• Nie Znaleziono Wyników

W arszaw a, d. 15 stycznia 1917 r.

111.

Do czego dąży L. P. P.?

Ja k ie ż są o b e c n e p o d sta w y polityki Ligi P a ń s tw o w o ś c i Polskiej?

T e ż sam e, co były od p o czątk u jej istnienia. W iara w n ie ­ spożyte i p o tę ż n e siły n a ro d u naszego, p o m im o całą s łab o ść

maiterjalną i d u c h o w ą o b e c n e g o pokolenia w yniszczonego i z d e ­ m o ra liz o w a n e g o półw iekow ą przeszło niew olą w barbarzyńskiej, wciąż ro zk ła d a ją ce j się, a jed n ak p o tężn ej sw ym o g ro m e m M osk­

wy. — T o p ierw sza i n a jw a ż n ie jsz a z tych podstaw .

Drugą p odstaw ą, je st o d w a g a p a trz e n ia w oczy, choćby najstraszliw szej, n a jb ard ziej n as m o ra ln ie krzyw dzącej p raw dzie i przekonanie, że n ie m a tak s tra s z n e g o p o ło ż e n ia dla człow ieka lub n arodu, ażeby nie w y m ag ał o d e ń o b o w ią z e k p a trjo ty z m u — pracy dla Ojczyzny i dla przyszłych pokoleń.

T rz e c ią w re sz c ie p o d s t a w ą — to przyjęcie za p u n k t w yjścia polityki jedynie faktów, to u n ik an ie o d u rz a n ia się fa n tazją i m i­

ra ż a m i p ięk n em i w u c ieczce od stra sz n e j rzeczyw istości — .licze­

nie się n a to m ia s t z faktam i, ch o ć b y n a js tra s z n ie js z e m i i b u d o w a ­ nie przyszłościow ych planów na m o c n e j o p o c e rzeczyw istości.

A w ięc — faktem je st dla n as w ojna e u ro p e js k a , która zburzyła całkow icie s ta r e pojęcia i porządki i k tó ra do gruntu przeorze całą E u ro p ę pod nowy porządek. F a k te m jest, że w tej wojnie znikły d a w n e p a ń stw a , istnieją na ra :ie olbrzym ie ich k o n ­ glom eraty, z m a g a ją c e się ze sobą, istnieje je d e n olbrzymi, n a j ­ większy w dziejach plac boju.

F a k te m jest, że kraj nasz, aczkolw iek po 5 lis to p a d a jest p ó te n c jo n a ln ie n ie p o d le g ły m p a ń s tw e m , n iem n iej faktycznie tw o ­ rzy jedynie te re n tyłów i e ta p ó w w sc h o d n ie g o fro n tu wojny e u r o ­ pejskiej. W alcząca na f r o n c ;e tym a rm ja bezw zględnie musi trzy ­ m a ć całe z n a jd u ją c e się na tyłach te ry to rju m p o d ścisłą s w o ją w ładzą. O ile więc P o lsk a b ęd zie na froncie w sch o d n im m iała sw o ją a rm ję -i o ile b ędzie w sta n ie z o rg an izo w ać jej tyły, o tyle będzie m o g ła uzyskać z a rz ą d n a d w ła sn y m krajem , zależ­

nym dziś i całkow icie i bezw zględnie od w alczących na w s c h o ­ dzie a rm ji m o c a rs tw centralnych.

Lecz „Akt 5 -listopada"?

T u trz e b a p a trz e ć ró w n ież trzeźw o. Akt te n je st jedynie form alnym ro zw iązan iem kwestji polskiej. S tw o rz o n o form ę, którą dopiero t re ś c ią m o g ą wypełnić n a sz e w łasne: energja, p raca i r o ­ zum stanu.

Nie ulega b o w iem wątpliwości, że- „Akt 5 listo p ad a11 je st to m a x im u m tego, co d a ć ' P o ls c e chciały i 'm i n i m u m tego, co dać jej mogły m o c a rs tw a c e n tra ln e . Zrobiły o n e w szystko, i co więcej,

hic nam po nad to zrobić nie mogą. Nie m o g ą ustąpić, a n i ■<j e d ­ ynej korzyści, jaką Im d aw ał i daje o b e c n y s ta n rzeczy. W szelkie

n aw et u s tę p s tw a na rzecz in stytucyi, stw a rz a n e g o przez siebie p a ń s tw a polskiego, m o c a r s tw a c e n tr a ln a b ę d ą robiły jedynie z musu.

Będzie to dla n as n iew ą tp liw e i zrozum iałe, jeżeli nie b ę ­ dziem y na te m o c a r s tw a ; patrzyli, jako na instytucje filantropijne, ad h o c dla p o m a g a n ia „ b ie d n y m P o ła k o m " stw o rzo n e, lecz jeżeli u z n a m y w nich to, cz e m są w isto cie:—-m ocarstw a potężn e, w a l­

czące o swój byt z całą n ieo m al E uro p ą, i jeżeli w o b ec tego uznam y, że byłoby z ich s tro n y zb ro d n ią w zględem sw ych w ła s ­ nych n a ro d ó w p o w o d o w a n ie się c z e m ś innem , niż korzyść ■własna.

Lecz z tą korzyścią z w iązan a być m o że i je st korzyść nasza.

Nie ulega w ątpliw ości, że jeżeli istn ien ie p a ń s tw a polskiego stało się p o trz e b n e dla m o c a r s tw c e n tra ln y c h po dw u latach k rw aw ych bo jó w z naszym odw iecznym wrogiem, a ich od stu lat w iernym s p r z y m ie rz e ń ce m — Rosją, to dla nas je st ono pierw szym i najw ażniejszym w a ru n k ie m istnienia i rozw oju n a r o ­ dow ego. Je ż e li a rm ja polska p rzy d ać się m o że m o c a r s tw o m c e n t ­ ralnym u schyłku trzecieg o ro k u wojny, na który to c zas iję d z ie on a m o g ła być go to w a w :pow ażniejszej ilości i z o d p o w ie d n ie m w yrobieniem , to dla n a s jest o n a alfą i o m e g ą gwarancji nietylko istnienia p ań stw a polskiego, ale n a w e t p o w ażnego tra k to w a n ia sp raw y polskiej, jako kw estji m ięd z y n a ro d o w e j, od samę.go m o ­ m e n tu pro k lam o w an ia P a ń s t w a Polskiego.

P a ń s tw o Polskie i a rm ja polska, któ ry ch istnienie w z a s a ­ dzie u znają za k o n ie c z n e i w których u tw o rzen iu wyrażają go to ­ w ość pom o cy m o c a r s tw a c e n tra ln e , są zupełnie d o sta te c z n y m g ru n te m do przy m ierza p o m ię d z y n a r o d e m polskim, a te m i m o ­ carstw am i, w o b ec zw łaszcza niep ew n eg o s tan o w isk a, jakie w zględem m ię d z y n a ro d o w e g o c h a ra k te ru sp ra w y polskiej zajęła Rosja.

Interesy się zbiegły i zaczęły iść rów n o leg le od dnia 5 listo­

p ada. B u d o w an ie więc w sojuszu z m o c a r s tw a m i c e n tra ln e m i pol­

skiej o rganizacji państw ow ej, możliwie szybkie i zupełne, p rze­

dew szystkiem zaś o rg an izo w an ie jak najw iększej i jak najbardziej szybko — arm ji polskiej, staje się dla n as jedynym k o n k re tn y m p ro g ra m e m polityki dnia .dzisiejszego.

Rzecz prosta, że p ro g ra m ten, m im o sw ą prostolinijność, o raz logiczny ścisły związek z sytuacyą o b e c n ą ; m o ż e się s p o t ­ kać z : p e w n e m i tru d n o śc ia m i, z aró w n o w o b ec złożo n y ch s t o s u n ­ ków c z a s u wojny i okupacyi, jak i w o b ec n ie s ły c h a n ie m a łe g o p rzygotow ania ogółu n aszeg o do k o n k re tn y c h p ra c politycznych;

Nie ulega też wątpliwości, że p ro g ra m taki sp o tk a się o d ­ razu z e n e rg ic z n ą o b stru k c y ą z a ró w n o ze strony m oskalo-w zględ- nie - koalicyo-filskiej prawicy, dla której m a x im u m d ą ż n o śc i m o że być p o w ró t do s ta tu s quo z przed 1830 roku, t. j. unii Królestw a P o lsk ie g o z Rosyą, oraz z t. zw. lewicy m aksym alistycznej, t. j.

zw olenników bezw zględnej, a b s tra k c y jn ie p o jm o w a n e j n iep o d le ­ głości.

O praw icy tru d n o wiele m ów ić, wszyscy ją zn am y d o s k o n a ­ le. Asym ilacya pań stw o w o -p o lity czn a, która b ą d ź co b ą d ź istn ia­

ła w P o ls c e tak s a m o ; jak istnieć m usi wszędzie, gdzie n a ró d je s t w ciągu lat kilkudziesięciu p o d d a n y e n erg iczn y m re p re s y o m polityki najezdniczej, zrobiła swoje. M am y m o c n o u g ru n to w a n y prąd, r e p re z e n to w a n y jak teraz prz e d e w sz y stk ie m przez D em okra- cyę N a ro d o w ą ; który możliwie do o s ta te c z n o ś c i sta ra się opóźnić zerw an ie z; R o sy ą i za w a rc ie sojuszu z m o c a rs tw a m i c e n tra ln e - mi. D o p o m ag a te m u a n a lfa b e ty zm polityczny ogółu inteligencyi ora?, c ie m n o ta m a sy ludowej, no i p o w s z e c h n e z m ę c z e n ie w ojną i stw o rzo n em i przez nią o k ropnym i w a ru n k a m i by to w an ia. Z - t e j s tro n y też będziem y mieli k o n s e k w e n tn ie p rz e p r o w a d z a n ą i u m ie ­ ję tn ie zorg an izo w an ą obstrukcyę, to rz ecz pewna.

O bstrukcyi z in nych zresztą p o budek, niem niej identycznej w skutkach, o b aw iać się należy i z innej s tro n y — ze s tro n y n a ­ szych m ak sy m alistó w niepodległościow ych, których polityce, n ie ­ stety, raczej bardziej polska n a z w a — „pańskie d z ia d y ” przystoi.

T u działa przedew szystkiem p a n u ją c e u n as do n ie d a w n a p o w s z e c h n e trak to w a n ie polityki n a ro d o w e j ze s tro n y uczuciow ej i b ard ziej a b strak cy jn ie niż realnie; I n ie m a w te m nic d z iw n e ­ go. Od roko 1851, kiedy straciliśm y n a s z e instytucye w ła sn e p a ń ­ stw o w e i m o ż n o ś ć p ro w ad zen ia w łasnej polityki naro d o w ej, dzie­

dzina jej, b ę d ą c a c h le b e m [p o w szed n im d la każd eg o norm alnie żyjącego n a ro d u , stała się dla nas k o m p le tn ą abstrakcyą- Na m o ­ cy też jedynie ab stra k c y jn y c h p rzesłan ek w yciągano wnioski, b ą d ź je d n o s tro n n ie ugodow e, b ądź też p latónicznie p o w stań cze. S p e

-cyalnie zaś ab strak cy jn y m i m u sia ły być n a sz e p ro g ram y n iep o d le­

głościow e. S tr a s z n e w arunki życia n a ro d o w e g o po 1831 roku zmusiły wszystkie n asze żywioły niep o d leg ło ścio w e do s tan ia ną gruncie w yłącznie rew olucyjnym . Z b ro jn e p o w stan ie m iało w y p ę­

dzić z Ojczyzny wroga i stw orzyć pew n eg o ro d z a ju tab u la rasa, na której zwycięskie p o w s ta n ie m iało nakreślić k o n tu ry p rz y sz ło ś­

ci n a ro d u T ak ie były p o d s ta w ą , p unkt wyjścia, a z a ra z e m i c a ­ ło ść ideologii n ie p o d le g ło śc io w o śc i, k tó ra p o w stała w śró d w y p a r­

tych z Ojczyzny rozbitków R ządu, S e jm u i Armji polskiej p o 1831 roku.

Ideologja ta, w raz ze w s trz ą s a ją c ą m artyrologią walk o jej urzeczyw istnienie, stały się całym m a te r ja łe m w y ch o w aw czy m dla n a s tę p n y c h pokoleń, a w tej liczbie i dla w skrzeszonej w o s t a t ­ nim ć w ierćw ieczu XIX stulecia irre d e n ty naszej.

M imo cały swój c h a r a k te r algebry politycznej — o p e ro w a n ia w yłącznie o d e r w a n e m i p o ję c ia m i— h a s ła takie i cala t a ideologja n iep o d leg ło ścio w a była aż do o s ta tn ic h c z a só w do niewielkich niem niej z a s a d n ic z y ch zm ian, jakie w K rólestw ie P o ls k ie m w y­

w ołała rew olucja, w y s ta rc z a ją c e najzupełniej. W arunki bow iem ów czesn eg o życia naszego w ym agały p rz e d e w sz y stk ie m jak n a j­

bardziej ostrej negacji tego, co sp o łe c z e ń stw o m iało przed s o b ą a pokolenie ó w c z e sn e m ogło być p o r u s z o n e jedynie czem ś, co targ ało u c z u c ie m i p rz e m a w ia ło o stro do s e rc i sum ień, b u d z ą c zap a d łe w letarg życie naro d o w e.

W arunki z resztą polityczne nie d o p u s z c z a ły je d n o c z e ś n ie i m ożliw ości p o d sta w ia n iu w ielkości k o n k re tn y c h w polityce z a ­ m ia st sw ego ro d zaju znaków algebraicznych, jakiem i wszak były ow e h a sła „ pow stanie z b r o j n e 11, „ n ie p o d le g ło ś ć 11, „o d b u d o w a n ie O jczyzny" i t. d.

Minęły jed n ak lata i przyszło z u p ełn ie n ie o czek iw an e, c h o ć tak o d d a w n a z a p o w ia d a n e, ow e trag iczn e grozą w s trz ą s a ją c e — dziś N iep o d leg ło ść Polski, z m a rz e n ia s ta ła się faktem =7^4; i sta ła się nim w zgoła niep rzew id zian y ch w a ru n k a c h . R zeczyw iste życie z całą b ru ta ln o śc ią z d a rło ca łą ułu d ę m arzeń , i życie to, k a te g o ­ rycznie żąda odpow iedzi realnej, k onkretnej, za szereg k o n k re t­

nych, b ijących w oczy sw ym n ieu b łag an y m re a liz m e m zagadnień- T rz e b a na gwałt z a s tę p o w a ć w ielkościam i k o n k re tn e m i ow ą d aw n ą algebrę polityczną, sta je się o n a bo w iem dziś b e z w a rto śc io

-w.ą frazeologją, trw an ie zaś przy d a w n y c h m arzycielskich po stu latach , w strętn em i, m im o całej poezji „ p ań sk iem i d z ia d a m i" się staje.

M usim y m ieć o d w a g ę znow u sp o jrz e ć w oczy praw dzie i rzeczywistości.

B ezp o w ro tn ie rozw iał się piękny m iraż w yzw olenia naszego w ła sn e m i siłami, które było id e a łe m w szystkich p okoleń czasó w p o rozbiorow ych. N iepodległość Polski, jako za sa d a , z o sta ła ro z ­ w iązan a w se n sie pozytyw nym przez czynniki z e w n ę trz n e, poza n am i sto ją c e i nie p o w o d u ją c e się bynajm niej c z e m ś innem , jak tylko p o trz e b a m i w łasnej polityki. P r o g r a m więc n ie p o d le g ło ś c io ­ wy z dziedziny pięknych m arzeń , z krainy id eałó w n a grunt b e z ­ litosnej rzeczyw istości przechodzi.

U rzeczyw istnienie bo w iem jego zależy z jednej strony jedy­

nie od ty ch lub ow ych szczegółów i o koliczności likwidacji o b e c ­ nej wojny, z drugiej zaś —od sum y naszego w łasn eg o wkładu p r a ­ cy dla tego u rzeczyw istnienia. Likwidacja zaś wojny b ęd zie n ie­

zwykle tr u d n a i n ie sły c h a n ie złożoną, z aró w n o w o b ec naszego niep rzy g o to w an ie jak i czynników, od n as niezależnych zupełnie a w ypływ ających k o n s e k w e n tn ie z o koliczności ob ecn ej wojny.

J e d n o zaś m o ż n a pow iedzieć chyba n a p e w ń o , że kw estja nasza, jak widzieliśmy, z wielką tr u d n o ś c ią i w brew woli literalnie w s z y s t­

kich, siłą fatalnej k o n ieczn o ści s ta n ę ła na w o k an d zie spraw , k tó ­ re się złożą na likwidację wojny o b ecn ej, p o z a nam i. sam ym i, n ie m a nikogo, dla którego całkow ite jej rozstrzygnięcie byłoby in te re s e m J e ż e li p o d c z a s ro zbiorów n asz s to s u n e k do sąsiad ó w i dalszych państw m ógł n a tc h n ą ć K rasickiego do n a p isa n ia bajki na n ieśm ierteln y tem at: „W śród serd e c z n y ch przyjaciół psy z a ją ­ ca zja d ły “ , to dziś pod tym w zględem je ste śm y w po ło żen iu jak najklasyczniejszego ,.splendid i s o l a t i o n 1. P rz y ja c ió ł tktiwych a b s o ­ lutnie nie m a m y — wrogów dość. N a to m ia s t losy wojny sprawiły, że w n aszy ch d ą ż n o śc ia c h niep o d leg ło ścio w y ch m o ż e m y m ieć P0' tę ż n y c h s p rz y m ie rz e ń c ó w ,— w czasie o b e c n e j wojny i w trak cie jej likwidacji. Każdy je d n a k S przym ierzeniec je st nim, póki jego in te re s tego wym aga, i je st bezw zględnie sp rz y m ie rz e ń ce m , nie za ś d o b ro d z ie je m . M oże d o p ó m a g a ć , lecz nie d a w a ć d a r m o — taką jest b ezw zg lęd n a i w yjątków nie z n a ją c a z a s a d a zdrow ej polityki We w szelkich w ięc przyszłościow ych k o n c e p c ja c h w naszej s p r a ­ wie n ajw ażniejszą ro lę m u si bezw zględnie odgryw ać n a s z a w łasn a

akcja*—-i- to z arów no o b e c n ie w trakcie trw a n ia wojny, jak i p o d ­ c zas jej likwidacji. Likwidacja zaś ta b ęd zie p o w szech n y m , bar- dżo sk ru p u la tn y m r o z ra c h u n k iem , w którym każda pozycja na^

szych aktywów i pasyw ów , jak ró w n ież s to s u n e k każdej z nich do w sz e c h e u ro p ejs k ieg o bilansu b aczn ie będą z w a ż o n e - i s t a r a n ­ nie krytykow ane, i jedynie w y so k o ść n a sz e g o saldo będzie b ra n a pod uwagę. P rz y g o to w a ć to saldo m ożliw ie s ta ra n n ie , bez mgli­

stych u z a sa d n ie ń , f a n ta s ty c z n y ch k o m b in acji lub fikcyjnych p o zy ­ cji jest na dziś jed y n em z a d a n ie m polityki n a ro d o w e j i b iad a n am , jeżeli to kon ieczn e zad an ie p o d jęte będzie z inicjatyw y obcej i przez o b c y c h wykonane.

P a m i ę t a ć bow iem m usim y i o te m że d y p lo m a c ja z reguły załatw ia w szystkie nazbyt sk o m p lik o w an e k w estje p rz e d e w s z y s t­

kiem za p o m o c ą k o m p ro m isu , szczególniej, gdy te n k o m p ro m is m i ę d z y m o c n y m i zaw iera się k o s z te m słabych. G d stu lat p r z e ­ szło k o m p ro m is w sz e c h w ła d n ie panow ał, np. w s p ra w ie n a ro d ó w bałkańskich, m im o, że te narody, pokolenie za p okoleniem , p ła ­ wiły się we krwi walk b ra to b ó jc z y c h i d a re m n y c h wysiłków p o ­ w stańczych. Wielcy jednak u c z estn icy gry bałkańskiej mogli s p o ­ kojnie cze k a ć O tó ż k o m p ro m is i w s p ra w ie polskiej n a p e w n o b ę ­ dzie p ierw szem hasłfem, jakie pad n ie, gdy k w estja polska wzięta będzie pod o brady dyplo m ató w , o m a w ia ją c y c h sp ra w ę z a k o ń c z e ­ nia wojny. I od n aszeg o s tan u sił m o ra ln y c h i m a te r ja ln y c h b ę ­ dzie z ależało jedynie, ażeby te n k o m p ro m is m iędzy olbrzym am i w ypadł z m n ie jsz ą dla n as m ożliwie szkodą. P o lsk a b ez w ła d n a z tę p e m osłu p ien iem g ap iąca się na sw oją w ł a s n ą n ie p o d le g ło ść będzie oczyw iście o d d a n a na łup w z a je m n y c h targów i u s tę p stw bez . względu na tę p o te n c ja ln ą silę, którą p rz e d sta w ia i któro zm usiła - do w y p ro w a d z e n ia spraw y naszej na w o k a n d ę sp raw m ię ­ dzy narodow ych.

J e d y n ie P o lsk a czynna, rz u c a ją c a się z energją i p o c z u c ie m ko n ieczn o ści tej pracy do urzeczyw istnienia swej niepodległości na w szystkich polach, b ędzie m ogła w ó w c z a s prz e m a w ia ć. Nie łu dźm y się oczywiście, żeby w ym ow a n a sz a była w ó w czas w y­

m o w ą tysięcy a rm at, miljonów k a ra b in ó w i m iljardów złota.- Wie­

my, że ta Polska, od lat kilku niosąca n iesły ch an e ofiary na rzecz wojny, o sp u s to s z o n y m kraju, zgn ęb io n y m naro d zie, bez sił i środków , ledwie no niewielką część tych wysiłków, jakie po­

winna, zdobyć się b ę d z ie m ogła. A le tę c z ę ść wysiłków uczynić on a bezw zględnie — pod g ro ź b ą wielkiego dla siebie n ie b e z p ie ­ c zeń stw a — musi. B ierność w o b e c n e j chwili je s t zb ro d n ią n a ­ rodow ą, za k tó rą n a sz e pokolenie p o n io sło b y o d p o w ied zialn o ść dziejow ą, w iększą bodaj, niż pokolenie c z a s ó w saskich, albo T a r ­ gowicy. B iern o ść ta byłaby tern p o tw o rn iejszy m zjawiskiem , że chodzi o t a k ; prosty i b ę d ą c y zwykłym co d z ie n n y m obow iązkiem obyw ateli k a ż d e g o n o rm a ln e g o n a r o d u czyn, jak w ystaw ienie n a ­ szej w łasnej arm ji polskiej z g o to w ą już p o m o c ą m o c a rs tw c e n t­

ralnych, oraz z tąż s a m ą p o m o c ą z o rg a n iz o w a n ie rząd u w K ró­

lestw ie P o l s k i e m — dla stw o rz e n ia pew n eg o ro d z a ju fait accom pli tv chwili likwidacji wojny, które to fait a cco m p li m o g ło b y jedynie p o w ażn ie kw estję polską w c h a ra k te rz e sp raw y m ięd z y n a ro d o w e j utrzym ać. J e d y n ie zaś istnienie w łasn eg o rz ą d u polskiego i armji polskiej zaw ażyć m o że w tem , czy P o lsk a będzie t r a k to w a n a na- równi z Belgją, S e r b ją , C z a rn o g ó rz e m lub R um unją. o których losie trz e b a b ędzie a re o p a g o w i e u ro p e js k ie m u orzec, jako o p a ń ­ stw ach, czy też sp ra w a P o ls k a b ęd zie sp ra w ą „P riw islinskiągo k r a ju “ Rosji, o k tó ry m b ędzie się m ów iło tak sam o , jak o S z a m - panji, ok u p o w an ej przez w o jsk a niem ieckie, lub też o Galicji W sch o d n iej, .z a ję te j przez moskali

I tu nastąpi n iesły ch an ie groźna dla n as chwila projektów , k o m p ro m isó w , n aw et przy n ajle p sz y c h s z a n s a c h rozstrzygnięcia spraw y polskiej. P o l s k a . z r. 1815, z r. 1862, k o n c e p c ja Polski, jako p ań stw a bez własnej arm ji i polityki zagranicznej, jako p a ń ­ stw a zw iązkow ego, prowincji au to n o m ic z n e j i t. d., nie licząc kom binacji terytorjalnych — to b ę d ą w szystko projekty, b ra n e pod obrady, któ rych wynik całkowicie, lubo pośred n io , być m o że tylko od n as zależnym będzie, od n aszego z ro zu m ien ia swej sy­

tu a c ji i po czu cia sw oich praw i sił.

I je sz c z e nie zap o m in a jm y o tem , że, m im o aktu 5-go listo­

pada, stw a rz a n ie tru d n o śc i dla naszej pracy p a ń s tw o tw ó rc z e j musi leżeć w in te n c ja c h bard zo wielu żywiołów obcych, dla których a k t te n był re w o lu c ją gw ałtow ną w p o jm o w a n iu ępraw y polskiej, lub .też żywiołów, które w o b ec s y s te m u m yślenia, jaki m u siała stw o rzy ć s tu letn ia przeszło więź p rzy m u so w a — m ogą i powinny widzieć w kwestji polskiej p rzed ew szy stk iem , jeżeli nie j e d y n i e —=

m a te r ja ł dla u s tę p stw k o m p ro m iso w y c h . Dla tych to w łaśnie ży­

wiołów, p ra k ty c z n y c h , c h o ć kró tk o w zro czn y ch , p racu ją n asze ży­

wioły, p r o p a g u ją c e b ie rn o ść w o b ec aktu 5-go listopada.

I pod tym w zględem — bo dziś chodzi już o czyny i skutki, nie zaś o d obre, czy złe c h ę c i — je d n a k o zupełnie na s z k o d ę spraw y polskiej działają, i ci, co z a m ia s t p ro g ra m u realnej pracy p a ń stw o tw ó rc z e j, u p ra w ia ją politykę d zie c in n e g o jakiegoś k a p r y ­ szenia na tle frazeoiogji n ie p rz e je d n an ia , jak i o stro żn i politycy, p rz e strz e g ają c y przed „ a n g a ż o w a n ie m '1 się w kieru n k u p a ń s tw o ­ wości własnej, c h o ć sa m i najw ięcej sw ego czasU ang ażo w ali się w kierunku p a ń s tw o w o ś c i i polityki rosyjskiej.

Do daw n y ch zaw ikłań zew h ę trz n y ch , gdy o sp ra w ę polską chodzi przybyło n o w e ■-* rew olucja w Rosji.

D a j e ona przed ew szy stk im n a d z ie je p rzy śp ieszen ia pokoju, ro zu m ieją to m o c a r s tw a c e n tra ln e , i Chcąc m ieć ro zw iązan e w sp raw ie polskiej do wszelkich k o m p ro m is ó w ręce, zaczęły wi­

do czn ie s taw iać p rze sz k o d y realizacji p a ń s tw a

polskiego-W zm aga to zn o w u w o lb rz y m im sto p n iu sz a n s e p o w o d z e ń naszych koalicjonistów , ob u d zą n a d z ie je „w ierzący ch w n aród rosyjski" żywiółów p o s tę p o w y c h i s o c j a l i s t y c z n y c h . . .

N iezależnie zaś od tego, rew o lu cja rosyjska, jak wogóle wszystko, co ze s tro n y tego olbrzym iego sfinksa przychodzi, staje przed św iatem , jako w idm o groźne, w r ó ż ą c e zaw ikłania p o w ażn e w przysżlośći najbliższej.

T o w szystko m u si m ie ć na u w ad ze polityk polski. P a ń s tw o polskie m u si być in ten sy w n ie tw o rz o n e bez w zględu na te, czy inne p rzejścio w e p rą d y oraz k o m b in a c je polityczne najb liższych naszych sąsiadów . T o ć je dynie a rm ja polska i rząd polski dają n a m jaką ta k ą g w a ra n c ję p o w ażnego w ręcz tra k to w a n ia spraw y polskiej. Arrńja polska nam p rzed ew szy stk iem jest p o trz e b n a i kto jej tw o rz e n ie opóźnia, te n n aszy m wrogiem . P o tr z e b n a ona je st i ze względów in nych, znów ze sk u tk am i rew olucji rosyjskiej zw iązanych.

Czy ogień rew olucji nie p rz e n ie sie się z Rosji n a E u ro p ę całą? a przynajm niej na p ań stw a, o b ję te w ojną. O d p o w ie d ź na to pytanie już w dzied zin ę p ro ro c tw w k racza. N iem niej z p o ­ d o b n ą e w e n tu a ln o ś c ią liczyć się m usi realny polityk. Widzimy, jak z a c h o w u je kadry na tę chwilę n a sz a P. P. S. wyzyskując tch ó rzliw ą b ie rn o ś ć n aszeg o ogółu niepo d leg ło ścio w eg o , którego

ży w sze e le m e n ty , z a m ia s t p c h a ć do sz e re g ó w — „ m a g a z y n u je ” w spiskow ej P. O. W. P rz y g o to w y w a ć się te ż na wszelkie e w e n ­ tu a ln o śc i i n a m trzeba.

W sk rz e sz o n e św ieżo p a ń stw o polskie musi być siln em i tr w a ­ łem , na m o c n y c h o p a rte m p o d s ta w a c h , by w g otow ości sp o tk a ć n a w e t zam ieszki rew o lu c y jn e w okół siebie. S m u t n e d o ś w ia d c z e ­ nie z przed lat dziesięciu uczy n as o b a rd z o s m u tn y m przeb ieg u rew olucji w n a sz y m kraju, k ra ju a n a lfa b e tó w i nędzy.

Dzika a n a rc h ja w początk ach , be z d u sz n a , tę p a i d łu g o trw ała re a k c ja po pierw szych w ybuchach, to s c h e m a t przebiegu ew en - tu aln y ch zam ieszek, którym z a p o b ie ż en ie jest, obok w z m ag an ia do możliwego m a x im u m wszystkich sił n a ro d o w y c h dla o s ła b ie n ia in g eren cji o b c e j— c elem polityki polskich żywiołów p a ń s tw t w ó r ­ czych w chwili obecnej.

Ja k ie ż są najbliższe cele L. P. P. w o b e c n e j chwili?

1. N ie d o p u sz c z e n ie wszelkiem i siłami do strą c e n ia kw estji p olskiej z w okandy sp raw m ię d z y n a ro d o w y c h i o d d a n ia jej ro z ­ strzygnięcia w rę c e którego b ądź z p o szczególnych m ocarstw . S p r a w a polska nie m o ż e być załatw io n ą „na cztery o c z y ” z k tó ­

1. N ie d o p u sz c z e n ie wszelkiem i siłami do strą c e n ia kw estji p olskiej z w okandy sp raw m ię d z y n a ro d o w y c h i o d d a n ia jej ro z ­ strzygnięcia w rę c e którego b ądź z p o szczególnych m ocarstw . S p r a w a polska nie m o ż e być załatw io n ą „na cztery o c z y ” z k tó ­

Powiązane dokumenty