Zawód mój: librecista1.
Rodzina Tuwima odznaczała się muzykalnością; kilka osób ukończyło konserwatorium, jeden zaś z braci ciotecznych był bar-dzo poważnym i znanym dyrygentem w Związku Radzieckim2. Czy Julian Tuwim także obdarzony był tego rodzaju talentem i kontynuował rodzinne tradycje? Lektura księgi wspomnień o po-ecie daje interesującą, bo dwuznaczną, odpowiedź na to pytanie.
Jedno jest pewne, Tuwim niewiele miał wspólnego z kuzynem —
„bardzo poważnym i znanym dyrygentem”. Nie odebrał muzycznej edukacji, w czym ustępował nie tylko niektórym krewnym, ale też literackim przyjaciołom — Balińskiemu, Iwaszkiewiczowi, Wittlino-wi. Nie grał na instrumencie i nie potrafił biegle posługiwać się za-pisem nutowym. Nie był bywalcem sal koncertowych, nie pisywał recenzji muzycznych, nie włączał się do skamandryckich dyskusji na tematy muzyczne i nie zgromadził bogatej płytoteki, choć znany był z pasji kolekcjonerskiej. Jego twórczość poetycka i
publicystycz-1Por. J. Tu w i m: Zawód mój: librecista. W: I d e m: Wiersze zebrane. Oprac.
A. K o w a l c z y k w a. T. 2. Warszawa 1975, s. 212. Z tej edycji cytować będziemy wiersze Tuwima; teksty satyryczne za wydaniem: J. Tu w i m: Dzieła. T. 3: Jarmark rymów. Oprac. J. S t r a d e c k i. Warszawa 1958.
2E. D r o z d o w s k a: Julek. W: Wspomnienia o Julianie Tuwimie. Red. W. J e d l i c -k a, M. To p o r o w s -k i. Warszawa 1963, s. 18. Za tym wydaniem cytować będziemy wspomnieniowe relacje o poecie. Cytaty będziemy lokalizować, podając: nazwisko autora relacji i stronę, z której pochodzi przytoczony fragment.
na, a także relacje wspomnieniowe nie zawierają śladów muzykolo-gicznej kompetencji czy choćby zażyłości z muzyką poważną. Miał tutaj jednego tylko ulubieńca — Chopina. Scherzo b-moll to utwór,
„którego Julek mógł słuchać godzinami” (J. Szapiro, s. 49). Ale wie-my ze szkolnej anegdoty, że kiedy ten właśnie temat zabrzmiał na
„studniówce”, podchmielony gimnazjalista zapadł w głęboki sen.
Młodzieńczy wierszyk Z Chopina… i późniejsze wzmianki o „lilij-nych szopenowych rękach” (Imię) i „nieustającym Szopenie” (Hymn librecisty) umacniają podejrzenie, iż była to miłość oparta wyłącznie na emocjach. Nazwiska innych kompozytorów — Beethovena, Schu-berta i Kreislera — pojawiają się przygodnie.
Poeta nie był melomanem, ale podobnie jak inni członkowie rodziny Tuwimów „odznaczał się muzykalnością”. To określenie trafnie wyraża charakter człowieka często i chętnie śpiewającego, podśpiewującego, nucącego i pogwizdującego cygańskie romanse i popularne melodie, świetnie czującego się w rozśpiewanym towa-rzystwie. Takim zapamiętali go — Ewa Drozdowska, Anatol Stern, Roman Zrębowicz, Jadwiga Bandrowska-Wróblewska, Jerzy Zaruba i Jerzy Makarczyk. Kiedy w ostatnich dniach życia usłyszał swe daw-ne piosenki — „był szczerze wzruszony i zdawało się nawet, że ma łzy w oczach” (E. Żytomirski, s. 410). A gdy był w świetnym nastroju:
uruchamiał adapter i pozwalał sobie na parę taktów walczyka z ulubionej przez niego operetki Hrabia Luksemburg. Cieszył się przy tym jak dziecko i nucił rozbawiony „I kosze z szampanem.
I walczyk nad ranem”.
J. Zaruba, s. 359
Miłość do „lekkiej muzy” osiągnęła apogeum w latach 1947—
1951, kiedy Tuwim kierował warszawskim Teatrem Nowym:
Wiele talentu i drogocennego czasu z radością i entuzjazmem poświęcał komedii muzycznej i operetce. Olśniewał humorem, dowcipem i wdziękiem, a natchnienie czerpał z ulubionych, peł-nych lekkości i uroku melodii Jakuba Offenbacha i Jana Straussa.
[…] Sam powybierał fragmenty muzyczne, arie, duety z najrozma-itszych operetek jak Piękna Helena, Orfeusz w piekle, Wielka księżna
Gerolstein, Życie paryskie, La Perichola, i wplótł je do akcji Słomkowego kapelusza. Słowem, nie tylko skomponował nowy tekst sztuki oraz słowa piosenek, ale też ilustrację muzyczną złożoną z fragmentów dzieł Offenbachowskich.
J. Macierakowski, s. 280—283
Ostatnim przerwanym przez śmierć projektem była przeróbka Wesołej wdówki, gdzie jego zdaniem — „muzyka… muzyka jest cu-downa!” (E. Żytomirski, s. 410).
I pomyśleć, że w okresie przedwojennym wstydził się tej fascyna-cji. W roku 1924 napisał jedyny felieton muzyczny Kilka słów o ope-retce. Z pasją wyraził tam pogląd, iż „starą idiotkę, operetkę, należy zamordować”3. Szyderstwo wobec tego „obrzydliwego widowiska”
można porównać z Mannowskimi Wyznaniami hochsztaplera Feliksa Krulla. W tym okresie Tuwimowski zapał do muzyki popularnej spełnia się w żywiołowej współpracy z estradą i kabaretem. Próbo-wał tam eksperymentów z formą „melodeklamacji”.
Zaczął na przykład pisać „dumy” na tematy toczących się wy-darzeń, patetyczne a mocne wiersze, które recytowane ze sceny na tle odpowiednio dobranej muzyki, wznosiły się do poziomu praw-dziwej poezji […]. Próbował też tworzyć liryki domagające się pod-kładu muzycznego. Były to kantylenowe skecze, jak na przykład Wino, do którego wyjątkowo melodyjną muzykę napisał Wiktor Krupiński.
K. Wroczyński, s. 55
Wczesną zapowiedzią owych „meloskeczów” były szkolne wy-stępy młodziutkiego poety, który recytował Deszcz jesienny Staffa,
a nasz szkolny muzyk i pianista, Maks Barac, improwizował Jul-kowi akompaniament!
J. Szapiro, s. 45
Albowiem Tuwima zawsze interesowało pogranicze muzyki i li-teratury, a zwłaszcza muzyczność poezji. Deklamował wiersze po-etów rosyjskich z melodyjnym zaśpiewem i wsłuchiwał się w
recy-3J. Tu w i m: Kilka słów o operetce. W: I d e m: Dzieła. T. 3: Jarmark rymów…, s. 365.
tację Nazima Hikmeta, kontemplując egzotyczne brzmienie języka tureckiego, podobnie interpretował własne teksty:
Czytał, a właściwie recytował (w najlepszym tego słowa zna-czeniu) z niezwykłą prostotą, a jednocześnie z muzycznym wyczu-ciem rytmu. […] Słowa grały, wirowały, przycichały, by za chwilę znowu wybuchnąć. Było to „słuchowisko” porywające, ta jakby dźwiękowa retransmisja twórczości. Poeta delektował się wła-snym, stworzonym przez siebie dźwiękiem.
H. Kossakowa, s. 254
Jeżeli można go porównać do prawdziwego muzyka, to zapewne do dyrygenta:
Tak, Julek dyrygował swoje wiersze, rozwijał ich treść batutą gestów […]. Prawa ręka kreśli linie melodii, oczy uciekły daleko.
Wielki czarodziej wskrzesza zmarłą pieśń. Taki mi pozostał w pa-mięci na zawsze: porywający, zapamiętały, niestrudzony dyrygent wielkiej orkiestry słów.
T. Raabe, s. 88—95