• Nie Znaleziono Wyników

MS) Zstępują do grobu jeden po drugim kapłani, jak

1 a * chodzące to potw ierdzają aż nazbyt jaw nie, a świeże

MS) Zstępują do grobu jeden po drugim kapłani, jak

w jesieni spada liść po liściu z bujnego drzewa, jakie niedawno jeszcze pełne było zieloności. Takiem drzewem nazwać można zakon 0 . 0 . Kapucynów, dla którego ponura jesień n astała. Ogólny brak w społeczeństw ie pow ołania do stanu duchownego nie dozw ala tem bardziej wzniecić w młodzieży po­

wołania do stanu zakonnego. Stąd liczba zakonni­

ków tak się już zmiejszyła, że n. p klasztory K a­

pucynów : S taro-K onstantynow ski na W ołyniu, W in­

nicki na Podolu i Chodoikowski w gub. kijowskiej, zaledwie m ają po dwóch kapłanów i po jednym braciszku. W prawdzie do tych klasztorów liczy się jeszcze 10 zakonnych kapłanów , a le ci, d la braku kleru świeckiego, z rozkazu władzy dyjecezyjalnej, ad m in istru ją rożnem i parafijam i. Przy klasztorach ró­

wnież są liczne parafije, których obsłużenie pozostałych zakonników pozbawia możności zadosycuezynienia takim obowiązkom zakonnym, ja k chór wspólny i t. p. Dobre chęci tu nie w ystarczą; potrzeba do tego najm niej 6 chórowych zakonników. Je śli Bóg nie natchnie m łodych i zdolnych ludzi do wyjedna­

nia sobie zezw olenia na w stąpienie do zakonu K a­

pucynów , wymienione klasztory istnieć wkrótce przestaną.

2. O zakończeniu głośnej spraw y Ritterów , za­

kończeniu, które zaniepokoiło, owszem oburzyło su ­ m ienia chrześcijańskie, piszą z Krakowa do w ar­

szawskiej B o l i :

Zdumieliście się pewnie, wyczytaw szy w tele­

gram ach w iadom ość, że tutejszy trybunał karny otrzym ał w dniu wczorajszym (t. j dnia 3 b. m.) depeszę telegraficzną najwyższego try b u n ału w iedeń­

skiego, z poleceniem natychm iastow ego wypuszcze­

nia na wolność małżonków Ritterów , obwinionych

o zbrodnię zamordowania dziewczyny chrześcijań­

skiej F ranciszki Mnichówny. Zdziwicie się jednakże bardziej jeszcze, gdy wspomnę o niektórych okoli­

cznościach, tow arzyszących teinu aktow i uwolnienia zbrodniarzów, trzykrotnie sądzonych i trzykrotnie skazanych na karę śmierci. Otóż najpierw godnem jest zaznaczenia, że już na pewien czas przed otrzy­

maniem depeszy najwyższego trybunału, zebrały się przed więzieniem tłum y żydostwa, objaw iając sw ą radość. Widocznie tłum y te, przez agientów Rot- szyldów i „Alliance Israelitew, były o tym nowym tryjumfie Izraela wcześniej powiadomione.

Dalej i to niemniej jest rzeczą zagadkow ą, że Stochliński, najbliższy św iadek i namówiony przez Ritterów współuczestnik zbrodni, w edług oznajm ie­

nia Dra W ilkosza, lekarza więziennego, zm arł na suchoty, choć przedtem na żadne cierpienia p ie r­

siowe nigdy się nie uskarżał. Do dziwnych też oko­

liczności należy i ta jeszcze, że tenże lekarz wię­

zienny, dr. Wilkosz, jeźli już nie d la zaspokojenia opinii p u b lic z n e j, zainteresow anej do najwyżsego stopnia tą rozgłośną spraw ą, to przynajm niej dla zabezpieczenia samego siebie od możliwych teraz domysłów, nie p o d d ał zmarłego Stochlińskiego ba­

daniu spec3'jalistów, d la skostatow ania rzeczyw isto­

ści choroby suchot, lecz pom ijając dra Borowicza, profesora anatom ii patologicznej U niw esytetu J a ­ giellońskiego, oddał natom iast tru p a Stochlińskiego wprost do kliniki anatom icznej dla badań stu d e n ­ ckich.

Całemu nieledwie św iatu znaną jest owa spraw a Ritterów. Ja k wiadomo, byfa ona najpierw sądzoną przez sąd przysięgłych w Rzeszowie, następnie zaś przeniesioną została do K rakowa, ale i tutejszy sąd przysięgłych, zgodnie z sądem rzeszowskim, uzna­

wszy Ritterów za winnych, jednom yślnym wyrokiem skazał ich na śmierć.

---

;---— 651 —

®i<r

A

N ie tutaj jednak koniec. W yroki poprzednie unie­

ważniono i w listopadzie r z. zebrano nowy sąd przy­

sięgłych w Krakowie ; aliści i tym razem, wobec dowodów bijących w oczy każdego, R it tero wie je­

dnogłośnym wyrokiem osądzeni zostali po raz trzeci na k arę śmierci. Zaraz też wyrok ten przesłanym został najwyższemu trybunałow i wiedeńskiemu do zatwierdzeui.i i . . . w rezultacie najwyższy ten try ­ i sum ienia są prawdziwsze, sprawiedliwsze i rzetel­

niejsze: czy paru konsylijarzów i prezesa najwyższego trybunału kasacyjnego w Wiedniu, czy też t r z y ­ nastaw ać na życie dziewczyny ubogiej, pracującej ciężko na kaw ałek chleba c zarn eg o !?

Zakończenie spraw y Ritterów dowodzi najwy­

raźniej, jak ich sposobów i wysiłków zw ykł używać wszechświatowy rząd Izraela, gdy idzie spraw y i o zbrodnie r y t u a l n e . W tym wypadku jednakże sposoby nie zdadzą się na wiele , boć potrójny a

\/

653

§>«■

zawszo j e d n o m y ś l n y wyrok sądów p rz y się ­ głych mówi, dowodzi i przekonyw a nierównie chyba w ięcej, niźli wszystko i n n e ? . . .

3. ( L i s t p o ż e g n a l n y J. E m. k a r d y ­ n a ł a L e d ó c h o w s k i e g o ) . J Em. kard y n ał L edóchow ski, arcybiskup gnieźnieńsko - poznański, przesłał do dyjecezyjan swoich następny list poże­

gnalny : „Najmilsi w Chrystusie P a n u bracia ! P rzed dwudziestu laty obejmowałem, z rozporządzenia Oparzności Bożej i z woli Stolicy świętej, d u sz p a­

sterstwo nad wami. i piastow ałem je do tej chwili wśród zm iennych bardzo okoliczności, lecz z rów ną zawsze ku wam m iłością i z gotowością n ig d y nie­

zachw ianą pośw ięcenia siebie samego i wszystkiego, co drogiem mi być może, d la waszego dobra. N a ­ deszła dzisiaj chwila, w której tę gotowość powi­

nienem stwierdzić ofiarą dla serca mego zapraw dę najboleśniejszą, ofiarą rozstania się z w a m i; bo n aj­

wyższy sternik Kościoła za Bożem św iatłem osądził, że jej odemnie wymaga w ciężkich obecnych cza­

sach wasz pokój i pomylność w asza. Złożyłem więc w ręce N am iestnika Chrystusowego godność i w ła ­ dzę arcybiskupią, którą przez Jego ręce od Boga odebrałem, i inny pasterz weźmie odtąd w swe dłonie duchowe rządy n ad wami. K apłan ten, z cnót swoich i z dobroci znany, opieką was swoją ojcowską otoczy. Zaufajcie mu , bo on z poręki Ojca świętego przychodzi, a gorąca miłość, którą wam przynosi, wzmoże się jeszcze, gdy bliżej was pozna. Bądźcie n a głos jego powolni i g arnijcie się wszyscy zgodnie pod jego sk rz y d ła ; jedność bowiem wiernych pomiędzy sobą i silna łączność duchow ieństw a i ludu z pasterzem , najlepszą jest rękojmią i najskuteczniejszym środkiem rozwoju Królestwa Bożego na ziemi. Żegnając się z wami, V

- 654

---^4®

najm ilsi bracia, temi słowy krótkiem i dziękuję wam, zacni k ap lau i, szanow ni obywatele i ludu mój drogi, za św ietne przy k ład y żywej wiary, nieugiętego h artu i cierpliw ej w ytrw ałości, jakich, m ianow icie w ty ci ostatnich latach, daliście całem u chrześcijaństw u chwalebne dowody ; dziękuję wam za wasza wier­

ność i przyw iązanie do mnie, za stateczną modlitwę, którą podtrzym yw aliście siły m o je; dziękuję wam nakoniee za synow skie ofiary, w cierpkich chwilach na moie utrzym anie złożone. W szystko to, jako sk a rb drogocenny w żywej aż do śm ierci zachowam pam ięci i kochać was zawsze będę, bo tego węzła zrywać mi nie potrzeba, a zerw ać go nie byłbym zdolny. P rzesyłam wam po raz ostatni święte bło­

gosław ieństw o p asterskie i polecam was łasce Bo­

żej i opiece Najświętszej P an n y i św iętych p atro ­ nów naszych W ojciecha i Stanisław a, biskupów i męczenników. — Rzym, dnia 2 m arca 18S6 roku, — Mieczysław k ardynał Ledóehow ski11. — Jednocze­

śnie z tym listem pożegnalnym nadeszła do P ozna­

nia wiadomość, że breve papieskie, m ianujące ks.

Ju liju szaD in d era, arcybiskupem gnieźnieńsko-poznań- skim, zostało wydane d nia 3 marca b. r.

A

4. W arszaw ski P rzeglą d katolicki pisze: „Okól­

nik departam entu gospodarczego m inisteryjum spraw wew nętrznych wyjaśnia, że d o p r z e d m i o t ó w k o ś c i e l n y c h , których w y r o b i s p r z e d a ż z a k a z a n a ż y d o m i w ogóle osobom wyznań niechrześcijańskich, zaliczono także i ś w i e c e k o ­ ś c i e l n e .

„Z powodu tych rozkazów, ze wszech m iar właściwych i pożądanych, dodać od siebie winniśmy uwagę, iż wielce niew łaściw ą wydaje się nam rze cza, gdy niektórzy księża kupują od żydów wino

y Y

->•»

— 655 —

do Mszy świętej. Zdaje nam się, że nad niew łaści­

wością tą szeroko rozwodzie się nie potrzeba."

Każdy, kto .się bliżej p rzy p atrz y ł naszym , g a li­

cyjskim stosunkom, p rag n ąłb y i dla nas podobnego zakazu, albowiem żydowstwo w kracza u nas śm iało (nie napotykając żadnych ku temu przeszkód) i w sferę handlu rzeczami kościelnómi, ku wielkiemu zgorszeniu wiernych.

5. N ajprzew ielebniejszy ks. B iskup krakow ski w ydał n astęp u jącą odezwę do Duchow ieństw a św iec­

kiego i z a k o n n e g o :

„W śród ciężkich krzyżów, jak ie spraw iedliw y a S iło siern y Bóg w kłada n a barki już to pojedyn- ezych ludzi, już całych n a ro d ó w ; wśród ciężkich burz, jak ie od samego początku uderzają i do koń­

ca św iata uderzać nie przestaną na św ięty katolicki Kościół, nie brak także dni pogodnych, oświeco­

nych jasnem i prom ieniam i słońca, a których blask przyświeca nietylko współczesnym, ale i potomnym wiekom, w skazując dowodnie, skąd tryska życie i m oralna potęga narodów . Takim jasnym , nigdy i niczem niezatartym dniem w dziejach naszego n a­

rodu — to dzień 15 lutego 1886 roku.

„Już wiek XIV. dobiegał kresu, a L itw a, dzika, mężna i groźna, dotąd w pogaństw ie pogrążona, mimo swych k sią żąt wielkiego i praw dziw ie ry ­ cerskiego ducha, już praw ie dogoryw ała w krw a­

wych i zaciętych zapasach ze zdradzieckim krzy­

żackim zakonem. Zdawało się,, że ją spotka los pobratymców Prusaków , których tenże sam chytry wróg w ytępił, a zrabowawszy ich ziemię — i n a ­ zwisko zrabował. Sąsiednia katolicka P o lsk a staje się jednak dla L itw y portem zbaw ienia. Polska pogańskiej Litwie daje, ku obronie, praw dziw ą wia­

rę i w olność; L itw a je przyjmuje, dając w zam ian --- --- §h<

A A Polsce: wielkich królów, wodzów i mężów. — Po śm ierci Ludwika andegaw eńskiego, króla Polski, w połowie stycznia 1386, wezwany na królestwo polskie Ja g iełło , książę litew ski, w dniu 12 lu te­

go, otoczony w spaniałym orszakiem , wjeżdża do Krakowa, i w dniu 15-go lutego w starej kate­

drze krakow skiej przyjm uje S akram ent odrodae- nia z rąk A rcybiskupa Bodzanty, przyjm ując imię W ła d y sła w a ; z nim razem chrzczą się trzej jego bracia i wielu panów litew skich ; niedługo potem cała Litw a. A to się stało przez ofiarę jednej mło- dćj dziewicy, świętej dla nas pam ięci Jadw igi, — która przez miłość Boga, przez m iłość swojego narodu, zwycięża sie b ie , zwycięża m iłość swoję i oddaje rękę nieznanem u zupełnie księciu. Bóg tę ofiarę przyjął, i pobłogosław ił temu podwójnemu związkowi. W praw dzie związek osobisty nie wy­

d a ł owoców upragnionych, nie obdarzył dziećmi, ale dwa narody w Jadw idze w ielbią swoję matkę, i odtąd Polska i L itw a sta ją obok siebie, jako dwie siostrzyee, prom ienne silną w iarą, gorącą m i­

łością Boga i m iłością wzajem ną, a te, łącząc je w coraz ściślejsze węzły, węzły te zaciskają aż do w ydania sławnej U n i i L u b e l s k i e j , opartej n a miłośei, na najściślejszej wspólności obydwóch narodów.

„I otóż tego wielkiego w dziejach naszych wy­

padku pięciowiekowa rocznica, to j e s t : 500-letnia rocznica chrztu ostatniego z pogańskich w Europie książąt, W ładysław a Ja g ie łły , w dniu lS-go lutego b. r. wypada. W prawdzie w dzisiejszem naszem cięż­

ki ćm położeniu, chw alebne naszej religijnej i n aro­

dowej przeszłości rocznice raczćj łzam i obchodzić- by w ypadało ■— gdy jed n ak przez tyle wieków L itw a i Polska, tą sam ą w iarą i m iłością złączone, dotąd, mimo tyloletniego krwawego męczeństwa, stoją wiernie przy prawdzie, k tó rą Kościół kato-V

- 657

---5 A linki głosi, a pom nąc na słowa Boskiego m istrza, iż tylko „praw da w yswobadza", której n i żelazo, ni przemoc zwyciężyć nie zdoła, ufają, iż tylko praw da pogodniejszą zesłać może przyszłość. S łu ­ szna rzecz, byśmy w dniu tym serca nasze wnieśli w górę do P a n a Zastępów, korne sk ła d ając dzięki za to wielkie dobrodziejstwo, jak ie przez chrzest Ja g iełły i Litwy, z ła sk i Bożej, stało się naszym udziałem, prosząc zarazem dla nas i braci naszych:

m iłosierdzia i przebaczenia n a przyszłość.

„W tym też celu, w d niu 15 lutego b. r. w kościele katedralnym na W awelu od godzinie wpół do 11-tej z rana odprawionem zostanie uroczyste nabożeństwo dziękczynne, a spodziewam y się, iż W ielebne Duchowieństwo świeckie i zakonne, n ie- tylko w iernych do w zięcia udziału w nim zachęci, ale i samo licznio zgrom adzić się nie omieszka, a w niedzielę, po otrzym aniu niniejszego pisma, we wszystkich kościołach naszej dyjecezyi, przy w y ­ tłum aczeniu ludowi tej uroczystości z am bony, su ­ ma będzie z wystawieniem N ajśw iętszego S ak ra­

m entu w m onstraneyi i zakończeniem odśpiew ania Te D e u m , z wierszem i oracyjam i p ro g ra tia ru m actione i contra persecutores pod 1. 11 w mszale in te r orationes diuersas.

Z O r d y n a ry ja tu B isku p ieg o K rakow skiego.

Kraków, dnia 3 lutego 1886.

f A lb in . Stosownie do powyższego rozporządzenia odbyw ały się nabożeństwa w kościołach krakow ­ skich : u świętego F loryjana, u św iętej B arbary i u 0 . 0 . Dominikanów w przededniu uroczystości.

W katedrze na Zamku sam J. Eks. ks. Biskup

ce-Y

&«■ y

658 —

V ;

r

lebrował, *) a kazanie w ygłosił ks. Józef Pelczar

- - - ^

kanonik katedralny krakow ski. — Tłum y zapełniały obszerną bazylikę. W prezbiteryjum , próez kapituły katedralnej i reprezentantów kleru, zasiedli profeso­

rowie U niw ersytetu Jagiellońskiego w togach, P re ­ zydent i członkowie Rady m iasta Krakowa i wielu innych dygnitarzów — Nabożeństwo zakończono hy­

mnem Te D e u m i m odlitwami : dziękczynił], o od­

wrócenie potęgi nieprzyjaciół, za Ojca świętego it. d.

<>. ( P r o p a g a n d a p r o t e s t a n t y z m u ) . Niemcy nie sp o c z y w a ją : luteranizm propagują i zbory swe w śród nas, w W ielkopolsce, budują.

Oto co pisze K u r y je r P o zn a ń sk i

W edług najnow szych spraw ozdań protestanckie stowarzyszenie pod nazw ą G ustaw a Adolfa, zało ­ żone G listopada 1832, przez pięćdziesiąt lat istnie­

n ia swego zebrało 18,001.619 m. 89 fen., które rozdano n a cele protestanckie w 3.015 gm inach.

Na wielkie księstw o poznańskie zawiązało się osobne stowarzyszenie w roku 1844, w którem

„kw itła ożywiona praca i rozw ijało się p e łn e o w o­

ców życiau. W krótce po założeniu tej osobnej ga­

łęzi wykazano, n a podstaw ie doniesień urzędow ych, że w księstw ie trzeba założyć 120 now ych kościel­

nych gm in ew an g ielick ich ; co też nastąpiło.

ZaJm eszania roku 1848 wyzyskano w ten spo- fc m em oryjałem z dnia 30 października l<S.^|zw ró(jono uw agę zarządu centralnego i wielu stoAVitrzj|saeśfi prow incyjonalnycli na to, że „wielkie

■l .sLęsttyo ło z n a ń s k ie uważać należy za szczególnie ważnó pole pracy dla stow arzyszenia14. Aż do roku 1855 zbierano w księstw ie corocznie 29.145 m arek

*) M a ją c n a s o b ie ra c y jo n a ł, s z y ty p rz e z k ró lo w e J a d w ig ą .

V

- 659 —

do czego z darów innych prow incyj i innych k ra ­ jó w niem ieckich dodaw ano 17.002 marek.

W latach n astęp n y ch składki te ciągle w zra­

stały, tak , że w roku 1881 zebrano ju ż w sam em księstwie blisko dw akroć stotysięcy (bo 194.707) m arek.

Z darów stow arzyszenia — pow iada sp raw o ­ zdanie — zebrano dotychczas d la ubogich gmin kościelnych księstw a przeszło 000.000 m arek ; bez tej zaś pom ocy nie byłyby dotychczas gm iny ko­

ścielne Czempiń, Ja b ło n n a, Kiecko. L ubiń, Skoki, Czarnylas i t. d. w posiadaniu ta k pięknych dom ów Bożych.

W 40-stu latach sw ego istnienia zbudow ało to stowarzyszenie w sam em księstw ie 40 zborów , a obecnie spodziew a się w kró tk im czasie w ybudo­

wać dalsze 40 !

Kiedy obliczono w zeszłym roku, że w o sta ­ tn ich 50 latach pow stało w P rusiech w schodnich dziewięć now ych kościołów i kaplic katolickich — ileżto narobiono wrzawy o w zroście katolicyzm u, 0 w ypieraniu protestantyzm u i t. d., a nikt z katolików przeciw te m u nie w y s tę p o w a ł! — O bok kościołów pow staw ały plebanije, szkoły, m nożyła się liczba p ro testan ck ich m ieszkańców , ściągali now i osadnicy 1 t. d., co naturalnie wszystko służyło celom p ro te ­ stantyzm u.

A my tym czasem co robiliśm y, aby po(k}3}';

mać w naszym ludzie przyw iązanie do. nS ś#

K ościoła ? p yta K u r y j e r P o zn a ń sk i i te m wym ó­

wiłem pytaniem daje zarazem n a d e r s ń iu tn ą : od

powiedź. ! '

7. ( R o z w ó j t e r c y j a r s t w a). Coraz b a r­

dziej rozszesza się trzeci zakon św iętego Oj ca F ra n ­ ciszka w okolicy K alwaryi Zebrzydow skiej (w

dyje-- 6 6 0

-9 *

v

cezyi krakow skiej). Istn ieją już po parafljach o drę­

b n e rodziny tercyjarskie n . p. w M arcyporębie, Lanckoronie, T arnow ie, a obecnie założono now ą rodzinę tercy jarsk ą dla parafii w Krzęcinie. D bały o chw ałę Bożą i rozwój m oralny pow ierzonych so­

bie owieczek, ks. dziekan W olf, proboszcz z Krzę­

cina, w czasie 40-godzinnego nabożeństw a, w osta­

tn ich trzech dniach z a p u s t, zaprow adzonego tam od la t sześciu, zaprosił dw óch O. Bernardynów z Kalwaryi, którzy wraz z m iejscow ym ks. wikarym po trzykroć dziennie głosili słow o Boże w formie rekolekcyj ludow ych. Je d en z Ojców, a m ianow i­

cie O. Stefan, dyrektor tercyjarzów w Kalwaryi, tłum aczył ludow i znaczenie i obowiązki trzeciego zakonu. Jakoż w dniu 9-go m arca, przed ołtarzem Serca Maryi, a zarazem św iętego Franciszka, 37 osób, a n a ich czele sam ks. dziekan W olf i jego w ikary ks. Mateusz Jeż i obaj pierw si przyjęli trzeci zakon św iętego Franciszka, dając we w łasnych oso­

bach piękny wzór i przykład innym. A cóżto d o ­ piero za radość była, gdy k ap łan z am bony prze­

czytał ludow i błogosław ieństw o J. Em. ks. Biskupa krakow skiego, jakie dostojny P asterz dyecezyi n a ­ d esłał dla w prow adzających trzeci zakon i w stę p u ­ jący ch doń w Krzęcinie.

8. W K a lw a ry i Z eb rzyd o w skiej na zgrom adze­

niu m iesięcznem , odbytem w Z ap u stn ą niedzielę t. j. dnia 7-go m arca b. r. przyjął O. Stefan, dy­

re k to r 25 osób do trzeciego zakonu świętego Ojca Franciszka. W tym że sam ym dniu 43 osób po od­

bytym ro k u now icyjatu złożyło śluby tercyjarskie.

9. W Zanowie d nia 21 lutego b. r. ks. M. F.

Pięch, przyjął do trzeciego zakonu 39 osób.

&<-

-3 * #Y

661

10. W S ta r y m S ą c z u dnia 8 lutego b. r. przy­

ją ł tercyjarstw o W ieleb. ks. L udw ik D ąbrow ski, otrzymał im ię zakonne : F ra n c isze k , M a ry ja .

11. M ielnica, w a rc h id y je c e zy i lioow. D nia 7 lutego w kościele tutejszym odbyło się m iesięczne zgromadzenie braci i sió str trzeciego zakonu św ię­

tego O jca Franciszka, k tó rem u przew odniczył Wiel.

ks. kanonik W alenty Osiński. P ro fesy ją złożyło 25 osób. P o tem odbyło się posiedzenie m ie się c z n e ; na końcu przyjął W ieleb. ks. kanonik Osiński do trzeciego zakonu trzy osoby.

12. W K rakow ie, u O .O . K apucynów o sto s o ­ wnej nauce Ojciec T om asz p rzy jął do trzeciego z a ­ konu 7 osób, a od 5 o d eb rał profesyją zakonną.

13. (Ś. p. k s. b i s k u p M a r w i c z ) : Ubiegły marzec spraw ił w episkopacie polskim n ie m a łą lukę, zabierając do wieczności se n io ra biskupów polskich ś. p. ks. Ja n a N ep. Marwicza, biskupa chełm ińskiego w P ru sa c h zachodnich, któ ry zm arł w swej stolicy biskupiej w Pelplinie, dnia 29 m arca, o godzinie 3 po połu d n iu . Sędziwy pasterz, ozdoba chełm ińskiej stolicy, zgasł po 91 latach chw alebnie spędzonego żywota, w 50-tym roku k ap łań stw a, a 29-tym sw ego biskupstw a. N astępca Dantyszków , Hozyjuszów, Gem bickich, D ziałyńskich, M ałachow ­ skich, Z ałuskich — 59-tym z rzędu biskup c h e ł­

miński — m iał tru d n e i przykre stanow isko w sw ej obszernej, przeszło 600.000 w iernych liczącej dyje- cezyi. Mimo to, i m im o słabow itego od m łodości zdrow ia, choć nieszczęsny k u ltu rk a in p f d aw ał się m u i jego dyjecezyi nadzwyczaj boleśnie uczuwać,

Y

ś. p. ks. Marwicz sta ł zawsze m ężnie i wytrw ale na straży pow ierzonej sobie od Boga owczarni. Mając w swej dyjecezyi w iernych podw ójnej narodow ości, to je s t 5/6 części Polaków , a 1/6 Niemców, oka­

zyw ał zawsze jed n y m i drugim ojcow ską pieczoło w itość i m iłość. U znał to sam król ówczesny W il­

helm , ozdabiając w roku 1864 ś. p. nieboszczyka, daw niejszego swego tow arzysza broni — orderem o rła czerw onego I-szej klasy. Mimo to czcigodny biskup w 10 lat później, za nastaniem nieszczęsne­

go k u lturkam ptu — narażony został n a największe przykrości — a jed y n ie wyższe względy przeszko­

dziły, że ks. biskup Marwicz, m ając lat przeszło 80, nie poszedł za kraty więzienne. Ś. p. ks. biskup Marwicz urodził się w T uchlinie, niedaleko granicy prow incyi pom erańskiej, 1795 roku. Ojciec jego, A leksander, wcześnie go o d u m a r ł; m atka Maryjan- na, z dom u W ysocka, przepędziła ostatnie lata ży­

cia w dom u tego najm ilszego syna. W m łodości służył w o jsk o w o ; po w ojnie b y ł przez dłuższy czas chorow ity, poczem odbył studyja gimnazy- ja ln e w B runsberdzie , a teologiczne w W rocła­

wiu i Rzymie. Na k ap łan a wyświęcony został 1830 roku, m ając w tenczas już lat 35. Jako kapłan był najprzód duszpasterzem u P an n y Maryi w T o ­ runiu, p otem proboszczem w Tucholi, gdzie w net posunięty został n a dziekana i delegata biskupiego.

W ro k u 1843 został m ianow any kanonikiem w Pel­

plinie, ra d c ą duchow nym , a w roku 1849 dzieka- n em -prałatem . Dnia 14 stycznia 1857 został bisku­

pem chełm ińskim , a dnia 8 listopada tegoż roku konsekrow anym i intronizow anym na tę stolicę bi- v- skupią. Działanie nieboszczyka, ja k o biskupa, je st w świeżej pam ięci wszystkich. T u przypom inam y tylko jego gorliw e staran ia około kształcenia kleru, około corocznego odbyw ania ćwiczeń duchow nych i misyj ludow ych, pielęgnow anie życia klasztornego,

- 663

-

---p o ---p ie ra n ie ’ różnych stow arzyszeń religijnych, j a k : 1 stowarzyszenie św ielego Bonifacego i W ojciecha, świętego Józefata, rozszerzania w iary m iędzy Mu­

rzynami, b ractw a w strzem ięźliw o ści, a p o sto lstw a modlitwy, złotej korony, stow arzyszenia]m atek chrze­

ścijańskich, o ch ro n ek i dom ów dla chorych. Z a­

prowadził w roku 1866 n ieu sta ją cą A doracyja N aj­

prowadził w roku 1866 n ieu sta ją cą A doracyja N aj­

Powiązane dokumenty