• Nie Znaleziono Wyników

Niezbędne uściślenia dotyczące relacji między jednością a wielością

Rozdział 5 TOMASZ Z AKWINU

5.3. Niezbędne uściślenia dotyczące relacji między jednością a wielością

Jedność transcendentalna a liczba

Przedmiotem kontrowersji - i to nie tylko na gruncie Tomaszowych polemik z

Awicenną, Awerroesem i zwolennikami monopsychizmu - może być jednak właściwe rozumienie opozycji jedności i wielości. Sam zresztą Tomasz jest świadom tej

trudności, skoro w Sumie teologii przywołuje pogląd, że wyczerpująca

charakterystyka bytu winna obejmować podział na jedność i wielość (ens dividitur per unum et multum), co zdaje się przeczyć równozakresowości i konwertybilności bytu i jedności, oraz sugerować, że jedność dodaje do bytu jakąś dookreślającą i zawężającą różnicę (ergo unum addit aliquid supra ens) [przypis 5.35]. Tym samym podważa się transcendentalność jedności ze względu na jej opozycję w stosunku do wielości. W związku z tym należy rozważyć, czy jedność nie jest tylko negacją

wielości. Gdyby tak było, to jedność byłaby orzekana wtórnie i w tym sensie byłaby

„późniejsza” od wielości, jako że i z natury, i pojęciowo negacja jest późniejsza od pozytywnego określenia. Byłoby jednak wątpliwe, czy taką „późniejszość” względem wielości można pogodzić z transcendentalnością jedności, zwłaszcza z jej statusem pojęcia pierwotnego. Z kolei gdyby to jedność miała być w tej parze pojęciem

pierwotnym, to wątpliwości mogłaby wzbudzić możliwość wyprowadzenia z niej wielości, zwłaszcza jeśli się przyjmie gradualistyczny emanacjonizm w duchu Awicenny, wedle którego z jednego bytu może wynikać bezpośrednio tylko jeden skutek. W każdym zaś razie jeśli jedność, mimo wszystko, zachowuje status

transcendentale i nie ogranicza się do kategorii ilości, to należałoby się zastanowić nad przyznaniem podobnego statusu wielości jako pojęciu komplementarnemu.

Ze względu na domniemany prywatywny sens jedności i jej ewentualną

„późniejszość” czy też wtórność wobec wielości Awicenna przedstawia pewną trudność z ustaleniem istoty jedności. Z jednej strony negatywna definicja jedności jako tego, co niepodzielone czy też nierozdzielone, zdaje się zakładać uprzednie pojęcie wielości jako tego, co podzielone czy rozdzielone. Z drugiej strony samo istnienie wielości wyprowadzone jest z jedności, a jedność jest założona w definicji wielości, co ujawnia się wtedy, gdy mówimy, że wielość jest zbiorem jednostek.

Wygląda to zatem na typowe rozumowanie kołowe [przypis 5.36].

Wspomnianą trudność Tomasz z Akwinu stara się rozwiązać za pomocą pewnej semantycznej dystynkcji. Odróżnia mianowicie pojęcie wielości (multitudo) od pojęcia podziału czy też rozdzielenia (divisio). Od metafizycznego pojęcia jedności jest „wcześniejsze” nie tyle pojęcie wielości, ile właśnie pojęcie podziału (unum non est remotivum multitudinis, sed divisionis) [przypis 5.37].

Str. 76

Natomiast od wielości w sensie ścisłym jedność jest zawsze „wcześniejsza”. Tym samym uzasadnienie jedności transcendentalnej nie podpada pod zarzut błędnego koła. Trzeba tu dodać, że zdaniem Tomasza jedność transcendentalna,

konwertybilna z bytem, nie jest zaprzeczeniem podziału jakiejś ciągłej wielkości albo jakiejkolwiek ilości, jako że taki podział zakłada uprzednie istnienie jedności jako zasady i miary liczby, a zatem odwołuje się do jedności matematycznej. Tymczasem jedność transcendentalna zaprzecza raczej takiemu podziałowi, który oznaczałby sprzeczność. Zaprzecza mianowicie temu, by ten oto konkretny byt był wewnętrznie sprzeczny, to znaczy był sobą, a zarazem nie sobą, lecz jakimś innym bytem

[przypis 5.38].

Do podobnych wniosków zdaje się skłaniać sekwencja pojęć ludzkiego umysłu, zarysowana przez Tomasza w kwestiach dyskutowanych O mocy Boga (De Potentia): ens - non ens - divisio - unum (indivisio, ens indivisum) - multum

(multitudo) [przypis 5.39]. W ujęciu genetycznym bezwzględnie pierwszym pojęciem naszego umysłu jest zatem pojęcie bytu (ens). Następnie myślimy jego zaprzeczenie (non ens), rozumiane jednak nie bezwzględnie (simpliciter), jako czysta nicość, lecz pod pewnym względem (secundum quid), jako niebycie tego oto bytu. Jako trzeci element w myśleniu, pochodny względem dwóch poprzednich, pojawia się więc pojęcie podziału (divisio), odsłaniające możliwość bycia lub niebycia danego bytu albo jego możliwość bycia sobą bądź niebycia sobą. Pojęcie jedności (unum) pojawia się jako czwarte w kolejności i rozumiane jest jako zaprzeczenie

powyższego podziału: byt jest niepodzielony, bo będąc, przekracza alternatywę bycia lub niebycia, a będąc tym, czym jest i niczym innym, przekracza alternatywę bycia sobą bądź niebycia sobą. Wydaje się, że Tomasz ogranicza sens

transcendentalnej jedności do takiego właśnie wewnętrznego niepodzielenia danego bytu, do jego niepodzielnego bycia sobą (ens indivisum in se). Dopiero wtedy, jako piąte w sekwencji pojęć naszego umysłu, pojawia się pojęcie wielości (multum), na oznaczenie oddzielenia danego bytu od każdego nim niebędącego. Odróżnienie i oddzielenie bytu w sobie niepodzielonego od innych bytów (ens divisum ab aliis) należy już jednak do charakterystyki innego pojęcia transcendentalnego, a

mianowicie pojęcia inności (aliquid rozumiane jako aliud quid, a zatem bycie czymś

innym). Dopiero to pojęcie faktycznie wprowadza wielość w obszar naszego myślenia, i to jako pojęcie wtórne wobec jedności.

Prawdą jest jednak, że na gruncie myśli Tomasza z Akwinu relacje między jednością a wielością nie zawsze przedstawiają się tak jednoznacznie. W niektórych tekstach Tomasz nie waha się mówić o tym, że jedność transcendentalna jest negacją wielości, choć kiedy indziej - jak widzieliśmy - takie sformułowanie kwestionuje, by uniknąć błędnego koła w argumentacji ustalającej sekwencję tych pojęć. Podstawą tego zmodyfikowanego stanowiska, prezentowanego w innym miejscu dzieła De Potentia, jest rozróżnienie dwóch typów wielości, analogiczne do rozróżnienia jedności transcendentalnej i jedności matematycznej.

Str. 77

Wielość może być zatem wewnętrzna (multitudo intrinseca) - i wtedy oznacza tyle, co podział w jednym, albo to, co z takiego podziału wynika (ex divisione causatur), bądź zewnętrzna (multitudo extrinseca), i wtedy z kolei oznacza mnogość (liczność), ukonstytuowaną z jednostek jako części (quam unum constituit sicut pars) [przypis 5.40]. Jedność transcendentalna nie zaprzecza wielości zewnętrznej, czyli tej, która rozumiana jest jako mnogość - suma lub zbiór jednostek. Orzec, iż dany byt jest jeden w transcendentalnym sensie, to znaczy sam w sobie jest wewnętrznie

niepodzielony, jest sobą i niczym innym, to nie to samo, co wykluczyć, by poza nim mogło istnieć coś innego. Przeciwnie, byt rozumiany jako transcendentalnie jeden wespół z innym bytem o takiej samej transcendentalnej charakterystyce może ukonstytuować właśnie wielość zewnętrzną. Natomiast jedność transcendentalna zaprzecza wielości o tyle, o ile pojmuje się tę ostatnią jako wielość wewnętrzną.

Wówczas jedność uchyla czy też znosi taką wielość, bo oznacza ona podział jednego na wiele, wewnętrzne rozbicie czy rozproszenie, bytową niespójność, kwestionującą w danym bycie jedność bycia sobą i niczym innym [przypis 5.41]. By dopełnić argumentację Tomasza, należy powiedzieć, że z kolei wielość zewnętrzna -mnogość, konstytuowana przez jednostki rozumiane na sposób jedności

matematycznej - jedności jako zasady czy też miary liczby, zaprzecza tak

rozumianej jedności, jest jej brakiem, w tym przynajmniej sensie, iż zwielokrotniając owe jednostki, tworząc liczbę, dzieli całość bytu rozumianą jako continuum. Nie

usuwa jednak przy tym jedności transcendentalnej, gdyż żadna nieciągłość, żaden podział continuum na odrębne jednostki, żadna liczba odrębnych bytów, nie zmienia tego, że każdy byt poszczególny jest jeden w transcendentalnym sensie, to jest sam w sobie niepodzielony [przypis 5.42].

Jak jedność transcendentalna, konwertybilna z bytem, realnie niczego nie dodaje do bytu, tak wielość rozumiana nieilościowo - jako formalna opozycja jedności, czyli bytu w sobie niepodzielonego - zdaje się dodawać do bytu jedynie dwojaką negację, jako że ten sam byt jest sam w sobie niepodzielony, a zarazem oddzielony i

odróżniony od każdego innego (in se indivisum, ab alio divisum). Podział

konstytuujący tak rozumianą wielość, komplementarną wobec transcendentalnej jedności, oznacza po prostu tyle, że każda rzecz istnieje jako jedna i odrębna, a zarazem każda taka jedna rzecz nie może być inną rzeczą [przypis 5.43]. Takie odróżnienie w bycie, taki w nim podział, całkowicie wychodzi poza kategorię ilości.

Str. 78

Można zatem powiedzieć, że wynikające z takiego podziału wielość i jedność, która tę wielość uchyla, są ponadkategorialne, bo w większym stopniu ogólne niż

kategoria ilości [przypis 5.44], a to już dobra przesłanka do zadania pytania o ewentualną transcendentalność wielości. W swoim komentarzu do Fizyki

Arystotelesa Tomasz gotów już jest uznać, że o ile liczba, czyli wielość, dla której miarą jest jedność - wielość przez jedność mierzona - może być traktowana jako szczegółowa postać kategorii ilości, to jest jako ilość wyodrębniona (species quantitatis discretae), o tyle sama wielość zdaje się w tej kategorii nie mieścić i odnosić raczej do transcendentaliów (est de transcendentibus) [przypis 5.45].

5.4. Czy jedność transcendentalna ma wyłącznie sens negatywny? Jedność