• Nie Znaleziono Wyników

Memotyp urojony – urojony ekspert

W dokumencie Zielony mem (Stron 74-77)

Taka sytuacja wywołuje ciekawe, choć jednocześnie niebezpieczne zjawi-ska. Niepełna, wybiórcza prezentacja memotypu powoduje pojawienie się

„memotypów urojonych”, swoistych, w znacznej części wytworzonych przez umysły odbiorców wariacji na temat tego co dane. Zależnie od pre-ferencji odbiorcy, taki szczątkowy przekaz może wywołać niechęć lub przychylność, ale w obu przypadkach reakcje niewiele będą miały wspól-nego z autentyczną jakością oceniawspól-nego i weryfikowawspól-nego memotypu.

W skrajnym przypadku może się nawet pojawić specyficzny „urojony autorytet”.

Do takiej właśnie kategorii należą memotypy celebrytów. Ich kompe-tencje są najczęściej projekcjami oczekiwań. Interesująca jest łatwość, z jaką przenosimy pozytywne oceny w zakresie skuteczności takich czę-ściowo dostępnych memotypów z jednej dziedziny w inne.

Odnoszący sukcesy piosenkarze zapraszani są do rozmów na tematy bardzo odległe od ich zainteresowań. Aktorzy traktowani są jako mi-strzowie intelektu, biolodzy molekularni głoszą tezy na temat moralnej natury człowieka i tak dalej. Już sama łatwość, z jaką przyjmujemy ich

zdania jako poprawne rozwiązania problemów, wydaje się godna głęb-szych badań.

Trudno powiedzieć jakie mechanizmy mogą rządzić dystrybucją me-mów wspieranych przez takie „urojone memotypy eksperckie”. Ich wpływ bywa jednak bardzo silny i zaskakująco trwały. Wydaje się, że trwalszy nawet od wpływu skutecznych, pozytywnie weryfikowanych memoty-pów. Być może dzieje się tak dlatego, że trudno sobie wyobrazić upadek takiego „urojonego autorytetu”. Ponieważ jest w znacznym stopniu wy-tworem memotypu odbiorcy, tylko silna zmiana w nim samym może powodować załamanie dotychczasowego „urojenia”. Ostatecznie w znacz-nym stopniu to on sam decyduje, która część memów jest dostępna od-biorcy. To właśnie znienawidzeni przez celebrytów paparazzi zajmują się odsłanianiem tej części memotypu, którą chcieliby ukryć, co oczywiście osłabia taki urojony autorytet.

Sieci kanałów wymiany memów w złożonej tkance współczesnych spo-łeczeństw przerastają możliwości percepcyjne sieci neuronowych ludz-kich mózgów. Samo zapamiętanie twarzy dziesięciu tysięcy osób, które tworzą społeczność małego miasteczka czy dzielnicy miasta, jest po pro-stu niemożliwe. Nie mówiąc już o wzajemnych relacjach tych ludzi, kata-logu opinii i pamięci zdarzeń, jakimi trzeba dysponować.

W tym przypadku znów dobrym przykładem może być szkoła i na-uczyciel. Konkretny nauczyciel jest wspieranym przez autentyczny auto-rytet źródłem memów zwykle tylko dla niewielkiej części swoich uczniów, jednak w badaniach socjologów pozycja społeczna nauczyciela, wyrażana poprzez skłonność do szukania autorytetów właśnie w tej grupie zawo-dowej, jest ciągle wysoka.

W społecznościach, które znają moc mechanizmów przekazu pozage-netycznego, mistrz jest memotypem najsilniej weryfikowanym. Autory-tet, jaki wynika z takiej weryfikacji, jest tam wspierany tradycją, którą rozumieć należy jako zbiór mempleksów upraszczających procedury we-ryfikacyjne. Nie powinno przy tym umykać naszej uwadze, że i takie trwałe w danej kulturze mempleksy, jak „idea mistrza” z całą jej oprawą, zacierają nieco faktyczną jakość memotypu owego mistrza jako osoby. To także może być, podobnie jak zabiegi PR–owców, rodzajem protezy bez-pośredniego doświadczenia.

W dzisiejszej rzeczywistości zatomizowana wiedza przekazywana w szkole wymaga legionu „mistrzów”. Specjalizacja przedmiotowa w szko-le jest konieczna, jednak jej konsekwencją jest to, że nauczyciel/wycho-wawca staje się bytem zbiorowym. „Nauczyciel” jest pewną ideą, zbiorem memów istniejącym poza konkretną osobą i konkretnym memotypem.

Jednym słowem, taki zbiorowy „nauczyciel – mistrz” to mempleks.

Wspomniane pierwotne społeczności chroniły go osnową mitu, a lu-dzi, którzy go reprezentowali (choć oczywiście trudno uwierzyć, że mem-pleks tego typu może być w całości reprezentowany w memotypie jakiej-kolwiek osoby), otaczały szacunkiem.

Dzisiaj ogrom i złożoność kompetencji, które mogą się okazać przy-stosowawczo korzystne, przerasta w oczywisty sposób możliwości poje-dynczego człowieka. W systemach oświaty z konieczności także króluje więc specjalizacja. Odpowiedzialność za jakość pozagenetycznego prze-kazu rozkłada się obecnie pomiędzy specjalistami z poszczególnych, mniej lub bardziej wyodrębnionych dziedzin.

Nauczyciel staje się organizmem kolektywnym. Szacunek i skłonność do przypisywania atrybutów autorytetu, jak pokazują wyniki badań socjo-logów, dotyczy tego właśnie bytu zbiorowego – mempleksu, a nie kon-kretnej osoby. Znaczenie i autorytet zostały rozpylone i unoszą się w spo-łecznej przestrzeni jak dyskretny zapach, który może w najlepszym razie poprawić nieco samopoczucie. Nie stanowi jednak silnej podstawy mo-tywacji dla odbiorcy przekazu.

Wracając do memotypów celebryckich, prezentowane wybiórczo ze-stawy memów dobiera się w taki sposób, żeby poruszały konkretne ob-szary sieci neuronowej i to te, które mogą wspierać proces budowania pozornie pełnego obrazu. Od celebryty nie wymaga się zazwyczaj tego, czemu musi sprostać w pełni widoczny memotyp pretendenta do miana autorytetu. Wiedza, gust, odpowiednie zachowanie – wszystko to może być protezowane dzięki selektywnej naturze mediów. Wiedzę i doświad-czenie zastąpić można cytowaniem źródła, którym jest lub był ogólnie ceniony memotyp (pisarz, filozof, naukowiec). Gust w zakresie stroju i zachowanie poddawane są kontroli innych memotypów, najczęściej tych reprezentatywnych dla uznanych za najatrakcyjniejsze w tym zakresie mempleksów. Nie pytamy przecież o gust gwiazdy ekranu w zakresie jej stroju, pytamy raczej o nazwisko stylisty.

Każde medium memów, które jest wybiórcze dla pewnych ich katego-rii, sprzyja tworzeniu podobnych projekcji. We współczesnym świecie otaczają nas takie właśnie, złożone ze strzępków oryginalnej informacji wirtualne memotypy. Rozmowa przez telefon pozwala na percepcję czę-ści zaledwie komunikatów kodowanych przez rozmówcę. Internetowy komunikator zmusza nas do tworzenia memetycznego obrazu osoby, na podstawie pojawiających się na ekranie ciągów liter. Mimo to jesteśmy gotowi powiedzieć, że znamy osobę, która te ciągi generuje, i jeśli robi to umiejętnie, przypisać jej cechy realnego, pełnego memotypu. Ostatnio okazało się nawet, że udało się stworzyć maszynowego, sztucznego roz-mówcę, którego ponad połowa badanych uznała za autentyczną osobę.

Tym samym, maszyna ta jako pierwsza przeszła słynny test Turinga, co zdaniem wielu specjalistów otwiera drogę do kreowania prawdziwie sztucznych inteligencji.

Taka sytuacja rzutuje także na stopień weryfikacji memów, które wcho-dzą w koalicje kształtujące nasze kompetencje. Nie mamy bezpośrednie-go dostępu do informacji, które pozwalają nam na ocenę kompetencji memotypu – dawcy w działaniu, a nasze skłonności do przyswajania plo-tek czynią nas dodatkowo łatwym „celem” dla takich memów. Codzienna

prasa, szczególnie w tej części, która dotyczy „życia gwiazd”, składa się niemal w całości z takich właśnie memów – plotek.

Dynamiczny charakter memotypu, jego plastyczność i duża zmienność w czasie ma jeszcze jedną konsekwencję. Otóż nawet autentyczny, silnie utrwalony i wielokrotnie pozytywnie zweryfikowany autorytet nie jest wieczny. Memotyp autorytetu także podlega zmianom. Niektóre z nich mogą nie mieścić się w zakresie preferencji odbiorcy. Ciągła, bieżąca we-ryfikacja także nie musi wypadać pomyślnie, tym bardziej że w naturalny sposób wymagania wobec autorytetu z czasem rosną. Wreszcie zmiana wyposażenia memowego odbiorcy może modyfikować jego kompetencje w zakresie oceny memotypu tak, że wynik takiej oceny staje się z czasem negatywny.

W procesy kształtowania się i działania autorytetu wpisana jest także możliwość jego upadku, a ponieważ jego utrata, podobnie jak utrata każ-dej możliwości wpływania na innych, jest trudna, memotyp autorytetu, otrzymując zwrotną informację o osłabieniu swojej siły oddziaływania, reaguje często próbami wywierania nacisku.

Skłonność do wywierania nacisku w celu wspierania określonych mem-pleksów lub nawet pojedynczych memów jest zresztą powszechna i nie ogranicza się bynajmniej do prób ratowania autorytetów.

W dokumencie Zielony mem (Stron 74-77)