• Nie Znaleziono Wyników

NATALIA OSSOWSKA

W dokumencie Śląsk, 2013, R. 19, nr 6 (Stron 32-38)

(III n ag ro d a w k o n k u rsie „Ś ląski S z e k sp ir” o g ło szo n y m po raz drugi p rzez k a to w ic k ą F u n d ację M ło d zi T w órcy

im Prof. P io tra D o b ro w o lsk ieg o )

S3 it

&

SC EN A 1. IN T. M IE S Z K A N IE . P O K Ó J M A TK I. D Z IE Ń .

MATKA (57) stoi p r z e d lustrem, ubrana w elegancką spódnicę i białą bluzkę. Wygładza dłońmi spódnicę, wyj­

muje z szafy marynarkę i zakłada ją na siebie. Zamyka szafę i siada p rzy to­

aletce. Układa włosy w kok. Z szuflady toaletki wyjmuje broszkę i, wpinając ją sobie w klapę marynarki, kaleczy się w palec. Wkłada go do ust, p o chwili sprawdza, czy leci krew. Dopina brosz­

kę. Wstaje i siada na łóżku. Nachyla się i wyjmuje spod łóżka pudełko. Otwiera je, wyjmuje buty na obcasie. Zakłada je, '— " wsuwa pudełko z powrotem p o d łóżko.

Podchodzi do szafy, otwiera j ą i znów przegląda się w lustrze. Wygładza dłoń­

mi spódnicę.

INGA (off) Mamo!

Matka zamyka szafę.

SC E N A 2. IN T. M IE S Z K A N IE . K U C H N IA . D Z IE Ń .

N a k u c h e n c e g o tu je s ię kaw a.

N a stole p o d oknem sto i koszyczek z croissantami i dzbanuszek z mlekiem.

IN G A (28), ubrana w b aw ełniane spodnie i koszulkę na ram iączkach, w yłącza g a z p o d m aszynką do kawy.

J e st bardzo blada. Wyjmuje z szafki dwie filiżanki, nalewa kawę. Stawia j e na stole, p o przeciw n ych stronach.

W chodzi matka.

INGA Ładnie wyglądasz.

C ałuje m atkę w p o liczek, m atka uśmiecha się. Siada p rzy stole. Inga na­

lewa j e j mleka do kawy i siada. Jedzą croissanty, popijając j e kawą.

INGA Będę m usiała dzisiaj wyjść.

MATKA Dokąd?

INGA Do pracy.

MATKA W niedzielę?

IN G A (p a trzą c w filiż a n k ę ) Tak wyszło.

MATKA W rócisz na obiad?

INGA Tak, nie m artw się. Co byś chciała dzisiaj zjeść?

M atka wzrusza ramionami. Dopija kawę, wstaje, wsuwa p o sobie krzesło i wychodzi, stukając obcasami. Sły­

chać radio. Inga wyciąga z kieszeni paczkę papierosów. Wyciąga jednego pa­

pierosa, przez chwilę, wpatrzona w okno, stuka nim o stół.

SC EN A 3. EXT. S C H R O N IS K O D L A Z W IE R Z Ą T . D Z IE Ń .

Inga, ubrana w kombinezon, rękawi­

ce i gumiaki, sprząta klatkę. Zabiera mi­

ski na jedzenie, wychodzi z klatki. Pod­

ch o d zi do n ie w ie lk ie g o budynku, na ścianie którego je s t kran. Odkręca kran, myje miski. Wraca do klatki. Od­

stawia miski. Wychodzi z klatki, zdejmu­

j e rękawice. Popraw ia włosy, które opadają je j na twarz. Jest spocona. Przy- kuca koło klatki, wyjmuje z kieszeni kom­

binezonu papierosa. Zapala. Z budyn­

ku wychodzi KAŚKA (26). Podchodzi do Ingi.

KAŚKA (zdziwiona) Nie widziałam cię w grafiku.

INGA N ie chciało mi się siedzieć w domu w taką pogodę. Słychać warkot silnika. Brama schroniska otwiera się, wjeżdża samochód straży miejskiej, któ­

ry zatrzym uje się zaraz za bramą. K aś­

ka idzie w kierunku samochodu. Inga ob­

serwuje ją .

STRAŻN IK 1 (29) zam yka bramę, z samochodu wysiada STRAŻN IK 2 (42). Kaśka podchodzi do nich. Widać, że się kłócą. Inga obserwuje ich przez chwilę. Dopala papierosa i gasi go w ziemi.

SC E N A 4. IN T. M IE S Z K A N IE . P O K Ó J M A T K I. D Z IE Ń .

D rzw i do p o k o ju są uchylone.

Na krześle wisi marynarka. M atka sie­

dzi na łóżku, nogi ma przykryte kocem.

Przegląda kolorowy magazyn. Słychać szczęk zamków. M atka zam iera w bez­

ruchu, nasłuchuje. Słychać trzaśnięcie drzwiami i krzątaninę, a p o chwili kro­

ki. D rzw i do p o ko ju otw ierają się, wchodzi Inga.

MATKA Ach, to ty, Ineczko.

Inga uśmiecha się. Z przedpokoju dobiega hałas.

MATKA Ktoś z tobą przyszedł?

INGA M ożna tak powiedzieć.

MATKA Wyjdź, wyjdź natychmiast, zamknij drzwi do mojego pokoju. Niech nikt tu nie wchodzi.

INGA M amo, nie denerwuj się.

M atka przew raca się na bok, tyłem do Ingi. Inga podchodzi do niej, siada na łóżku i głaszcze j ą p o głowie.

INGA W stań, mamo. Chcę ci kogoś przedstawić.

Matka zamyka oczy, udając że śpi. In­

ga wstaje, wychodzi z pokoju.

IN G A (off) N o, cho d ź do m nie. Skuwka. Skuwko, to jest mama.

Matka patrzy na Ingę i psa, poczym odwraca głowę. Inga p rze sta je się uśmiechać.

SC EN A 5. INT. M IE S Z K A N IE . P O K Ó J IN G I. N O C .

Inga siedzi p rzed komputerem, tyłem do drzwi. Skuwka śpi na łóżku. Pukanie do drzwi.

INGA Wejdź, mamo.

MATKA (off) Chciałam ci tylko po­

wiedzieć dobranoc.

INGA (odwracając się od monitora w kierunku drzwi) Mamo, długo jeszcze będziesz nas unikać?

MATKA (off) N ie unikam ciebie, Ineczko. Ale ten pies musi stąd odejść.

Przecież wiesz, ja k ojciec jest uczulo­

ny na psy. K iedy w ró ci...

Inga zrywa się z krzesła, otwiera drzwi.

IN G A On nie w róci, mamo! N ie wróci! Zostawił nas i nie wróci!

Matka, ubrana w nocną koszulę, za­

czyna się trząść. Jedną ręką opiera się o ścianę, drugą łapie się za serce. Inga j ą podtrzymuje.

INGA Przepraszam, mamo. Przepra­

szam, nie denerwuj się już. No, nie płacz już.

Inga bierze matkę p o d rękę.

MATKA Ale ten pies, Ineczko...

INGA Wiem, mamo, wiem.

SC EN A 6. EXT. PA RK .

Inga spaceruje ze Skuwką. Spuszcza ją ze smyczy, rzuca je j piłkę. Skuwka aportuje i domaga się o więcej. Inga schyla się, żeby podnieść piłkę, ale tra­

ci równowagę i chwyta się drzewa.

Siada na ziemi. Z nosa leci je j krew. Wy­

ciera j ą rękawem.

SC E N A 7. IN T. G A B IN E T L E ­ K A R SK I.

Inga siedzi na leżance i ubiera się. Za­

suwa suw ak spódnicy, zapina bluzkę.

LEK ARZ (60) siedzi p rzy biurku. In­

ga podchodzi do okna i wyjmuje z tor­

by, która stoi na parapecie, paczkę p a ­ pierosów. Obraca j ą w dłoniach.

LEKARZ Kiedy może się pani zgłosić?

INGA Jakoś w tym miesiącu.

LEKARZ (przeglądając kalendarz) Wypiszę skierowanie na piętnastego kw ietnia. D oktor O lbrecht od razu

Inga stuka papierosem w parapet. Le­

karz cały czas rusza ustami, ale jego sło­

wa zagłuszone są p rzez coraz głośniej­

sze stukanie papierosa.

gancko ubrana, siedzi p rzy stole i p rze­

gląda gazetę. Do kuchni wchodzi Skuw­

ka, podchodzi do miski i p ije wodę.

MATKA Ineczko, kiedy oddasz tego pieska?

IN G A N ie wiem, na razie szukam jej domu.

MATKA Wiem, że bardzo ją polubi­

łaś, ale...

IN G A Przecież pow iedziałam , że szukam jej domu.

MATKA Oby jak najszybciej się zna­

lazł.

Inea zaczyna płakać.

MATKA

Co się dzieje, Ineczko?

INGA (krojąc marchewkę) N ic, m a­

mo, to cebula.

M ATKA O ch, Ineczko, zobacz. Ju­

tro je s t pochód. N a pew no będzie padać. O d k ilku lat pierw szego m aja pada.

Inga wrzuca marchewkę do garnka, zdejm uje fartuch.

INGA Wyłącz zupę za jakieś dwadzie­

ścia minut. Muszę pójść ze Skuwką na spacer.

MATKA Dobrze, Ineczko.

Inga wychodzi z kuchni, opierając się o ścianę. Skuwka idzie za nią. N agle słychać huk i popiskiw anie Skuwki.

MATKA Ingo? Ineczko?!

SCEN A 9. INT. SZPITA L. D ZIEŃ . Inga leży w łóżku. Jest podłączona do kroplówki, p o d pachą ma termometr.

Obok stoi PIELĘGNIARKA (35). Wyj­

muje Indze termometr, uśmiecha się. In­

ga próbuje się podnieść.

PIELĘGNIARKA N iech pani leży.

D o sali wchodzi lekarz. Podchodzi do Ingi.

LEKARZ Jak się pani czuje?

INGA Panie doktorze, chcę się wypi­

sać.

LEKARZ Wypisać się? Pani musi jak najszybciej rozpocząć chem ioterapię.

INGA Pan nie rozumie, muszę w ra­

cać do domu. M oja m atk a... przez telefon. Ale na pewno przyj edzie, ja k tylko...

INGA Nie przyjedzie. N ie wyszła z domu od siedmiu lat.

(pauza) Proszę mnie wypisać.

LEKARZ Pani Ingo, pani chyba nie rozumie swojej sytuacji.

INGA To pan nie rozumie mojej sy­

tuacji. Proszę m nie wypisać.

(do pielęgniarki, wskazując na kro­

plów kę) N iech pani to odłączy.

Pielęgniarka patrzy zdezorientowana na lekarza.

LEKARZ To samobójstwo.

INGA Ile mi zostało? Miesiąc?

LEKARZ Chemioterapia m ogłaby...

INGA Dać kolejny miesiąc? Tylko ja ­ ki? N ie byłabym w stanie podnieść się z łóżka.

Lekarz daje znać pielęgniarce, żeby od łą czyła kroplów kę. Inga p o w o li wstaje.

LEKARZ Proszę przyjść do mojego gabinetu. Wypiszę pani receptę na środ­

ki przeciwbólowe. Przy pani postawie, nic więcej nie mogę zrobić.

SC EN A 10. INT. M IE S Z K A N IE . P R Z E D P O K Ó J. D ZIEŃ .

Inga wchodzi do mieszkania. Wprzed­

pokoju porozkładane są gazety. Część z nich je s t mokra, na je d n ej leży kupa.

Przybiega Skuwka, piszczy z radości, In­

ga wita się z nią.

INGA Mamo?

Słychać stukanie obcasów, matka wy­

chodzi z pokoju Ingi.

MATKA Dzw onił twój lekarz. Powin­

naś wrócić do szpitala. Chodź do poko­

ju, m usim y cię spakować.

M atka wraca do pokoju Ingi, Inga idzie za nią.

SC EN A 11. INT. M IE S Z K A N IE . P O K Ó J IN G I. D Z IE Ń .

Szafa je s t otwarta, matka podchodzi do niej. Inga siada na łóżku, Skuwka wskakuje i kładzie się obok niej. Obie obserwują matkę.

MATKA Nie mogę znaleźć torby.

INGA M am o...

M atka wyjmuje z szafy dwie koszide nocne i pokazuje j e Indze.

MATKA Wolisz tę czy tę? Weźmiesz obie. Nie masz żadnej piżamy? Przyda­

łyby się jakieś spodnie. No, a gdzie ta torba?

INGA M ożesz na chwilę usiąść?

M A TK A (p rzeg lą d a ją c ubrania) M iałaś przecież taką pom arańczo- w o-czarną czy żółto-czarną, nie je ­ stem pew na. Pam iętasz, dostałaś ją ode mnie, kiedy miałaś jechać pod na­

miot. A le dlaczego w końcu nie poje­

chałaś?

Matka cały czas porządkuje ubrania, jedne odkłada na bok, inne chowa z p o ­

wrotem do szafy.

INGA M amo, posłuchaj...

MATKA (przerywa i patrzy na Ingę) Tak, Ineczko?

INGA M ożesz na chwilę usiąść?

M atka siada na brzegu łóżka.

IN G A M am o, nie w rócę do szpi­

MATKA (z uśmiechem) Przecież nie jestem dzieckiem, Ineczko.

Inga obserwuje krzątającą się p o p o ­ koju matkę z coraz większym przeraże­

niem.

INGA (podchodząc do matki) Dobrze wiesz, że cała ta chem ia... że jest już za późno.

MATKA Gdzie może być ta torba?

INGA (potrząsając matką) M amo przestań! Słyszysz? Przestań! Umieram, rozumiesz? Umieram, mamo! Ja um ie­

ram!

Matka opada na podłogę, płacze. In­

ga wychodzi z pokoju. Słychać trzaśnię- cie drzwiami.

SC EN A 12. INT. M IE S Z K A N IE . K U C H N IA . D Z IE Ń .

Elegancko ubrana matka sm aży na­

leśniki. W kuchni p a n u je bałagan.

Na stole stoją dwa talerze. Wchodzi In­

ga ze Skuw ką. Inga ro zg lą d a się p o kuchni.

MATKA Siadaj, Ineczko. (otw iera­

ją c lodówkę) Wolisz dżem truskawko­

wy czy jagodow y? (w yjm uje sło ik truskaw kow ego) G dzie je st ten ja g o ­ dowy?

INGA (siadając do stołu) Truskawko­

wy wystarczy.

Matka stawia p rzed Ingą szklankę i nalewa mleka.

MATKA Jak byłaś mała, zawsze po­

pijałaś naleśniki mlekiem.

Chowa mleko do lodówki. Inga obser­

wuje ją.

INGA Mamo, a ty nie jesz?

MATKA Za chwilę, Ineczko.

Inga nakłada sobie, zaczyna jeść, matka smaży dalej.

MATKA Rozmawiałam z panią K a­

sią. Przem iła dziew czyna. Zabierze Skuwkę jeszcze dzisiaj, a ty pojedziesz do szpitala.

INGA Dzwoniłaś do Kaśki?

MATKANo tak Ineczko. Jak będziesz w szpitalu...

INGA (rzucając sztućce) N ie oddam jej do schroniska.

miesz. Sobą nie potrafisz się zająć.

MATKA Co też ty opow iadasz?

Z obacz, ja k ie n a le śn ik i zro b iłam , żaden się naw et nie przypalił! O, p o ­ patrz! M atka podrzuca naleśnik na p a ­ telni.

INGA Skuwka nie pójdzie do schro­

niska, a ja nie pójdę do szpitala.

M A T K \ Jak to? Nie chcesz wyzdro­

wieć?

INGA Chcę znaleźć Skuwce dom.

MATKA A j a? A pomyślałaś o mnie?

Co będzie ze mną? Chcesz mnie zosta- C/O wić? Co będzie ze mną?!

INGA N apraw dę wydaje ci się, że o tym nie pomyślałam? Myślisz, że nie

m artw ię się, co będzie z tobą, kiedy um rę? (pauza) Znalazłam ci opiekun­

kę. Będzie przychodzić codziennie, robić zakupy, gotować i sprzątać. Gdy­

byś nauczyła się posługiwać kom pute­

rem , m ogłabyś sam a robić zakupy przez Internet, (pauza; ironicznie) Nie martw się, pogrzeb też ju ż sobie zorga­

nizowałam.

M atka zaczyna płakać.

INGA M am o, nie płacz. Przepra­

szam. W szystko będzie dobrze.

MATKA (wychodząc z kuchni) M u­

szę się położyć, Ineczko.

Inga wstaje i wyłącza gaz p o d p a tel­

nią. Zaczyna zm ywać naczynia.

SC EN A 13. INT. M IE SZ K A N IE . P O K Ó J M A TK I. N O C .

Inga wchodzi do pokoju z dwoma kubkami herbaty. M atka siedzi na łóż­

ku i przegląda gazetę. Inga stawia jeden kubek na stoliku obok łóżka, drugi trzy­

ma w dłoniach. Siada na brzegu łóżka.

INGA Jest z miodem i cytryną, powin­

na ci smakować.

M atka uśmiecha się.

INGA Przez kilka dni będzie trochę ruchu.

M atka patrzy zdziwiona na Ingę.

IN G A M a p rz y jść p a rę osób.

Z nalazłam kandydatów na op iek u ­ nów Skuwki, ale chciałabym ich naj­

pierw poznać, chciałabym, żeby Skuw­

k a ich p o z n a ła , i d o p ie ro w te d y zdjęcia. Obok niej leży Skuwka.

INGA (pokazując zdjęcie staruszki Skuw ce) Ta odpada. G otow a zejść przede mną. Śmieje się.

INGA (podnosząc zdjęcie pary) A ci, Skuwko? Wiem, powinni sobie zrobić dziecko, a nie brać psa. (pokazując zdjęcie młodego, przystojnego chłopa­

ka) M oże ten? Sama bym chciała, żeby m nie wziął.

Skuwka nie okazuje zainteresowania zdjęciami.

INGA Wiem, mi też nikt się nie po­

doba.

Pukanie do drzwi. Wchodzi matka z dwoma kubkami herbaty. Jeden stawia na stołiku p rzy łóżku, drugi trzyma w dłoniach.

MATKA Z miodem i cytryną, powin­

na ci smakować.

Inga uśmiecha się. M atka zaczyna przeglądać zdjęcia. D zwonek do drzwi.

Inga chce wstać i otworzyć, ale matka pow strzym uje j ą gestem.

MATKA To do mnie.

INGA Do ciebie?

MATKA Do mnie i do Skuwki.

Wychodzi z pokoju. Wraca z ANIĄ (17), która w ręku trzyma obrożę i smycz.

MATKA To jest Ania. Będzie wypro­

wadzać Skuwkę, dopóki nie wrócisz ze szpitala. Nic nie mów, Ineczko.

Inga je s t zaskoczona. Ania zapina Skuwce obrożę i wychodzi z psem z p o ­ koju. Inga odkłada zdjęcia i nakrywa się mocniej kołdrą. M atka wyjmuje z sza­

f y koc i przykryw a nim Ingę. Siada na łóżku i głaszcze j ą p o głowie.

MATKA Pójdziesz jutro do szpitala, prawda? Wszystko załatwiłam. Ania bę­

dzie w ychodzić ze Skuwką, może też robić mi zakupy. Pójdziesz do szpitala, prawda? Już nie musisz się o nic m ar­

M atka szykuje śniadanie, ale nie ro­

bi ju ż p rzy tym bałaganu. Wyjmuje z lo­

dówki jo g u rt i przekłada go do misecz­

ki. D odaje do niego płatki. Zalewa herbatę. Stawia wszystko na tacy. Wyj­

muje z szafki kilka opakowań leków, wyj­

muje p a rę tabletek i wkłada do kielisz­

ka. Stawia go na tacy. B ierze tacę i wychodzi.

SC EN A 16. IN T. M IE S Z K A N IE . P O K Ó J IN G I. D Z IE Ń .

M atka wchodzi z tacą do ciemnego pokoju. Skuwka budzi się, Inga śpi. Mat­

ka odsłania okno, w pokoju się rozjaśnia.

MATKA Ineczko, taksówka będzie za godzinę. Podchodzi do łóżka.

MATKA Ineczko, obudź się. Lekko p otrząsa Ingą. Inga nie reaguje. M a t­

ka po ru sza nią mocniej. Inga je s t nie­

przytom na. M atka bierze ze stolika te­

lefon komórkowy, w ybiera numer.

MATKA Chciałabym wezwać karet­

kę. (zaczyna płakać) Moja córeczka, mo­

ja m ała córeczka...

SC EN A 17. INT. M IE S Z K A N IE . P O K Ó J M A TK I. D Z IE Ń .

M atka stoi p rze d lustrem, ubrana w czarny kostium. Wydaje się dużo star­

sza, niż w scenie pierwszej. Wygładza

Skuwka wybiega z pokoju, merdając ogonem . M a tka za p in a j e j obrożę i smycz. Wychodzą z mieszkania.

KONIEC 32

K

luczowe słowo tego filmu, dla któ- N auka z tego płynie taka,

wy-niewidomych. Ten świat jest zamknię- ruszyłby na poszukiw anie

ty na cztery spusty. Prywatna klinika m otorow eru, łan,

pokiere-mieści się w starym klasztorze w Lizbo- szowany, trafił w ręce

chi-nie; za zgodą mnichów, lecz poza jed- rurga. Doktor stracił doń

za-nym zakonnikiem, innych nie widać. ufanie: technikę echolokacji

Widać — nie widać! — to my widzimy, uznał za zbyt ryzykow ną,

nie widzimy, lecz pacjenci D oktora czy w ręcz niebezpieczną.

(Francis Frappat) nie widzą; w większo- Ewa i łan - to chciałoby się

ści są to dzieci z różnych krajów - w fil- rzec, film osobny w filmie pt.

mie występują autentyczne niewidome „Im agine” , ale tak nie jest:

dzieci), dwie osoby dość dawno wy- ten wątek jest silnie spleciony z innymi,

szły z dziecięctwa; jest też młoda kobie- i w nim zawarta j est piękna, wzruszaj ą-

ta, Ewa, (Alexandra M aria Lara), która ca opowieść filmowa o rodzącej się mi­

nie tyle w klinice, co w klasztornej celi łości dwojga ludzi, którzy siebie nie

szuka azylu, pragnąc ukryć się ze swo- widzą, a jednak widzą! łan dał Ewie

im kalectwem przed światem, nie dlate- to, czego pragnęłą najmocniej, a czego

go, że jest pełen zła, lecz zgoła odwrot- - y • nie mogła urzeczywistnić z powodu lę- nie: upokarza ją nadmiar dobra. Biała I O ( T l 'I'*! O ku przed groźnym światem. Dał jej od- laskajest sygnałem dla świata, żenale- i i i J i l d & . 1 1 1 W w agę, niezbędną dla czynności tak ży jej pomóc, podać rękę, popchnąć, na pozór banalnej ja k przejście z jednej zatrzymać. Ale to właśnie Ewę upoka- __________________________________ strony ulicy na drugą. I przekonanie,

rza. Nienawidzi laski! Pytanie wszakże że można mieć oczy widzące i niczego

brzmi dość okrutnie: czy możliwe jest kłamstwo. „Mówisz, że nie masz oczu, nie w idzieć, jak owi starcy grający poruszanie się osoby nie widzącej bez a przecież m asz!”. Ktoś m usiał mu to na ulicy w warcaby. (Port? Jaki port?

białej laski? podpowiedzieć. Następuje głęboko po- Statek w porcie? A skąd!). Sceny oswa-I oto w klinice, której centralnym ruszająca scena, w której łan najpierw jania Ewy z ruchem ulicznym, nauka punktem je st spory dziedziniec około- każe niedowiarkowi dotknąć palcam i błyskawicznego obliczania odległości ny niską klasztorną zabudową w kolo- jego oczu; „Są szklane” - mówi łan, między jednym pojazdem a drugim. Se­

rze białym , p ojaw ia się m ężczyzna po czym w yjm uje z oczodołów dwie kwencja, zaiste, godna Hitchcocka! Ja- około trzydziestki. N a dziedzińcu sta- szklane atrapy oczu i kładzie na dłoni kiego trzeba talentu reżyserskiego, aby le suszą się białe prześcieradła. N ie niedowiarka. Oto w ięc łan nie tylko z takiego materiału wykreować obrazy poruszają się, są ja k zam arłe z braku je st człow iekiem niew idzącym , lecz pełne poezji, grozy, liryzmu, skurczu wiatru żagle. A tlantyk je st blisko, po- w przeciwieństwie do młodych pacjen- w gardle i radości. Tryum f estetyczny dobno w porcie stoi wielki statek. Tak tów nie m a oczu. dzieli z reżyserem autor zdjęć - Adam twierdzi ów przybysz im ieniem łan. Rzecz została dow iedziona, że in- Bojarski! W m artw ych oczach Ewy Jest A nglikiem , który zam ierza, za struktor, specjalista od echolokacji nie i szklanych atrapach lana dostrzegamy zgodą Doktora, uczyć poruszania się ma oczu. Ale ma czujnik! Udowadnia blask miłości. Czy ich drogi się zejdą, niewidzących za pom ocą echolokacji, mu to ów jedyny mnich, którego cela czy rozejdą na zawsze - nie wiemy, praktykowanej przezeń techniką orien- graniczy przez ścianę z pokojem Ewy. Czy usłyszą, czy zatem zobaczą, że tacji przestrzennej, łan odrzucił laskę; To prawda: łan m a czujnik, który po- oboje siedzą na tarasie tej samej kawia- owszem, m a ją przy sobie, lecz z niej zwala mu określić odległość dzielącą go renki? Tego nie wiemy. Ale wiemy, że nie korzysta. Jak skuteczna je st jego od przeszkody. Ale łan nie korzysta Ew a sam a doszła do tego m iejsca, technika? Jedno je st pewne: nie je st z czujnika. Oddaje go mnichowi. Nie a czarujący mężczyzna siedzący przy niezawodna, o czym zdają się świad- potrzebuje korzystać z czujnika, ponie- sąsiednim stoliku, nawiązuje z nią roz- czyć blizny na twarzy lana i świeży w aż opracował system klaskania; kia- mowę, coś w rodzaju flirtu, na co ona plaster na czole. skanie ma tę właściwość, że jak czujnik odpow iada spokojnie, z w dziękiem , N iewidom e dzieci, nie bez oporów, pozwala określić nadzwyczaj dokładnie a nawet dowcipnie. I to jest zwycię- poddają się urokowi nowego instrukto- dystans między niewidzącym a prze- stwo lana. M oże nie poradzi sobie ra, który przecież - w przeciwieństwie szkodą. Mnich i nie widzący, lecz towa- z własną ułomnością, ale Ewie podaro- do D oktora i P ielęgniarki - należy rzyszący m u mali pacjenci z dużymi w ał cały świat. A wielki, wspaniały, do ich świata. Ale, czy na pewno? Nie- białymi laskami (dzieciaki po wykryciu wręcz bajkowy okręt pojawia się w por- widzące dzieciaki potrafią być równie u lan a czujnika, krzyczą: Kłamca! cie. To chyba przywidzenie! A jednak!

okrutne ja k ich w idzący rów ieśni- Kłamca!) poddają lana ostatecznemu Just imagine it...

cy! - zastaw iają pułapki na lana; jeśli sprawdzianowi: niechże go klaskanie Jest to produkcja międzynarodowa, ich oszukuje i widzi, odkryje pułapkę; doprowadzi do motoroweru stojącego film mówiony po angielsku i chwilami jeśli nie widzi, bezwarunkowo potknie na dziedzińcu! łan, klaskając i strzela- po portugalsku. W rolach głównych An-

cy! - zastaw iają pułapki na lana; jeśli sprawdzianowi: niechże go klaskanie Jest to produkcja międzynarodowa, ich oszukuje i widzi, odkryje pułapkę; doprowadzi do motoroweru stojącego film mówiony po angielsku i chwilami jeśli nie widzi, bezwarunkowo potknie na dziedzińcu! łan, klaskając i strzela- po portugalsku. W rolach głównych An-

W dokumencie Śląsk, 2013, R. 19, nr 6 (Stron 32-38)

Powiązane dokumenty