• Nie Znaleziono Wyników

Mam sąsiadów wszędzie wkoło, z każdym mogę pogadać przy płocie i wymiana jest tak, współpraca fajna. Choć w każdej społeczności znajdzie się czarna owca, ale z takimi też idzie pogadać.

Trudno podsumować W. Jest to społeczność pełna sprzeczności i paradok-sów. Pęknięcie w przestrzeni, podział na starych i nowych mieszkańców, uzupeł-niany jest przez aktywność liderów. Brak aktywności III sektora współwystępuje ze zdolnością do stosunkowo skomplikowanych działań nieformalnych. Zdolność do współpracy i współdziałania przełamywane są przez konflikty klasowe i eko-nomiczne. Chyba najlepszą metaforą stanu lokalności jest przestrzeń fizyczna, w której biedne, ale zadbane centrum, powoli przechodzi w zaśmiecone pery-feria. Odwołując się do pojęcia kapitału społecznego, używając terminologii Ro-berta Putnama, ma on charakter wybitnie wiążący. Wysoki poziom zakorzenienia (makro) mówi nam o silnych, nieformalnych relacjach w przypadku sieci kon-taktów o bezpośrednim charakterze. Znakomicie działa tu sąsiedztwo, istnieją rozliczne kręgi aktywnych mieszkańców, skupiające się wokół kilku wyraźnych i charyzmatycznych liderów. Jak się okazało, wbrew naszym założeniom badaw-czym, nieistotna w kształtowaniu kapitału społecznego tej wspólnoty jest tożsa-mość etniczna. Ona, de facto, w tym wypadku nie istnieje. Wieś uformowała się w strukturę bliską typowi „klanu zamkniętego”, równocześnie z typowymi cecha-mi „społeczności wykorzenionej”. W pewnym sensie jest to funkcjonalne, pozwala korzystać z puli szybko dostępnych zasobów zaklętych w nieformalnych, fizycz-nych relacjach. Jednocześnie, podnoszony przez respondentów alkoholizm wska-zuje na problemy jednostek z adaptacją oraz wykorzystaniem swojego potencjału.

Przypadek 4 – Z.,

melancholia wsi chłopskiej

Z. to spora gminna wieś, położona w samym sercu „czarnych Kujaw”. Wieś posiada tradycje, sięgające co najmniej XV wieku. Samorząd gminny chlubi się nimi i często podkreśla je przy różnych okazjach. Z. położone jest relatywnie daleko od dużych ośrodków miejskich: Włocławka, Torunia oraz Inowrocławia i jest z nimi dość słabo skomunikowana. Pewna część mieszkańców codziennie dojeżdża do pracy do Ciechocinka i Aleksandrowa Kujawskiego, do których kur-suje więcej autobusów. To jednak nie siła rażenia pobliskich ośrodków miejskich, ale klasyczna funkcja wyznacza rytm lokalności.

Struktura społeczna miejscowości zdominowana jest przez rolników. Ich go-spodarstwa rolne są jednak stosunkowo niewielkie, jak na warunki kujawsko-po-morskie – średni areał gospodarstwa w Z. to ok. 10–12 ha, przy średniej woje-wódzkiej sięgającej 16 ha. Trzeba jednak przyznać, że rolnicy gospodarują tu na jednych z najlepszych gleb w Polsce. Wielkość gospodarstwa jest tu także sprawą względną w korespondencji do ich potencjału ekonomicznego. Wielu rolników

Rozdział VI. Lokalność i kapitał społeczny zaklęte w rozmowach

158

hoduje, od co najmniej trzech pokoleń, w sposób wyspecjalizowany trzodę chlewną, prowadząc dość intensywną produkcję. Nie są to wcale gospodarstwa biedne i zaniedbane. Wręcz przeciwnie, widoczny jest ich w miarę dobry stan, dbałość o ich wygląd, a także bogaty park maszynowy. Sporo budynków w czasie naszych odwiedzin było modernizowanych (tynkowanych, wymieniano poszycie dachów). W opinii napotkanego tam jednego z rolników:

…ciocia Unia funduje to wszystko.

To jednak tylko pozór, slajd. Problemem wsi jest duże bezrobocie, w tym głównie ukryte. Kobiety oraz młodzież, formalnie pracujący w rodzinnym gospo-darstwie, tak naprawdę pozbawieni są zajęcia. Wpłynęło to na poziom migracji. Większość młodych osób postanowiło opuścić Z.

Przestrzeń Z. jest także spolaryzowana, choć w tym wypadku oś podzia-łu nie przebiega pomiędzy starymi a nowymi mieszkańcami, a raczej pomiędzy bardziej zaradnymi i tymi, którzy nie poradzili sobie w rzeczywistości rynkowej. Co ciekawe, wyraźna jest silna separacja przestrzenna warstw. Następuje tutaj ciekawa inwersja w stosunku do opisywanych miejscowości. To centrum zdo-minowane jest przez bogatsze domy jednorodzinne. Znajduje się w nim infra-strukturalny kręgosłup społeczności (market, dyskont spożywczy, szereg punktów usługowych). Im dalej od centrum, tym częściej można natknąć się na wyraźnie biedniejsze domostwa, zamieszkiwane przede wszystkim przez osoby starsze, które oddały gospodarstwa dzieciom.

Fotografia 12

We wsi znajduje się sporo nowych, okazałych domów… Fot. Joanna Zaczek

Przypadek 4 – Z., melancholia wsi chłopskiej

Fotografia 13

…Nierzadko sąsiadujących ze skromniejszymi Fot. Joanna Zaczek

Ciekawie przedstawia się natomiast instytucjonalna infrastruktura społecz-ności. Wieś posiada imponujący Gminny Ośrodek Kultury, w opinii mieszkańców będący ich skarbem, z bogatym programem kulturalnym, adresowany do różnych grup ludności, prowadzony przez profesjonalnych pracowników.

Wbrew deklaracjom, nieformalnym centrum wsi jest zdecydowanie market „Biedronka” i parking przy nim. Tam zwykle zmierza większość mieszkańców, tam prowadzi się rozmowy, tam zbierają się grupy młodzieży.

W opinii mieszkańców rodzima ludność jest zżyta. Już w trakcie pierwszej wyprawy do Z. zauważyliśmy, że w autobusie osoby dosiadające się, jadące w kierunku Z. siadały obok siebie, z przodu autobusu, gawędząc, śmiejąc się itp. Po wyjściu z autobusu kilkukrotnie widzieliśmy, że wysiadające z niego osoby stały jeszcze kilka minut na przystanku, rozmawiając.

Z drugiej strony, w Z. uderza mania grodzenia się. Wszystkie bez wyjątku budynki jednorodzinne są ogrodzone, wszystkie posiadają furtki na klucz, ale większość z nich nie była zamknięta. Nawet najbiedniejsze posesje są często nie-otynkowane, ale za to ogrodzone.

Ten obraz komplikuje niebywała otwartość i przyjazność mieszkańców. Nie by-ło tu przypadku odmów przeprowadzenia wywiadów, często zaś „przekazywano” sobie badacza z drzwi do drzwi. Grodzenie się stanowi raczej element symbolicz-nego wyrażania swojego statusu społeczsymbolicz-nego, aniżeli chęci fizycznej separacji.

Niezła organizacja społeczności nie przekłada się na aktywność trzeciego sektora. Na terenie gminy działają zaledwie cztery organizacje formalne: KGW

Rozdział VI. Lokalność i kapitał społeczny zaklęte w rozmowach

160

z oddziałami, OSP z oddziałami, Polski Związek Wędkarski oraz Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Gminy, de facto funkcjonujące pod auspicjami urzędu gmi-ny. Co ciekawe, obywatelska próżnia została w tym wypadku uzupełniona przez co najmniej kilkanaście różnych organizacji społecznych o charakterze półfor-malnym. Są to organizacje katolickie, zrzeszenia kobiece i kluby seniora. Działa prężnie spora wiejska orkiestra dęta. Wszystkie one nie są zarejestrowane w KRS, formalnie zatem w statystyce publicznej Z. jako gmina i wieś wygląda jak oby-watelska pustynia. Rzeczywistość jest znacząco inna.

W opinii jednego z pracowników administracji publicznej najaktywniejsze w społeczności są organizacje branżowe oraz zrzeszające osoby starsze.

…wędkarze działają, oni się tam zbierają, wędkują, wyjeżdżają, integrują się. Strażacy też z racji tego, że prowadzą taką działalność kulturalno-towarzyską też. Koło gospodyń jakby się trochę uaktywniło, panie się też spotykają, jakieś wspólne wypieki, wspólne de-gustacje, jakieś ozdoby przygotowują np. bożonarodzeniowe […] takim stowarzyszeniem jest Klub Seniora 50+ w Domu Kultury. Jak widać to starsi ludzie głównie się angażują. Charakterystyczne, nie tylko dla Z., jest spychanie małych, tradycyjnych or-ganizacji do roli „wypełniacza”. Wbudowywanie ich przez przedstawicieli sektora samorządowego w mało znaczące, uzupełniające role. Jest to jeden z powodów, przez które w opinii badanych mieszkańcy o ile nie angażują się w działania organizacji pozarządowych, to skupiają się na nieformalnej aktywności o zada-niowym charakterze.

…tutaj ludzie jednoczą się wokół problemu i przekonują się, tak, że nie ma zależności jakiejś tam politycznej, czy towarzyskiej, czy tam rodzinnej, tylko sprawa do załatwienia i to ona ludzi łączy, jednoczy, a często to nasz wójt jest tym liderem.

Respondenci stosunkowo często podkreślali właśnie znaczenie aktywnej roli sa-morządu terytorialnego w aktywizowaniu mieszkańców. Wspominali o tym, że każ-da wieś otrzymuje rocznie tysiąc złotych na zorganizowanie wiejskiego festynu. Naj-częściej to sołtys oraz radni są spiritus movens podejmowanych działań wspólnych. …nasz sołtys jest takim liderem i on organizuje spotkania w okresie przeważnie letnim, takie a la pikniki […] organizują też np. spotkanie na Dzień Kobiet, Dzień Dziecka. Ludzie bardzo chętnie przychodzą na te spotkania, są tacy, co potrafią coś zagrać, do tego mamy sołtysa, który jest muzykalny, kolegów poprosi, pomogą i takim tanim kosz-tem, czy też sprowadzają takie tam zjeżdżalnie, czy jakieś takie kucyki, zwierzaki, takie atrakcje dla dzieciaków w ramach tego pikniku. Starsi sobie tam wieczorem zostaną. Lokalność w Z., organizowana jest wokół działalności samorządu i formal-nych liderów, których obarcza/obdarza się odpowiedzialnością za działania. Jednak, w przeciwieństwie do jednej z opisywanych tu miejscowości są to ak-torzy głęboko, organicznie zrośnięci ze społecznością. Ułatwia im to działania,

Przypadek 4 – Z., melancholia wsi chłopskiej

legitymizuje ich pomysły. W tym sensie konstruowane przez nich kotwice (festy-ny, wydarzenia) ulokowane są zdecydowanie bliżej mieszkańcom. Jednocześnie taki charakter relacji niesie za sobą znaczne ryzyko przeniesienia odpowiedzial-ności. Silny, aktywny samorząd może nie pozostawiać miejsca alternatywnym inicjatywom oraz zmniejszać poziom zaangażowania samych mieszkańców.

Pewną rolę w budowaniu lokalnej dynamiki i relacji pełni miejscowy Dom Kultury. Jego działalność adresowana jest przede wszystkim do dwóch kategorii społecznych: seniorów oraz dzieci.

Dom Kultury organizuje wyjazdy dla dzieciaków, bo jest tam świetlica socjoterapeutycz-na przy Domu Kultury. Organizują też wyjazdy do teatrów czy socjoterapeutycz-na lodowisko w okresie zimowym. Do Torunia szczególnie wyjeżdżają. Na pływalnię się dzieciaki zbierają i jadą czy też na wycieczki w okresie letnim w nagrodę za zaangażowanie, bo tam są sekcje różne dla dzieciaków, np. muzyczna, taneczna, aerobik dla pań, zumba.

Dom Kultury to serce i skarb wsi. Nie ma tak, że tam wesela robią i czasu nie ma na nic. Nie ma też tego, że wójt sobie swoje imprezy robi. Dla wszystkich to jest, naprawdę i nie ma tak, że ktoś tym jak chce rządzi, jednych wpuszcza, innych nie. To by na to już ludzie nie pozwolili.

Jest to rozpoznawalna i ważna instytucja, rozpoznawana przez mieszkańców, jako dobro wspólne. Nieco martwić musi tylko dość „konserwatywna” rola, jaką jej się przypisuje. W naszym przekonaniu takie miejsca, energicznie zarządzane i bliskie mieszkańcom mogą stanowić kluczowy element w procesie nadawania lokalności rozpędu. Nie mogą się one jednak dać wepchnąć w przewidziane dla lokalnej kultury peryferyjnego miejsca.

Jeden z naszych rozmówców zwrócił jednak uwagę na niezwykle istotną kwestię, która w znaczący sposób kształtuje strukturę społeczną badanej wsi. Wieś zamieszkują głownie osoby w wieku powyżej 50 lat. Według statystyk GUS w Bydgoszczy, aż 23% wszystkich mieszkańców ma ponad 65 lat. Odpowiada za to niekorzystne saldo migracji – wieś notuje rocznie utratę ok. 10–20 osób netto. Dodatkowo spora część młodzieży i młodych dorosłych uczy się i pracuje poza społecznością, wspominaliśmy też o sporej grupie osób czasowo lub stale emigrujących za pracą, której tu brakuje. Rzeczywiście – na miejscu widzieliśmy, stosunkowo niewiele młodych osób.

…to nie jest tak, że młodzi ludzie nie są zainteresowani swoją wsią. Ich tu nie ma. Pra-cują poza wsią, jak gdzieś bliżej, to wracają wieczorami. Dużo osób na zachodzie siedzi. My tu sami dziadki zostalim.

…dużo też jest za granicą młodych. Jest dużo takich młodych, przyjeżdżają parę miesię-cy pobędą i wracają, bo tutaj pramiesię-cy nie ma.

W tym miejscu dochodzimy do tytułowej melancholii społeczności. Jest ona zakorzeniona, pewna swojej wartości, dobrze, choć nieco odgórnie zarządzana.

Rozdział VI. Lokalność i kapitał społeczny zaklęte w rozmowach

162

Jednocześnie procesy starzenia i migracje skazują to miejsce na powolne, spokoj-ne obumieranie. Jeśli nie uda się zatrzymać tego procesu, to pozbawiona inno-wacyjnej energii społeczność może powoli wygasnąć.

Przechodząc do aktywności politycznej trzeba zwrócić uwagę na stosunkowo wysoki poziom zaangażowania, szczególnie w wyborach samorządowych.

Wybory samorządowe to coś, co najbardziej ich mobilizuje, no bo wiadomo jest mój kandydat i jakiś przeciwnik i wiadomo idę wybrać. Mobilizują jeden drugiego, przywożą się wzajemnie i teraz jak były wybory to było ponad 60% frekwencji.

Jeszcze lepiej sprawa frekwencji wygląda na organizowanych, co najmniej dwa razy w roku, zebraniach sołeckich.

Tak samo jest na zebraniach sołeckich […] Weźmy ostatnie wybory sołtysa. Jak wiado-mo, że będzie kontrkandydat czy dwóch, czy trzech i wtedy mobilizują się te elektoraty i przychodzą zwolennicy jednego, drugiego czy trzeciego i frekwencja jest wysoka. […] jak nie ma wyborów sołtysa, jest mniej ludzi, ale zawsze i tak sala jest pełna. Ludzie pytają, nie siedzą jak takie d..., tylko uważają na tych spotkaniach, co kto mówi. No są tacy śmiali, czego ja nie widzę gdzie indziej.

To jest bardzo ciekawy cytat pokazujący na zakorzenienie instytucji samo-rządu w społeczności. Wysoki poziom zaangażowania mieszkańców w życie Z. dostarcza też nieformalna aktywność charytatywna.

Mieliśmy tutaj kilka razy prowadzone zbiórki na rzecz osób np. chorych z tego terenu na nowotwory czy potrzebujących jakiegoś wsparcia finansowego, czy materialnego na to leczenie, czy krew trzeba było oddać, to naprawdę bardzo dużym echem to się odbija i naprawdę spore sumy pieniążków są tutaj wspólnie zbierane.

…jak w szkole coś organizujemy, to też nie ma żadnego problemu jeżeli jakieś tam nie wiem, fanty na jakąś loterię czy na coś, to nie ma problemu, żeby to od ludzi tutaj uzyskać.

Miejscowi są dumni ze swej gościnności. O wiele bardziej interesujące z per-spektywy tematu tej publikacji fakt jest jednak to, że gościnność ta przekłada się na stosunkowo wysoką otwartość w stosunku do obcych:

Każdego by przyjęli, bo czy pielgrzymki tutaj przychodzą, czy coś, to ja wiem, że nigdy tu nie ma problemu z zakwaterowaniem, czy tam z kanapkami, ciastami, kompotami przez panie tutaj przygotowanymi.

Doświadczyli tego również nasi badacze, wielokrotnie zapraszani na obiady i kolacje do różnych rodzin. Rolnik, u którego nocowali, kategorycznie odmówił zapłaty za nocleg, wymawiając się swoją gościnnością.

Niestety, ta otwartość i gościnność mieszkańców Z. w ostatnich latach bywa-ła wykorzystywana przez oszustów, wyłudzających pieniądze i domy w trakcie

Przypadek 4 – Z., melancholia wsi chłopskiej

fingowanych rozmów handlowych. Przypadki te dramatycznie obniżyły zaufanie miejscowych do osób z zewnątrz.

U nas jakiś czas temu tutaj w Z. i przyległych wioskach pojawiły się takie osoby pod-szywające się pod pracowników energetyki, które naciągały starsze osoby na zmianę umowy i ludzie teraz się boją w tych czasach jak się ktoś pojawia.

Ciekawym przykładem, wskazującym na potencjał tkwiący w Z. są zaob-serwowane przez nas – wprawdzie nieliczne, ale uderzające, przypadki niefor-malnej i forniefor-malnej kooperacji miejscowych przedsiębiorców. Było to na przykład wspólne wynajmowanie pomieszczeń na prowadzenie działalności gospodarczej.

Fotografia 14

Przykład kooperacji drobnych przedsiębiorców – wspólny wynajem pomieszczeń na działalność gospodarczą

Fot. Joanna Zaczek

Jest to rzadki przykład wychodzenia w swoim myśleniu o działaniu poza jednostkowe trajektorie. Z perspektywy małej społeczności taka współpraca ma ogromne znaczenie. Obniża koszty działania, pozwala na komunikację drobnych przedsiębiorców, tworzy kontakty między nimi. Co ciekawe, poza Z. nie natrafili-śmy w trakcie badań na podobne przykłady współdziałania.

Na bazie obserwacji oraz wywiadów zebraliśmy wiedzę, która pozwala nam na stwierdzenie, iż Z. to raczej wieś reprezentująca typ bilansu kapitału spo-łecznego określonego przez nas jako „klan otwarty”. Są tu obecne klasyczne

Rozdział VI. Lokalność i kapitał społeczny zaklęte w rozmowach

164

grupy społeczne uformowane właśnie w struktury przypominające typowe klany. Są one wyraźne i wyraziste, czego dowodem jest fakt, iż lokalny lider określa je właśnie takim mianem:

Zdarzają się takie jakby klany w poszczególnych miejscowościach gminy, no i oni tam już mają swoje grono, jedni i drudzy. I tu też tak jest. Nie żeby się zabetonowali czy coś, ale różni ich stanowisko w jakiś tam sprawach. To zależy od problemu. Nie raz poróżnią się i po jakimś czasie zapominają.

Miejscowe dwa lub trzy klany w zasadzie obejmują wszystkich mieszkańców. Ci, którzy są poza nimi, de facto doświadczają wykluczenia społecznego poprzez: oderwanie od źródeł ważnej lokalnej wiedzy i informacji (np. o pracy, o działa-niach władz), wykluczenie z samopomocy sąsiedzkiej lub nieformalnej wymiany towarów i usług, wreszcie – zubożenie jaźni odzwierciedlonej, skutkujące obec-nością w indywidualnej tożsamości poczucia bycia outsiderem.

U nas to są takie grupy samopomocy, takie można powiedzieć rodziny, tylko to nie są rodziny – to jest raczej po linii sąsiedzkiej, po znajomościach ze szkoły. Kto jest poza – ma problem, bo kto pomoże, jak nie ma do kogo prosić o pomoc?

U nas we wsi to jest tak: jak dziecko choruje, to ja najpierw po znajomych dzwonię […] jak jest praca, to się dowiadujesz od swoich.

Obserwowana w Z. struktura „klanu otwartego” oznacza silnie zintegrowane szerokie kręgi oparte na silnie utrwalonych sieciach wspólnych interesów. Weź-my chociażby sprawę wyborów na sołtysa. W przeciwieństwie do typowej raczej w Polsce sytuacji, iż zostaje nim osoba „namaszczona” przez lokalne władze, tu wyraźnie dochodzi do oceny potencjału kandydata pod kątem jego możliwości w „załatwianiu” spraw dla całej wsi, a nie tylko członków klanu:

…tu się nie wybiera sołtysa z łapanki. Zostaje nim osoba, która coś chce robić, a nie tylko podatki zbierać. To musi być człowiek, który umie do gminy pojechać i coś dla wsi zawsze ugrać.

Z. jest przykładem tego, jak ciężko czasami wtłoczyć społeczności w przy-gotowane przez badaczy ramy. Z jednej strony, jest to lokalność, której zako-rzenienie i tradycyjna struktura społeczna pozytywnie wpływają na zdolność do współdziałania oraz legitymizują lokalne systemy zarządzania społecznością. Z drugiej zaś, można zauważyć mechanizmy wykluczenia tych, którzy z różnych przyczyn nie mieszczą się w kulturowej i społecznej przestrzeni lokalności. Od-nosząc wyniki do kapitału społecznego chcemy zwrócić uwagę, że Z. to przykład na to, jak niebywale ważną rolę w bilansowaniu tego zasobu pełnią lokalne in-stytucje, takie jak np. dom kultury, otwarty i aktywny, którego działalność nie jest uwikłana w obecne przecież i tu układy polityczne i towarzysko-rodzinne. Jednocześnie, pozytywny przecież obraz Z., blaknie przez procesy starzenia