• Nie Znaleziono Wyników

LISTY PANA PIEDUCHE DO ANETK1 BIJOU

W dokumencie Grochem o ścianę (Stron 149-155)

W a r s z a w a , 1 c z e r w c a . Moja mila Anet- ko! Stosownie do przyrzeczenia, piszę Ci zaraz z W arszaw y, dokąd przyjechałem dzisiaj. M usztar­

dy krajow ej tutaj aż za wiele, w ięc nie dziwię się, że obstalunków w cale nie zebrałem , pomimo, że Już od rana jestem na nogach i obszedłem wiele skle­

pów. Ten s ta ry Richenin & Comp. miał też bawoli pomysł, aby mnie w ysłać do Polski z próbkami sw ej m usztardy ze stęchłej gorczycy!... Za trzydzieści franków można tutaj bardzo przyzw oicie żyć, a nie jak w P ary żu , gdzie — jak w iesz — nie w ystarcza mi moich sześćdziesięt franków dziennie i zm uszony jestem nieraz od Ciebie pożyczać. Ludzie tu są b a r­

dzo mili, choć na zamówienie trudno w ziąść się d a­

ją. O Tobie, Anetko, pamiętam i kocham Cię bardzo.

W krótce napiszę Ci więcej. Tw ój Gaston Pieduche.

W a r s z a w a , 3 c z e r w c a . Anetko! Nie masz w yobrażenia jak bardzo mi się w W arszaw ie powiodło! Przypom inasz chyba sobie, że sw ego

142

czasu napisałem z polecenia pana Richepin’a, a rty ­ kulik o dobroci jego m usztardy do „Tygodnika do­

sta w sardynek i sterletów " i na tej podstaw ie o trzy ­ małem kartę legitym acyjną, jako stały korespon­

dent tego tygodnika. I ta oto karta stała się p rzy czy ­ ną mego pow odzenia i umożliwiła mi dostęp do s a ­ lonów najw yższych sfer tow arzyskich, nie mówiąc już o tem, że jestem gościem M inisterstw a S praw Zagranicznych, a kilka m iejscow ych dzienników za­

mieściło moją podobiznę z podpisem : „Szczery przyjaciel Poiski“. — Nigdy nie byłbym przypuścił, że jesteśm y tutaj tak szanowani!

K artę tę zobaczył u mnie m er W arszaw y zupeł­

nie przypadkow o, gdy się zgłosiłem w m erostwie, aby mi podano adresy kupców, trzym ających na składzie m usztardę. M erow i bardzo było przykro, że zachowuję przed nim incognito i natychm iast zatelefonow ał do W ydziału prasow ego M inisterstw a Spraw Zagranicznych. W przeciągu pół godziny przyjechał na aucie zdyszany sekretarz m inisterial­

n y I odwiózł mnie do „Hotelu Angielskiego44, gdzie zam ieszkałem jako gość M inisterstw a. Pow iadam ci kom fort i h m is nie do opisania! D y rek tor hotelu ra ­ zem z w łaścicielem zgłosili się dziś rano po moje buciki do oczyszczenia. Mili ludzie! P rz y bramie hotelowej pełni służbę żołnierz i oddaje mi hono­

ry , ilekroć wejdę lub w yjdę z hotelu. Ciebie, Anet­

ko, ściskam serdecznie i obiecuję Ci przyw ieźć fla- szeczkę perfum y francuskiej, k tó ra tutaj nie jest fał­

szow ana. Tw ój Gaston Pieduche.

143 W a r s z a w a , 5 c z e r w c a . Skarbie mój!

Śniło mi się, że straciłaś miejsce w pralni u pani Blondel. Napisz mi zaraz, bo jestem niespokojny. Co do mnie, to żyję jak w bajce. C ały dzień obw ożą mnie po mieście i pokazują zabytki miasta. Nie mam literalnie chwili czasu, aby zająć się m usztardą pana Richepin. W czoraj urządził S yndykat dziennikarzy ra u t na moją cześć w salach gmachu, którego n azw y sobie nie przypominam. W ygłoszono wiele mów, a każda kończyła się okrzykiem : Vive la France!

Podziękow ałem w imieniu Francji i czułem łzy w oczach. Ci ludzie zdobyli sobie całą moją sym pa­

tię. G dyby tak źle nie mówili po francusku, to rao- żnaby ich w ziąć naw et za ludzi inteligentnych. Dziś jestem proszony na obiad, któ ry na cześć moją w y ­ daje municypalność miasta. Obiecałem w szeregu arty k u łó w zająć się żyw otnem i spraw am i Polski, choć Bóg mi świadkiem, że nie wiem w łaściw ie o co tym ludziom chodzi. Spieszę się z tym listem, gdyż w ieczorem muszę być obecny na przedsta­

wieniu galowem w teatrze, gdzie ofiarowano mi lo­

żę dla gości zagranicznych. O trzym ałem kilka bile­

cików miłosnych od tutejszych pań, ale T y wiesz, Anetko, żem Ci w ierny i kocham Cię do śmierci.

O szczędzaj ile możesz, bo ja tu, zdaje się, nic za­

robię ani jednego sou. Do serca Cię przyciskam.

Twój G a s t o n .

W a r s z a w a , 8 c z e r w c a . N ajdroższa A- :ictko! Jestem już szalenie zm ęczony tem w szyst- kiem i czekam tylko godziny, aby w reszcie w

yje-144

ehać. Musiałem być obecny w przeciągu jednego dnia na dw óch paradach, trzech poświęceniach ja­

kichś gmachów i na defiladzie wojskowej. Na defi­

ladzie w ręczy ły mi dzieci szkolne ogrom ny bukiet w śród dźw ięków M arsyljanki. W ieczorem wspólna kolacja, a jutro przyjęcie u senjora tutejszej szlach­

ty. P rzysłuchiw ałem się w czoraj w loży dyplom a­

tycznej obradom Sejmu i udzieliłem kilku interw ie- w ów miejscowym redaktorom pism. Delegacji w e­

teranów przyjąć nie mogłem, gdyż musiałem być w tym czasie na Placu Saskim, gdzie udekorow ano mnie orderem , którego nazw y ani w ym ów ić, ani napisać nie umiem. Jestem szalenie zm ęczony, a noc już się kończy, w ięc idę spać z m yślą o Tobie. Twój G a s t o n.

W a r s z a w a , 10 c z e r w c a . O statecznie o- puszczam W arszaw ę. D odany mi do boku oficer łącznikowy, przetłum aczył mi z miejscowych gazet program uroczystości pożegnalnych. Na dw orcu po­

żegnają mnie deputacje miasta, rządu i parlam entu, oraz zw iązki kobiet. Od hotelu, aż na dw orzec utw o ­ rzony zostanie szpaler z m łodzieży szkolnej. Na dw orcu mam odebrać rap ort kompanji honorowej i po pożegnaniu się z delegacjami, w siądę w to w a­

rzy stw ie szefa protokołu dyplom atycznego do spe­

cjalnie dla mnie przygotow anego pociągu. Do w idze­

nia w ięc Anetko! Już w myśli Cię całuję i cieszę się na pow rót, choć sam nie wiem jak się mam w y tłu ­ m aczyć przed starym Richepin’em co do tej mu­

sztardy. Nie udało mi się sprzedać ani jednej

skrzyń-145 ki. W rażenie jednak było bardzo mile i zachow am je długo w pamięci. Szkoda tylko, że Ciebie tu ze mną nie było. A w ięc jeszcze raz: do w idzenia! Moc­

no Cię całuję. G a s t o n.

P o z n a ń , 11 c z e r w c a . Jestem coraz bli­

żej Ciebie, moja Anetko! P o drodze w itają mnie ow acyjnie delegacje w szystkich departam entów . P o ­ ciąg cały um ajony kw iatam i, a ja sam tonę w śród kw iatów. Z okna pociągu słucham przem ówień na­

czelników departam entów , m yśląc o Tobie. W k rót­

ce padnę Ci w objęcia, aby Ci powiedzieć, jak b a r­

dzo się za swoją Anetką stęsknił jej G a s t o n

P i e d u c h e .

•Foefoena •

W dokumencie Grochem o ścianę (Stron 149-155)

Powiązane dokumenty