• Nie Znaleziono Wyników

98 Niby kropla piorunowej rosy —

W dokumencie Poezye Romana Zmorskiego (Stron 114-119)

Boskie, ludzi przetworzy w pól-b ogów . A ludzie wtedy staną jak kolosy, I stać będą na straży swych progów. A piorunami będą ich ciosy —

I nowe się pomniki wzniosą: groby wrogów!

1840.

W IM IE N IN Y W IM ION N IK U .

Grdyby każde życzenie ważyło przed Bogiem, Świat biłby tobie czołem — głowa twoja młoda Jaśniałaby koroną — jak Indów pagoda. Cała perły i złotem lśniła byś się drogiem . . .

Mamżećpowtarzać słowa czcze, użyciem starte? . . . A ch! słuchaj głosu serca, chroń je od zepsucia, Nie daj minąć młodości bez kwiatu uczucia — To życzenie nad tamte wszystkie więcej warte.

Z niem spełnionem przebiegniesz czysta i szczęśliwa Po skażonego świata błotnistej topieli.

A jeg o wypełnienie w woli twej spoczywa — Chciej — niebo łaski udzieli.

99

ZA C H Ę C E N IE .

J eżeli prawdy pragnienie cię p a li, I czczy jej pozór starczyć ci nie m oże, To cóż się wzdrygać? Śmiało rzuć się w t o ń ! Jak majtek, kraju złota co szuka po fali, Po niezmierzonym uczuć i myśli przestworze Za światłem prawdy wiekuistej goń.

Wszak majtek, gdy się burza podniesie z otchłani, Napotka wyspę, schronę w jej przystani.

I śmielszy żeglarz, co w powietrzu wzbity

Z wiatrem mknie, jak meteor, po niebieskim sklepie — To gór mu lodowate towarzyszą, szczyty —

Okiem — choć sercem na nich spocznie w pustym stepie. I pielgrzym , co Afryki przepełza pustynie,

W pośród cienistej znajdzie spoczynek oazy . . . . Lecz nad Afryki piaski — mórz, nieba głębinie, Ocean myśli, uczuć straszliwszy sto razy.

Kto żagle duszy raz na nim rozwinie, Raz na jeg o bezdenne, grzmiące fale wpłynie, Próżno by pragnął w drodze odpocząć na chwilę — Aż u celu, lub w mogile.

Straszliwa d roga! . . W niej twe chrzestne szaty Białe, jak noc się zbrudzą, popadają w szmaty. Ostatnie twej spuścizny rodzicielskiej szczątki, Któreć na szyi matki zawiesiły r ę ce ,

Których blask zdołał oczy cieszyć niemowlęce — Ty sam odrzucisz w przepaść te święte pamiątki. A m oże, skołatany bezustanną burzą,

Kiedy piersiom tchu zbraknie, ramiona się znużą, To nim brzeg pożądany źrenica zobaczy,

Sam o skały gdzieś czaszkę roztrzaskasz w rozpaczy . . .

7

*

100

Straszliwa d r o g a !. . . A któż pow ie jeszcze, Co znajdziesz, spragnionego gdy dopłyniesz celu? Może tam, dokąd dążysz tak pełen odwagi, Ufny, że ujrzysz jakiś świat uroczy,

Przed okiem duszy twojej nagle się roztoczy Jakiś obszar bezduszny, zakrzepły i nagi,

Mroźne tchnienie na wieki zmrozi sny twe wieszcze? . . .

M o ż e !. . . Otóż okropna, bezdenna wątpliwość, Młodzieńczego zapału zdolna zgasić żywość. W ybór tu się zda równie fatalny jak trudny. Cóż wybrać? Czyli znosić byt powszedni, nudny, I bez wiedzy o sob ie, chowając ze drżeniem

Oczy przed każdym prawdy wschodzącej promieniem, Przewionąć do nicości długie życia lata,

Jak ten marny liść zwiędły, którym wiatr pomiata? Tłuc się, jak los rzucony do wielkiego koła? . . .

Och, nie! lepiej zaiste, choć z sercem w żałobie, Lecz którem żadna trwoga zachwiać już nie zdoła, Iść do grobu, po ziemi, tym olbrzymim grobie, Jak mąż, ciernie i kwiaty deptając wśród drogi; A kiedy przeznaczenia twardy głos pow oła, Śmierć znieść jak ży cie, bez łez i bez tr w o g i. . .

Środka tu nie masz. W ięc , gdy żądza pali, Gdy ci czczy pozór wystarczyć nie może, Czegóż się wzdrygać? Śmiało rzuć się w toń! Jak majtek, kraju złota co szuka po fali, Po niezmierzonym uczuć i myśli przestworze Za światem prawdy wiekuistej goń.

101

DO LISZTA. (I M P S O W I Z A C Y A .)

C ześć ci! władzco, mocarzu, Nad harmonii państwem tajemniczem! Na burzliwych chmur ołtarzu —

Z płynącem błyskawicą, zapału obliczem . . .

* * *

Jakiż to dźwięk — rozuzdany, szalony? . . . Nie ! struny nigdy brzmieć nie zdolne t a k !. . . Odgadłem c ię , czarnoksiężniku!

To chór szatanów, czarami zamkniony, Wstał na strunach na twój znak, I wyje posępny swój śpiew ! . . .

Piekło całe w tym niesfornym ich krzyku — Każdy ton potępienia brzmi echem,

Jękiem męczarni, rozpaczy śmiechem, Iskrami ognia parzy, gotuje w żyłach krew . . .

Ha! Czy słyszycie? . . . Wicher dziko wrzasł — Czarnemi nocy otoczony straszydły,

Szatan burzy nad ziemią ciężkiemi zwisł skrzydły. Słyszycie dębów druzgotanych trzask?

Szum olbrzymich jo d e ł? .. Ach! Otóż grom nad głową mi trząsł. . . Noc — zgiełk — zamęt — blask — Zgroza — strach! . . .

I patrzcie! Przez gęstwiny, piorunami podarte, W yniosłych puszczy drzew, w akordów koronie, Olch stary król wychyla białe skronie.

I pieśnią cudowną eolskich harf brzmi — Groźbą grzmi —

I szeroko ramiona wyciąga rozwarte, Serce ciśnie w ziembiące swe dłonie . . .

102

Trwoga — szał — zgroza — pijany zgrają Po czaszce, po sercu pląsają.

Wichrem tonów duch porwany, Niby dziki rumak w stepach,

Wirowym pędem gna przez mrok zamętu. I na przemiany:

To raz, rad by na wszystko jednym gromem cisnąć, Strzaskać do szczętu,

I rozśmiać się na ziemi strzaskanych czerepach. To znów , rad by świat cały do serca przycisnąć — Ale tak silnie, że granit by pękł,

Tak ogniście, że dyament by zm iękł. . .

Cześć ci! ogniem piekła ziejący, Burzą, trwogą, grozą grzmiący, Szalony i dziki

Szatanie muzyki! . . .

A to ? Czyliż strop nieba zarwał się przejrzysty, I gwiazd jasnych deszcz złocisty

Dźwiękami srebrnemi Opada do ziemi? . . .

T o rój aniołów, na skrzydłach ze zórz Niebieskich, w wieńcach z niebieskich róż, Schodzi na ziemię barwną wstęgą tęczy I miłości pieśnią dźwięczy.

A po złotych skrzydeł ich drabinie

Duch ku górze wstępuje — i na krańcach świata, W nieogarnionej wieczności krainie,

W wiekuistej harmonii koło się zaplata.

Aż wszystkie, wszystkich światów niezliczonych burze, I wszystek dźwięk rozkoszy w cały świat rzucony,

103

W dokumencie Poezye Romana Zmorskiego (Stron 114-119)

Powiązane dokumenty