbitów, wywodził, że nie godzi się przez niedbalstwo doprowadzać do upadku najdawniejszej w Italii nauki. Często w czasach dla państwa krytycznych przyzywano wróżbitów, a za ich wskazówką wznawiano kulty i na przyszłość ściślej ich przestrzegano; przedniejsi z Etrusków już to z własnego popędu, już to z podniety senatu rzymskiego zachowali tę wiedzę i zaszczepili ją w swoich rodzinach. Dziś uprawia się ją opieszałej z powodu ogólnej obojętności dla pożytecznych sztuk i skutkiem wzmagania się obcych zabobonów. Wprawdzie na razie ogólna sytuacja państwa jest pomyślna, lecz za łaskawość bogów należy w ten sposób wdzięczność okazać, żeby świętym obrządkom, jakich się w niebezpieczeństwach przestrzegało, w chwilach powodzenia nie dać zaniknąć. Stąd wzięła się uchwała senatu, aby arcykapłani zbadali, co ze sztuki wróżbitów ma być zatrzymane i utrwalone.

W tym samym roku lud Cherusków uprosił sobie z Rzymu króla, ponieważ w wewnętrznych wojnach utracili swą szlachtę i tylko jeden z królewskiego rodu pozostał, którego w sto-

* Tekst zepsuty

licy trzymano, imieniem Italikus. Za ojca miał on Flawusa, brata Arminiusza, a jego matka była córką Aktumerusa, księcia Chattów; sam był z postaci dorodny, a we władaniu bronią i jeździe konnej na ojczystą i naszą modłę wyćwiczony. Otóż Cezar wyposaża go pieniężnie, dodaje mu straż przyboczną i upomina go, aby należną swemu rodowi godność wielkodusznie przejął; dodaje, że jest on pierwszym, który w Rzymie urodzony, nie jako zakładnik, lecz jako obywatel na obcy tron wstępuje. Jakoż z początku cieszyli się Germanowie jego przybyciem, a ponieważ w żadne spory nie uwikłany, z równą przychylnością do wszystkich się odnosił, przeto sławiono go i czczono; on zaś bądź to stosował uprzejmość i umiarkowanie, które w nikim nienawiści nie budzą, bądź też częściej oddawał się opilstwu i rozpasaniu, co się barbarzyńcom podoba. I już u najbliższych sąsiadów, już i dalej zasłynął, kiedy ci, którzy stronnictwom wpływy swe zawdzięczali, podejrzliwie patrząc na jego potęgę, ustępują do pogranicznych ludów i

oświadczają, że odbiera się dawną Germanii wolność, a potęga Rzymu wzrasta.

Czyżby nie było nikogo, urodzonego w ojczystym kraju, który by naczelne objął stanowisko, jeśli się potomka szpiega Flawusa ponad wszystkich nie wyniesie?

Nadaremnie wysuwa się imię Arminiusza; gdyby nawet jego syn w kraju nieprzyjacielskim wyrosły po panowanie przybył, można by się go obawiać, jako skażonego obcym wiktem, służalstwem, trybem życia i wszystkimi innymi naleciałościami; a gdyby Italik miał ducha swego ojca, to nikt w sposób bardziej wrogi niż jego rodzic przeciw ojczyźnie i bogom rodzimym wojny nie prowadził.

Dzięki tym i podobnym mowom zgromadzili wielkie wojska, a niemniej liczne poszły za Italikiem. On bowiem przypomniał, że nie narzucił się im wbrew ich woli, lecz został powołany, ponieważ wszystkich innych szlachectwem prze-wyższał; niechaj więc jego męstwo wypróbują, czy okaże się godny swego stryja Arminiusza, swego dziadka Aktumerusa. Także ojciec wstydu mu nie przynosi, że za zgodą Germanów

ślubowanej Rzymianom wierności nigdy się nie wyrzekł. Fałszywie imieniem wolności ci się zasłaniają, którzy osobiście zwyrodniali, a dla państwa zgubni, tylko jeszcze w niesnaskach pokładają nadzieję. Ochoczo oklaskiwał go tłum; i w wielkiej jak na barbarzyńców bitwie król zwyciężył. Potem wskutek pomyślnego losu popadł w pychę i został wygnany; lecz znów przy pomocy Langobardów na tronie osadzony, tak w szczęściu jak i w nieszczęściu państwu Cherusków dawał się we znaki.

Około tegoż czasu Chaukowie, wolni od sporów wewnętrznych i śmiercią Sankwiniusza zachęceni, zanim przybył Korbulon, wpadli do Dolnej Germanii pod dowództwem Gannaska, który z pochodzenia Kanninefata — służył niegdyś wśród naszych wojsk posiłkowych, potem zbiegł, a teraz z lekkimi statkami korsarstwo uprawiając głównie wybrzeże Galów pustoszył, ponieważ dobrze wiedział, że są zamożni i niewojowniczy. Ale Korbulon, przybywszy do prowincji, z wielką starannością a rychło z takąż sławą, której początek dała owa wyprawa, sprowadził trójwiosłowce łożyskiem Renu, a resztę okrętów, które się do tego właśnie nadawały, przez laguny i kanały; a skoro czółna nieprzyjaciół zatopił i Gannaska wypłoszył, po należytym uporządkowaniu bieżących spraw nawrócił do dawnej karności legiony, leniwe do pracy przy szańcach i unikające wysiłku, a lubujące się tylko w plądrowaniu: nikt nie śmiał podczas marszu oddalać się ani walki bez rozkazu wszczynać. Patrole, czaty, dzienną i nocną służbę pod bronią odbywano; a opowiadają, że jednego żołnierza, ponieważ bez miecza — drugiego, ponieważ tylko w sztylet uzbrojony szaniec kopał, śmiercią kazał ukarać. Przesadne te

Około tegoż czasu Chaukowie, wolni od sporów wewnętrznych i śmiercią Sankwiniusza zachęceni, zanim przybył Korbulon, wpadli do Dolnej Germanii pod dowództwem Gannaska, który z pochodzenia Kanninefata — służył niegdyś wśród naszych wojsk posiłkowych, potem zbiegł, a teraz z lekkimi statkami korsarstwo uprawiając głównie wybrzeże Galów pustoszył, ponieważ dobrze wiedział, że są zamożni i niewojowniczy. Ale Korbulon, przybywszy do prowincji, z wielką starannością a rychło z takąż sławą, której początek dała owa wyprawa, sprowadził trójwiosłowce łożyskiem Renu, a resztę okrętów, które się do tego właśnie nadawały, przez laguny i kanały; a skoro czółna nieprzyjaciół zatopił i Gannaska wypłoszył, po należytym uporządkowaniu bieżących spraw nawrócił do dawnej karności legiony, leniwe do pracy przy szańcach i unikające wysiłku, a lubujące się tylko w plądrowaniu: nikt nie śmiał podczas marszu oddalać się ani walki bez rozkazu wszczynać. Patrole, czaty, dzienną i nocną służbę pod bronią odbywano; a opowiadają, że jednego żołnierza, ponieważ bez miecza — drugiego, ponieważ tylko w sztylet uzbrojony szaniec kopał, śmiercią kazał ukarać. Przesadne te

W dokumencie Publius Cornelius Tacitus ROCZNIKI (Stron 159-169)

Powiązane dokumenty