Ogród Krzyżanowskiego
293 le niekosztuje człowieka jak kiedy mu przyjdzie
zrobić ofiarę z miłości własnej... Nie jeden wolał
by w ogień skoczyć... Zato też tryumf taki nad sobą samym, wyżej Bóg ceni niż najświetniejsze tryumfy oręża....
— Masz słuszność ojcze Augustynie — rzekł na to pan GL.. — najtrudniejsza sprawa ze samym sobą; święci znali tę sztukę, i dla tego też zostali świętymi — Ale zwykły śmiertelnik woli gazo
wać i tłumaczyć na dobrą stronę swoje ułomności niż się przyznawać do nich....
— Bywają w yjątki! dorzucił uroczyście i zna
cząco ojciec Augustyn...
I nastąpiło ogólne milczenie. Powiadają że kiedy w gronie kilku mówiących osób nagłe na
stanie cisza, w tenczas przelatuje Anioł.... Wierzę temu... a lubo nigdy szelestu skrzydeł jego nie- słyszałem, jednak milczenie ma zawsze coś uroczy
stego... Pani X... jakby zbudzona tą ciszą — czy przelatujący Anioł trącił ją skrzydłem? zerwała sie z fotelu, i zaczęła chodzić po salonie tym pręd
kim, gorączkowym krokiem, co zdradza wewnętrzne wzruszenie i niepokój.
Służba właśnie krzątała się po salonie zbie
rając herbacianą zastawę...
— Oddalcie się — i nieprzeszkadzajcie dopó
k i niezadzwonię — rzekła do lokaja pani X... i znikła w pobocznym ciemnym gabinecie, który był jej sypialnym.
Niewiem czy która z obecnych osób uważa
ła jej zniknięcie; — chyba tylko jeden ojciec Au
gustyn; w chwili bowiem gdy pani X... zabawiw
szy z dziesięć minut w swoim pokoju, wychodzi
ła zeń z chustką przy oczach, on powstał, zbliżył się do niej i rzekł po cichu kilka słów, na które odpowiedziało głośne łkanie...
Wszyscy goście poruszyli się; i zwróeili spoj
rzenie, jak na komendę, na panią X... i zakonnika.
—- Odważnie siostro! zawołał ojciec Augu
styn — daj przykład światu, że się niczem nie- dasz zachwiać na drodze powinności i pokory chrze- śeiańskiej.
Pokrzepiona temi słowy wyrzeczonemi uro
czyście, prędkim krokiem, zbliżyła się pani X....
do swoich gości, i jedną ręką opierając się o fo
tel, a drugą trzymając się zakonnika stojącego przy niej, przemówiła w tych słowach, tonem spo
kojnym niezdradzająrym już najmniejszego wzru
szenia :
— Łaskawi państwo! widzicie przed sobą wielką grzesznicę, którą Pan Bóg wszechmocny przez swego sługę na drogę powinności nawrócić raczył. Ciężko zawiniłam, ale będę się starała przez głośne wyznanie mych błędów', naprawić złe któ
rego stałam się powodem.
Widzicie tutaj państwo zacnego młodzieńca pana Mieczysława, który od dzieciństwa przywią
zawszy się do mojej córki, starał się potem o jej rękę. Dziwnie zaślepiona, zamiast przychylić się do jego życzeń, zakochałam się w nim sama, a chcąc tamę położyć między nim i mojem dzieckiem i utorować sobie drogę do ślubnego z nim ołtarza postanowiłam połączyć ją z hrabią Rudolfem, któ
rego mieliście sposobność tu poznać. Oprócz niesto
sownej miłości, kierowała mną chciwość. Dobra które posiadam na Podolu, są własnością mej cór
ki. Hrabia zrzekał się posagu dla pozyskania tej młodziuchnej dzieweczki. Ani łzy jej, ani prośby i włóczenie się u nóg moich, niezdołaly mię wzru
szyć. Dążyłam do niegodziwego celu wszystkie- rni bocznemi drogami jakie mogłam tylko wymy- śleć. Chcąc zamknąć mu wszystkie domy, a tern samem sobie posiadanie Mieczysława na zawsze za
pewnić, podburzałam wierzycieli, których niegodna
opieka jego rodzicielskiej schedzie namnożyła, czer
niłam wprost, lub za pomocą usłużnych mi intry
gantów, dobre imię młodzieńca; nakoniee gdy się rozeszła fałszywa wieść, że się stara o córkę pań
stwa dobrodziejstwa Laurę, wpadłam na szkaradną myśl napisania do was listu, pozbawiającego do- reszty czci Mieczysława. Ów list mniemanego oby
watela z Podola, który pan dobrodziej za pośre
dnictwem mego rządcy odebrałeś, moim był dzie
łem. Proszę się przekonać, dodała kładąc przed panem GL. list pisany do obecnego tu doktora Sza- stra; wszakże to ten sam charakter?
— Mamo! co robisz ? zawołała Olimpia, rzu
cając się z płaczem na jej piersi.
— Pani! mówił proszącym głosem Mieczy
sław, i cóż w obec tylu osób opowiadasz tę bo
lesną sprawę; wszak ja błagam cię abyś o tern raczyła zapomnieć na zawsze.
Państwo GL. zażenowani nieśmieli się odez-zwać.
— Każdą winę trzeba zadosyćuczynieniem odkupić, mówiła dalej pani X... — Przebaczcie mi wszyscy, a gdy to uczynicie, nabiorę nadziei że i Pan Bóg nie odmówi mi przebaczenia.
296 297
— Dokończ moja córko równie pięknie jak zaczęłaś, mówił ksiądz Augustyn.
-— Dzieci kochane! prosiła pani X.... prze
baczcie występnej matce. — Trzeba było aż cięż
kiej choroby, aż strachu, że mogę stracić najdroż
szy skarb, jedyne dziecko, któremu zadałam tyle boleści, tyloma cierniami zasiałam młode jej ży
cie, ażebym błędy poznała i na prawą powróciła drogę. Wiem, że kochacie się oboje, niechaj więc Pan Bóg błogosławi wam najmilsi, — niechaj wa
sze szczęście wyjedna mi odpuszczenie ciężkich win.
— O mamo! mamo, wołała Olimpia rzucając się jej do nóg i obfiitemi zlewając łzami — ty mi przebacz, że stałam ci się tylu zmartwień powo
dem, ja to wszystkiemu winna — ja ciebie pro
szę przebacz mi droga mamo.
— O pani! mówił Mieczysław chwytając panią X.... za rękę, dla czegóż tak się oskarżasz, każ
demu przytrafi się zbłądzić, bo jesteśmy ludźmi w grzechu stworzeni — Pan Bóg sam tylko wol
ny jest wszelkiego błędu.
•— Niesłyszeliśmy nic, dodał pan G.. pozwól pa
ni abyśmy o wszystkiem zapomnieli i prosimy abyś bywaniem w naszym domu pamięć o tem zatarła.
z niej niestety korzystać niemogę; mam silne i sta
nowcze postanowienie, po połączeniu mycli dzia
tek, zamknąć się na zawsze w klasztorze i tam gorąco błagać Przedwiecznego Stwórcę, ażeby mi błędy moje pozwolił odpokutować. Żadne namo
wy ani prośby, nieodciągną mię od tego postano
wienia. Niestarajcież się daremnie odwodzić mię...
Niegdyś w chwili zapamiętałości uczyniłam stra
szną przysięgę — więc muszę jej dotrzymać.
Wszystkie usiłowania na nic się nie przyda
ły, a ksiądz Augustyn w końcu przemową pełną namaszczenia, skłonił wszystkich obecnych, iż za
przestali perswadować pokutnicy.
W kilka tygodni potem, odbył się ślub dwoj
ga narzeczonych, a na trzeci dzień po weselu, je
den z tutejszych klasztorów ostrej reguły, przyjął w swoje mury pokutnicę na łono Boże nawróconą.
Państwo Mieczysławowie osiedli na Podolu, odwiedzając tylko raz we trzy lata siostrę Klarę, gdyż sobie wymówiła, że częściej bywać niebędą.
A siostra Klara z zacisza swego, zasyła modlitwy za pomyślność dziatek i wnucząt do Pana zastę
pów. —
Ko n i e c.
iuNIWESSYIŁCKAj
\ * ło r u n i u ^ /
ßrf^*