5. „ANIOŁ PAŃSKI“ NA WSI
8. M O D LITW A . Otom jest Panie u stóp Twego krzyża
Grzesznik przed Tobą kornie czoło zniża I z łkaniem głuchem do Ciebie w pokorze
W oła „o Boże“ ! Żem grzeszył wiele i ciężko o Panie, Żem często łamał Twoje przykazanie, I po manowcach dążył na bezdroże,
Przebacz o Boże!
T y wiesz, jak twardem było mi to życie Już o dni moich młodocianych świcie, 1 jak mi często gasły szczęścia zorze,
T y wiesz o Boże.
Tyś w idział nieraz moję biedną duszę W szponach zwątpienia, jej łzy i katusze,
Gdym biegł ku prawdzie przez łez gorzkich morze, Tyś w idział Boże.
Oto ja teraz w żalu i żałobie Całą mą mękę, ból wyznaję Tobie, O! zgaś nademną gniewu Twego zorze,
Przebacz o Boże!
Okaż nademną Twoje zmiłowanie,
Bom — prawda — grzeszył, lecz i cierpiał Panie.
— 150 —
Twe miłosierdzie bezdenne jak morze
O dobry Boże. / . Traw iński■
9. M O D L IT W A ZA K O N N IC Y . Rzuciłam świat marny, rodzinne me strony, Gdzie każde mnie dziecko jak siostrę witało, I poszłam za tobą, ty głosie potężny — Bo zbladły mi kw ia ty światowej ułudy;
T y wziąłeś me serce, a duch moj tak mężny, Że bóle — mem szczęściem, pociechą mi — trudy.
I nie mam nic swego, ni myśli, ni woli, Bo wszystko oddałam w usługi Twe Panie, Obrana z wszystkiego, co skarbem jest światu, Ubóstwem Cię mojem i mą czczę nicością, O! T y nie odrzucisz już duszy mej kwiatu, Boś T y już sam moją jedyną miłością.
Bo żyję nie własną, lecz Tw oją już mocą, Kruszącą na miazgę największe zapory
I idę ku Tobie mą drogą sierocą,
Idę w ślady Twoje, gdzie krzyż, nie Tabory.
Zda mi się, żem sercem stopiona już z Tobą, I tylko ta ciała powłoka mnie trzyma, A gdy się ku Tobie rwę z tęskną żałobą,
Znajduję Cię ty lk o mej duszy oczyma.
Więc już mnie uw olnij o Panie, o Chryste!
I zabierz do siebie mą duszę stęsknioną,
Bym wiecznie wpatrzona w jasności wieczyste Już T w oją się czuła i błogosławioną. Aldona■
10. M O D LITW A .
Nadmiarem bólu zacięte wargi rozwiąż Panie!
Usta co rzucają klą tw y i skargi — ucisz Panie!
Łaknących manny anielskiej cudu — nakarm Panie!
Trawionych żrącą gorączką trudu ochłódź Panie!
K tórym duch krzepki rwie się do boju — moc daj Panie!
A którym trzeba tylko spokoju, daj spoczywanie. Gomu0 11. M O D LIT W A POETY O N A T C H N IE N IE .
O Jezu mój drogi! T y Słowo wieczyste, Któryś dawał prorokom T w ym czucia ogniste,
— 151 —
Któryś Patmos dał Twemu Janowi z Efezu
Przez którego, jak z gliny T w ó j Adam wstał w krzepie, T ak ja lichy z mgły wątłe te wiersze me lepię.
O drogi Zbawicielu! Tyś Słowo wszech twórcze!
Bez Ciebie ja jestestwem zsycham się i kurczę, Bez Ciebie moja dusza natchnienia pozbyta Próżno czczym wzrokiem Twe niebiosa pyta.
Ale kiedy T y we mnie drgniesz chocby drobiną, To strugi żywej wody ze szumem popłyną, Melodje rozdźwięczą, obrazy zabłysną tęczą, A mądrość stuleci jako ptak z gniazda wyleci.
Daj mi natchnienie dobrotliw y Panie!
Niech poemat napiszę czysty nieskalanie.
Niech dzieło godne stworzę Tobie na chwałę o Boże, Ojczyźnie mej na chlubę i na wielkie mienie, Ludziom dla dobra duszy i na podniesienie,
A mnie wreszcie na pociechę w tern doczesnem mieście.
Józ. Jankowski.
ta. POTĘGA M O D L IT W Y I JAŁMUŻNY. (Legenda.) Przykładów cudownych jest w księgach bez liku, Co z modłów, z jałmużny ma dusza i ciało;
Opowiem wam jeden o biednym górniku We Francyi to było, a tak się to stało:
W kopalniach głębokich pracując z innymi, Gdy głazy kruszcowe rwie młotem ze stali, U rw isko okropne z łoskotem się w ali
I grzebie go żywcem wśród mrocznych podziemi.
W popłochu i zgrozie tłum pierzchnął strwożony, I biegli druhowie ze smutną nowiną
Do krewnych górnika, szli z płaczem do żony, Co wdową została z sierotą dzieciną.
Płakała nieboga, płakała dni wiele, A wierna za grobem mężowskiej pamięci, By duszę mu wspomódz, co tydzień w kościele Modlitwę, jałmużnę zbawieniu jej święci.
Rok minął, a wiernie szły modły i dary;
Raz tylko gdy trudy znękały ją mnogie, Wśród troski zabyła najświętszej ofiary,
— 152
I z chlebem nie wyszła obdzielać ubogie.
Rok minął. Górnicy przy pracy jak wprzódy;
Wstrząsają podziemia kilo fó w ich razy, I walą się skały skruszone na głazy, I coraz to nowe powstają przeszchody.
Aż nagłe głaz jeden zajęczy pod ciosem, Jak gdyby pierś ludzka ozwała się żywa, I niby się modli żałosnym wciąż głosem, I niby zaklina, ratunku przyzywa.
I puszczą z rąk m łoty zdumione górniki I wzrokiem trw ożliw ym prowadzą dokoła;
Z głazu zaś wciąż idą i jęki i krzyki, I coraz wyraźniej głos ludzki zeń woła.
Więc jeden i drugi do skały się schyli, I ucho badawcze troskliwie przyłoży . . . I na twarz tłum cały upadnie po chwili, Bo w ielki się iści przed nim i cud Boży . . . Do dzieła coprędzej! głaz runął! o dziwy!
Z podziemnej jaskini towarzysz ich m iły Z radosnym okrzykiem wypada k ’nim żywy, I pełen rzeźwości i zdrowia i siły.
Więc biegną do wioski, do dziecka, do żony, I tłum y się zeszły do chaty górnika;
Zmartwychwstał! — wołają — wskrzeszony! wskrzeszony I podziw i trwoga im duszę przenika.
I oczom nie wierzą i każdy go pyta,
Jak w ytrw a ł rok cały w grobowym swym sklepie, Gdzie jasność słoneczna źrenicom zakryta, I pokarm n i napój żywota nie k rz e p i. . .
„O bracia! — odrzecze im górnik — cud Boga I chlebem mnie karm ił i światłem weselił;
Gdy głaz mnie zwalony od świata oddzielił, Gdy w oczach stanęła wybladła śmierć sroga — Gdy piersiom zbolałym wołaniem daremnem, Oddechu już brakło; gdy w grobie swym ciemnym
• Szalony chcąc skały rozwalić, pięść krwawię, Gdy wreszcie upadam bez duszy już prawie;
I myślą ostatnią przed Bogiem się korzę, Blask dziwny a m iły i wdzięczny jak zorze,
— 153 —
N apełnił m i nagłe grobową jaskinię
I w postać anielską, promienną wnet spłynie.
A łedwiem nań podniósł zdumioną źrenicę, Już zniknął cudowny zesłaniec ów nieba:
Ujrzałem już tylko płonącą gromnicę W otchłani mej głuchej i spory kęs chleba.
I minął tydzień, jak mniemam; o Chryste!
W łożyłem już w usta ostatnią kruszynę, N a knocie tlą jeno iskierki już mgliste . . . Już gasną . . . ja w mroku i głodzie zaginę.
Lecz znowu w mą straszną grobową ciemnicę Zaw itał promienny zesłaniec ów z nieba, I znowu mi przyniósł jak wprzódy kęs chleba, I znowu mi przyniósł płonącą gromnicę.
Rok cały tak minął, raz ty lk o w tym roku Gość ten mnie opuścił bez chleba wśród mroku, I tydzień upłynął, nim w otchłań grobową Z pokarmem i świaltłem otuchę wniósł nową.“
T ak skończył, a rzeszę zdumienie i trwoga, Jak kłosy na niwie po ziemi w ia tr ściele;
Bo wszyscy to wiedzą, jak wdowa nieboga Co tydzień z modlitwą stawała w kościele.
Więc jej to gromnicę przyjmując Bóg mile, Mężowi słał w otchłań przez swoje Cheruby, Jej chlebem cudownie go żyw ił w mogile, O fiarą wydźwignął z ostatniej zaguby.
Bo szczera jałmużna z m odlitwą wespoły Złożona przed Bogiem za bliźnich w ofierze, Dosięgnie ich cudem, gdyż Bóg ją odbierze
I pośle im pomoc przez swoje anioły. A. Pług 13. M O D LIT W A KMIECI.
O przenajświętszy Ojcze nasz na niebie Wesprzyj nas łaską swą w każdej potrzebie!
Bo w Tobie mają ufanie biedacy;
Błogosław pracy!
Odwracaj od nas Boże grad straszliwy, A urodzajem poszczęść nasze niwy,
154 —
Niechaj T w ó j oracz nie zazna niedoli;
Błogosław roli!
N ie karz nas Panie deszczami zbytniemi, N i zbytnim żarem nie wysuszaj ziemi.
Daj nam czas dobry i w zimie i w lecie;
Błogosław kmiecie!
Niech w naszych chatach mieszka święta zgoda, Niech je omija ogień, zła przygoda,
A daj nam poznać pożytek oświaty;
Błogosław chaty!
Niechaj nam Panie bydełko w oborze, Niechaj zarazy omijają zboże,
Niech biednych ludzi omijają troski;
Błogosław wioski!
Tym , co nas często ratują w potrzebie, Dobrym dziedzicom daj pomoc od siebie, Zlej swą opiekę na łąki i bory;
Błogosław dwory!
Spraw Panie, byśmy kochali się wszyscy, Bogaci, biedni i wielcy i niscy;
Od nienawiści ochroń nas pobudek, Błogosław ludek!
Niech każdy człowiek wielbi imię Twoje, Do łask nam swoich otwieraj podwoje;
T y duszo moja do nocy od rana
Błogosław Pana! W . L. Anczyc-14. PROŚBA DO SERCA JEZUSOWEGO. (W r. 1861.)
Z tej naszej nędzą ściśnionej ziemi W niebo się wznosi błagalny jęk;
O! nie gardź Panie modły naszemi, P rzyjm ij łaskawie tej pieśni dźwięk;
Bo tylko w Tobie nam biednym lśni Promień nadziei w te straszne dni;
Serce Jezusa! błagamy Ciebie Z litu j się, z litu j i Polskę zbaw!
Niech się Twe serce wzruszy o Panie W idokiem ty lu bolesnych ran;
W strzym aj! ach wstrzymaj dalsze karanie,
— 155
Boś T y jest dobry Ojciec i Pan.
O! nie odrzucaj m odlitw y tej, Bo Tw ej litości błagamy w niej;
Serce Jezusa! błagamy Ciebie, Z litu j się, zlitu j i Polskę zbaw!
Dzisiaj w żałobę naród przybrany K orzy się Panie u Twoich stop, 0 Jezu! widzisz łzy, krew, kajdany, 1 świeży jeszcze męczeństwa grób.
O! my tak długo cierpimy już;
N ie w o li naszej okowy skrusz.
Serce Jezusa! błagamy Ciebie Z litu j się, zlitu j i Polskę zbaw.
Panie! my zemsty wcale nie chcemy, Za wrogów naszych błagamy Cię, M y tylko jarzmo zrzucić pragniemy, Pod którem serce tak krw a w i się.
O dobry Jezu! błogosław im, Ale walcz za nas orężem T w ym ; Serce Jezusa! błagamy Ciebie, Z litu j się, zlitu j i Polskę zbaw.
M aryo! Królow o polskiej korony, Zobacz jak cierpi biedny T w ó j lud;
On rzewnie Twojej wzywa obrony, T y miłosierdzia uproś nam cud.
Przez czyste serce tej M atki Twojej, Przez miecz, co duszę przeszywał Jej, Serce Jezusa, błagamy Ciebie,
Z litu j się, z litu j i Polskę zbaw. W . L. Anczyc.