• Nie Znaleziono Wyników

1. P a m i ę t n i k u m i e j ę t n o ś c i , ( l ) co miesiąc. 2. W a r s z a w s k a G a z e t a , co miesiąc (2). 3. T li e m i s p o l s k a , co dwa miesiące (3). 4. S y l w a n , pam iętnik le ­ śniczy. 5. J z y s P o l s k a , pismo p ośw ie­

cone um iejętnościom , kunsztom i rę k o d zie­

łom : co miesiąc. * o 6. P a m i ę t n i k l e k a r -o sk i. 7. S ł o w i a n i n (4) tygodnik pośw

ię-(1 ) N ic w ie m y o k tó ry m tu p a m ię tn ik u m o w a , b o w y ­ c h o d z iły d w a p a m ię tn ik i u m ie ję tn o śc i. J e d c u p o d n a p ise m : P a m i ę t n i k u m i e j ę t n o ś c i c z y s t y c h i s t o s o w a ­ n y c h . W y d a w a n y ( j a k c z y ta m y w I ) e k a m e r o n i e N . 1. s tr. 1 3 .) p r z e z tr z e c h z n a n y c h ju z ś w ia tu m ę ż ó w . z a w ie ra ją c y w s o b ie r ó ż n e p rz e d m io ty s c je n ty f ic z n e , lite ­ ra c k ie i f il o z o f ic z n e , o p r ó c z p o e z j i . D r u g i : P a m ię - t n i k u m i e j ę t n o ś c i m o r a l n y c h i l i t e r a t u r y , w y d a w a n y p rz e z L a c h -S z y rm e , w k tó ry m i p o e z j a m ie jsce

z n a jd u je .

(2 ) N ie w ie m y , ja k ie to p ism o P b o : G a z e t a W a r ­ s z a w s k a , k tó rą m a m y , i o które'j m o w a je s t n iz e 'j, n ie w y c h o d z i c o m ie siąc a le c o d z ie n n ie .

(3 ) T h e m i s ta k ż e c o m ie s ią c , n ie co d w a m iesiące w y c h o d z i.

(4 ) S k 1 a v o m i r n a p isa n o w L ip sk u , c o zn ac z y Skla- w o ń c z y k o d S k la w o n ji w p o łu d n io w y c h W ę g r z e c h ; S ł o ­ w ia n in zaś w y p a d a ło p r z e tłó m a c z y ć : d e r S l a v e .

eony k u n szto m , ro ln ictw u i handlow i. 8.

K o l u m b czyli z b i ó r p o d r ó ż y , co 14.

dni. 9. S a n d o m i r c z y k ( a raczej p a- m i ę t n i h s a n d o m i r s k i ) pismo pośw ie­

cone starożytnościom polsbim. 10. T y g o ­ d n i k (czy li d zien n ik ) d l a d z i e c i . 11.

M o t y l . 12. D z i e n n i k p r a w n i c z y czyli j u r y s p r u d e n c j i (?). 15. D z i e n n i k w o j e w ó d z k i . 14. P i a s t , tech n o lo g i­

cznej treści. T e w ychodzą w polskim , n a ­ stępujące zaś: 15. M a g a z i n d e r H e i l - k u n d e , w niem ieckim języku (5).

I I . D Z I E N N IK I P O L IT Y C Z N E .

1. G a z e t a W a r s z a w s k a . 2. G a z e t a K o r r e s p o n d e n t a w a r s z a w s k i e g o .

(5 ) O p ró c z ty c h 15. z n a n e są je sc z e n a s tę p u ją c e p ism a n a u k o w e w a r s z a w s k ie , ja k o t o : 16. R o c z n i k T o w a ­ r z y s t w a p r z y j a c i ó ł n a u k , w y c h o d z ą c y ra z d o ro k u o d 20 d o 30 a rk . w 8. z a w ie ra c z y ta n e na p u b lic z n y c h p o ­ sie d z e n ia c h te g o T o w a rz y s tw a i in n e r o z p ra w y n a u k o w e , a n a w e t p o e z j e . 17. P a m i ę t n i k d l a p ł c i p i ę k n e j , m a ją c y p o e z j e , w ia d o m o ś c i z d z ie jó w o jc z y sty c h i p r z e d ­ m io ty m o ra ln e . 18. D c k a m e r o n p o l s k i tru d n ią c y się lite ra tu rą i ro z m a ite m i w ia d o m o śc ia m i. 19. Z i e m o m y s ł p is e m k o p o ś w ię c o n e d la d z i e c i , i z a s tę p u ją c e d a w n ie j s z e : R o z r y w k i d l a d z i e c i . 20. W i a d o m o ś c i h a n- d l o w e . 21. B i b l i o t e k a h a n d l o w a . 22. R o z m a ­ i t o ś c i .

3. G a z e t a p o i sita . 4. K u r j e r w a r ­

U l . Z A G R A N IC Ą K R Ó L E S T W A P O L S K IE G O W Y C H O D Z Ą C E C Z A S O P IS M A

.-A. w K r a k o w i e : 1. G a z e t a krakow ­ ska. 2. G o n i e c krakowski. 3. D z i e n n i k r z ą d o w y . 4. R o z m a i t o ś c i naukow e.

5. G a z e t a o g r o d n i c z a . 6. M i s c e l l a - n e a C r a c o v i e n s i a (p o ła c in ie ).

B. w W i l n i e : 1. D z i e n n i k w ileński.

2. R u r j e r litew ski.

C. w L w o w i e : R o c z n i k i b i b l i o - g r a f j i ( l) . 2. G a z e t a lw ow ska (2).

D. w P o z n a n i u : G a z e t a poznańska.

(1 ) O ty c h r o c z n i k a c h m y tu n a m ie jscu n ie w ie rn y ; w y c h o d z iło b o w ie m i w y c h o d z i C z a s o p i s m o n a u k o - w e , k tó re m o ż n a b y ło p rz e tłó m a c z y ć : L i t c r a r i s c h c Z e i t s c h r i f t , a le n i e : A n n a i e n d e r l i i b l l o g r a p h i e .

( 2 ) G a z e ty tu d w ie w y c h o d z ą ; je d n a w p o ls k im , d ru g a w niem ieck im j ę z y k u , p o d n a p ise m . L e m b e r g e r Z c i ­ t u n g . O b o k p ie rw s z e j w y c h o d z ą : R o z m a i t o ś c i , o - b o k d ru g ie j : M n e m o s y n e ; o b a p ism a p o ś w ię c o n e m a ­ ły m r o m a n s o m , p o w ie ś c io m i le k k ić j p o e z ji. R e d a k to r o - w ie ic h są : M ik o ła j M ic h a le w ic z i A le x a n d e r Z aw ad zk i.

W y c h o d z iła t e z : G a z e t a o g r o d n i c z a p rz e z G a jc - c k ie g o , a le w y c h o d z ić p r z e s ta ła ; a o d c zasu d o c z a s u , a le b e z o z n a c z e n ia p e w n e g o , w y s t ę p u je H a l i c z a n i n , p i ­ sm o tra n s c e n d e n ta ln e j fil o z o f ji, p o w ie śc io m i p o e z ji o d ­ d a n e , p o d p o w a g ą W a le n te g o C h łę d o w s k ic g o , d a w n ie j W y d a w c y P s c z o ł y p o l s k i e j .

i 2. żydow skich, litografji 6 ; na prow incji 16. polskich i 1. żydowska. W K rakow ie, W iln ie, L w ow ie, K rzem ieńcu, W rocław ku, P o z n a n iu , i t. d. razem 15. W edług B andt- k ie g o : H i s t o r j a d r u k a r ń p o l s k i c h , 81. m iast polskich w XVI. w ieku m iały po jednej lub w7iecej d ru k a rn i; Hoffm ann n a ­

liczył ich przeszło 500. Q u a n t u m m u- t a t u s a b i 11 o !

5.

1’O E Z J E A D A M A M IC K IE W IC Z A 2 . T o m y w P a ry ż u 1829.

W ydanie to , p rz y którem najcieńszy p a­

p ie r w e lin o w y , piękny d ru k , w ize ru n ek w iescza i m nóstw o lubych rycinek naw za­

jem się łą c z ą , ażeby je najgustow niejszem u c z y n ić , w yszło za staraniem pew nej dam y p o lsk ie j, w P ary ż u b aw iącej, na korzys'ć dziełacza (autora). Ta dama zastąpiła w szys­

tkie w y d a tk i, a czysty dochód ofiarow ała w iesczow i, jako przyjem ny oraz nie m ały podarunek. Kto w Polscze by ł i w id z ia ł,

kom itych narodow ych p isarzó w , a jak clie- tn ie i hojnie ich w sp ierają, tego zapew nie nie zadziw i owa zm yślna oznaka szacunku, i owszem jasną m u się okaże, gdy pozna M ickiewicza pienia. Pomimo samej w a rto ­ ści w iesczej, to jescze uw azyć p o trz e b a , że M ickiewicz zaprow adzając (ta k zw an ą) p o e z j e r o m a n t y c z n ą , stanow i okres w dziejach piśm iennictw a polskiego. Dopóki on się nie zjaw ił, cecha rym opistw a w P ol- scze, m iała w iele podobieństw a zfrancuzką.

Złoty w iek Z ygm untów , w którym Polska ty lu znakom itych pisarzów lic z y ła , w któ­

rym szlachetny, w ydoskonalony ję z y k , i dostatek dzieł n ajw y b o rn iejszy ch , były sku­

tkiem genjalnego zgłębienia greckiej i rzym ­ skiej staro ży tn o ści, w iek ten juz nie w ró ­ cił. Choć w następnych czasach nie brakło szanow nych p isarz y , przecie ju ż pod Zy­

gm untem III. u laty w ał smak d o b ry , a Je ­ zuici przedew szystkiem , całemi siłami do tego się przyczyniali. Odtąd to język łaciń ­ ski , z przyw idzenia i ślepego zarozum ienia, został językiem pism aków , a przecie nie słu ż y ł, jak tylko panegirycznej b ucie,

kra-m arsczyznie oschłych drobnostek, i kra-maja­

kom teologicznym . Nie przem aw iał już nim S z y m o n o w i c z , nie przem aw iał S a r - b i e w s k i . Zniknęli nakoniec T o w a r z y ­ s z e , a P ija ry objęli po nich w ychow anie m łodzi krajow ej. Ci z K o n a r s k i m na cz ele, rozszerzyli jaśniejsze pom ysły i za­

ję li sie przyw iązaniem do ojczystej mowy.

Tym sposobem w połow ie X V III. w iek u , pod opieką królew skich M ecenasów , p o d ­ niosło sie piśm ien n ictw o , a sczególniej u- m iejętności n ad o b n e , z w skrzeszoną siłą i dzielniejszą czynnos'cią. Jednakże w te n c z a s, aż do naszych czasó w , francuzkie w pływ y opornie działały. Piśm iennictw o F ran cji od Ludw ika X IV . począw szy, we wszystkich praw ie krajach przew age swoją w yw alczyć u m iało ; nigdzie atoli w pływ jeg o , nie oka­

zał sie m ocniejszym i trw a lsz y m , jak w Pol- scze. Nauka jeżyka francuzkiego była głó­

w ną zasadą w ychow ania; od dzieciństw a samego z pismami Starożytnych i F rancuzów o b e z n a w a n i, naw yknęli wreszcie Polacy szukać i znajdow ać w nich jedynie smaku dobrego w zory. P rzepisy poetyki francuz- k ie j, jak najtroskliw iej od nich strzeżone

10

ną wiązką głosek, pow szechne panow anie zajęły. P ró cz piśm iennictw a francuzkiego baw iono się, acz nie w ie le , angielskiem , mniej w łoskiem , a najm niej niemieckiem.

Z tąd ukazało się sczególne zjaw isko, ze w tenczas, kiedy ju z sami F rancuzi o nie- mylności swej poetyki w ątpić poczęli, w P o l- scze mocno jescze w nią w ierzono. Kiedy więc M i c k i e w i c z , w szkole now oczesnej , osobliwie angielskiej i niemieckiej w ykształ­

cony , słowem i uczynkiem przeciw ko za­

starzałym i! przesądow i pow stał i w ielu za jego zdaniem p oszło, w ybuchła w W ilnie, ognisku piśm iennictw a polskiego ( I ) najza­

ciętsza w alka (ta k zw an y ch ) Klassyków' z R om antykam i, a ta się w krótce po całej Pol- scze zajęła: Im w iększe były w zględy, któ­

re sobie dzieła M ickiewicza w śród ziom­

ków je d n a ły , tem bardziej na nie Klassycy bili. T en w o ln y , genjalny polot ducha, ten zupełnie now y k ie ru n e k , który Poezja brać poczęła, św iętym (jak o b y ) zapałem n atch n ął ty c h , którzy Klassyków

starozy-( l ) P o d o b n ić j to w W a rsz a w ie n ic w W iln ie .

żali. Ich k sz ta łty , ich P oetyka, zdawały sie hydź zup ełn ie w ykończone, zdaw ały się n ie z b ę d n e ; dziw ili sie i krzyczeli, gdy po­

strz e g li, jak owe n iep rzeb y te dotąd roga­

t k i , miedzy którym i narodow a P o ezja, w starośw ieckim s t r o j u p a t e t y c z n i e k ro c z y ła , m łodzi w iesczkow ie ła m ią , i w krainie w olnych u tw o ró w n iew y m u sze n ie, n atu ra ln ie i bez sczudeł biegają. U czeni, na oglądaniu klassyczności o siw ie li, ani chcieli ani mogli ju ż zdania sw7ojego odstą­

pić: że oprócz n ie j, m ożna jescze co p ię­

knego w idzieć. R o m a n t y c z n a P o e z j a była u nich zgrozą , a siedząc na pierw szych krzesłach w ojczystym P arn a sie , n iep rz y - pusczali n aw et podobieństw a, ażeby R o ­ m a n t y c y choć kiedy w nim pokazać się mogli. In n i, po większej części n ieczy n n i, byli więcej u m iark o w a n i; przyznaw ali w p ra­

w dzie , że czytając pienia M ickiewicza i now ­ szych, poniew olnie upodobanie w nich znaj­

dow ali , wszelako trzęśli głową nad kształtem R o m a n t y k i i m niem ali, że ci wiesczowie w cale co innego utw orzyć byli w s ta n ie , gdyby się starożytnych trzym ali. T rzecia

strona w reszcie pochw yciła tę poezję z u n ie­

sieniem ; ro zg łaszała, ze Romantyka w isto ­ cie i kształcie je st je d y n ą , do wieku i d u ­ cha czasu zastosow aną p o ezją, i wstępując do now ćj szkoły, ze starą oczyw isty ro z ­ b ra t uczyniła.

Zdawało mi się rzeczą konieczną, p o ło ­ żyć naprzód krótki te n obraz przesilenia um ysłow ego w n aro d zie, ażeby M ickiewicza n a przyzw oitym stopniu do ocenienia p o ­ stawić. M ickiewicz mało jescze dotąd n a ­ pisał; ale zw ażyw szy, że już to było dosta­

tecz n e, do popierania jego zdania, i że on został hasłem do zrzucenia nie n aturalnych , ducha krępujących w ięzó w , toć m ożna są­

dzić o w ytw orności jego. W dziełach tego genjalnego w iescza, odbija się w ogólności praw dziw ie poetyczny pogląd, głębokość czucia i tęsknota. M ickiewicz działał dotąd w lyrycznym i epicznym obwodzie rym opi- stw a. D robniejsze p ie n ia , powiastki (b a l­

la d y ) i w iescza p ow ieść: G r a ż y n a , zaj­

m ują tom ik jed en . P ierw sze są pełne lubej p ro sto ty i w d z ię k u , o powiastkach (b a lla ­ d ac h ) p ow tarzam bez zająknienia słowa Szaffarzyka: S ą t o w k a ż d y m w z g l ę d z i e

w y t w o r y (cliefs d’o e u v re ) l i r y c z n o - e p i c z n e j p o e z j i . G r a ż y n a , poema z p ełn ą siłą i poetyczną w ystaw ą, za pierw - szemi jednal< pozostaje. D rugi tomik zaw ie­

r a : S o n e t y i D z i a d y . Sonety są dwo- ja k ie ; p ierw sze nazw ać by m ożna m i ł o - s n e m i , bo w ,n ich najpiesczeńsza m iłość sczerze i lubo przem aw ia. T ru d n o je st p rz e ­ tłum aczyć te S onety, alep o k u se k na p r ó b ę :

S ło ń c e b ły s c z y n a w s c h o d z ie w c h m u r o g n is ty c h w ia n k u , A na z a c h o d z ie x ię z y c b la d e lic e m r o c z y ,

R ó ż a za s ło ń c e m p ą cz k i r o z w in io n c t o c z y , F iio łe k k lę c z y z g ię ty p o d k ro p la m i ra n k u ,

i t. d. i t. d.

In n e Sonety są krym skie, dzieła p rz y ro ­ dzenia w Krym ie są ich p rzed m io tem , m alo­

w nicze obrazy i kw iecisty przepych wschodu ich cechą. Oto je st je d e n :

W ID O K G Ó R Z E S T E P Ó W K O Z Ł O W A .

P ielgrzym i M ir-za.

P i e l g r z y m .

T a m , c z y A lla h p o s ta w ił w p o p rz e 'k m o rz e lo d u ? C zy a n io ło m tr o n o d la ł z z a m ro z o n ć j c h m u r y ? "

C zy D iw y z ć w ie rc i lą d u d ź w ig n ęli te m u r y ,

A b y g w ia zd k a ra w a n ę n ic p u sc z a ć ze w sc h o d u ? i t. d.

D z i a d y , poem a jescze niedokończone, dopiei’o druga i czw arta część jego wydane.

K ształt dram atyczny ale treść liryczna. Jak po większej części w b allad a ch , tak i tu M . pow ieści gm innych i zw yczajów użył. Nie je s t to je d n a z najm niejszych zalet M ickie­

w icza ; bo tym sposobem p rz y b ie ra cechę narodow ego wiescza i swojem p ie n io m , po ­ mimo przedm iotow ej doskonałości, nadaje w dzięk zachw ycający każdego, k tó ry H er­

dera « G ł o s y 1 u d ó w » czytał. Zwyczaj na Litw ie z czasów pogańskich wTz ię ty , a w chrześciaństw ie cokolwiek zm ieniony, ob­

chodzenia w dzień zaduszny pam iątki za zm a rły c h , i łagodzenia pokarm em i n ap o ­ je m , śpiewem i m odlitw ą mąk czyscowych

duszom , daje w ątek do tego tkliw ego i sczyt- nego w uniesieniach poem atu. Gmina j e ­ dnej w ło ś c i, nocną p orą w kaplicy zgrom a­

dzona , z guślarzem na c z e le , w trw o d ze o- c z e k iw a n ia , gotuje się do zaklinania duchów.

Pokazują się dusze zm arłych i opowiadają życie swoje na ziem i, p rzyczynę potępienia i czego od zgrom adzenia na ulgę swego cierpienia żądają. Piesczota i prostota w przedstaw ianiu zdania o wiecznej odpłacie ,

nadają tój części osobliwsze powaby. Oto próbka na d o w ó d , jak M ickiewicz swój w ą­

tek w y ra b ia :

C h ó r .

C ie m n o w sz ę d z ie , g łu c h o w sz ę d z ie , C o to b ę d z i e , c o to b ę d z i e ?

G u ś l a r z.

P o d a jc ie m i g arść K ą d z ie li, Z a p a la m j ą ; w y s p o ś p ie c h e m , S k o ro p ło m y k w g ó rę s tr z e l i, P ę d ź c ie go lek k im o d d e c h e m . O ta k , o t a k , d a l ć j , d a le 'j, N ie c h się n a p o w ie tr z u s p a li,

i t. d. i t. d.

Dla ocenienia re cen z ji lip sk ie j, załącza­

my tłóm aczenie przytoczonego w yjątku z D ziadów :

C h o r .

A lle s d u n k e l , n ic h ts zu h ó re n ; W a s w ir d n o c h d ie N a c h t g e b a re n ?

B e s c h w ó r e r .

G e b t m ir e in e H a n d v o ll F l a c h s e s , Ic h e n tz iin d ’ih n , u n d I h r , s c h n e lle , W ic d ie F la m m e sic h e r h e b e t , J a g e t ih n m it le ic h te m H a u ch e S o r e c h t , so r e c h t , w e i t e r , w e i t e r , D ass e r in d e r L u f t v e rb re n n e .

C h o r , A lles d u n k e l e tc.

B e s c h w ó r e r . I h r v o r A lle n , le ic h te G e i s t e r , D ie I h r h ie r im Ia m m e rth a le D u m p fe r Sliirm n n d F in s te rn is se , T h riin c n , N o th u n d K iim m ern isse A u fg e b litz c t u n d in F la m m e n W ic d e r F la c h s da fic lt z u sam m en ; W e r d a , a u f des W in d c s W e lle I r r e n d , s u c h t d es H im m els S tu fen , Sei b e s c h w o re n , sei g c ru fe n D u rc h d ies Z e ic h c n le ic h t u n d h elle.

C h o r .

S p r c c h e t , w e lc h e r v o n E u c h b a n g e t , W e lc h e r le id e t u n d v e rla n » e t.

B e s c h w ó r e r . S e h t , a c h se lit d o c li in d ie H ó h e , W a s d o r t u n te r d em G c w ó lb e L e u c h te t! S e h t , m it g o ld n e n F liig eln F la tte r n h in u n d h e r z w ci K in d le in .

B e s c h w ó r e r u n d d e r A l t e .

W i e , v o m W in d ę a u f g c w e h e t, B la ttc h c n sich u m B la ttc h e n d r e h e t, K re isen h o c h sic u n te rm W ip fc l D e r K a p e ll e ; w ic die T a u b e M it d em T a u b c h c n in dem L au b e.

S p ie le n sic sich in dem Gźpfel.

S i e h , D e in S ó h n c h e n zu D ir Ilie g e n , M u tte r . W i c , d u k e n n s t m ic h n im m e r ? Ic h b in I o s c p h , d a h ie r d ic sc

Is t R o s a lc h c n , m e in e S c h w c s tc r.

M iitte rc h c n , w ir b e id e ilie g e n Ie tz o in d c m P a r a d i e s e , U o rte n ist u n s w o h l , u n d b c s s c r A is d a h e im e b e i d e r M u tte r.

S ie h n u r , w as fiir s c h ó n e , M eine K ó p fc h e n in d e m h c lle n S c h c in e , W ie u n s M o r g e n s tr a h le n k le id e n , W ie u n s a u cli a u f a lle n b e id e n S c h u lte rn , g le ic h d e n S c h m e tte rlin g e n , S te h n d ie k l e i n c n , b u n te n S c h w in g e n . A lle s is t in re ic h e r F iille

D o rte n in d c m P a r a d i e s e , T a g lic h z ie h n u n s n e u e S p ic ie , W o w ir w a n d e ln k e im t die W i e s e , U n d w o u n s ’r e H a n d c h e n w a l t e n , M iiss e n B liim c h e n sieh e n tfa lte n . D o c h o b g lc ic h a n A llem F i i l l e , Q u a lt u n s d c n n o c h F u r c h t u n d B an g eu ; M u t t e r , D e in e K in d e r k o n n e n

I n d e n H im m e l n ic h t g elan g en .

( D e r C h o r w ie d e r h o lt die le tz tc S t r o p h e ) .

B e s c h w ó r e r . S ag e , w a s b c d a r fs t D u , S e e lc h e n , U m in Iiim m e l zu g e la n g en P B itte s t D u u m L o b d es H e rre n ?

11

M ilc h ist da u n d w e iss e K u c h e n O b s t , G eback* u n d siissc lie e r e n . S a g ę , w a s b e d a r fs t D u , S e c l e h e u , U m in H iin m el zu g e la n g c n ?

D a s E n g e l c h e n .

N ic h ts is t , n ic h ts ist u n s v o n n ó th e n ; D u rc h d es S iissen U ib e rfiillc , A is w ir h ie r a u f E r d e n w a r e n , S in d w ir je tz o u n g liick selig . A ch in m e in e m g a n zć n L c b t n H a b ’ ic h B ittre s n ic h ts e rfa h rc n . S c h m c ic h c le ie n u n d G e t a n d c l , W a s ic h w o l l t e , w a rd g c g e b c n , W as ic h t h a t , w a r w o h lg c s c h e h e n . S in g en u n d a u fs F c ld zu g clicn , F iir R o s a lc h c n B lu m e n p lliic k c n , D ie se s w a r m c in T h u n ; d as ih rc , P u p p e n m a c h e n u n d z u sch m iick e n . U m G c b e tc n ic h t u n d E s s e n F lo g e n w ir z u r T o d t c n f c ie r , E s b c d a r f n ic h t h e iP g c r M c s s c n , M i l c h , G e b a c k u n d w e is s e r K u c h e n , D ieses isls n i c h t , w a s w ir s u c h e n . U m z w e j P fc ffc r k ó rn c h e n llc h n w ir, U n d fiir s o lc h e k le in e G a b c n S o ll t ih r A lle A b la ss h a b e n .

D c n n v e r n c h m t’s u n d w a h r t ’s im H e r z e n , A Iso sin d d e s I le r r e n S c h liis s e :

W e r n ie fiih lte b i t t r e S c h m e r z e n , W ir d n ie k e n n e n Ilim m elssiisse . ( D e r C h o r w ie d e r h o lt d ie le tz te S t r o p h e ) .

B e s c h w ó r e r .

E n g e lc h c n ! S c e lc h c n !

W as l)ii w o l l t c s t , h a b t cs B eid c : H ic r e in K ó r n c h e n , da ein K ó rn c h c n U n d m it G o t t n u n z ic h e t w c itc r.

B e s c h w ó r e r u n d C h o r . U n d w e r n ic h t d ie B ittc h ó r e t S ci im N a m cn G o t t d e s Y a te rs S o h n s u n d h c il’g c n G e is t’s b c lc h rc t.

S e h e t I h r d as K re u tz d e s H e rre n ? S p c is ’u n d T r a n k h a b t l h r v e r s c h m a h e t , L a s s t u n s d e n in R u h ’u n d g e h et.

K s c h ! K s c l i !

( D i e E r s c h e in u n g v e r s c h w in d e t) .

C zw artą cześć dla głębokich m y śli, może jescze n ad poprzedzającą przenosić w ypada.

U piór zm arłego w ro z p a c z y , z m iłości bez nadziei m ło d zian a, w ystępuje tu i po części w szaleństw ie , porusza w szystkie stro n y n a­

m iętnie rozkochanego serca. W całym u tw o ­ rz e n a re sz c ie , p rz eb ija stosow na do w ątku m istyczno-jasna pom roka. Ta je st osnowa rzeczonego* wy dania.

Ala zabaw iającem u się ocenianiem dziel M ick iew icza, niechaj wolno będzie napom ­ knąć o obszerniejszym epicznym , a w pary - zkiem w y daniu nieum iesczonym poem acie.

Jest to : K o n r a d W a l l e n r o d , P o w i e ś ć h i s t o r y c z n a 1828. K r a k ó w i P e t e r s h . M ickiew icz nazyw a go p o w i e ś c i ą h i s t o ­ r y c z n ą , ho głów ne jego zarysy z h isto rji są w zięte. Pom roka okryw ająca rodow ód i w szystkie czyny tego M istrza Krzyżackiego, b y ła M ickiew iczow i p o w o d e m , że m u się w7 Litw ie ro d z ić , i z m iłości ojczyzny cały zakon do zguby prow adzić każe. W ybór w ątku je st sczęśliw y; układ poem atu i ch a­

ra k te ró w g ra ck i; rozw inięcie w y b o rn e , strój udatny7. O b ra z y , k tóre M ickiewicz w ogóle z osobliwszą piesczotą m a lu je , są trafn e i śliczne. Ale jescze n iek tó re uwagi nad ca­

łością dzieła. W ysłow ienie M ickiew icza za­

iste godne je s t jego pom ysłów , w edług p o ­ trz e b y miękkie i ro z p ły w n e , jak np. w S o- n e t a c li, a znow u dzielne i d o b itn e , jak w pom ienionym poem acie i balladach. Co się tycze ję z y k a , zarzucają m u ziom kow ie, że nie u w a ż a , jakby w y p a d a ło , n a czystość i pow ażną p ro sto tę jego. D ajm yż n a to , że te w łasności języka nie naw ijają się w pismach je g o , tak np. jak za czasów Zygm unta I , że n aw et często obce słow a w p lata; toć znów zaprzeczyć niem ożna, że każdy utalentow any

w iesczek sam sobie język tw o rz y , a nie od­

w ro tn ie język w iescza. Z r e s z ta , obce słowa są po większej części w tym ro d z a ju , że się p rzyczyniają w iele do ch a rak tery sty k i, jak to w Krymskich w idzieć m ożna. W iersz jeg o ję d r n y , nie zna k o c i e g o z ł o t a słów b ły - skotnych , ale p ró ż n y c h ; d ź w ię c z n y , osobli­

w ie w S onetach, choć niezaw sze c z y s ty ; ale to nie tak surow o b ra ć n a le ż y , bo języ k polski jak d o tą d , jescze niem a stałych re g u ł p r o z o d j i. Tylko za m iarą zgłosek g o n ią c y , a prozodji p rzeciw n y (?) A l e x a n d r y n , b y ł dotąd panującym w ierszem . M ickiew icz zw olennik niem ieckiej zasady to n u , zacho­

w a ł w sw ym w ierszu p o m ia r , w e d łu g cią­

głości i zaostrzen ia w w ym aw ianiu. P odług tej z a sa d y , u d aw ały mu się sczególniej lie - x a m e te r i tro cliaik , nie tak jam by. S pór o w y b ó r prozodji u Sław janów jescze nie skończony. Szaffarzyk (1) , czescy i n iek tó

-( l ) C z a s o p i s c z e s k i e g o M u z e u m , o d n ie ja k ie g o c z a s u , u m ie s c z a tłó m a c z e n ia K o m c d ji A ris to fa n e s o w y c li p r z e z S z a ffa rz y k a i p ie ś n i H o ra c e g o p rz e z W i n a r z y c k ie g o , w w ie rs z a c h m ia ro w y c h n ie ry m o w y c h . U n a s j u z d a w n o n a d te'm p r a c u j ci, a le s k u tek n ie o d p o w ie d z ia ł p ra c y . P o j e ­ d y n c z e s ta ra n ia n ie z n a la z ły c h w a lc ó w . P . W .

rzy polscy u c z e n i, nalegają o przyjęcie m e- tryczności sta ro ż y tn y c h , a powody przez nich p rz y ta c z a n e , nie są bez. w a g i; z drugiej stro n y atoli wszyscy niem al now i poetow ie polscy i rossjiscy, zacząw szy od K aram zy- n a , za niem iecką zasadą t o n u , poszli. ( Na­

w et i B obrow ski. Ja nieśm iem w tej sp ra ­ w ie w yrokow ać, chociaż p rzekonany jestem , że duch języków sław iańskich nie sprzeciw ia się prozodji sta ro ż y tn e j; kilkokrotne p rz y ­ kłady mówią za te m ). Pom inąw szy to , zo­

stała przy M ickiew iczu zasługa, że przykład jego istotnie do zarzucenia A lexandrynów p rzy czy n ił się. Jescze to niejednego za M i­

ckiew iczem ująć p o w in n o , że był m ęczen­

nikiem za sw oje zdania. Rom antyka n a ro ­ b iła mu w ielu nieprzy jació ł w Rzpltej uczo­

nych , a ich w pływ ow i więcej m o ż e , niżeli sław nej O d z i e d o m ł o d o ś c i , « S z u b i e » lub innem politycznem przew inieniom p rz y ­ pisać p o w in ie n , że do K rym u (gdzie Sonety p is a ł) na w ygnanie poszedł. Car Mikołaj u w o ln ił g o , a te ra z podró że odbywa. (B 1 a 11 f. l i t e r a r . U n t e r h a l t . 1830 N. 194.195.

K. S.

W IA D O M O Ś C I Z A G R A N IC Z N E

O M I K O Ł A J U K O P E R N I K U .

J n d o c ti d is c a n t e t a m c n t m e m in is se p e r iti.

C z a s o p i s m o c z e s k i e g o M u z e u m w P r a d z e ( l ) um ieściło dom ysł, ze Ko­

p ern ik pochodzi z C zech, pisząc o tem co n a stę p u ję : «P iln e badania uczonych pol-

« skicli o ro d z ie sław nego gw iazdarza (astro -

«nom a) M ikołaja K opernika (u ro d zo n eg o

« w T o ru n iu r. 1 4 7 3 ) to w y w o d zą, ze To­

rt dzice jego z K rakow a się do T o ru n ia p rze-

«nieśli. W szakże i w K rakow ie niebyło ich

«ro d z in n e siedlisko, ale w edług rzeczy w i-

« stych dow odów domyślają się badacze

pol-* s c y , że się tam z Czech byli d o sta li: I

do-( l ) C z a s o p is c z e s k e h o M u s e u m , 1831. IV . 435.

88

« py ty w ano się , czyli nieznachodzi się w

« Czechach jaliow a pam ięć albo ślad ro d u

« K opernikow ego w starożytności? O dpo-

« w iedź na to pytanie znajduje się w Balbi-

« n o w y c h : M i s c e l l a n e a h i s t o r i c a

« r e g n i B o li e m i a e D e c . I. L i b. V.

«( w P rad ze r. 1085. fo l.) w w ypisach z xiąg

« K apituły prazkiej nazw anych L i b r i E r e -

« c t i o n u m vol. X II. lit D. 10. u B a l b i n a

«na str: 259. Tam się czyta:

«Laneus em tus p ro ecclesia in Kosmonos

«a Nicolao p lebano ecclesiae p ra ed ictae ,

«decano B oleslaviensi, ab honesta niatróna

«Elsska contliorali M a rtin i, dicti Zły, cli-

«entis de Stakor sęu de B orzejow , cum ejus

«consensu, et fra tris ejus Bohunkonis ple-

«bani ecclesiae in Sezemicz, an. 1591. 25 Oct.

« Sigillum M artin i e t Bohunkonis g alea e, su-

« p er galeas figura nayis, hoc est, arm a n atali-

«tia p e rs o n a ru m , scilicet M artin i et Bohun-

«konis. In te rtio sigillo W ilhehni de Zwie-

«<rzeticz clypeus b ip artitu s et su p er clypeum

« galea cum duabus alis. S. W ilhehni de Lem-

><berg, dicti de Z w ierzeticz. In quinto lm -

«mana imago securim in m anibus ten en s:

«S. U l r i c i d e K o p e r n i k . In sexto galea

*< su p er cjuam caput hirci corn u ti e ra t scul-

«ptum . S. Joannis dicti Lulali de Stakorecz.

*< \ 591. 25. O c t.»

« Otóż w idoczny a znam ienity dow ód o

« będącym niegdyś pańskim lub szlacheckim

“ ro d z ie K operników w C zech ach , o którym

« atoli w późniejszych pam iątkach X V i XVI.

«stólecia (w ie k u ) ani Balbin ani ja sam ( ! )

« żadnej w zm ianki nie znalazł. P o d o b ień -

«stw o p ra w d y je s t, że na końcu X IV . albo

«na początku XV. stólecia P anow ie K oper-

«niccy z Czech do K rakow a się z a b ra li, bo

« w tenczas spojenie obu k ra jó w , Czech i

«Polski tu d zież obu m iast P rag i i Krakow a

« większe i obfitsze byw ało niżeli kiedy in-

« dziej. Czyli się czasy w te m zg ad zają, pol-

«scy badacze to w ykażą; wszelako w ątp li-

«w ość każda by zn ik ła, gdyby dojść m ożna,

«że M ikołaj K opernik tegoż h e rb u u ży w ał,

« co i nasi P anow ie K operniccy, to je s t: męża

« z siekierą. W ieś K o p e r n i k dotąd w bo-

«lesław skim pow iecie ( c y rk u le ), w państw ie

«M nichow ie liradiskim m iędzy X iężom ostem

«i Kosmonosem leżąca, liczyła r. 1830 w

e-( l ) F ra n c is z e k 1'alacki.

12

k dług urzędow ego popisu 21 domów i 116

«m ieszkańców ; nie ma w ątpliw ości ze była

* gniazdem rodzinnem owych Panów , którzy

« atoli do najniższej ow oczesnej szlachty cze-

« skiej n ależeli. »

D ziękujem y za to doniesienie; niem aż-ci w tem n iep o d o b ień stw a, bo nie jed n a rodzina czeska, osobliw ie w czasie w ojny liusyckiej, do Polski się p rz en io sła ; ale te n m ały w y­

pis nie stanow i zupełnego dow odu, zw łascza gdy o h erb ie K opernika nie mamy w iado­

m ości, i tak łatw o jej mieć nie będziemy7.

W ysłani od T ow arzyst. W arsz. P rzy j. Nauk gorliw i C z a c k i i M o l s k i , ju ż gow 7F ra u - enb u rg u nie z n a le ź li, chociaż nietylko w y­

ta rty kam ień grobow y ale i m ieszkanie Ko­

pern ik a oglądali. Pow iadano im w m iejscu, że na szkle w oknie pom ieszkania K o p ern ik a, m iał być jego h erb kolorow y w y ry ty ( l ) ,

90

( l ) R o c z u . T o w . W . I I . 189. N i e m c e w i c z w Z b ió r.

P a m ię t. h is t. T . IV . s tr. 65 . u m ie ś c iw s z y lis t K o p e rn ik a do B isk u p a c h e łm iń sk ie g o , d o d a je : P i e c z ą t k a n a o p ł a ­ t k u w y c i ś n i o n a , w y o b r a ż a b a r d z o w y r a ź n i e A p o 1 1 i n a z l i r o . M ia łz c b y to b y d ż h e rb K o p e rn ik ó w r o d z in n y , a lb o ty lk o o d u c z o n e g o M ik o łaja p r z y b r a n y ? C zy tez te n A p o l l o z l i r ą , i ó w m a ź z s i e k i e r ę nie-o z n a c ra ją je d n e g nie-o i teg nie-o sam eg nie-o h e rb u ?

ale czy p ra w d a? i jaki ten lietb ? niew ia­

domo. X iążę Józef Jabłonow ski W ojewoda now o g ro d zk i, pracow ał (jak pisze Śniade­

domo. X iążę Józef Jabłonow ski W ojewoda now o g ro d zk i, pracow ał (jak pisze Śniade­

Powiązane dokumenty