• Nie Znaleziono Wyników

Najbardziej drastyczne, moim zdaniem, rezultaty dawało zastoso-wanie kontrastu pomiędzy treścią opowieści a schematem gatunkowym, w ramy którego ją upchnięto. Gatunkowość tekstu jest dla czytelnika sygnałem, w jaki sposób treść należy odczytać – i w momencie, kiedy danych treści po prostu nie da się odczytać w sposób narzucany przez gatunek, robi się zamieszanie, które w przypadku standardowej lektury dało takie rezultaty, jak przytaczane wyżej apele posłów Ligii Polskich Rodzin czy nauczycielskie protesty.

Na przykład Lem w ten sposób wykorzystał schemat umoralniają-cego exemplum, czyli historii na wyrazistym przykładzie dowodzącej, że moralne zachowywanie się kończy się dobrze, a błędy są karane:

Niegrzeczny chłopczyk, któremu rodzice surowo zakazywali kumania się z chuliganami, sprzedał broszkę mamy i pieniądze przepuścił na wódkę.

Wróciwszy z izby wytrzeźwień, został surowo skarcony, rozbił więc skarbonkę w moździerzu i upił się z rozpaczy. Zabroniono mu oglądać telewizję. Rozłupał wówczas biurko ojca i wydał ściągniętą forsę w złym towarzystwie. Ponieważ bał się wracać do domu, udał się na przejażdżkę cudzym motocyklem. Na przejściu dla pieszych potrącił na wpół spara-liżowaną staruszkę, lecz zamiast pośpieszyć jej z pomocą, czmychnął z jej torebką. Dzięki gotówce kupił benzynę i pojechał w Bieszczady.

Tam pod wpływem wyrzutów sumienia wstąpił do partii i rychło został wiceministrem. Dawał surowe rozporządzenia, a zwłaszcza nasyłał inspekcje ojcu, którego wsadził w końcu za łapówkarstwo. Dzięki tak bezkompromisowej postawie zaszedłby daleko, lecz służbowym samo-chodem zleciał z mostu do Wisły i za zasługi został pogrzebany na koszt państwa [53].

Jak widzimy, złe zachowanie chłopca nie tylko nie powoduje kary, lecz jest źródłem doskonałej kariery, a jeśli już chłopiec „źle kończy”, to dzięki zupełnemu przypadkowi. W opowiastce cytowanej poniżej co prawda kara następuje, ale groteskowa poetyka opowieści sprawia, że jest zupełnie nieprawdopodobna, a na dodatek natura „przestępstwa”

nie ma nic wspólnego z karą, którą znowu „wymierza” przypadek:

Pewien chłopiec, sporządziwszy z porzeczek, drożdży, kości oraz kleju stolarskiego kwas chlebowy, rozlawszy go do butelek, zakorkował. Pierw-szego dnia wypił litr kwasu i dostał rżnięcia brzucha, drugiego wypił antałek i biegunka rzucała nim po całym domu. Trzeciego, wypiwszy piętnaście litrów, ze skrętem kiszek odwieziony na chirurgię, był operowany.

Z brzucha jego trysnął w czasie operacji gejzer kwasu chlebowego, który zatopił piwnicę. Wróciwszy do domu, pragnąc okazać mocny charakter,

sięgnął po ostatnią butelkę kwasu. Ta atoli, rozsadzona ciśnieniem gazu, spowodowała jego trwałe kalectwo. Odtąd kursuje po mieście w inwalidzkim fotelu na kółkach [40].

Oczywiście Lemowe egzempla są jedynie literackimi zabawami, ale w tym wypadku wzięli je do ręki ludzie nieumiejący się bawić i uważający, że dzieciom należy przedstawiać świat zbudowany wedle standardów dziewiętnastowiecznego poety pedagoga, Stanisława Jachowicza, wedle których zło jest od razu i niechybnie karane:

Nieposłuszeństwo

Często bywamy winni złemu sami.

Nie gryź, chłopcze; rzekł ojciec; orzechów zębami Chłopczyk na to: – Nie szkodzi

A teraz bez zębów chodzi.

Dobro zawsze jest wynagrodzone:

Szczęść Boże i Bóg zapłać

„Szczęść Boże!” mówił panicz idąc koło żniwa, I grzecznie zdjął czapeczkę przed gromadką hożą. –

„Bóg zapłać!” – tysiąc wdzięcznych głosów się odzywa,

„Rośń nam, drogi paniczu, pod opieką bożą.” –

„Mateczko! – rzekło dziécię – jak ci ludzie mili!

Tak mię słodko pobożném słówkiem pozdrowili.” –

„Prawda, aż miło słyszéć – odpowie mu Matka – Grzecznyś był dla gromadki, dla ciebie gromadka”.

A jeśli mamy problemy, od razu wiadomo w jaki sposób postąpić, aby z nich wybrnąć:

Zuzia i pokrzywy

Naści Zuziu pokrzywkę. – Kiedy parzy mamo!

– Niegrzecznym, rzecze mama, dzieje się to samo;

Każdy ich tak unika, jak ty tego ziela;

Bądź łagodną, uprzejmą, znajdziesz przyjaciela.

Wysnuli więc jedyny dla siebie możliwy wniosek: Lem demoralizuje – i postanowili bronić zagrożonych dzieci.

Jeszcze gorszy rezultat dało dosłowne odczytanie słynnych Lemowych przepisów kulinarnych – tekstów, dla których stylistycznym wzorem były autentyczne przepisy z ksiąg kucharskich i gazet. Tu wykorzystano schemat użytkowego i dydaktycznego gatunku uczącego, w jaki sposób uczynić potrawę możliwie najsmaczniejszą, dla przedstawienia treści, którą każe odrzucić jedno z najstarszych i najsilniejszych ludzkich tabu:

Wątróbka z cebulką krótko smażona, byle nie gorzka od żółci, jest zakąską doskonałą. Aby ją przyrządzić, należy kupić samochód i pędzić nim póty, aż się kogoś przejedzie. Wątróbkę, nieboszczykowi niepotrzebną, z wnętrzności wyjmujemy i wkładamy do lodówki. Trupa wyrzucamy lub stawiamy w zbożu jako stracha na wróble. Z wątróbki osób starszych tylko pasztet się udaje, ponieważ jest łykowata. Najlepsze są wątróbki młodych chłopców jeżdżących zwykle na rowerze. Najwygodniej dopaść takiego, który nie ma hamulców ani bieżnika. Wątróbki tak zdobytej nie rzuca się na wrzący tłuszcz, lecz spłukuje kwaskiem, a mając na podorędziu bułkę, z móżdżka wyrabia się farsz. Dobry jest też chłopiec na zimno w galarecie (z chrzanem). Trzeba go tylko dobrze oskrobać, aby nie zgrzytał w zębach. Są kucharze zalecający nerkówkę, lecz bywa ciężkostrawna.

Małe dzieci wolno spożywać tylko w dni postu [25].

Motyw ludożerstwa (jak i w ogóle obżarstwa, bo Michaś pewno lubił sobie podjeść czy też odznaczał się żołądkową przedsiębiorczością [23]

i wujek niepokoił się tymi skłonnościami) powtarzał się parokrotnie14. Lem bawił się świetnie i zapewne nie przyszło mu do głowy, że po latach znajdą się ludzie nieumiejący inaczej czytać przepisu niż jako zachęty do działania i uczynią z niego, pisarza i filozofa, jakiegoś wychowawcę przyszłych Hannibali Lecterów.

14 Z obżarstwem ludzi i zwierząt mamy do czynienia np. w dyktandach: 3, 5, 7, 9, 12, 13, 14, 20, 23, 25, 27, 45, 49, 52 i tak dalej. Na pewno warta jest zacytowania

opowieść o panu Szczypiorku: Pan Szczypiorek zdjął komżę, strzepnął z tużurka gęsie pierze, miętówkę wypluł do dziecinnej spluwaczki, wyjął z szuflady bębenko-wiec, włożył lufę w usta i pociągnął za spust. Cyngiel nie drgnął, ponieważ rewolwer był z czekolady. Pan Szczypiorek, odgryzłszy lufę, pożerał ją mlaszcząc i siorbiąc, a jednocześnie wypatrywał przez lufcik sąsiada, który rozwieszał właśnie majtki na dębie. Żołędzie obstukiwały go po głowie, on zaś z otwartym szeroko dziobem piał na wszystkie strony róży wiatrów, dumny jako małżonek jednej z najpiękniejszych kur w całym hrabstwie. Tymczasem pan Szczypiorek, bekając, począł rzygać czeko-ladą, ponieważ z łakomstwa zżarł rewolwer wraz ze staniolem. Strzępy takowego przylepiły mu się do migdałów, wetknął więc sobie kciuk do gardzieli i wybornie ją wychędożył [9]. Przykłady ludożerstwa: [O rozbitkach]: Żywili się gąsienicami, pajączkami, gruczołkami, sznycelkami, a gdy ich zabrakło, znów jęli spode łba patrzeć na cudze szynki. Po roku na wyspie było pusto. Nie wiadomo, co się stało z ostatnim rozbitkiem. Szkuner, który przybił do wyspy, odnalazł tylko przygarść wykałaczek. Przypuszczano, że rozbitek ostatni zjadł sam siebie. Zastanawiające, że spożył się na surowo i bez soli [28]; [O misjonarzu]: O północy Murzyni bezsze-lestnie wtargnęli do sadyby misjonarza i jęli go nacierać czosnkiem. Ukróciwszy opór nieszczęsnego, kazali mu zjeść sześć kilo ryżu wymieszanego z rodzynkami, ponieważ misjonarz miał być nadziewany. Nieszczęśnik z niesmakiem patrzał na kulinarne przygotowania. Ogień żwawo buzował, brytfanna wytarta skórką słoniny lśniła jak srebro, a czarny kuchcik z garnuszkiem wody w ręku pokrapiał misjonarza, aby ten się nie przypalił. Cudnie zarumienionego, z trzeszczącą skór-ką, zapieczono potem w beszamelu. Legenda głosi, że żaden misjonarz jeszcze tak Murzynom nie smakował. Wspominając wieczerzę, wykrzykują: „Jakiż to był dobry, delikatny i lekkostrawny człowiek!” [37]; Sinobrody, ożeniwszy się po raz ósmy, zjadł małżonkę z karczochami [43];

Innym ciekawym pomysłem był przepis na gotowane buty:

Przed spożyciem obuwie należy natrzeć majerankiem. Wymoczywszy przyszwy we wrzątku, usuwamy kołki […]. Starożytne książki kucharskie notują ponadto: makaron ze sznurowadeł, szelki zapiekane w paście do podłogi, wódkę z terpentyny, tort francuski z natłuszczonej gazety;

przysmakiem zaś szczególnym są języki z butów podawane jako ozór cielęcy. Do potraw delikatesowych zaliczamy szczury, kawki, myszy, pluskwy i muchy we własnym sosie15 [32].

Z innej strony na problem genologiczny patrząc, zadziwia różnorodność wykorzystanych (parodiowanych) w Dyktandach form gatunkowych.

Lem przywołał – jak już wspomnieliśmy – przepisy kulinarne i inne gatunki mowy, jak życiorys, gatunki dydaktyczne (wypracowanie, pod-ręcznikowy artykuł encyklopedyczny, exemplum), a także baśń i pieśń ludową, baśń dla dzieci, melodramat itd. Szczególnie w pierwszej połowie zbioru widać, że Lem sięgał do gatunków przygodowych i popularnych, jak: kryminał i różnorodne opowieści o zbrodniach (1, 27, 36), historie marynistyczne – robinsonady, historie o piratach czy nurkach (34, 5, 13), powieści przygodowe: o Indianach (7, 35), dzikiej Afryce (8, 37), krajach polarnych (17), opowieści z Bliskiego i Dalekiego Wschodu (43, 44, 45, 58, 62). Dobierał więc motywy wiążące się z lekturami, które w czasach jego młodości uchodziły za szczególnie interesujące młodzież. Czyżby chciał umilić podopiecznemu naukę?

15 Jak podpowiedział autorowi jeden z Recenzentów tekstu, źródłem tej wizji mogła być Gorączka złota Charliego Chaplina.